Obrazki strony End of Days są hostowane na serwerze photobucket.com. Jeśli nie ładują się ona prawidłowo, najprawdopodobniej strona photobucket.com jest chwilowo niedostępna. Przepraszamy za utrudnienia.
SzukajUżytkownicyGrupyStatystykiRejestracjaZaloguj się

Poprzedni temat «» Następny temat
Rekrutacja
Autor Wiadomość
Faust272 
Namiestnik


Wiek: 34
Dołączył: 11 Kwi 2008
Posty: 2598
Skąd: Słupsk
Wysłany: 2013-06-15, 10:55   

HISTORIA

"(...) spodobał mu się młody, niepokorny chłopczyna z wielkimi zasobami magicznej mocy. (...) postanowił, iż zacznie go uczyć"

Dlaczego?

"(...) Sindri bez wahania zabił swojego mistrza i przejął jego interes. A miał wtedy 16 lat."

Jak? Jak 16 lat mag mógł zabić dorosłego, w pełni wykształconego i wyćwiczonego, godnego maga, dla którego pułapki smażące mózg to fraszka? Jaki "interes" miał mistrz?

"Wielokrotnie przesłuchiwany, lecz ostatecznie uniewinniony."

Jak to się stało? Skoro mag nie miał żadnych krewnych (o tym dalej), to kto inny mógł go zabić, jak nie Sindri?

"Sindri potrafił łgać w żywe oczy jak mało kto."

Skąd to się wzięło? Jak się tego nauczył? Nic nie bierze się z niczego.

"(...) mag kiedyś napisał testament, w którym swojemu uczniowi przekazywał całą swoją pracownie, gdyż mag ten żadnych krewnych ni przyjaciół dobrych nie miał. "

Dlaczego? Jakie wydarzenia spowodowały, że to właśnie Sindri był postrzegany prze maga jako spadkobierca. Jeśli jednak jest testament, to jedynym, który zyskał na śmierci mistrza, jest Sindri -> jedyny podejrzany -> praktycznie nie do uniewinnienia -> w jaki sposób wyłgał się od szubienicy za morderstwo?

"Jego kariera rozpoczęła się, stawał się powoli bardzo słynnym I godnym szacunku magiem w kręgach magów."

Nikt nie lubi ludzi, za którym ciągnie się smród morderstwa. Chociażby i uniewinniony, to nadal niegodny zaufania, by dołączyć do kręgów magów.

" poparzył się niejednym nieudanym czarem, gdyż bardzo lubił eksperymentować"

Przydałby się chociaż jeden przykład.

"konwencjonalne czary I konwencjonalni magowie."

Tacy nie istnieją. Magowie z reguły są popierdoleni i nie konwencjonalni (czyszczenie pleśni na ścianie kwasem, pieczenie chleba ognistą kulą z odległości 20 metrów, faszerowanie kaczki nadzieniem przy pomocy teleportacji <--- przykłady). No ale to akurat jest mało ważne i gdyby to było jedynym błędem, to nie zaszkodziłoby to podaniu.

"Przypadkiem bowiem odnalazł starożytna receptę na zaklęcie starożytnych służb szpiegowskich, które wykorzystywały je podczas szybkich przesłuchań, gdy nie było czasu aby ofiara sama rozpoczęła gadać. Oczywiście, nikomu nie zdradził się ze swojego sekretu, nie uważał iż istnieje taka potrzeba... "

Coś ciężko mi uwierzyć w przypadek. Jak to? Znalazł na ulicy zwój czy co? Więcej informacji jak stał się posiadaczem tego czaru. Opisać starożytne służby szpiegowskie.

"Wreszcie, pewnego razu, jego ciekawość zapędziła go w poszukiwaniu alternatywnej wiedzy."

Jak? Jaka poszlaka skłoniła go do poszukiwań? Zaczepił go nieznajomy, znalazł księgę na ulicy, doznał objawienia, obudził się w nocy i pomyślał: "hmm, fajnie byłoby poszukać alternatywnej wiedzy"? Jak to się w ogóle stało, że się nią zainteresował, jak trafił na jej ślad?

"Uruchomił kontakty, rozesłał posłańców"

Skąd się wzięły "kontakty" i na czym dokładnie polegały?

"w poszukiwaniu wiedzy, zakazanej w Cesarstwie."

Cesarzowa Anna (uzurpatorka) i jej wywiad akurat był jej chlubą i dumą. Poszukiwanie czegokolwiek zakazanego bez jej wiedzy było wyczynem samym w sobie niezależnie od wyników.

"Z niecierpliwością czekał na informacje lub materialne dowody kultu, do którego chciał dołączyć. Po trzech(!) latach oczekiwań nareszcie dostał w rękę egzemplarz Demoniquonu,"

Z tego wynika, że masz lepsze kontakty i wywiad niż Cesarzowa. Jak to się stało? Co to Demoniquon? Niby jest opisany w ekwipunku, ale to trochę mało moim zdaniem jak na tak potężny przedmiot. Ale istnienie tej księgi i jej krótki opis to mały pikuś. Gdyby ta księga, to byłaby jedyna przeszkadzająca mi rzecz, to podanie zaakceptowałbym.

"krew dziewicy wytaczana z tętnicy,"

Co jak co, ale ja chciałbym się dowiedzieć, jak Sindri wszedł w posiadanie tej substancji. Czysta ciekawość.

"Sindri został sługa tego, kto miał być jego sługą."

Jak to się stało?

"spełniał jego zachcianki i rozwiązywał jego porachunki w materialnym świecie. I"

Jakie to zachcianki i porachunki miał demon? Jeśli pierwszy raz został tutaj wezwany przez Sindriego, to kiedy zdążył narobić sobie wrogów do porachunków?

"Dowodził zgrupowaniem magów"

Jak to się stało? Sindri okazał się tak potężny, lojalny? Dlaczego on, a nie ktoś inny. Dlaczego został dowódcą, a nie jednym z tych magów dowodzonych przez niego? Warto też sprecyzować, że byli to (chyba) źli magowie, a nie np. skorumpowani cesarscy.

"Po wielu bitwach został nagrodzony specjalnym demonicznym pancerzem i kosturem, ktory na stałe związał się z właścicielem."

Czemu by nie opisać niektórych osiągnięć Sindriego, które wyróżniły go, że został obdarzony pancerzem? Bo mało prawdopodobne by Beliar nagradzał wszystkich. A może jednak?

" święcić przy pracach nad Błyskiem. "

Wątpię, by Sindri o tym wiedział. To była ścisła tajemnica, a nic w historii nie wskazuje na powiązania z Cesarzową. Przeciwnie, działał wbrew jej zakazom. Błysk/Świt to nazwa nadana już po fakcie, a nie nazwa czaru, która spowodowała ta anomalie.

UMIEJĘTNOŚCI

Za dużo wydałeś punktów EXP. Na począku masz do wydania 700 EXP.

UMIEJĘTNOŚCI, CECHY, ATUTY, CZARY

Ogólnie za słaba historia, by dostać to wszystko.

EKWIPUNEK

" Ceremonialny sztylet z pofalowanym ostrzem, oraz rękojeścią wyrzeźbioną w kształt głowy smoka. " " Hebanowe puzderko wypełnione Pyłem Spaczni."

Skąd się wziął? Nie wygląda na taki, który można od tak kupić na straganie.

"ulubionych(demona) płatków kukurydzianych(posiłek czempionów). "

Skojarzyło mi się humorem Pratchetta, co automatycznie zachęca mnie do poznania większej ilości szczegółów, albo i nie, może lepiej zostawić to wyobraźni?

"rzucające głupim komentarzem drogą telepatyczną. "

Dobrym urozmaiceniem historii byłoby podanie kilku takich komentarzy.

" Poza gadaniem, chowaniec potrafi rzucać najprostsze czary ułatwiające życie w dziczy, jak płomyki rozpalające ogień, lodowy ziew chłodzący elfią krew czy przyciąganie"

Jednak więcej by się szczegółów przydało, żeby nie było, że nagle wyskoczysz z jakimś czarem i będzie zgrzyt, bo w historii nic o tym nie ma a zawiera się w "najprostszych czarach ułatwiających życie w dziczy"

******************************************************

Czyli reasumując ODRZUCAM

Z chęcią jednak zobaczyłbym kogoś po "tej drugiej" stronie barykady. Popraw podanie lub napisz od nowa i znowu wyślij w postaci nowego postu w Rekrutacji.

Będę czekał.
_________________
Avenker: budze nimfę
Vanilla: Nimfa udaje przyjacielską.
Avenker: co to znaczy udaje?
Vanilla: Nimfa uwodzi cię i odbiea ci RZUT OSZCZEPEM
Avenker: a to szmata
Avenker: wale ją drągiem
Vanilla: Wyciągasz drąga z torby
Vanilla: Nimfa za ten czas uwodzi cię i odbiera ci eliksir ślepoty
Avenker: wale ją drągiem
Vanilla: Nimfa teleportuje się.
Avenker: a to szmata




 
 
 
REKLAMA
y = 1 / sqrt[1 - (c^2/v^2)]

Dołączył: 03 Lut 2013
Posty: 89
Wysłany: 2013-06-15, 16:53   

 
 
 
Rollin Dices
y = 1 / sqrt[1 - (c^2/v^2)]



Dane w grze
Rasa: Człowiek
Miano: Salomon z Dali/Salomon Wędrowiec
Pełna KP

 
Dołączył: 03 Lut 2013
Posty: 89
Wysłany: 2013-06-15, 16:53   


    Imię: Salomon z Dali/Salomon Wędrowiec
    Płeć: Mąż
    Rasa: Człowiek
    Wiek: 30 lat
    Nierozdane punkty doświadczenia:0

    Historia postaci:


      - A więc, jesteś narkomanem? – Spytał Salomona jeden ze strażników więziennych.
      - Narkomanem? Skądże… - Odpowiedział znudzonym głosem.

      Siedział w celi. Stęchniętej, śmierdzącej celi. Normalny człowiek nie wytrzymałby długo, ale on był przyzwyczajony. Nie pierwszy raz trafił za kratki, pewnie nie ostatni. Tym razem na szczęście wsadzili go jedynie za drobny występek. A właściwie wyimaginowany, drobny występek. Przecież klęczenie na ulicy i krzyczenie w niebiosa, podjudzając ludzi do walki przeciw władzy, chyba nie jest przewinieniem? Pewnie raczej chodziło o to, że robił to któryś raz z kolei, będąc wielokrotnie upominanym. W końcu postanowili go wsadzić do więzienia na tydzień, by nabrał rozumu. Możliwe, że u normalnych ludzi to skutkuje, ale nie u Salomona. Nie pierwszy raz, ktoś chciał go przywrócić do pionu.
      Zapewne normalnie skończyłby z gorszymi konsekwencjami za swoje czyny, ale był tylko lekko walniętym ulicznym mówcą, chodzącym w obdartych szatach. Przynajmniej na takiego wyglądał. Nikt się nie domyślał, że taka osoba może pochodzić z bogatej rodziny i mieć spory majątek w skarbcu.

      - A więc, nigdy się nie odurzyłeś? – Rzucił po pewnej chwili strażnik
      - Czasem, raz na jakiś czas się zdarzyło. Ale żeby nałogowiec, narkoman?

      Zdążył zaprzyjaźnić się z strażnikiem, dużo rozmawiali. A raczej zaczął tolerować strażnika. Tak, tolerować, to zdecydowanie lepsze słowo, do określenia ich relacji. Prawdopodobnie w normalnych okolicznościach szybciej byłoby im do bójki, niż do rozmowy, ale okoliczności śmierdzącego więzienia, w którym otaczały ich tylko ściany, sprawiały, że nie było innej alternatywy. Brak innych więźniów, brak innych strażników, tylko oni dwaj. Rozmowa była nieuniknionym sposobem na powszechnie panującą tam nudę.

      - A więc, chcesz mi powiedzieć, że Twoja nadprzeciętna wiedza o przekraczaniu granic umysłowych, jak ty to mówisz i kopnięty stan umysłu wzięły się jedynie z teoretycznej wiedzy?
      - Teoria? Tak, tak. Zdecydowanie. Niech strażnik zresztą na mnie spojrzy. Taki biedaczek jak ja i takie drogie specyfiki, toż to w parze ze sobą nie idzie. - Rzekł z uśmiechem na twarzy.

      Co do narkotyków zażywanych przez Salomona sprawa nie była prosta. Nie zażywał ich bezpośrednio, w czysty sposób. Zawsze dodawał je do swych cygar nabitych tytoniem. Co dodawał? Salomon w gruncie rzeczy przekraczał bariery naszego świata za pomocą grzybów halucynogennych. Ususzonych, sproszkowanych grzybków halucynków. Nie uzależniają one człowieka, co też powodowało, że Salomon nie musiał zażywać ich często. Brał je raczej sporadycznie. Czasami, raz na jakiś czas, nie żeby był od razu narkomanem. Przynajmniej taka była jego wersja. Pewnie chodzi o to, że tylko w dużych odstępach czasu, dawały wyraźne efekty.

      - A więc, co ty w ogóle robisz w tym swoim życiu, z samego gadania pieniędzy nie ma, a na złodziejaszka nie wyglądasz
      Salomon miał powoli dość strażnika. Jedyne, co przeszło mu przez myśl to:
      „Gdybym był złodziejem, to właśnie dokładnie takiego efektu bym oczekiwał, tępy cepie”

      Jednak złodziejem nie był. Od wielu lat Salomon jedynie podróżował, chodząc po świecie, głosząc swe teorie. Nie było to dochodowe, ale żył skromnie, a od czasu do czasu korzystał ze środków rodziny, która co jak co, ale miała pokaźną fortunę. Był jednym z tych niewielu, stukniętych podróżników, którzy nie wyrzekli się swej rodziny oraz jej nie stracili w magiczny sposób, który bynajmniej nie miał sensu, ale rodzina przeszkadzałaby im w życiorysie, więc w sumie jej brak był im na rękę.
      Nie, nie. Salomon kochał rodzinę i nie stracił jej w żadnym pożarze, podczas wojny czy ataku armii Beliara. Co więcej! On nawet pamiętał swoją rodzinę, bowiem bohaterzy, którzy nie pamiętali swych rodzicielów, też ostatnimi czasy byli popularni.
      Pamiętał dobrze. Ojca Abrahama, matkę Elizę oraz siostrę Adę. A no tak i starszego brata Baltazara, ale go raczej nie kochał i nie chciał zapamiętać. Gnojek z niego, zawsze był lizusem rodziców.
      Bohater opuścił dom, ponieważ nie czuł się tam dobrze i miał niepohamowaną potrzebę zwiedzenia świata. Oficjalna wersja rodziców jest taka, że odbiło mu od przedawkowania halucynków. Z resztą, taka wersja doskonale wyjaśnia jego niezrozumiały przez nich światopogląd. Do tego nie martwili się jego podróżą. Starszy syn, potencjalny spadkobierca ich przedsiębiorstwa pozostał w domu, więc majątek rodziny był bezpieczny. Przedsiębiorstwo, o którym tu mowa to dokładniej hodowla owiec. Od tego przynajmniej się zaczęło. Czym więcej rodzina Salomona zarabiała, tym więcej inwestowała. W późniejszych latach, aż do dziś oprócz hodowli owiec, swe zyski opierają w główniej mierze na handlu. Przelotnie angażując się w inne formy zysku, niekoniecznie poprawne moralnie, bo znane są opowieści o tym jak majątek rodziny powiększył się dwukrotnie na rozprowadzaniu środków odurzających. Ponoć dzisiaj to już tylko stare dzieje, ale Salomon wie, że coś jest na rzeczy. W końcu grzyby halucynogenne w pokoju brata, w ilościach, co najmniej niebotycznych nie wzięły się znikąd

      - A więc, widać o narkotykach nic mi nie powiesz – orzekł strażnik z wymuszonym uśmiechem – Może jednak dowiem się jak to się stało, że tak świetnie władasz bronią? Hmm, iście imponujące.
      - Bronią? To, od kiedy laskę strudzonego wędrowca można nazwać bronią?

      Laskę, a raczej kostur, do tego okuty żelazem, zdecydowanie można nazwać bronią. A taką broń w rękach Salomona można oznaczyć mianem śmiercionośnej. Był to tak naprawdę wydłużony, okuty kij, ale ponieważ Salomon lubił nazywać go kosturem, to tak go nazywał.
      Strażnik miał rację, bronią nasz wędrowiec władał świetnie. Salomona pewnego razu zaatakowało parę rabusi. Głupich rabusi. Zaatakowali strudzonego biedaka, licząc że będzie łatwym celem. Nie pomyśleli, że biedacy zazwyczaj nic nie mają i nie przynoszą zysków z rabunków. Do tego jak się okazało nie było ani łatwego celu, ani jakichkolwiek zysków. Zostali powaleni kosturem Salomona, w tak efektowny sposób, że potem całe miasto mówiło o tym, przez co najmniej dwa dni, a najwytrwalsze plotkary miło wspomniały tę walkę jeszcze przez tydzień.
      Można być ciekawym, gdzie Salomon nauczył się tak władać tym orężem. Właściwie to w domu. Jego rodzina kultywowała starą tradycję walki kijami. Pochodziła ona jeszcze z czasów, gdy byli biednym rodem i nie stać ich było na jakkolwiek broń, dlatego do perfekcji opanowali walkę tanimi darami drzew, bo tak je nazywali. Rodzina potem stała się bogata, mimo to nie zapomniała o tradycji i po dziś dzień uczy się w niej perfekcyjnej walki niosącymi śmierć kijami.

      - A więc, o twych sztukach walki pewnie też za wiele się nie dowiem, ostatnio byłeś bardziej gadatliwy.
      O dupach Maryni, to ja nadal mogę z Tobą rozmawiać, ale co Ci do mojego życia? – Pomyślał Salomon
      - A więc, może mi powiesz, czemu ty właściwie narażasz się na bicie, więzienie, tymi swoim bezsensownymi, kontrowersyjnymi mowami? Ludziom nie podoba się to, co mówisz. Oj nie. Może lepiej zamilknąć. Hę?

      Nie, Salomon nie miał zamiaru milknąć. Jego życie było oparte tylko na zwiedzaniu świata, ale wygłaszanie swoich sceptycznych wierzeń, było miłym ubarwieniem podróży. Wierzeń, właściwie Salomon nie wierzył w siłę wyższą, w prostym tego słowa znaczeniu. Uważał, że „siła wyższa” jest na równi z ludźmi. Twierdził, że to ludzie ją tworzą. Dlatego też był przekonany, że jeśli człowiek czegoś naprawdę mocno pragnie, to się to prawdopodobnie stanie. Jeśli za to większość ludzi chce by coś się stało, jest to niemal pewne. Czasami modlił się do boga, w chwilach strapienia. Zazwyczaj bóg go słuchał, bo strapienie przechodziło.
      To dziwne podejście do sił wyższych powodowało, że po swych przemówieniach Salomon był bity, szantażowany, zastraszany, torturowany, karany, wsadzany do więzienia, katowany i tak dalej. Przyzwyczaił się, był zdeterminowany w głoszeniu swoich przekonań na świecie. Uważał, że ma prawo do wolności słowa, tak jak każdy inny człowiek.

      - A więc, nie odzywasz się teraz wcale… Dziwak.
      Chwila ciszy.
      - Minął tydzień – rzucił Salomon
      - Że co? – odpowiedział zdezorientowany strażnik.
      - Nie lubię dywagować z głupcami, dlatego nie wydłużaj mi mąk. Minął tydzień, moja kara dobiegła końca. Jestem wolny…
      - A, rzeczywiście – powiedział nieco zdenerwowany strażnik. Był tak zaskoczony słowami Salomona, że nie wiedząc czemu, nawet się nie zdenerwował, tylko posłusznie otworzył celę. – Tam – wskazując skrzynię – Tam, leżą Twoje rzeczy.

      Salomon podszedł do skrzyni, lecz nawet jej nie otworzył, zabrał tylko stojący obok kostur i powolnym krokiem wyszedł z więzienia. Nie pożegnał się nawet ze strażnikiem, którego mina wyrażała całe niezrozumienie sytuacji, w której biedak nie chce zabrać całego swego dobytku, tylko rusza w świat, całkowicie bez niczego.
      Nasz bohater na szczęście był bogatszy niż mogłoby się zdawać. W obdartych szatach, jedynie z kosturem ruszył w stronę depozytu. Wypłacił z niego nie małą kwotę, po czym udał się na zakupy. Znajdował się w większym mieście, którego nazwy tak naprawdę nie znał. Wiedział tylko, że dostanie tu praktycznie wszystko.
      Jak dostał pieniądze w depozycie się pytasz? Przecież zwykłemu brudasowi z ulicy nie wypłacą pieniędzy, a co dopiero takich pieniędzy. Skąd w końcu taki brudas mógłby mieć takie pieniądze. Hę? Salomon nie miał z tym większego problemu. Był rozpoznawalnym brudasem. Dredy, długa broda i do tego charakterystyczna blizna na twarzy, to powodowało, że był nie do podrobienia. Oczywiście czasami w depozytach banków zdarzały się zrzędy i wtedy musiał użyć potwierdzenia swego szlacheckiego urodzenia. Jednak zawsze udawało mu się wyciągnąć pieniądze bez większych problemów.
      Tym razem jedna rzecz go zdziwiła, w depozycie jego stan konta sięgnął niemalże zera. Zazwyczaj rodzina przelewała na nie regularnie jakieś środki. Odszedł z domu to prawda, ale nadal rodzice go kochali, a pieniądze przelewane Salomonowi przy ich całościowych obrotach były śmiechu warte. Tym razem nie było nowej wpłaty. Teoretycznie powinno go to zmartwić, ale uznał, że prawdopodobnie znudziło im się utrzymywanie wariata. A może, pomyśleli że pewnie i tak już dawno nie żyje. Rzeczywistość była nieco odmienna. Jego ojciec umarł. Całe przedsiębiorstwo przejął jego brat, on zaś Salomona nie lubił i nawet nie chciał słyszeć próśb matki dotyczących finansowego wspierania narkomana.
      Kupił sobie nowe, czyste szaty, błękitną i biała. Oczywiście porządne buty. Kupił również nową przeszywanicę, stara do niczego się nie nadawała. Jeszcze trochę cygar, które niezmiernie lubił palić. Jeszcze trochę prowiantu, no i to byłoby na tyle, z tych ciekawszych rzeczy.
      Po zakupach Salomonowi zostało dosyć niewiele pieniędzy, ale miał wszystko, co było mu potrzebne i mniej potrzebne. Ruszył dalej w świat. Miał dość tego miasta, którego nazwy nawet nie znał. Było tu zbyt brudne więzienie, a pewne jest to, że nie minąłby dzień, by trafił tam z powrotem. Do tego ten głupi strażnik. To nie miejsce dla niego.

      Podczas swej podróży pewnej nocy schował się w jaskini, potężnej jaskini. Takiej, jakiej nigdy wcześniej nie widział. Przespał tam noc, a ponieważ był zmęczony spędził tam również następny dzień na odpoczywaniu. Gdy następnej nocy spał w jaskini. Usłyszał coś niepokojącego. Przed snem jednak wypalił jedno cygaro i pomyślał, że dalej ma zwidy. Dopiero następnego dnia uwierzył, że nie były to zwidy. Wszedł z jaskini i zamiast pięknych pól porośniętych kwiatami i trawami ujrzał pustynię, bezkresną pustynię. Długo zajęło mu dopuszczenie do siebie myśli, że to jednak nie wpływ grzybków halucynogennych. Nie wiedział, co o tym myśleć, wiec o tym nie myślał, ruszył przed siebie. W świat.

      Po świecie krążą jedynie mity i plotki, że ów wędrowiec dotarł do Bolgorii, czy tam Portu niedaleko niej. Może to jednak był Mirt. Kogo z resztą obchodzą losy tego wędrowca. Bóg (MG), wie gdzie ten czort trafił.


    Wygląd imć Salomona:


      Salomon jest szczupłym, wysokim mężem (około 189,(3) cm ), o postawie bynajmniej niewyglądającej na agresywną. Jego ciało przeżyło wystarczająco dużo, by widniało na nim wiele blizn. Najbardziej szczyci się blizna po cieciu na lewym policzku tuż pod okiem. Oprócz blizny jego twarz ozdabiają szare oczy, nad krótkimi widnieją bujne brwi.
      Jego zarost jest koloru brąz. Włosy nosi długie, splecione w dredy, do tego brodę długości jednej stopy (około 30 cm).
      Salomon nosi się najczęściej w niewyszukanych, poniszczonych szatach, do których noszenia bardzo przywykł. Swoją twarz często chowa w cieniu brązowego kaptura. Używa go przede wszystkim podczas podróży.
      Wszystko to powoduje, że jest osobnikiem rozpoznawalnym, charakterystycznym.


    Umiejętności:
      Walka kijem/kosturem – stopień uczeń

      Uniki/parowanie – stopień uczeń


    Cechy:
      Chłonny umysł
      Wytrzymały organizm


    Atuty:
      brak


    Postać:

      - Okuty stalą kij*
      - Nakładki na obite stalą końcówki kija*
      - sztylet
      - 20 sztuk żelaza sakiewce
      - Ubranie: (skórzane spodnie, lniana koszula, skórzane buty, obdarta szata koloru brąz, brązowy kaptur)
      - Paczka cygar, z dodatkiem wysuszonych grzybów halucynogennych
      - Prowiant na 3 dni
      - Hubka i krzesiwo
      - Torba podróżna


    Ekwipunek:

      - Biała, porządna, droga szata.
      - Błękitna, porządna, jeszcze droższa szata.
      - Namiot
      - Wysuszone „grzybki” (15g)
      - Akt potwierdzający szlachetne urodzenie, sprytnie schowany w torbie, tak by żadna nie pożądana osoba nie dowiedziała się o jego istnieniu.

      * Kij należał do ojca, ojca, ojca i tak dalej. Jest bardzo stary i ponoć drzemie w nim moc magiczna, to by wyjaśniało, dlaczego jeszcze istnieje i nie jest zniszczony. Jak głosi legenda jest to kij wykonany przez przodka Salomona, który zapoczątkował tradycje walki darami drzew. Młody wędrowiec jest jego imiennikiem i ponoć odziedziczył po nim zdolności, bo włada tą bronią perfekcyjnie. W każdym razie kij ten jest powiązany z Salomonem wielkim sentymentem.
      Dokładniej opisując broń. Jest to podłużny kij (183 cm) posiadający na obu końcach stalowe okucie (20 cm z każdej strony). Na samym kiju, w miejscu, na którego wysokości chwyta się broń dłońmi wyryte okrężnie są słowa:
      „Odpowiedź przyjacielu niesie wiatr.
      Odpowiedź niesie wiatr.”

      Salomon do poważnych walk używa nakładek na końcówki, które posiadają krótkie, metalowe ostrza dookoła.



Sugestie:
- Chłonny umysł pragnąłbym wymienić na cechę pokroju urodzonego mówcy.
 
 
Faust272 
Namiestnik


Wiek: 34
Dołączył: 11 Kwi 2008
Posty: 2598
Skąd: Słupsk
Wysłany: 2013-06-15, 17:05   

Podanie PRZYJĘTE

Witam pierwszego podżegacza tłumów w EODzie.

Standardowo.

Wprowadzę KP do Gry, jeśli wszystko się zgadza, to możesz pisać w Bolgorii.
_________________
Avenker: budze nimfę
Vanilla: Nimfa udaje przyjacielską.
Avenker: co to znaczy udaje?
Vanilla: Nimfa uwodzi cię i odbiea ci RZUT OSZCZEPEM
Avenker: a to szmata
Avenker: wale ją drągiem
Vanilla: Wyciągasz drąga z torby
Vanilla: Nimfa za ten czas uwodzi cię i odbiera ci eliksir ślepoty
Avenker: wale ją drągiem
Vanilla: Nimfa teleportuje się.
Avenker: a to szmata




 
 
 
Lowcakur 
von Hackfleish



Dane w grze
Rasa: Człowiek
Miano: Sindri Myr
Pełna KP

 
Wiek: 29
Dołączył: 06 Sty 2013
Posty: 339
Skąd: Rumia
Wysłany: 2013-06-17, 01:54   

Imię: Sindri Myr
Płeć: Mężczyzna
Rasa: Człowiek
Wiek: 64
Nierozdane punkty doświadczenia: 0

Wygląd
Sindri jest krępej budowy. Ma dość mały wzrost(165cm, co maskuje wielkimi rogami na hełmie), nieproporcjonalnie długie ręce i chudy tułów. Twarz i ciało były poznaczone wieloma bliznami, głównie magicznego pochodzenia. Na samej twarzy maule się wieczny wyraz arogancji, pychy i okrucieństwa, oczy jego są czarne i puste, a mrok spowija jego postać. Potrafią to wyczuć tylko potężni magowie, jako iż Sindri potrafi kamuflować znamię Beliara. Dodatkowo, jest łysy. Jedyną zaskakującą rzeczą w jego wyglądzie jest głos, który powinien raczej należeć do jakiegoś przystojniaka, a nie tak brzydkiego faceta jak Sindri. Ocieka on męskością.
Historia postaci:

    Sindri urodził się dawno temu, jeszcze gdy nikt nie myślał o upadku Cesarstwa. Ojciec jego był magiem a matka magiczką, więc naturalną koleją rzeczy odziedziczył po nich moc. Jako dziecko był bardzo ciekawski, wszędzie wściubiał swój płaski nos i nie raz sprowadzał na siebie kłopoty. Największym jego kłopotem było to, jak przyłapał ojca na absolutnie nie związanych z korepetycjami czynnościach jakich dopuszczał się z dawno zmarłą kobietą(którą wskrzesił jako zombie, bo co nieco parał się nekromancją), a potem opowiedział o wszystkim swej matce. Tego dnia wieże rodzinną coś wysadziło w powietrze, okoliczna spłonęła a ojciec i matka wyparowali z tego świata. Ach, te cudowne magiczne pojedynki...
    Początkowo dwunastoletniemu wówczas Sindriemu podobała się taka odmiana, lecz po jakimś czasie głód mu zajrzał do oczu. Nie potrafiąc jeszcze kontrolować swojej mocy Sindri nie miał z niej żadnego pożytku, więc musiał uciekać się do zwykłych kradzieży żywności lub czegoś, co dało się przehandlować na żywność ze straganów, z domów lub z kieszeni napotkanych ludzi. Jednak, pewnego razu próbował okraść dom pewnego godnego maga. To był dla niego szczęśliwy uśmiech losu. Magiczne pułapki nie usmażyły mu mózgu tylko dlatego, iż posiadał moc, a kiedy mag teleportował się do domu czując uruchomienie pułapek, spodobał mu się młody, niepokorny chłopczyna z wielkimi zasobami magicznej mocy. Nie często spotykało się tak utalentowane osobniki na ulicach stolicy. Dodatkowo, staremu magowi nudziło się w jego wieży, potrzebował zastrzyku świeżej krwi w jego magicznych progach. Po porządnym wybatoszeniu młodzieńca postanowił, iż zacznie go uczyć. Tak więc trwające wiele lat magiczne studia rozpoczęły się, tworząc idealne podstawy pod zostanie wielkim magiem. Aby ostatecznie dowieść swej wartości(dla mrocznych sił, o czym wtedy jeszcze nie wiedział), Sindri bez wahania zabił swojego mistrza i przejął jego interes. A miał wtedy 16 lat. Dokonał tego za pomocą drobnego fałszerstwa. W nocy zakradł się do laboratorium mistrza i delikatnie skorygował zwój z zaklęciem na porost włosów, które to stary, lekko łysawy mag dopiero co wynalazł i nie zdążył go jeszcze zastosować. Następnego dnia czarodziej(po zjedzeniu obfitego śniadania i zapiciu go jednym, no może dwoma kieliszkami czegoś mocniejszego) sięgnął po zwój i odczytał inkantację Zadziałało! Lecz efektów nie było widać. Włosy zmieniły swój kierunek wzrostu o 180 stopni i zaczęły wrastać w mózg łysego czarodzieja. Po kilkunastu minutach konwulsji mistrz małego sadysty zginął w męczarniach. Sindri był parokrotnie przesłuchiwany, lecz został ostatecznie uniewinniony. Potrafił łgać w żywe oczy jak mało kto. Dodatkowo, na jego kożyść przemawiały niezliczone opróżnione butelki i retorty po alchemicznym samogonie, oraz na pierwszy(i drugi) rzut oka widoczny błąd na zwoju z zaklęciem. Kolejny mag zabity przez własne roztargnienie i nadużywanie środków odurzających... Przynajmniej łysol dostał Nagrodę Wardina za jedną z najgłupszych śmierci w historii magi. Sindriemu udało się przejąć interes zmarłego(wieżę z laboratorium alchemicznym, biblioteczkę i dwie przepiórki, żywe) gdyż mag kiedyś napisał testament, w którym swojemu uczniowi przekazywał całą swoją pracownie. A jako iż ten testament był napisany jeszcze przed przyjęciem Sindriego do praktyki, to nie brano go pod uwagę. W końcu, wiedział o tym dokumencie tylko czarodziej i paru jego magicznych kumpli(sam dokument był efektem nadmiernego spożycia magicznie wzmocnionego spirytusu).

    Jego kariera rozpoczęła się, stawał się powoli bardzo słynnym i godnym szacunku magiem. Wszyscy dawno zapomnieli już o podejrzeniach rzucanych w stronę Sindriego dotyczących morderstwa jego byłego mistrza. Miał wielką moc i mocny charakter, a jednocześnie(do czasu) potrafił być bardzo miły i uprzejmy. Wygrał niejeden pojedynek na intelekt(lub czasem nawet na czary), przeczytał niejedną księgę, poparzył się niejednym nieudanym czarem, gdyż bardzo lubił eksperymentować. Najbardziej paskudną raną jest wielka, nieregularna blizna, rozlana wręcz na całym prawym boku czarnego maga. Pewnego dnia Sindri postanowił pójść się wykąpać do łaźni, przeznaczonej tylko dla magów. Jak zawsze świeciła ona pustkami. Po zakończonej kąpieli natarł się oliwą i postanowił zeskrobać ewentualny brud za pomocą skrobaczki. Jednak takowej nie było w całym budynku. Mag postanowił więc uciec się do swoich czarów, próbując zerwać brud ze skóry. Jednakże, przeznaczył na ten czar troszkę za dużo mocy. Brud został zerwany wraz ze skórą i niektórymi partiami przepony. Bywały także różne przypadki ze strzelaniem promieniem światła w lustro, który to promień potem odbijał się w Sindriego, dolewaniem wody do kwasu czy po prostu manipulacją na własnym ciele. Ot, chciał zrobić się nieco przystojniejszym, a skonczyło się na połamanym nosie i nadszarpniętym podbródku. Nie byłby dobrym chirurgiem plastycznym.
    Kompletnie nużyły go konwencjonalne czary I konwencjonalni magowie. Byli tak przewidywalni w swojej nieprzewidywalności iż dla Sindriego stało się codziennością siadanie na balkonie swojej wieży i układanie rozmów, jakie przeprowadzą jego znajomi po fachu tego wieczora. Sprawdzało to się w 90%, czasem po prostu ktoś zachował się normalnie. Zawsze poszukiwał tylko wyjątkowych rozwiązań(wyjątkowych w porównaniu do innych magów), co często dawało najróżniejsze efekty. Raz nawet próbując wyczarować kulę światła, która miałaby utrzymywać się nad jego głową, stworzył przypadkiem, owszem, świetlistą kulę, ale w której wnętrzu obrazowały się myśli sąsiadów Sindriego. Kiedyś bowiem odnalazł starożytna receptę na zaklęcie starożytnych służb szpiegowskich(o samych starożytnych służbach szpiegowskich nic się nie dowiedział, ten czar był jedynym świadectwem ich istnienia), które wykorzystywały je podczas szybkich przesłuchań, gdy nie było czasu aby ofiara sama rozpoczęła gadać(w bibliotece łysego maga można było odnaleźć najdziwniejsze dokumenty i księgi. Zdecydowaną fawortyką jest tutaj książka dotycząca 100 zastosowań fekaliów w medycynie naturalnej, chirurgi narządów płciowych oraz browarnictwie) . Oczywiście, nikomu nie zdradził się ze swojego sekretu, nie uważał iż istnieje taka potrzeba...

    Wreszcie, pewnego razu, jego ciekawość zapędziła go w poszukiwaniu alternatywnej wiedzy. Została ona obudzona poprzez księgę traktującą o kultach Belaira na terenie Cesarstwa i ziemiach przyległych. Samą księgę znalazł w równie niesamowitym archiwum jego byłego mistrza. Chorobliwie zaciekawiony Sindri szukał wiedzy połączonej z mocą, silą i bez tej dobrotliwej fałszywej maski. Dzikiej mocy, którą tylko niewielu mogło okiełznać! A uważał, iż potrafi to zrobić. Uruchomił kontakty, rozesłał posłańców w poszukiwaniu wiedzy, zakazanej w Cesarstwie. Oczywiście, nie robił tego w tajemnicy, wręcz przeciwnie! Działał z ramienia samej Cesarzowej. Został jej nieoficjalnym łowcą heretyków. Miał własną siatkę szpiegowską, dostęp do Cesarzowej o każdej porze dnia czy nocy(z tego drugiego czasami korzystał, oczywiście w celach informacyjnych i doświadczalnych), oraz pokój z ładnym widokiem na miasto i własne, mahoniowe biurko. Z niecierpliwością czekał na informacje lub materialne dowody kultu, do którego chciał dołączyć. Po trzech(!) latach oczekiwań nareszcie dostał w rękę egzemplarz Demoniquonu. Podobno był to wolumin pełen mrocznej wiedzy, opisu krwawych rytuałów, a plotka głosiła, iż na marginesach wpisywały się czarownice poszukujące mocnych wrażeń(„Sprawdzone i stwierdzam iż nie jest to prawda. – Lord Bale”) Wypełniony był on w dwóch językach. Ten sam tekst lub rytułał był na lewej stronie opisany po elficku a na prawej po demonicznemu. Jako iż nikt nie znał demonicznego, to jednak znajomość elfickiego była dość powszechna w kręgach Cesarskich. Tak więc Sindri wyuczył się perfekcyjnie elfickiego, a potem, wczytując się w tekst doznał olśnienia. Elficki przekład nie był wcale opisem rytuałów, był jedynie słownikiem demonicznych wyrazów. Tak więc czekały go kolejne miesiące pracy nad tłumaczeniem każdej strony, zapełnionej demonicznym językiem. A stron było sporo, bo około tysiąca. Po ponad 4 latach pracy jego dzieło życia zostało skończone – nauczył się biegle demonicznego i dzięki temu mógł rozpocząć odczytywanie rytuałów.

    Wszystkie były ciekawe. Wezwanie chowańca, pożeranie dusz, różne zaklęcia ofensywne, klątwy, paraliże, tworzenie zarazy, opętania, opisane miejsca często odwiedzane przez chętne kultystki... Aż nagle trafił na coś wybitnego. Rycina zamieszczona przy tym wielce interesującym rytuale przedstawiała wielkiego demona w pełnym pancerzu, który kłaniał się magowi. Tekst rytuału mówił, iż odprawienie go przywoła na ziemię Księcia Demonów, który będzie zobowiązany do służby magowi, który go wezwał. Nie czekając na nic, Sindri teleportował się do swojej wieży i rozpoczął odprawianie rytuału. A właściwie, zbieranie składników do niego.A były one dość szczególne i rytmicznie wypisane, np. krew dziewicy wytaczana z tętnicy, kawał strupa zgniłego trupa i inne podobne. Zgromadzenie ich zajęło magowi jeszcze kilka tygodni(o dziwo, z dziewicą było najłatwiej, nie było sprecyzowane czy musi być to człowiek czy zwierzę. Nowonarodzona samica przepiórki w zupełności wystarczyła)Jednakże, nareszcie wszystko zebrał i rozpoczął wzywanie demona. Malowanie kabalistycznych symboli na podłodze wieży, sześciokątnej gwiazdy, zapalenie siedmioramiennego świecznika ze złota... Cóż, kiedy wszystko dobiegło końca, stała się rzecz nie do pojęcia. Sindri został sługa tego, kto miał być jego sługą. A był nim Lord Bale, książę demonów i wielki pan w mrocznym świecie Belaira. Po wezwaniu do tego świata z łatwością zerwał okowy, którymi Sindri spróbował go spętać. Po krótkim pojedynku demon zmusił Sindriego pod groźbą śmierci do podpisania cyrografu, w którym mag oddał duszę na usługi Belairowi i oddał się pod protekcję Lorda Bale, w zamian za to miał otrzymać moc i jego pomoc. Dodatkowo, mag miał wyrzec się wszystkich zaklęć poznanych do tej pory i skupić się na mrocznej magii Beliara. Tak też się stało, po bardzo krótkim czasie namysłu. Właściwie, to Sindriemu było obojętne jak nauczy się mrocznej magii, najważniejsze był aby się jej w ogóle nauczyć. Sindri poprosił Lorda Bale o sprowadzenie mu drugiego egzemplarza demonicznej księgi, aby mógł go oddać Cesarzowej(aby nie być podejrzanym o zbyt długie jej przetrzymywanie). Demon spełnił to życzenie i była to pierwsza prośba spełniona przez Bale dla Sindriego. Po oddaniu woluminu i odejściu na emeryturę mag zajął się studiowaniem mrocznej sztuk. Demon uczył go mrocznej magii i odkrywał z nim tajniki Demoniquonu, w zamian za co Sindri spełniał jego zachcianki i rozwiązywał jego porachunki w materialnym świecie(Sindri nie był pierwszym który naciął się na zaklęcie – pułapkę, a paru innych nieszczęśników zrezygnowało z podpisania kontaktu i pozostało lojalnymi Angroghowi. Trzeba było złożyć im wizytę...) I tak mijały lata nauki i pogłębiania wiedzy, aż nadeszła wojna. Lord Bale wezwał na nią wszystkich swoich wasali. Poza Sindrim było to 5 magów i 10 ich akolitów. Jako najpotężniejszy z nich wszystkich, Sindri został dowódcą tego oddziału.

    Walczył wraz z wojskami Beliara przeciwko Cesarstwu. Jego oddział miał za zadanie odnajdywanie i eliminowanie wrogich dowódców i magów, a po ich zlikwidowaniu mieli wyssać ich duszę, a potem przesłać je rytuałem do mrocznego dominium Beliara. Niejednego człowieka zabił jednym ze swoich mrocznych czarów, niejedną duszę przesłał na drugą, mroczną stronę. Jego największym osiągnięciem było zlikwidowanie głównodowodzącego armii broniących linii frontu w pobliżu Ziem Orków. Osobiście wyrwał serce generałowi za pomocą swojego sztyletu. A samo serce wykorzystał do przyzwania diablika, chowańca mrocznych magów. Nazwał go Eliphas. Stworzenie to przejęło wiele z serca, z którego zostało stworzone, oraz z mrocznego serca Sindriego. Jest to bardzo złośliwe, a jednocześnie obdarzone poczuciem humoru stworzenie, które umila wszystkie przejawy niszczenia świata. Nawet sam Lord Bale polubił(na swój demoniczny sposób) małego stworka.

    To nie był jednak koniec walki. Po wielu bitwach, w zamian za fanatyczne oddanie mrocznej sprawie, skuteczność w eliminacji wyznaczonych mu celów oraz cenne informacje o Cesarstwie(a w szczególności o słabostkach zamieszkujących je magów), Sindri został nagrodzony demonicznym pancerzem i kosturem, który na stałe związał się z właścicielem Nikt inny nie mógł władać jego kosturem czy używać jego pancerza, o ile chciał jeszcze żyć w pełni zmysłów na tym świecie, lub po prostu żyć. Akolita z jego oddziału, który przypadkiem tylko chwycił za ten kostur, chcąc poczuć w rękach fakturę tej broni, został usmażony na skwarkę a jego mózg ozdobił całą okolicę. A sam czarny mag dotarł aż pod stolicę, gdzie spotkał się z całą resztą Sil Ciemności. Tutaj już nie mógł eliminować celów, a był zbyt cenny by walczyć w bezpośrednim starciu, gdy zwycięstwo było już prawie pewne. Tak więc Beliar wysłał go wraz z resztą jego zgrupowania do polowania na magów znajdujących się na rubieżach Cesarstwa. Sindri trafił na pustynie Bolgori, gdy inni magowie i ich akolici zostali wysłani na pozostałe, północne, południowe i zachodnie ziemie.

    I nagle stał się Błysk. Po nim wszystkie kontakty z innymi magami się urwały, a sam Sindri na prawie miesiąc stracił świadomość. Dopiero po tak długim czasie doszedł do siebie i odzyskał magiczną równowagę, choć stracił dużo ze swojej dawnej mocy. Nie mógł już czarować tyle, co wcześniej, gdy bez końca mógł miotać pociskami we wrogów. Co gorsza, wiele magicznie naładowanych kart Demoniquonu rozsypało się w proch. A sam Lord Bale był przez ostatni miesiąc nieco zajęty kolejną falą Wojny Krwi, która rozpętała się po Błysku w piekle. Tak więc skazany jest na dość częste zakłócenia w funkcjonowaniu linii piekło - ziemia.

    Po kolejnych paru dniach wędrówki na horyzoncie ujrzał miasto, otoczone glinianymi murami. Postanowił udać się do niego, uzupełnić zapasy i znaleźć przyjemne lokum do odprawienia rytuału, który utworzy stabilne źródło komunikacyjne z piekłem i Lordem Bale.


Umiejętności:
    Magia Chaosu - Uczeń

    Demonologia – Uczeń

Cechy:
    Determinacja
    Chłonny umysł
    Silna Wola


Atuty:
    brak



Czary:
    brak


Postać:
    - Kostur Bedlama – wykonany z demonicznego materiału, jest bronią emanującą mocą Beliara Ma długość 150 centymetrów, ma całkowicie prosty drzewiec zakończony na szczycie kolczastym kołem, symbolem Lorda Bale. W centrum tego koła znajduje się Kamień Spaczni, będący pojemnikiem na dusze zebrane przez Sindriego. Kamień jest praktycznie niezniszczalny, tylko potężny mag może roztrzaskać go podczas specjalnego rytuału. Sam kryształ ukuty jest z dusz zarówno demonów, jak i zwykłych ludzi, elfów czy krasnoludów. W piekielnej kuźni, piekielny kowal wykonuje wszystkie magiczne rzeczy z dusz poległych. Dlatego są one tak cenne po tej mrocznej stronie...
    - Otwarty hełm, osłaniający tył, boki oraz górę głowy, zostawiający twarz na widoku. Ozdobiony jest dwoma szerokimi rogami z przymocowanymi Wiecznie Obserwującymi Oczami, wykutymi z ciał Strażników Zagłady, będących strażą wejścia do Mrocznej Sfery Beliara. Dostarczywszy do nich odrobinę mocy magicznej, zaczynają się świecić i swym blaskiem rozświetlać okolicę. Pierś Sindriego osłoniona jest przez napierśnik wykonany z czarnej, demonicznej stali ozdobionej chaotycznymi symbolami. Do tego posiada naramienniki, chroniące mu ręce aż do łokcia, ciemne stalowe karwasze zdobne demonicznymi symbolami oraz lekkie stalowe rękawice zakończone szponami na czubkach palców. Wszystkie oznaczenia zostały wymalowane za pomocą magii, są niezmywalne i niewrażliwe na warunki pogodowe.
    - Ceremonialny sztylet z pofalowanym ostrzem, oraz rękojeścią wyrzeźbioną w kształt głowy smoka.
    - 20 sztuk złota w sakiewce
    - Ubranie: (Długa, fioletowa szata z długimi, czarnymi szerokimi rękawami, na którą nasadzony jest napierśnik, fioletowy pas z pochwą na sztylet i miejscami na mikstury, lekkie skórzane buty z podeszwami nabitymi gwoźdźmi )


Ekwipunek:

    - „Demoniqon – vos Faldeo derendo Beliarru” obita ludzką skorą księga wypełniona językiem chaosu i wielorakimi rytuałami, zsyłającymi klątwy, demony czy inne okropieństwa na ten świat. Niestety, po ostatnich wydarzeniach sporo stron się wykruszyło i Sindri będzie musiał jakoś znaleźć sposób aby je odzyskać, aby uzyskać dostęp do pełni wiedzy tej księgi.
    - Hebanowe puzderko wypełnione Pyłem Spaczni. Otrzymał go od Lorda Bale, w zamian za zobowiązanie się do służby w jego różnych interesach. Pył ten to potężny halucynogen stanowiący komponent wielu przywołań, niezbędnych w demonologi. Można wytworzyć go podczas specjalnych rytuałów poświęcających zebrane podczas łowów dusze żywych istot. 1 człowiecza dusza wystarcza na napełnienie ¼ tego puzderka.
    - Cyrograf podpisany z demonicznym Lordem Bale, w którym Sindri oddał swoją duszę Mrocznemu Bogowi i zobowiązał się do służby dla Lorda Bale, w zamian za moc i poznanie. Ta umowa wiecznie powraca do Sindriego, nawet wyrzucenie, podarcie czy nawet spalenie nie pomoże. Nie ma przed tym papierem ucieczki. Został napisany w demonicznym języku.
    - Torba dla demona, będącego chowańcem Sindriego, oraz pudełko jego ulubionych(demona) płatków kukurydzianych(posiłek czempionów).
    - Zapas żywności i picia na 3 dni(w tym bukłak najprzedniejszej elfiej krwi)
    - Oraz sam chowaniec mający na imię Eliphas. Małe, upierdliwe lecz bezgranicznie wierne właścicielowi stworzonko, nie raz rzucające głupim komentarzem drogą telepatyczną. Aby jeszcze bardziej nie prowokować ludzi do agresywnych zachowań, Sindri nosi go w specjalnej torbie umieszczonej na plecach. Poza gadaniem, chowaniec potrafi rzucać najprostsze czary ułatwiające życie w dziczy, jak płomyki rozpalające ogień, lodowy ziew chłodzący elfią krew czy przyciąganie w pobliże drobnych przedmiotów. Eliphas wygląda jak typowy mały diablik. Ma tylko więcej kolców na głowie, posiada dłuższe szpony i ma wyjątkowo długi język. Czary jakie stosuje chowaniec: mała kula ognia, lodowe zionięcie, telekineza, opętanie(działa tylko na słabe umysły lub zwierzęta).
[/list]







A teraz moje sugestie

Atuty:
    Naznaczony przez Chaos – Mimo wielu lat na karku Sindri zachowuje pełnię sił fizycznych I intelektualnych. Dzieje się to za sprawą mocy Beliara go wypełniającej, hamuje ona starzenie lecz w zamian oczekuje bezwzględnej wierności I oddania jedynej słusznej, mrocznej sprawie.
    Mroczny opiekun – związek pomiędzy Sindrim i Lordem Bale przypomina nieco wasala i seniora. Z tą jednak różnicą, iż Lord Bale może rozkazać mu zrobić cokolwiek. Raz nawet wplątał go w wojny demonów. Oj, nie u każdego demona Beliara Sindri ma szacunek. Lord Bale zobowiązany jest do pomocy Sindriemu, lecz nie zawsze chce mu się to robić. I nawet jak coś zrobi, to nie zawsze w taki sposób jakiego oczekiwałby Sindri. Ot, demoniczne poczucie humoru...
    Znajomość języka: cesarski
    Znajomość języka: elficki
    Znajomość języka: mroczny



Czary:
    - Pociski zagłady – Sindri za pomocą magii Chaosu wypuszcza z siebie od 1 do 8 pocisków(zależy od mocy wydanej na czar)czystej mocy Beliara, które uderzają we wszystkie wskazane przez Sindriego osoby. Uderzając w cel obalają go na ziemie(najsłabsza wersja pocisku), zalewają ogniem Spaczni(mocniejsza) lub wbijają się w organizm i tam wybuchają(najmocniejsza wersja). Jednakże, użycie tego czaru w najmocniejszej wersji kosztuje Sindriego wszystkie jego siły. Słabą wersją może strzelać dość szybko bez dużej utraty mocy na każdym pocisku. Średnia wersja wymaga większego wzmocnienia, jej wystrzelenie zajmuję trochę więcej czasu i mocy w obecnym stadium Sindriego starczy na ok. 4 takich strzały(każdy strzał to od 1-8 pocisków). Najmocniejsza wersja to jeden strzał na ok. 15 sekundowy okres ładowania pocisku. Obecnie może wystrzelić maksymalnie jeden taki strzał, wysysa on całą jego moc magiczną. Musi po tym odpocząć i zregenerować siły.

    - Łańcuchy Udręki – Sindri pęta mocą swojej magi kilku przeciwników wskazanych przez jego umysł. Nie mogą się oni ruszać przez czas trwania zaklęcia. Im dłużej są oni spętani, tym więcej mocy kosztuje to Sindriego.

    - Łupieżca umysłu - Sindri potrafi wniknąć w umysł osoby, na którą rzucone jest to zaklęcie. Zależnie od jej umiejętności, siły mentalnej lub zmęczenia jest to zadanie łatwiejsze lub trudniejsze, kosztujące mniej lub więcej energii. Podczas wchodzenia w umysł ofiary Sindri jest całkowicie bezbronny i zależny od otoczenia.

    - Cios Spaczni – Sindri wlewa moc w Kamień Spaczni znajdujący się w środku gwiazdy na jego kosturze i wykonując cios obala wszystkich przeciwników w zasięgu od 2 do 10 metrów od Sindreigo. Wszystko zależy od ilości mocy przelanej do kryształu. Czar ten można również wykorzystując do odbicia lecących w niego stronę pocisków z broni małego kalibru typu łuk czy kusza lub podstawowej broni miotanej. Głazu się tym nie wstrzyma.
_________________
Lepiej powiedz mi po dobroci, gdzie sa Twoje pieniądze, to wyjdziesz stad z całymi paluszkami. Jakimi paluszkami sie pytasz? Twoimi paluszkami. Mogą w końcu przypadkowo trafić pomiędzy drzwi a futrynę, a ktoś może przypadkowo zatrzasnąć drzwi, prawda?
 
 
 
Faust272 
Namiestnik


Wiek: 34
Dołączył: 11 Kwi 2008
Posty: 2598
Skąd: Słupsk
Wysłany: 2013-06-19, 19:11   

PRZYJĘTE

Standardowo zapraszam do skontrolowania KP w odpowiednim temacie. Jak wszystko gra, zacznij przygodę w wybranym mieście. Jak będą jakieś wątpliwości, jestem osiągalny najczęściej przez GG.
_________________
Avenker: budze nimfę
Vanilla: Nimfa udaje przyjacielską.
Avenker: co to znaczy udaje?
Vanilla: Nimfa uwodzi cię i odbiea ci RZUT OSZCZEPEM
Avenker: a to szmata
Avenker: wale ją drągiem
Vanilla: Wyciągasz drąga z torby
Vanilla: Nimfa za ten czas uwodzi cię i odbiera ci eliksir ślepoty
Avenker: wale ją drągiem
Vanilla: Nimfa teleportuje się.
Avenker: a to szmata




 
 
 
shizma

Dołączył: 17 Lut 2013
Posty: 4
Wysłany: 2013-09-19, 18:44   

Imię: Isemir, zwany często białym pielgrzymem, wspólnota wiernych nazywa go Tkaczem bądź prorokiem nici
Płeć: Mężczyzna
Rasa: wygląda na elfa
Wiek: wygląda na 50
Nierozdane punkty doświadczenia: 0

Wygląd:
Isemir jest w miarę wysokim młodzieńcem o ostrych rysach twarzy. Ma wręcz nieprawdopodobnie długie ręce i nogi w stosunku do reszty organizmu. Jego smukłe ciało okrywa biała szata z którą kontrastuje czarny medalion zawieszony na szyi. Trupioblada cera i włosy pozbawione barwnika nadają skojarzenia z samą śmiercią, a głębia jego żółtych oczu jest wręcz hipnotyczna. Posiada spokojny, nie zdradzający żadnych emocji, charyzmatyczny i donośny głos.

Historia postaci:
- Czyli chcesz wiedzieć, drogi Gelu, kim ja tak naprawdę jestem…- powiedział beznamiętnym tonem pielgrzym do umierającego człowieka.
- Po tym co zobaczyłem- leżący w kałuży krwi mężczyzna z trudem wypowiedział te słowa- chcę.
- Kapłana nie charakteryzuje imię, tylko bóstwo któremu służy, a wiara którą u was szerzyłem jest mi bliższa niż ci się wydaje. Jestem apostołem i prorokiem. Ale zapewne chcesz wiedzieć jak do tego doszło.- Odziany na biało wędrowiec ignorował jęki bólu Gela.- Moje prawdziwe imię brzmi Isemir, to tak zwracali się do mnie rodzice. Mój ojciec- Melion był zegarmistrzem, dziwne zajęcie dla elfa. Natomiast Matka, Amelia, czarodziejką. To sprawiło, że gdy byłem jeszcze dzieckiem uciekliśmy z rodzinnych stron. Powędrowaliśmy do lasu z dala od Akilii, na odludzie. Moja rodzina próbowała powstrzymać bieg czasu, zadanie godne bogów. Pomagałem im, robiłem wszystko by byli ze mnie dumni. I tak po latach starań doszło do budowy maszyny manipulującej czasem, miała ona zmienić bieg historii. Na początek chodziło o spowolnienie jego biegu dla nas, co umożliwiłoby dalsze badania, czasu by nam nie zabrakło. Stało się, urządzenie powstało. Było potężne, mimo że zbudowane jedynie z prostych mechanizmów zegarowych. Połączenie magii i nauki, niesamowite i niezwykle potężne połączenie. Jego ogrom mnie przerażał… zajmowało niemal cały dom. Nie włączyliśmy go przez następne trzy lata, sprawdzając, czy na pewno wszystko jest tak jak być powinno. Przeanalizowaliśmy każdy szczegół. Mój ojciec zbadał je milimetr po milimetrze. Wszystko było dobrze, urządzenie nie mogło zawieść…
- Myliliście się?
- Nie do końca. Gdy ją włączaliśmy, wszystko szło zgodnie z planem. Władza nad czasem to wszechpotęga. Dzielił nas od tego tylko krok. To nie urządzenie zawiodło, pojawił się jakiś nieuwzględniony czynnik, jakaś nie znana nam wcześniej siła. To musiała być interwencja czegoś, bądź kogoś.
- Ale- Gel odkaszlnął krew, która gromadząc się w ustach i gardle utrudniała mówienie- jak ty… to.. zrobiłeś?- Mężczyzna wskazał martwą bestie, która była przyczyną jego stanu.
- Cierpliwości, przyjacielu- kapłan wyjął czarny amulet z wyrytymi konturami pająka i zaczął go przewracać miedzy palcami- wszystkiego się dowiesz, odpowiedzi zostaną udzielone. Jak już mówiłem, machina wykonała część pracy, potem wybuchła. Magiczny wybuch spowodował anomalię czasową. Przywrócił do życia istoty z zamierzchłych czasów, władające tym światem na długo przed pojawieniem się ludzi, krasnoludów czy elfów. Wrócili strażnicy roju, gatunek inteligentnych pająków, posiadających świadomość zbiorową. A wraz z nimi przebudziła się ich bogini, Arachne.
- Przebudziłeś boga, któremu teraz służysz?
- Tak. I właśnie dla tego wybrała mnie. Był również drugi powód. Starzeje się dziesięć razy wolniej. Biorąc pod uwagę fakt, że jestem elfem czeka mnie jeszcze dwa i pół tysiąca lat służby. Teraz pająki są częścią mnie a ja częścią ich. Przysiągłem sobie, że kiedyś odkryje powód eksplozji naszego dzieła, dorobku całej mojej rodziny. Wtedy odszukam swoich rodziców, będę tego godzien. Oprócz tego dziękuje Arachne za to, że uratowała mi życie. Głoszę jej słowa wszędzie, gdzie się da. Resztę historii już chyba znasz.
- A… to? – Gel z trudem wskazał ponownie na truchło.
- To słudzy Arachne pomogli mi zabić stwora.
- Jest was więcej?- mężczyzna mówił z coraz większym trudem. Z sekundy na sekundę uciekało z niego życie.
- Takich jak ja, nie. Choć jest już kilka wiernych którzy przyjęli dar, i w ich ciele zamieszkał pająk. Stali się oni częścią roju.- Apostoł milczał dłuższą chwilę. – Twe rany są nie do wyleczenia medycznie, jednak mogę ci coś zaproponować.- Isemir wyciągnął powoli zaciśniętą pięść w stronę Gela. Odwrócił ją i rozprostował palce. Na dłoni miał małego pająka. – On może cię jeszcze uratować

„Me imię legion, albowiem jest nas wielu”- Biały pielgrzym

Losy postaci w skrócie:
Isemir w młodym wieku uciekł z kraju gdyż jego matka to „wiedźma” a ojciec był „niegodny bycia elfem”. Tam pomagał rodzicom w tworzeniu magicznej machiny
Mającej zniekształcić działanie czasu. Udało im się to, jednak nieznana siła wywołała eksplozję. Machina obudziła inteligentny rój pająków i boginie- Arachne. Nieprzytomny elf doznał wizji w której zobaczył władczynie pająków i dostał od niej propozycję. „Dołącz do mnie. Jeśli to zrobisz, uratuję cię. To jedyny sposób.” Isemir się zgodził. Wtedy część pająków „wprowadziła się” do jego ciała. Stał się częścią roju, dzieci Arachne. Sam nie wie czym tak naprawdę są dla niego pająki. Rodziną? Przyjaciółmi? Częścią jego? A może on jest jednym z nich? Jedno jest pewne. Są teraz nierozłączni. On i one stanowią jedność. Arachne wybrała Elfa na swojego apostoła i proroka. Było kilka przyczyn. Po pierwsze gdyby nie on, Tkaczka przeznaczenia, czyli Arachne, nie przebudziła by się, a gdyby nie bogini, on by nie przeżył. Powstała więc między głęboka relacja. Radko zdarza się coś takiego między boginią i jej wyznawcą. Drugim powodem był efekt wywołany przez maszynę. Isemir starzeje się 10 razy wolniej niż inne elfy, co oznacza dłuższą służbę. Po tych wydarzeniach kapłan wrócił do Akilii by szerzyć wiarę. Robił dużo dobrego, ale robił to z własnych celów. Ludzie nazwali przybysza białym pielgrzymem od koloru szat w których podróżował. Utworzył niewielką wspólnotę wiernych zwanych arachianami. Bardziej gorliwi wyznawcy przyjmują dar od Tkaczki przeznaczenia, stając się częścią czegoś, co bogini nazywa „legionem”, częścią roju.

Opis kultu:
Religia, której służy Isemir jest bardzo stara, ale znikła z tego świata na tysiące lat. Nigdy wcześniej nie wyznawały jej znane dzisiaj rasy. Bogini której służy to Arachne- tkaczka przeznaczenia. To strażniczka przysięgi i opiekunka tajemnic. Przedstawia się ją jako starą kobietę przędącą nici losu bądź wielkiego pająka owijającego siecią siebie samego, w coś na kształt kokonu.
Na razie jej jedynym kapłanem jest Isemir. Wyznawcy zwą go prorokiem nici. Mimo, że większość wyznawców zamieszkuje Akilię, ośrodek kultu mieści się poza nią, w gnieździe. Raz na jakiś czas odbywa się tam zgromadzenie wiernych. Do zgromadzenia mają wstęp tylko legioniści. Omawiane tam są wszystkie sprawy kultu. Zgromadzenia są zwoływane rzadko, w nieregularnych odstępach czasu. W przyszłości to na nich będą wybierani nowi kapłani. Zgromadzenie na razie liczy sobie 1 proroka i 10 obdarzonych. Na zgromadzeniu nie trzeba być. Jednak większość legionistów uczęszcza na każde.
Religia NIE czci pająków samych w sobie. Jedynie dzieci Arachne, czyli te służące jej, są warte uwagi. Nikt nie doświadczył jeszcze zaszczytu jazdy na gigantycznym pająku ani nie otrzymał takiego za towarzysza. Kontaktu z Arachne mogą doświadczyć obdarzeni w gnieździe (bardzo rzadko się to zdarza), lub prorok w dowolnym miejscu.
Hierarchia w religii przedstawia się następująco: najniżej stoją zwykli wyznawcy, którzy mają niewielkie przywileje (otrzymują pajęczynę itp.). Wyżej stoją obdarzeni. Mają oni wstęp do zgromadzenia i mogą otrzymać dary Arachne (atuty). Dalej są kapłani. Doznają oni błogosławieństwa i licznych łask od bogini (najpotężniejszy atut, kontakt z boginią w gnieździe kiedy tylko chcą.). Najwyżej stoi prorok nici.
Symbolem kultu są rysy pająka. Każdy obdarzony od razu rozpozna kto jest legionistą (zrobi to jego pająk). Świętą liczbą Arachne jest 13.
Obecnie religia liczy około 100 wyznawców.


    Historia postaci


Umiejętności:
[list] tkanie- uczeń- zdolność ta odpowiada za tkanie pajęczej sieci. Isemir nie klei się do własnej pajęczyny.


    leczenie- uczeń- Biały pielgrzym do leczenia używa pajęczyny czy pomocy samych pająków (zasklepiają one rany i reperują ciało). Może więc leczyć sam siebie, ale zdolność nie obejmuje leczenia zatruć czy chorób. Ponadto lepiej, żeby nikt nie zauważył w jaki sposób leczenie się odbywa.

    Cechy:
      widzenie w ciemności

      Rój- ciało Isemira to gniazdo pająków. Żyje on z nimi w symbiozie. Daje to mu liczne korzyści, ale pająki muszą coś jeść. Obecnie zamieszkujące w jego ciele pająki spożywają tyle pokarmu co 3 dorosłych ludzi. Na szczęście nie są wybredne, mogą zjeść np. ciało pokonanego wroga, czy pustynnego czerwia. Biały pielgrzym ma nad nimi władzę. Pod nadgarstkami prorok nici ma ,,otwory” (tak jakby przeciętą skórę). Pająki wychodzą przez nie i przez naturalne otwory ciała.

      chronomorfizacja- Isemir starzeje się wolno ale ma problemy z oceną przebiegu czasu. Jego wyczucie czasu jest zaburzone do tego stopnia, że nie ma pojęcia czy minęła godzina czy 30 godzin jeśli nie ma nic co by mu to uświadomiło (np. wędrujące słońce). Nie wiadomo jakie jeszcze efekty uboczne przyniósł eksperyment jego rodziców.

      Więź roju- Isemir dzieli z pająkami wrażenia zmysłowe i myśli. Osoba próbująca się włamać do jego umysłu nieźle się zdziwi słysząc tysiące głosów, ponad to złamanie świadomości roju jest niemal nie możliwe. Ponad to potrafi kontaktować się z Arachne.



    Atuty:
      Dar- w ciało wybrańca wprowadza się jeden pająk. Obdarowany, staje się częścią legionu. Od tej pory rój jest dla niego wartością nadrzędną i nie może działać na jego niekorzyść. W zasadzie staje się on członkiem nowo powstałej „rasy”. Nie da się nikogo obdarować bez jego zgody. Musi on w pełni świadomie przyjąć dar. Można tym uratować komuś życie, gdyż proces wprowadzania pająka dostarcza dodatkową energię życiową. Legionista zachowuje osobowość, pająk NIE przejmuje nad nim kontroli, a jedynie lekko edytuje myślenie.

      dorzucam dodatkowe atuty jakie postać będzie mogła zdobyć w przyszłości:
      jad- do roju dołączają jadowite pająki. Daje to dostęp do samego jadu jak i zwiększa potencjał roju.- 2000exp. Dla innych członków wspólnoty możliwy do zdobycia jest atut gruczoły jadowe. Pozwala on na automatyczne zatruwanie broni, zębów czy odnóży tkacza oraz pozyskiwać samą truciznę- 1000exp

      Chitynowy pancerz- pod skórą zaczyna formować się nowa tkanka. Tworzy ona naturalny, samo regenerujący się pancerz. Jest on twardszy od skórzanego, a jednocześnie nie ogranicza ruchów. Jeśli chodzi o walory obronne nie może się równać z pancerzem stalowym.- 2000exp, możliwe do zdobycia przez każdego legionistę.

      Chitynowe ostrza- Atut ten daje możliwość wypuszczania chitynowych ostrzy spod skóry. Wychodzą one spod nadgarstka, znad przegubów lub z pomiędzy palców (do wyboru przez gracza w momencie zakupu atutu) i działają jak zwykłe miecze. Nie można z nich rozbroić inaczej niż łamiąc je.- 1000exp, możliwe do zdobycia przez każdego legionistę.

      Tkacz- z pleców posiadacza tego atutu wyrasta sześć pajęczych, długich odnóży. Są one na tyle twarde (pokryte chityną), że można nimi blokować ciosy oraz na tyle długie i ostre, że można za ich pomocą atakować. Umożliwiają również chodzenie po ścianach. Zwiększa potencjał umiejętności tkanie, gdy używamy do niej dodatkowych odnóży.- 4000exp. Możliwe do zdobycia przez każdego kapłana Arachne. Walka nimi wymaga odrębnej umiejętności.


    Postać:
      - kij podróżny (okuty chityną)
      - szata z pajęczyny
      - 20 sztuk rzelaza w sakiewce
      - zegarek wykonany przez ojca, chowany w wewnętrznej kieszeni szaty


    Ekwipunek:

      - krzesiwo
      - chitynowy amulet z wizerunkiem Arachne
      - lina z pajęczyny, niemal nie do rozerwania
      - środek nasenny (3 dawki)- do podania pacjentom
      - bukłak z wodą


Uwagi:
- Isemir pomagał przy maszynie na zasadzie: „przynieś, podaj, pozamiataj” więc nie zna się ani na magii ani na mechanice
- Dzieci Arachne (pająki) posiadają świadomość zbiorową, tak zwany umysł roju, do której podczepiony jest Isemir.
- W miejscu przebudzenia Arachne znajduje się gniazdo, czyli siedziba roju. Żyją tam różne pająki (niektóre rozmiarem dorównują koniom), choć kapłan ma dostęp tylko do niektórych. Pajęczyna w gnieździe tworzy połączenia podobne do tych jakie tworzą neuronu w mózgu
- Arachne jest boginią nie tylko pająków ale i losu, tajemnic i przysięgi.
- Wszelkie „luki” pozostawiam do decyzji mg (np. inne efekty działania maszyny, co lub kto wywołało eksplozję)
- Biały pielgrzym jest święcie przekonany, że jego rodzice również przeżyli (mimo że nie ma pojęcia co się z nimi stało)
- Cecha „więź roju” umożliwia dzielenie się wrażeniami zmysłowymi więc można np. wysłać pająka przez dziurkę od klucza i widzieć to co on widzi, czy też podsłuchać rozmowę.
- Biały pielgrzym ma opinię dobrego człowieka
- Pająki zamieszkujące ciało proroka są niewielkie (przeciętny ma 1cm, największe dochodzą do 5cm).
- Nie wiem jak stoi liczba ludności w świecie, więc liczba wyznawców jest do edycji.
- Pająki są czarne (niektóre z wzorami na odwłoku), nie włochate.
- Umiejętności są do ewentualnej edycji
- chciałbym mieć cechę „częściowa odporność na ból”
- exp podany przy atutach „na przyszłość” jest do edycji
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

| | Darmowe fora | Reklama


Głosując na stronę na poniższych toplistach wspomagasz jej rozwój ;)
Gry Wyobraźni - Strona o grach PBF Toplista-Gier Toplista gier rpg Głosuję na GRĘ !!! Ninja Gaiden PBF
© 2007-2009 for Artur "Władca Zła" Szpot
Strona wygenerowana w 0,16 sekundy. Zapytań do SQL: 12