Wysłany: 2013-05-22, 21:21 Za liniami wroga - Albrecht
Wyposażony w wszelkie dobrodziejstwa Albrecht wyruszył wraz z 15 doborowymi towarzyszami i 5 żołdakami siać spustoszenie.
W końcu doszli i rozbili obóz na północnym zachodzie od Portu, w odległości trzech godzin od miasta. Newralgiczne położenie, wypracowanie schludną obserwacją zapewniało relatywny spokój od patroli straży.
Bez większego ryzyka bliżej dojść się nie dało. Zapasów powinno wystarczy jeszcze na dzień.
_________________
Cały tworzony przeze mnie kontent jest na licencji WTFPL
"What a strange world we live in where porn sites are suspect, but defense contracting for gun wielding robots is a plum assignment."
<Albrecht zgromadził cały swój oddział. Kazał wszystkim podejść, tak aby dokładnie wszystko widzieli. A potem pokazał im plan, który sam przed chwilą narysował. Były tam różne figury taktyczne, napisy i symbole niezrozumiałe dla laików, ale Albrecht chciał, aby widzieli co robią. Pokazawszy im plan, wydał rozkazy zrozumiałe na pewno dla wszystkich>
- Bogusławie, bierzesz 11 kuszników z twojego oddziału i kryjesz się w gęstwinie po drugiej stronie szlaku karawan. Gdy tylko karawana znajdzie się na wprost nasi was, wstajesz wraz ze swymi ludźmi, oddajesz salwę z kusz i szarżujesz na wroga. W tym czasie ja wraz z bolgorczykami zaatakujemy ich od frontu, a reszta oddziału zakleszcza karawanę od tyłu. Zwierząt pociągowych nie zabijać, a jak któryś z Portowców będzie chciał się poddać to i tak go zabić. Chyba że znaczniejszy z wyglądu będzie, wtedy zostawić i do mnie przyprowadzić.
A więc, chować się w trawy, nakryć pancerze płaszczami lub po prostu wybrudzić i leżeć w trawie. Pamiętajcie, atakujemy tylko małe karawany, do kilkunastu zbrojnych. Większymi zajmiemy się gdy tylko jako tako się najemy. To jak panowie? Za Bolgorie! A teraz animru mru i w trawy!
<Albrecht wydał rozkazy i sam schował się w trawie poza szlakiem, obserwując go ze swojej lunety>
_________________ Lepiej powiedz mi po dobroci, gdzie sa Twoje pieniądze, to wyjdziesz stad z całymi paluszkami. Jakimi paluszkami sie pytasz? Twoimi paluszkami. Mogą w końcu przypadkowo trafić pomiędzy drzwi a futrynę, a ktoś może przypadkowo zatrzasnąć drzwi, prawda?
Bogusław zrozumiał rozkazy. Chwilę zajęło im wyszukanie stosownym gęstwin w pobliżu czegoś co mogło być traktem. Ustawili się i.. czekali.
Dopiero po dniu czuwania, oraz kilkunastu krótkich drzemkach Albrecht spostrzegł karawanę. Dwa konie, wóz, dwóch mężczyzn, dziecko. Na wozie worki - pewnie zboże. Trzech..
Gdy byli już dostatecznie szybko, Bogusław wykonał rozkaz. Salwa z sześciu łuków, nieco niecelna, czego przyczyną było zapewne zmęczenie wojowników, zabiła lub raniła wszystkich członków transportu. Dziecko zostało trafione w głowę, co zapewniło mu szybką śmierć. Spadło z wozu i rąbnęło głową w podwozie. Konie spłoszyły się, ruszając przed siebie..
_________________
Cały tworzony przeze mnie kontent jest na licencji WTFPL
"What a strange world we live in where porn sites are suspect, but defense contracting for gun wielding robots is a plum assignment."
- Oddział, łapać konie! <wydał rozkaz Albrecht, po czym ruszył wraz z resztą łapać konie. Chwalił sobie, iż karawana jest otoczona, konie powinno udać się pochwycić. Bez względu na to czy rezultat łapania koni był pozytywny lub negatywny, rycerz wezwał Bogusława i rzekł>
- Proszę zobaczyć co znajduję się w tych workach. Jeśli to zborze lub mąka, to jesteśmy uratowani. Każdy głupi potrafi zrobić podpłomyki, nie? Z ludźmi sam pogadam.
<po czym Albrecht podszedł do wozu i zbadał stan ewentualnych ocalałych. Jeśli jakiś żył, nasz szlachcic przemówił do niego w ten sposób. >
- Witam pana/panów, jestem Hakon Sinozęby, kapitan z Straży Portu. Dokonujemy egzekucji dóbr, oraz osób je posiadających na polecenie Lorda Protektora Cartera. Zanim puszczę was wolno, czy mają państwo jakieś uwagi odnośnie naszych usług? <z wyuczonym, szelmowskim uśmiechem spytał się ocalałego/ocalałych>
_________________ Lepiej powiedz mi po dobroci, gdzie sa Twoje pieniądze, to wyjdziesz stad z całymi paluszkami. Jakimi paluszkami sie pytasz? Twoimi paluszkami. Mogą w końcu przypadkowo trafić pomiędzy drzwi a futrynę, a ktoś może przypadkowo zatrzasnąć drzwi, prawda?
Konie udało się zatrzymać gdy z traw wyskoczył oddział zbrojnych, co musiało na ocalałych zrobić niezłe wrażenie. Ocaleli - dwaj mężczyźni prowadzący wóz, z czego jeden miał strzałę głęboko w lewym ramieniu, zaś ten bliżej serii strzał - dwie w boku i bardziej leżał niż siedział, wyglądając zupełnie blado.
Bogusław na rozkaz ruszył w kierunku worków.
Jeszcze zanim Albrecht zdążył cokolwiek wyrzec, ostatnimi słowami najbardziej ranny rzucił cicho i pretensjonalnie:
-Zabiłeś mi syna, skurwielu.. - po czym wziął głęboki oddech i splunął strumieniem krwi wprost na konie.
Drugi woźnica wysłuchał kwestii Albrechta, po czym gorzko stwierdził:
- Bierz co chcesz, człowiecze.
Wiedzieli że byli na straconej pozycji. Karawanę otoczyła banda uzbrojonych mężczyzn, których "egzekucja" wyglądała jak zwyczajny atak zbójecki.
-Zboże, panie - rzucił Bogusław, rozpruwszy jeden z worków.
Niektórzy z żołnierzy Albrechta patrzyli się na trupa najwyżej dwunastoletniego chłopca, leżącego w piachu nasiąkającym krwią z strzałą w głowie.
_________________
Cały tworzony przeze mnie kontent jest na licencji WTFPL
"What a strange world we live in where porn sites are suspect, but defense contracting for gun wielding robots is a plum assignment."
- Puszczę was, ale jest jeden warunek. Ani mru mru nikomu ci się tutaj stało, jasne? Carter nie byłby zadowolony gdyby ktoś rozpczął peplać o jego prywatnych sprawach. Syna sobie weźcie, jeśli chcecie go pochować. Ja zabieram wozy. Pozdrówcie rodziny od Hakona!
<po czym rzekł do swoich żołnierzy>
- Hej towarysze, zaprzęgać wozy i za mną, do magazynów!
<po czym gdy tylko wozy zostały zaprzęgnięte, Albrecht ruszył w kierunku zachodnim. Po 10 minutach marszu, gdy tylko ograbieni ludzie znikli z pola widzenia, Albrecht ruszył w stronę obozowiska. W nim postanowił zostawić wóz oraz zboże. Postanowił, iż nie ma sensu tego ciągnąć do Bolgori, za mało tego. Ale za to dla jego oddziału to wyżywienie na tygodnie. Może i podpłomyki czy różne inne placki, ale lepsze to niż głodować. Wystawił więc warty i udał się na spoczynek, radząc innym aby zrobili to samo. Po rannym wstaniu wezwał do siebie bogusława, aby przedyskutować dość ważną taktykę>
_________________ Lepiej powiedz mi po dobroci, gdzie sa Twoje pieniądze, to wyjdziesz stad z całymi paluszkami. Jakimi paluszkami sie pytasz? Twoimi paluszkami. Mogą w końcu przypadkowo trafić pomiędzy drzwi a futrynę, a ktoś może przypadkowo zatrzasnąć drzwi, prawda?
Mężczyźni nie mieli wiele wyboru. W końcu ten najbardziej ranny zemdlał. Ten, który przeżył zobowiązał się do zachowania ciszy - w końcu miał kilka godzin do Portu. Ruszył więc w drogę.
Albrecht odczekał aż mężczyzna odejdzie, podczas gdy jego towarzysze od kufla zaczęli rabować to, co zostało do zrabowania. W końcu, odrzuciwszy trupa na ziemię, ruszyli w stronę obozowiska, gdzie posilili się, ku uciesze swoich żołądków, które od dnia nie uświadczyły pożywienia.
Teemo zgłosił że ktoś się zakradał, lub był w nocy w pobliżu obozowiska, jednak dystans, ciemność oraz fakt że osobnik sobie poszedł nie pozwalały na zaatakowanie go.
Rano, około godziny ósmej, gdy już wszyscy wypoczęli po długim nocnym leżeniu poprzedniego dnia, Bogusław zjawił się u Albrechta.
_________________
Cały tworzony przeze mnie kontent jest na licencji WTFPL
"What a strange world we live in where porn sites are suspect, but defense contracting for gun wielding robots is a plum assignment."
- Bogusławie, mamy zapewnioną spyżę dla nas na długi czas, więc jest teraz odpowiedni moment aby podjąć jakieś działanie sabotażowe. Mamy kogoś w oddziale, kto ptorafi świetnie się skradać i nie ma nóg z galarety gdy przyjdzie co do czego? Taki człowiek jest bardzo potrzebny, aby zrealizować nasz plan.
_________________ Lepiej powiedz mi po dobroci, gdzie sa Twoje pieniądze, to wyjdziesz stad z całymi paluszkami. Jakimi paluszkami sie pytasz? Twoimi paluszkami. Mogą w końcu przypadkowo trafić pomiędzy drzwi a futrynę, a ktoś może przypadkowo zatrzasnąć drzwi, prawda?
- A więc, jak pewnie wiecie Bogusławie, bez sensu byłoby przechwytywać bez końca linie zaopatrzeniowe, a te dwa wozy to kropla w morzu potrzeb Kopalni by była. Musimy zająć się sabotażem. Jednakże nie atakowaniem karawan, jak sami widzieliście te wojskowe transporty są dość dobrze chronione, a uderzeniem w serce zła - Port.
Ale wpierw trzeba zlokalizować główne budynki militarne i produkcyjne, może nawet zbrojownie. Będzie trzeba udać się do miasta. wolałbym udać się odrazu. Wziąłbym oprócz Teemo jeszcze dwóch łuczników, tak abyśmy wyglądali na myśliwych. Ja też zostawię moje oznaczenia, aby spokojnie móc ujść w tłumie.
<Albrecht zamyślił się na chwilkę i po krótkim czasie kontynuował>
- Wy w tym czasie musicie zmienić miejsce obozowania. Ktoś nas wczoraj widział, nie ulega wątpliwości. Widzieliście gdzieś w okolicy lepsze miejsce na obozowisko? Bardziej niedostępne? Jak nie, to w czasie gdy będe na rekonensansie puśćcie zwiadowców w poszukiwaniu takowego miejsca. Czekajcie na mnie dwa dni, jeśli do tego czasu nie dam znaku życia wróćcie do Kopalni przekażcie Cesarzowej ten list. <tutaj Albrecht wyciągnął kawałek zapieczętowanego pergaminu nad którym ślęczał w nocy. Tekst był krótki, ale konktretny i pełen uczucia. Pani ma, Cesarzowo, Nino. Gdy czytacie ten list najpewniej martwym jest, lub co najmniej w niewoli u wroga. Wyruszyłem wraz z doborowymi zwiadowcami aby odnaleźć miejsca produkcji i składowania siły ludzkiej lub oręża. Chcę abyś wiedziała, iż kocham was nad życię, nawet nad Bolgorię. Twój do końca - Kapitan Albrecht von Hackfleish. > - Mogę na Ciebie liczyć, Bogusławie?
_________________ Lepiej powiedz mi po dobroci, gdzie sa Twoje pieniądze, to wyjdziesz stad z całymi paluszkami. Jakimi paluszkami sie pytasz? Twoimi paluszkami. Mogą w końcu przypadkowo trafić pomiędzy drzwi a futrynę, a ktoś może przypadkowo zatrzasnąć drzwi, prawda?
-Myślę, panie, że w swojej zbroi nie przejdziesz za myśliwego. Oczywiście możemy też założyć że ci strażnicy są głupi. Jest jedno miejsce na obozowisko, bliżej gór. Zdecydowanie bardziej niedostępne, wątpię żeby ktokolwiek się tam zapuszczał, nie możemy jednak wykluczyć że nie zapuszczą się tam potwory. Dwóch łuczników to nie problem. Kiedy wyruszamy? Jak odnajdziesz obozowisko po wyruszeniu?
-Oczywiście, panie, możesz na mnie liczyć. Tak jak mógł liczyć na mnie Baldwin.
Jeśli chcesz coś zostawić, napisz co
_________________
Cały tworzony przeze mnie kontent jest na licencji WTFPL
"What a strange world we live in where porn sites are suspect, but defense contracting for gun wielding robots is a plum assignment."
- Poinstruuj mnie i Teemo jak dotrzeć do przyszłego obozowiska. Z nim na pewno odnajdziemy drogę.
Nie jestem głupcem Bogusławie, wiem że w pancerzu nie ma szans przejść. Pomóż mi ściągnąć te blachy. <rzekłwszy to, Albrecht zrzucił z siebie cały metalowy kram. Został tylko w ubraniu(bez tabardu, gdyż miał herb rodu). Tak więc w rajtuzach, łapciach, rękawicach i pikowanej kurcie , z kuszą na plecach, schmeiderem i mizerykordią za pasem ruszył wraz z Teemo i dwoma łucznikami w stronę miasta Port. Po drodze poinstruował ich, iż oni w trójkę są czystymi myśliwymi, a on, Albrecht jest myśliwym, ale potworów. Wracają z polowania które się nie duało ze względu na leśne kobiety.>
_________________ Lepiej powiedz mi po dobroci, gdzie sa Twoje pieniądze, to wyjdziesz stad z całymi paluszkami. Jakimi paluszkami sie pytasz? Twoimi paluszkami. Mogą w końcu przypadkowo trafić pomiędzy drzwi a futrynę, a ktoś może przypadkowo zatrzasnąć drzwi, prawda?
W końcu doszli na obrzeża miasta. Pierwsze co zauważyli to namioty - nie wiedzieli ile ich jest, czy ile będzie - pierwszy raz pojawili się w tym mieście. Minęli co najmniej kilkanaście namiotów - zastanawiający był odstęp między nimi, czasem sięgający i do 10 metrów. W końcu i natknęli się na patrol czterech strażników - trzej mieli halabardy, czwarty zaś, wyposażony w przeszywanicę i kolczugę, dzierżył - póki co schowany miecz.
-Stać! - rzucił do Albrechta, Teemo i łuczników - Kto wy?
Po tej formule zaczęli podchodzić do przybyszy, starając się ich okrążyć i dobywając broni.
_________________
Cały tworzony przeze mnie kontent jest na licencji WTFPL
"What a strange world we live in where porn sites are suspect, but defense contracting for gun wielding robots is a plum assignment."
- Jesteśmy że myśliwymi. Ja Marius, to jest Karl Tropiciel<rzekł wskazując na Teemo> a to z kolei Hans i Wil.l <pokazywał kolejno na łucznikach> - Oni polują na lelenie i dziki, ja jestem ich obstawą i obstawiam ich przed potworami z gór. Leśne dziwki jeno nas wypłoszyły z lasów, tylko strzały furkotaly jak żeśmy nogi za pas bierali. Dwóch naszych zostawiliśmy, Małego Hansa oraz Geralta, drugiego z obstawy. Silny był, jeno strzała z czema grotami go ukatrupiła na śmierć, no. Straż powinna na dziwożony pociągnąć, tak to nawet dupy w las nie można ruszyć jak za dobrych czasów. Nawet chatke mieliśmy, a tak to chuj i mogiła. To jok, możemy wejść panie setniku? <rzekł Albrecht do pytającego. W duchu dziękował Angroghowi iż był dobrym dyplomatą i potrafił do czasu zachować kamienną twarz, oraz iż wszystkie kompromitujące go dokumenty czy oznaki zostawił w obozowisku>
_________________ Lepiej powiedz mi po dobroci, gdzie sa Twoje pieniądze, to wyjdziesz stad z całymi paluszkami. Jakimi paluszkami sie pytasz? Twoimi paluszkami. Mogą w końcu przypadkowo trafić pomiędzy drzwi a futrynę, a ktoś może przypadkowo zatrzasnąć drzwi, prawda?
Kapitan przyglądał się im. Strażnicy okrążyli ich, choć jeszcze nie wycelowali halabard. Albrecht dostrzegł w jego oczach coś co rzadko można zauważyć u strażników - inteligencję.
- Ma pan coś, co może te stwierdzenia.. potwierdzić? - zapytał się szyderczo.
_________________
Cały tworzony przeze mnie kontent jest na licencji WTFPL
"What a strange world we live in where porn sites are suspect, but defense contracting for gun wielding robots is a plum assignment."
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach