-Rusz się - odrzekł do swojego pomocnika.
Galahad jeszcze raz obejrzał się. Zbroja nie ciążyła mu, czuł się w niej naturalnie. Lekko szumiało mu w głowie, jednak był pełen energii.
-Będzie kilka problemów, ale to chyba nie problem dla ciebie - stwierdził lekarz.
_________________
Cały tworzony przeze mnie kontent jest na licencji WTFPL
"What a strange world we live in where porn sites are suspect, but defense contracting for gun wielding robots is a plum assignment."
-Musisz codziennie wwalać takie fajne proszki - odrzekł, rzucając mu małe pudełko - W przeciwnym razie padniesz, i to dość szybko.
Asystent w międzyczasie wrócił z mieczem.
-Tak, więc, chcesz wiedzieć coś więcej? - odrzekł lekarz
_________________
Cały tworzony przeze mnie kontent jest na licencji WTFPL
"What a strange world we live in where porn sites are suspect, but defense contracting for gun wielding robots is a plum assignment."
Elf spojrzał na pudełeczko...
-A tak dokładniej po jakim czasie padnę bez tego proszku... Że się tak wyrażę nie chce paść na ryj np. śpiąc... I czy nie wiem, jakoś mam to brać parę razy dziennie czy dowolnie?
Elf zamyślił się na chwile i "złapał się za pachy" [(:P Chodzi o skrzyżowanie rąk, jak to dresy często robią) a dresy to tacy zbójnicy ze slumsów, myli się ich często z żulami]. Galahad sięgnął po miecz oglądając go... Był dłuższy... I szerszy... Elf miał teraz trudności z wyczuwaniem obojętnie jakiej aury. Może to przez zabieg...? Czuł tylko że miecz zmienił się razem z nim... Miał zupełnie inne odczucie co do swojej broni... Teraz wydawała się samodzielna i mocarna. Nie była już tak uzależniona od elfa... W pewnym sensie...
-Proszę kontynuować...
Elf także zrobił grymas i przez chwilę stał w miejscu by pokazać że należy do Gildii... Ale nie można nim pomiatać. Swój miecz wziął w rękę i jak gdyby nigdy nic skierował się do drzwi. Złapał za chłodną klamkę drewnianych drzwi wzmocnionymi gdzieniegdzie żelazem. Drzwi otwierały się na zewnątrz... Gładząc ręką po drzwiach wychodził powoli z pomieszczenia. Widział przed sobą korytarz dość podłużny, na końcu widział samą futrynę, za którą widać było magów bawiących się eliksirami. Stał nadal w miejscu trzymając za kant drzwi. Jednym lekkim pchnięciem zamknął drzwi z lekkim trzaskiem i dźwiękiem uderzającego się metalu. Po każdym z boków korytarza widniała para drzwi. Przechodząc obok nich z jednego usłyszał cichy szelest a z drugiego jakby węszenie i chrapanie. Ale czegoś dużego... Same drzwi były większe, sięgały po sam sufit i były całe z metalu. Korytarz był dość szeroki. Gdy przechodził przy następnej parze drzwi przebiegła przed nim mysz... Stanął by jej nie zdeptać... Weszła przez mały otwór do wsuwania jedzenia w dole drzwi. W pomieszczeniu panowała głucha cisza... Po chwili elf usłyszał cichy pisk. Spuścił lekko głowę. I spojrzał na drzwi po drugiej stronie... Miały przy górze trzy małe otwory. Elf usłyszał lekki wybuch i otwierając szeroko oczy wpatrzył się w drzwi. Przez otwory wyleciały małe kłęby niebieskiego dymu. Galahad ruszył przed siebie wchodząc przez futrynę schylając się zastał oddział magów uzbrojonych jak to na magów zastało. Wraz z nimi był jakiś człowiek w białym kubraku. Podał on hełm Galahadowi. Elf przypatrzył mu się dokładnie i biorąc go delikatnie z rąk służącego, lekko się schylając... Wyprostował się... Wpatrzył w piękny hełm z lekkim uśmieszkiem...
-Czas Galahada się skończył... Nadszedł czas Celthariona...
Strażnik zamarł w miejscu... Uśmiechnął się identycznie jak Galahad i zniknął... Ciemność powoli pochłaniała jego ciało...
Elf w ułamku sekundy został pochłonięty tysiącem zdarzeń z życia strażnika... Śmierć... Tułaczka... I więzienie... Widział też tego kto go zabił... Kto zabił Celthariona... Był to wojownik do kogoś mu podobny... Widział także jego śmierć na polu walki... W ciemnych tunelach czasu przeniósł się w miejsce gdzie był syn mordercy... Idąc przez wrzosowiska tutejszej wioski zauważył chłopca który siedział w cieniu drzewa i zajadał jabłko. Był on nastolatkiem... Po chwili przyszło dwóch strażników i go zabrali... Trenował, walczył i strzegł prawa w mieście jako Strażnik Miejski... Będąc już dorosłym miał syna z miastową piekarką... Wytrenował go lepiej niż siebie... Syn dorastał jako wyznawca Angrogha. Był pilnym uczniem w nauce i szybko pojmował szermierkę. Był urodzajnym nastolatkiem... Potem zobaczył wizję... Siebie... Gdy wchodzi do pokoju, gdzie za biurkiem siedzi jakiś mężczyzna. Żołnierze aresztują go, biją parę razy i wyśmiewają się z niego... Szydzili z niego... Wtedy to Galahad podniósł głowę i dziwnie spojrzał się w ścianę przy której stał obecny elf. Nie widział go... Lecz Obecny wpadł w złość... Chciał wygiąć pręty od celi aż nagle pojawiła się kolejna wizja... Człowiek wstał i zaśmiał się. Celtharion zrozumiał że był to Pablo... Potomek zabójcy strażnika... Chciał go złapać i zabić na miejscu, lecz ręce przelatywały przez strażnika...
-Teraz wiem co zrobię... Tak... Celtharion wie co robić...
Nałożył po woli hełm z wielką dumą... Odetchnął dwa razy...
-Więc ruszamy...?
Van wybacz że tak zaszalałem :O I napisałem że przyglądam się hełmowi żebyś mi go opisała ;]
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach