-Wieża! Wieża zdobyta!- wrzasną któryś z pikinierów w oddali.
-No, idziemy, wystawisz flagę - Powiedział rycerz który podtrzymywał Carla. Był on także dość młody, miał może 19 lat. -Cóż, wygląda na to że mamy nowego dowódcę. Przejęcie koszar to tylko kwestia kilku godzin...-
Starł stróżkę krwi przesuwając powoli językiem wzdłuż wargi. Pyszności. Podtrzymywany przez pikiniera ruszył w kierunku baszty. Przestępywał ostrożnie, aby nie nadepnąć na ciało swojego żołnierza lub orka. Nie miał przecież zamiaru ani bezcześcić zwłok, ani się ubrudzić. W końcu wkroczyli do budowli. Dali kilka kroków przez niezbyt dobrze oświetlone pomieszczenie, po czym rozpoczęli wędrówkę po wąskich schodach. To chyba najlepsza część podróży. Kazać rannemu wspinać się na wieżę. Brawo pomysłowości ludzkiej. Kiedy wreszcie znaleźli się na szczycie mógł ujrzeć resztę miasta, jednak ono go nie obchodziło. Liczyło się tu i teraz, liczyli się jego żołnierze. Skierował wzrok przez swoje ramię i ujrzał śpieszącemu ku niemu kolejnego młodzika, tym razem trzymającego sztandar. Carl przyjął go ze skinięciem głowy, po czym puścił ramię pikiniera i oparł się na długim drzewcu. Drugą ręką wyciągnął miecz z pochwy, uniósł go wysoko ponad głowę i wrzasnął w dół:
-Za Telding i za królestwo!
_________________ Ilość hejterów jest wyznacznikiem fejmu
Ostatnio zmieniony przez Carl 2009-01-02, 17:55, w całości zmieniany 1 raz
Carl unoszywszy sztandar usłyszał krzyk swoich ludzi. Bili oni w tarcze, oraz uderzali pikami o ziemię. Rozległ się jeden, wielki okrzyk zwycięstwa. Carl był dumny i uśmiech pojawił się na jego twarzy. Został dowódcą oddziału, teraz on ma własnych ludzi! Ale wiedział że do czasu, kiedy stanie przed królem Herekiem. Być może Herek nagrodzi go? Tego Carl nie wiedział.
Tłum wiwatował jeszcze głośniej. Carl zostawił sztandar umocowany na ruinie najwyższej wieży. Orkowie wiedzieli że to oznacza, że miasto jest już zdobyte.
-No to co teraz kapitanie?- powiedział sztandardowy z naciskiem na słowo 'kapitan'. -Miasto jest praktycznie nasze, koszary zdobyte...-
Carl nie musiał drugi raz patrzeć w dół. Najbliższą częścią miasta zajętą przez orków była arena. Krasnoludy prawie zajęły już kuźnię, powinny w razie czego pomóc im atakując orków z boku lub od tyłu. Trzeba było jednak wpierw przeżyć drogę do celu. Pozostawiając sztandar nie podpierał się o pikiniera. Spróbował zejść po schodach o własnych siłach, aczkolwiek nie udało mu się to. Oparł się o miecz, którego końcówka uderzyła o kamienne podłoże. Używając go jako kostura zaczął schodzić powoli po schodach. Dopiero po kilku chwilach ciszy odwrócił się w stronę sztandarowego.
-Idziemy walczyć dalej. Czego się spodziewałeś? Ah... rozumiem. Chciałeś splądrować własne miasto i naładować kieszenie złotem? Odpuść sobie - rzekł wyjątkowo chłodnym głosem.
Nie zaczekał na odpowiedź "towarzysza". Natychmiast zaczął kroczyć dalej. Zszedwszy na dół natychmiast skierował się do żołnierzy. Stanął przed szeregami i rozpoczął krótką przemową.
-Wygraliśmy, ale to nie koniec! Jeśli chcemy wygrać nie możemy spocząć na laurach! Idziemy teraz w stronę areny wspomóc w walce krasnoludy, które niedługo przybędą na miejsce. Wytępimy orków biorąc ich w ogień krzyżowy. Chodźmy więc!
_________________ Ilość hejterów jest wyznacznikiem fejmu
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach