Obrazki strony End of Days są hostowane na serwerze photobucket.com. Jeśli nie ładują się ona prawidłowo, najprawdopodobniej strona photobucket.com jest chwilowo niedostępna. Przepraszamy za utrudnienia.
SzukajUżytkownicyGrupyStatystykiRejestracjaZaloguj się

Poprzedni temat «» Następny temat
Infiltracja nieznanego portalu
Autor Wiadomość
Tygrysica 
Master Tigress



Dane w grze
Rasa: Człowiek
Miano: Tygrysica
Pełna KP

 
Pochwały: 7
Wiek: 32
Dołączyła: 14 Sie 2008
Posty: 493
Wysłany: 2010-01-11, 16:01   

Po stracie karety Tygrysica miała po raz pierwszy okazję - ukradkowo, prawda - przyjrzeć się magom, których zgodziła się "chronić", to jest podróżować wraz z ich eskortą dopóki nie znajdzie śladu, iż jej własne sprawy wzywają ją w inne miejsca. Nie czuła do nich żadnego przywiązania ani szacunku, byli tylko przepustką do niedostępnego inaczej obszaru.

Idąc, starała się iść po cienkiej linii, rozgraniczającej obszary "wyraźnie odsuwa się od rosnącej na poboczu trawy" a "idzie najdalej jak to możliwe od morderczych roślin". Wolała nie myśleć o poznanym właśnie tworze Beliara, coś jednak poruszyło ją w słowach magów. Jeśli wierzą, że Cieniostwory czy Ostrotrawa to DZIEŁA Beliara, czemu tak nim pogardzają? Gdzież są dzieła wyznawanych przez nich bogów? Prawda, stworzyli świat. Tak przynajmniej wszyscy twierdzą. A więc zgoda, kiedyś byli potężni. Ale teraz to Beliar wydaje się bogiem mocnym, zainteresowanym tym spłachetkiem ziemi. Dlaczego nie wyznawali więc istoty potężnej, która mogła zagwarantować wymierne korzyści wypływające z oddawanej jej czci, zamiast tego trzymając się niszowych bóstewek, których najlepszym darem było leczenie - przydatne, zgoda, ale czyż nie słabsze od mocy tworzenia?

Wzruszyła ramionami. Może w całej religii o to właśnie chodziło. O bunt przeciwko światu.
 
 
 
REKLAMA 


Dane w grze
Rasa: Człowiek
Miano: Tygrysica
Pełna KP

 
Pochwały: 7
Dołączył: 23 Maj 2009
Posty: 84
Wysłany: 2010-01-11, 18:08   

 
 
 
Kelpie 


Dane w grze
Rasa: Człowiek
Miano: Cerdic
Pełna KP

 
Wiek: 29
Dołączył: 23 Maj 2009
Posty: 84
Skąd: Kraków
Wysłany: 2010-01-11, 18:08   

Cerdic spojrzał na czarniejącą nad horyzontem chmurę. Co ona zwiastuje? Śmierć?
Sądząc po wydarzeniach poprzedniego dnia zapewne tak... W co ja się wpakowałem? - pytanie po raz kolejny zadźwięczało mu w głowie. Cieniostwór, brzytwoziele... Co jeszcze nowego przyjdzie im spotkać? Jakie wytwory czarnego boga skrywa jeszcze ta ziemia?
Ponownie spojrzał przed siebie. Cień. Niepewność. Czy ta wyprawa przyniesie mu przynajmniej sławę? Czy nie zginie jak tysiące innych albo gorzej, przemieni się w sługę Beliara, zmuszony mękami do posłuszności.
Otrząsnął się z ponurych myśli. Kolejne brzytwoziele. Niech to szlag. Kolejne tego dnia, jak tak dalej pójdzie nie zdąży w porę wypatrzyć trawska i skończy jako pożywka dla tych przemiłych roślinek.

Podziękował za jedzenie, podarowane przez Argona. Głód go morzył od poranka a przecież utrzymanie go przy zdrowiu leży w interesie całej wyprawy. Co by było gdybym zasłabł i przestał obserwować drogę prze de mną? No tak, zielsko posiekało by mnie na plasterki a reszta starannie obeszła by do okoła powstałą kupę. Tak czy inaczej trzeba było zadbać o jedzenie. Postanowił, że przy następnym postoju uda się na polowanie z Konradem i resztą najemników. Nic nie smakuje lepiej niż pieczona dziczyzna po długotrwałym marszu.
 
 
 
Faust272 
Namiestnik


Wiek: 34
Dołączył: 11 Kwi 2008
Posty: 2598
Skąd: Słupsk
Wysłany: 2010-01-12, 22:27   

- Już jesteśmy niedaleko. - Odpowiedział mag na pytanie Argona schodząc z traktu.

Po jakimś czasie wszyscy doszli do celu. Za kolejnym zagajnikiem, na środku idealnie okrągłej łąki, na której rósł tylko jeden gatunek trawy, na której nie było żadnych zwierząt, nawet owadów, znajdował się dziwny, kamienny krąg.

Krąg składał się z ośmiu filarów ustawionych parami względem siebie w kwadrat. Na każdej parze ułożony był kolejny głaz. Między sąsiednimi filarami poszczególnych par znajdowały się kolejne słupy, idealnie na środku odległości między nimi. Na środku kręgu znajdował się okrągły kamień z półkulistym wyżłobieniem w środku.

Filarami były idealne walce o wysokości 4 metrów, na których umieszczono idealne prostopadłościany o takich samych długościach. Jeden taki trylit (dwa filary i "poprzeczka") miała 4 metry szerokości. Słupy między końcami trylitów były kształtu idealnego stożka o wysokości 4 metrów. Okrągły kamień na środku był idealnie okrągłym dyskiem o średnicy 6 metrów i wysokości pół metra. Wyżłobienie na środku miało rozmiary sporych rozmiarów kuli armatniej działa burzącego. Interesujący był też materiał, z których zbudowany był krąg. Krąg zbudowany był z marmuru, w którym znajdowała się gęsta sieć drobnych, połyskujących żyłek jakiegoś minerału.

Argon rozpoznał, że tym minerałem jest ruda runiczna.

Wszystko to wyglądało, jakby było nie z tego świata. Marmurowy krąg stworzony z idealnie geometrycznych brył na środku idealnie okrągłej łąki dosłownie wciętej w las. Wszystko aż pulsowało od magii. Natariel czuła szum w uszach i pulsowanie w skroniach.

Okolica także była osobliwa. Podróżnicy znajdowali się w pobliżu gór, niedaleko których rozpościerała się Wieczna Burza (czarne od chmur niebo wypluwające z siebie błyskawice nie wydające grzmotu), która wisiała nad Telding. W górach znajduje się Crumbles.

Ogólnie Crumbles jest teraz osobliwe. Podobno krasnoludy zbuntowały się Cesarzowej i przejęły całą osadę zamieniając ją w górską twierdze praktycznie nie do zdobycia, nawet dla Cesarzowej. Mówią, że krasnoludy w mury fortecy wtopili rude runiczną, dzięki temu całość odporna jest na magię.

***

Magowie stanęli w połowie drogi między krańcem łąki a kręgiem.

- Niesamowite!
- Mhm...
- Z całą pewnością przyzwane.

Magowie zrzucili plecaki i podeszli do kręgu oglądając go, wymieniając ze sobą uwagi i ogólnie zajęli się kręgiem.
_________________
Avenker: budze nimfę
Vanilla: Nimfa udaje przyjacielską.
Avenker: co to znaczy udaje?
Vanilla: Nimfa uwodzi cię i odbiea ci RZUT OSZCZEPEM
Avenker: a to szmata
Avenker: wale ją drągiem
Vanilla: Wyciągasz drąga z torby
Vanilla: Nimfa za ten czas uwodzi cię i odbiera ci eliksir ślepoty
Avenker: wale ją drągiem
Vanilla: Nimfa teleportuje się.
Avenker: a to szmata




 
 
 
Tygrysica 
Master Tigress



Dane w grze
Rasa: Człowiek
Miano: Tygrysica
Pełna KP

 
Pochwały: 7
Wiek: 32
Dołączyła: 14 Sie 2008
Posty: 493
Wysłany: 2010-01-13, 21:48   

Jak dzieci, pomyślała Tygrysica, patrząc na zachwyconych magów, oglądających wyrosłą przed nimi zabawkę. Ani zastanowienia nad sytuacją, ani krytycznego spojrzenia na podejrzane pochodzenie tego dziwnego miejsca... Świeci się, błyszczy, chodźmy popatrzeć!

Jako osoba nieprzepadająca za magią, nieufająca jej oraz woląca być z dala od miejsc takich jak to - ogromnych zbiorów niewiadomych wysypanych z pudełka zwanego magią - wojowniczka stanęła na brzegu łąki i oparłszy się o drzewo przyglądała się przez chwilę działaniom magów. Bądź co bądź, byli jej wciąż potrzebni, od Telding wciąż dzielił ich kawałek drogi.

Od myśli do myśli, przypomniała sobie nagle o amulecie, zakupionym na rynku w Akili. Wydobyła go z braku lepszego zajęcia i potarła lekko, przypominając sobie mgliście wydarzenia - fizyczne wydarzenia - które miały miejsce podczas walki z cieniostworem. A zatem błyskotka była warta swojej ceny. Albo, aby stwierdzić bezpieczniej - nie jest kompletnie bezużytecznym kawałkiem metalu.

"Że żyję", dźwięczały wciąż w jej głowie ostatnie słowa jej wizji. Nie miała wątpliwości, iż nie był to zwykły sen czy ułuda spowodowana działaniem magii - czy też antymagii. Nie było to jej pierwsze widzenie, żadne dotąd nie dało jej chyba jeszcze tak do myślenia. Przede wszystkim jednak, nigdy jeszcze nie było tak męczącym rozpatrywanie słów i wydarzeń z jej podświadomości. Jako drogę ratunku od nazbyt głębokich myśli, które w - w jej odczuciu przynajmniej - niebezpiecznym miejscu były tylko niepotrzebną dystrakcją wybrała coś bardziej przyziemnego, przypominając sobie otrzymany w Akili dokument i zastanawiając się, czy powinna go otworzyć na najbliższym postoju. Telding nie będzie on raczej dotyczył, ale nie widziała też powodów, aby zwlekać... Jak zwykle więc, decyzja będzie oparta na chwilowym odczuciu.
 
 
 
Argon 
Plugawy nędznik



Dane w grze
Rasa: Człowiek
Miano: Argon
Pełna KP

 
Osiągnięcia, przewinienia: *Stara Gwardia*
Wiek: 35
Dołączył: 14 Kwi 2009
Posty: 583
Wysłany: 2010-01-13, 23:41   

- Nie podoba mi się tutaj. - mruknął pod nosem do Konrada, nie odrywając wzroku od magów, którzy beztrosko weszli w krąg - Nie powinniśmy tak stać na środku polany otoczonej przez drzewa.

Argon próbował przyjrzeć się bliżej dziwnemu obiektowi. Wytężając wzrok, dostrzegł na marmurowych filarach żyłki rudy. I znów wspomnienia powróciły, ożyły, wzbiły się nagle z zapomnianych krańców pamięci niczym stado spłoszonych ptaków. Uderzyły w niego równie mocno co cios w twarz. Cholera, dlaczego wciąż te myśli za nim chodzą? Czy nigdy się już od nich nie uwolni? Może nie warto tego rozgrzebywać i rozdrapywać stare rany, które nie chcą się goić. Ale jak to wytłumaczyć? Argon zaczął obserwować magów, którzy coraz śmielej badali tajemniczy krąg. Rozejrzał się wokół. Polanka sprawiała wrażenie wyciętej z całkiem innego krajobrazu. Takie rzeczy nie dzieją się bez powodu.

Minuty mijały, więc chcąc nie chcąc, rozpoczęte wcześniej rozmyślania znów zaczęły go dręczyć. Argon cały czas miał nadzieję, że pobyt w Katedrze ułatwi mu zapomnieć, pozbyć się koszmarów dręczących go co noc. I tak właśnie się stało, jednak z jakichś powodów ostatnio zaczęły do niego powracać. Przerażające obrazy, twarze martwych, zmasakrowanych ludzi. Mężczyźni i kobiety, elfy i ludzie, wszyscy wymieszani w bezkształtną masę. Martwi, a jednocześnie zaskoczeni z tego, co stanie się z nimi po śmierci. Czy ma za to winić swój umysł? Ukryte pragnienia? Pierwotny instynkt? Nigdy tego do końca nie rozwikłał, a fakt, ze jest kapłanem, wcale mu tego nie ułatwia. Czy powrót tych myśli ma związek z tym, ze jest coraz bliżej Telding?

W jednej chwili Argon wyrwał się z rozmyślań, dzięki kolejnym pomrukiwaniom magów. Zaczął bacznie obserwować okolice. Wysokie, zielone drzewa zdawały się na coś czekać.
_________________
"All power demands sacrifice... and pain. The universe rewards those willing to spill their life's blood for the promise of power."
 
 
 
Faust272 
Namiestnik


Wiek: 34
Dołączył: 11 Kwi 2008
Posty: 2598
Skąd: Słupsk
Wysłany: 2010-01-14, 15:06   

Dzień mijał i powoli się ściemniało. Niebo zasnuło się szarymi chmurami. Najwyraźniej zbierało się na deszcz.

Konrad jadł suszone mięso wyciągnięte z plecaka, Varkond czesał konia, szył plecak, ostrzył miecz, ogólnie zajmował czymś czas.

Tymczasem magowie rozłożyli na okrągłym kamieniu różne papiery, na których kreślili fantazyjne wzory i wykresy, oglądali dokładnie skały przez szkło jubilerskie, rzucali zaklęcia poznawcze, rozłożyli różnego rodzaju przyrządy i badali nimi krąg. Oprócz tego cały czas rozmawiali ze sobą używając wielu różnych języków.

***

Nadszedł wieczór. Niebo zasnute było czarnymi, burzowymi chmurami. Panował delikatny półmrok. Magowie wyciągnęli latarnie i w ich świetle dalej zajmowali się kręgiem. Wiał dosyć mocny wiatr, więc trzeba było znaleźć kilka kamieni do utrzymania papierów w porządku, ale od czego są najemnicy.

Rozległ się grzmot. Teraz identyczne niebo znajdowało się nad Telding i nad kręgiem. Niepokój powoli wypełniał serca obecnych. Oprócz magów, Ci byli zbyt zajęci. Wydawało się, jakby jakieś cienie przebiegały między drzewami. Co chwila pod wpływem wiatru łamały się słabsze gałęzie. Zaczęło padać.
_________________
Avenker: budze nimfę
Vanilla: Nimfa udaje przyjacielską.
Avenker: co to znaczy udaje?
Vanilla: Nimfa uwodzi cię i odbiea ci RZUT OSZCZEPEM
Avenker: a to szmata
Avenker: wale ją drągiem
Vanilla: Wyciągasz drąga z torby
Vanilla: Nimfa za ten czas uwodzi cię i odbiera ci eliksir ślepoty
Avenker: wale ją drągiem
Vanilla: Nimfa teleportuje się.
Avenker: a to szmata




 
 
 
Carl 



Dane w grze
Rasa: Elf
Miano: Natariel
Pełna KP

 
Wiek: 85
Dołączył: 30 Paź 2008
Posty: 713
Wysłany: 2010-01-14, 19:40   

Nim opuścili miejsce rzezi, elfka spojrzała tęsknie na zabójczą roślinę. Odczuła pewny smutek z powodu niemocy w sprawie wzięcia próbki. Cóż, może nie zna się na ziołach w sposób zawodowy, ale w czasach życia w klasztorze zdobyła nieco wiedzy na ten temat. Tym nie mniej interesowało ją coś niezwykłego w tej dziedzinie. Ale co począć? Spakować zielsko do torebki, aby potem przecięło się przez nią i wbiło w jej bok? Widziała co zostało z końmi. Wolała nie ryzykować.

Kiedy już oddalili się od pozostawionego wozu, kobieta zaczęła rozglądać sie na boki w poszukiwaniu Niebieskiego Czkawiu - kwiatu, którego dodanie do pożywienia może powodować denerwujące... rozwolnienie. Na wszelki wypadek starała się odszukać kilka "próbek".

***

Natariel czula się wyjątkowo nieswojo w miejscu tak silnie nasączonym energią magiczną. Skupiona na niewielkim obszarze potężna moc była dla niej lekko dezorientująca. Mimo przeżywania z tego powodu lekkiej trwogi, elfka czuła się jednocześnie pobudzoną. Wszak mogła się czegoś nauczyć od magów. Właśnie - nauczyć!
Widząc zlecenie od Instytutu liczyła na zdarzenie tego typu. To właśnie wiedza była jej głównym celem, nie pieniądze za wykonanie misji. Chociaż na ich nadmiar nigdy nie narzeka. Kobieta starała się ciągle kręcić w okolicy magów, aby zdobyć nieco informacji na temat wszystkiego co robią. Sądziła, że pewnie odbiorą ją za irytującą amatorkę, aczkolwiek nie przeszkadzało jej to ciągle zadawać szczegółowe pytania. Pragnęła wynieść z wyprawy jak najwięcej. A nuż uda się poznać w pełni możliwości jakichś urządzeń, właściwości rudy, czy też może nawet proste zaklęcia poznawcze, jakie rzucali czarodzieje?
Szczególna wątpliwością darzyła tylko jedną rzecz - naukę języka krasnoludzkiego. Nie mogła pojąć w jaki sposób czarodzieje nauczyli się czegoś tak dziwnego. W tym momencie została "olśniona" - przecież tego typu sprawy można ułatwić sobie przy pomocy wysokopoziomowej magii psychicznej. Osobie zaawansowanej otwarcie umysłu na wiadomości nie jest raczej trudne.

***

Po kilku godzinach była już przyzwyczajona do pulsującej tu wszędzie magii. Jej apetyt na wiedzę nie opadł, jednak nie miała teraz czasu na nadzorowanie pracy magów. Musiała sprawdzić coś jeszcze. Skupiła się, po czym wykorzystała zdolności wyczuwania energii, które potęgowały wrodzone umiejętności jej rasy oraz szczególna wrażliwość.
Chciała sprawdzić, czy burza ta nie jest czasem potężną magiczną anomalią. Tego wolałaby uniknąć znając swoje słabe strony. Kiedy już to zrobiła, spróbowała sprawdzić przepływ mocy w kręgu. Szczególnie intrygowało ją to, czy energia ustawiona wokół jakiegoś miejsca nie tworzy niewidocznego gołym okiem portalu do innego planu. To mogłoby być dla niej kolejną niemiłą wiadomością. Jeśli wykryje energię przepływającą przez chmury lub portal, postara się sprawdzić jej charakter oraz plan, z jakiego pochodzi. Jeżeli zaś nie dostrzeże przejścia w kręgu, sprawdzi jedynie charakter i plan energii uwięzionej w kamieniach.

Niezależnie od wyników zada pytanie któremuś z magów, najlepiej poznanemu jako pierwszemu szlachcicowi.

-Czy pobranie stąd many w takich warunkach jest bezpieczne?
W przypadku otrzymania odpowiedzi twierdzącej Natariel zrobi to, aby uzupełnić braki. A to by się jej przydało. Nie wiadomo przecież co może się zdarzyć w najbliższym czasie.

Co do rośliny-Van pozwoliła mi kiedyś w razie podróży napotkać zielsko o takich właściwościach
_________________
Ilość hejterów jest wyznacznikiem fejmu
Ostatnio zmieniony przez Carl 2010-01-15, 19:21, w całości zmieniany 3 razy  
 
 
Kelpie 


Dane w grze
Rasa: Człowiek
Miano: Cerdic
Pełna KP

 
Wiek: 29
Dołączył: 23 Maj 2009
Posty: 84
Skąd: Kraków
Wysłany: 2010-01-14, 19:42   

Gdy wkroczyli na polanę, pierwsze co zaszokowało Cerdica był brak jakiejkolwiek różnorodności roślinnej. Polana stanowczo nie była częścią tego lasu. A więc czym była? Kolejny twór Beliara? Całkiem możliwe... W pierwszej chwili mógłby pomyśleć, że kamienny krąg jest pozostałością po byłych rasach, jednak kolumny były zbyt gładkie, nie było na nich śladów choćby po deszczu. Tak jakby ktoś zbudował to wczoraj.
W każdym razie nie podobało mu się to. Bliższe zbadanie kręgu pozostawił magom. Sam trzymał się z dala od tajemniczej budowli. Usiadł pod drzewem na skraju łąki i wypoczywał po długim marszu.

Obudził go grzmot. Kropelki deszczu kapały na niego przez dziurę w koronie drzewa, więc przesunął się na bok. Ale nie mógł już zasnąć. W powietrzu, poza naturalną dusznością podczas burzy wyczuwał dziwne napięcie. Jakby wielka chmura z nad Telding wyciągał po nich swe szponiaste dłonie. Wzdrygnął się - zobaczył coś przemykającego pomiędzy drzewami. Odwrócił się. Magowie nadal badali okrąg, nie zwracając uwagi na deszcz. Podszedł do najemników. Którzy rozbili obóz nieopodal.
- Widziałem dziwne cienie w lesie - zagadnął Konrada który właśnie kończył kawał suszonego mięsa. Na widok jedzenia żołądek skurczył mu się gwałtownie. - Idę to zbadać, może też zapoluję, jak chcesz możesz iść ze mną. Wyruszam za chwilę.
 
 
 
Argon 
Plugawy nędznik



Dane w grze
Rasa: Człowiek
Miano: Argon
Pełna KP

 
Osiągnięcia, przewinienia: *Stara Gwardia*
Wiek: 35
Dołączył: 14 Kwi 2009
Posty: 583
Wysłany: 2010-01-15, 02:38   

Ostrzenie miecza pochłonęło siedzącego przy drzewie znudzonego Argona, gdy nagle rozległ się huk pioruna. Nie zdziwiło to strażnika, wszak od jakiegoś czasu zanosiło się już na burzę.

Nagle jednak do jego uszu dobiegł cichy trzask łamanej gałęzi za nim. Natychmiast wstał i obrócił się za siebie. Chwilę wpatrywał się w ciemność przed nim, jakby wyczekując ponownie odgłosów. Nic.

Przypomniał sobie o swoim najnowszym nabytku. Powoli przesunął gogle na oczy i rozejrzał się jeszcze raz. Jeśli zauważy coś niebezpiecznego, natychmiast ostrzeże resztę.
 
 
 
Faust272 
Namiestnik


Wiek: 34
Dołączył: 11 Kwi 2008
Posty: 2598
Skąd: Słupsk
Wysłany: 2010-01-16, 20:46   

Carl

Natariel wykryła obecność portalu. Z pewnością łączył się z innym planem, ale jego charakter był zakamuflowany. Także sami magowie przy pomocy wielu przyrządów i zaklęć nie nadal dociec, do jakiego wymiaru prowadzi portal i kto go stworzył. Na razie portal wydawał się być nieaktywny, ale najwyraźniej zbierał energię na aktywacje.

Cały portal nie jest z planu materialnego. Całość wraz z łąką została przyzwana z innego wymiaru. Także moc napędzająca powoli krąg i prowadząca do jego aktywacji pochodzi z innego planu.

Natariel zapewniona, że pobieranie energii z tego miejsca jest bezpieczne, uzupełniła braki many.

zasoby many zregenerowane


***


Argon

Argon nałożył gogle na oczy. Oczy rozszerzyły mu się ze strachu.

Wokół nich cały las wypełniony był cieniami. Bezcielesnymi istotami, które trafiwszy ofiarę wysysają z niej siły. Nieumarli. Wszędzie byli nieumarli. Szkielety, ghoule, zombie. Zombie! Dzieci, kobiety. Splugawione. Martwe ciała ożywione czarną magią. Z dziurami po strzałach, z ranami po cięciach.

Nie to jednak było najgorsze.

W oddali, ale bardzo wyraźnie. Czarny koń, którego kopyta i grzywa płonęły szkarłatnym ogniem. Oczy jak rozpalone węgle, z chrapów buchał żar. Na tym upiornym wierzchowcu siedziała osoba, którą Argona znał. Wiedział kto to jest. Czarna zbroja z kolcami. Rzędy purpurowych run na napierśniku. Wielki hełm z nietoperzymi skrzydłami na bokach. W hełmie świeciła, nie... płonęła para czerwonych. W ręku trzymał olbrzymi miecz dwuręczny czarny jak smoła o ząbkowanej klindze i rękojeści zakończonej hakami. Broń służąca do zadawania jak największego bólu i cierpienia. Broń zdolna strzaskać kości, wyrwać mięso...

Głos Argona uwiązł w gardle. Widok Emisariusza Cienia powodował strach. Kapłan opanował się. Nie spuszczając wzroku otworzył usta:

- Uwaga!

Nagle jeździec odwrócił wzrok z kręgu na Argona. Już wiedział, że jest za późno.

- Emis...

Mlask rozcinanego mięsa...

Kelpie

Konrad spojrzał na las.

- Nie byłoby to mądre.

Nagle Argon krzyknął:

- Uwaga! Emis...

Mlask rozcinanego mięsa.

Carl

Nateriel już wiedziała, dlaczego magowie używali tylu języków. Wiele zjawisk magicznych nie miało opisu w ludzkim języku, dlatego używali innych. Na przykład wiele run, pieczęci nakładanych na przedmioty były opisane tylko w języku krasnoludów.

- Uwaga! Emis...

Mlask rozcinanego mięsa.

Wszyscy

Ogromny czarny miecz z ząbkowanym ostrzem jak brzeszczot tkwił w brzuchu Argona. Kapłan charknął, zakrztusił się krwią. Jego szata była czerwona od krwi. Po klindze spływała struga krwi. Ogromna rękojeść z inkrustowanym czerwonym klejnotem w oprawie w kształcie czaszki wystawała z ciała strażnika.

Ostrzeżenie jednak się przydało. Magowie błyskawicznie wyciągnęli różdżki, aktywowali pierścienie, zawiązali zaklęcia. Armia nieumarłych wyskoczyła zza drzew otaczając ich. Emisariusz Cienia wyszedł zza drzew wzbudzając terror w sercach wszystkich.

Buchnął ogień.

Magowie wzniecili ogromną pożogę. Ściany wysokiego, purpurowego, magicznego ognia otaczającego łąkę. Mimo ich szybkiej reakcji dzięki ostrzeżeniu Argona nie udało im się zrobić tego na czas. Około kilkunastu nieumarłych przedarło się przez płomienie. Ściany ognia rozdzieliły się przecinając łąkę jak sieć tworząc kilka odizolowanych od siebie przestrzeni, w których znajdowali się najemnicy i nieumarli. Po jednym najemniku na obszar. Nawet Cerdic i Natariel zostali rozdzieleni od reszty.

Teraz każdy miał przeciwko sobie grupę nieumarłych kilka sekund zapasu na działanie, zanim ożywieńce dojdą do siebie. Tygrysica miała przeciwko sobie 4 szkielety z zakrzywionymi mieczami, Cerdic musiał zająć się 3 gholami, przed Natariel stanął dumny wampir.

Argon

Otoczony przez płomienie znajdował się w samym centrum łąki. Dzięki temu był sam, nie przedarli się do niego żadni nieumarli. Olbrzymi miecz palił mu wnętrzności. Paraliżujący ból skręcający członki. Dreszcz targał jego ciałem. Strumień krwi płynął po klindze i rękojeści. Czarnej, zarażonej krwi...
_________________
Avenker: budze nimfę
Vanilla: Nimfa udaje przyjacielską.
Avenker: co to znaczy udaje?
Vanilla: Nimfa uwodzi cię i odbiea ci RZUT OSZCZEPEM
Avenker: a to szmata
Avenker: wale ją drągiem
Vanilla: Wyciągasz drąga z torby
Vanilla: Nimfa za ten czas uwodzi cię i odbiera ci eliksir ślepoty
Avenker: wale ją drągiem
Vanilla: Nimfa teleportuje się.
Avenker: a to szmata




 
 
 
Tygrysica 
Master Tigress



Dane w grze
Rasa: Człowiek
Miano: Tygrysica
Pełna KP

 
Pochwały: 7
Wiek: 32
Dołączyła: 14 Sie 2008
Posty: 493
Wysłany: 2010-01-17, 00:30   

[ Mistrzowsko wprowadzony klimat w części skierowanej do Argona ;] ]


Atak rozpoczął się niemal bez zapowiedzi, Tygrysicy nie trzeba jednak było wiele czasu, aby przygotować się do walki. Gdy tylko usłyszała urwane ostrzeżenie, odruchowo, ruchem wyćwiczonym przez lata, ściągnęła z pleców swój kij i stanęła w pozycji obronnej. Zorientowawszy się szybko, że walczy niejako w zamkniętym pomieszczeniu, skoncentrowała się na czterech szkieletach, wyłączając ze swojej perspektywy resztę otoczenia.

Pamiętała tego typu istoty z wyprawy po oko Vecny: silne, dość zręczne... i do bólu odporne na ból. A ponadto pozbawione umysłu. Wróg, którego można tylko zniszczyć albo zostać przezeń zabitym - inne opcje nie wchodziły zbytnio w rachubę. Mając to na uwadze, postanowiła skupiać się na czułych punktach: stawach, w niezrozumiały sposób ponownie łączących kości i kręgach szyjnych.

Korzystając z chwilowej konfuzji swoich oponentów - nie miała czasu, aby zastanawiać się, jak bezmyślna maszyna do zabijania może się zdziwić Nie "zdziwić". Nieumarli jako istoty przywołane do życia przez magie są chwilowo oszołomione z powodu dużej ilości magii, która nagle została uwolniona w dużej ilości w postaci zaklęcia. To tak jakby miały krótkie spięcie.- wojowniczka ruszyła do szybkiego natarcia, chcąc wyłączyć z walki jednego ze swych adwersarzy, zanim jeszcze potyczka na dobre się rozpocznie. Umieściwszy więc obie ręce jak najbliżej jednego z końców kija - dzięki temu impet będzie największy - przyskoczyła do najbliżej stojącego szkieleta, po czym wyprowadziła szerokie uderzenie na szyję, prowadząc kij delikatnie z góry na dół po szerokim łuku. Dzięki temu, nawet jeśli nie trafi dokładnie w szyję, cios powinien wejść z miażdżącą siłą w klatkę piersiową - niewielkie pocieszenie, gdy wroga to nawet nie zaboli, gdyby jednak zamach szedł dokładnie w poziomie, lub, co gorsza, z dołu w górę, ewentualny unik przeciwnika lub chybienie z winy wojowniczki mogłoby pozbawić ją równowagi. Natychmiast po tym ciosie - puściwszy na chwilę uniemożliwiający jej taki ruch kij - okręciła się na pięcie, wyprowadzając wysokie kopnięcie wykorzystujące impet jej obrotu, uderzając całą dolną powierzchnią stopy w czaszkę - tudzież, jeśli już jej tam nie było, w klatkę piersiową nieumarłego. Następną czynnością, w miarę możliwości, powinno być odzyskanie kija - miała wprawdzie w zapasie niesprawdzone jeszcze przeciw ożywieńcom uderzenie Ki, póki co wolała jednak trzymać się sprawdzonej metody walki.
 
 
 
Carl 



Dane w grze
Rasa: Elf
Miano: Natariel
Pełna KP

 
Wiek: 85
Dołączył: 30 Paź 2008
Posty: 713
Wysłany: 2010-01-17, 13:28   

Poczuła się o niebo lepiej wiedząc, iż jej rezerwy energii magicznej zostały uzupełnione. Mimo wszystko obawiała się zagrożenia ze strony portalu. Nigdy jeszcze nie spotkała się z polem zakłócającym możliwość odczytania charakteru połączenia. To nie mogło być nic dobrego. Swoją drogą... powinna kiedyś przejrzeć kilka książek w Instytucie. Zawsze zastanawiały ją zjawiska tego typu. Ciekawe jaka moc i jaka wiedza potrzebne są do stworzenia czegoś takiego. Gdy jej wtajemniczenie w poszczególne szkoły będzie głębsze, z pewnością sama poeksperymentuje. To właśnie tak wszystkie istoty z innych planów zdobywały swe potężne moce. Należałoby jednak zwrócić uwagę na to, że w przeciwieństwie do nich, Natariel kiedyś umrze ze starości. Chociaż poświęcając się badaniom nad demonologią pewnie i ten proces można zatrzymać. Jednakże to tylko czcze rozważania niezbyt rozgarniętej adeptki. W dodatku te wszystkie pieczęcie... och, zaiste wiele nauki jest jeszcze przed nią.


***



Nagły dźwięk trafienia Argona przez wroga usłyszeli wszyscy, w tym bystry słuch elfki. To był dla niej lekki szok. Obecność kapłana dodawała wzmacniała jej morale - w końcu taka osobistość powinna wiedzieć jak walczyć z najniższym rangą pomiotem, który spodziewali się zastać. Tutaj jednak pojawiło się kolejne zaskoczenie. To nie była byle grupka słabowitych nieumarłych. Wystającą z brzucha strażnika rękojeść poznałaby wszędzie, chociaż widziała ją wcześniej jedynie na rysunkach w kilku mądrych książkach w Szkole Magii i Kapłaństwa.


Todoria! Jakie to odległe czasy! Szkoła była jej więzieniem, jednakże przywiązała się do niej jak do prawdziwego domu. W tamtych chwilach swego życia nie odczuwała wiecznej pogardy do reszty istot, nie okazywała im jedynie swojej powierzchownej twarzy, nie opanowało jej zgorzknienie. Była najzwyczajniejszą w świecie kobietą po przejściach. Może nauczyciele bali się jej nauczać ze względu na wrodzoną wrażliwość na magię ze względu na ewentualne konsekwencje, może i musiała do wszystkich swych umiejętności dochodzić ciężką drogą samonauki, ale nigdy nie zapomni tego, czego dowiedziała się na lekcjach teoretycznych. Przez lata wbijano jej do głowy różne z pozoru zbędne informacje, ale dzięki temu potrafiła zaadaptować się do środowiska zaawansowanych maginów. Oraz wiedzieć z czym ma się do czynienia w razie opresji.


Właśnie dzięki temu poznała oręż Emisariusza Ciemności, który chwilę później wyłonił się z mroku. Potworna istota siała przerażenie nie tylko swoją potęgą. Wystarczyło jedno spojrzenie śmiertelnika na upiorną postać, aby przeląc się do cna. To nie było jednak wszystko. Kiedy tylko elfka spostrzegła błyskające płomienie, niemal natychmiast zjawili się kolejny przeciwnicy. Była odgrodzona od reszty, ale posiadając -jak nie raz z resztą- szczęście w nieszczęściu przypadał na nią jeden jedynie oponent. A jako że fortuna rzadko sprzyja podróżnikom zapuszczającym się w okolice Telding, pojawił się ponownie pech. Tym pojedynczym wrogiem okazał się... wampir.


Istota powszechnie uznawana za przeklętą stała naprzeciwko samotnej elfki. Elfki, która nie była osobą bezbronną. Nieczekając na reakcję przeciwnika, Natariel od razu po spostrzeżeniu humanoida ścisnęła mocniej kostur, aby sięgnąć po energię zaklętego przedmiotu. Jednocześnie zbierała moc umysłu, aby być gotową do działania. Kiedy tylko była w stanie, wystrzeliła wzmocniony przez kostur czar telekinezy w nieumarłego. Siła zaklęcia była mocniejsza o połowę, tak więc powinno to wystarczyć, by przejąć kontrolę nad ciałem wampira i spróbować... tłuc nim o ziemię lub -jeśli takie odnalazła- o zjawiska naturalne pokroju formacji skalnej czy też zwykłych głazów. Jeśli to nie poskutkuje, będzie miała problem. I to spory.


Tę walkę trzeba było zakończyć jak najszybciej. Kobieta nie mogła dopuścić, aby przeciwnik ją ugryzł. Groziło to zarażeniem i staniem się wampirzym pomiotem - nieumarłą kreaturą zmuszaną do bycia podległą osoie, która podarowała ten niezbyt przyjazny prezent choroby. Wizja stania się czymś takim była niezbyt pocieszająca w tej trudnej godzinie.


Jej sytuacja nie była przynajmniej taka ciężka jak niektórych innych osób, chociażby Cerdica. Otoczony przez grupę stworów łucznik. Natariel czuła, że po raz kolejny powinna uratować jego nędzny żywot, ale tym razem musiała dbać w pierwszej kolejności o siebie, co mogło okazać się rzeczą niełatwą.
_________________
Ilość hejterów jest wyznacznikiem fejmu
Ostatnio zmieniony przez Carl 2010-01-17, 13:28, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Argon 
Plugawy nędznik



Dane w grze
Rasa: Człowiek
Miano: Argon
Pełna KP

 
Osiągnięcia, przewinienia: *Stara Gwardia*
Wiek: 35
Dołączył: 14 Kwi 2009
Posty: 583
Wysłany: 2010-01-17, 13:28   

Trzymając w dłoniach rękojeść broni oprawcy, mężczyzna upadł na kolana. Nim okrążyły go płomienie, zdołał jeszcze na moment dostrzec twarz Emisariusza. Upadłego Paladyna, który kiedyś w imię Angrogha niósł światu pokój. Tak jak on sam. Po chwili w głowie zaczął słyszeć poszarpane głosy. Próbował je w myślach złożyć w całość i zrozumieć, jednak im bardziej się starał, tym słyszał większy szum i odczuwał większy ból, płynący z wbitego miecza.

Shammar hon tumkhar ivar! Beliare! Margur servagh narunthevar! Nuphulu!
Słowa rozbrzmiewały w czaszce Argona, rozdzierając ją bólem z każdym słyszanym słowem, w nieznanym mu języku. Cierpienie było nienaturalne, jakby namacalne w jego myślach, wchodzące do każdego zakamarka jego świadomości. Próbujące wydrzeć z niej siłą jakiś fragment, zostawiając po sobie czarną otchłań.

Są takie momenty w życiu, gdy ma się wrażenie, że czas się dla nas zatrzymał. Dla reszty były to ledwie chwile, dla Argona ciągnąca się w nieskończoność udręka. Czyste, ostre jak brzytwa zło w jego ciele. Nieopisany ból skłaniający go do zaciśnięcia powiek z rozpaczy.

***

Ciemność się przed nim rozjaśnia i dostrzega postać, którą od razu rozpoznaje. To Nina, rozpoznał ją, chociaż nieznacznie się zmieniła, od kiedy ostatnio ją widział. Stała uśmiechnięta, jakby na niego czekała.
- Wciąż mnie szukasz? Oboje wiemy, że to nie ma sensu. - zaczęła nieśmiało dziewczyna, zbliżając się do niego.
- Wiem, że jestem coraz bliżej. Oboje wiemy, że nigdy nie przestanę. Jesteś dla mnie całym światem. - odparł Argon, chociaż wcale tego nie chciał powiedzieć. Wciąż był pod wrażeniem, że ją widzi.
- Czyżby? Poświęciłbyś dla mnie wszystko?
- Oby cię tylko odnaleźć. - jego postać odparła bez wahania.

- A więc zabij go, ukochany... - Nina unosi rękę i wskazuje na postać stojącą obok nich, która nagle się tu pojawiła. Miała na sobie długi, szary płaszcz i kaptur, całkowicie skrywający jej twarz. - Tylko on stoi między nami. Zniszcz jedyną przeszkodę, a nasze pragnienia się ziszczą. Połóż kres wątpliwościom i smutkowi, który tak długo nas dręczył. - przez chwilę można było wyczuć w jej głosie zniecierpliwienie i porywczość.

Zapadła cisza. W końcu Nina podeszła do rozmówcy i kontynuowała, kładąc ręce na ramionach Argona. Jej głos znów był czuły i miły dla jego uszu.
- Czym sobie na to zasłużyłeś, Strażniku? Robisz wszystko, co jest ci pisane. Co każe ci sumienie. Co każe ci ON.
- "O czym ty..." - Argon zapomniał, że to tylko wizja. Obserwuje wszystko raczej jako wolny widz, niż uczestnik, chociaż zdaje się to być takie realne. Tylko on sam usłyszał swoje myśli.
- W zamian za twoje poświęcenie obarcza cię ciągłym bólem i samotnością. Chronisz ludzi w jego imieniu, lecz on nie może uchronić dla ciebie jedynej osoby, na której ci zależy. Czy tak postępuje dobry bóg?

Znów cisza. Nina była wyraźnie zniecierpliwiona. Nagle wyciągnęła sztylet i włożyła Argonowi do ręki.
- Możesz to przed sobą ukrywać, ale nie wyprzesz się swoich pragnień. Nie ukryjesz, kim jesteś. Musisz z tym skończyć!

Argon opierał się przed wzięciem sztyletu jak tylko mógł. Poczuł, że zaczyna mieć nad swoją postacią kontrolę. Wreszcie po chwili wahania i narastającego napięcia Nina wyrwała mu broń z ręki i spojrzała ze wstrętem na niego spluwając mu w twarz.
- Głupcze... - dziewczyna odwróciła się i szybkim krokiem podeszła do nieznajomej postaci. Wystarczyło jedno precyzyjne pchnięcie w brzuch.

Nieznana postać zdołała wydać tylko ciche stęknięcie, po czym upadła, chcąc chwycić się jeszcze swojej oprawczyni, jednak ta nie zamierzała jej pomóc. Ofiara zastygła na ziemi, kaptur osunął się z twarzy. To... Deleghit. Jego ojczym. Nagle wszystko spowiła ciemność, zmieszana z krwistym odcieniem, wydająca się zacieśniać wokół niego. Wygląd Niny diametralnie się zmienił, miała na sobie teraz postrzępioną suknię. Argon przełknął ślinę. Mógł przysiąc, że kobieta delikatne unosi się nad ziemią. Jej skóra paliła się żywym, purpurowym ogniem. Uszy kapłana przepełnił demoniczny, nienaturalny śmiech.

- Naprawdę myślisz, że mój brat zdoła uratować to, co mu pozostało? Twój bożek nie wytrzyma kolejnego ciosu. Ty również! - zjawa błyskawicznie dopadła do mężczyzny, który zdołał tylko otworzyć z przerażenia usta.

***

Argon z krzykiem otworzył szeroko oczy, nabierając łapczywie powietrza, jakby przed chwilą wyszedł z wody. Spojrzał w dół. Jego ręce były całe we krwi. Czarnej krwi. Miał mało czasu. Wiedział, że broń Emisariuszy jest naznaczona przekleństwem. Każdy raniony nią w walce ulega zakażeniu. Prócz otwartej rany musiał poradzić sobie więc ze splugawieniem, które z każdą sekundą ogarniało jego ciało.

Próbował wyczyścić umysł i coś wymyślić. Pierwsze, co przyszło mu do głowy wydawało się szalone, jednak tylko to mogłoby mu teraz pomóc. Trzęsącą ręką, własną krwią naznaczył wokół czerwonego klejnotu na rękojeści symbol oka. Uświęcił co przeklęte. Oczyścił, co splugawione. Mógł mieć tylko nadzieję, że mu to pomoże. Jeśli nie, nie będzie miał czasu na żałowanie.

- Panie, nie dopuść do zguby swojego sługi...
Złapał mocno za rękojeść czarnej broni, ściskając na niej swoje zakrwawione dłonie najmocniej jak umiał. Już czuł w kościach palący ból, który zaraz targnie jego ciałem..
- Daj mu szansę, by mógł dowieść swej wartości. Uwolnij go od tego brzemienia...
Choć opadał z sił, modlitwa podnosiła Argona na duchu. Z zaciśniętymi zębami, powoli i nieustępliwie zaczynał wyciągać z siebie przeklęte ostrze...
 
 
 
Kelpie 


Dane w grze
Rasa: Człowiek
Miano: Cerdic
Pełna KP

 
Wiek: 29
Dołączył: 23 Maj 2009
Posty: 84
Skąd: Kraków
Wysłany: 2010-01-18, 10:09   

Patrzył oszołomiony na wielką czarną postać i Argona stojącego bezwładnie przed nim. Czarny kształt łączył sylwetki dwóch wojowników. Z początku nie wiedział co się stało. Poczuł tylko wielki strach i obecność wielu złych istot wokół niego. Nie potrafił się ruszyć.
Nagle wystrzeliły przed nim słup ognia, odgradzając od Konrada z którym wcześniej rozmawiał. Zdolność logicznego myślenia powróciła błyskawicznie.
Nic już go nie uratuje- pomyślał z bólem dostrzegając przez płomienie Argona osuwającego się do stóp nieznanej postaci. Tymczasem od strony lasu, z krwisto czerwonego ognia wyłoniły się trzy postaci. Ghule. Cerdic nieraz słyszał cmentarne opowieści o potworach wyłażących z grobów złych ludzi. Podobno rzucali się na każdą napotkaną istotę a także zjadały zwłoki. Mimo to nigdy nie zetknął się z tymi potworami. To będzie jego pierwszy raz.

- Wy jesteście moimi przeciwnikami. - powiedział cicho odwracając się w stronę trzech potworów. Powoli ściągnął torbę z ramienia. Nie bał się. Chęć zemsty za kompana zwyciężyła strach i Cerdic dumnie patrzył w oczy przeciwnikom. Wydarzenia za ścianami ognia nie obchodziły go teraz.
Rozglądnął się w sytuacji. Łucznicy zawsze walczyli stojąc na końcu szeregu lub osłaniając innych. Walka sam na sam nie powinna się wydarzyć. Również ogień nie ułatwiał mu zadania. Gdyby go nie było mógłby uciec na przykład na drzewo i stamtąd wystrzelać przeciwników.

- Pewność siebie jest najważniejsza. - usłyszał w głowie słowa mistrza. Zawsze mówił prosto, nie zawile i treściwie. Te cechy zaskarbiły sobie u niego przyjaźń Cerdica. Wspomnienie nauczyciela dodało mu otuchy. Ściągnął łuk z pleców. Wreszcie będzie mógł go użyć. Teraz pozycja. Cerdic wysunął lewą nogę do przodu, w stronę ghuli. Lewą rękę, w której trzymał łuk wyprostował w łokciu. Wolną ręką sięgnął po strzałę. Te same ruchy, powtarzane tysiąc razy a pomimo to nadal nie potrafił strzelać celnie jak mistrz. Włożył cięciwę w rowek na końcu strzały. Pociągną do tyłu. Gęsie pióro lekko musnęło mu policzek. Łowca miał już cel, od samego początku obserwował go. Ghul stojący najbliżej, bezwładna głowa zwisała mu na ramieniu otwarte usta ukazywały rzędy białych zębów. Cerdic nie pozwolił by strach znów go sparaliżował. Liczył się tylko cel. Potwór był daleko więc postanowił strzelić w tors, zwiększając prawdopodobieństwo trafienia. Skorygował wzrok. Łuk z jeleniego rogu zatrzeszczał lekko. Łowca zwolnił uchwyt i czarna kreska pognała w stronę napastników.
 
 
 
Faust272 
Namiestnik


Wiek: 34
Dołączył: 11 Kwi 2008
Posty: 2598
Skąd: Słupsk
Wysłany: 2010-01-24, 00:01   

Tygrysica

Wojowniczka błyskawicznie zaatakowała. Kościej rozdzieliły się flankując ją. Wygląda na to, że... myślą. Szkielet obrany za cel uchylił się, reszta szukała luk w obronie. Tygrysica zbyt dużo czasu poświęciła treningom by tego nie zauważyć.

Pozycja obronna. Za plecami ogień, przed nią szkielety. Wyglądały dziwnie. Nie były... "matowe". Ich oczodoły lśniły niebieską poświatą. Jakieś błękitne smugi otaczały ich kości. T nie były zwykłe szkielety. Wyglądały na myślące, jak ludzie, ale nimi nie były.

Nie było czasu się zastanawiać.

Atak, uderzenie w szyje, szybka zmiana pozycji i uchylenie się przed ciosem. Koniec kija pod żebra, dźwignia i już jeden z przeciwników miał strzaskaną klatkę piersiową. Przejęcie uderzenia przeciwnika i wykorzystanie jego impetu by wrzucić go w ogień. Kości spaliły się błyskawicznie dając wrażenie jakby rozpływały się w ogniu. Skok i trafienie kijem od góry. Obrót i poziomy cios w skroń. Szkielet zatoczył się. Ruchy były odruchowe, zapamiętywała tylko urywki tej walki. Kontrolę przejęły trenowane od wielu lat odruchy.

Dwie minuty i wszystkie szkielety zostały unicestwione. Ale one myślały. Z trudem i jakby się hamowały, ale przejawiały minimalna inteligencję. Walczyła jakby z prawdziwymi na przykład bandytami.

Ogień zafalował. Jedna ze ścian znikła, a pozostałe połączyły się. Teraz Tygrysica widziała tył jakiegoś wysokiego, przystojnego mężczyzny o bladej skórze, długich, czarnych włosach i ubranego w czarne spodnie i skórzaną kurtkę. Nosił biżuterią i stał jak szlachcic.

Carl

Zaklęcie uderzyło w wampira... i nie zadziałało.

- Ależ szkoda. - Mruknął rozczarowany wampir swoim przyjemnym dla ucha barytonem.

Teraz Natariel oszołomiona łatwością, z jaką przeciwnik przełamał jej zaklęcie, przyjrzała się mu. Wampir był wysokim mężczyzną o bladej cerze, czarnych oczach i długich czarnych włosach. Był bardzo przystojny. Ubrany był w czarne spodnie i kurtkę skórzaną. Stał i zachowywał się jak arystokrata.

- Będąc tutaj nie spodziewałem się, że spotkam tak piękną istotę. - Wampir oblizał wargi. - Doprawdy, widok całego tego nieumarłego plugastwa już mnie nużył, ale Ty moja miła, jesteś piękna. Piękna elfka! Zaszczytem będzie zaspokoić pragnienie Twoją krwią.

Wampir arystokrata uśmiechnął się prezentując kły i wyciągając z pochw przy pasie dwa sztylety.

- Nie pokonasz mnie. Ulegnij, a nie będzie bolało, zapewniam Cię. Dzięki mnie będziesz nieśmiertelna.

Wampir powoli zbliżał się do Natarial mając w wyciągniętych po bokach dłoniach zakrzywione sztylety pokryte trucizną.

Kelpie

Łowca cofnął się i nałożył strzałę na cięciwę. Sekunda przymiarki... i strzał.

Ghoul dostał w korpus ze spora siłą. Tak dużą, że został odrzucony i żeby się ratować złapał jednego z pozostałych ghouli, ale pomimo tego i tak upadł prosto w ognistą ścianę. Ogień błyskawicznie ogarnął jego ciało, a także ciało drugiego nieumarłego. Oba stwory spaliły się błyskawicznie.

Został jeszcze jeden. Głodny, zaślepiony mordem ghoul.

Argon

W uszach Argona szumiały słowa... "W zamian za twoje poświęcenie obarcza cię ciągłym bólem i samotnością. Chronisz ludzi w jego imieniu, lecz on nie może uchronić dla ciebie jedynej osoby, na której ci zależy. Czy tak postępuje dobry bóg?

Irytacja...

Głupcze

Kolory tracą blask, kontury się rozmazują, światło blednie...

Echo słów. Szepty, dziwne obrazy, halucynacje. I przez to wszystko przebiło się kilka zdań. Jak dźwięk mosiężnego dzwonu nad hałaśliwym rynkiem pełnym ludzi.

"Naprawdę myślisz, że mój brat zdoła uratować to, co mu pozostało? Twój bożek nie wytrzyma kolejnego ciosu. Ty również!"

Gniew. Nie, tego już za wiele. Beliar za dużo sobie pozwala. Jak to ścierwo śmie tak mówić do mnie. Do MNIE! DO ANGROGHA!

- BRACIE, JA JESZCZE NIE PRZEGRAŁEM I NIE POZWOLĘ, BYŚ MI UBLIŻAŁ!

Argon otworzył oczy. Emisariusz... Przed kapłanem był Emisariusz. Siedział na swoim koszmarnym wierzchowcu. Czarny ogień ogarniał jego sylwetkę. Strugi skrzepłej krwi pokrywały jego zbroję. Purpurowe oczy wyrażały czyste zło. Lecz Argon się już go nie bał. Już nie.

Czarne ostrze drżało. Blask wydostawał się z rany. Przez chmury przebił się snop światła, który oświetlił Argona. Paladyn czuł moc, bóg go wypełniał. Ostrze pękało. Sieć pęknięć pokryła całą broń. Z pęknięć wydostawało się białe światło.

"Naprawdę myślisz, że mój brat zdoła uratować to, co mu pozostało?

- A ŻEBYŚ KURWA WIEDZIAŁ! - wrzasnął Argon.

Ostrze prysło. Czarne odłamki wystrzeliły we wszystkie kierunki. Te, które trafiły w ogień, spłonęły. Kilka z nich trafiło w konia Emisariusz zabijając go. Emisariusz upadł na ziemie.

Argon wstał. Bił od niego blask. Biała poświata otaczała go. Z nieba oświetlał go snop światłą słonecznego. W ręku zmaterializował się miecz. Święty miecz pokryty rzędem run o klindze ostrzejszej niż kosa śmierci. Na piersi zabłysnął utworzony ze światłą napierśnik. Poszczególne elementy zbroi: nagolenniki, nakolanniki, karwasze, a na końcu wielki hełm z orlimi skrzydłami o białych piórach. Wszystko to materializowało się ze światła. Biały płaszcz opadł na ramiona. Tarcza zabłysła i zalśniła białym światłem. Rzędy run pokryły jej brzegi. Z pleców zaczęły rozpościerać się wielkie, anielskie skrzydła. Skrzydła rozpostarły się prezentując całą swoją okazałość, a potem złożyły się zamieniając się w majestatyczne naramienniki o kształcie skrzydeł zakrywające boki i plecy.

Emisariusz wstał. Rogaty hełm zasłaniał jego twarz, tylko płonące purpurą oczy wyzierały spod niego. Czarna zbroja pokryta zakrzepłą krwią. Kolce na napierśniku i karwaszach. Czarna, postrzępiona peleryna. Cień dosłownie spływający z Emisariusza. Olbrzymi dwuręczny miecz o ząbkowanej jak brzeszczot klindze z kolczastą rękojeścią. Zalśniły rzędy czerwonych run pokrywających zbroję i miecz. Trawa wokół Emisariusza wypaliła się w promieniu 3 metrów od niego.

Dwaj wysłańcy bogów stanęli naprzeciwko siebie.
_________________
Avenker: budze nimfę
Vanilla: Nimfa udaje przyjacielską.
Avenker: co to znaczy udaje?
Vanilla: Nimfa uwodzi cię i odbiea ci RZUT OSZCZEPEM
Avenker: a to szmata
Avenker: wale ją drągiem
Vanilla: Wyciągasz drąga z torby
Vanilla: Nimfa za ten czas uwodzi cię i odbiera ci eliksir ślepoty
Avenker: wale ją drągiem
Vanilla: Nimfa teleportuje się.
Avenker: a to szmata




 
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

| | Darmowe fora | Reklama


Głosując na stronę na poniższych toplistach wspomagasz jej rozwój ;)
Gry Wyobraźni - Strona o grach PBF Toplista-Gier Toplista gier rpg Głosuję na GRĘ !!! Ninja Gaiden PBF
© 2007-2009 for Artur "Władca Zła" Szpot
Strona wygenerowana w 0,11 sekundy. Zapytań do SQL: 13