Wysłany: 2008-12-21, 12:39 Walka o dzielnicę Rzemieślników - Brygada kos
-Do boju!- wrzeszczeli lekko uzbrojeni chłopi. Biegli przed siebie, nie patrząc po czym stompają. Ich oczom ukazała się dzielnica rzemieślników. Tartaki, cechy i sklepy były wszędzie. Tak samo jak i orkowie...
Zieloni ryczeli jak głośno tylko mogli. Uzbrojeni w broń każdej maści rzucili się na biegnących przed siebię chłopów. Po chwili obie strony spotkały się w tańcu krwi. Kosy oraz sierpy nie były bronią wykwintną, ale tak naprawdę broń stanowiła nadzieja i nienawiść.
***
Zryty
Mały hobbit Imruf znalazł się w środku piekielnej walki. Wszędzie panował chaos, a wyżsi od niego orkowie stanowili nie lada wyzwanie. Niziołkowi udało się wypatrzeć dowódcę orków który stał daleko na tyłach wroga...
Masz wybór, przedzierać się i walczyć na lini frontu. Albo wejść do:
-Browaru
-Magazynu
-Pobliskiej kuźni
Hobbit zauważył budynek kuźni, w którym pewnie będzie jakaś broń. Wzrokiem odmierzył odległość między nim, a drzwiami. Zrobił kilka długich skoków z nogi na nogę w ich kierunku, poczym otworzył drzwi na tyle majestatycznym, na tyle pozwalała na to jego sytuacja, kopniakiem po czym rozejrzał się w środku.
Kuźnia była jednym wielkim syfem. Wszędzie leżały zniszczone stoły oraz narzędzia kowalskie. Młoty, miecze, a nawet kilka złotych monet. Niziołek wypatrzył także srebrny puchar który na pewno był wart to i owo...
Imruf z błyskiem w oczach spojrzał na puchar. Zachłanność wzięła górę nad rozsądkiem, szybko skoczył ku pucharowi i schował go do plecaka, po czym przeszperał szybko leżące wokół graty w poszukiwaniu czegoś co mogłby mu się przydać.
Niziołek był mile zaskoczony. W kuźni leżało pełno gratów które jednak mogły się do czegoś przydać. Kuźnia miała dwa piętra. Łączyły je drewniane schody. Drugie piętro to najprawdopodobniej był magazyn...
Po prawej stronie magazynu było otwarte okno, a po lewej grupa drewnianych, sporych skrzyń, oraz stojak z brońmi. Na stojaku była halabarda, włócznia oraz dwa krótkie miecze.
Imruf podszedł do skrzyń. Nie mógł domyślić się co było w środku, a jego wrodzona ciekawość nakazała mu je otworzyć. Najpierw jednak, podszedł do okna i je zamknął. Nie wyjrzał przez nie, gdyż bał się ewentualnych wyrzutów sumienia i zaprzepaszczenia szansy wzbogacenia się. Zbliżył się do jednej ze skrzyń i spróbował otworzyć ja energicznym ruchem miecza.
Niziołek otworzył wszystkie trzy skrzynie i zaglądał do nich pojedyńczo. W jednej znalazł sakwę o wielkości dłoni z diamentami o nieznanej dla niego wartości oraz kilka innych, bezwartościowych rupieci. Kolejna skrzynia zawierała różne ubrania. Były tam dwie, drogocenne suknie lniane, oraz kilka skórzanych stroi w sam raz dla ważnych obywateli miasta. Kiedy tylko otworzył trzecią skrzynię, nie mógł uwierzyć własnym oczom. Była ona wypchana złotem. Musiało być w niej przynajmniej 1000 monet. Najwyraźniej było to coś w rodzaju skarbca, i miało kto miał tu dostęp...
Imrufem owładnęła żądza wzbogacenia się. Bez namyłu w wielkim pośpiechu wypróżnił swój plecak, na dół rzucił sakwę z diamentami, a na niego tyle monet, by móc pomieścić suknie, skórzane szaty z tej samej skrzyni oraz jego własne ubrania., które ułożył na wierzchu. Nagle przypomniał sobie o jego towarzyszach, walczących na dzilnicy. Jego twarz posmutniała.Powolnym krokiem zbliżył się do okna za którym ujrzał...
Mały niziołek ugiął się pod ciężarem plecaka. Szedł jednak, i doszedł do okna. Nagle, tuż obok niego przeleciała pochodnia. Jego plecak załapał małą smugę ognia. Niziołek próbował go zdjąć, lecz był on troszkę ciężki. Podskakiwał w górę i w dół mając nadzieję że ugasi ogień. Ogień szybko zaczął trawić suknię w środku plecaka...
a zaraz pewnie i ciebie
Aha, szyba wybita
Ostatnio zmieniony przez zkajo 2008-12-21, 22:16, w całości zmieniany 1 raz
Hobbit padł na plecy i zaczą turlać się po ziemi,był kompletnie zdezorientowany...
głupie suknie nigdy ich nie lubiłem(źle w nich wyglądam). A co do tego turlania to w podręczniku survivala z fallout'a było napisane, że jest to o niebo lepsza metoda od biegania
Hobbit rzucił się na ziemię i próbował 'turlać'. Problem tkwił w tym że kiedy tylko wylądował na plecach, nie mógł się przeturlać na brzuch. O dziwo ubranie hobbita nie było w płomieniach. Ogień pochwyciła jednak drewniana podłoga...
Hobbit w akcie desperacji wyciągnął miecz z pochwy i przeciął nim ramiona plecaku,<emocry> po czym wyciągnął z niego wszystko co płonęło i próbował ugasić ogień przytłamszając go butami.
Imruf uwolnił się z potwornej więzi plecaka dzięki przecięciu jego ramion. Teraz był wolny! Wolny! Hobbit natychmiast zaczął wybierać płonącą zawartość plecaka. Suknia przypalona podobnie jak i reszta ubrań. Podłoga także była w płomieniach, i ogień był coraz bliżej schodów. Biedny hobbit nie wiedział co miał robić. Kiedy tylko miał wyciągać złoto, jego rękaw złapał ogień...
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach