End of Days

Misje - Wyprawa Baldwina

Vanilla - 2013-05-13, 12:37
Temat postu: Wyprawa Baldwina
Na Baldwina tuż przy wyjściu kopalni oczekiwała jego kompania, wraz z uradowanymi Teemo i Bogusławem. Blisko znajdowało się także siedmiu objuczonych ludzi z drewnianym wózkiem, wyładowanym wszelkiej maści narzędziami i workami. Znajdowały się tam także dwie kobiety, najpewniej żony tychże i jeden młody chłopiec, koło 10 lat.

-Witaj! - rzucił Bogusław gdy zauważył Baldwina, choć po chwili spochmurniał widząc opatrunki.
-Słyszeliśmy co się stało. Chłopcy niemalże biegli tutaj by cię wspomóc, choć nie zdążyliśmy. Z tego co powiedzieli nam ci chłopi zamierasz powrócić do fortu.

MrocznyKefir - 2013-05-13, 13:12

Baldwin w pełnym rynsztunku wyszedł do swoich towarzyszy. Rozpromienił się na ich widok i każdego po rycersku wyściskał. Można rzec, byli to jego przyjaciele. Przez wiele lat toczyli główne kampanie wojenne:

- Musiałem sam położyć wszystkich Portowców bo się wam dupy kurwa ruszyć nie chciało, lenie pierdolone! - wrzasnął na nich z udawaną złością - A tak dobra bitka była, panowie.
Ale dobra, do rzeczy. Wezwałem was byście pomogli w walce, ale niestety sprawy potoczyły się tak, tak jak się potoczyły.
Macie dwie drogi do wyboru:
A) Meldujecie się u mojego towarzysza broni i jednocześnie dowódcy, Albrechta. Jeśli chodzi o wojsko on tym wszystkim rządzi. Mówicie mu, że jesteście od dawnej setki Baldwina Bordword. On łatwi wam przydział, wikt i żołd i służycie Bolgorii.
B) Wracacie ze mną do fortu. Pomagacie mi w odbudowie rodzinnego gniazdka i czekamy na rozkazy od Jej Cesarskiej Mości. Wkrótce ruszy kampania wojenna przeciw Portowi... bądź oni przeciw nam.
Nie ważne, którą opcję wybierzecie - i tak i tak się spotkamy, gwarantuję to wam.

Dał im chwilę na myślenie. W tym czasie przywitał się z chłopami i przedstawił im, jak chwilowo nędznie wygląda Bordword, jednakże w razie szybko da się je odbudować i zyski będą płynąć same. Opowiedział im również trochę o sobie i zaznajomił z ich nowym suwerenem - Rhaegarem Bordword, jego ojcem.

Vanilla - 2013-05-13, 13:37

-Robiliśmy co się dało - rzucił obrończo Bogusław. Teemowi nic nie było w stanie zdjąć z twarzy uśmiechu. Poza tym nic już nie mówili, milczeli.
Jego kompania wahała się. Widać było że z jednej strony żażyłość nie pozwala im się rozdzielić, a nie byli w tej sprawie jednomyślni. Póki co milczeli. Przyzwyczajeni byli do słuchania rozkazów, nie decydowania o własnym losie..

Z oddali ktoś szedł w jego stronę, trzech mężczyzn i jedna kobieta. Przez dłuższą chwilę wpatrywali się w Baldwina, a on w nich. Wojownikowi wydało się że już wie kto to, jednak tego samego nie można było powiedzieć o nich..

MrocznyKefir - 2013-05-13, 13:47

Baldwin wpatrywał się z szeroko otwartymi oczyma w swoje rodzeństwo. Lisenna, Viserys, Dwalin i Trojden. Zapamiętał ich takich jakimi byli.
Lisenna - nie była piękna. Nie tak, jak sobie mogliby wyobrazić młodzi chłopcy. Lecz była kobieca i pewna siebie. Była wysoka, hojnie obdarzona przez bogów piersią i miała pewny krok. Ona i jej bliźniak, pan V byli blodnynami.

Viserys był za to strasznie przystojny. Nie był tak umięśniony i wysoki jak Baldwin, jednakże nadrabiał to na prawdę piękną twarzą i zawiadackim uśmiechem. Nie było po nim śladu ciężkiej pracy, tak samo jak po jego siostrze.

Trojden i Dwalin... kolejni bliźniacy, aczkolwiek najmłodsi. Jeden miał kuszę, drugi topór. Poza tym byli identyczni. Zawsze kończyli za siebie zdania. Śmiali się z tego samego. Ruchali te same panienki. Byli niemalże tak samo dobrze zbudowano jak ich najstarszy brat. Widać po nich było, że nie stronili od ciężkiej pracy. Zapewne kowale.

- Wy... - Baldwin podszedł do nich wolnym krokiem - Bracia! Siostro! - uśmiechnął się od ucha do ucha i wszystkich wyściskał.

Jego żołnierze mieli chociaż czas na zastanowienie się.

Vanilla - 2013-05-13, 13:57

Istotnie, jego żołnierze mieli czas na zastanowienie się. Baldwin miał w tym czasie chwilę na wyściskanie się ze swoim rodzeństwem, które na gwałt chciało wiedzieć co się z nim właściwie stało przez ten cały czas.

Wszystkie oczy - zarówno jego kompanów jak i chłopów - były zwrócone właśnie na niego. Jego szczęście udzielało im się, uśmiechali się.

Kompani Baldwina jakby zamiast zastanawiać się wpatrywali się w swojego dowódce i jego rodzeństwo, czekając na decyzję.

MrocznyKefir - 2013-05-13, 14:03

Baldwin spojrzał na swych żołnierzy, chłopów i rodzeństwo. Wszyscy stali przed nim
- Pakować się. Wyruszamy za pół godziny panowie i panie. Czeka nas gród Bordword. Odbudujemy go własnymi siłami. Będziemy mieli nasz własny dom.

Następnie podszedł do swego rodzeństwa. Opowiedział im o walkach z potworami na trakcie, zaciągnięcie się do armii dawnego Królestwa. O Kampaniach wojennych. O narodzinach kultu beliara. O wojnie z tym prastarym bogiem. O okropieństwach. O marszu z setką przez pustynię pełną magii, demonów i mutantów. O stracie 85% składu ludzkiego. O dotarciu do Bolgorii. Walce z Driadami i postoju w grodzie. O wydarzeniach w Mircie. O walce z Portowymi. O ranie. O Cesarzowej.
I następnie zapytał się - co u nich.

Po półgodzinie wyruszyli do Bordword. Pełni nadziei na lepszą przyszłość.
Ci, którzy chcieli zostać - zostali. Baldwin przygotował dla nich pismo potwierdzające, że są jego żołnierzami i listy polecające do Albrechta. A jeśli wszyscy poszli z nim... No cóż, tym lepiej.

Vanilla - 2013-05-13, 14:45

Z jego kompanii nie pozostał nikt. Gdy Baldwin dał im aż tyle czasu do namyślenia, w końcu namyślili się. Starali się formułować swoje wypowiedzi tak, żeby Baldwin mógł im przyznać rację, choć przebijało z nich jedno - niespecjalnie wierzyli w możliwość odbudowy fortu, zwłaszcza że co dopiero wybuchła wojna.

Trojen i Dwalin pracowali przy drobnej inżynierce, pomagając krasnoludom. Nabyli trochę wiedzy z zakresu kowalstwa i budowy, co powinno dramatycznie pomóc w odbudowie. Viserys z początku próbował sił w kopaniu żelaza, jednak jego dobre wykształcenie pozwoliło załapać mu się do administracji Kopalni - mniej brudu i tylko nieco więcej myślenia. Bracia dbali o siostrę, której do wykonywania pozostały tylko, na skalę kopalni, typowo damskie prace. Łatanie ubrań harcujących braci-kowali zwłaszcza działało jej na nerwy, choć wspominała je z życzliwością i wyrozumiałością, ku cichemu chichotowi braci.

Chłopi w zasadzie gotowi byli do wymarszu od razu, tak więc wiele im to nie zajęło. Na sugestię Viserysa pobrali tylko nieco więcej jedzenia na drogę.

Byli gotowi.

MrocznyKefir - 2013-05-13, 15:09

Baldwin pożegnał się miło z żołnierzami i rzekł im tylko, by poszli do Albrechta razem najlepiej, jeśli chcą dalej zostać przy wojaczce i by powiedzieli, że są z setki Baldwina Bordword. Prosił ich również, by wysyłali mu wiadomości co tam u nich słychać.

Po pożegnaniach wyruszyli...
<Mógłbym w ogóle dostać nową lokację - Gród Bordword?>

Vanilla - 2013-05-13, 15:13

Baldwin w końcu dotarł do grodu. Już z oddali zauważył, że w jego stronę biegnie kobieta, jedna ze służek.
-Panie, panie! - krzyczała, biorąc głębokie wdechy w biegu - nieszczęście! nieszczęście!

Jego bracia spojrzeli po sobie. Chłopi - oni po prostu szli z Baldwinem, czekając na jego reakcję.

MrocznyKefir - 2013-05-13, 15:16

- Co się stało? Mów niewiasto !
Vanilla - 2013-05-13, 15:18

-Napadły nas w nocy.. - rzuciła, przerywając sobie łzami - Zabiły dwóch... Uprowadziły.. Twój ojciec ranny.. Katastrofa, panie.. Czemuś nas opuścił..

Po chwili załamała się. Upadła na kolana i łkała cicho.

Baldwin obrócił się. Jego towarzysze i pracownicy byli zwyczajnie wstrząśnięci.

MrocznyKefir - 2013-05-13, 15:19

Baldwin wziął podniósł kobietę i popatrzył jej prosto w oczy
- Walczyłem w Bolgorii. Zawiązałem korzystne sojusze by żyło nam się lepiej. Uspokój się. Kto napadł? Opowiedz mi wszystko i prowadź do ojca.

Vanilla - 2013-05-13, 15:27

-Kobiety z łukami. Zakradły się w nocy, cicho.. - wzięła tu głęboki oddech - związała mojego męża, Andrzeja i Bartłomieja, nas wzięły pod ścianę.. Kilka zaatakowało zamek, nie wiem ile ich było, chyba z 10...

Na twarzach chłopów rysowała się prosta myśl - "chyba trafiliśmy źle".

-Zabrały ze sobą tą którą tu zabrałeś, czarodzieja, mojego męża, Andrzeja i Bartka... Lucjan, Łukasz i twój ojciec wzięli broń i próbowali je zaatakować. Obaj zginęli, a twój ojciec leży na zamku, jest ciężko ranny, a nie mamy lekarza..

Rodzeństwo Baldwina było równie przerażone jak i on. Jednak nie mógł tak po prostu pójść - jego chłopi zrobiliby "w tył zwrot". Wiedział to. Musiał coś wymyślić...

MrocznyKefir - 2013-05-13, 15:32

- Dobra najpierw musimy zobaczyć, co z naszym ojcem. Następnie podejmiemy decyzję - co dalej.

- Nie martwcie się - odrzekł do chłopów - Niebezpiecznie będzie tylko przez chwilę. Cesarzowa jest niczym nasza Matka, ona nie zostawia swoich dzieci w potrzebie - uśmiechnął się do nich ciepło - Wkrótce przybędą następni ludzie, którzy zasiedlą ten gród. Na razie rozgośćcie się, zajmijcie sale w samym Grodzie. Odpocznijcie po podróży. Wkrótce czeka nas dużo pracy. W końcu kto nie pracuje ten nic nie osiągnie, prawda?

- Nie martw się o swojego męża - rzekł do niej Baldwin - lud Kobiet z Łukami zwany jest Driadami. Nie zabijają one porwanych mężczyzn, nie masz się o co martwić. Znajdę sposób by uratować porwanych - położył jej dłoń na barku - Obiecuję. A teraz prowadź mnie i moje rodzeństwo do ojca.

Vanilla - 2013-05-13, 15:39

Chłopi niechętnie ruszyli zająć swoje miejsca w grodzie. Baldwin i rodzeństwo ruszyli do ojca.

Po drodze napotkali na dwa, jeszcze nie pogrzebane ciała z których wystawało po strzale. Jeden trafiony w serce, drugi kilka centymetrów niżej. Głęboko wbite. Widać strzały oddawane były z bliskiej odległości..

To teraz nieistotne. Po drodze matka Baldwina rozpłakała się, widząc jego i rodzeństwo. Biegiem tym razem ruszyli do ojca.

Leżał na łóżku, z opatrunkiem na brzuchu. Zdążył już nasiąknąć niego krwią.
-Synowie i córko, cieszę się że chociaż przed śmiercią mogę was zobaczyć - wyrzekł cicho, odwracając w ich stronę głowę. Baldwin zauważył że matka, która stała w kącie pokoju, płakała bezgłośnie.

MrocznyKefir - 2013-05-13, 15:46

Baldwin puścił przodem młodsze rodzeństwo, które długo nie widziało ojca. Jeśli Rhaegar twierdził, że umiera - to umrze. Lecz na pewno zostawił dla Baldwina bądź Viserysa dalsze rozkazy.
Dziedzic Bordword przytulił matkę, by ta nie płakała. Nie mówił nic. Czasem milczenie jest warte więcej od złota.

Po chwili Baldwin podszedł do ojca i położył swoją rękę barku ojca
- Niepotrzebnie wzywałem żołnierzy. Toczyła się bitwa z Portowcami, ojcze. Stałem się rycerzem nowej Cesarzowej. Morphius nie żyje. Koniec kontaktów handlowych z Portem. Jeśli postarasz się wytrwać chociaż jednej dzień zajeżdżę konia by przybyć z medykiem. Dasz radę? Jeśli nie postaram się sam coś zrobić... <wykształcenie>. Lecz jeśli - popatrzył mu głęboko w oczy- Wiesz jak ważne zadam pytanie. Kto jest następcą Bordword.

Vanilla - 2013-05-13, 15:48

Matka nie dała mu skończyć.
-Synu, jedź po tego medyka, błagam!

Ojciec uśmiechnął się tylko.
-Przecież wiesz kto jest następcą..

MrocznyKefir - 2013-05-13, 15:50

- Viserys? Niech tak będzie. Jeśli nie uda ci się wykurować moja przysięga rodowa-wasalna przejdzie z Ciebie na niego. Trojden! Leć szybko po pachołka, niech osiodła najszybszego konia. Spróbuję znaleźć tego lekarza, który osiodłał mnie.
Vanilla - 2013-05-13, 15:54

Koń znalazł się dość szybko. Osiodłany został wręczony Baldwinowi, który pognał do Kopalni.

Do której dotarł bez większych przeszkód.

Vanilla - 2013-05-13, 16:38

Ojciec Baldwina jeszcze żył. Sam rycerz został przywitany entuzjastycznie, choć z podejrzeniami.
-A to kto? - dopytywał się Viserys.

Kalkstein - 2013-05-13, 16:38

Wkroczyła do pokoju. Tak jak się spodziewała- człowiek leżał na miękkim łożu i był w pełnym ubiorze. Cholerne konwenanse...

-Witam, proszę o pełną współpracę. Wiem, że wyglądam na najmłodszą z całego towarzystwa, ale naprawdę wiem co robię. Nie dalej jak tydzień temu zszywałam waszego setnika.

Z grubsza przyjrzała się ranie, a następnie poleciła przenieść człowieka na stojące obok biurko. Oczywiście po uprzednim przeniesieniu wszystkiego. To nie była karczma, aby móc rozrzucać wszystko jak popadnie.

Następnie ostrożnie zdjęła z człowieka ubranie, jeśli było trzeba- użyła skalpela.
Dokładnie zbadała człowieka. Niezależnie od wyniku poprosiła o wyparzone ręczniki, bandaże, miskę z ciepłą wodą i najlepiej o rozpalenie ognia w kominku. Może się okazać, że ranę trzeba będzie dość brutalnie odkazić. Kto wie, co cholernego mogły nałożyć na strzały leśne córy?

MrocznyKefir - 2013-05-13, 16:43

- Viserysie, to Raven, zwana również Doktorem. Uratowała tydzień temu moje życie, gdy dostałem strzałą w głowę - uśmiechnął się lekko pokazując ranę na czole - Macie wykonywać wszystkie jej polecenia odnośnie naszego pana Ojca, nie ważne jak głupio by one nie brzmiały.

Baldwin i Dwalin dźwignęli bardzo delikatnie ojca z łóżka i posadzili go na biurku.
Wszystko pozostało w rękach Cudotwórczyni.

Kalkstein - 2013-05-13, 17:21

-Panie Baldwinie, przepraszam, że się wtrącam, ale nie ma sensu epatować mi takimi określeniami. Po prostu, jak mawiał mój nauczyciel, znachorzy w niewielkim tylko stopniu różnią się od kapłanów- tu i tu jest to oparte na wierze oraz w obu przypadkach dzieje się czasami coś pozytywnego.

-Znachorzy drogi panie rzadko mają prawdziwą wiedzę, a eksperymentowanie na zasadzie uda się lub nie uda przynosi z reguły tą drugą opcję. Nie wykluczam oczywiście mądrych samouków, ale wystarczająco dużo z nich jest szarlatanami bym chciała się od nich odciąć. W końcu kimże jesteśmy kiedy opinia o nas jest taka, że jesteśmy nieudacznikami?

-To mniej więcej tak samo, jak z ostatnimi wydarzeniami- kilku Portowców podobno zatruło studnie i parę nieodnalezionych noworodków za co wyrżnięto w pień kilka setek ludzi. I to niekoniecznie złodziei i morderców, a kupców składających się na ogólny dobrobyt.- Ostatnie zdanie dodała już z wyraźną nutą ironii. Nie miała zamiaru zapominać setnikowi jego czynów.

MrocznyKefir - 2013-05-13, 17:36

- Doktor brzmi dość starożytnie Raven - powiedział z nutką znudzenia w głosie - W dawnej Akilii doktorami nazywano absolwentów uniwersytetów. Rzadko również uczono wiadomości o ciele - skrzywił się lekko - rozkrajanie innych w celach naukowych było surowo zakazane nawet do Świtu Akilijskiego, gdyż był to czyn znienawidzony przez bogów. Daj ludziom myśleć, że posiadłaś sztukę, to może Cię nie spalą.
I nie nie doceniaj znachorów - rzekł z nutką przygany w głowie - niektórzy swego fachu uczą się od pokoleń i mają również ogromną wiedzę

- Uwierzyłaś w te brednie o zatrutych przez Portowców studniach ? - Baldwin ryknął śmiechem - Ach. Ckliwa historia. Takiego małego trzymałem na rękach. Zatruty był jak cholera. Widziałem jak chodziły po nim małe robaczki, słudzy Beliara, którzy wraz z krwią wysysali duszę dziecka, zamieniając je w żołnierzy mrocznego boga! - rzekł z nabożnym przerażeniem Baldwin - To gra polityczna, doktorku. Ci ludzie czuli się zbytnio jak u siebie. Zaczęli wykorzystywać wieśniaczków, rżnąć kobiety i kraść. I tu akurat nie kłamię - mówił już poważnie syn Rhaegara - Trzeba ich było przepędzić czy to ci się podoba czy nie. I nie przesadzaj z setkami. Kupców zginęło najwyżej kilku. Już nie rób z siebie Świętej

Kalkstein - 2013-05-13, 18:21

-Doktorku zauważył, że jest to polityka. Może pan setnik zauważył, że doktorku obserwował całe zajście od początku do końca. I uwadze doktorku nie uszło, że pan setnik, ten wspaniały i uczciwy setnik, który poprowadził wyzwoleńczą rewolucję okradł zabitych przez siebie ludzi. To się ładnie nazywa "hipokryzja".

-Niech pan mówi co chce tłuszczy. Mnie nie tak łatwo oszukać.

-I co do trupów... wie pan, że kiedyś miała miejsce poważna schizma w kościele Angrogha w Gorcji? Nagle okazało się, że Pan Światła zmienił zdanie co do niewiernych, nagle tych którzy mu służyli określił ustami swoich kapłanów wrogami... Nie, nie przekona mnie pan, że komuś na górze wysoce nie podoba się krojenie zwłok, a akceptuje wyniszczanie sobie organizmu świętymi prochami. Tak samo jak nie zdoła mi pan wmówić iż za marszczenie swojego pionka chłopcy pójdą do piekła, bo w takim razie wszyscy osobnicy płci męskiej, którzy przebyli okres pokwitania są z marszu przeklęci.
Jeżeli czuje pan zło płynące z tego opatrunku- proszę, tam na ścianie wiszą jakieś sztylety. Może je pan jeszcze zamoczyć w święconej wodzie i wbić sobie w głowę. Może uda się panu wyplenić to plugastwo.

-Wiedza zdobyta z tego zakazanego przez kapłanów źródła pozwoliła mi pana uratować. W ostatnim tygodniu zoperowałam jeszcze dwie osoby, które bez wątpienia umarłyby w tym pieprzonym oczyszczającym cierpieniu. Dzięki mnie żyją. Dzięki tym obrzydliwym dla bogów czynom po świecie nadal chodzi drwal i szwaczka. A to dopiero początek. Niech im pan powie, że żyją tylko dzięki temu, że ktoś dopuścił się złamania tabu. Proszę bardzo.

Nie da się przegadać żołnierzowi. Nie po tym co widziała.

MrocznyKefir - 2013-05-13, 20:54

- W żadnej swojej powiedziałem, że to co robisz jest złe - Baldwin mówił z coraz większym znużeniem. Myślał, że jest inteligentniejsza, a ona znała się tylko i wyłącznie na medycynie - Chodziło mi tylko o to, że delikatnie na wyrost przywłaszczyłaś sobie tytuł "doktora". Jesteś medykiem jak sama siebie nazwałaś, nie doktorem. Medica w języku starożytnym. Człowiekiem, który grzebał w zwłokach. Myślisz, że nie wiem skąd masz tą wiedzę? Zdobyłaś tą wiedzę albo pod okiem jakiegoś mordercy albo wyczytałaś ją w zwojach napisanych przez morderców albo i to i to. Nie rób siebie świętoszki - jego głos i spojrzenie były teraz zimne - Musiałaś grzebać dłońmi w trupach, co? Może nawet i zabijać, porywać? Tylko po to, by poznać kolejną tajemnicę ciała. Nawet jeśli tylko czytałaś... - Baldwin mówił coraz niższym barytonem - Księgi oczywiście były pisane ręcznie. Bo nikt nie wymyślił jeszcze jak pisać coś szybciej. Choć magowie próbowali... W każdym przedmiocie zostawiamy cząstkę siebie. Używając rzeczy zrobionej przez kogoś obcego odczuwamy emocje tej drugiej osoby. Gdy walczę, czuję przyjemność, adrenalinę i zimny obowiązek. Mój miecz należał do jakiegoś profesjonalisty.

A zwoje... - jego głos był zimny jak stal - To wiedza. Płynąca z serca i rozumu. Masz czarne serce, dziecko. I wiem to nie tylko ja - głos jego był już względnie normalny - Dlatego nie afiszuj się z swoją wiedzą tak. Ja jeszcze potrafię to zrozumieć. Lecz niektórzy obcy ludzie nie będą tacy jak ja. Okazuję ci pewną wyrozumiałość. Możesz się zatrzymać w Grodzie. Wiec jedno - łaska tłuszczy na pstrym koniu jeździ. Jednego dnia jesteś bohaterką. Legendą. Cudotwórczynią. Drugiego dnia Cię zabiją. Bo powinie ci się noga. Pociągniesz za to, za co nie powinnaś. I okaże się, że cię nienawidzą. Skąd masz tą wiedzę? Tłuszcza powie, że od mrocznego boga. Beliara.

A schizmy były zawsze, nie widzę w tym nic dziwnego - Baldwin uśmiechnął się szpetnie - Jedne grubasy sądzą, że dwa dodać dwa to trzy, inni że dwa dodać dwa to pięć. No, do tego jeszcze dojdzie scheda po jakimś przeorze czy innym pastorze, kilka napięć między różnymi grupami ludzi jeśli chodzi o język. Jeden lubi rycerza A drugi rycerza B. No i patriotyzm lokalny. I mamy schizmę. Żadnej wiary w to nie mieszaj. To po prostu gra interesów.

Kalkstein - 2013-05-13, 21:33

Ten człowiek... był mądrzejszy niż mogło się wydawać. Wiedział więcej niż zdradzał na pierwszy rzut oka. Jego głos z kolei bardzo dobrze podkreślał same słowa. Był zbyt zręcznym oratorem, nie mogła się z nim równać w pojedynku na słowa. Miał sporo racji, ale nie do końca wiedział jaka jest prawda...

Głos był przerażająco spokojny. Baldwin mógł się spodziewać agresji, płaczu czy zwykłego focha, ale nie tego.
-Owszem, grzebałam w trupach. Szukałam wiedzy, po którą bali się sięgnąć inni. W samym szukaniu wiedzy nie ma nic złego, niech pan to sobie zapamięta. Niezależnie od tego w jaki sposób. Złem jest dopiero podróż ku niej po trupach. Nie liczenie się z sumieniem, życiem innych... Tak, mam mroczne serce, jak to ładnie pan określił. Jestem niczym żywy trup szukający odkupienia. Owszem, znam wiele rzeczy i czytałam o tym, o czym pan nawet nie śnił. Szkoda tylko, że czytałam, a nie tam byłam.

-Proszę także zapamiętać jeszcze jedną rzecz. To my kształtujemy nasze życie, nie idee, którymi się kierowaliśmy. Gdybym się nie zbuntowała przeciwko nauczycielowi, to nadal byłabym tylko pieprzonym patologiem z zapadłej wsi. Nigdy, NIGDY więcej nie zgodzę się na zabijanie dla samej materialnej korzyści. Nie wie pan przez co musiałam przejść, by w końcu tutaj trafić. Niech nie stara mi się pan wmówić, że nie wiem co to znaczy mrok.

Jej głos stawał się coraz posępniejszy, a źrenica wbitego w Baldwina kociego oka stopniowo zwężała się w szparkę. Baldwin mógł to wyczuć. Raven przeszła wiele i była stara. Znacznie starsza niż mogło się wydawać.

-I proszę także uważać na swoje czyny, bo panu też może się kiedyś podwinąć noga. I... a nieważne. O tytuły kłócić się nie będę. To skalpel świadczy o moim tytule.

Rozcięła koszulę i w końcu mogła oczyścić i zaszyć ranę. Najpierw jednak chciała sprawdzić, czy nie ma w niej zanieczyszczeń.

Vanilla - 2013-05-13, 21:37

No tak, operacja. Pogaduszka pogaduszką, a ciąć trzeba. Chwilę Raven zajęło przedostanie się przez warstwy ubrania i zdjęcie opatrunku. Przez chwilę nie mogła uwierzyć w niekompetencję tego kto udzielił Rhaegarowi pierwszej pomocy - z tej rany strzała została najwyraźniej wyszarpana.

Raven po usunięciu pozostałości grotu sprawdziła pobieżnie narządy wewnętrzne. Lekkie pęknięcie wątroby - zdążył się już nawet zrobić krwiak.

W tych warunkach dalsze operowanie byłoby bezsensowne i mogłoby zrobić więcej szkód - założyła że krwiak albo się wchłonie, albo nie będzie sprawiał kłopotów. Oczyściła ranę, zszyła ją i opatrzyła. To nie była trudna operacja, Rhaegar będzie żył. Nie powinien jednak w przeciągu kilku następnych miesięcy się wysilać - a najbliższe dwa tygodnie bezwarunkowo ma spędzić w łóżku. Strawa lekka, by nie przeciążyła narządu - na wszelki wypadek. By zminimalizować szansę że krwiak kiedykolwiek pęknie, Rhaegar powinien unikać walki - zwłaszcza tej w zwarciu.

Czysty, ładny szew.

Kalkstein - 2013-05-13, 22:08

Przerwali rozmowę na czas zabiegu. Dzięki temu mogła nie popełnić żadnego błędu. Podany przed zabiegiem ciepły olej z białą żywicą sprawił, że pan Bordwood zasnął snem sprawieldiwych i jeszcze jakiś kwadransik będzie się wybudzać.

-Ciało, którego tajemnice poznałam dzięki mrocznym sztukom ma niezwykłe zdolności regeneracyjne. Wyjątkowym jest szczególnie wątroba. Niestety, te zdolności są ograniczone. Nie wiem kto to zrobił, ale ten kto wyciągnął strzałę powinien był ją raczej zostawić, albo tylko uciąć drzewce. Wyrwanie pocisku sprawiło, że wątroba została w kilku miejscach poszarpana i utworzył się krwiak. Taki duży siniak pod skórą. Owszem, jest szansa na to, że krwiak zniknie, jednak jest także spora szansa, że zostanie tam do końca dni pana ojca. Nie może w zasadzie się ruszać przez kilka tygodni. Przez co najmniej dziewięć miesięcy nie może się przeciążać, a do końca życia powinien jeść lekką strawę i unikać walki, a już na pewno tej twarzą w twarz. Tak, owszem, wołowina odpada, każde krwiste mięso też.

-Nie, nie dało się wyciąć krwiaka. Wątroba, zdradzę teraz panu mroczną tajemnicę, jest bowiem składowiskiem wszelkiego możliwego syfu jaki zbiera z krwi. To tak, jakby pan nad studnią kroił wypełniony rzygowinami owczy pęcherz.

Spojrzała na rycerza, który nie odstąpił ojca na krok. Była znużona tą jego ciągłą wyższością
-Widzi pan... różnimy się tym co nami kieruje. Pan chce odbudować ten ród i wskrzesić wielkie cesarstwo. Wszelkimi środkami. Ja próbuję zminimalizować skutki działań takich jak pan. To nie tylko tacy jak pan biorą na swoje barki konsekwencje tego, co określamy polityką. Wiedział pan na przykład, że jeden z Portowych kupców przyjechał razem z córką? Próbowała pomóc ojcu, zasłonić go i za to dostała nożem po twarzy. -spojrzała na Baldwina, jej głos stał się zimny a źrenica kociego oka zmieniła się w szparkę- Nie pan musiał jej powiedzieć, że taty już nie ma i że musi uciekać. Nie pan musiał zszywać siedmioletnie dziecko, które jedynie cudem uciekło od rozdziewiczenia przez pańskich bohaterów nocy.

Oczy z powrotem się rozszerzyły do normalnego kształtu.
-Też jestem wojownikiem. Nie w pierwszej linii frontu, ale i nie mniej ważnym. Kiedy wy się nawzajem zabijacie tacy jak ja dbają o to, abyście mieli o co walczyć. I...czym. Lekarze, którzy zszywają kończyny, kupcy ratujący od głodu ludność... Proszę o tym pamiętać, kiedy następnym razem pana zaświerzbi ręka do rewolucji.

Wiedziała, że nie przemówi mu do rozsądku. Nie teraz. Może jednak zasieje ziarno z którego kiedyś coś wykiełkuje.

MrocznyKefir - 2013-05-13, 22:35

Baldwin chłonął wszystko co robiła i mówiła Raven na tematy medyczne. Z swoim wykształceniem dopasowywał pewne fakty. Możliwe, że się czegoś nauczył, co przyda mu się w przyszłości.
- Żyjemy w takich czasach, że śmierć nie powinna cię w ogóle dziwić. Ale cóż, zostawmy ten temat. Coś czuję, że może za kilka wieków, gdy rozwinie bardziej się nauka, takich jak ty będzie więcej... Tylko nie pisz zwojów, Raven. Wyszkól kiedyś ucznia. Wiedzę przekaż mu ustnie. Za żadne skarby nie pisz - spojrzał na nią ostro - Bo odrąbię ci rękę. I nie zaświerzbiła mnie ręka do rewolucji. Wszystko starannie zaplanowałem. A jeśli myślisz, że nie dbam o ludzi to się dziwisz. Produkowana tu żywność będzie szła do miasta po to, by ludzie nie wyginęli.

Pani Matko, słyszałaś, co powiedział medyk. Poślij po pachołków, niech przygotują lekką strawę i niech ugotują wodę. Gdzieś kiedyś czytałem, że podobno wtedy czystsza to jest. To prawda, medyczko? - spojrzał na nią pytająco. - Mamo - dodał już do pani Liandry (przyjmy, że tak się nazywa) pilnuj ojca by nie szalał.

Dobra, Dwalin i Trojden, jeśli mógłbym was prosić - przygotujcie odpowiedni pokój dla pani medyk, który będzie godny i wprost proporcjonalny do ważnego wykonywanego przez nią zawodu. Dzisiejszej nocy będzie spać w moim pokoju. Ja mam na dziś dużo pracy.
Viserysie, znasz się na zarządzaniu - przygotuj plany i swoje pomysły na temat rozwoju grodu. Wasza dwójka - zwrócił się z powrotem do bliźniaków - Tak samo. Załóżcie również kuźnię. Broń i narzędzia wymagają renowacji.
Siostrzyczko - chciałbym byś porozmawiała z chłopami. Jesteś wykształcona i piękna, a facetowi lepiej się gada z taką zacną niewiastą. Porozmawiaj również z kobietami i wdowami.
Pani matko prócz czuwania nad Panem Ojcem chciałbym, byś przewertowała księgi ojca na temat uprawy roli i gospodarowania ziemią i zasobami leśnymi. Następnie przeprowadzisz szkolenie chłopów w tym względzie - może ich czegoś nauczysz pożytecznego. To wszystko dla was

Chodź - zwrócił się do Raven i zaprowadził ją do jej tymczasowych komnat, czyli do jego pokoju. Przed drzwiami rzekł do niej - Jeszcze raz ci dziękuję - po czym pocałował ją w dłoń i odszedł pracować.

Vanilla - 2013-05-13, 22:38

Możecie już pisać w lokalizacji.

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group