End of Days

Zapisy do sesji - Telding

Faust272 - 2013-02-24, 13:31
Temat postu: Telding
Zgodnie z życzeniem przeczytanym z shoutboxa, zakładam sesje dziejącą się w I edycji EOD-a, kiedy Telding jeszcze stoi.

KP zgodnie z podręcznikiem współczesnym. Magia będzie rozpatrywana indywidualnie. EXP na umiejki: ludzie 2100 EXP, reszta ras 1700 EXP. Dostępne niziołki. Inne rasy rozpatrywane indywidualnie. Wszystko nieopisane w podręczniku rozpatrywane indywidualnie.

START

P.S. Niczego nie obiecuję, zapisujesz się na własną odpowiedzialność. Licz się z porażką, nudą tak samo jak liczysz na dobrą zabawę.

Altaris - 2013-02-24, 13:35

Nie chodzi też o samą edycję, tylko też w dużej mierze o podziemny, stary, surowy, ciężki klimat Telding, w którym być wojownikiem było cholernie trudno i wszyscy byli łachmaniarzami, którzy nie potrafili nic zrobić dobrze. Ja wstępnie zaklepuję niziołka pokroju Bilba Bagginsa.
zkajo - 2013-02-24, 13:56

Haha! No pięknie! Telding miało przyjemny klimacik. Pamiętam jak jeszcze van ukradła nam graczy na ponad miesiąc w katakumbach :D Było to świetne, nie powiem. Mitch... o ile pamiętam? ;)

Powiem wam jak to się stało: Postanowiłem że zrobię World Eventa... tak o, bez żadnego powodu czy planu (tak porywczo, jak kiedyś miałem to w naturze). Otwarte niebo, wielki śmiech i ogólna dzikość. Faust do mnie z żalem, że po co to, co się dzieje, wtf? XD A Van nam zrobiła tak świetnego z tego questa, że naprawdę było warto.

Faust272 - 2013-02-24, 14:00

Ja nie pamiętam tego World Eventa, ale jak takie były reakcje, to proszę o przypomnienie go.
Altaris - 2013-02-24, 14:15

Fauście, a skąd mam wziąć informacje o niziołkach? O ich cechach i atutach? Sam je dopiszesz?
kastyl - 2013-02-24, 14:19

A ja tym razem przerzucę się na łuk albo kusze i coś niskopiennego. Ej, można wziąć pistolet albo muszkiet? Bo nie pamiętam czy weszły one pod koniec pierwszej, czy już w drugiej edycji.
Avenker - 2013-02-24, 14:28

Oczywiście nie może i mnie zabraknąć :D tylko muszę się zastanowić kim zagrać. Może dla odmiany jakiegoś wojownika? :P
Faust272 - 2013-02-24, 14:46

Altaris napisał/a:
Fauście, a skąd mam wziąć informacje o niziołkach? O ich cechach i atutach? Sam je dopiszesz?


Faust272 napisał/a:
Wszystko nieopisane w podręczniku rozpatrywane indywidualnie.


Zgodnie z tym co napisałem w pierwszym poście: "Wszystko nieopisane w podręczniku rozpatrywane indywidualnie."

Czyli na prosto.

Ruszta mózgownice, przedstawcie KP. Jak będzie git (git dla meni oczywiście) to dopuszczę.

Altaris - 2013-02-24, 16:00

Ktoś jeszcze bierze Hobbita?
Debowy_Mocny - 2013-02-24, 16:45

Imię: Endrigus - zaklęcioostrze
Płeć: Mężczyzna
Rasa: Człowiek
Wiek: 24
Nierozdane punkty doświadczenia: 100

Wygląd.

Ogół wyglądu i budowa

Endrigus jest dość dobrze zbudowany, kolor skóry jest lekko ciemny.


Twarz

Oczy mają ciemnobrązowy kolor. Z reguły jego wzrok bywa przeszywający. Endrigus posiada owalną twarz, nos orli oraz widoczny zarost. Włosy Endrigusa są długie na 5 centymetrów. Charakterystycznym znakiem jest niezbyt duża szrama na prawym oku, owa szrama raczej nie szpeci, jednak dodaje szczyptę testosteronu do jego twarzy.

Historia postaci:

    Endrigus pochodził z rodziny Mercenusów. Była to rodzina najemników gdzie walka bronią i rzemiosło najemnika było przekazywane z ojca na syna. Od 3 pokoleń z usług owej rodziny korzystał Elficki Arcymag Arcanus, który wyznawał boga Magirkusa będącego patronem czarodziejów i magii. Interesy sprawiły że Arcanus stał się wręcz przyjacielem rodziny. Czasami Arcanus był gościem w ucztach z różnych okazji. Narodziny potomka, ślub i wesele i tym podobne.

    Podczas uczty z okazji narodzin Endrigusa. Arcanus patrząc na nowego potomka Mercenusów poczuł coś dziwnego, jakby Endrigusa coś wyróźniało, jednak niewiadomo co. Arcanus stwierdził że to pewnie przewidzenia więc zbagtelizował sytuacje.

    Endrigus dorastał. Uczył się technik walki wręcz. Wyrósł na zdrowego, silnego wojownika.

    Gdy Młodzieniec miał 19 lat. Do domu Mercenusów przyszedł Arcanus z nowym zadaniem dla najemników. Stworzył on bowiem tajemne magiczne labolatorium (twierdzono że to cesarstwo zbudowało tą jaskinie, jednak tak naprawdę to labolatorium zostało zbudowane przez kult Magirkusa, którego przywódcą był Arcanus). Który przypominał raczej system podziemnych korytarzy. Wejście było jaskinią. A pomiędzy wyjściem a resztą labolatorium była zrobiona komnata zwana strażnicą. Potrzebował najemników którzy będą siedzieć w strażnicy i pilnować wejścia przed nieproszonymi gośćmi których mieli pozbywać się w taki sposób by myślano że się zgubili w owej jaskini. Laboratiorium znajdowało się na terenie orków więc orkowie ze względu na dość niską inteligencje po kilku "zagubieniach swoich" uznali że lepiej poprostu nie wchodzić do środka jaskini.

    Jaskinia znajdowała się daleko od ludzkich terenów a tym bardziej od rodzinnych rejonów Endrigusa.

    Owymi najemnikami stali się Endrigus oraz jego 3 bracia. W sumie tylu starczyło.
    Endrigus wraz z ekipą dobrze wykonywali swoje zadanie. Jednak to nie orkowie były przyczyną pewnego wypadku. Jeden z eksperymentów z magią wymknął się spod kontroli. Niszcząc doszczętnie laboratorium oraz zabiło wszystkich którzy się tam znajdowali. Poza Endrigusem, ale wybuch magii go odmienił. Poczuł że w nim płynie jakaś moc. Endrigus postanowił przejrzeć zgliszcza. Odnalazł tam księgę "Eksperyment NR. 37 - Zaklęcioostrze". Postanowił ją przestudiować. Jedynie co z niej zrozumiał to fakt że płynie w nim magiczną energia. I że może kontrolować przepływ w jej ciele. Miało to umożliwiać rzucanie czarów ograniczając gesty i inkantacje do minimum a wręcz do zera. Jednak strony opisujące jak wyzwalać zaklęcia były częściowo spalone. Więc wyzwalania czarów Endrigus musiał się sam nauczyć. Zebrał to co mogłoby być wart chociaż parę sztuk złota, jedynie co zabrał to figurkę przedstawiającą nagą elfkę, tylko ta rzecz pozostała po wybuchu magii.

    Wiedział że jest na środku ziem orków zdany tylko na siebie. Endrigus miał przy sobie tylko skórzaną zbroję. Prosty półtoraręczny miecz. Oraz drewniany puklerz. Endrigus starał się dysktretnie przechodzić przez ziemie orków, byle do najbliższego ludzkiego miasta. Jednak po chwili został otoczony przez bande orków. Endrigus był w potrzasku. Po chwili wyciągnął rękę i starał się skupić by wyzwolić jakiś czar w orków który je przegoni. Nagle z ręki wręcz wystrzeliwuje ognista kula która spala 4 orków. Po chwili próbuje to samo robić. W inną stronę, jednak zamiast ognia. Endrigus poczuł zimno na twarzy, jednak zauważył że nogi 4 orków zostały przykute do lodu. Po chwili Orkowie uwolnili przykutych lodem i rzucili się do ucieczki. Endrigus próbował wykończyć ich kolejnym czarem. Jednak coś źle poszło i poczuł się jakby wypił za dużo alkoholu, dodatkowo poczuł że ma straszliwą biegunke.

    Zrozumiał, że ma moc jednak nie może jej tak kontrolować. Postanowił że w zaciszach spokojnie skupiał magię na sobie, coś w formie treningu. A umiejętności zaklęcioostrza będzie uwalniał tylko w krytycznych sytuacjach.

    Gdy wydostał się z ziem orków to na drodze zauważył znisczony wóz. Postanowił go przeszukać. Niby ktoś wcześniej ograbił jednak. Endrigus znalazł tam namiot, śpiwór, hubke i krzesiwo oraz bukłak. W końcu Endrigus trafił do miasta Telding


Umiejętności:
    Walka mieczem Półtoraręcznym - uczeń


    Walka orężem i tarczą - uczeń



Cechy:

    silny
    wytrzymały organizm
    chłonny umysł


Atuty:
    atuty lub ich brak


Postać:
    - Prosty miecz Półtoraręczny
    - zbroja skórzana, z niewielką ilością ćwieków
    - drewniany puklerz
    - 10 sztuk złota w sakiewce
    - Ubranie: (skórzane spodnie, lniana koszula, skórzane buty)


Ekwipunek:

    - hubka i krzesiwo
    - bukłak na wodę
    - śpiwór
    - składany namiot
    - drewniana figurka przedstawiająca nagą elfke
    - Plecak
[/list]

zkajo - 2013-02-24, 16:53

Wszyscy zróbcie hobbitów i będzie wesoła kompania :D
Debowy_Mocny - 2013-02-24, 17:02

zkajo napisał/a:
Wszyscy zróbcie hobbitów i będzie wesoła kompania :D

Ja nie robie hobbita tylko ludzia. Będę bawił się w aragornopodobne coś

Altaris - 2013-02-24, 17:08

Nie dasz rady być Argonopodobnym. Twój styl gry zupełnie jest od tego odmienny. Twoja postać cały czas kieruje się dupami i ruchaniem, a Argona poruszała filozoficzne problemy równowagi pomiędzy siłami zła a dobra w religijności Edanoru.

Poza tym, ja mam jedynie historię, którą dzisiaj skończę. Zainspirował mnie Zryty trochę (Matidd).

Debowy_Mocny - 2013-02-24, 17:13

Altaris napisał/a:
Nie dasz rady być Argonopodobnym. Twój styl gry zupełnie jest od tego odmienny. Twoja postać cały czas kieruje się dupami i ruchaniem, a Argona poruszała filozoficzne problemy równowagi pomiędzy siłami zła a dobra w religijności Edanoru.

Poza tym, ja mam jedynie historię, którą dzisiaj skończę. Zainspirował mnie Zryty trochę (Matidd).

Czyli mówię argono podobny,
Umie walczyć, nie płoszy sie szybko. Ale czym innym się interesuje

Altaris - 2013-02-24, 17:18

Równie dobrze mógłbyś być każdym normalnym poszukiwaczem i wojownikiem bez grosza...
Lowcakur - 2013-02-24, 17:21

Imię i nazwisko: Alonso Quijano

Płeć: Mężczyzna

Rasa: Człowiek

Wiek: 42

Nierozdane punkty doświadczenia: 200



Umiejętności:
- Oszukiwanie (adept)
- Alchemia (uczeń)
- Walka bronią - rapier(uczeń)
- Ukrywanie się(uczeń)


Cechy:
-Chłonny umysł
-Mocna głowa

Historia:

Alonso ma 42 lata i czuje się świetnie. Hulaka, pijaczyna i nienawracalny łgarz, będący zakałą społeczeństwa. Urodził się w Telding jako syn jednego alchemika. Ten otóż alchemik uczył swego syna swej sztuki, jednakże Alonso zapamiętał jedynie niewiele rzeczy z tych lekcji. Zawsze bardziej pociągało go picie z kolegami własnoręcznie robionego samogonu. Z domowej szkoły wyniósł jedynie umiejętność czytania i pisania, gdyż nauka wielce go nudziła.

Jednakże, dobre czasy się skończyły. Ojciec wpadł kiedyś w furię i wygnał syna z domu. Biedny Alonso został potem dodatkowo zagarnięty przez żołnierzy i siłą wcielony do armii. Tam rozkwitł, produkując alkohol na boku i rozprowadzając go wśród żołnierzy. Łgał oficerom na potęgę, donosił i przekupywał aby tylko jak najlepiej się ustawić. Udało mu się to, ustawił się nawet tak dobrze, iż uzyskał zwolnienie od służby wojskowej. Pobyt tam nie był jednakże bezcelowy. Otrzymał napierśnik, rapier, oraz nauczył się tą bronią posługiwać.

Po opuszczeniu armii szybko odnalazł się w świecie, wynajdując paru kompanów i otwierając z nimi samogonowy interes. Kwitł on przez jakiś czas, dopóki pewien zazdrosny gang nie spalił całej bimbrowni. Ostał się tylko Alonso, który ukrył się w piwniczce na ziemniaki. To że był ostatnim z interesu mu nie przeszkadzało. Zabrał trochę żywności, trunków, przenośną aparaturę do bimbru i opuścił zgliszcza. Teraz poszukuje dobrego miejsca aby rozkręcić biznes ponownie.



Wygląd: Alonso posiada krotko ścięte włosy koloru kasztanowego, bokobrody (bokobrody idą przez cały profil twarzy, dochodząc do brody gdzie tworzą one kozia bródkę), modnie podkręcone w gore wąsy. Ubóstwo i wyprawy całkowicie zniszczyły delikatna niegdyś skore, w dotyku jest jak papier ścierny a z daleka Alonso można pomylić z chłopem, ze względu na opaleniznę. Ciało jest szczupłe(ale nie chude!), a pod napiętą do granic możliwości skórą zarysowują się mięśnie.

Postać:
- Poobijany, podrdzewiały i zniszczony napierśnik(kiedyś stalowy, teraz połatany wszystkimi znanymi metalami)
- Pas z przewieszonym na nim ciężkim rapierem(ten pas jest specjalny, zapina się go na ramieniu, a nie w pasie, co jest dosyć specyficznym rozwiązaniem, a sam rapier nie jest w najlepszym stanie).
- Ubranie: Niegdyś śnieżnobiały i sterczący koronkowy kołnierz, po którym zostało nędzne wspomnienie w postaci zżółkłego łacha, smętnie zwisającego na ramionach. Czerwony dublet nosi ślady wiecznego cerowania, a jego barwa dawno odbiega od fabrycznego bordo. Żółto-czerwone bufiaste spodnie obwisają nad brudnymi pończochami, a podeszwy w czarnych trzewikach spiętych poczerniałą miedziana klamra zostały przybite nitami, oraz fantazyjny kapelusz z szerokim rondem, gdzieniegdzie naderwanym. A na rekach widnieją dziurawe, skórzane rękawice.


Ekwipunek:
- Postrzępiona torba zszyta z łat i szmat.
- Sakwa zawieszona obok rapiera, w której znajdują się: igła do cerowania, kilka gwoździ, szpulka grubej nici)
- Skórzany bukłak o pojemności 0,5 litra wypełniony tanim winem
- 4 butelki doskonałego samogonu własnej roboty
- Przenośna aparatura do pędzenia bimbru(kilka rurek, starych kubków i fiolek)
- Paczuszka drożdży i cukru
- Suchy chleb i pęto kiełbasy
- Garść monet wyniesiona z ruin(Faust, zadecyduj ile złota udalo mi się skitrać)

Altaris - 2013-02-24, 20:14

...Miało być krótko, zwięźle i przyjemnie. A wyszło, jak zawsze.


Imię: Deagol Overhil z Króliczogrodu, najbardziej Hobbitny z Hobbitów Marchwiowzgórza
Płeć: Mężczyzna
Rasa: Hobbit
Wiek: 52
Nierozdane punkty doświadczenia: 100

Historia postaci:

    Historia Deagola jest historią pełną przygód, wspaniałych wypraw, bitew ze smokami, ludzkimi magami, rogatymi demonami i zastępami orków. No, prawie...

    Urodził się, jak to każdy hobbit w małej, przytulnej norce wybudowanej w pagórku jednego ze wzgórz krainy niziołków, zwącego się Marchwiowzgórzem. Jego dom znany był jako Króliczogród, ponieważ rodzina, która mieszkała w tej malowniczej, przytulnej, niziołczej norce, nad nią, pod nią i wokół niej, znana była wszędzie przede wszystkim z największej dystrybucji marchwii na cały Wschód Cesarstwo. Siali prawie tylko marchewki, a ich żyzne pola były na prawdę spore, a urodzajne czasy wyjątkowo długie. Od Marchwiowzgórza po horyzont w małych dolinach i na pagórkach mieniły się rdzawym kolorem ogromne niczym dynie marchewki, które nazywano nawet czarodziejskimi.

    Kiedy urodził się Deagol nie za dużo się zmieniło - był taki sam, jak jego tuzin rodzeństwa. A zostawali jeszcze kuzyni, siostrzeńcy, siostrzenice, kuzynki, kuzynki od strony matki, kuzyni od strony dziadka, kuzynki od strony papy i babki od strony dziadka. Przyznać więc trzeba, że Marchwiowzgórze, a szczególnie Króliczogród, były bardzo żywym i zatłoczonym miejscem. Hobbici żyli tutaj sobie w spokoju i dobrobycie, nie licząc nachodzących ich zwierząt oraz ludzkich bandytów i barbarzyńców, którzy mylnie uważali niziołków za łatwe ofiary. Narażone na takie napady było szczególnie Marchwiowzgórze, które lezało na skraju krainy, tuż przy granicy z ziemiami ludzi. Na skraju Marchwiowzgórza zaś wybudowano górującą nad polami i skupiskami domów oraz norek warownię, którą nazwano Króliczogrodem. Tam też mieszkał przywódca rodu i ojciec Deagola - Dagon.

    Deagol od najmłodszych lat był w pełnej krasie hobbitem, chociaż niektórzy twierdzili, że jest dziwny i do hobbita niepodobny, ponieważ wyprawiał rzeczy dla innych niebywałe. Marzył o zostaniu sławnym wojownikiem i poszukiwaczem przygód. Chciał odbyć podróż tak daleką, że do rodzinnych zakamarków dotarłby z powrotem dopiero jako siwy starzec, ledwo mogący chodzić. Taka sytuacja! Już od małego przejawiał wszystkie dokuczliwe funkcje stereotypowego, małego hobbita. Dawał się wszystkim we znaki i pewnego razu, gdy wraz z bandą wiernych mu urwisów przez przypadek zbił wazon swojego sąsiada, nie trafiając kasztanem w ul, który chciał zrzucić dla miodu, tylko w okiennicę starego awanturnika, pochodzącego z zupełnie innej rodziny. Zazwyczaj zabawy poza Marchwiowzgórzem się tak nie kończyły. Jak? Ano, klęską wodza bandy oraz solidnym laniem.

    Jego kolejnym przewinieniem na skalę krajową był incydent z planami budowy mostu, który usprawniłby znacząco transport wozów towarowych przez dolinę. Banda Deagola postanowiła wybrać się na budowę, porobić trochę psikusów, pobawić się w rozmaite gry i podchody z udziałem budowniczych. Znaleźli też tam różnorakie mapy i stosy idealnie prostych tyczek, które nadawały się mistrzowsko do dopasowania ich jako dzid. Banda Deagola - Czerwonoskórzy, mieli potem przez dobry tydzień, lub więcej najlepsze bronie w całej dolinie, w której leżało m.in. Marchwiowzgórze i Króliczogród. Deagol znalazł tam także mapy, którymi bawili się, kreśląc plany wojenne i trasę ich nowej podróży. Niestety okazało się, że tyczki i mapy trzeba było oddać, gdyż były one bardzo potrzebne. A jeszcze wcześniej przy setkach niziołków most na ukończeniu runął, gdy postawiono na nim stopę. Wszystkim obarczono Deagola, a król skazać chciał go na wygnanie, wraz z całą rodziną. Były to jednak niziołki z Króliczogrodu, więc nakazano wymierzyć mu karę przez samego Dagona. Ojciec publicznie go zbiczował, na oczach całej rodziny i sąsiadów, a potem wysłał na wygnanie poza granice krainy, do odległej pustelni, do której wysyłani są wszyscy młodzi przestępcy. Tworzyli oni pierwszą linię obronno-sygnalizacyjną pomiędzy mroczną i groźną Bezgraniczną Puszczą, a samą krainą hobbitów. Zawsze istniała też możliwość, że zamiast owcy wilki zadowolą się małym chłopcem o wizerunku bandyty. Najbardziej jednak Deagola zabolało to, że jego rodzina i ojciec się za nim nie wstawili.

    "Pustelnia", czyli pas ziemi pomiędzy rzeką oddzielającą Hobbitów (kraina niziołków) od Bezgranicznej Puszczy, był bardzo surowym, ubogim i niebezpiecznym miejscem, ale o wiele bardziej żywym, niż mu się wcześniej wydawało. Okazało się, że nie ma tam żadnych młodocianych morderców i szalenców, a tabuny osieroconych dzieci, porzuconych przez ubogie rodziny, albo przez inne incydenty. Było tam wielu kieszonkowców, drobnych złodziejaszków i urwisów - wszyscy mili, uprzejmi, bezradni i niegroźni. Było co prawda też kilku łobuzów, ale nad nimi władzę trzymali specjalnie do tego wydzieleni milicjanci, którzy twardymi rózgami bili chłopców za byle przewinienia, znęcając się nad nimi. Deagolowi z jednej strony spodobało się w tamtym miejscu - miał sporo przyjaciół, był wolny, mógł dużo czasu spędzać w lesie. Ale z drugiej strony był Bruno i jego banda, oraz milicjanci.

    Przez dobre kilka miesięcy żył tak, pracując w Pustelni na swoje wyżywienie, śpiąc w baraku. Był to najgorszy margines Hobbitowa. Wcześniej nawet o nim nie słyszał. Pracował ciężko, ale owocnie. Milicja go raczej nie zaczepiała - jedynie z porządku, by "pokazać mu jego miejsce". Bruno zaś bardzo uprzykrzał mu życie, biorąc go na cel, odkąd Deagol mu się postawił w obronie młodszego chłopca. Ciężkie było życie Deagola przez pierwszy rok, a wydarzenia, jakie go spotykały zajęłyby zbyt długo czasu, gdyby ktoś spróbował je opisać.

    Pewnego dnia zastępca Bruna, który okazał się jego młodszym bratem poważnie zachorował i Bruno musiał pracować podwójnie na racje żywnościowe. Przyłapano go na wykradaniu z magazynu jabłek i potwornie go wtedy zbito. Strażnicy bili go i bili, chcąc go dosłownie zatłuc na śmierć, gdyż taka kara była tam za kradzież. Deagol jako pierwszy chwycił za patelnię - tamtego dnia pomagał w kuchni. Z okrzykiem na ustach skoczył pomóc swojemu wrogowi, a za jego przykładem zbuntowani chłopcy rzucili się na ciemiężycieli. Tak ich zbili, że tamci do Hobbitowa ledwo co doczłapali się w ciągu dwóch dni. Jeszcze tydzień wcześniej przywódzcza Hobbitowa, który skazał wcześniej Deagola na taki los z rąk Dagona, wydał dekret o tym, że kto "zabije białego wilka", który ze swoim stadem terroryzował dziesiątki farm każdej nocy, dostanie bogactwo i małą wieś złożoną z kilkunastu norek niziołczych. Nie trudno zgadnąć, że poniekąd to Deagol zasłynął tym bohaterskim czynem. Gdy tylko milicjanci zostali wygnani z Pustelni, Deagol oraz Bruno zaprzyjaźnili się i dysponując żywnością i materiałami usunęli wszystkie mosty przez rzekę i zbudowali ostrokół wokół ich baraków, pól i miejsc pracy. Jedzenia było pod dostatkiem. Nawet teraz, gdy chłopcy zostali oswobodzeni, Pustelnia przestała przypominać pustelnię, a nieopodal nawet znaleźli opuszczoną wioskę hobbitów, pełną bezpańskich norek i domków. W ciągu dwóch dni Pustelnicy przenieśli tam się w większości i zaczęli żyć, jak niezależna autonomia.

    Bruno, Deagol i kilku innych mężnych i silnych chłopców wybrało się raz do Puszczy na polowanie, ustrzelić z prowizorycznych łuków sarnę. A, że byli bardzo głodni postanowili na miejscu już spożyć udziec jelenia, którego upolowali. W tym celu nasz bohater zabrał ze sobą patelnię. Na nieszczęście grupki tropicieli swąd pieczonego mięsa zwabił wilka. Niecodzienna i wspaniała strona życia Deagola polegała właśnie na tym, że był to Biały wilk, a jemu udało się go zabić. Gdy bestia zaatakowała próbowali się bronić. Jednego z chłopców rozszarpał na miejscu, a jego krzyk zwabił właśnie nie wilki, a innych niziołków, którzy zaczęli odganiać wilka kamieniami, żołędziami i kasztanami, pomagając myśliwym uciec. Niestety, raz jeszcze Bruno był w opałach. I oto nagle! Tam-tara-tam! Bohatersko, ze łzami w oczach ze strachu i mokrymi spodniami (pełnymi... też strachu) rzucił się na wilka ze swoją patelnią i włożył w swoje uderzenie wszystkie swoje marzenia, sny, cele, determinację i całą swoją siłę duchową. Poklepawszy wilka po okolicach odpytu metalową patelnią zauważył, że lekko wyczesał mu futro. Poza tym, nie zauważył żadnego innego efektu. Wilk jednak uznał to za atak i zrywając się do skoku rzucił się na Deagola, który próbując uciec potknął się i w powietrzu zderzył z wilkiem, który zamiast zamierzenie w szyję, ugryzł go w nogę. Pełen strachu i bólu Deagol krzyknął, widząc, jak wilk wgryza mu się w nogę. Bijąc z całej siły desperacko patelnią wygiął ją w kształt półksiężyca i przypominającym trochę ostrze piki fragmentem patelni zaczął robić spore obrażenia na pysku wilka. Patelnia wykrzywiała się, ale wilk nie puszczał, z zamkniętymi oczami leżąc na nim. Deagol cały czas nie ustępował i bił zwierza patelnią, aż ta powyginała się we wszystkie strone i przypominała zwiniętą rolkę pergaminu. Gdy niziołek opadł z sił i otworzył zapłakane oczy zauważył, że wilk praktycznie nie ma przedniej części głowy, a z jego boków sterczą strzały oraz dzidy, a u jego łap leżą stosami kamienie i kasztany. Wiwaty podniosły się po Puszczy! Ucztowano wtedy, jak nigdy jeszcze w Pustelni nie ucztowano, a z magazynu wykuto dwa pierwsze w dziejach ich małego "ludu" bliźniacze miecze - jeden dla Bruna (Mordobij), oraz jeden dla Deagola (Zajęczy Kieł).

    Za skórę Białego Wilka Deagol kupił sobie i Pustelnikom wolność, sprzedając wioskę, którą otrzymał na spółkę z Brunem. Oboje przenieśli się do opuszczonej wioski, którą odbudowali i powiększyli, za pieniądze ze sprzedaży wcześniejszej wsi, zamieniając swoją ruderę w krainę pełną pól uprawnych i palisad, oddzielających norki hobbitów od Puszczy. Bruno został Thanem nowej społeczności, która była oddzielną od hobbitowa autonomią, podległą Królowi Hobbitów. Deagol żył tak, obrażony na swoją rodzinę przez kilkanaście lat, budując wraz z Brunem "Ziemię Pustelników", czyli skupisk domów i gospodarstw, pokrywających ogromne połacie przez nikogo nie chcianej ziemi. Deagol nawet wybudował swoją własną norkę, w jednym z większych pagórków, żyjąc raczej samotnie. Nie ciągnęło go zbytnio do zakładania rodziny, a i jej samej nie miał. Żył sam w swojej norce, bawiąc się, popijając i pracując w swoim sporawym ogródku. Nie polował już - wolał odpoczywać, gotować i się obżerać. Pewnego dnia Bruno zawitał do niego z wieścią, że Dagon umarł. Na pogrzebie zaś Deagol nie czuł się zbyt dobrze. Po prostu tam nie pasował i nie czuł już tego samego do rodziny, co kiedyś.

    Usłyszał jednak, że w mieście są jacyś ludzie, którzy zbierają jakiś oddział na sporą ekspedycję jakichś ruin. To Deagol, od zawsze pragnący przygód wziął i sobie tam poszedł, zabierając wszystkie oszczędności i to, co było mu potrzebne. Niestety, ekspedycja podzieliła się, a jego przydzielono do szemranej grupy łajdaków, którzy podczas snu okradli go. Gdyby nie chował monet w skarpetkach, najpewniej by mu nic nie zostawili. Jednakże, zostawili mu broń, ubranie, sygnet, oraz nie poderżnęli mu gardła.

    Nie wiedząc, co ma ze sobą zrobić udał się do pierwszego napotkanego ludzkiego miasta, w poszukiwaniu przygody. Dobrze, że zabrał ze sobą patelnię oraz śpiwór. Mógłby przecież zamarznąć, albo, co gorsza, zgłodnieć!







Umiejętności:
    Gotowanie - Uczeń

    Walka mieczem jednoręcznym oraz patelnią - Adept

    Oburęczność - Uczeń

    Otwieranie zamków - Uczeń



Wygląd:
Stosunkowo młodo wyglądający hobbit w średnim wieku, o smukłej, szlacheckiej twarzy, burzy kręconych, brązowych włosów, oraz o niebieskich, a nawet błękitnych oczach. Poza tymi cechami raczej nie różni się zbytnio od innych hobbitów. Blizna na udzie od ugryzienia Białego wilka też jest przydatną informacją.



Cechy:
    - Wyczuwanie trucizn - niektóre niziołki mogą wyczuć truciznę za pomocą wszystkich 5 zmysłów
    - Niziołcza zręczność i szybkość - niziołki z natury są niezwykle szybkie, zwinne i zręczne; są szybsze od innych szybkich przedstawicieli innych ras, i tak samo są od nich zręczniejsi i zwinniejsi
    - Silny - Deagol był od zawsze większym i masywniejszym od innych niziołków osobnikiem i cechował się większą siłą i tężyzną fizyczną


Atuty:
    Hobbitny - stereotypowo w perfidny sposób jest hobbitem w miarach nieograniczonych. Lubi przyjmować gości, spożywać sute posiłki, zna się na gotowaniu oraz przyrządzaniu podstawowych potraw, dobrze miota kasztanami oraz kamieniami, zwierzęta się go nie boją, lubi palić fajkowe ziele, zna się trochę na roślinach oraz ziołach, a przede wszystkim - rządny jest przygód.


Postać:
    - Zajęczy Kieł - przeciętnej długości i wielkości jak dla człowieka, a całkiem długi jak na niziołka miecz jednoręczny o klindze lekko rozszerzającej się na końcu płynnie, owalnie, a nie ostro i kanciasto. Jest ona jednak nadal bardzo cienka, jak na miecz obusieczny. Klinga jest nieskazitelnie srebrna i zawsze zadbana, wypolerowana, przechwytująca światło. Jest też z dziwnego stopu stali z różnorodną gamą metali takich jak przykładowo srebro, dlatego ma lekko biały odcień. Jelce miecza są prostopadłe do klingi, krótkie, zakończone drobnymi akcentami w formie stalowych zawijasów. Rękojeść zaś też jest stalowa, trochę wydłużana i wygląda całkiem elegancko. Deagol trzyma broń w skórzanej pochwie przy pasie.

    - Skórzany kubrak - stosunkowo cienki, skórzany pancerz składający się ze skórzanego bezrękawnika, obszytego warstwą ładnie wyglądającego materiału szmacianego. Na dole skórzany kubrak rozchodzi się w okolicach pasa na dwie części, opadające na biodra, na których są spore, podzielone na mniejsze fragmenty kieszenie, pełne różnorakich rupieci. Na górze kubrak posiada materiałowy kołnierz, a na utwardzanych grubą skórą ramionach opina go aż do klatki piersiowej fragment peleryny.

    - Patelnia Króliczej Pomsty - legendarny (jak dla Deagola) przyrząd kuchenny, owiany sławą pogromcy smoków, trolli, oraz orków, to Patelnia Króliczej Pomsty. Początkowo miała służyć do gotowania i to się nie zmieniło, ale obecnie sprawdza się również jako broń dodatkowa dla wojowniczego niziołka. Utwardzana, obita w stal, całkiem gruba i ciężka, sprawdza się wspaniale jako broń obuchowa. Posiada poręczną i bardziej stabilną niż pierwotnie rękojeść z drewna dębowego. Jej spora powierzchnia i na prawdę... Nie, na prawdę, to, co teraz piszę, jest prawdą - na prawdę dużą wytrzymałością na uderzenia broni różnego rodzaju, sprawdza się także jako tarcza. Deagol opracował specjalny styl walki mieczem i patelnią.

    - 5 sztuk złota w sakiewce (minus jeden miedziak)
    - Ubranie:
    -Materiałowe, szerokie, przewiewne spodnie, stosunkowo jasne, beżowe
    - Szeroki, skórzany pas ze srebrną klamrą o błyszczącym symbolu korony
    - Sygnet ze stopu żelaza i małej domieszki srebra o małym rubinie o sześciu ścianach (szklany rubin)
    - Biała, elegancka koszula z długimi rękawami, wiecznie podwiniętymi do łokci
    - Szykowna, dobrze skrojona, purpurowa, bogato wyglądająca kamizelka o srebrnych, wypukłych guzikach, odziedziczona po dziadku od strony matki
    - Grube, materiałowe, długie rękawice beżowego odcienia
    - Długa, szczupła peleryna ze zwykłego materiału, koloru nijakiego


Ekwipunek:

    - Masa różnorakich rupieci, jak mały, podręczny młoteczek, kilka gwoździ, sprężynek, klej w słoiczku, malutkie lusterko w mosiężnej oprawce, oraz co najważniejsze w rupieciach - kilka całkiem poręcznych wytrychów. W jego kieszeniach można znaleźć prawie wszystko - szklane oko, pióra do pisania, szczelnie zamknięty, metalowy kałamarz, kilka zwojów papieru, chusteczkę, ściereczkę, malutką lupę, kozik w skórzanym pokrowcu, osełkę, małą deseczkę, woreczek ziemi, pudełko wykałaczek, igły do szycia, trochę nici, dłuto, hubkę oraz krzesiwo.
    - Sporej wielkości, podróżny plecak z zawiniętym na jego górnej części i utrzymywanym klamrami śpiworem, oraz wieloma kieszonkami oraz jedną, większą przegrodą
    - Pakunek z kilkoma owocami, sporą ilością różnorakich warzyw, przypraw, przegotowanej wody źródlanej oraz gotowej już herbaty, śladowymi ilościami suszonego mięsa i kompletem drewnianych sztućców (łyżka, widelec, nóż).
    - Trzy, długie, szczupłe pochodnie
    - Podłużna, dębowa fajka z zapasami palonego ziela do niej. Ziele to jest swoistym artefaktem. Raz można dostać ogromnego kopa, być głodnym i leniwym,a zasnąć, zacząć widzieć różnorakie halucynacje, hemoglobiny i mistyfikacje, cały czas się śmiać, dostać nudności, albo porwać się na smoka z patelnią w ręku.


kastyl - 2013-02-24, 21:57

Jak obiecałem, coś nastawionego na łuki/kusze i niskopiennego.


Imię: Kili
Płeć: Mężczyzna
Rasa: Kraś (pozdro dla Fausta i wcale_nie_op_krasi_z_LotR-a)
Wiek: 35 lat
Nierozdane punkty doświadczenia: 100

Historia postaci:

Kili urodził się w jednym z krasnoludzkich klanów, które najwięcej ucierpiały w wojnie z ludźmi. Jego ziomkowie ponieśli poważne straty i musieli odejść ze swych domostw i kopalń, ustępując ludziom. Kili miał wtedy dopiero kilka lat i nie pamięta za dobrze tych wydarzeń.
Dorastał w kochającej go rodzinie, otaczany przez tradycję, historię i tradycję krasnoludów. Nauczył się wiele, w tym podstaw kowalstwa, posługiwania się ulubionymi broniami, dużą kuszą i oburęcznym młotem, oraz wiele innych rzeczy. Żyli spokojnie nie nękani przez cień i z dala od różnych walk. Do czasu.
Gdy Kili miał 30 lat jego klan został zaatakowany przez pomioty Beliara. Orkowie i nieumarli szybko zniszczyli siły obronne krasnali i zrównali wioskę z ziemia. Kili również uczestniczył w obronie wioski, lecz podczas walk, gdy wszystko było już stracone, młody krasnolud schronił się w najgłębszych jaskiniach i ranny przeczekał inwazję orków.
Po kilku dniach odważył się w końcu wyjść z jaskiń. Uważając, żeby nikt go nie zauważył, długi czas podróżował sam aż w końcu zszedł z gór i natrafił na małą grupę ludzi. Po dłuższej rozmowie postanowił się do nich przyłączyć i zżył się z nimi. Podrózowali przez niecałe 3 lata i wiele się od nich nauczył. Razem odbyli kilka wspaniałych i równie niebezpiecznych przygód, aż natrafili na coś, czego nie byli w stanie pokonać.
Dostali zlecenie na zabicie jednego z Beliarowców, ukrywających się w pobliskiej wiosce. Były to czasy, gdy armia orków i nieumarłych jeszcze nie dotarła nawet do połowy ziem ludzi. Niestety, kapłan Plugawego okazał się dużo silniejszy, niż sądzili. Kili przeżył tylko cudem, ocalony przez inną grupę poszukiwaczy przygód. Krasnolud jednak nie dołączył tym razem do nich, starając się żyć na własną rękę. Tu coś pomógł w kuźni, tu coś zabił. Ogółem żył z dnia na dzień. nie miał nic i nikogo.
Lata mijały, a Królestwo Ludzi coraz bardziej chyliło się ku upadkowi. Kili, unikając poboru do wojska, uciekał coraz dalej od frontu, aż wreszcie ten dorwał go w ostatniej twierdzy ludzi, Telding.


Umiejętności:
    Walka Bronią Dystansową Kusza - Adept
    Walka Wręcz Młot Oburęczny - Uczeń
    Kowalstwo - Uczeń


Cechy:
    Krasnoludzka siła
    Wyczucie głębokości
    Przyśpieszona regeneracja


Atuty:
    brak


Postać:
    - Ciężka klanowa kusza - Jedyna pamiątka Kiliego po swoim klanie. Jest ona solidnie wykonana, upływ czasu nic jej nie zrobił. Ma ona na sobie znak klanu oraz jego najlepszeko rzemieślnika.
    - zbroja skórzana, miejscami wzmacniana metalowymi cwiekami
    - Dwuręczny młot
    -
    - Ubranie: (Skórzane spodnie, wełniana koszula, lniane galoty, wełniany kubrak i wełniany, gruby płaszcz)


Ekwipunek:

    - Hubka i krzesiwo
    - 3 flaszki dobrego piwa
    - kilka kawałków żelaza
    - młot kowalski - kiepska broń, niewyważony do walki i zbyt krótki
    - szczypce kowalskie
    - gruby skórzany fartuch - potrzebny do pracy w kuźni


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group