Natychmiast poczuła dziwne uczucie. Z jej umysłu uleciały wszelkie uczucia. Twarz przestała wykrzywiać się w grymasie bólu, przybrała wyraz kamiennej, niewrażliwej maski. Nie odczuwała bólu, strachu, niczego, żadnych emocji. Teraz jej oczyszczony umysł zaczął pracować na zwiększonych obrotach. Wykrywała emocje innych, ich myśli, mogła nawet czytać niektóre obrazy. Dodatkowo potrafiła wyłapywać poszczególne impulsy konkretnych osób z gąszczu uczuć i emocji. Wyczuwała złą naturę Emisariuszów, identyfikowała zaklęcia magów, rozpoznawała zaklęcia posłuszeństwa nałożone na żywe trupy biegnące drogą, wykryła zaklęcia szału i głodu rzucone na potwory wspinające się na zbocze. Wszystko to pomimo natłoku w spokoju rejestrowała i analizowała. Jednak pomimo perfekcyjnego rozpoznania czarów, nie potrafiła tego wykorzystać. Najwyraźniej blokada umysłu zatrzymywała wszelkie wpływy na mózg, nawet naukę nowych zaklęć, poznawanie i wykorzystywanie informacji. To tak jakby słyszeć, ale nie słuchać.
Jednocześnie jednak Natariel nie tracąc czasu sięgnęła po kamień i gdy tylko go dotknęła aktywowała jego moc.
Kamień zalśnił na fiolotowo przez sekundę, jak błysk silnej, fioletowej iskry i... rozprysł się na kilka tysięcy kawałków. Magia w krysztale uległa rozproszeniu.
***
Argon wtłaczał energię w elfkę kontrolując klątwę. Jednak była ona niesamowicie silna. Kapłan zacisnął swoje dłonie na przegubie i łokciu elfki, aż wystąpiły sińce. Natariel nie czuła bólu, była bierna. Argon starał się leczyć ranę, lecz zatrucie rozchodziło się coraz szybciej. Nagle pojawiło się w łokciu. Czarne żyły pompujące truciznę rozchodziły się już nie tylko z nadgarstka, ale też z łokcia. Już ogarniały ramię.
Argon zaczął panikować. Zaczął wtłaczać coraz większą energię w ramię elfki. Czemu nie chce się to uleczyć!? Coraz więcej energii. "Skoncentruj ją" - nakazywał sobie kapłan.
Wten...
Ramię pękło zalewając Argona i Natariel czarną posoką. Oderwana ręka Natariel upadła na bruk i błyskawicznie skręciła się jakby pod wpływem ogromnego skurczu mięśni, sczerniała i wysuszyła się na wiór.
Argon patrzył przerażony na to co się stało.
Oderwana, zgniła ręka Natariel leżała na bruku. Z ramienia Natariel nie wystawał żaden kikut, jakby po prostu narodziła się bez ręki. Rana w miejscu stawu zasklepiła się i wygląda na to, że przekleństwo także znikło.
***
Natariel odwróciła się pod wpływem widoku wylewającej się znikąd czarnej posoki. Nie czuła bólu. Spojrzała na Argona z zastygłym wyrazem przerażenia na twarzy, na oderwaną, sczerniałą, własną rękę, na zasklepioną ranę w miejscu ramienia. Nie czuła żadnych emocji, ani bólu, stwierdziła tylko w myślach:
"Klątwa cienia została zdjęta, ale to utrudni mi rzucanie czarów i normalnie życie. Nie mogę zdjąć blokady, bo ból mnie sparaliżuje."
Wszystko było chłodnym stwierdzeniem faktów, żadnych emocji...
-Bukłak, oczekuj na wysadzenie sekcji A1 do A6 - nadała kobieta
-Straty poboczne... -PRZYGOTUJ TO KURWA! -Przyjąłem
-Ludność gotowa do ewakuacji - zabrzmiało na komunikatorze
-Przyjęłam, oczekuj
Nieliczni magowie stojący na nogach jeszcze rzucali w owady zaklęciami kul ognistych i fali. Szczególnie ogień wydawał się być skuteczny, choć obrazami przerażającymi i wysysającymi morale były sceny pożerania wojowników przez przerośnięte owady.
-Cofać, cofać w stronę miasta! 500 metrów do tyłu! Zostawić rannych i zabitych!
Żołnierze, starsi i młodsi ruszyli się z miejsc. Patrzenie na pokrwawione posoką twarze chłopców i dziewcząt szczególnie uderzyło kapłana.
_________________
Cały tworzony przeze mnie kontent jest na licencji WTFPL
"What a strange world we live in where porn sites are suspect, but defense contracting for gun wielding robots is a plum assignment."
-Kapłanie, ruchy - słysząc komunikat powiedziała do oniemiałego Argona, a następnie nie zwracając uwagi na leżącą obok kończynę kontynuowała. - Dawaj kolejny kamień.
_________________ Ilość hejterów jest wyznacznikiem fejmu
Co się stało? Dlaczego nie mógł pomóc Natariel? Argon czuł się za to winny. Czy to wina obecności Emisariuszy? Tyle niewiadomych, nieoczekiwanych zdarzeń, że kapłan przez chwilę pozostał oszołomiony. Obserwował kolejne bestie wdrapujące się na mury, szarżujących nieumarłych. Poczuł się taki bezsilny, jednocześnie wzbierał w nim gniew.
-Kapłanie, ruchy.
- Biegnij, ruszę zaraz za tobą.
Argon dał Natariel "kamienia" i odwrócił się w stronę najbliższej grupy wrogów. Z zaciśniętymi zębami posłał w nich dysk ze światła, równie mocno wypełniony boską mocą co jego rozgoryczeniem. Ucieczka, hańba. Jak to możliwe? Po chwili ruszył biegiem za resztą.
Natariel natychmiast chwyciła podany przez Argona kamień i zacisnęła na nim palce swojej pozostałej ręki, po czym ruszyła biegiem w kierunku, do którego wycofywała się reszta. Teraz nie ma już bezpiecznych miejsc. Jeśli nie uda się jej przyzwać świadomych, będą zgubieni.
Było to dość proste, jednak trzeba było się śpieszyć. Gdy tylko elfka była w stanie odrobinę skupić się, spróbowała wyzwolić energię artefaktu jednocześnie się nie zatrzymując.
_________________ Ilość hejterów jest wyznacznikiem fejmu
Elfka wstała i zaczęła uciekać. Nagle jej oczyszczony umysł wychwycił drganie magii.
Wszyscy złapali się za głowy, kiedy nagły ucisk energii magicznej ogarnął miasto. Jakby na umysły każdego maga położono trzydziestokilogramowe odważniki. Promieniowanie dziwnej magii, złowrogiej, ale znanej, nie czarnej. Tylko kapłan i zwykli żołnierze nie czuli tego, no i Natariel.
Nad zejściem do górskiej drogi pojawiła się dziwna runa, która błysnęła fioletowo - różowym światłem formując pionowe koło dyskiem zwrócone w stronę drogi. Magowie widzieli dysk od tyłu. Po chwili z drugiej strony portalu coś zaczęło się wyłaniać. Wypadły kaskady łańcuchów, które były połączonymi ze sobą maleńkimi ostrzami. Potem na kamienny bruk upadła jakaś postać pokracznie przyginająca kolana.
Istota wyprostowała się. Wysoki, obleczony czarną szatą i łańcuchem z ostrzy lisz stanął na drodze tyłem do Velenu, przodem do nadciągającej hordy. W ręku trzymał jakiś dziwny przedmiot. Ni to różdżka, ni przedziwna broń. Był to przedmiot jakby upleciony z plątaniny małych ostrzy i drutów. Wewnątrz jarzył się czarny kamień.
Lisz machnął przedmiotem i nagle jego łańcuchy ożyły i zaczęły skręcać się przed nim w olbrzymią, kolczastą kulę o ostrych brzegach. Kula osiągnęła średnicę 12 metrów i wtedy nieumarły ruchem ręki rozbił ogniwa podtrzymujące kule z jego łańcuchami. Kula popędziła w dół drogi. Gdy zderzyła się z falą żywych trupów, powietrze wypełnił paskudny mlask siekanego mięsa, zgrzyt metalu, chrupanie trzaskanych kości. Tocząca się kula ostrzy siekała hordy trupów rozrzucając och wnętrzności i resztki na ogromne odległości.
Kolejny dwa portale otworzył się na ziemi w pobliżu zbocza. Z jednego wyszedł kolejny lisz w cierniowej koronie i kościanej zbroi. W ręku trzymał kostur zakończony 4 ludzkimi czaszkami związanymi ze sobą na czubku kostura. Jego korona tka naprawdę była wykonana z ostrych kłów jakiś zwierząt, chociaż znajdowały się też tam ludzkie żeby. Kostur również zbudowany był z jakieś dziwnej kości. Lisz wziął jedną z czaszek do ręki i szarpnął energicznie odrywając ją od kostura i zrzucając ją w dół zbocza. Czaszka 6 metrów niżej eksplodowała rozłupując skałę i wyrzucając w górę wiele odłamków. Wszystkie potwory w jej rażeniu zostały poprzebijane i z powrotem zrzucone w dół. Na dodatek eksplozja rozłupała spory kawałek skały. W efekcie całe zbocze wraz z budynkami znajdującymi się na nim osunęło się i powstała lawina zasypała resztę potworów.
Z drugiego portalu utworzonego na ziemi wyszedł kolejny nieumarły. Był ubrany w zbroję łuskowa zrobioną z czarnej stali. Była przyozdobiona kolcami na ramieniach i kolanach. Istota trzymała w ręku długi miecz z czarnej stali o ząbkowanym ostrzu. nieumarły wojownik rzucił się na pająka, który przedarł się przez ochronę. Ciął go mocno i szybko. Trafił go dokładnie w tułów po ukosie, a potem pociągnął za ostrze. Miecz przeciął jak piła tułów owada od odwłoku po same oczy. Jedno cięcie i potwór wił się w konwulsjach.
Ostatni, czwarty portal uformował się na środku Velenu. Była to fioletowo - różowa kula unosząca się pół metra nad ziemią. Z portalu wyskoczył kolejny szkielet w złoto - białej szacie i z miedzianym kosturem zakończonym diamentem w prawej ręce. Lisz wzniósł kostur i nagle złote światło zalało ciała na poplamionym krwią bruku. To światło... leczyło. Ranni zdrowieli, wstawali i odzyskiwali siły. Światło nie przywracało do życia, ale leczyło rannych, najpierw tych lżej rannych, potem tych ciężej rannych.
Nie wiadomo skąd pojawił się kolejny nieumarły. Był on ubrany w prostą skórznie, a w ręku trzymał przedziwny, stożkowaty sztylet pokryty rzędem czarnych symboli. Ów lisz chodził wokół i jeśli złote światło nie zdążyło uleczyć rannego, to ten lisz ze sztyletem dobijał go ciosem w serce, albo w szyje. Obojętnie czy był lekko, czy ciężko ranny.
Carl, Argon i reszta graczy
Nagle w głowach najemników rozbrzmiał upiorny głos.
"No nareszcie." - westchnął Argon obserwując sprzymierzeńców. Niezły widok.
- Szybko! Do portalu! - krzyknął Argon do dowódczyni i stojących najbliżej żołnierzy.
Upewniwszy się, że towarzysze są bezpieczni, kapłan przeszedł przez portal.
_________________ "All power demands sacrifice... and pain. The universe rewards those willing to spill their life's blood for the promise of power."
-Tak, kurwa! - krzyknął jeden z żołnierzy, klepiąc swoją towarzyszkę po ramieniu.
-SST, ewakuacja sprzętu, ale zapierdalać szybciej jak na egzaminie. Nie należący do grup SST, dupy w troki i do portalu! Procedura ewakuacji! - nadała kobieta.
Portal był spory. Widząc, że innej szansy już nie będzie Veleńczycy musieli wycofać się do portalu, lub spotkać ich miała śmierć. Śmierć okrutna, poza granicami swojego miasta, poprzez rozszarpanie, wykrwawienie, pożarcie lub w żadnym wypadku nie epickie wysadzenie siebie w akcie zagrobowej zemsty. Kilkunastu żołnierzy wbiegło do portalu, a pozostali ostrzeliwali nieumarłych, którzy mogli pokazać się na horyzoncie. Na ich twarzach malowało się zmęczenie, to fakt, ale duma. Ich oczy niemalże promieniały szczęściem - wydawalo się wszakże że uciekli szponom śmierci!
Cywile pakowali się do portalu. Niektórzy mieli już spore pakunki, inni szli zupełnie bez niczego...
Kilku żołnierzy weszło do magicznej bramy z innymi typami karabinu niż mieli wszyscy.
_________________
Cały tworzony przeze mnie kontent jest na licencji WTFPL
"What a strange world we live in where porn sites are suspect, but defense contracting for gun wielding robots is a plum assignment."
W powietrzu świstały odłamki skalne i kawałki organów. Świadomi i magowie dawali z siebie wszystko ostrzeliwując wrogów, lecz było ich po prostu za dużo. Magiczne pociski Emisariuszy uderzały w Velen krusząc skały, podpalając domy i odbierając życie obrońcom.
Kolejna eksplozja. Eksplodująca czaszka jednego z liszy poszybowała w niebo by swoim wybuchem utrudnić życie Sługom Beliara.
Słup zielonego światła wychodził z Telding i znikał w oparach zachmurzonego nieba. Wir chmur nad Velen wirował i gęstniał coraz szybciej. Kolejne zaklęcie. Magowie czuli, jak opada z nich mana. Jeden z Emisariuszy dotarł do góry i okrążał ją wysysając energie magiczną z otoczenia.
- Strzelać do jasnej cholery! STRZELAĆ! ODPALIĆ ŁADUNKI!
- Kapitanie... Nic nie działa! - krzyczał zrozpaczony żołnierz
Wszelka magia: mana magów, pociski karabinów, magiczne ładunki wybuchowe. Wszystko to zostało zdezaktywowane.
- Brać łuki i kusze! Osłaniać odwrót!
Przeszło dopiero 50 ludzi, a portale już zaczęły zapadać się w sobie i rozpraszać. Ludzie gdy zobaczyli dziwne pulsowanie i załamywanie portalu przyspieszyli kroku starając się jak najszybciej uciec.
Nagle Velen zaczęły zasypywać kule zielonej energii. Były to kule złożone z dziwnej substancji ożywionej za pomocą magi. Tam, gdzie spadły, powstawały dziwne istoty. Półpłynne, półprzezroczyste cielska składające się z jakiegoś szlamu czy galarety. Te potwory napadały na ludzi, żywych bądź martwych i wciągały do swego wnętrza trawiąc je.
Błyskawice uderzały w pobliskie drzewa lub kruszyły skały. Istny chaos.
Eksplozja.
Świadomy na zboczu wysadził się, gdy został otoczony przez zgraję potworów, któa w jakiś sposób przedarła się na szczyt. Grad szczątków i kawałków mięsa obsypał wszystkich i wszystko farbując na czerwono.
Portal załamywał się, dłużej nie pociągnie.
Telding eksplodowało zielonym światłem. Nagle z wiry chmur nad Velen wystrzelił olbrzymi promień energii energii o średnicy kilkunastuset metrów. Uderzył w górę i rozpruwał ją w pył. Chwilę potem dotarł do miasta...
_________________ Avenker: budze nimfę
Vanilla: Nimfa udaje przyjacielską.
Avenker: co to znaczy udaje?
Vanilla: Nimfa uwodzi cię i odbiea ci RZUT OSZCZEPEM
Avenker: a to szmata
Avenker: wale ją drągiem
Vanilla: Wyciągasz drąga z torby
Vanilla: Nimfa za ten czas uwodzi cię i odbiera ci eliksir ślepoty
Avenker: wale ją drągiem
Vanilla: Nimfa teleportuje się.
Avenker: a to szmata
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach