Mały, kamienny budynek pokryty dachówką był siedzibą młodego mężczyzny który dowodził portem. Ten czarnowłosy młodzian był osobą dość życzliwą i pomimo swego młodego wieku jego umysł był otwarty i sędziwy, a inteligencja ponad przeciętna jak na wojskowego. Choć techniczne Perc służył koronie, interesy portowe przynosiły mu ogromne zyski i przez zaledwie trzy lata dorobił się małej fortuny. Pukając do drzwi słyszysz donośny i życzliwy głos:
Mag po krótkiej wędrówce po mieście dotarł do gabinetu dowódcy portu. Za pozwolenie, wszedł do pomieszczenia.
- Witam pana. Nie miałby pan żadnej pracy dla mnie? - odparł. - Jestem czarodziejem i znam kilka przydatnych zaklęć.
Mężczyzna uniósł głowę, zaśmiał się cicho do siebie pokazując swe białe zęby i powiedział...
- No dobrze, a jak wam na imię? Mnie już pewnie znacie, jestem Perc. Dla was, Kapitan Perc. No i tak w ogóle, co ktoś taki jak WY, czarodziej co kilka zna sztuczek może szukać w moich załogach? Nie zrozumcie mnie źle, szanuję wasze nauki i wiedzę, lecz nie widzę dla was zastosowania tutaj, w porcie...
- Nazywam się Sharin. - powiedział niewzruszony mag. - Mogę zmieść z pokadu kilku "nieporządanych" osób, nieźle uszkodzić wrogi statek, dostać się na bocianie gniazdo i z niego zejść nie używając żadnych lin. I kilka innych "sztuczek".
- No proszę! - powiedział lekko zaskoczony Perc - Trzeba przyznać, być może bylibyście nieźli na statku. Powiem wam coś, ale to będzie szybka decyzja, za kilka godzin rusza stąd statek który płynie na południe. To długa podróż na kilka tygodni a brakuje nam kilku załogantów. Chcecie posadę? To wyprawa kupiecka, nie przewidujemy żadnych akcji militarnych, jednak kto wie? - powiedział uśmiechając się szeroko, najwyraźniej oczekując na pozytywną odpowiedź.
- Dobrze więc, kiedy wyjdziecie z tego budynku zobaczycie statek który na banderze ma szable i topór. Na mostku stać będą strażnicy, powiedz że jesteś nowym rekrutantem i chcesz porozmawiać z Panem Gramurem. Tylko broń cię bogowie, PANEM Gramurem. Zrozumiano?
Półelf od razu po powrocie do miasta ruszył do dowódcy portu. Potem zmieni szmaty, które były kiedyś ubraniem i dokładnie umyje się.
- Witam. Właśnie wróciłem z pańskiej misji. Niestety prawdopodobnie statek się rozbił. Wcześniej jakieś dziwne, nieumarłe duchy wybiły pół załogi. Jednak samego wypadku nie pamiętam. Znaleźli mnie poszukiwacze Jej Cesarskiej Mości i przywieźli tutaj. - opowiedział półelf. - Mimo, że nie udało się mi dokończyć misji chyba należy mi się trochę złota, choćby z racji tego, iż jestem spłukany, bez grosza a z mojego ubrania raczej nic nie zostało, nie mówiąc o magicznych przedmiotach, które zaginęły razem ze statkiem.
- Dobra, w skrócie to było tak. Siedziałem na bocianim gnieździe. I nagle na środku morza, w nocy, przyleciał do mnie kruk. Podziobał troche chleb a następnie rzucił się na moją twarz. Trzasnąłem nim o maszt. Na kilka sekund go zamroczyło i tyle. Odleciał. Po kilku minutach za odlatującym krukiem ujrzałem maszt. Może to był skutek zmęczenia, choć wątpie, w każdym razie, gdy jeszcze raz sprawdziłem nie było śladu ani statku ani kruka. - przerwał mag. - Mógłbym dostać coś do picia? W każdym razie dalej nic się nie działo. Inny marynarz zmienił mnie, a ja poszedłem spać. Miałem złe przeczucia. Nie mogłem zasnąć, więc poszedłem na pokład, popatrzeć w wodę. I wtedy się zaczęła. Marynarz na bocianim gnieździe znowu ujrzał statek, który po chwili zniknął. Kapitan kazał mi zostać na pokładzie w razie czego. I ktoś zaczął strzelać, a znikający statek zaczął płynąć prosto na nas a ze statku zaczęły nadlatywać na nasz pokład zjawy, które momentalnie wycięły większość załogi. Rozbiłem lampe naftową, która spowodowała pożar na statku. Jednak ogień źle podziałał na zjawy, które w mgieniu oka zniknęły. Zauważyłem, że kapitan pobiegł pod pokład. Ruszyłem za nim. Podsłuchałem rozmowę o jakiejś zapłacie za coś sprzed 10 lat. Kazał kapitanowi zawinąć do portu w ciągu 3 dni. Wszedłem do kajuty i ujrzałem truposza. Sparaliżował mnie zaklęciem i zniknął. Kapitan nie chciał mi powiedzieć o co chodzi, kazał iść na pokład. Tak więc postanowiłem potem z nim pogadać. No to postanowiłem pomóc w naprawie statku i zemdlałem. Miałem dziwny sen, że jestem na wyspie z jakimiś małymi człowieczkami i coś chce wedrzeć mi się do umysłu. Ocucili mnie poszukiwacze Jej Królewskiej Mości i odwieźli tutaj. To wszystko. - zakończył opowieść mag.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach