Na pierwszy rzut oka, sala sprawiała wrażenie ogromnej. Była na tyle wielka, by pomieścić w niej przynajmniej 500 mieszczan których przyzwały spokojne modły. To tutaj kapłan rozpoczynał swą mszę, oraz to tutaj oddawał cześć Angroghowi. Ogromne, białe pilary wspomagały sufit na którym widniały piękne malunki. Rzeźby zdobiły także wszelkie kąty i wypełniały puste miejsca w świątyni. Ołtarz zbudowany był ze złota, a jego kształt przypominał słońcę z płaczącą twarzą jako tarczę tej właśnie gwiazdy. Odrazu widać było, że kościół dostawał ogromne sumy od ludu czy nawet samej cesarzowej, a religia postrzegana była w imperium jako bardzo, ale to bardzo ważna...
Argon w końcu doczłapał do gmachu katedry. Dośc szybko przypomniał sobie jej białe, strzeliste wieże, które widział przed podróżą. Zawsze lubił podziwiac architekturę katedry. Inna sprawa, że przez dobrych kilka lat był to jego dom. Teraz został wysłany na misję, na której zawiódł. Jak mial powiedziec przełożonego, że nie potrafił wykonac jego polecenia? Argon czuł się fatalnie, a zmęczenie i potworna migrena nie napawały go optymizmem.
Po przejściu przez ścieżkę wykonaną z idealnie do siebie pasujących kamieni, kapłan wreszcie poczuł miły dla ciała chłód płynący z budynku. Na chwilę przystanął w wejściu, podziwiając tak dobrze znany mu wystrój katedry. Powoli szedł przed siebie, szukając wzrokiem znajomej twarzy.
_________________ "All power demands sacrifice... and pain. The universe rewards those willing to spill their life's blood for the promise of power."
Idąc kamienną drogą Argon szedł przed siebię. Rozglądał się na około i przypominał sobie kilka lat spędzonych w tym właśnie miejscu. To tutaj odbudowany został dom Angrogha który odniósł potężne rany od inwazji zielonoskórych orków. Argon przywrócił dni w jego umyśle które ukazywały tę właśnie katedrę jeszcze w ruinach. Wtedy to była ona odbudowywana na jego własnych oczach.
Kapłan skierował się do ogrodów katedry które dostępne były tylko i wyłącznie dla tych którzy głosili święte słowa Angrogha. Znaleziwszy się tam odrazu zauważył że wiele się zmieniło. Choć ogrody były zielone i promieniste tak jak zwykle, to nie wydawały się być już tym samym co niegdyś tak bardzo kochał. Pośród drzew młodzi mnisi drążyli właśnie wodę ze studni, a nadzorował ich starszy już człowiek, biskup Elesthar. Argon odrazu rozpoznał znajomą twarz, jako że to właśnie on był jego przewodniczącym i nauczycielem kilka lat temu.
Argon dostrzegając z daleka swojego mistrza przystanął w miejscu. Jak miał zacząć? Elesthar nauczył go wszystkiego, co wiedział. Stworzył go na swoje podobieństwo. Dbał o niego jak o własnego syna. A teraz ten syn go zawiódł. Argon wiedział, że nie wszystko było jego winą. Leśne elfy już z natury są uparte co do wierzeń religijnych. Ciężko namówić choćby jednego do zmiany religii, a co dopiero nawrócić całą społeczność. Targany przeróżnymi myślami wreszcie wziął się w garść i zaczął iść w kierunku swojego nauczyciela.
- Niech będzie święte imię Angrogha! - rzucił pozdrowienie Argon, chcąc zwrócić na siebie swoją uwagę.
- Witaj, ojcze. - Argon skłonił głowę w geście szacunku i kontynuował. - Wreszcie przybyłem do domu. Podróż była ciężka, jednak myślę, że Angrogh chciał, bym płynął tym statkiem. Dane mi było wypełnić jego wolę, zabijając heretyków... - Argon nie śpieszył się do przekazania informacji o misji misjonarskiej, jednak widząc zniecierpliwienie rozmówcy postanowił w końcu to z siebie wyrzucić.
- Niestety, moja posługa u leśnych elfów nie poszła zbyt dobrze. Sam wie ojciec, że elfy są bardzo uparte co do swoich wierzeń. Robiłem co mogłem, ale nie udało mi się ich nawrócić.
_________________ "All power demands sacrifice... and pain. The universe rewards those willing to spill their life's blood for the promise of power."
Argon i biskup usiedli na drewnianej ławie naprzeciwko stawu, w którym pływały barwne ryby. Nauczyciel wyciągnął chleb i wrzucał go co jakiś czas do stawu. Przez chwile panowała cisza przerywana szumem wiatru i innymi odgłosami natury. W końcu Elesthar zaczął:
- Tak.. Możliwe, że popełniłem błąd wysyłając Cię z posłaniem do elfów. Ale tak właściwie to nigdy nie wierzyłem w nawrócenie elfów. Opowiedz mi mój uczniu, co za mocy doświadczyłeś będąc na misji? Doszły mnie słuchy, że miałeś spory wkład w wyprawie podczas bitwy morskiej.
_________________ Avenker: budze nimfę
Vanilla: Nimfa udaje przyjacielską.
Avenker: co to znaczy udaje?
Vanilla: Nimfa uwodzi cię i odbiea ci RZUT OSZCZEPEM
Avenker: a to szmata
Avenker: wale ją drągiem
Vanilla: Wyciągasz drąga z torby
Vanilla: Nimfa za ten czas uwodzi cię i odbiera ci eliksir ślepoty
Avenker: wale ją drągiem
Vanilla: Nimfa teleportuje się.
Avenker: a to szmata
Argonowi trochę ulżyło, gdy usłyszał potwierdzenie słów o elfach. Nadal jednak czuł, że zawiódł oczekiwania swojego mistrza. Trudno, spróbuje dowieść swojej wartości przy kolejnej misji.
- No cóż, nie mogę zaprzeczyć. Uwolniłem z siebie moc, która sama mnie przeraziła i kompletnie wyczerpała fizycznie. Nie doświadczyłem jeszcze czegoś podobnego. Nigdy nie przypuszczałbym, że mogę dysponować aż taką energią. Jednak dobrze wiem, że byłem tylko przekaźnikiem w wypełnieniu woli Angrogha. Poczułem w sobie, że tego akurat ode mnie oczekuje.
Wzrok Argona przykuła jedna z rybek, która zapalczywie walczyła o darmowy posiłek.
- Bez Jego przychylności nie zdołałbym tego dokonać, a wtedy strat po naszej stronie byłoby znacznie więcej. Widać po prostu pisane było mi płynąć tym statkiem.
_________________ "All power demands sacrifice... and pain. The universe rewards those willing to spill their life's blood for the promise of power."
- Zaiste tak pewnie było. No cóż Argonie, pora ruszać. Kościół nie ma dla Ciebie na razie żadnych zadań. Idź w pokoju i niech Angrogh ma Cię w swojej opiece. Bywaj.
Biskup wstał i odszedł wgłąb katedry.
_________________ Avenker: budze nimfę
Vanilla: Nimfa udaje przyjacielską.
Avenker: co to znaczy udaje?
Vanilla: Nimfa uwodzi cię i odbiea ci RZUT OSZCZEPEM
Avenker: a to szmata
Avenker: wale ją drągiem
Vanilla: Wyciągasz drąga z torby
Vanilla: Nimfa za ten czas uwodzi cię i odbiera ci eliksir ślepoty
Avenker: wale ją drągiem
Vanilla: Nimfa teleportuje się.
Avenker: a to szmata
Argon postanowił odwiedzić swój były dom. Odkąd pamięta, przed każdą podróżą poza Akilę przychodził do Katedry, aby skoncentrować się na przyszłym celu i prosić o łaskę Angrogha. Nie inaczej było tym razem. Wiedział, że ma mało czasu, dlatego tym razem nie chciał spotkać nikogo, kto wciągnąłby go w rozmowę. Pragnął tylko się pomodlić.
Wchodząc do środka ściągnął kaptur i przyjrzał się sklepieniu. Nic się nie zmieniło. Nadal motywem przewodnim było Stworzenie. Katedra wydawała się być opustoszała. Mijając kolejne ławki zbliżał się do ołtarza. Jaka szkoda, że popołudniowa msza już się odbyła. Ale może to i lepiej. Pomodli się w ciszy, sam na sam z jego bogiem.
Kapłan zajął miejsce w przednim rzędzie ławek. Uklęknął i złożył ręce do modlitwy. Poczuł jak zwykle spokój ducha. Samo przebywanie w tym miejscu go uspokajało. W końcu zaczął, odmawiając jak zwykle przed podróżą swoją ulubioną litanię "Prior Intentus Agri"
"W leśnej ciszy na polanie,
W światłach ognisk brzmi śpiewanie,
Tych za ciebie co się w polu biją,
Przykrywając ziemie swą mogiłą
W swej opiece miej mój Panie.
Uniżone to wołanie,
Przyjmij boże sprawiedliwy,
Aby twoje święte siły,
Z tego świata wrogów przepędziły.
A gdy nieprzyjaciół już nie będzie
Przyjmij mój stwórco to orędzie,
By nie było w naszym świecie
Nieczystej magii przez stulecie
Wysłuchaj swego sługi, prawy panie,
Daj sen błogi, noc spokojną
A nazajutrz, gdy czas walk nastanie
Kres racz położyć naszym wojnom…”
Spędziwszy na modlitwie jeszcze kilkanaście minut, kapłan z pośpiechem opuścił katedrę.
_________________ "All power demands sacrifice... and pain. The universe rewards those willing to spill their life's blood for the promise of power."
Parsifal przyszedł do Katedry jak mu nakazywał Zweihander. Usiadł gdzieś z tyłu i wsłuchiwał się w modły i śpiewy zgromadzonych. Gdzie obok ktoś szeptał o pokutę. Uśmiechnął się szyderczo pokazując zęby ręką sczesując grzywkę z czoła. Po czym rozsiadł się wygodnie i zapytał pełny poczucia wyższości i napawania się dumą Zweihandera, dość cicho, tak że tylko on go słyszał:
-I co teraz? Ciekawe co teraz przygotujesz...
- Ciekawy to ja jestem kto to jest ten Twój Obalian, ale cóż...
- Dobra, po skończonym nabożeństwie idź do kapłana i zapytaj się o zostanie paladynem. Potem zapytaj się o relikwie. Poprowadź ładnie rozmowę, jakbyś był wierzącym. A następnie zostań paladynem. Potem odezwę się znowu.
_________________ Avenker: budze nimfę
Vanilla: Nimfa udaje przyjacielską.
Avenker: co to znaczy udaje?
Vanilla: Nimfa uwodzi cię i odbiea ci RZUT OSZCZEPEM
Avenker: a to szmata
Avenker: wale ją drągiem
Vanilla: Wyciągasz drąga z torby
Vanilla: Nimfa za ten czas uwodzi cię i odbiera ci eliksir ślepoty
Avenker: wale ją drągiem
Vanilla: Nimfa teleportuje się.
Avenker: a to szmata
Parys usiadł na ławce i czekał, co się teraz stanie. Wsłuchiwał się w nabożeństwo i śpiewał barwnie i głośno, aby go usłyszeli wszyscy w pobliżu. Jednak nie jak jakiś fanatyk... Po nabożeństwie, jak nakazał sam miecz udał się do kapłana, doganiając go i zaczynając rozmowę...
-Niech będzie wielki Angrogh i jego światłość... - przywitał go na początek rozmowy.
-Kapłanie, śmiałem tutaj przyjść po parę wskazówek w drodze swojej światłości życiowej. Chcę być przydatny Angroghowi, jako jego wierny sługa, broniący go i jego sługi przed wrogami wszelkimi... - powiedział kłaniając się głęboko.
Kapłan siedział w zakrystii i odpoczywał pijąc herbatę. Ministranci w wieku od 10 do 15 lat krzątali się sprzątając po nabożeństwie.
Kapłan ubrany był teraz w białą, prostą albę. Wykwintny strój, ornat, stuła i inne części ubioru schowane już były w szafach. Kapłan miał metr siedemdziesiąt osiem wzrostu, miał miłą i pulchną twarz. Wyglądał jak stereotypowa wersja dobrodusznego i pulchnego mnicha z łysiną na czubku głowy.
- Naszym głównym wrogiem jest brak wiary wśród wiernych. Chętnie przyjmę Cię na lektora, pokażesz, że nawet dorosłe elfy mogą wierzyć. Tak! To może być to!
Rozmarzył się kapłan. Ministranci już wyszli.
- Brawo, jeszcze trochę a zatrudni cię do walki z molami, największymi wrogami świętych szat kapłańskich. Dureń! - szepnął miecz.
_________________ Avenker: budze nimfę
Vanilla: Nimfa udaje przyjacielską.
Avenker: co to znaczy udaje?
Vanilla: Nimfa uwodzi cię i odbiea ci RZUT OSZCZEPEM
Avenker: a to szmata
Avenker: wale ją drągiem
Vanilla: Wyciągasz drąga z torby
Vanilla: Nimfa za ten czas uwodzi cię i odbiera ci eliksir ślepoty
Avenker: wale ją drągiem
Vanilla: Nimfa teleportuje się.
Avenker: a to szmata
-Oczywiście, moim skromnym zdaniem to dobry pomysł. Moglibyśmy pokazać, że Angrogh łączy wszelkie kultury i rasy ze sobą w swoim miłosierdziu... - powiedział z prawdziwym zapałem elf, po czym dodał lekko znowu się kłaniając, jednak cały czas będąc poważnym i mężnym w swoich słowach.
-W sprawie lektora, kiedy mógłbym zacząć?
- Debilu! To do niczego nie prowadzi! Zapytaj się wprost o paladynów ty głąbie!
Syknął miecz w umyśle Parsifala.
_________________ Avenker: budze nimfę
Vanilla: Nimfa udaje przyjacielską.
Avenker: co to znaczy udaje?
Vanilla: Nimfa uwodzi cię i odbiea ci RZUT OSZCZEPEM
Avenker: a to szmata
Avenker: wale ją drągiem
Vanilla: Wyciągasz drąga z torby
Vanilla: Nimfa za ten czas uwodzi cię i odbiera ci eliksir ślepoty
Avenker: wale ją drągiem
Vanilla: Nimfa teleportuje się.
Avenker: a to szmata
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach