Wszyscy trzej pijecie piwo. Całkiem rozluźnieni, zadowoleni. Fakir nawet zaczął podrywać jedną panienkę. Ona tylko nachmurzyła się i odeszła od niego, machając zgrabnie tyłkiem. Wszystkie trzy głowy zaglądnęły w tamtym kierunku. Lecz tym razem poczuli pewien powiew. Obrócili się w stronę drzwi jak jeden mąż. Wszedł do gospody dziwny jegomość. O niskim wzroście, gdyż nie przekraczał 1.70 a także dziwnego ubrania. Cały był ubrany na czarno, jak typowy zabójca, szczególnie, że Dareth kągtem oka, że człowiekowi, elfowi llub półelfowi, wystaje kawałek ostrza, lecz szybko ono zostało schowane. W gospodzie nagle zrobiło się dziwnie inaczej. Atmosfera stała się ponura, karczmarz niezapokojony, jakby chciał stąd wyparować. Zamiast tego podał bez gadki piwo, nie prosząc o zapłatę i odszedł. Przybysz wypił piwo spokojnie, po czym rozglądnął się po gospodzie. Wyglądał jakby wszystkich znał, a wszyscy wyglądali jakby go znali, choć widać było, że nie cieszył się popularnością. Przynajmniej nie dobrze widzianą. Jego wzrok zatrzymał się na Was. Podszedł do Was powolonym krokiem. Wszystkim się wydawało, że skąś go znają...
- Dzień dobry panowie - przywitał się przybysz. Jego głos był zimny i bez uczuć - jak mniemam mam... przyjemność zapoznać się z Fakirem zwanym Delatarem, Darethem i zacnym... wygnanym rycerzem Geofnethem Jedevicem? - zapytał się, choć widać było, że wie doskonali kim jesteście. Mieliście wrażenie, że prześwietla Was jak rendgen. Potem zapytał niespodziewanie:
- Interesuje Was praca?
-Praca? Jestem najemnikiem panie! Pieniędzy też mi powoli zaczyna braknąć. Co to za robota?- spytał z zaciekawieniem Fakir. -Ale najpierw, powiedz proszę kim pan jesteś.-
- Na razie nie będzie to Was interesować - warknął - jestem dość popularny, wiele osób mnie zna, Wy także, lecz nie możecie mnie przypasować jak widzę - mruknął - i bardzo dobrze, bo nie musicie wiedzieć... powiem Wam w odpowiednim czasie, spokojnie - rzekł choć jego sposób bycia i zimny głos wcale ich nie uspokoiły - a co Wy na to? - wskazał Daretha i rycerza.
- Tak jak powiedział Fakir mi także przyadzą się pieniądze.
Dragon [Usunięty]
Wysłany: 2008-04-14, 23:48
Mądrze postępujecie przyjaciele - rzekł nieznajomy - za chwilę pracy dostaniecie dużo forsy - po czym wyciągnął sakiewkę i każdemu pomachał nią przed oczami - dostaniecie dziesięciokrotną sumę... - powiedział z uśmiechem - teraz tylko czekać co powie ostatni.
Chomik_Zaglady [Usunięty]
Wysłany: 2008-04-15, 15:34 Praca
Parsknąłem.
Pieniądze?Widać gołym okiem że znasz nas doskonale i wiesz wiele...
Powinieneś wiedzieć że nie biorę pieniędzy.
Ja walczę dla zasady.
Jeśli ma to coś wspólnego z tępieniem zła i bandytów, możesz na mnie liczyć...
Dragon [Usunięty]
Wysłany: 2008-04-15, 20:34
Postać spojrzała na niego kiwając nieznacznie głową:
- Wspaniale więc ustalone - nie dając odpowiedzi rycerzowi - pozwólcie, że teraz wyjdziemy, gdyż muszę wam powiedzieć kilka spraw, a także ujawnić się wam i powiedzieć kim jestem. Przed tym jednak muszę coś zrobić - wyciągnął przed siebie rękę i powiedział - musicie przyrzec, że mnie nie opuścicie i nie zdradzicie, kiedy będę was potrzebował... jesteście na to przygotowani?... w skład wchodzi wiele pieniędzy i przypuszczam, a nawet wiem, że nawet ty się nie oprzesz.
Chomik_Zaglady [Usunięty]
Wysłany: 2008-04-15, 20:39 Praca
No to się jeszcze zdziwicie panie-odparłem-powiedzmy że się zgadzam...
-Jeśli życie jednego z nas będzie zagrożone, opuszcze cię. Ja nie nadstawiam pieniędzy nad przyjaciół. Ale jednak, jeśli będę miał szansę pomóc, pomogę. Teraz chodźmy...
- Wybieraj - wycedził nagle groźnie - mówię na wstępie, że może być niebezpiecznie i nie mam zamiaru tego ukrywać... mówię tylko, że w grę wchodzi ogromne bogactwo. Tylko przed wyprawą będzie jeszcze jedna rzecz, która ją do was przygotuje. Potem rycerz się zgodził na warunki. Położył rękę na ręce mężczyzny, gdy nagle pojawiła się rzecz niezwykła. Dłonie oby mężczyzn zostały splatane sznurem ognie, wyglądającym jak wąż. Nie parzył, lecz Geofreth nie mógł się wyrwać, lecz w pierwszej chwili próbował...
- Kto następny? - zapytał.
Czyli jeśli nie będziecie robić głupstw, obejdzie się bez ofiar, jeśli jednak będziecie się zachowywać głupio, będzie groźnie i nie tylko jeden może wpaść.
Dareth patrzył na cały incydent z niesmakiem. Wydawało mu się, że to jakaś magiczna przysięga lub coś w tym stylu. Po chwili namysły spytał się:
- A nie wystarczy ci moje słowo?
-Panie, ty mi takich sztuczek nie pokazuj. Widziałem wiele podobnych. Chcesz mnie przestraszyć? Jeśli tak, to moje kule posmakują twego ciała, a miecz twej krwii...
Postać wyjęła błyskawicznie sztylet, zanim choć jeden zdążył mrugnąć. Nagle, pojawił się dokładnie za Fakirem, przykładając mu sztylet do gardła, z którego wyciekła stróżka krwi:
- Jeśli Fakirze coś ci się nie podoba i nie chcesz zgodzić się na przysięgę to spierdalaj stąd daleko, jeśli nie chcesz poczuć jak wbija ci się do gardła me ostrze... - potem zwrócił się do Daretha - słowo nie wystarczy. Jest ono puste i kłamliwe, załamujące się w każdej chwili.
Dareth zamyślił się. Po chwili odpowiedział:
- Dobrze. Złożę tą przysięgę czymkolwiek ona jest. Mam tylko nadzieję, że to nie jest żaden podstęp, chociaż nie wyglądasz na takiego, który by tak oszukiwał.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach