Uriel trzymał się blisko ściany mając nadzieję że Matil go osłania. Biegł w stronę zbiornika z paliwem. W między czasie ustawił ładunek na wybuch za 10 minut.
-Mamy 10 minut!- wrzasnął -Ruszać się, czyścić mi drogę!-
Drednot wpadł między wrogów. Jego łapy miażdżyły, rzucały, tłukły, lasery masakrowały orków a miotacz zmieniał ich w zwęglone szczątki. Drednot chwycił właśnie wyjątkowo dużego meka i począł nim wywijać niczym, maczugą roztrącając wrogów. Właśnie wyjątkowo ładnie rozwalił jednego orka laserem i dał się słyszeć pomruk:
- Czterdzieści pięć...
Pociski braci patroszyły, demontowały i masakrowały. Fale psioniczne fausta skręcały karki, ręce i roztrącały. Miecze braci Garreta i Fausta spadały na wrogów niczym gromy więcej niż człowiek zdolny był zliczyć. Po niedługim czasie bracia walczyli już nie na podłodze lecz czerwono-zielonej górze ciał.
Nikt nie zauważył gdy zniknął konsyliarz trzymający w ręce bombę...
---------------------------------------------
Tymczasem Uriel znajdował się w korytarzu na statku , przed rozwidleniem dróg (są 2 ) i rozmyślał...
-Dalej Bracia, idźcie za mną, a ja będę tworzył Wam drogę. Dojdziemy do ich statków i rozprawię się z nimi ręcznie - powiedział drednot. W pewnym momencie stanął, i zaczał kręcić się dookoła swojej osi, mordując wszystkich dookoła. W ten sposób stworzył miejsce dla oddalonych od siebie Braci. Odwrócił się ku największemu statkowi, i zaczął robić drogę, miażdżąc wszystko, co się napatoczyło....
Drednot wykonał obrót zalewając przeciwników ogniem z miotacza i rozwalając ich wielkimi pięściami. wytworzył niewielki okrąg wolny na razie od zielonych przeciwników lecz kolejna fala już nadbiegała.
Chomik_Zaglady [Usunięty]
Wysłany: 2008-05-15, 20:59
Drednot wykonał obrót zalewając przeciwników ogniem z miotacza i rozwalając ich wielkimi pięściami. wytworzył niewielki okrąg wolny na razie od zielonych przeciwników lecz kolejna fala już nadbiegała.
Garret rzucił się biegiem w storne Matiela przy okazji zabijając meków swoim mieczem energetycznym.
Chomik_Zaglady [Usunięty]
Wysłany: 2008-05-15, 21:06
Kolejne ciosy padały krojąc nieprzeliczone ilości orków, lecz na ich miejsce wchodzili kolejni. Brat faust dostał co prawda kluczem w naramiennik co było zupełnie nieszkodliwe. Po za tym atakiem żaden nie dosięgnął drużyny...
Faust skupił się wysłał falę energii psoniczne na maź. Potem zabrał ją i próbował odciągnąć maź od drzwi.
_________________ Avenker: budze nimfę
Vanilla: Nimfa udaje przyjacielską.
Avenker: co to znaczy udaje?
Vanilla: Nimfa uwodzi cię i odbiea ci RZUT OSZCZEPEM
Avenker: a to szmata
Avenker: wale ją drągiem
Vanilla: Wyciągasz drąga z torby
Vanilla: Nimfa za ten czas uwodzi cię i odbiera ci eliksir ślepoty
Avenker: wale ją drągiem
Vanilla: Nimfa teleportuje się.
Avenker: a to szmata
Dastir ostrzeliwał dookoła co tylko się ruszało i nie było człowiekiem. Z racji nieposiadania miecza trzymał się z dala od meków. Co chwila odrzucał kolejny pusty magazynek karabinu szturmowego. Snajperka nie była w tej chwili użyteczna.
_________________ "Ten, kto walczy z potworami, winien uważać, aby samemu nie stać się jednym z nich. Kiedy patrzysz w otchłań, ona również patrzy na ciebie"
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach