Zmęczony uczeń dotarł wreszcie na główny plac rynku. Siły do czarowania go opuściły, tak więc postanowił spożytkować czas w jakiś inny sposób. Sakiewka była w miarę pusta, ale sądził, że wystarczy mu pieniędzy na -jak zaplanował z góry- ciemnoniebieską szatę i kaptur tego samego koloru. Ciuchy prawie na pewno nie są aż tak drogie, ale wolał być przygotowany na odejście z kwitkiem. Żeby chociaż wiedział, kto go obrabował. Nie ma co teraz o tym myśleć. Teraz priorytetem było znalezienie odpowiedniego stoiska.
_________________ Ilość hejterów jest wyznacznikiem fejmu
Carl po około 15 minutach szukania znalazł stoisko z różnego rodzaju szatami i materiałami. Znalazł to czego szukał, jego oczom ukazał się dość dobrze wyglądający niebieski płasz z tego samego koloru kapturem. Carl wyraźnie zainteresowany podszedł do stoiska i oglądał płasz z bliska. Po chwili, krasnolud który zarządzał stoiskiem rzekł:
-Tylko 6 sztuk złota panie! Piękna robota, elficka! Wytrzymały jak nie wiem co! - ciągnął kszat. Rzeczywiście, kiedy Carl rozciągnął materiał, zauważył że był naprawdę mocny...
-No, no, panie. Świetna robótka - skomentował Carl widząc tanio opychany towar. Nie pytał się, skąd krasnal ma elfickie dobra. - Proszę, oto 6 monet. Miło było z panem robić interesy.
Na prawdę dobra transakcja. Carl rozłożył płaszcz, po czym go założył i ruszył w stronę miasta. Ktoś jest mu winien dług, jeszcze sprzed oblężenia. Z pomocą ludzi na pewno go znajdzie.
Sorrki za krótki post, ale nie ma sensu toczyć dalej rozmowy z krasnalem i fatygować przy okazji Ziggiego. Ruszam
_________________ Ilość hejterów jest wyznacznikiem fejmu
Imruf wszedł na rynek. Kroczył wdzięcznym, szlacheckim krokiem. Lubiał udawaćkogośważnego, nawet jeśli mijało się to z prawdą. Podziwiał cuda spredawczyków, oraz głupotę ludzi kupuących badziewie. Jednocześnie rozglądał się za długim czarnym płaszczem z kapturem...
Galahad wszedł na rynek... szukał czegoś w podobie warzywniaka. Lub powiedzmy mięsnego. Miał zamiar coś dokupić... Powinien przynajmniej. Szukał także ludzi podobnych do najemników... Lub jakichś dostojników. Jego bystry wzrok wpatrywał się w tłum. Nasłuchiwał każdej interesującej rozmowy.
Mały niziołek znalazł w końcu tego czego szukał. Znalazł on stoisko prowadzone przez czarno-brodego krasnoluda. Niziołek podszedł do niego i znalazał to czego szukał. Płasz był troszkę przydługi, lecz to nie miało większego znaczenia. Płasz był czarny, i miał kaptur. Niziołek zadowolony zapytał o cenę:
-5 sztuk złota panie - powiedział krasnolud układając pozostałe towary. Materiał nie był może idealny, lecz zdecydowanie się nadawał i trochę ostanie...
Zandalor:
Elf przechodził przez wiele stoisk. Znalazł stoisko z warzywami oraz 'świeżymi' owocami lecz wszechobecną wiedzą było to, że towary takie jak melony, ananasy, czy banany były teraz w Telding prawdziwym rarytasem, a to wszystko dlatego że szlaki handlowe z Kaldiniji i północnych wysp były zablokowane przez orków.
Galahad znalazł jednak jabłka, kilka mandarynek za które jednak płacić trzeba było złotem a nie srebrem, oraz inne bardziej popularne owoce. Warzywa były różne, marchew, ziemniaki i tym podobne. Mięso nie było może zbyt 'świeże', ale co spodziewać się po takim rynku. Wszystko przecież wystawione jest na słońce, a jedynym środkiem zapobiegnięcia gniciu jest posypanie tego mięsa solą...
Galahad zamyślił się... uważał że za jedną mandarynkę sztuka złota to za mało. Podszedł do stoiska z warzywami i mięsem (lub po kolei...) i spytał się: Ile zapłaciłbym za kawał mięcha, parę jabłek tak z 6 i 3 mandarynki?? -elf chciał wydać jak najmniej... w końcu to nie były jego pieniądze. Ale powinien kupić coś smacznego... Dobrze się czuł że jego nawet nie tak mała kwota spoczywa spokojnie w jego sakwie...
GM... zabraliście MNIE pieniądze za kupno tych przedmiotów dla Imrufa. A nie daliście mi jego 20sz... ??
Prosiłbym abym dostał tą sumę, w końcu muszę mieć coś przed zbliżającą się grozą.
-Panie! Nie ma mowy, 5 sztuk złota i jest twój. Teraz wiele nie znajdziesz w takiej cenie i tak. Pan chcesz to se szukaj...
Zandalor:
Zaciekawiony elf postanowił zapytać się o cenę 6 jabłek i 3 mandarynek. Młoda i atrakcyjna kobieta która właśnie sprzedawała te rarytasy odpowiedziała ciepłym głosem:
-Dla ciebie mój słodki, 9 sztuk złota - powiedziała po czym uśmiech pojawił się jej na ustach.
-Niech ci będzie!-Imruf wziął do ręki płaszcz, przyjrzał się uważnie po czym ubrał na siebie nie zarzucając kaptura na głowę - Heh, faktycznie porządna robota. Gdybym dał za niego 4 złocize, to teraz pewnie dołożyłbym jezcze jeden, gdyż nieczułbym się uczciwie kupując tak dobry towar tak tanio. Ale teraz żegnam, obowiązki wzywają.-powiedział miły głosem niziołek, po czym odszedł w swoją stronę.
BTW- jeśli codzi o targowanie to zawsze zgóry jest przasądzone, że cena nie będzie spuszczona?
Oczywiście że ceny można negocjować A cechy, atrybuty itp to co?
_________________
Ostatnio zmieniony przez zkajo 2009-05-01, 00:05, w całości zmieniany 1 raz
Elf zamyślił się chwilę. Uśmiechnął się do sprzedawczyni - 9 sztuk złota... dobra cena. I wyglądają dość smakowicie-tu spojrzał na dziewczynę, odebrał zakupy i zapłacił - Dobrze... a poza tym dziękuję. Jak masz na imię perełko? -Galahad zrobił minę spokojnego i wrażliwego. Wojownik chwile namyślił się... -Ja w każdym razie nazywam się Galahad-dodał "cieplej" z ukłonem- Galahad z Klanu Białego Kruka- elf lubił rozmawiać z ludźmi... lecz musiał wracać do swojego najemnego. Po chwili ze smutkiem powiedział- Wybacz mi, lecz muszę na chwilę opuścić to ładne miejsce, i ciekawych ludzi -uśmiechając się- Możliwe że się jeszcze spotkamy...
Żegnaj! -Posłał dziewczynie ciepłe spojrzenie i lekko tanecznym krokiem ruszył do domu Imrufa.
Argon znów zawitał na rynku. Tym razem pośród stoisk i przekrzykujących sie kupców szukał zielska...yyy to znaczy jakiejś kwiaciarni. Gdy taką wypatrzył podszedł do sprzedawczyni [jak mniemam ]
- Witam...chciałbym kupić jakąś piękną wiązkę kwiatów. Najlepsze co tutaj macie!
_________________ "All power demands sacrifice... and pain. The universe rewards those willing to spill their life's blood for the promise of power."
Jedyną osobą sprzedającą kwiaty na całym rynku był jeden z wędrownych handlarzy. Jego córka podeszła do Argona i wybrała kilka pięknych róż. Sama dziewczyna przypominała te cudowne kwiaty, młoda, zgrabna oraz piękna.
- To będą 3 sztuki złota panie...
Argonowi nic nie zepsuje dzisiaj humoru. Nawet te strasznie drogie (jak dla niego) róże.
- Dziękuję...
Argon wziął od dziewczyny kwiaty i ucałował ją w rękę.
- Niestety, kwiaty nie tak ładne jak sprzedawczyni - Mężczyzna powąchał kwiaty i popatrzył dziewczynie głęboko w oczy. Po chwili podał jej pieniądze i szybko się oddalił.
_________________ "All power demands sacrifice... and pain. The universe rewards those willing to spill their life's blood for the promise of power."
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach