Strudzeni żeglarze po wielodniowych, wielomiesięcznych, a nawet wieloletnich rejsach, albo nawet w ich trakcie muszą znaleźć miejsce w porcie, w którym szybko mogliby odzyskać utracone siły i nabrać energii do kolejnej podróży.
Dlatego powstały tawerny portowe. W nich strudzeni marynarze mogą znaleźć łóżko i coś do picia, albo do jedzenia. Tawerna oferuje dwa rodzaje pokoi. Biedne - najtańsze, ale o najgorszym standardzie, zwykłe - niewiele droższe, ale już z kocem, poduszką wypchaną słomą oraz mniejsza ilością szczurów oraz kupieckie, gdzie już śpi się w miarę czystej pościeli na stabilnym łóżku, a wokół nie grasują szczury ani pchły.
Dodatkowo sprzedawca oferuje trunki, napitki, jedzenie, a nawet informacje. Reklamują się tutaj też portowe dziwki mające nadzieje na darmowy nocleg i posiłek oraz napiwek w zamian za swoje usługi.
Jako luksus dostępna jest nawet kąpiel w ciepłej wodzie w blaszanej wannie!
_________________ Avenker: budze nimfę
Vanilla: Nimfa udaje przyjacielską.
Avenker: co to znaczy udaje?
Vanilla: Nimfa uwodzi cię i odbiea ci RZUT OSZCZEPEM
Avenker: a to szmata
Avenker: wale ją drągiem
Vanilla: Wyciągasz drąga z torby
Vanilla: Nimfa za ten czas uwodzi cię i odbiera ci eliksir ślepoty
Avenker: wale ją drągiem
Vanilla: Nimfa teleportuje się.
Avenker: a to szmata
Parys wiedział gdzie szukać jego starego przyjaciela, który zazwyczaj przesiadywał w tej oto Tawernie. Wszedł do niej szybkim krokiem rozglądając się po boki. Z początku go nie dostrzegł więc usiadł przy byle jakim, pustym stoliku rozglądając się na boki z dziwnym grymasem czując ten nowy przypływ sił. Rzucił kątem oka na jeden z rogów pomieszczenia. Siedział tam ktoś w zielonawym, ciemnym kapturze podrzucając jabłko. Spod kaptura widać tylko było uśmiech... Tak, to Orean... Elf uśmiechnął się i wstał podchodząc do przyjaciela i ściskając mu dłoń w geście powitania...
-No cóż Parysie... Widzę, że za dobrze Ci się nie wiedzie... - powiedział śmiejąc się lekko Orean. Po chwili człowiek zdjął kaptur. Na samej głowie nie miał prawie nic włosów. Miał kompletną łysinę, jednak na podbródku i pod nosem widoczne były brązowe, krótkie wąsy i bródka.
-Wiesz jak to jest w Tym zawodzie... - powiedział odwzajemniając uśmiech elf - jednak na jakiś czas z tym skończyłem... Ostatnio mnie okradli...
-Okradli... Slumsów się zachciało? - zapytał z ironią w głosie Orean - Ty i Twoje ambicje... No ale cóż... Co Cię do mnie sprowadza?
-W zasadzie nie tylko odwiedziny... Ale szukałbym u Ciebie pomocy... Wiem, że masz tutaj paru kompanów. Niedaleko stolicy jest taka wioska Ambean...
-Tak... Znam to miejsce. Uczyłem się tam polować... Sołtysem nadal jest ten no...
-Konrad...
-Tak! To on... Pamiętam jakim był sknerą gdy tam przybyłem...
-Cóż, właśnie dlatego do Ciebie przyszedłem... - dodał elf po czym spojrzał na brązowe oczy Oreana - Potrzebuję Twojej pomocy abyś poszedł ze mną w tamte okolice... Jest tam dziwna sprawa do wyjaśnienia... Zapewne będzie ostro i bez walki się nie obędzie...
-Heh... - Orean uśmiechnął się zamawiając piwo, które oboje po chwili zaczęli popijać - Człowiek czy jakaś bestia?
-Szczerze to nie wiem... Dlatego tutaj do Ciebie przyszedłem...
-Zawsze pakowałeś się w kłopoty... Ale uratowałeś mnie kiedyś... Pamiętasz? - teraz elf przytaknął i przypomniało mu się jak to schwytali Oreana a jemu udało się wykiwać strażników udając kogoś kim nie był, co mu ostatnio nie wychodziło. Tak zaczęła się ich wspólna przygoda...
-Możesz na mnie liczyć Parysie... - powiedział przyjaźnie ściskając po męsku dłoń Parysa na gest zgody na wyprawę.
-Jak to dobrze wrócić do starych znajomych... - powiedział uśmiechnięty Parys, po chwili wychodząc z Oreanem na zewnątrz.
-A tak a pro po, nie masz jakiegoś paska i pochwy na zbyciu, jak widzisz dostałem ostatnio łomot... - Orean zaśmiał się lekko... Ruszyli w kierunku Wioski Ambean.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach