Wysłany: 2008-08-19, 20:32 Historia elfów z kontynentu - by Matiddd
Rok ......., Era ....... (dopiszę po uporządkowaniu dat i er)
"Ludzkie państwa na kontynencie przeżywały kryzys. Orkowie, po 20 latach walki, powoli zdobywali przewagę na ludzkimi państwami. Sługi Beliara podbijały coraz więcej terytoriów. Nad zjednoczonymi ludźmi zawisła zagłada. Jedyne, co mogło powstrzymać orków, to Straż Angorogha (ludzka armia, wskład której wchodzili ludzie ze wszystkich Państw na kontynencie - dop.). Ta jednak przegrywała prawie każdą potyczkę z orkami. Jej siły zostały rozciągnięte na całą granicę. Gdyby orkowie przełamali choćby jeden punkt obrony, Straż zostałaby rozbita i orkowie by mieli otwartą drogę ku ludzkim Królestwom."
Ogólnie sytuacja była do dupy (komentarz autora)
"Przez te 20 lat konfliktu elfowie byli bierni. Nigdy nie mieszali się w sprawy ludzi. Spiczastousi uważali ich za gorszą od nich rasę. Widzieli ludzi jako dzikusów, które dążą tylko do bogactwa i władzy. Jednak gdy orkowie prawie pokonali ludzką Straż, Elficki Król, Enorlan, wraz ze swoją radą podjęli decyzję. Elfowie postanowili pomóc ludziom, wysyłając swoje wojsko.
Podczas przygotowań napływały same złe wieści. Orkowie zebrali potężne siły, liczące 200 tysięcy gotowych na wszystko wojowników. Elfowie, słysząc tą wieść, przełożyli swoją wyprawę. Przygotowania do wojny miały trwać 3 miesiące. Elfowie ruszyli po 2 dniach. Nigdy w historii elfów nie było tak szybkiej mobilizacji sił i takiego pośpiechu.
Król Enorlan, w ciągu tych 2 dni, zgromadził siły liczące 15 tysięcy elfów, gotowych do podróży. Wyruszyć miało 80 tysięcy. Król sądził, że jego siły po prostu przejdą z dala od ludzi, zaatakują orków, dając czas stworzenia ludziom silniejszej obrony, po czym szybko wrócą. Król nie mógł się bardziej pomylić.
Droga elfów przebiegała na szczęście tylko przez jedno Państwo - Tarisli. Królestwo to było dość rozległe i miało silne wojsko. Elfowie nie mieli zamiaru z nimi walczyć, jednak nie mieli też czasu na rozmowy dyplomatyczne. Spiczastousi postanowili, że rozmowami zajmą się po wylądowaniu.
W ciągu 4 dni elfickie wojsko wylądowało na kontynencie. By przyspieszyć desant reszty wojsk, elfowie postanowili stworzyć mały port i przyczółek. Jednocześnie wysłali posłańca do ludzkiego królestwa.
Po pierwszym dniu budowy, gdy już budowniczy przypłynęli na kontynent, elficki generał Undein, dowodzącymi ekspedycją, postanowił ruszyć dalej. Zostawił tysiąc swoich żołnierzy przy budowie. Sam ruszył z resztą wojsk ku terenom orków. Po pięciu dniach marszu, gdy była noc, zdarzyło się coś, co zaskoczyło całkowicie elfów - ich siły zaatakowali....ludzie. Kilka chorągwi jazdy uderzyło na oddziały idące z przodu. Szarża zmiażdżyła 3 oddziały. W jednym z nich służył syn Undeina - Thangerol. Dowódca był wściekły. Żołnierze nigdy nie widzieli go w takim stanie. Kazał znaleźć szybko obóz jeźdźców, którzy uderzyli na elfów. Ci rozbili obóz dość niedaleko od kolumny elfów. Undein kazał toczyć jeźdźców i wszystkich zabić. Elfowie uderzyli nocą. Nikt nie przeżył, a ciało dowódcy, księcia Ultera, przybranego syna Króla Tarisli Undein kazał nabić na pal. Elfi generał wysłał też polecenie do żołnierzy stacjonujących przy porcie. Mieli oczyścić najbliższy teren wokół portu z ludzi. Przy porcie znajdował się niewielki gród. Elfowie nie mieli wyjścia, musieli wykonywać rozkazy. Zniszczyli więc gród i wybili obrońców. Żołnierze byli zszokowani. Elfowie nigdy nie okazywali takiego okrucieństwa. Potajemnie wysłali posłańca do Króla Enorlana. Ten, gdy dowiedział się o działaniach generała, odsunął go od władzy, a żołnierzom kazał wrócić do portu.
Po pięciu dniach od tragicznych wydarzeń pozostałe elfickie siły były gotowe do wypłynięcia. Tym razem sam Król postanowił dowodzić wojskami. Gdy elfowie dopłynęli do portu, ujrzeli przed sobą przygotowaną armię ludzi, oblegającą port. Król natychmiast wysłał dyplomatę, by porozmawiać z ludźmi. Teraz jednak było za późno. Za wkroczenie na ich terytorium, za zabicie przybranego syna Króla oraz za zniszczenie ich osady ludzie żądali, by elfowie odeszli precz z tej krainy.
Dociekliwy czytelnik spyta się, co się stało z posłańcem, którego elfowie wysłali zaraz po przypłynięciu. Tego można się teraz tylko domyślać....ważne jednak, że wiadomość nie dotarła do ludzi. Czemu więc ludzie nie wysłali do elfów posłańca? Też wysłali. Jednak już nikt nigdy więcej o nim nie usłyszał. W dodatku elfowie ruszyli dalej, siłami zbrojnymi wgłąb kraju. Porywczy Ulter zaatakował więc elficką kolumnę. Można tylko się domyślać, co się stało z posłańcami, i jakie byłyby wydarzenia, gdyby oni dotarli.....
Teraz jednak było za późno na jakiekolwiek rozmowy pokojowe. Elfowie, widząc coraz gorszą sytuację na kontynencie (By nie dać się rozbić, Straż Angorogha musiała się kolejny raz cofnąć i oddać ziemię orkom) byli coraz bardziej zdesperowani. Sądzili, że ludzie nie mają szans w walce z orkami i by ochronić kontynent, trzeba zatrzymać pochód orków. Po za tym elfowie byli zbyt dumni, by wycofać się - to by zhańbiło ich rasę. Król Enorlan podjął więc decyzję - pomogą ludziom nawet wbrew ich woli. Przygotował swoje wojsko i ruszył ku atakującym ludziom.
Bitwa była krwawa i trwała pół dnia. Dzięki błyskotliwym manewrom i wyszkoleniu elfickich wojowników, ludzie zostali zmiażdżeni. Nielicznym udało się tylko przeżyć. Armia Tarisli została zniszczona. Elfowie mieli (przynajmniej przez jakiś czas) wolną drogę.
Tymczasem Król Theron, władca Tarisli, był pogrążony w rozpaczy. Stracił jedynego dziedzica tronu. Wróg zniszczył jego armię i maszeruje dalej przez kraj. Monarcha bał się, że jego kraj zostanie podbity. Zmobilizował więc wszystkie wojska, jakie miał. Poza tym poprosił o pomoc swoich sojuszników, Burduzję. Ci, będąc w dobrych relacjach z Tarisli zgodzili się pomóc i wysłać wojsko.
Widząc niebezpieczną sytuację, Król Enorlan ściągnął więcej wojsk na kontynent. Kazał też zabezpieczyć teren, przez który biegła droga, by móc zaopatrzyć armię i mieć zawsze drogę powrotną. Elfowie mieli zamiar zbudować forty, które mogły chronić transporty. Jednocześnie pragnęli postawić ogromne miasto-fortecę, by być pewnym, że orkowie nie przebiją się.
Walki z ludźmi trwały półtora miesiąca. W końcu elfowie przebili się. Ich droga była długa i teraz ich szlak znaczyła krew. Jednak dla elfów cel uświęca środki. Elfowie przekroczyli granicę Tarisli. Atak na orków postanowił poprowadzić sam król. Stanął na czele 150-tysięcznej armii, świetnie uzbrojonej i wyszkolonej.
Ciągłe potyczki z orkami trwały aż 5 lat. Przez ten czas nie udało się jednak elfom zażegnać konfliktu z Tarisli. Ludzie żądali opuszczenia ich terenów, na co elfowie nie chcieli się zgodzić. Wciąż walczyli z orkami i potrzebowali zaopatrzenia z wysp.
Jednocześnie na wyspie zaczęły pojawiać się problemy. Rządzący pod nieobecność Króla trzej jego synowie, nie mogli dojść do porozumienia. Każdy knuł za plecami drugiego, by zdobyć większą władzę. Kraj podzielił się na zwolenników każdego z Braci.
Król, słysząc o problemach we własnym kraju, postanowił wrócić i zażegnać konflikt. Orkowie byli na wykończeniu i zwycięstwo było naprawdę niedaleko, jednak Król nie mógł się tym zajmować. Wyruszył więc w drogę powrotną do swojego kraju.
Gdy królewski orszak był blisko portu, przez królestwo przetoczyła się radosna wieść. Atak orków został odparty. Jednocześnie ich przywódca został zabity, i orkowie pogrążyli się w międzyplemiennych walkach.
Cały kraj zaczął świętować. Królewski orszak zatrzymał się w pierwszej lepszej wiosce, by móc uczcić ten sukces. Zabawy pewnie trwałyby do białego rana, gdyby nie atak ludzi. Napadli na orszak z zaskoczenia. Elfowie nie byli w stanie się przed nimi obronić. Ludzie zabijali wszystkich, nie mieli dla nikogo litości. Dla Króla też nie zrobili wyjątku.
Śmierć Króla Enorlana zdruzgotała elfów. Każdy z nich kochał i szanował swojego władcę. Kraj był pogrążony w żałobie. Jednak nawet w obliczu tej tragedii Bracia nie potrafili się pogodzić i wkrótce na wyspie wybuchła wojna domowa. Na kontynencie zaś ludzie gromili elfów - port został zdobyty po 2 dniach od śmierci Króla. Tarislańczycy szybko odzyskiwali swoje terytoria, a elfowie nie potrafili nawet się przed nimi bronić.
Odcięci od reszty swojej rasy elfowie na kontynencie starali się stworzyć własny kraj, jednak uniemożliwiły im to walki między generałami o władzę. Wkrótce po tym elfowie stracili resztę terenów na kontynencie. Jednak Król Theron miał litość dla spiczastouchych. Pozwolił im pozostać na tych terenach i spokojnie żyć, jeśli zgodzą się podporządkować jego woli.
Elficka armia za to szybko poszła w rozsypkę. Nie mając dowódców, każdy z elfów ruszył we własną drogę, starając się zamieszkać gdzieś na kontynencie. Z początku elfowie nie byli tolerowani, jednak później ludzie przyzwyczaili się do nich i pozwolili im żyć obok siebie."
_________________ Avenker: budze nimfę
Vanilla: Nimfa udaje przyjacielską.
Avenker: co to znaczy udaje?
Vanilla: Nimfa uwodzi cię i odbiea ci RZUT OSZCZEPEM
Avenker: a to szmata
Avenker: wale ją drągiem
Vanilla: Wyciągasz drąga z torby
Vanilla: Nimfa za ten czas uwodzi cię i odbiera ci eliksir ślepoty
Avenker: wale ją drągiem
Vanilla: Nimfa teleportuje się.
Avenker: a to szmata
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach