Tuż obok wejścia do koszar znajduje się mały, murowany budynek, chroniony przez dwóch rycerzy w srebrnych zbrojach. Podchodzisz bliżej, a ci o dziwo cię przepuszczają. Bez żadnych problemów wchodzisz do środka. Tam zaznajesz mężczyznę w skórzanej zbroii, który paląc fajkę przegląda jakieś dokumenty.
-No czego tu chcesz? Nie mam czasu na takich wałkoni jak ty! Streszczaj się!- wrzeszczy kapitan.
Tak oto wita Cię Harad - dowódca kompleksu koszar. Pomimo okropnej rany na nodze (nieudolnie maskowanej przez workowate spodnie) wzorowo "trzymał za ryje tą bandę hołoty" zwanej strażnikami.
- Nie do cholery, nie jest to możliwe! - krzyczał Harad, dowódca Koszar - Rekrutacją zajmuje się Garlond. Zejdź mi z oczu!!! Wierz mi, że nikt teraz nie będzie przyjmowany na strażnika, jedynie na rekruta, obawiamy się szpiegów.
_________________ Avenker: budze nimfę
Vanilla: Nimfa udaje przyjacielską.
Avenker: co to znaczy udaje?
Vanilla: Nimfa uwodzi cię i odbiea ci RZUT OSZCZEPEM
Avenker: a to szmata
Avenker: wale ją drągiem
Vanilla: Wyciągasz drąga z torby
Vanilla: Nimfa za ten czas uwodzi cię i odbiera ci eliksir ślepoty
Avenker: wale ją drągiem
Vanilla: Nimfa teleportuje się.
Avenker: a to szmata
Kwatera dowódcy dużo się nie zmieniła. Budynek dzięki temu, ze był murowany, przeżył pożar. Zamiast dachu położona była wielka zbita ze sobą płasko desek płyta. W jednej ze ścian znajdowała się sporych rozmiarów dziura, teraz zabarykadowana jakimś rozlatującym się rusztowaniem i kawałkami płótna. Drzwi nie było. Przez pustą framugę Norbin dostrzegł, że pomieszczenie było ogołocone prawie do czysta. W środku znajdował się jakiś osmolony, rozklekotany stół, proste krzesło i dziurawa skrzynia. Także Norbin dostrzegł w odległej ścianie zejście do loszku. W środku na krześle i pożerając ze stołu jakąś pieczeń siedział ork ubrany w wykwintniejszą niż zazwyczaj była zbroję orkową. Obok niego stał jakiś inny ork w normalnym pancerzu patrząc łakomie jak dowódca je i pilnując go.
Norbin stanął oparty o jakieś drewniane rusztowanie, prawdopodobnie resztki taranu i przyglądał się całej tej sytuacji. Prawdopodobnie była pora obiadowa (więc dlatego nie było żadnego orka na placu i nikt nie zwracał uwagi na Norbina i martwego orka), gdyż oprócz dowódcy na posiłek udali się też inni orkowie do mijanej niedawno przez Norbina kuchni znajdującej się w pomieszczeniu, gdzie kiedyś przyjmował Lor Garlond. Po prostu kuchnia strażników byłą za małą na taką ilość orków, więc wyburzono ściany i zespolono z kuchnią sporą cześć kompleksu koszar.
_________________ Avenker: budze nimfę
Vanilla: Nimfa udaje przyjacielską.
Avenker: co to znaczy udaje?
Vanilla: Nimfa uwodzi cię i odbiea ci RZUT OSZCZEPEM
Avenker: a to szmata
Avenker: wale ją drągiem
Vanilla: Wyciągasz drąga z torby
Vanilla: Nimfa za ten czas uwodzi cię i odbiera ci eliksir ślepoty
Avenker: wale ją drągiem
Vanilla: Nimfa teleportuje się.
Avenker: a to szmata
Wszystko poza sztyletem i dwurakiem. Jakby trzeba było to nie biorę łańcucha, ale tylko w ostateczności - czuję, że może się przydać.
Norbin powolutku zaczął zmierzać w stronę orkowej jadalni. Zawahał sie tylko sekundę. W głowie począł układać chytry plan. Chytry jak na orka. Otruć część armii. To jest to.
- Jak działa toksyna tej no... wywerny? - podrapał się po głowie cicho mrucząc. Żal mu było od razu wykorzystywać całą buteleczkę, więc przystanął i pod jednym z murków udał że załatwia swoje potrzeby. Ostatecznie nie musiał udawać. Wypił troszkę zawartości z butelki ze spirytusem i uzupełnił ją jadem wiwerny. Uważał by nie wylać nic na siebie... tak na wszelki wypadek. Potem zakorkował obie. Mieszaninę nadal trzymał w ręce, a czystą truciznę schował do plecaka.
Tak też wszedł przez otwór drzwiowy do dawnej komnaty Garlonda. Wyszukał gdzie to tutaj się żywność dostaje. Zostańmy tutaj. Jakoś tak co chwila zmiana tematów... i tak kilka postów później będę się starał uciec z koszar.
Norbin "odsączył się" i wylał spirytus z butelki wlewając 50 mililitrów toksyny na jego miejsce. Gdzieś tam słyszał, że 50 mililitrów to jedna dawka toksyny. Pamiętał też, jak Galian mówił mu o tym, że toksyna jest bardzo skoncentrowana i te 50 mililitrów odpowiada około 100 mililitrom w rzeczywistości. Alkohol rozkłada toksynę, dlatego Norbin wylał cały spirytus z butelki.
Tak przygotowany poszedł w stronę stołówki.
***
Całe pomieszczenie było murowane. Kiedyś było podzielone ścianami i ta cześć kompleksu koszar służyła za kwatery dla wyższych rangą strażników. Niestety orkowie postanowili wyburzyć wszystkie ściany i stworzyli dzięki temu miejsce dla tysięcy orków, którzy tutaj jedli posiłki. Oprócz żołnierzy sporo było tutaj było także cywili. Taki olbrzymi obszar (prawie hektar powierzchni) powinien zostać podpierany kolumnami, ale na szczęście nie było dachu. Stoły były ciasno zastawione orkami. Zielonoskórzy jedli prosto z blatów.
Kuchnia znajdowała się gdzieś w oddali. Była to pusta framuga w murowanej ścianie prowadząca do mniejszego, murowanego pomieszczenia, z którego buchała para. Do tego wejścia ustawiali się orkowie po żarcie i dostawali je zwykle bezpośrednio do rąk. Teraz stało tam tylko kilka orków, najbardziej wynędzniałych i wyglądających na najmniej silnych.
_________________ Avenker: budze nimfę
Vanilla: Nimfa udaje przyjacielską.
Avenker: co to znaczy udaje?
Vanilla: Nimfa uwodzi cię i odbiea ci RZUT OSZCZEPEM
Avenker: a to szmata
Avenker: wale ją drągiem
Vanilla: Wyciągasz drąga z torby
Vanilla: Nimfa za ten czas uwodzi cię i odbiera ci eliksir ślepoty
Avenker: wale ją drągiem
Vanilla: Nimfa teleportuje się.
Avenker: a to szmata
Norbin-ork począł brutalnie przepychać się do kuchni. Cały czas jednak się kontrolował by zbyt daleko w gburowatości nie zajść... innymi słowy omijał większych, silniejszych i lepiej ubranych od siebie, a jak już musił przechodzić to starał się dosyć potulnie. W takiej chmarze orków zielonoskórzy powinni szybko zapomnieć kto spowodowałby bójkę, ale nie chciał tego sprawdzać.
Nie przeszedł nawet kilkunastu metrów, gdy go olśniło.
- Kupa lu... orków. - uśmiechnął się wrednie. Rozejżał się jeszcze raz, tym razem uwagę zwracając na wszystkie otwory drzwiowo-okienne, którymi orkowie mogliby wyjść z sali. Jednocześnie patrzył, czym mógłby te otwory zablokować. Zmówił cichą modlitwę, by stając nie palcach nie zauważyć znacznego otworu w żadnej ze ścian zewnętrznych... czy braku którejś.
Gdy norbin pojawił się w drzwiach, nikt nie zwracał uwagi, oprócz dwóch orków. Wyglądali na rasowych morderców. Mieli na sobie pełno blizn i szram, ubrani byli w pancerze płytowe, na plecach nosili wielkie topory obusieczne, a przy pasach jeden miał buławę, a drugi cep bojowy:
- Czego tu? Żarcia już nie! Ale dobrze, że jesteś, na pewno będziesz chętnie zmywał po wszystkich.
W sali zrobiło się weselej. Orkowie chichotali. Norbin prawdopodobnie spojrzał by z niesmakiem na tak lichy dowcip, ale tym razem zadział rasowy instynkt przetrwania, przecież nie będzie fikał do dwóch uzbrojonych po zęby goryli. Orkowie odprowadzili do kuchni i posadzili przy bali z woda, brudnej i gęstej od resztek. W rogu sali piętrzył się stos brudnych naczyń, większość drewnianych.
- Masz to wszystko pozmywać, inaczej nie dostaniesz resztek z ziemi.
Norbin teraz zdał sobie sprawę z tego, jaki jest paskudnie głodny. Orkowie nie zabrali mu jego dobytku, ale miał przed sobą ful zmywania i ani grama mydła.
Podczas zmywania dostrzegł kątem oka, jak kucharze zanoszą do spiżarki resztki z "posiłku". Okazało się, że wszyscy orkowie dostawali do drewnianych misek coś w rodzaju zupy trzymanej i przechowywanej w wielkich, metalowych kotłach o pojemności kilkuset litrów. Orkowie "kucharze" odnosili właśnie trzy takie opróżnione kotły w stronę spiżarki - małego, murowanego pomieszczenia dobudowanego do kuchni zamkniętego kamiennymi drzwiami na żelazną, porządną kłódkę. Norbin zauważył drogą, identyczna kłódkę (pewnie zapasowa), na jednej z półek.
Jeden z kucharzy zauważył, jak Norbin przyglądał się spiżarce i burknął do niego:
- Na co się gapisz gnoju. - ork chował klucz od kłódki w fartuchu - Idę do koszar po naczynia, jeśli nie posprzątasz tego wszystkiego zanim nie wrócę, skopie Ci twój leniwy tyłek.
_________________ Avenker: budze nimfę
Vanilla: Nimfa udaje przyjacielską.
Avenker: co to znaczy udaje?
Vanilla: Nimfa uwodzi cię i odbiea ci RZUT OSZCZEPEM
Avenker: a to szmata
Avenker: wale ją drągiem
Vanilla: Wyciągasz drąga z torby
Vanilla: Nimfa za ten czas uwodzi cię i odbiera ci eliksir ślepoty
Avenker: wale ją drągiem
Vanilla: Nimfa teleportuje się.
Avenker: a to szmata
"Wpadłem w gnój" - pomyślał Norbin... po chwili jednak sprostował zwoje myśli - "Wpadłem w gnój do jedzenia". Zabrał się do pracy dopóki nie został sam w pomieszczeniu.
Gdy kucharz wyszedł siłą woli zmusił się by pozostać na miejscu. Chciał uciekać, ale szybka kalkulacja przekreśliła jego plan. Gdyby na jego miejscu był rycerz w lśniącej zbroi z jedej z powieści jakie przeczytał może i by teraz wstał, rozwalił kopniakiem drzwi do spożarki, pozatruwał wszystkie zapasy, pobiegł do stajni, załatwił trzech orków pilnujących kania, wskoczył i pędził przez miasto prósząc pożary i roznosząc czarnokolce nasiona spryskane kroplą krwi... ole on był ledwo Norbinem. Norbin to Norbin.
"Nie wzbudzać podejrzeń". To prawdziwe życie, a nie ballady o Stirlitzu (xP). Przepracuje dzień... dwa... a potem popatrzy jak armia ginie. Następnie miał w planach cichą ucieczkę. Właściwie to lepiej by było jakby nawet nie patrzył na ewentualne efekty, tylko od razu zwiewał. Wzrokiem nie pomoże, a tyłek naraża.
"Zmywanie naczyń jest monotonne" pomyślał wylizując dokładnie jęzorem jedną z misek i odstawiając ją na stosik już 'umytych'.
Ty na serio nie robisz nic oprócz zmywania naczyń? Jakby co to nikogo nie ma w kuchni, a drzwi do niej są zamknięte, więc nie możesz z niej wyjść, ale także nikt oprócz kucharza do niej nie wejdzie.
_________________ Avenker: budze nimfę
Vanilla: Nimfa udaje przyjacielską.
Avenker: co to znaczy udaje?
Vanilla: Nimfa uwodzi cię i odbiea ci RZUT OSZCZEPEM
Avenker: a to szmata
Avenker: wale ją drągiem
Vanilla: Wyciągasz drąga z torby
Vanilla: Nimfa za ten czas uwodzi cię i odbiera ci eliksir ślepoty
Avenker: wale ją drągiem
Vanilla: Nimfa teleportuje się.
Avenker: a to szmata
EDIT: kurcze... racja... kamienne xD Kto robi kamienne drzwi?
Norbin lekko posilił się pomyjami. Odpowiadało to jego orkowym gustom, choć jakaś tam maleńka część mózgu się przeciwko temu buntowała. Przerwał w połowie czynności uważnie nasłuchując.
Wstał. W pomieszczeniu było dosyć cicho. Albo orkowie już się rozeszli, albo drzwi dosyć dobrze tłumiły dźwięki. Zabrał się do oględzin kłódki. Nie był złodziejem... no przynajmniej ni był złodziejem, który kradł po ciuchu i z zamkniętych pokoi.
Spojżał na półkę... zapasowa kłódka. Myślenie szło mu w nowym ciele dosyć niesprawnie, lecz zastosował stary manewr jaki robił jeden z jego ulubionych bohaterów bajek...
"Myśl, myśl, myśl...". Radośnie zarechotał, kiedy wpadł na pomysł. Przed realizacją podziękował bogom (wszystkim) za nianię i jej bajki. Otworzył fiolkę z kwasem. Ostrożnie wlał kilka kropli w otwory do których wchodzi pałąk i odczekał chwilę.
Odstawił fiolkę z kwasem i mocno pociągnął. Lekko się zasapał, ale miał nadzieję, że w znacznej mierze przeżarte przez kwas żelazo ustąpi. Potem tylko szybkie wlanie trucizny do wszystkich kotłów... no a najpierw lekkie uszczuplenie zawartości tych kotłów... a potem zamknięcie drzwi kłódką zapasową i odłożenie starej (z pałąkiem znów na miejscu osadzonym) na miejsce zapasowej. Norbin od razu pogratulował sobie pomysłu. xD
Ostatnio zmieniony przez Norbin 2008-11-20, 13:50, w całości zmieniany 1 raz
Zastanów się dokładniej. Kamienne drzwi pozbawione zawiasów na pewno nie będą temu obojętne, poza tym ponowne i precyzyjne umieszczenie ciężkich i kamiennych drzwi na zniszczonych zawiasach jest co najmniej trudne.
Sprawdź pozostałe posty i zobacz na co drzwi są zamknięte i co można z tym zrobić. Pamiętaj, że musisz zatrzeć ślady!
_________________ Avenker: budze nimfę
Vanilla: Nimfa udaje przyjacielską.
Avenker: co to znaczy udaje?
Vanilla: Nimfa uwodzi cię i odbiea ci RZUT OSZCZEPEM
Avenker: a to szmata
Avenker: wale ją drągiem
Vanilla: Wyciągasz drąga z torby
Vanilla: Nimfa za ten czas uwodzi cię i odbiera ci eliksir ślepoty
Avenker: wale ją drągiem
Vanilla: Nimfa teleportuje się.
Avenker: a to szmata
Po chwili najedzony Norbin zatruł toksyną wiwerny wszystkie kotły. Nowa kłódka zastąpiła starą, przeżartą. Ork szybko zmył naczynia (z pełnym brzuchem szło to całkiem szybko). Kucharz po powrocie kazał mu się wynosić.
+ 200 EXP
Wykorzystałeś całą toksynę wiwerny
_________________ Avenker: budze nimfę
Vanilla: Nimfa udaje przyjacielską.
Avenker: co to znaczy udaje?
Vanilla: Nimfa uwodzi cię i odbiea ci RZUT OSZCZEPEM
Avenker: a to szmata
Avenker: wale ją drągiem
Vanilla: Wyciągasz drąga z torby
Vanilla: Nimfa za ten czas uwodzi cię i odbiera ci eliksir ślepoty
Avenker: wale ją drągiem
Vanilla: Nimfa teleportuje się.
Avenker: a to szmata
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach