Obrazki strony End of Days są hostowane na serwerze photobucket.com. Jeśli nie ładują się ona prawidłowo, najprawdopodobniej strona photobucket.com jest chwilowo niedostępna. Przepraszamy za utrudnienia.
SzukajUżytkownicyGrupyStatystykiRejestracjaZaloguj się

Poprzedni temat «» Następny temat
Gorąca paczka - Altaris
Autor Wiadomość
Avenker 
Mandarinki!



Dane w grze
Rasa: Pół-Elf
Miano: Sharin
Pełna KP

 
Osiągnięcia, przewinienia: *Stara Gwardia*
Wiek: 30
Dołączył: 10 Kwi 2008
Posty: 1601
Skąd: się biorą dzieci? :P
Ostrzeżeń:
 1/3/6
Wysłany: 2013-02-25, 23:40   

Znakomicie, pomyślał Sharin, czując jak wraz z jego słowami ulatnia się mroczna energia. Momentalnie kusznik opuścił broń, zdezorientowany panującą sytuacją. Widać było w jego oczach szok i przerażenie. Czarodziej nie miał jednak czasu na rozmyslania nad sensem życia. Albo on albo ja. Momentalnie półelf rzucił się na przeciwnika, uderzając jedną dłonią w kuszę, by nie mógł z niej już zrobić użytki (ale by przez przypadek nie wystrzeliła w niego) a drugą ręką wyszarpnął miecz. W mgnieniu oka mag doskoczył do mężczyzny, wbijając mu w brzuch ostrze broni.

Gdy tylko sztych miecza zagłębił się w jamie brzusznej, przebijając ubranie żołnierza, w jego organizmie odezwał się niewyobrażalny głód. Jednak to nie był głód, który zaspokoić mógł bochenkiem chleba i kawałkiem mięsa. To był głód magii. Jak tylko krew popłynęła po ostrzu broni, mag uświadomił sobie, ile cząsteczek energii, które notabene zawarte były w każdej istocie i każdym przedmiocie, "ucieka" w eter. Nawet teraz, gdy dla Sharina ważny jest każdy cal many.

Dziwne głosy, pragnące posiłku, wydobywały się z jego organizmu. Nie mogąc powstrzymać pokusy mag wyzwolił to, co drzemało w nim, a obudziło się w kontakcie z świeżą krwią. Wtedy, gdy było potrzebne. Przez ciało półelfa przeszła fala mrocznej energii, wdzierając się do wnętrza zranionego kusznika. Demoniczna siła wyrwała z niego całą jego manę. W jego oczach pojawił się niewyobrażalny strach. Otworzył usta, jednak nie wydobył się z nich żadnen dźwięk. Sharin poczuł tylko, jak wysysana z niego moc pozbawia go kolejnych pokładów energii życiowej, aż w końcu padł na ziemię. Z rany w brzuchu nie wyciekała krew. Jednak brzegi, gdzie wbił ostrze miecza pociemniały, jakby zostały splugawione.

Przerażenie ogarnęło Sharina, widząc jak siły witalne opuszczają przerażonego mężczyznę. Chwilę potem jednak jego ciało ogarnęło ciepło wpływającej z miecza energii, rozpalającej jego żyły. Strach ustąpił miejsca ekscytacji i wręcz radości. Nasycony czarodziej odwrócił się, zostawiając za plecami truchło kusznika i szybkim spojrzeniem omiótł pole walki. Nie widząc lepszego wyjścia Sharin, wykorzystując "świeżą" energię, skupił się na słowach czaru. Gdy czuł w sobie odpowiednią ilość ukształtowanej energii, gotowej do użycia, wypowiadając krótką formułkę mocy wykonał wolną dłonią szybki gest, wysyłając w stronę cesarzowej oraz innych żołnierzy w jej otoczeniu potężną falę energii.
 
 
 
REKLAMA 
Plugawy nędznik


Dane w grze
Rasa: Pół-Elf
Miano: Sharin
Pełna KP

 
Osiągnięcia, przewinienia: *Stara Gwardia*
Dołączył: 14 Kwi 2009
Posty: 583
Wysłany: 2013-02-25, 23:54   

 
 
 
Argon 
Plugawy nędznik



Dane w grze
Rasa: Człowiek
Miano: Argon
Pełna KP

 
Osiągnięcia, przewinienia: *Stara Gwardia*
Wiek: 35
Dołączył: 14 Kwi 2009
Posty: 583
Wysłany: 2013-02-25, 23:54   

- Domyślam się, że zaraz pieprznie.

Przeklęci magowie, nigdy w swoim życiu za nimi nie przepadał. Jeszcze trochę i rozpieprzą czarami ten obóz w drobny mak. Czuł w kościach że to będzie porządne rąbnięcie, a jeden rzut przez wozy mu już wystarczy. Gorączkowo rozglądał się po okolicy w poszukiwaniu miejsca, w którym mógł się schronić przed niszczycielską magią. Jedyne za czym mógł się ukryć to namioty lub wozy. Z drugiej strony nadal był zasłonięty mrocznym obłokiem, więc czuł się w miarę pewnie. Wiedział jednak, że nie uchroni go to przed efektami zaklęcia. Rozejrzał się za kuszą, którą miał przy sobie zabity żołdak. Jeśli ją wypatrzy Argon weźmie ją ze sobą i ruszy w stronę najbliższej osłony: namiotu lub części wozu, cokolwiek co dałoby mu schronienie uważając po drodze na możliwych pozostałych kuszników. W ostateczności będzie musiał po prostu uciec do tyłu i paść na ziemię. Jeżeli znajdzie kryjówkę spróbuje się nie wychylać.
_________________
"All power demands sacrifice... and pain. The universe rewards those willing to spill their life's blood for the promise of power."
 
 
 
Altaris 
Chrzest w ogniu



Dane w grze
Rasa: Elf
Miano: Altaris / Jednooki
Pełna KP

 
Osiągnięcia, przewinienia: *Stara Gwardia*
Wiek: 28
Dołączył: 25 Sty 2009
Posty: 1058
Ostrzeżeń:
 1/3/6
Wysłany: 2013-02-26, 15:12   

- Co jest, do cholery?! - zaklął elf, wstając z ziemi i próbując się otrzepać. Wyciągnąwszy przed siebie dłoń upewnił się, że jest dostatecznie skupiony i cichą inkantacją wywołał w swojej dłoni metaliczny błysk. Mając Lucjona w swoich dłoniach czuł się od razu pewniej, bezpieczniej. Wiedział, że teraz nie jest bezbronny i może cokolwiek zdziałać. Ale jak miał działać? Sam nie wiedział. Ogromny mętlik w głowie wywołany obecną sytuacją jak i dziwnymi wizjami oraz omamami był dla niego straszliwy. Cały czas widział jakby rozmazane mgłą sceny w których elf niosący miecz podobny do tego, jakim był Lucjon ucieka przed kapłanami, paladynami i magami używającymi elementu ogniowego. Nie wiedział, co o tym wszystkim myśleć... Chciał uciekać z tej popieprzonej krainy ludzi, jaką była Bolgoria i pozabijać wszystkich.

- Cholerniku, siedź... - łucznik ściągnął delikatnie kapitana na ziemię, przytrzymując go i naprędce tamując mu czymś krwawienie. Jakimś materiałem. Jeżeli go nie znajdzie, utnie mieczem materiał ze swojego płaszcza. Próbował jakoś opatrzyć elfa, ściągając z niego pancerz i szukając ran, które zatamuje materiałem. Nie był najlepszym medykiem, ale to musiało wystarczyć, by jakoś zaopiekować się Jednookim, dopóki nie dostanę się do bardziej profesjonalnej opieki lekarskiej.

- Zabij... Cesarzową! - zachrypiał w kierunku swojego towarzysza i zakasłał potężnie. Czuł się bardzo źle. Nie, to złe określenie. Czuł się straszliwie źle. Cholernie źle. Zajebiście bardzo źle. Było mu słabo, miał lekkie nudności, wszystko go bolało, piekło i swędziało, czuł piach pod ubraniem i niemiłą wilgoć sączącej się z ran krwi. Podniósłszy rękę w górę ruszył początkowo chwiejnym, potem coraz pewniejszym krokiem do przodu, w kierunku walki z Beliarowcem, lecz nie na drodze Andariel, idąc spokojnie, wolno, krok za kroczkiem.

Cholerni ludzie... Miotają zaklęciami szybciej, niż krasnoludy przekleństwami. Czas pokazać, jak strzela mój łuk!

Elf wyciągnąwszy łuk naciągnął na niego strzałę z półksiężycowym grotem i wymierzając w górną część głowy Cesarzowej odetchnąwszy kilkakrotnie wycelował i wypuścił strzałę z dłoni, posyłając ją w kierunku kobiety.


//Opatruję Altarisa, podczas gdy inni biegają, walczą i te sprawy, a potem podpinam się pod czas w Twoim ostatnim poście
_________________
Wypowiedzi Altarisa.
Wypowiedzi Andariela.


 
 
 
Vanilla 
Banish your fear

Dołączyła: 11 Kwi 2008
Posty: 2422
Wysłany: 2013-02-26, 19:04   

Sharin nagle odwrócił się, czym wytrząsnął mężczyznę z letargu. Sharinowi udało się przekierować kuszę w ziemię. Wyskoczył na człowieka, powalając go. Turlamy.. Vanilliowo. Dobył już miecza, gdy ten chwycił go za nadgarstek, uniemożliwiając wyprowadzenie ciosu. Drugą ręką złapał półelfa za gardło. Próbował się wyszamotać, ale zaczynał tracić siły...

Argon stanął i czuł się. Zerknął szybko. Jedyna osłona to pod płonącym wozem... Z hukiem wślizgnął się pod wóz.Akurat wtedy płonąca ściana zsunęła się uniemożliwiając mu powrót. Wygramolił się spod wozu po krótkiej chwili. O dziwo, z tamtej strony nic nie jebnęło. Czarodziejka musiała się rozmyślić..

Wyszedł wprost na wrogów. Przed nim uciekał człowiek, mając Cesarzową na rękach. Był już w połowie drogi do linii namiotów. Po lewej stronie Andariel opatrywał swojego towarzysza.
-To co robimy? - rzucił nieco poturbowany Lucjusz.
_________________
Cały tworzony przeze mnie kontent jest na licencji WTFPL


"What a strange world we live in where porn sites are suspect, but defense contracting for gun wielding robots is a plum assignment."
 
 
Avenker 
Mandarinki!



Dane w grze
Rasa: Pół-Elf
Miano: Sharin
Pełna KP

 
Osiągnięcia, przewinienia: *Stara Gwardia*
Wiek: 30
Dołączył: 10 Kwi 2008
Posty: 1601
Skąd: się biorą dzieci? :P
Ostrzeżeń:
 1/3/6
Wysłany: 2013-02-26, 23:10   

Wyciągając miecz Sharin poczuł silny chwyt na nadgarstku, gdy kusznik chwycił go, uniemożliwiając skorzystanie z broni. W niemal tej samej chwili druga dłoń zacisnęła mu się na szyi, odbierając oddech. Mag zaczął tracić siły. Nagle przypomniał sobie o jednym fancie. Miał jeszcz asa w rękawie. A dokładniej sztylet, po którego sięgnął wolną dłonią. Gdy tylko jego palce zacisnęły się na rękojeści broni, Sharin, zamachnął się z bioder, wbijając z całych sił ostrze sztyletu w szyję kusznikowi.
 
 
 
Argon 
Plugawy nędznik



Dane w grze
Rasa: Człowiek
Miano: Argon
Pełna KP

 
Osiągnięcia, przewinienia: *Stara Gwardia*
Wiek: 35
Dołączył: 14 Kwi 2009
Posty: 583
Wysłany: 2013-02-26, 23:14   

Tym razem dopisało mu szczęście, i to cholerne. Nie tylko wymknął się tej czarodziejce, ale co najważniejsze miał w zasięgu wzroku Cesarzową. Popatrzył przed siebie. Kobieta była niesiona przez swojego przydupasa więc musiała nieźle rąbnąć. Wciąż musi na nią uważać, nie wiadomo jakimi mocami operuje posiadając taką niezwykłą aurę. Przez chwilę zastanawiał się gdzie podziewa się jego towarzysz Sharin i czy nie powinien na niego poczekać. W końcu jednak emocje wzięły górę i ruszył do przodu. Musiał być niezwykle ostrożny, jednak dobrze wiedział, że nigdy do końca nie panował nad swoimi żądzami.

- Teraz mi suka nie ucieknie.

Rzucił okiem w kierunku lewego wozu gdzie zobaczył dwóch elfów i strażnika, póki co zajętych sobą. Idealnie, nie będą mu przeszkadzać, chyba że ten kapitan jest na tyle głupi, by drugi raz się na niego rzucić. Oprócz nich musiał uważać na resztę obstawy Cesarzowej. Z determinacją poderwał się z miejsca i ruszył szybkim krokiem przed siebie, lekko schylony mając na uwadze możliwych czających się kuszników, o ile to możliwe korzystając z osłon po drodze.

Zagryzł zęby z emocji, które nagle obudziły się jak po długiej drzemce. Adrenalina, tajemnicza substancja, esencja każdego wojownika zaczęła krążyć w jego żyłach. Czuł jak ciśnienie w ciele rośnie a oddech stawał się szybszy, bodźce się wyostrzały, całym sobą był skoncentrowany na jednym celu. Ostatni raz czuł się tak… gdy przebijał na wylot Arcykapłana jeszcze jako paladyn przed murami Akili. Taak, podniecenie połączone jeszcze lekką dozą niepewności. Niemal poczuł pod nosem zapach świeżej krwi, niczym wilk wpatrzony w swoją przyszłą zdobycz. Wspaniałe uczucie, nieporównywalne do niczego innego.

Moc karmiąca się nasilającym w jego umyśle gniewem i wściekłością zbierała się czekając na użycie. Nie wiedział, czy ktoś mu przeszkodzi w podążaniu za tą dwójką, ale starał się ich nie zgubić z oczu, a zwłaszcza Cesarzową. O ile to możliwe starał się nie przykuwać uwagi chociaż przypuszczał że i tak w pewnym momencie ktoś się nim zainteresuje, w końcu miała znaczną obstawę. Jeżeli dostrzeże jakiegoś kusznika, który w niego mierzy, postąpi identycznie jak poprzednio, niszcząc impulsem mocy cięciwę. W ostateczności zawsze może ukryć się w mrocznym obłoku. Kiedy uda mu się dotrzeć do uciekinierów na odległość wyciągnięcia miecza, obierze za cel najpierw kobietę.
_________________
"All power demands sacrifice... and pain. The universe rewards those willing to spill their life's blood for the promise of power."
 
 
 
Vanilla 
Banish your fear

Dołączyła: 11 Kwi 2008
Posty: 2422
Wysłany: 2013-02-26, 23:57   

Sharin pokrótce zabił człowieka. Wampiryzm smakował mu dobrze, ale niestety wielkim rezerwuarem many człowiek nie był.
+10 many. Oj, ta mana chyba miała procenty..

-DOBRZE, MÓJ SŁUGO - usłyszał w swej głowie czyjś głos. Głos zły i demoniczny.

Andariel opatrzył towarzysza szybko i prowizorycznie, widząc szybki rozwój wydarzeń. Przerwał opatrywanie go, sięgnął po łuk i wymierzył.
Zgodnie z życzeniem strzelasz w Cesarzową. Turlamy

TRACH.

Strzała poszybowała i utknęła pod barkiem mężczyzny, który upuścił kobietę. Upadła jak wór kartofli - o dziwo, po chwili jednak zaczęła się podnosić.
-Zdrajca.. - wycedził, łapiąc oddech. Elf był zadowolony z siebie, strzała musiała przynajmniej przebić płuco. W tym czasie nałożył kolejną strzałę...

Pozostawiony przez Argona kusznik i kobieta opatrywali i cucili pozostałych kuszników. W tej chwili kusznik był po lewej stronie, czarodziejka zaś jeszcze nie wyszła zza wozów. Mężczyzna uniósł wzrok widząc czyn elfa.
-Kurwa.. - rzucił cicho. Nie mógł nic zrobić. Został pozbawiony broni, a Lucjusz zdzieli go mieczem przez łeb zanim ten zdąży powstrzymać łucznika.

W tym czasie Argon wygramolił się spod wozu. Widząc okazję, ruszył, do kobiety która zdążyła już podnieść się z ziemi. Zauważył na jej twarzy grymas autentycznego gniewu. Sięgnęła za pazuchę wyciągając trzy sztylety. Nie będzie już uciekać. Na trasie jego biegu stał jednak człowiek. Odepchnie go ciosem stalowej pięści. Jednak dobrze że elf w ostatniej chwili zmienił zdanie..

Altaris w oddali posłyszał tupot i szczęk broni. To pewnie Straż...

-Mam cię - usłyszał Argon głos Lucjusza, który w te pędy ruszył za nim z wyciągniętym mieczem. Altaris szedł powoli. Opatrunek tutaj, nawet najlepszy, nie mógłby zrobić wiele, natomiast mnóstwo adrenaliny krążące w jego żyłach sprawiało że nawet nie czuł bólu.
_________________
Cały tworzony przeze mnie kontent jest na licencji WTFPL


"What a strange world we live in where porn sites are suspect, but defense contracting for gun wielding robots is a plum assignment."
 
 
Altaris 
Chrzest w ogniu



Dane w grze
Rasa: Elf
Miano: Altaris / Jednooki
Pełna KP

 
Osiągnięcia, przewinienia: *Stara Gwardia*
Wiek: 28
Dołączył: 25 Sty 2009
Posty: 1058
Ostrzeżeń:
 1/3/6
Wysłany: 2013-02-27, 22:49   

Jednooki ruszył przed siebie, odcinając się na tle płonących wozów swoją czarną i mroczną jak bezdenne ciemności sylwetką. Jego postać, wyciosana jakby z granitu lub hebanu nieruchomo niczym posąg ziała czernią wśród żywych, gorejących płomieniami i ogniem zgliszcz oraz miłych dla oka krajobrazów zniszczenia. Uosabiał w sobie prastarą, starożytną siłę i determinację jego ludu. Całe pokolenia jego rasy, zostawiając po sobie spuścizny coraz to lepszego doskonalenia swojego rzemiosła stworzyły go, jako wojownika o otwartym umyśle i pewnej dłoni. Solidna, barbarzyńska, bezwzględna skala elfiego okrucieństwa wylewała się powoli z czary smutku, grozy i rozpaczy. Ból jego ludu był tak ogromny, że on sam czuł, jak jego serce czernieje z każdym nowym, nadchodzącym, jasnym świtem. Jego blada, owalna twarz, pozbawiona teraz wyrazu zmieniła się diametralnie, gdy spojrzał w kierunku wstającej kobiety. Usta wykrzywione w okrutny, zwierzęcy grymas gniewu wydały z siebie głośny dźwięk okrzyku:

- Zdrada! Bić Cesarskich! - krzyknął w kierunku nie wiadomo jakim i nie wiadomo do kogo ten okrzyk kierując, po czym spojrzał w kierunku Lucjusza i zakrzyknął do niego, biegnąc w kierunku kobiety - Zostaw Renegata! Bij w Cesarskich! - krzyknął, po czym sam spiął swoje mięśnie i ruszył w kierunku człowieczej tyranii, która pętała elfów od jakiegoś czasu. Cesarzowa, którą teraz gonił, trzymała stronę Todorian i wspierała ich w walce ze Starym Królestwem, które rozdarte wojną z barbarzyńcami i pozbawione posiłków z powodu wojny domowej na Istorath coraz bardziej popadało w bezdenny ocean klęsk i porażek.

Nagle, coś jakby strzała, przebiło jego czaszkę na wylot, gdy dzierżąc Lucjona skierował go w stronę kobiety, nie ustając w biegu. Coś zamajaczyło mu w głowie. Jakby kolejne, niepokojące wizje...

Kapłani wetknęli pochodnie w otwory kamiennej podłogi, tworząc w odległości kilku jardów przed ołtarzem ogniste półkole. Sami ustawili się wewnątrz półokręgu pochodni. Najwyższy, ubrany w złoto-krwistą togę kapłan z symbolem na niej, którego Jednooki nie znał, lecz przeczuciem rozpoznawał jako ikonę Angrogha, uniósłszy najpierw ręce w geście wezwania, pochylił się nad ołtarzem i położył na nim ręce. Ołtarz podniósł się i pochylił do tyłu, jak pokrywa kufra, odsłaniając małą kryptę.

Wyciągnąwszy długie ramię, kapłan wyjął spore, owalne zawiniątko z jedwabiu, które trzymał oburącz. Opuścił ołtarz z powrotem, postawił na nim tobołek i rozwiązał rzemienie trzymające materiał. Jednookiemu, spoglądającemu gdzieś z góry wydawało się, że ten ruch wyzwolił żywe płomienie, drżące i pulsujące wokół otwartej szkatuły. Serce elfa skoczyło, a dłoń chwyciła za rękojeść miecza... Którego na swoim miejscu nie znalazł... Była tylko pustka tam, gdzie dawniej był Lucjon, chociaż wyczuwał jego obecność.

Spojrzawszy raz jeszcze w stronę ołtarza zauważył największy ze skarbów starożytnych i pierwotnych religii. Największy skarb religii, jaką był kult wielkiego Obaliana, Boga Sprawiedliwości, pierwszego z wojowników światłości. Skarb, czyniący posiadacza najbogatszym i najsilniejszym człowiekiem na świecie. Przez zaciśnięte zęby Jednookiego wydobywał się przyspieszony oddech. Z brzękiem na kamienny ołtarz spadło pięć różnego rodzaju, jarzących się tęczowymi barwami mieczy w złotych, wysadzanych bogatymi kamieniami szlachetnymi i nefrytowymi płytkami pochwach. Każdy z mieczy fosforyzował dziwną siłą, przyjmującą wszelkie możliwe kształty i barwy, będąc zarazem czymś fizycznym, a zarazem czymś duchowym, magicznym i boskim, pozamaterialnym. Pięć Boskich Mieczy, pięć artefaktów i sędziów światłości. Pięć dróg i pięć różnych żyć. Zupełnie odmiennych uniwersum i domen świata.

Nagle elf uświadomił sobie, że na światło pochodni i fosforyzującego pułapu podziałała jakaś siła, pozbawiając je mocy. Wokół ołtarza zalegały ciemności, rozświetlane jedynie upiornym blaskiem światła rzucanego przez Pięć Boskich Mieczy - światło to ciągle przybierało na mocy. Kapłani Angrogha, zebrani za ich plecami paladyni i magowie ognia zamarli jak figury z kamienia, ich cienie stały nieruchomo, gigantyczne i groteskowe. Ale ołtarz był skąpany w niebiańskim blasku i zdumione rysy najwyższego kapłana odcinały się z całą wyrazistością.

- Zdrajcy... Śmiertelnicy... Banda łotrów, niegodziwców i bluźnierców, zakrywających się symbolem płonącego oka! Bądźcie przeklęci, głupcy... Bądźcie... przeklęci... - zagrzmiało echem wśród podziemnych sal, komnat i korytarzy katakumb Świątyni. Kapłani i wszyscy zebrani zatrzęśli się ze strachu i lęku, gdy głos przestał przemawiać, a spomiędzy ołtarza a półokręgu pochodni wystrzelił pełny gniewu i chaosu blask czerwonych płomieni, które układając się w symbol oka rozświetliły na chwilę wnętrze jaskini i około dwa tuziny bogato odzianych sług Angrogha. Najwyższy kapłan, popchnięty płomieniami oparł się plecami o ołtarz i obserwował, jak znak boga znika w popiołach na ziemi. Wraz z całym światłem, prócz blasku wyzierającego z pięciu broni, zaklętych w niebywały sposób. Między nimi elf dostrzegł coś drobnego i błyszczącego. Coś, co mogło być amuletem, talizmanem lub pierścieniem. Zatknięte było na zwoju pergaminu o niewiadomej treści. Zawiniątko papieru wśród przepychu tych świetnych i bogatych mieczy wyglądało tak mizernie, jakby stworzone było, by jak najbardziej obrzydzić widok ołtarza. A jednak, w tej skromnej postaci z pergaminu Jednooki wyczuwał dziwną aurę, której siła mogłaby zastąpić i tuzin takich mieczy. To zaklęcie? Mapa? List? Proroctwo? Kto wie... Być może, jest to coś podobnego, do...

Nieprzenikniona ciemność za ołtarzem rozbłysła rozprzestrzeniającym się światłem. Powoli, w miarę, jak krąg światła rozszerzał się, ukazały się postacie, niczym kształty powstające z nocy i ciszy. Na początku wyglądały jak szare, kamienne posągi - nieruchome, włochate, ohydne karykatury człowieka. Jedynie ich sypiące skrami zimnej wściekłości oczy były żywe. Upiorna poświata wyłoniła ich zwierzęce kształty. Najwyższy kapłan wrzasnął i upadł do tyłu, wyrzucając przed siebie ręce w geście dzikiego przerażenia, gdy jego krew zalała płaszcz z symbolem gorejącego oka. Niekształtne, długie ramię sięgnęło błyskawicznie nad ołtarzem - pięść opadła z siłą młota i krzyki kapłana ucichły. Jego bezwładne ciało legło na ołtarzu. Ze zmiażdżonej czaszki wypływał mózg. Wtedy, pokraczne potwory natarły jak horda demonów na skamieniałych z przerażenia kapłanów. Była to rzeź - ponura i przerażająca.

Altaris widział opatulone szatami i okute w stal ciała ciskane jak plewy łapami zabójców. Przeciwko ich straszliwej sile sztylety, miecze oraz topory były mało użyteczne. Co prawda raz za razem jakiś stwór padł, rażony znienacka niesamowitym ciosem, lub odleciał, zwęglony od zaklęcia ogniowego. Widział ludzi, unoszonych w górę i miażdżonych o skały i ołtarz. Widział, jak potworna ręka wepchnęła płonącą pochodnię w gardło nieszczęśnika, szarpiącego się daremnie w przytrzymujących go ramionach. Ujrzał mężczyznę rozdartego na dwoje jak kurczaka na rosół, a jego krwawe szczątki ciśnięte w różne strony jaskini. Kilku z mężczyzn padło z rozoranymi wnętrznościami i bebechami wytaszczonymi na wierzch. Jeden z paladynów miał w napierśniku wyszarpaną jednym uderzeniem dziurę, przez którą ciągnęła się końcówka jelita, której reszta obwinięta była na pozbawionej hełmu głowie. Uduszony własnymi jelitami spoglądał na swój hełm, leżący obok, z odciskiem małpiej, zniekształconej dłoni, która wgniotła hełm.

Wnętrzności i krew spowiły całe pobojowisko, gdy bestie przedarły się przez kapłanów i tarczowników, wpadając na magów ognia, którzy nagle przeciągłą inkantacją uderzyli w przeciwników, płomieniami i żarem wypalając sobie drogę przez rycerzy oraz potwory, brnąc w kierunku mieczy. Widząc zamieszanie, stojący z tyłu najemnicy, którzy wycofali się zlęknieni potyczki, ruszyli do drzwi jaskini, uciekając w popłochu z przeciągłym krzykiem. Bestie zachrypiały dziko, gdy odziani w szaty mędrcy padali jak prosięta w rzeźni. Pazury orały im ciała, rozdzierając gardła, a uderzenia łap strącały im z torsów głowy. Przeciągły ryk triumfu wzniósł się po sali, gdy z ołtarza zaczęło na nowo sączyć się białe światło, a jakby znikąd pojawił się mężczyzna w białej, płytowej, ogromnej zbroi z naramiennikami wielkością dorównującymi tarczom. Spory hełm okularowy o długich, wykonanych jakby z białego złota rogach odsłonił długą, zmierzwioną, siwą brodę. Cała postać była wykonana jakby z jednego materiału. Nieznanego, twardszego od adamantium metalu, o kolorze mleka. Mężczyzna wydał okrzyk, który napełnił serce elfa strachem i szacunkiem. Postać odkrajała się na tle ciemności niczym dysk księżyca na nocnym niebie. Podniósłszy do góry prawicę krzyknął niczym grom - Zweihander! Mizuteki! - a w jego dłoniach, odpowiednio najpierw w prawej, potem w lewej zabłysły dwa, mlecznobiałe miecze. Oba przybrały po chwili tęczowe barwy.

Gwałtowna i niszcząca jak huragan masakra zakończyła się w jednym, krwawym wybuchu bezdennej dzikości. Tylko jeden nieszczęśnik spośród kapłanów, wrzeszcząc przeraźliwie, uciekał drogą, którą wcześniej przybyli - w kierunku zamkniętych, spiżowych wrót, u których tłoczyli się najemnicy. Horda zbryzganych krwią stworów utworzyła półokrąg po jednej stronie ołtarza, a przeważających ich liczebnie najemnicy po drugiej. Na środku zaś, stał mężczyzna. Skierowawszy większy z mieczy, zwący się Zweihanderem w kierunku kapłana skoczył w jego kierunku i nie dotykając jego ciała wycelował w tamtym kierunku koniec klingi, a mężczyzna upadł bez tchu, a jego klatka piersiowa rozdarła się od środka, wyrzucając flaki na zewnątrz. Z rykiem na ustach najemnicy rzucili się do desperackiej walki, a potwory nie widząc innego wyjścia ruszyły w kierunku przeciwników. Obie strony starły się ze sobą zażarcie, pozostawiając mężczyznę na ołtarzu. Ten wirującymi ruchami ciął powietrze, każdym uderzeniem rozłupując czaszki i odcinając kończyny. Olbrzym, pomimo swojego pancerza i wielkości był zwinny i szybki jak polująca pantera. Idealny wojownik obracał się, tnąc najemników i kosmate bestie. Zweihanderem uderzając silnie i zamaszyście jedynie dotykając ciał przeciwników rozcinał je wpół. Klinga Zweihandera była jakby idealnie naostrzona w taki sposób, że przecięłaby nawet spiżowe wrota. Mizuteki zaś, za każdym obrotem jarzył się światłem pełnym płomieni. Krok za krokiem tańczył w upiornej melodii szczęku żelaza, dźwięku łamanych kości i ryków zabijanych.

Po kilku chwilach mężczyzna otoczony był przez kolejne, napływające fale przeciwników, tym razem ciemnych i nieprzeniknionych jak noc. Wśród nich Jednooki rozpoznawał jakby rozmazane, pochłonięte nikczemnością zarysy zabitych bestii, kapłanów, paladynów, najemników, magów, dziwnych, lekko garbatych ludzi, zwykłych mieszkańców z różnorakich ras. Podniósłszy rękę do góry przywołał po kolei imiona każdego z mieczy, a w jego ręku zalśnił wspaniały, idealny, niezniszczalny oręż. Za każdym razem, gdy przybywał kolejny miecz, broń modyfikowała się. Mężczyzna szepcząc inkantację wbił miecz w ziemię, po czym biały wybuch światła rozświetlił wszystko, rozpuszczając widma i jaskinię w nieprzebytych światłościach, a każdy z mieczy z hukiem eksplodował, wylatując daleko poza jaskinię. Jedynie Lucjon leniwie poszybował w stronę elfa, ze świstem wbijając się w pochwę. Nic nie rozumiejący Altaris obdarzył mężczyznę pytającym i nic nie wiedzącym spojrzeniem, na co ten odpowiedział mu uśmiechem...

Nagle coś uderzyło go w pierś i pozbawiło go tchu. Jakaś czarna narośl lub choroba, która wybudziła go z transu...


Biegnąc za Cesarzową szeroko otwartym okiem wbił w jej plecy świdrujące spojrzenie, znajdując w niej uosobienie płonącego oka. Ruszył za nią jak najszybciej potrafił, a w jego dłoni Lucjon zalśnił tęczową gamą kolorów, przechwytując jarzące się światło, spływające z żarem z nieba. Przez chwilę wydawało mu się, że Lucjon dobrowolnie zmienia kształt, ale po chwili uświadomił sobie, że był to kolejny majak, iluzja.

Tak czy inaczej, gnał zawzięcie do przodu...

Ha! Robię się coraz lepszy w strzelaniu do ludzi. Brakowało mi tego, od ostatnich walk z ludźmi. Eh, wspaniałe czasy. Szkoda tylko, że to przeszłość...

Andariel odetchnął głęboko zmierzając leżącego obok, martwego kusznika wzrokiem i spojrzał w kierunku Cesarzowej, za którą w sporej odległości biegł Altaris. Podniósłszy lekko swoją broń wycelował z zamiarem strzału parabolą, oceniając odległość. Oblizawszy wargi puścił palcami pocisk i spoglądając za kobietą ruszył truchtem w jej stronę, tuż za Jednookim.

Podobała mu się ta wyprawa. Oby tylko wrócił z niej do Kopalni w jednym kawałku. Blizny i dowody męstwa to jedno, ale brak kończyny to drugie, a zaczynało się tutaj robić gorąco. Tak czy inaczej, nie lubił Portu. Był zbyt ludzki i odpychający. Bał się go. Chciał stąd jak najszybciej uciekać...
_________________
Wypowiedzi Altarisa.
Wypowiedzi Andariela.


 
 
 
Vanilla 
Banish your fear

Dołączyła: 11 Kwi 2008
Posty: 2422
Wysłany: 2013-02-28, 00:05   

Niestety Andariel nie potrafi rozwiązywać w głowie równań różniczkowych zwyczajnych pierwszego stopnia, tak więc ze strzelania parabolą na tak krótkie dystanse nici

Kobieta zdjęła kaptur. Jej drapieżną, acz piękną twarz podkreślały dwa białe warkocze, które teraz rozwinięte sięgały do linii biustu. Spoglądała teraz w stronę wrogów oczami wyrażającymi pełnię pogardy i złości, kontrastującymi z nieskazitelną, nieco bladą, arystokratyczną cerą. Rzuciła sztylety przed siebie. Po kilku sekundach powoli wzniosły się w powietrze i ustawiły między sobą, szpicami w kierunku ludzi i elfów.

Lucjusz błyskawicznie zmienił tor biegu. Teraz zamiast biec w kierunku Argona leciał z mieczem w kierunku Cesarzowej, gotów do dobycia ciosu. Spostrzegła to.

Gdy był kilka metrów przy niej, sztylety mignęły, lecąc w kierunku jego szyi. Plama krwi upadła na piach, a Lucjusz - na ziemię. Wydał z siebie ciche chrząknięcie. Sztylety błyskawicznie powróciły na pozycję.

Towarzysze widzieli ranę. Była przynajmniej śmiertelna.

Teraz lewą rękę wyciągnęła przed siebie. Wydobył się z niej niebieskawy dym, który otoczył Cesarzową w kuli, krystalizując się w półprzejrzystą ścianę, jakby ze szkła. Otaczała ją w odległości około pół metra.

Jej usta nie drgnęły, a oczy nie zmieniły wyrazu. Argon zatrzymał się w miejscu, widząc jak sztylety ustawiają się na linii łączącej jego z Cesarzową. Teraz to on był najbliżej, a bardzo nie chciał podzielić losu sierżanta Straży.

-Co jest grane? - na pole wpadło dwóch strażników w skórzanych pancerzach, akurat by zobaczyć jak wygląda sytuacja. Po chwili byli już przerażeni. Altaris widział ten strach w ich oczach. Sam był spokojny. Nie czuł bólu, a jedynie skupienie. Jeśli sztylety ruszą w jego kierunku, powinien być w stanie je sparować. Widział odstępy, policzył czy starczy mu czasu. Wystarczy, by zabić tą dziwkę. Nie może jednak porwać się na to sam - jeden cios sztyletami to jeden, ale zanim dobiegnie Cesarzowa zdąży wyprowadzić dwa albo trzy. Gdyby jeden z jego sojuszników mógł odwrócić jej uwagę..

Koniec zabawy. Uważać, pilnować swoje otoczenie, nie dać się zrobić w konia.
_________________
Cały tworzony przeze mnie kontent jest na licencji WTFPL


"What a strange world we live in where porn sites are suspect, but defense contracting for gun wielding robots is a plum assignment."
 
 
Avenker 
Mandarinki!



Dane w grze
Rasa: Pół-Elf
Miano: Sharin
Pełna KP

 
Osiągnięcia, przewinienia: *Stara Gwardia*
Wiek: 30
Dołączył: 10 Kwi 2008
Posty: 1601
Skąd: się biorą dzieci? :P
Ostrzeżeń:
 1/3/6
Wysłany: 2013-02-28, 21:20   

Cholera, robi się nieciekawie. Sharin szybko rozejrzał się szybko po polu walki, obserwując działania Cesarzowej. To jest dopiero moc! A on póki co był bezsilny. Musiał działać sprytnie. Rozglądając się dookoła Sharin zaczął skradać się wzdłuż linii namiotów, tak by spróbować zajść Cesarzową od tyłu. Jednocześnei wypatrywał żołnierzy Cesarstwa, oni również ciągle byli niebezpieczni i mogli namieszać.

Sharin obszedł namiot przy którym się znajdował i już był na tyłach Cesarzowej
Ostatnio zmieniony przez Vanilla 2013-02-28, 21:34, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
 
Altaris 
Chrzest w ogniu



Dane w grze
Rasa: Elf
Miano: Altaris / Jednooki
Pełna KP

 
Osiągnięcia, przewinienia: *Stara Gwardia*
Wiek: 28
Dołączył: 25 Sty 2009
Posty: 1058
Ostrzeżeń:
 1/3/6
Wysłany: 2013-03-01, 18:58   

Jednooki omiótł spojrzeniem obszar swojego widzenia i śledził swoim jastrzębim wzrokiem lot srebrzących się podczas rzutu trzech sztyletów, które nieubłaganie zmierzały w kierunku gardła sierżanta Straży Portowej, który do tej chwili służył wiernie Altarisowi. Nie zdradził go, jak reszta. Nie zaatakował znienacka i nie przystąpił do Cesarskich. Był dobrym, pracowitym i dzielnym młodzikiem z ambicjami. Poświęcił życie w imię celów Jednookiego. Pomimo tego, że mężczyzna nie był elfem, tylko człowiekiem, kapitan zapałał do niego ogromną sympatią. Jego serce ścisnęły szpony bólu, gdy sierżant osunął się na ziemię, a za nim poleciała na grunt smuga krwistej cieczy. Nienawiść, jaka w nim wzrosła nie tylko do Cesarzowej, ale i do Cartera wypełniła jego członki.

Patrzył z gniewem i rosnącą nienawiścią, jak ciało człowieka głucho upada na ziemię. Jednooki bezszelestnie i bez słowa zwrócił się w stronę Cesarzowej, wyrażając niemą gamę uczuć. Spoglądając w oko elfa kobieta mogła wyczytać na prawdę wiele. Nie wpadał w szał pełen dzikości i chaotycznych pląsów. Nie, on zimno i wyrafinowanie obiecywał Cesarzowej śmierć. Spoglądał na nią ze spokojem, a jego twarz była skamieniała, lekko tylko brwi ściągnęły się w geście gniewu. Postrach Todorian oraz wrogów elfów i Obaliana, stał teraz w swojej pełnej krasie i uniósł miecz w stronę kobiety, drugą dłonią jednym palcem karykaturując ostrze przejechał po swoim gardle, w geście świadczącym o tym, że zamierza poderżnąć jej gardło.

Jako kapitan zwrócił się dwóch, stojących obok niego strażników - Ta dziwka zamordowała właśnie sierżanta... Spróbujcie ją zająć. W tym czasie rozerwę ją na strzępy - rzucił pospiesznie, po czym widząc odchodzącego w bok czarodzieja skoczył w drugim kierunku, próbując także zajść Cesarzową od flanki, kryjąc się i posiąść dogodną pozycję. Na odchodnym wykonał w stronę Lucjusza znak odwróconego krzyża, który mógł mieć wiele znaczeń w tej pozie.

Mając teraz czyste pole Andariel napiął strzałę ze spiralnym grotem, która najlepiej mogła sforsować barierę Cesarzowej i wystrzelił ją ku niej, mierząc w kierunku jej torsu. Zanim strzała doleciała do celu, nałożył na cięciwę drugi pocisk, dopiero po jego wystrzeleniu spoglądając na efekt strzału.

Jeżeli Jednookiemu uda się w miarę niepostrzeżenie zakraść za jakąś prowizoryczną zasłonę gdzieś przy boku Cesarzowej, gdy będzie w dobrej pozycji, a kobieta skupi się przykładowo na Renegacie, kapitan skoczy do przodu i z całą swoją siłą, jaką posiadać będzie, zaatakuje ostrzem Lucjona, które podczas tego marszu naostrzy jak najlepiej. Najpierw, z rozpędu, skoczy w kierunku tarczy i skieruje w nią ostrze, uderzając z powietrza jakby klęcząc i wbijając miecz w dół. Następnie, okręcając się na pięcie uderza na odlew w to samo miejsce i uskakuje, najlepiej za tą samą przeszkodę, co wcześniej, bo prawdopodobnie zaraz w niego coś walnie. W oba uderzenia przeznaczał jak najwięcej siły i uderzał nie tylko ciałem, ale i duchem. Wydawało mu się, że zwykła, fizyczna siła nie zabije Cesarzowej. Ale wsparty magią Obaliana powiernik jednego z Pięciu Boskich Mieczy już tak...

A Andariel strzelał strzałami najlepiej do tego służącymi.
_________________
Wypowiedzi Altarisa.
Wypowiedzi Andariela.


Ostatnio zmieniony przez Altaris 2013-03-02, 09:19, w całości zmieniany 2 razy  
 
 
 
Argon 
Plugawy nędznik



Dane w grze
Rasa: Człowiek
Miano: Argon
Pełna KP

 
Osiągnięcia, przewinienia: *Stara Gwardia*
Wiek: 35
Dołączył: 14 Kwi 2009
Posty: 583
Wysłany: 2013-03-02, 01:26   

W jednej chwili Argon stanął w miejscu jak wryty, a po chwili odruchowo cofnął się o krok wpatrując się w niepozorną przed chwilą kobietę. W kącie oka mignął mu tylko błysk sztyletu. Do jego uszu dobiegło charczenie Lucjusza i przecinanie skóry. Gdy popatrzył w jego kierunku widział już tylko jak stacza się na ziemię, wylewając z krtani fontannę posoki, próbując nieporadnie zatamować krwawienie rękami.

- Chyba naprawdę się wkurwiła… - mruknął do zjawy przełykając ślinę i zaciskając zęby. Dysponowała tak ogromną mocą, jednocześnie niepochodzącą od znanych mu bogów. Taka siła mogła przerazić każdego, nawet sługę Beliara, jednak nie dał tego po sobie poznać. W głębi duszy wiedział, ze tylko głupiec nie odczuwa strachu, który motywował go do działania. Argon nigdy nie walczył z kimś tak potężnym, starł się wprawdzie kiedyś z Emisariuszem Cienia ale ciężko mu było robić porównania w takiej sytuacji. A może po prostu nie chciał przyjąć do świadomości, że Cesarzowa jest większym wyzwaniem od jego braci w wierze? Przez chwilę huczało mu nieco w głowie od emocji, ale kapłan szybko przywołał się do porządku, gdy zjawa zaczęła mobilizować go w duszy do czynów. Musiał się skupić, tutaj nie liczą się minuty czy nawet sekundy, ale mrugnięcie powiekami mogło zakończyć czyjś los.

Panie, nie opuszczaj mnie. Jedyny władco, prowadź moją ręką. Ciemności w jasny dzień, chorobo w ciele nieprzyjaciół, trwogo w sercach wrogów. Walcz razem ze mną. Wzywam cię byś mnie bronił gdy nadejdzie moja śmiertelna słabość. Wzywam cię byś nie opuszczał mnie, gdy godzina mojej próby nadejdzie.

Krótka modlitwa w duszy przyniosła mu oczekiwane orzeźwienie, podniosła na duchu i napełniła serce wiarą w zwycięstwo. Dostrzegł na twarzy kobiety grymas nieopisanej złości. Dobrze, wkrótce zastąpi go grymas bólu, jaki przepłynie przez jej ciało. Będzie pławił się w tej rozkosznej chwili. Będzie jeszcze błagała o śmierć i zostawienie jej duszy w spokoju. Ale nie zazna tego, Beliar będzie pastwił się nad nią przez całe wieki, a on wróci na łono swojego pana w chwale, obsypany zaszczytami i pochwałami. Taka myśl naprawdę napawała Zaprzysiężonego rozkoszą i dumą, zwłaszcza kiedy poczuł w powietrzu zapach świeżo upuszczonej krwi. Kątem oka dostrzegł trafionego przez elfią strzałą mężczyznę. Przypuszczał, że mógł to być ktoś dla niej ważny.

Patrząc w dal dostrzegł jak Sharin skrada się do niej od tyłu, a elf, z którym jeszcze nie tak dawno skrzyżował miecze rusza drugą stroną. Na jego barki padło więc zadanie odwrócenia jej uwagi. Kurwa… Jak zwykle misja samobójcza zostaje dla mnie. Oby Ci dwaj się chociaż spisali. – pomyślał. Bardzo teraz żałował, że nie zdążył zakupić jakiejś tarczy na rynku. Za sobą usłyszał biegnących w jego kierunku strażników, którzy nie wiedział jak się zachowają w takiej niecodziennej sytuacji. Jeśli zgodnie z rozkazem elfa ruszą na Cesarzową puści ich przodem, samemu będąc w pogotowiu.

Czuł, jak serce waliło mu coraz głośniej, jego postrzępiony płaszcz furczał na wzmagającym się wietrze. Póki co stał spokojnie i czekał aż towarzysze zajmą pozycje. Kiedy to się stanie ruszy powoli stawiając kroki w kierunku Lucjusza, nie spuszczając wzroku z Cesarzowej i obserwując położenie sztyletów. Jeśli zauważy, że kobieta będzie chciała rzucić nimi w jego stronę Argon natychmiast wywoła wokół siebie ciemny obłok wzmacniając swoje zaklęcie jedną z dusz i uskoczy, robiąc unik w tył. W razie czego padnie na ziemię i przeturla się, mając nadzieję że zmyli tor lotu broni. W ostateczności spróbuje jakoś sparować j, w końcu była to broń jak każda inna. Jeżeli to przeżyje zerwie się na równe nogi w kierunku ciała Lucjusza tak szybko jak mógł. Pędził pewny wsparcia swojego boga, za którego bez wahania oddałby swoje życie. W tej właśnie chwili ma okazję dowieść na co naprawdę go stać, porażka nie wchodziła więc w rachubę. Jeżeli uda mu się dobiec w jednym kawałku okryje się obłokiem i przykucnie nad ciałem, próbując go ożywić i wykorzystać jako żywą tarczę.
_________________
"All power demands sacrifice... and pain. The universe rewards those willing to spill their life's blood for the promise of power."
 
 
 
Avenker 
Mandarinki!



Dane w grze
Rasa: Pół-Elf
Miano: Sharin
Pełna KP

 
Osiągnięcia, przewinienia: *Stara Gwardia*
Wiek: 30
Dołączył: 10 Kwi 2008
Posty: 1601
Skąd: się biorą dzieci? :P
Ostrzeżeń:
 1/3/6
Wysłany: 2013-03-02, 02:02   

Mag tylko skrzywił się, widząc jak ostrza sztyletów przebijają się przez ciało strażnika, który był na tyle głupi, żeby zaatakować w pojedynkę Cesarzową. Była potężna. Sharin czuł ematnującą moc, niczym żar z ogniska. Czuł strach przed tak ogromną potęgą. A jednocześnie czuł zachłanność. Kusiła go taka magia. I prędzej czy później również ją zdobędzie. Aż ciarki podniecenia przeszły po karku na samą myśl o tym. Na razie jednak musiał uporać się z bardziej aktualnym problemem. Jeślii nie podejmie żadnych działań unoszące się przed nim kobieta rozniesie nie tylko jednookiego elfa, który właśnie zbliżał się do niej, próbując zajść ją z boku, ale też Argona i jego.

Spojrzenie maga powędrowało do towarzyszącemu mu kapłana Beliara. Kierowane magią Cesarzowej sztylety, które przed chwilą penetrowały członka straży teraz wróciły na pierwotną pozycję i skierowały swoje sztychy w stronę nie kogo innego, jak właśnie Argona. Ten od razu zauważył planowany ruch kobiety i cofnął się o krok, przygotowując się do obrony. Przez chwilę jego wzrok omiótł tyły Cesarzowej, dostrzegając Sharina. Półelf tylko kiwnął krótko wojownikowi. Ten się domyślił. Całą swoją uwagę przesunął na czarodziejkę. Teraz tylko musiał odciągnąć jej uwagę na wystarczającą ilość czasu. Najwidoczniej również jednooki elf dostrzegł znak maga, ruszając w stronę Cesarzowej z przeciwnej strony. Teraz była atakowana z trzech stron. Teorytycznie nie miałaby szans, jednak Sharin zdawał sobię sprawę, że w praktyce może wyjść całkiem inaczej, a nie chciał skończyć w ziemi. Każdy swój ruch dokładnie analizował, nie chcąc stać się ofiarą rzeczy, którą tak pragnął.

Ściskając w dłoni stary, zardzewiały miecz, ostrzem ku ziemi, czarodziej skradał się do czarodziejki, skupionej na zaklęciu. Jego uwagę zwróciła promieniująca energią kula, otaczająca kogietę., Sharin zawahał się. Tarcza. Wiedziałem kurwa, że nie będzie łatwo. Mag w duchu dorzucił parę przekleństw. Jednak nie wycofał się. Już było za późno, a on był za blisko. Pokonując kolejne metry, nieustannie zbliżał się do Cesarzowej, która była na całe szczęście skupiona na Wojowniku Cienia. Sharin za wszelką cenę starał się, by kobieta go nie zauważyła ani nie usłyszała. W dodatku spróbował skryć swoją magiczną aurę, ukrywając swoją obecność i co najważniejsze magię, otaczając swoją świadomość nieprzeniknionym murem, stosując dawno poznaną i bardzo prostą metodę. Po prostu Sharin skoncentrował się, wizualizując w umyśle nietykalną, mocną ścianę. Miał nadzieję, że chociaż coś to da.

Będąc coraz bliżej kobiety półelf zaczął koncentrować w sobie całą resztę magicznej energii, do ostatecznego ciosu. Wysączął każdą wolną cząstkę energii z ciałego ciała. O dziwo natrafił na niewielką ilość cząstek magii w, jak mu się wydawało, drucianej rękojeści miecza. Mimo, że było jej niewiele, to zaczerpnął ją. Przez chwilę wahając mag sięgnął również do najmroczniejszej energii. Mimo wielu obaw postanowił z tego skorzystać. Być może od tego zależeć będzie czy wogóle przeżyje tą walkę. Tak więc z resztami mocy, gotowej do działania Sharin zakradał się do Cesarzowej. Coraz bliżej...

Gdy tylko półelf znanazł się wystarczająco blisko, ciągle niezauważony, z zaskoczenia skoczył na Cesarzową, chcąc wbić jej ostrze broni w plecy. Jednocześnie całą zebraną i skoncentrowaną energię ze wszystkich sił przelał w ten jeden cios, pragnąc przełamać magiczną barierę, którą otoczyła się Cesarzowa i dosięgnąć jej ciała. Już nie myślał. Całe jego ciało przepełniała adrenalina i płynąca energia, mimo niewielkiej ilości, pobudzająca do działania i dodawająca pewności.

Jeśli jednak jakimś sposobem kobieta dostrzeże Sharina i rozgryzie jego zamiary, Sharin zacznie wycofywać się i chowając miecz, chwyci w dłonie naładowaną kuszę. Bez względu na to, co zrobi, półelf zacznie się bezwzględnie oddalać w stronę najbliższej osłony. Jeśli Cesarzowa skieruje w niego swe kierowane wolą sztylety, mag posłuży się zebraną energią, pragnąc delikatnie odgiąć tor ich lotu, przełamując lekko czar Cesarzowej, tak by nie tracąc prędkości ominęły ciało półelfa. Jeśli jednak kobieta zacznie wiązanie innego, skierowanego ku niemu zaklęcia, ten momentalnie przyłoży do ramienia kuszę, i przelewając w bełt całą zebraną magię, wystrzeli pocisk. Dodatkowo korzystając z mrocznej energii, spróbuje nadać bełtu (dobrze?) odpowiedni kierunek, tak by nie chybił celu.
 
 
 
Vanilla 
Banish your fear

Dołączyła: 11 Kwi 2008
Posty: 2422
Wysłany: 2013-03-02, 14:49   

O podkradaniu się do Cesarzowej nie mogło być mowy. Żadnej osłony nie było w promieniu ośmiu metrów od niej. Raniony strzałą upadł i przestał się ruszać, pewnie wyzionął ducha.

Sharin zakradł się na pobliski namiot. Ruszył w stronę Cesarzowej, powoli i stanowczo, starając się ukryć. Doskonale widzieli to jego towarzysze, nie dając po sobie nic poznać.

W międzyczasie strzała Andariela, która z brzęknięciem cięciwy poleciała w stronę osłony po prostu się od niej odbiła. Tarcza ani drgnęła, za to strzała po prostu odbiła się i wylądowała na ziemi. Pewnie byłaby jeszcze dobra...

W końcu Sharin kątem oka zauważył jak kusznik z którym wcześniej ścierał się Argon stara się ocucić drugiego z leżących na ziemi żołnierzy zmiecionych podmuchem fali. Jeden z nich podpierał się łokciem i celował kuszą w kierunku jego towarzyszy. Wykonał on parę gestów, akurat wtedy gdy Cesarzowa patrzyła się na Andariela - jednocześnie byłaby w stanie dostrzec te gesty. Odwróciła głowę. Sztylety ruszyły. Sharin musi uciekać. Ma jakieś trzy metry do namiotu, który przynajmniej w części osłoni uderzenie.

Jego towarzysze stali w takiej odległości że gdy zdecydowaliby się na natarcie, Cesarzowa z pewnością zdąży wyprowadzić przynajmniej jedno uderzenie. Będzie ciężko je sparować...

W międzyczasie zza płonących szczątków wozu wychyliła się głowa rudej czarodziejki, która niepewnym krokiem ruszyła w kierunku tlących się kuszników po prawej stronie wozów. Ich szaty nie zdołały zająć się w takim stopniu jak szaty tych, którzy stali bezpośrednio w centrum wybuchu, jednak pozostawali nieprzytomni. Ruszyła powoli, przypatrując się sytuacji.

Nowo przybyli strażnicy, widząc sytuację, wycofali się rakiem w kierunku namiotów, po czym odwrócili się i najzwyczajnie w świecie uciekli.

W tym momencie Altaris był już pod kątem do Cesarzowej, tak więc mogliby zajść ją z trzech stron. Pewnie nie zdąży wyprowadzić dwóch ataków, jeśli obaj zaszarżowaliby.

Jednocześnie niepokojący był fakt że zaczęła się wycofywać w kierunku wschodnim - do namiotów otaczających wozy - tak aby wszystkich napastników mieć przed sobą. Musieliby ruszać się bardzo szybko żeby ją skutecznie okrążyć, co otwarłoby możliwość ataku.

Tak czy inaczej, są poza zasięgiem i wydają się bezpieczni. Jedynie Sharin musi ratować swoją skórę.
_________________
Cały tworzony przeze mnie kontent jest na licencji WTFPL


"What a strange world we live in where porn sites are suspect, but defense contracting for gun wielding robots is a plum assignment."
 
 
Altaris 
Chrzest w ogniu



Dane w grze
Rasa: Elf
Miano: Altaris / Jednooki
Pełna KP

 
Osiągnięcia, przewinienia: *Stara Gwardia*
Wiek: 28
Dołączył: 25 Sty 2009
Posty: 1058
Ostrzeżeń:
 1/3/6
Wysłany: 2013-03-02, 15:26   

Czy można by było poprosić o dokładną mapę sytuacji wraz z pokazanymi na niej kusznikami i najbliższym otoczeniem?
_________________
Wypowiedzi Altarisa.
Wypowiedzi Andariela.


 
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

| | Darmowe fora | Reklama


Głosując na stronę na poniższych toplistach wspomagasz jej rozwój ;)
Gry Wyobraźni - Strona o grach PBF Toplista-Gier Toplista gier rpg Głosuję na GRĘ !!! Ninja Gaiden PBF
© 2007-2009 for Artur "Władca Zła" Szpot
Strona wygenerowana w 0,11 sekundy. Zapytań do SQL: 14