Endrigus uśmiechnął się widząc ucieszoną driadę.
A może opowiesz co ciekawego macie u was w Anylaŷszatel póki nasz elf nie będzie gotowy? Coś ciekawego będziemy robić? Zapytał się z zainteresowaniem Endrigus
Snuła przez chwilę barwną opowieść, na tyle na ile pozwalała jej znajomość języka. Z tego co zrozumiał Endrigus lasy w których żyły driady aktualnie były oblężone przez potwory, nie różne od tych z którymi musiał mierzyć się uchodząc na Wschód. Cicho i monotonnie mówiła o stratach, które ponosiły driady mierząc się z przeciwnikiem; walcząc w przegranej wojnie. Jak ludzie teraz; tak i one teraz musiały wycofywać się coraz bardziej na Wschód.
_________________
Cały tworzony przeze mnie kontent jest na licencji WTFPL
"What a strange world we live in where porn sites are suspect, but defense contracting for gun wielding robots is a plum assignment."
Endrigusa trochę zasmuciła sytuacja driad, najemnik rzadko kiedy okazywał empatię, jakąkolwiek jednak tutaj coś go poruszyło.
- To smutne że wasz lud też jest w ciężkiej sytuacji. A czy często odwiedzają wasze miasta osoby z poza waszego ludu?
//Vanilla:
-Nikt - odrzekła bez emocji.
//Debowy:
Endrigus słysząc odpowiedź driady zaczął rozmyślać
Czyżby jednak bym był ty bardziej niezwykłym? Będę pierwszym kto odwiedzi miasto driad. Może nie zarobie raczej na tym pieniędzy. Ale wizyta w takim miejscu na pewno zapewni mi wiele ciekawych informacji oraz wiedzy która kiedyś mi się przyda. Może się nauczę jakiś ciekawych rzeczy które mi się przydadzą w boju.
Skoro sądzisz że nikt jeszcze nie odwiedził waszego miasta... to oznacza że jestem w jakiś sposób niezwykły dla ciebie? Wyjątkowy?.... Nie krępuj się. Ja nikomu nie wygadam. To będzie rozmowa tylko między nami
//Vanilla:
Driada uśmiechnęła się i zamilkła. Odwróciła głowę od Endrigusa, wbijając wzrok w ziemię.
-To nie tak - mruknęła pod nosem. Dało się wychwycić nutkę zawstydzenia w jej wypowiedzi.
//Debowy:
Endrigus poczuł się trochę skołowany reakcją driady. Jednak postanowił się dowiedzieć co nie co.
Dlaczego chcesz bym z tobą poszedł do Anylaŷszatel. Po tym będę mógł pobyć z tobą w twoim mieście tyle ile będziesz chciała żebym został.
Endrigus odpowiedział spokojniejszym głosem, widać było jego ciekawość, jednak Endrigus starał mówić takim tonem by poprostu nie wywołać negatywnych emocji u driady
//Vanilla:
-Ja pomagam, ty mi pomoźesz - odezwała się do niego, wciąż ze spuszczoną głową.
//Debowy: Twoje towarzystwo, nawet jeśli to były tylko rozmowy, było jedną z najlepszych rzeczy jakie mi się trafiło. Z wielką chęcią ci pomogę Odpowiedział z lekko uradowanym ale spokojnym głosem. Czekał na reakcje driady
Andariel otworzył drzwi, trzymając dłoń na rękojeści swojego miecza pod płaszczem podróżnym i rozejrzał się, wchodząc do środka i torując miejsce dla kapitana.
Wojownik wszedł dumnym krokiem do karczmy i pokazując z bliska dyskretnie dokument o byciu kapitanem barmanowi. Kilka chwil potem zamówił na koszt Cartera cztery kufle piwa i wyruszył do stolika wolnego, lub zgonił z niego gawiedź, zapraszającym gestem oczekując Andariela, Lucjusza i Albrechta. Miał nadzieję, że dołączą do niego w sączeniu tego średniej jakości sikacza. Jednookiemu było w zasadzie wszystko jedno, ale Andariel ostatnio chodził lekko przybity, kiedy musiał pijać takie sikacze. Język mu cierpł.
- Słuchajcie, panowie... Ciąży na nas ogromna misja. Jak rozumiem, wszyscy się piszą? - rozejrzał się po twarzach trzech jegomościów i sprawdził, czy wszyscy kiwają głowami. Andariel nawet uśmiechnął się zawadiacko.
Dobrze.
- Szczerze wyznam, że czuję się jakoś zagubiony... Czy macie jakieś konkretne pomysły? Ja liczyłem na łapówkę dla karczmarza i na szpiegów pana Cartera - zaczął niepewnie i pociągnął ogromny haust piwa z kufla.
W międzyczasie Andariel wstał od stołu i udał się do karczmarza, kładąc przed nim sztabę żelaza i spoglądając zimnym chłodem powiedział półszeptem:
- Chciałbym zamówić trochę informacji... Pamięta karczmarz na pewno człowieka w czarnej zbroi, o chorobliwej, bladej cerze i czarnych, długich do barków włosach. Wypytywał o cesarzową... Wiesz może, gdzie się kręci? - zapytał zimno elf. W pogotowiu miał zawsze Altarisa i jego zastraszanie.
-Ja liczyłem na cięcie mięsa tego kapłana - rzucił niepytany Lucjon - gdybyś tyle co ja chodził o suchym pysku..
Lucjusz towarzyszył Altarisowi, już nieco znużony wywodami o wielkiej misji, przywracaniu pokoju i światła i potędzie miłości i przyjaźni. Snuł wzrokiem po przybywających bywalcach, których liczba z racji pory dnia stale się zwiększała. W nozdrza coraz bardziej bił zapach potraw, zaś pomieszczenie wypełniał gwar rozmów.
-Chętnie opowiedziałbym panu - rzucił karczmarz - Oczywiście był tu taki; nie wiem gdzie jest teraz, nie mówił że wybiera się daleko, jednak służę pomocą w razie gdyby znów się pojawił - skończył, zgarniając sztabę ze stołu i stawiając zamiast niej pełny kufel, po czym uśmiechnął się spod wąsa zawadiacko.
_________________
Cały tworzony przeze mnie kontent jest na licencji WTFPL
"What a strange world we live in where porn sites are suspect, but defense contracting for gun wielding robots is a plum assignment."
Uśmiechnąwszy się do karczmarza pokiwał głową, wziął kufel i wstał od lady, mówiąc prosto i nieskomplikowanie - Dziękuję, gospodarzu. Gdybyś potrzebował pomocy, poszukaj kapitana Jednookiego. Postaramy się pomóc - używając liczby mnogiej zagadkowo skończył rozmowę i wrócił do stolika.
- Lucjuszu, jeżeli chcesz uczestniczyć w dalszej wyprawie, musisz mi coś obiecać - powiedział nagle Altaris, spoglądając znad kufla na sierżanta, z ogromna uwagą i z konsternacją wpatrując się w jego twarz, myśląc nad czymś ogromnie. Na jego czole pojawiła się spora zmarszczka.
- Nie okłamując się możemy zabijać więcej osób, niż jest w Bolgorii kapłanów Beliara. Musisz mi obiecać, że większość zachowasz dla siebie i będziesz wykonywał moje rozkazy, niezależnie od ich wyglądu. Na razie jest spokojnie, ale jest to cisza przed burzą. Musimy jedynie ustalić, jak dobrze zacząć masakrę - powiedział dziwnym, tajemniczym tonem Jednooki i przesunął palcem po klindze swojego ostrza.
Skoro tak uważasz, to spróbuję go zabić. Może nam się uda...
<do karczmy wszedł Albrecht. Zasiadł przy znajomym elfie, pozdrowił go skinięciem głowy. Zamówił u karczmarza pieniste piwo, skinięciem glowy przyjął jego pozdoriwenia i rzekł pólszeptem do Altarisa>
- A więc, mam załatwione sprawy. Czego się dowiedzieliście?
_________________ Lepiej powiedz mi po dobroci, gdzie sa Twoje pieniądze, to wyjdziesz stad z całymi paluszkami. Jakimi paluszkami sie pytasz? Twoimi paluszkami. Mogą w końcu przypadkowo trafić pomiędzy drzwi a futrynę, a ktoś może przypadkowo zatrzasnąć drzwi, prawda?
Do karczmy wszedł mężczyzna. Gdyby Altaris nie obserwował wejścia nie zauważyłby nic podejrzanego. Kaptur, czarna szata, miecz przy boku. To własnie ten. Ich oczy spotkały się, zaś mężczyzna ruszył zdecydowanym krokiem i zasiadł przy stoliku. W końcu zdjął kaptur. Krótko ostrzyżony mężczyzna z kilkudniowym zarostem uśmiechnął się i rzucił do elfa:
-Jak tam łowy?
_________________
Cały tworzony przeze mnie kontent jest na licencji WTFPL
"What a strange world we live in where porn sites are suspect, but defense contracting for gun wielding robots is a plum assignment."
Jednooki przyglądał się mężczyźnie, gdy ten wchodził i nawet nie spodziewał się, że ten do nich podejdzie. Zresztą, nie wiedział, czego się po nim spodziewać. Ukazanie swojego oblicza upewniło go, że jest istotą materialną, co było pomocne w obecnej ocenie sytuacji. Na pytanie człowieka zaś elf skrzywił się i niechętnie odpowiedział:
- Nie najlepiej... Jakby słuch po nim zaginął - powiedział, pochłaniając ogromny haust piwa i westchnął przelotnie. Dawniej nie miał takich problemów, ponieważ miał wielu sojuszników, którzy wykonywali znaczną część roboty. A poza tym pijał teraz jakieś dziwne, Bolgoriańskie, ludzkie piwo. Dawniej pijał najznakomitsze wina - Ciemne Aureńskie, Błękitne Południowe i Szkarłatny Miodnik - miód pitny doprawiany owocami. A teraz? Co z nim się stało?
Widocznie sława i władza wymagają poświęceń.
- Na razie czekam na jakieś wieści od szpiegów, jakąś informację, poszlakę. Cokolwiek, co pozwoli mi na odnalezienie go, bo na pewno jeszcze jest w mieście - dokończył i spojrzał w oczy mężczyźnie, jakby domyślając się, oczekując, lub po prostu mając nadzieję, że ten wie coś na temat kapłana Beliara.
-Myślę że grzanie się w karczmie, jakkolwiek nie byłoby tu przyjemne, jest stratą czasu - odrzekł, wpatrując się w towarzyszy Altarisa - jeśli jest w mieście to jest to właśnie nasza szansa; nie możemy zwlekać. Swoją drogą - dodał - na co właściwie czekamy?
-Nie maszli jakichś - ściszył głos - magicznych komponentów które mogłyby go wykryć? Jeśli jest tak potężny, powinien się przynajmniej świecić - dokończył, żartując sobie.
_________________
Cały tworzony przeze mnie kontent jest na licencji WTFPL
"What a strange world we live in where porn sites are suspect, but defense contracting for gun wielding robots is a plum assignment."
Skwitował krótką wiadomość o zbędnym przesiadywaniu w karczmie obojętnym wyrazem twarzy i pokiwaniem kilkakrotnie głową na lewo i prawo, jakby miał gdzieś wypowiedź mężczyzny, chociaż ten miał rację. Jednooki jednak nie chciał się wygłupić przed swoimi towarzyszami nieowocnymi działaniami, dlatego zwlekał. Po chwili zaś zaśmiał się cicho, słysząc o magicznych komplementach i nachylił się ku niemu.
- Nie sądzę... Staram się stronić od magii. Posiadam jednak talent, że wykrywam zalążki Beliara w ludziach i nie-ludziach. Oraz jestem na tą aurę zajebiście uczulony - wyznał zagadkowo z lekką irytacją elf. Nie podobało mu się, że mężczyzna też nie wiedział, co robić. Oznaczało to, że będą musieli jeszcze trochę poszukać Beliarowca.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach