Obrazki strony End of Days są hostowane na serwerze photobucket.com. Jeśli nie ładują się ona prawidłowo, najprawdopodobniej strona photobucket.com jest chwilowo niedostępna. Przepraszamy za utrudnienia.
SzukajUżytkownicyGrupyStatystykiRejestracjaZaloguj się

Poprzedni temat «» Następny temat
Zamknięty przez: Faust272
2013-05-08, 08:18
Jak najdalej - Raven
Autor Wiadomość
Kalkstein 
Alchemik



Dane w grze
Rasa: Człowiek
Miano: Raven
Pełna KP

 
Wiek: 30
Dołączył: 24 Lut 2013
Posty: 205
Skąd: Obywatel Świata.
Wysłany: 2013-03-04, 16:05   Jak najdalej - Raven

Siedziała jak sparaliżowana. Spojrzała temu czemuś w oczy. Te przerażające, mętne jak u nieumarłego oczy. Nieumarły jednak by jej nie przeraził. Miała z nimi do czynienia przez większość dotychczasowego życia.

Nie... Najbardziej przerażający był ten błysk w na pozór martwych oczach. Ta istota nie była bezwolną marionetką, ona myślała. A teraz wyciągała ku Raven swoją szponiastą rękę.

Dziewczyna nie umiała z siebie wydusić głosu. Wydała tylko z siebie cichy pisk i gwałtownie się cofnęła w głąb namiotu.
Gdy poczuła, że dotarła do ściany, zdała sobie z czegoś sprawę.

Wyruszyła z dawnego domu właśnie po to, żeby nie być już niczyją marionetką. Nie będzie iść przez życie ścieżką, której sama nie wybrała. A już na pewno nie będzie żyła w strachu. Tak sobie obiecywała od momentu rozpoczęcia nauki u ojca.

Choć serce nadal waliło jak młot, a strach próbował ją zmusić do ucieczki, Raven momentalnie przejęła samą wolą władzę nad ciałem. Wyszarpnęła nóż z pochwy za pasem i celując ostrzem w stronę mającej właśnie wejść do namiotu kalekiej postaci powiedziała zupełne spokojnie i chłodno:

Nie zbliżaj się do mnie. Kim lub czym jesteś i czego chcesz?

Alea iacta est.
Jeśli to właśnie miał być jej ostatni moment, trudno. Nie będzie jednak czekała z założonymi rękami, aż to bydle ją zabierze.

Jeśli Raven, córka Alistara van Pinkle ma tutaj umrzeć, to sama wybierze rodzaj śmierci.
_________________
Choć nie wiem jak się skryjesz, twoje wnętrze nie jest dla mnie zagadką.
 
 
 
REKLAMA 
Pan i Władca


Dane w grze
Rasa: Człowiek
Miano: Raven
Pełna KP

 
Dołączył: 03 Lut 2008
Posty: 1245
Wysłany: 2013-03-06, 16:11   

 
 
 
zkajo 
Administrator
Pan i Władca


Wiek: 30
Dołączył: 03 Lut 2008
Posty: 1245
Wysłany: 2013-03-06, 16:11   

Koścista ręka wędrowała w stronę dziewczyny, która jak sparaliżowana cofnięta była w tył namiotu. Nagle, poczuła rażący ból w dłoni, i kiedy spojrzała na nią, zobaczyła zwęglony, rażący się jeszcze nóż. Puściła go, krzycząc boleśnie. Była przerażona, wydawało się że to już koniec. Zamknęła oczy.

Zbudziła się gdy było jeszcze ciemno, a na jej głowie zimny pot. Usłyszała głos:

- Hej! Wstawaj! Ruszamy za godzinę! - był to znajomy głos Eriego, który dochodził z wejścia do namiotu - No dawaj! Nie ma na co czekać! - poganiał dziewczynę, która zrozumiała że ten koszmar był tylko wymysłem jej wyobraźni podczas długiej i zimnej nocy.
_________________
 
 
 
Kalkstein 
Alchemik



Dane w grze
Rasa: Człowiek
Miano: Raven
Pełna KP

 
Wiek: 30
Dołączył: 24 Lut 2013
Posty: 205
Skąd: Obywatel Świata.
Wysłany: 2013-03-06, 16:41   Jak najdalej - Raven

Podróż. Tak. Miała zmierzać do Bolgorii.
Ostatni sen uświadomił ją w jednej bardzo ważnej kwestii. Nie może się bać ani ciemności, ani nieznanego, które może się w niej skrywać.

Wędrowcy jak gdyby nigdy nic zaczęli zwijać obóz. Ktoś zalał żar w ognisku, ktoś inny poszedł uzupełnić wodę w bukłakach z pobliskiego strumienia... Nastała ogólna krzątanina.

Ponieważ każdy z karawany miał swoje zajęcie, a nie zanosiło się na to, że Raven spadnie na barki jakiś obowiązek, dziewczyna postanowiła rozejrzeć się po okolicy w poszukiwaniu jakichś pożytecznych roślin. Przydałoby jej się także dorobić nieco hubki.
Jak to czytała w jakiejś książce...

Darz bór!
_________________
Choć nie wiem jak się skryjesz, twoje wnętrze nie jest dla mnie zagadką.
 
 
 
zkajo 
Administrator
Pan i Władca


Wiek: 30
Dołączył: 03 Lut 2008
Posty: 1245
Wysłany: 2013-03-10, 10:18   

Polana była dość duża, a do lasu był kawałek drogi. Najpierw więc, dziewczyna rozejrzała się w pobliżu obozowiska. Trawa, sama trawa. Gdzieniegdzie rósł chwast, czy jakiś kwiat, ale nie mogła znaleźć nic co by ją zainteresowało.

Namiot dziewczyny w mig został zwinięty, podobnie jak pozostałe. Usłyszała gwizd, wszyscy zebrani byli dookoła wozu, paru patrzyło na nią lekko znużonym wzrokiem. Zrozumiała, że zaraz ruszają w dalszą drogę. W dalekiej oddali widziała coś, co przypominało szczyt góry pokryty chmurami, nie była jednak pewna co do tej obserwacji.
_________________
 
 
 
Kalkstein 
Alchemik



Dane w grze
Rasa: Człowiek
Miano: Raven
Pełna KP

 
Wiek: 30
Dołączył: 24 Lut 2013
Posty: 205
Skąd: Obywatel Świata.
Wysłany: 2013-03-10, 13:16   Jak najdalej - Raven

I ruszyli. O bladym świcie.

Raven zmęczona, niewyspana trzymała się na nogach prawdopodobnie tylko dzięki sile woli i organicznym usprawnieniom. Jednak chyba pokusi się o przeszczep drugiego płuca, jak znajdzie jakieś niepotrzebne elfiemu właścicielowi.
To w sumie zadziwiające, że to właśnie stosunkowo stateczna rasa, jaką są elfy posiada najbardziej wydajne płuca. Mniejsze, to fakt, ale wyposażone najoptymalniejszy znany jej mechanizm wymiany gazowej.

Alistar swoim zwyczajem znikał z pola widzenia i choć Raven widziała go prawdopodobnie parę razy migającego pomiędzy drzewami, to jak dotąd wędrówka przebiegała bez jego towarzystwa. Może to i dobrze? W końcu kruk był bardzo duży. Niemalże za duży, aby wznieść się w powietrze bez pomocy magicznej.
A może jednak korzystał z tej pomocy? Kolejna sprawa do zbadania.


Szła cały czas za wozem, tuż obok Eriego. Na początku chłopak cały czas mówił, a dziewczyna słuchała. Dowiedziała się, co działo się w cesarstwie przez ostatnie 30 lat, jak również w końcu otrzymała konkretną informację czym była Bolgoria przed kataklizmem.

W zamian zasypywana była pytaniami i swoją przeszłość. Po jasnym uświadomieniu towarzysza, że nie ma co liczyć na zwierzenia, ten sprowadził dyskusję na temat zielarstwa i medycyny. Tutaj lekarka czuła się jak ryba w wodzie i odpowiadała ochoczo na pytania, uważając jednak, by nie powiedzieć czegoś, co może wydawać się nienaturalne.
Jeśli młodzieniec okaże się pojętnym uczniem, spróbuje go przeszkolić w zakresie podstaw pomocy. Czasy są niebezpieczne, a nigdy nie wiadomo, kiedy umiejętność założenia opatrunku się przyda.

Bądźmy szczerzy- polubiła tego zielonookiego dzieciaka.
_________________
Choć nie wiem jak się skryjesz, twoje wnętrze nie jest dla mnie zagadką.
 
 
 
zkajo 
Administrator
Pan i Władca


Wiek: 30
Dołączył: 03 Lut 2008
Posty: 1245
Wysłany: 2013-03-22, 23:39   

Góry były coraz bliżej, lecz wierzchołki co niektórych szczytów ciągle przykryte były białą mgłą. Niebo jednak było niebieściutkie, czyste i przepełnione kolorem niczym woda ciepłych mórz południowych. To właśnie to, choć tak piękne było najgorsze - za tymi górami woda była na wagę złota, gdyż jej zdradliwe piaski wymordowały nie jednego wędrowca; zdarzało się nawet by były to całe grupy.

Dla lokalnych góry te były krańcem świata. Układały się one w linię która kształtowała granicę pomiędzy tym co znane i bezpieczne, a tym co obce i groźne. Niewielu z nich kiedykolwiek było tak blisko piekielnych piasków; większość nawet nie widziała na oczy skał które teraz były przed nimi. Jeśli Bolgoria jest rzeczywiście tak gorąca jak mówią, tak niebezpieczna jak szepczą i tak groźna jak każdemu się wydaje było to odpowiednie miejsce na kolonie karną.

Grupa wspinała się drogą na wzgórze. Polany dookoła były żyzne i wiele z nich było polami do uprawy; na niektórych niegdyś pasły się zwierzęta, a w lasach polowali księża i lordowie byłego królestwa; zanim jeszcze stało się cesarstwem. Niewielu jednak pamiętało te czasy, niewielu chciało. Większość zaakceptowała nową rzeczywistość, i postanowiła iść przed siebie, by spotkać się z nowym losem.

Grupa była już na wzgórzu, było południe. Connacht gwałtownie uniósł rękę w górę, po czym głośno powiedział
- Hola! Stać! - Konie zatrzymały się, a wszyscy dookoła wpatrywali się osłupieni w widok rozciągający się przed nimi. Droga dalej była prosta, prościutka, lecz wysiana nabitymi na pale nagimi ciałami. Wśród nich były też dzieci, i kobiety różnego wieku. Niektóre młode, drugie stare. Większość była dość świeża, miała kilka najwięcej pięć dni. Niektórzy zaczęli wymiotować na widok ciał, a Eri wpatrywał się w szoku, i osłupieniu. Jego oczy wędrowały od ciała do ciała, od palu do palu, a na twarzy pojawił się blady strach. Cesarstwa już nie było; panowało bezprawie. Nikt nie był do końca pewien kim za życia byli męczennicy...
_________________
 
 
 
Kalkstein 
Alchemik



Dane w grze
Rasa: Człowiek
Miano: Raven
Pełna KP

 
Wiek: 30
Dołączył: 24 Lut 2013
Posty: 205
Skąd: Obywatel Świata.
Wysłany: 2013-03-23, 18:13   Jak najdalej - Raven

Ten widok była bardziej pobudzający niż najmocniejszy pity przez nią napar. Lekarka uważnie obserwowała sytuację. Spojrzała na wymiotujących i zielonych na twarzy towarzyszy. Zbyt wiele zwłok widziała w swoim życiu, by tak reagować.

Zbiorowa śmierć... Kiedyś czytała o czymś analogicznym... W taki sam ponoć sposób przed wiekami robili orkowie. Kiedyś, zanim jeszcze wszyscy byli poddani władzy Beliara ta rasa była rządzona przez radę szamanów. Tak, legendy mówią o tym, że ta rasa także umiała władać magią. I to potężną. Jeśli wierzyć opowieściom, to miejsce obrad rady pieczętowano niezwykłym zaklęciem. Każdy, kto nie miał odpowiedniego amuletu popadał w smutek, tym głębszy, im bardziej się zbliżał to miejsca samego wiecu.
Taki zbłąkany podróżnik tracił sens życia tak swojego, jak i innych. Po prostu chciał zakończyć bezsens istnienia swojego, jak i każdego w pobliżu. To właśnie stąd wzięły się opowieści o lesie wisielców, poprzebijanej własnymi mieczami armii, czy utopionych zombie.
Tak... jeśli wierzyć historii magia szamanów była tak potężna, że umiała doprowadzić do rozpaczy bezmyślnego nieumarłego. Być może była nawet na tyle silna, że orkowie potrafili zbuntować się przeciw swojemu boskiemu twórcy?

Otrząsnęła się z zamyślenia. Po raz kolejny zachowuje się nienormalnie. Kiedy inni zaczęli zwracać wczorajszego królika na kostkę traktu ona bezwiednie ruszyła ku ciałom i była już dziesięć kroków od karawany. Od razu zawróciła i ruszyła ku Eriemu. Chłopak ewidentnie bliski był wzięcia nóg za pas. Podeszła do niego, próbowała jakoś go podtrzymać na duchu. Trzeba przyznać, dobra w tym nie była- poprzestała na chwyceniu za rękę.

Była spokojna. Cokolwiek by się nie działo, teraz ostateczna decyzja zależy od Connachta. A ona się dostosuje. Chyba że znowu zacznie rozważać oskarżenie jej o czary i spowodowanie tego czegoś. Ogólnie trzeba będzie się przyjrzeć tym ciałom z bliska. Może to pomogłoby odpowiedzieć na parę pytań?
_________________
Choć nie wiem jak się skryjesz, twoje wnętrze nie jest dla mnie zagadką.
 
 
 
zkajo 
Administrator
Pan i Władca


Wiek: 30
Dołączył: 03 Lut 2008
Posty: 1245
Wysłany: 2013-03-24, 00:37   

Pomimo sprzeciwom i przerażeniu obecnych, Connacht wskazał dłonią drogę dalej, tak więc grupa ruszyła do przodu. Szli niechętnie, blisko siebie, bali się jak nigdy dotąd. Eri trzymał się blisko dziewczyny, i spoglądał na ciała z wielkim niepokojem. Chłopak do tej pory myślał że nie będzie bał się niczego - jak bardzo mylne i pełne naiwności są myśli młodocianych.

Dziewczyna spoglądała na ciała z zaciekawieniem, studiując uważnie rany widoczne na martwych. Niektórzy zginęli śmiercią dość powolną; zostali nabici żywcem. Innych ominął ten los; byli ci z poderżniętymi gardłami, ranami kutymi i ciętymi. Byli nawet tacy, którym brakowało kończyn. Każda kobieta obecna w grupie zalana była łzami, i te które miały pod opieką dzieci zasłaniały im oczy, upewniając się że oszczędzą im chociaż malutką cząstkę horroru które same właśnie doświadczały.

Sama droga naszpikowana palami ciągnęła się jakieś 300 metrów. Wtedy to, grupa zeszła ze wzgórza, a przed nimi stanął wielki las; ostatnia przeszkoda na drodze do przejścia pasmem górskim na ich drugą stronę. Im byli bliżej, tym bardziej dziewczyna wyczuwała zaniepokojenie. Coś jej się tu nie podobało: o ile przy ciałach czuła się dość komfortowo (w końcu niejedno już widziała), to las jej się nie podobał. Zauważyła też gdzieniegdzie rosnące rośliny, których wcześniej nie znała. Były one małe, przypominające chwasty. Zielone liście jednak im bliżej środka robiły się czarne, i wyrastały z nich krwisto-czerwone owoce, jakby jeżyny; im bliżej lasu, tym więcej.
_________________
 
 
 
Kalkstein 
Alchemik



Dane w grze
Rasa: Człowiek
Miano: Raven
Pełna KP

 
Wiek: 30
Dołączył: 24 Lut 2013
Posty: 205
Skąd: Obywatel Świata.
Wysłany: 2013-03-24, 15:02   Jak najdalej - Raven

Te kwiatki były... dziwne. Pierwszy raz widziała, by naturalnie rosła jakakolwiek roślina o kwiatach koloru czarnego. Być może była to kolejna konsekwencja Błysku. Na wszelki wypadek uznała, że lepiej będzie, jeśli nie będą jeść tych owoców. Zerwała jednak parę i schowała do jednej z buteleczek ze szkatułki- cokolwiek to jest, spróbuje to zbadać i jakoś wykorzystać.

Eri był przerażony. W sumie nie wiedzieć czemu. Connacht słusznie założył, że ktoś lub coś, co dokonało tamtej masakry już się tam nie znajdowało. Z kolei gdyby jednak nadal tam czatowało, to i tak uciekinierzy zostali zauważeni. Tak czy inaczej, najgłupszym co mogli zrobić, to zawrócić i dać się rozszarpać demonom.

I jeszcze las... coś w nim było dziwnego. Jednocześnie przerażał, a z drugiej strony jakby przyzywał. Raven patrzyła w drzewa i budziły się w niej wspomnienia...

...To był jej wielki dzień. Dzisiaj miała przeprowadzić swoją pierwszą sekcję zwłok. Nerwowo przełykała ślinę. Co jeśli jej się nie uda? Co jeśli popełni jakiś straszny błąd?

-Już czas moje dziecko- To ojciec wyszedł z laboratorium i zaprosił ją do środka.
W komnacie, na tym kamiennym stole, na którym poprzedniego wieczora była krojona ona sama teraz przykuty był jakiś człowiek. Mężczyzna, lat około trzydziestu, rasa ludzka.

-Proszę, wypuśćcie mnie! Mam żonę, dzieci! Weźcie wszystko co mam! Czego jeszcze chcecie?

Malisa przyjrzała się obiektowi. Był nagi, widać było po bliznach na całym ciele że wiele przeszedł. Podeszła do niego i się nachyliła.

-Nie bój się, wszystko będzie dobrze- Spojrzała mu w oczy i pogłaskała po włosach. Ładnych, długich, splecionych w warkocz włosach. Obok stołu stał przesuwany stojak na narzędzia- kilka skalpeli różnych rozmiarów, rozwieracze, nożyce do kości... słowem wszystko co było potrzebne do sekcji. Jej wzrok podążył ku narzędziom, a ręka chwyciła jedno z ostrzy.

-C-co ty chcesz zrobić?! Proszę cię, puść mnie! Nikomu nie powiem! Przysięgam na Angrogha!- źrenice człowieka były tak rozszerzone, że niemal nie widać było tęczówki. Tak.. bał się i to strasznie.

-Zaczynamy, moje dziecko- jeśli Malisa miała choć cień wątpliwości, to ten ciepły głos rozwiał je wszystkie. Dziewczyna bez namysłu sięgnęła po skalpel i przyłożyła go do skóry człowieka. Krew pociekła małą strużką. Potem nacisnęła mocniej i rozkroiła skórę wzdłuż linii mostka. Mężczyzna zawył z bólu.

Wył nadal, kiedy rozdzielała skórę po skosie piersi.
Wył nadal, kiedy odklejała i obciążała szczypcami kolejne płaty, by móc badać głębiej.
Przestał wyć, kiedy Malisa niechcący ukłuła go w płuco i mężczyzna zaczął krztusić się własną krwią. Wtedy już przestał krzyczeć, a tylko oddychał płytko i spoglądał ze zgrozą na dziewczynkę grzebiącą mu w wnętrznościach.

Początkująca lekarka jednak na tym nie poprzestała. Sięgnęła po szczypce i rozkroiła żebra po lewo od mostka. Czuła, że musi podjąć się tego wyzwania. Krew, która płynęła jej po palcach wprowadziła ją w amok. Nie zauważała już, że operowany z powrotem zaczął krzyczeć, jak i tego, że kilkakrotnie w trakcie całego zabiegu oblizywała z krwi swoje palce. Miała cel. Musiała go dzisiaj osiągnąć. Szybkimi i precyzyjnymi ruchami przecięła się przez warstwy mięśni i zobaczyła to czego tak szukała- serce, jeszcze zamknięte w worku osierdziowym.

Rozcięła go, a następnie wyjęła sam organ. Trzymając je jeszcze bijące w lewej ręce prawą wyciągnęła w stronę żywego jeszcze człowieka i wyszeptała

-Wszystko będzie dobrze...


Wróciła do rzeczywistości. Zorientowała się, że ostatnie słowa powiedziała na głos. Rzuciła patrzącemu na nią Eriemu nieśmiały uśmiech, którego nauczyła się w ciągu ostatniej doby i pobiegła na prżód karawany.

-Proszę cię, nie wchodźmy po nocy do lasu! Przenocujmy jeszcze przed nim!

Connacht mógł nie wiedzieć co się dzieje. Ona wiedziała- las był siedliskiem czegoś niezwykłego. Tak silnego, że zdołało na nią wpłynąć nawet tutaj, w znacznej odległości od drzew. Nie mogła dopuścić do tego, by weszli tam w nocy. Nie chciała, by stali się potworami jak ona.
_________________
Choć nie wiem jak się skryjesz, twoje wnętrze nie jest dla mnie zagadką.
 
 
 
Faust272 
Namiestnik


Wiek: 34
Dołączył: 11 Kwi 2008
Posty: 2598
Skąd: Słupsk
Wysłany: 2013-04-06, 20:57   

Connacht zagryzł wargi z niezdecydowania. Wieczór jeszcze był daleko, ale nie był pewny tej drogi.

- Gari i Watari!

Do przywódcy karawany podeszło z ociąganiem dwóch mężczyzn. Obserwowali las w trwodze, ale nie zamierzali ignorować wołania.

- Przeprowadzicie zwiad. Obejdźcie las i poszukajcie drogi. Najlepiej, gdyby to była droga omijająca to mroczysko.

Gari i Watari spojrzeli po sobie i zacisnęli szczęki, ale kiwnęli głowami i udali się do jednego z wozów. Po chwili byli już przyodziani w zbroje łuskowe, lampy, miecze i kusze. Ruszyli zabierając dwa konie. Pojechali razem, nie rozdzielali się.

- Tymczasem my spoczniemy.

Karawana zacieśniła się a wozu utworzyły okrąg, wewnątrz którego nie rozbijano obozu. Najwyraźniej Connacht miał nadzieje, że jednak wyruszą dalej.

Raven słusznie zauważyła wady jednolitej diety. Wiele osób miało sińce mimo braku stłuczeń. Ludzie co chwile rozcierali bolące mięśnie i stawy. Ich skóra była sucha i pokryta różnymi plamami. Rozmowa z nimi sprawiała nieprzyjemności spowodowane złym zapachem z ust: mieszanki krwi, gnicia i grzybów. Był to delikatny zapach, normalnie niewyczuwalny przez przeciętnego człowieka, ale doświadczony lekarz wyłapywał po prostu skutki braku witamin, białek i tłuszczów.

Kobieta tymczasem spoglądała w las. Bez wątpienia widziała tam omen śmierci. Grabia przechadzał się po tym bujnym lesie jak hrabia po ogrodzie.

- Nic dziwnego, że taki rozrośnięty jest ten las. Rośnie na bogato użyźnionej ludzkim mięsem glebie. - posłyszała głos kruka.

Tymczasem Connacht zwrócił się do Raven.

- Mi również się nie podoba to miejsce.

Spojrzał na nią badawczym wzrokiem, jakby tasującym.

- Wiesz coś o tym miejscu?
_________________
Avenker: budze nimfę
Vanilla: Nimfa udaje przyjacielską.
Avenker: co to znaczy udaje?
Vanilla: Nimfa uwodzi cię i odbiea ci RZUT OSZCZEPEM
Avenker: a to szmata
Avenker: wale ją drągiem
Vanilla: Wyciągasz drąga z torby
Vanilla: Nimfa za ten czas uwodzi cię i odbiera ci eliksir ślepoty
Avenker: wale ją drągiem
Vanilla: Nimfa teleportuje się.
Avenker: a to szmata




 
 
 
Kalkstein 
Alchemik



Dane w grze
Rasa: Człowiek
Miano: Raven
Pełna KP

 
Wiek: 30
Dołączył: 24 Lut 2013
Posty: 205
Skąd: Obywatel Świata.
Wysłany: 2013-04-07, 11:19   Jak najdalej - Raven

Dziewczyna zamknęła oczy. Zadano jej pytanie o wiedzę o tym miejscu. Co miała powiedzieć? Że z tej gęstwiny emanuje siła budząca w niej chęć by zaszlachtować któregoś z towarzyszy?

Nie... już była uznawana za córkę maga, jednego z klasy która sprowadziła tyle nieszczęść na ten świat. Każda kolejna wzmianka o tym, do jakich dopuściła się czynów doprowadziłaby prawdopodobnie do co najmniej wykluczenia jej z grupy.
Z drugiej strony, w tym momencie ważyły się losy tej karawany. Wiele spośród poprzednich użyźniało teraz ten las. Spróbowała sobie przypomnieć, co mogło wywołać taki a nie inny efekt.

W posiadłości znajdował się olbrzymi księgozbiór. Zapis kilkuset lat historii rodu badaczy- botaników, lekarzy, chemików... nawet magów. Tak unikatowy, że nawet kiedy postanowiła spalić dom, to większość książek schowała w chronionej runami ukrytej komnacie w piwnicy. Tak, miała dzięki temu kilka teorii na temat tego, co tam się znajduje.

Chyba wiedziała już co powiedzieć.

-Jak pamiętasz, przy samym moim dołączeniu się dowiedziałeś się, że jestem córką maga. Pomimo tego, że sama nie umiem w najmniejszym stopniu czarować, to jednak odziedziczyłam po ojcu pewną... wrażliwość na magię. Wyczuwam w tym lesie coś bardzo mrocznego.
Jeszcze w domu wiele czytałam na temat takich miejsc. Tam mogła się zagnieździć jedna z Crocoa, potężnych sług Beliara. To istota żywiąca się gniewem i nienawiścią. Jeśli mam rację, to po wejściu do tego lasu każdy nasz żal do kogokolwiek rozrośnie się do niebotycznych rozmiarów i nie będziemy w stanie nad nim zapanować. Po prostu powyrzynamy się nawzajem.


Zamilknęła na chwilę. Spojrzała w oczy żołnierzowi. Pewnie nie do końca jej ufał. Nie mogła mieć o to do niego pretensji. Pewnie sama podobnie by się zachowała.

-Też chcę przeżyć -powiedziała cicho - Wiem, że to ty decydujesz czy ruszymy, czy nie. Próbowałam tylko pomóc.
_________________
Choć nie wiem jak się skryjesz, twoje wnętrze nie jest dla mnie zagadką.
 
 
 
Faust272 
Namiestnik


Wiek: 34
Dołączył: 11 Kwi 2008
Posty: 2598
Skąd: Słupsk
Wysłany: 2013-04-07, 20:04   

- Crocoa? Nigdy o czymś takim nie słyszałem.

Przywódca patrzył w las rozmyślając.

- No, ale to nie znaczy, że tego nie ma. Nie będę ryzykował. Poczekamy na zwiad.

Tymczasem powrócił kruk.

- Wewnątrz jest orkowy ołtarz. Rośliny tak naprawdę rosną głównie na orczym mięsie. Rozpoznałem ludzkie tylko dlatego, że znam ich zapach. Teraz wiem, że większość jednak to orki. Za to te rośliny co tu rosną to Zwłokorośla. Ich jagody to prawie czysta esencja krwi, a kwiaty to czysty rozkład i gnicie. Dlatego wewnątrz jest od cholery much.

Teraz dziewczyna zauważyła, że kwiaty są czarne nie tylko z powodu swojej naturalnej barwy, ale z powodu olbrzymiej ilości robactwa, które na nich się znajdowało.

Zwiad powrócił. Nie wyglądali na rannych.

- Ni ma drogi na około. Trza nam przez las iść. Spostrzegliśmy ścieżkę. Niedawno zapuszczona, to da się przebić. Ino robactwa wszystek wszędzie, jakby cały gaj trupem był.

Connacht odprawił zwiad.

- Cholera, i co zrobić? Iść lasem? Zawrócić nie możemy...
_________________
Avenker: budze nimfę
Vanilla: Nimfa udaje przyjacielską.
Avenker: co to znaczy udaje?
Vanilla: Nimfa uwodzi cię i odbiea ci RZUT OSZCZEPEM
Avenker: a to szmata
Avenker: wale ją drągiem
Vanilla: Wyciągasz drąga z torby
Vanilla: Nimfa za ten czas uwodzi cię i odbiera ci eliksir ślepoty
Avenker: wale ją drągiem
Vanilla: Nimfa teleportuje się.
Avenker: a to szmata




 
 
 
Kalkstein 
Alchemik



Dane w grze
Rasa: Człowiek
Miano: Raven
Pełna KP

 
Wiek: 30
Dołączył: 24 Lut 2013
Posty: 205
Skąd: Obywatel Świata.
Wysłany: 2013-04-07, 21:23   Jak najdalej - Raven

Zwłokorośla... niezwykłe, że pojawiły się z powrotem akurat teraz.

Jamala van Pinkle opisywała w swojej książce walkę Zakonu Paladynów z kultem Siewców Szału.
Ponoć ta sekta rozsiewała rośliny o takiej nazwie. Ponoć sam zapach doprowadzał ludzi do chęci mordu. Zjedzenie z kolei nie powodowało ani śmierci. Robiło coś gorszego. Osoba, która zjadła owoc tej rośliny stawała się według podań jej przodkini bezwolną marionetką- ta mała sadzonka kiełkowała w ciele, przejmowała władzę nad układem nerwowym ofiary i zmuszała ją do zabijania.
Co straszniejsze, osoby, które zostały obezwładnione i uwolnione od pasożyta świadczyły, że miały pełną świadomość tego co robią.
I podobało im się to co czyniły.

Dotychczas stała na uboczu i czekała na powrót zwiadu. Teraz podeszła do dowódcy karawany i zaczęła do niego mówić tak cicho, aby nikt poza nim niczego nie usłyszał.
-Chyba wiem, co to za roślina. To zwłokorośle, wywołujące swoim zapachem szał zabijania.

Mówiła powoli i ostrożnie dobierała słowa. Rozmawiała z człowiekiem, który mógł w każdym momencie ją zlinczować za samo posiadanie ojca maga.

-Musimy się po pierwsze ochronić przed samym zapachem. Potrzeba nam na twarz chustek z lawendą, perfumami, czy czymkolwiek innym o silnym aromacie. Nie możemy czuć tego zapachu. Im dłużej będziemy go wdychać, tym bardziej będziemy myśleć o zabijaniu się nawzajem. Jeśli myślisz, że mówię nieprawdę, odpowiedz sobie w duchu na pytanie, czy sam nie zacząłeś myśleć o krwi od tamtych ludzi na palach?

Spojrzała na Connachta. Sprawiał wrażenie przekonanego jednak nie znała się na tym. Zbyt wiele lat spędziła w samotności by móc odczytywać ludzkie emocje.

- Kolejna kwestia: trzeba zapytać się reszty karawany o to, czy ktokolwiek jadł te czarne owoce. Jeśli jadł, a ja się nie mylę, to niedługo nie będzie w stanie nad sobą zapanować i spróbuje nam popodrzynać gardła.

Powiedziała to. Zdradziła się przed tym człowiekiem, jak wiele wie o zjawiskach nadnaturalnych. Mogła mieć tylko nadzieję, że postąpi on słusznie. Nie było innej drogi. Nie było innego wyjścia.
_________________
Choć nie wiem jak się skryjesz, twoje wnętrze nie jest dla mnie zagadką.
 
 
 
Faust272 
Namiestnik


Wiek: 34
Dołączył: 11 Kwi 2008
Posty: 2598
Skąd: Słupsk
Wysłany: 2013-04-09, 07:20   

Connacht pokiwał głową. Chwile rozmyślał, spojrzał na karawanę (od razu spojrzała na niego z wyczekiwaniem rzesza oczu), spojrzał na las, znowu na jeden z wozów...

- A chrzanić to. Nie mamy tyle ziół, ani szmat, ani niczego. Załatwimy to cholerstwo tak jak trzeba.

Dowódca zawołał Eriego.

- Synu. Zbierz 10 ludzi, poświęć 10 litrów oliwy i podłóżcie ogień. Spalcie ten cholerny las do ostatniego chwasta.

Eri uśmiechnął się.

- Tak ojcze.

Grupa najwyraźniej była zadowolona z tego rozwiązania. Nikt z karawany nie oponował, każdy chciał pomóc pozbyć się tego złowieszczego gaju.

Po chwili oliwa była już rozlana i podpalona. Ogień zajmował wilgotny las powoli, ale był umiejętnie rozpalony. Wraz ze swoim rozprzestrzenianiem osuszał okoliczne drewno, co dalej sprzyjało ekspansji.

- Chyba nic się nie stanie jak spalimy... - mruczał Connacht
_________________
Avenker: budze nimfę
Vanilla: Nimfa udaje przyjacielską.
Avenker: co to znaczy udaje?
Vanilla: Nimfa uwodzi cię i odbiea ci RZUT OSZCZEPEM
Avenker: a to szmata
Avenker: wale ją drągiem
Vanilla: Wyciągasz drąga z torby
Vanilla: Nimfa za ten czas uwodzi cię i odbiera ci eliksir ślepoty
Avenker: wale ją drągiem
Vanilla: Nimfa teleportuje się.
Avenker: a to szmata




 
 
 
Kalkstein 
Alchemik



Dane w grze
Rasa: Człowiek
Miano: Raven
Pełna KP

 
Wiek: 30
Dołączył: 24 Lut 2013
Posty: 205
Skąd: Obywatel Świata.
Wysłany: 2013-04-09, 10:18   Jak najdalej - Raven

Głupi pomysł.

Ten gaj nie wyrósł z powodów naturalnych i z powodów naturalnych nie obumrze. Możliwe, że sam fakt poświęcenia oliwy spowoduje, że będą mogli przejść po tym lesie bez szwanku, ale to coś odrośnie. Istota odpowiedzialna za powstanie tego lasu raczej nie będzie zadowolona że ktoś zniszczył jej dzieło i odbije to sobie na następnych grupach uciekinierów. No ale powiedzmy sobie szczerze, mieli inny wybór?

I jeszcze kwestia tego Zwłokorośla- niektóre rośliny podczas procesu spalania wytwarzają bardzo intensywny zapach. Co jeśli ogień tylko pogorszy sprawę? Może związek w nich zawarty ulegnie rozkładowi, lecz co jeśli jest na tyle trwały, że przetrwa w takiej temperatrze i po prostu wymiesza się z powietrzem?
Ta czarna przeklęta roślina rosła wszędzie. Halny wiejący z gór poruszał nimi sprawiając wrażenie, jakby poruszały się w poszukiwaniu czegoś... To pewnie tylko wiatr. Miała taką nadzieję.

Obserwowała czujnie las. W południe minęli ludzi na palach, więc większa część dnia już przeminęła. Zaczynało już powoli zmierzchać, a dzięki temu Raven zaczęła dostrzegać znacznie więcej szczegółów z otoczenia. Może coś wypatrzy w tej gęstwinie.
_________________
Choć nie wiem jak się skryjesz, twoje wnętrze nie jest dla mnie zagadką.
 
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

| | Darmowe fora | Reklama


Głosując na stronę na poniższych toplistach wspomagasz jej rozwój ;)
Gry Wyobraźni - Strona o grach PBF Toplista-Gier Toplista gier rpg Głosuję na GRĘ !!! Ninja Gaiden PBF
© 2007-2009 for Artur "Władca Zła" Szpot
Strona wygenerowana w 0,08 sekundy. Zapytań do SQL: 14