Zdzichu schował kałąch, odbezpieczył pistolet. Póki co czekał na to co reszta zadecyduje. W tym czasie jeśli coś za bardzo chciało się dobrać do jego półki to w to coś strzelał pistoletem. Ewentualnei pomaga Xerthowi w wciąganiu na skałe reszte kompanów.
Aaa, parę! Myślałem, że kilka, jako parę. Mój błąd, ale następnym razem dla ułatwienia pisz takie rzeczy, bo potem nie wiem często, co się właściwie stało.
C4. Jezu. Jebnie. - pomyślała Kayle. Nie trzeba było być asem z alchemii żeby zrozumieć że takie środki odpalane w zasięgu rzutu były bardzo mordercze. Odsunęła się od tego krwiożerczego samobójcy Khorne'a na tyle na ile mogła - najlepiej w kierunku półki skalnej, co by się załapać na następne wciąganie.
-Matko moja!!! - nie ustawała w krzykach i piskach. Ta sytuacja przerastała ją, jako zwykłego polowego medyka i od biedy mechanika. Ona nie była od pociągania za spust...
_________________
Cały tworzony przeze mnie kontent jest na licencji WTFPL
"What a strange world we live in where porn sites are suspect, but defense contracting for gun wielding robots is a plum assignment."
Zdzichu zauważył ze Kayle próbuje dostać się na półke skalną. Jak już razem z xerthem pomógł jej dostać się na półkę skalną. Powiedział żartobliwym głosem
Mam 99 problemów. Na szczeście ewentualne odbudowanie rasy ludzkiej nie jest jednym z nich.. Zaśmiał się. Po sekundzie znowu twarz zpoważniałą. I nadal pilnował by coś co nie jest jego ekipą nie próbowało wleźć na półke skalną.
Xerth spojrzał na półkę.
Robi się tutaj ciasno. Muszę dalej pójść. Mrocznych elfów już nie ma na szczęście.
Świadomy spojrzał jeszcze raz na pole walki. Kątem oka zobaczył rzucony przez Khorne'a po czym przywarł bardziej do ściany.
Po wybuchu elf ruszył dalej w górę półki skalnej.
_________________ "Ten, kto walczy z potworami, winien uważać, aby samemu nie stać się jednym z nich. Kiedy patrzysz w otchłań, ona również patrzy na ciebie"
Podczas gdy Xerth był już na drugiej półce skalnej, a Kayle skulona na tej pierwszej piszczała i przeklinała w ocenzurowanych słowach, Khorn spróbował pewnego ryzykownego manewru. C4 nie wybuchło... PIERDOLNĘŁO. Wybuchowa substancja tak zatrzęsła wąwozem, że ten cały zaczął się trząść, a przeciwległa ściana zaczęła się osuwać. Dno kanionu zostało praktycznie zmiecione w obrębie dobrych kilkunastu metrów, a najbliżsi pojazdowi nieumarli albo spalili się na miejscu, albo polecieli niczym zdmuchnięta przez wiatr talia kart.
Nigdzie nie było widać Raziela... Nieumarli powoli zaczynali się zbierać z powrotem u wyjść z wąwozu. Khorn był przy wozie, który porzucili. Raczej cały i zdrowy. Zdzichu i Kayle zaczynali wchodzić na drugą półkę, a Xerth na sam szczyt kanionu.
Gdy wszedł na górę, otoczyła go ciemność. Gdzieś naprzeciwko wznosiły się ciemne zarysy wioski, a na równinie, gdzieś poza zasięgiem jego wzroku towarzyszyły im wycia i zawołania nieumarłych, rytm bębnów, trąbek i piszczałek.
-Patrzcie, ale jebło! Hahahahaha, ale wybuch. <Khorne podniecał się zniszczeniem, które sam spowodował. Dawno już nic tak dobrze nie wysadził. Jego ciało przepełniła ekstaza, tak wielka iż musiał się porządnie wstrząsnąć, aby choć na chwile powstrzymać podniecające dreszcze. Potem poprawił się nieco i rozpoczął wspinać się wraz za towarzyszami, do których doprowadził go los>
_________________ Lepiej powiedz mi po dobroci, gdzie sa Twoje pieniądze, to wyjdziesz stad z całymi paluszkami. Jakimi paluszkami sie pytasz? Twoimi paluszkami. Mogą w końcu przypadkowo trafić pomiędzy drzwi a futrynę, a ktoś może przypadkowo zatrzasnąć drzwi, prawda?
Gdy cała czwórka znalazła się na szczycie wąwozu, otaczała ich ciemność i złudne poczucie ciszy. Gdzieś poza ich wzrokiem unosił się czarny dym - jedyna pozostałość po Garnizonie. Wśród równinnych odgłosów wiatru dominowały jęki, zawodzenia, oraz stłumione dźwięki bębnów, piszczałek i trąb. Ogromna armia Beliara, która zniszczyła miasto, została z tyłu. Raz za razem w odległości około kilometra, może więcej, zapaliło się malutkie światełko, a wszystko nagle ucichło. Po chwili wokół owego światełka w ciemności zapalały się kolejne i kolejne, aż w końcu cała piaszczysta równina zasiana była ogniskami i obozowiskami orkowych wojowników i pokrak, które skakały wesoło i zarazem upiornie wokół ognia.
Nagle gdzieś pomiędzy Wami a obozem sług Beliara zawarczał silnik jakiegoś pojazdu, a w ciemnościach zamajaczyły światła.
-Ma ktoś lunetkę? - rzuciła niespokojna Kayle. Jakiś pojazd? To nie mogło wróżyć przynajmniej nic dobrego. Obserowała jeszcze kanion, choć w tej ciemności raczej nic nie będzie w stanie zobaczyć.
-Wszyscy zdrowi?
_________________
Cały tworzony przeze mnie kontent jest na licencji WTFPL
"What a strange world we live in where porn sites are suspect, but defense contracting for gun wielding robots is a plum assignment."
- Haha, ale zabawa. Dawno się tak, kurwa, nie ubawiłem. <rzekł dalej podniecony Khorne> - Ja jestem bardzo zdrowy, a wszystkie moje organy są sprawne. Mógłbym jeszcze zakatrupić parędziesiąt trupów! Nie obawiaj się jednak, skarbie, Khorne zobaczy co to auto tam porabia. <po czym Khorne włączył filtr noktowizyjny w swoim hełmie i ruszył w stronę samochodu>
_________________ Lepiej powiedz mi po dobroci, gdzie sa Twoje pieniądze, to wyjdziesz stad z całymi paluszkami. Jakimi paluszkami sie pytasz? Twoimi paluszkami. Mogą w końcu przypadkowo trafić pomiędzy drzwi a futrynę, a ktoś może przypadkowo zatrzasnąć drzwi, prawda?
Zdzichu spojrzał na samochód co nadjeżdza.
Miejmy nadzieję że będą mieli amunicje do kałacha. Wtedy to będę mógł dalej strzelać na pohybel skurwysynom
Zdzichu poszedł za Khornem, jakby co to będzie go wspomagał strzałami z desert eagle-a.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach