Wysłany: 2009-01-02, 18:03 Brygada Carla - walka o arenę
Arena była kompletnie zrujnowana. Po środku kompleksu leżała wielka bestia. Jej ciało powoli się rozkładało lecz padlina była jeszcze zbyt młoda by cuchnąć.
Krasnoludy, niziołkowie oraz ludzie odpierali falę orków. Carl szedł o pomocy jednego ze swoich ludzi.
-Atak!- wrzasnął młodzieniec. Brygada wzięła orków w klesze otaczając ich. Kapitan znalazł się w trzecim rzędzie. Orkowie byli zdesperowani. Wiedzieli że nie mają szans, lecz chceli zabawić się jak tylko mogą. Nagle, jeden z orków zamachnął się toporem po czym 'zdją' trzech ludzi na raz...
REKLAMA
Wysłany: 2009-01-02, 18:35
Tuiq [Usunięty]
Wysłany: 2009-01-02, 18:35
Elf wracając z łupami, z poprzedniej bitwy, zaniepokojony wrzaskami wpada na arene...
-Pierwszy szereg! Wyciągnąć piki i trzymać ich na dystans! Pod żadnym pozorem nie można pozwolić im się zbliżyć! - wrzasnął. Nie zależało mu w tej chwili na mocnej ofensywie. Może nie będzie w tej chwili atak skuteczny, ale na razie nie o to mu chodzi. Orkowie z tak zachwianymi moralami będą raczej cieszyć się z tego, że nie będą masakrowani i pozostaną na miejscu. Natychmiast po wydaniu rozkazu zagadał dwóch żołnierzy stojących za nim.
-Mam dla was polecenia. Biegnijcie na tyły i każcie im zaprzestać otaczania orków. Są oni w tej chwili przygotowani na walkę z czterech stron, ponieślibyśmy przy szarży zbyt wielkie straty. Połowa oddziałów ma wzmocnić skrzydła tak, aby orkowie pozostali atakowani z trzech stron. Druga połowa ma się wycofać z walki i stać w pewnej odległości oraz oczekiwać mojego posłańca. Lećcie już!
_________________ Ilość hejterów jest wyznacznikiem fejmu
Tuiq:
Masz wybór, albo do krasi idziesz, albo wbij się pod komendę tego cfelfa, tzn tego no (nieudalnego), Carla.
Carl:
-Tak jest kapitanie- powiedzili po czym wybiegli na tyły ustawiać żołnierzy.
Orkowie trzymani byli teraz na dystans dzięki pikom. Pomioty jednak nie miały problemu z cięciem broni Akilijczyków. Jeden z nich wyjął mały topór zza pasa i rzucił w stronę Carla (przypadkowo ). Topór trafił w tarczę jednego z żołnierzy za którym stał kapitan. Tarcza naramienna poszła w drzazgi, raniąc przy okazji rękę pikiniera. Orkowie nagle wpadli w jeszcze większą furię. Oddział Carla długo tak nie wytrzyma, a orkowie zyskują przewagę...
-Centrum musi się odrobinę wycofać i wpuścić niewielką ilość wrogów, aby siły orków przyjęły postać lekko ugiętego łuku! Skrzydła mają już teraz rozpocząć ofensywę!
_________________ Ilość hejterów jest wyznacznikiem fejmu
Wszystko szło zgodnie z planem Carla. Orkowie weszli jeszcze głębiej. Nagle wpadli w kleszcze. Oba skrzydła zaczęły napierać silnie na wroga. Centrum wycofało się dalej. Orkowie wpadli w pułapkę...
Wszystko idzie dobrze. Orkowie, którzy myśleli, że osiągają miażdżące zwycięstwo zostali po prostu ośmieszeni. Nie mógł jednak spocząć na laurach. Teraz ostatni punkt bitwy. Carl odwrócił się i złapał za ramię kolejnego pikiniera.
-Biegnij jak najszybciej umiesz w stronę oddziału trzymającego się z tyłu. Mają przyprowadzić szarżę na tyły orków.
Bestie były już zbyt zajęte walką z przodu, aby pilnować tyłów, na których i tak nikogo wydawalo się nie być. Zaatakowani od tyłu nie mogli się już wycofać ani uciec.
_________________ Ilość hejterów jest wyznacznikiem fejmu
Tuiq [Usunięty]
Wysłany: 2009-01-02, 20:12
Estivo po dłuższym namyśle dobywa miecza i dołącza do "brygady Carla" .
Oddział zaatakował orków od tyłu. Odrazu kilku bydlaków poszło w dół. Jeden z orków zauważył dowódcę. Bestia pełna furi rzuciła się do przodu, tnąc piki oraz niszcząc tarcze sprzymierzeńców. Carl nie miał nawet siły by unieść swój miecz. Kiedy bestia już uniosła broń w górę, jeden z ludzi, rzucił się na Carla, odpychając go. Zasłonił się tarczą która poszła w drzazgi. Żołnierz miał może 20 lat, był młody. Jego ręka krwawiła. Rubin w mieczu dowódcy zaświecił ponownie. Ten nagle jakby pełen sił uniusł miecz, po czym odrąbał orkowi dłoń, a następnie głowę...
Tuiq:
Wraz z pozostałymi Estivo rzucił się na orków. Biegli do przodu, szarża. Elf wykonawszy zamach wbił szablę w bark orka. Ten odwrócił się, po czym uderzył mężczyznę dłonią w brzuch. Elf poczół potworny ból...
Carl po zabiciu orka ukląkł na jedno kolano przy rannym mężczyźnie, po czym spróbował go podnieść, jednak sam nie miał to tego wystarczających sił. Zacisnął mocniej dłoń na rękojeści miecza i wbił go w ziemię. Podtrzymując się o niego mogli wstać. Podpierając się tak próbował przejść na tyły za szeregi żołnierzy.
_________________ Ilość hejterów jest wyznacznikiem fejmu
Obaj przedarli się na koniec szeregu. Mężczyzna ciężko krwawił, a jego lewa ręka była kompletnie roztrzaskana. Widać było kość, i młodzik wrzeszczał z bólu, próbując jednak powstrzymać się od krzyku.
Położył go na ziemi i zastanawiał się przez chwilę co począć. Zdjął z młodego lekki pancerz i ujawniając lnianą koszulę zerwałe jej część i spróbował z niej zrobić prowizoryczną osłonę przeciw krwotokowi. Ciężko jednak osłonić tak wielki kawał ręki.
-Medyk! Czy jest tu jakiś medyk?! - zaczął krzyczeć
Może mu jeszcze usta-usta mam zrobić?
_________________ Ilość hejterów jest wyznacznikiem fejmu
Chłopak wił się z bólu. Koszula wystarczyła by pokryć tylko 75% rany. Jak narazie to wystarczyło, musiało wystarczyć. Nagle podbiegł drugi młodzian.
-Tak kapitanie?- powiedział, po czym spojrzał na rannego. Natychmiastowo zwymiotował przez ramię, a jego obiad wylądował na ciele jednego z pobliskich orków. -O bogowie, nieźle. Chyba sobie poradzę, tylko... ugh... Macie jakiś alkochol? Medykiem nie jestem, ale co nieco wiem
-Przez chwilę nie - odpowiedział, po czym rzucił się w poszukiwaniu jakiejś gorzałki przy ciałach poległych żołnierzy. To niemożliwe, aby żaden wojak nie miał nic przy sobie.
_________________ Ilość hejterów jest wyznacznikiem fejmu
Carl znalazł gorzałkę po czym przybiegł do rannego.
-Co teraz?- zapytał dowódca
-Upijemy go-
-TYM!-
-Cóż... musi wystarczyć...- powiedział po czym wlał w żołdaka całą gorzałkę. Było tego może z litr. -Co to za gorzała?- spytał młody. Dowódca powąchał po czym stwierdził:
-Wschodnia wóda... nie ma co-
-Znawca! - zaśmiał się medyk. -Starczy- stwierdził po czym przystąpił do pierwszej pomocy. Uściśnił węzeł na ręce żołdaka i krwawienie nie było już tak intensywne. -Dobra, pierwsza sprawa z głowy... teraz przydałby się gorący olej, ale nie wiem czy sobie poradzimy... Gdzieś tu na pewno są jakieś beczki z olejem. Musimy oblać nim ranę. Będzie boleć, ale zakażenie się nie wda.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach