Wysłany: 2008-07-01, 14:22 Blood and Honour - Wezwanie na wojnie
"Rok 1942, 1 marca. Cały świat pogrążony jest w wielkim konflikcie. Nazistowskie Niemcy wraz z sprzymierzonymi z nimi Włochami Kontrolują większość Europy, oraz część Afryki. Przeciwko tym dwóm potęgom stanęły Rosja, Anglia i Stany zjednoczone. na terenie całego kontynentu trwają zażarte walki.
Tymczasem, w południowej Azji trwa dynamiczna ekspansja Japończyków. Codziennie ogromne tereny zostają zdobyte przez potężne cesarstwo. Japończycy kontrolują większość terenów Chin, Indochiny, oraz liczne archipelagi położone na południe od kontynentu. Cały czas cesarscy żołnierze zdobywają dla swego kraju coraz większe tereny. Przestarzałe alianckie statki są niszczone przez nowoczesne okręty Japonii.
Japończycy przygotowują się do zdobycia największego miasta Birmy, Rangun. Ich wojska nieubłaganie zbliżają się w stronę tej metropolii. Armie Birmańskie, Indyjskie pod dowództwem gen. Alexandra i Stilwella nie są w stanie zatrzymać najeźdźców.
Stilwell, chcąc tylko spowolnić marsz "żółtków", wysyła nieliczne angielskie oddziały do walki, kilka kilometrów za frontem. Jednym z oddziałów jesteście wy, żołnierze SAS. Waszym zadaniem jest atakowanie transportów Japończyków, niszczenie dróg, zabijanie dowódców. Musicie jak najmocniej namieszać u Japończyków, by zwolnić ich natarcie. Zrobicie to."
Przynajmniej tak wam powiedziano przed wyjazdem.
Tłukliście się kilkanaście dni jeepami, jadąc krętymi ścieżkami. Upał i wilgoć były nie do zniesienia. Jednak o wiele gorsze były insekty. Przez całą drogę kąsały was komary-olbrzymy. Jednak nikt nie szukał przed nimi schronienia w wodzie, gdyż tam czaiły się równie głodne pijawki. Co chwila spotykaliście na swej drodze wycofujących sie birmańskich i indyjskich żołnierzy. Słyszeliście o potwornościach, jakie robią Japończycy z jeńcami. Zaczęliście nienawidzić z całego serca żółtków.
Podróż trwała wieki, przynajmniej tak wam się wydawało. Wszyscy się zastanawiali, co gorsze: śmierć w rękach Japończyków, czy życie między tymi komarami. Nikt nie potrafił odpowiedzieć na to pytanie.
Nagle jednak zawsze uśmiechnięty Indyjski kierowca powiedział wam:
- Spokojna, Angliki. My być niedaleko cel. Jutro ja was tam zostawić - widać, że się bardzo cieszył z tego faktu. Lubił was, jednak bardziej nienawidził komarów.
Do wieczora macie czas na pogaduszki. Wieczorem dowiecie się, jaki ekwipunek wam przydzielono.
o tych jeńcach skłamałeś - pierwsze meldunki przyszły dopiero 10 marca
Ludwik smętnie wpatrywał się w drzewo które mijali i po chwili głośnio uderzając dłonią o szyję siarczyście przeklną i powiedział do kierowcy by na chwilę zatrzymał dżipa po czym wyskoczył i po chwili wrócił z twarzą wysmarowaną błotem co miało chronić go przed ugryzieniami komarów[ sposób rzeczywisty ] wskoczył na wóz i poprosił kierowcę o zakończenie postoju.
Walki z Japonią trwały dłużej i nie tylko w Birmie. Wiadomo było, co oni z jeńcami robią. W Chinach całe miasta mordowali Po za tym słyszeliście to od ludności, która uciekała.
Hindus zatrzymał jeepa. W czasie tego krótkiego postoju wyciągnął butelkę z jakimś samogonem i spokojnie pił, mrucząc coś pod nosem.
Thomas właśnie chciał zabic wyjątkowo dużego komara (nie ręką, kałachem ) gdy jeep, którym jechali zatrzymał się. Żołnierz zauważył jak Ludwik wysiada z wozu i smaruje sobie twarz błotem. Chwilę zastanowił się nad czymś a następnie również wyskoczył i wysmarował sobie twarz błotem.
- Mam nadzieję, że działa - mruknął do Ludwika. Słyszał kiedyś o takim sposobie ale jeszcze nigdy go nie sprawdzał. Wygląda na to, że czas najwyższy to zrobic.
Po chwili siedział już na swoim miejscy w samochodzi i popijał koniak ( ).
Norbin [Usunięty]
Wysłany: 2008-07-01, 18:44
- Ta ku***... tak! - tymczasem klął Terry. - Ja się cholera tyle tego szwabskiego uczyłem, że mnie na skośnookich wysyłają. - ucapił opitego komara. Już zaczął wczuwać się w klimaty rozsmarowując krew po czole. - Was to porąbało z tym błotem?! - zakrzyknął widząc towarzyszy wysiadających z jeepa. - Nie zbliżać się do mnie tylko!
joker [Usunięty]
Wysłany: 2008-07-01, 19:59
- A ciebie porąbało by znając angielski, francuski, rosyjski i niemiecki pchać się na pacyfik?!
Po czym zatrzymał dżipa i przepraszając już lekko zdenerwowanego kierowcę że to ostatni postój również nałożył na siebie maseczkę błotną i mruknął do Terrego:
- Poza tym twoja blada twarz z wielką plamą krwi na czole w razie czego doskonale cię zamaskuje.
Jarema [Usunięty]
Wysłany: 2008-07-01, 21:27
- Dzięki Tony ale przestańmy się kłócić - i spojrzał na Terego- wiesz to nawet niezły pomysł.
Jeszcze tylko maźniemy ci biały tatuaż na czole dostawimy kropkę tu wyjdzie japońska flaga więc znając niemiecki, francuski i rosyjski idealnie dogadasz się z Japanem więc nadasz się na szpiega.
Norbin [Usunięty]
Wysłany: 2008-07-01, 21:50
- Taa... chyba ruscy mają tu jakąś flotę. Prawda? - ostatnie było już z nadzieją w głosie - Tyle mnie porąbało co przydział dostałem... trzeba jednak szukać pozytywów. Naklnij na japońca tak jak ja, a zmięknie. A poza tym gdzieś tu kryją się żabojady. - Terry też wysiadł, nie będzie gorszy. Jednak od błota trzymał się na stosowną odległość. - Nie próbujcie nim rzucać! - zastrzegł. - Choć wtedy zatkalibyście się wreszcie. - postanowił zrobić coś przeciwko komarom. Była to wojna! Jednak od błota nadal się trzymał z daleka. Tłukąc je raz za razem założył kurtkę, skórzane rękawiczki, a spodnie wpuścił głębiej w cholewy buta. Pocił się jak... no bardzo się pocił, ale cholerstwa dziabały go już tylko po twarzy - tam mógł je zgniatać.
Bourn w przeciwieństwie do innych nie wysiadł z dżipa. Zauważył, że Hindus pije jakiś trunek. Bardzo chciało mu się pić więc wyciągnął rękę w kierunku butelki. Był małomówny. Kumary miał w d***e.
Choć Terry był pozornie bezpieczny przed komarami, to grube ubranie nie pomagało w walce z upałem i wilgocią. Po pięciu minutach Anglik musiał zrzucić ubranie, by się nie zagotować.
Choć błoto może trochę pomogło w walce z komarami, to jednak na ciele Thomasa pojawiły się nowe pasożyty - pijawki. W ciągu kilku sekund te małe obślizgłe stworzenia wlazły pod nogawki Thomasa. Gdy ten podwinął spodnie, naliczył ich aż 6. 6 olbrzymich, wstrętnych pijawek.
Hindus, widząc, że postój ten się przedłuży, wyjął ręcznie rysowaną mapę, która nawet nie miała zaznaczone, gdzie północ. Kierowca jednak szybko się połapał, gdzie "góra" mapy. Nagle krzyknął do Was:
- My być naprawdę niedaleko. My jechać nocą, to my dojechać rano do cel. - powiedział, po czym zadowolony uśmiechnął się od ucha do ucha. Odkręcił butelkę samogonu, po czym chciał dać na spróbowanie Bournowi. Z butelki waliło przeokrutnie, na pewno nie był to dobry alkohol.
-Wasza spróbować, dobry, domowy - cieszył się Hindus.
Ludwik po chwili również poprosił Hindusa o napój i pociągnął bardzooo duży łyk po czym mruknął:
- Obudźcie mnie jak coś zacznie się dział - i momentalnie opierając się o karabin zasnął snem lekkim i czujnym.
Nazajutrz rano dojechaliście do celu. Waszym oczom ukazały się prowizoryczne namioty, rozstawione na zwykłych kijach. Dookoła kręciło się mnóstwo medyków, którzy nie nadążali z leczeniem poszkodowanych. Na środku stała buda, a raczej kawałek ziemi osłonięty przed deszczem, gdyż nie było ścian, tylko dach. Pod dachem czekał na was wysoki, siwy już oficer, Anglik. Po salutowaniu bez słowa zaprowadził was do wielkiego stołu. Na nim leżała mapa całego terenu.
- Nazywam się Joshua Henderson. Jak pewnie wiecie, Żółtki szykują się do zdobycia Rangunu. Są już niedaleko i do niedawna od miasta oddzielał ich most na Sittaun. Jak zapewne wiecie, nie udało nam się go zniszczyć, tylko uszkodzić. Japończycy skończyli naprawy i szykują się do zdobycia miasta. Choć nie wierzę, by coś im przeszkodziło, dowództwo ma zamiar wysłać 3 oddziały SAS, które mają uprzykrzać życie żółtkom, a także informować nas o ruchach skośnookich. Dlatego też do waszego oddziału dołączymy Birmańczyka, który mieszka na terenach, w których będziecie działać. Jest przyzwyczajony do tamtejszych lasów i będzie was prowadził. Umie też używać radiostacji, dzięki czemu będziecie mogli nas informować o wypadkach. Waszym pierwszym zadaniem będzie zniszczenie pewnego mostu, którego używają żółtki. Pojedziecie jeepami wzdłuż rzeki Sittaun tak daleko, jak się da. Dalej pójdziecie pieszo. Dokładniejsze informacje będziecie dostawać przez radiostację. Jakieś pytania? - spytał oficer.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach