End of Days

Misje - Pochodnia Wolności - Sceotend

Vanilla - 2013-02-05, 11:03
Temat postu: Pochodnia Wolności - Sceotend
Karawana ruszyła. Sceotend szedł piechotą po jej lewej stronie wraz ze swoim oddziałem, którego sierżant nazywał się Stan. Z tego co ustalił w misji brały udział trzy oddziały. Jako człowiekowi wprawionemu w sprawach wojskowych wydało się to dziwne, że około trzydziestu uzbrojonych facetów ma eskortować karawanę.. tylko dokąd?

-Hej - rzucił do niego jakiś młodzian z niedopasowanym hełmem i nieco zbyt dużym jak na półtorak mieczem. Sceotend przez chwilę zastanowił się jak on zamierza właściwie tym władać. Nie był on dopasowany ani do jego figury, skrywanej nieco przez niedopasowaną, tanią zbroję skórzaną, ani do wysokości - skąd jesteś? - rzucił ciekawsko.

Nomin - 2013-02-05, 11:12

Sceotend przeszył młodziaka wzrokiem od dołu do góry, uśmiechnął się lekko. Miał wrażenie że chłopak nie widział wcześniej walki, a przynajmniej nie tyle co powinien by pchać się do tego typu zadań. Uśmiechnął się przyjaźnie pod nosem, po czym powiedział:

- Jestem z północy, z Tobrecan - powiedział idąc przed siebie, patrząc się na chłopaka - i nie jestem przyzwyczajony do tego typu pogody - rzekł, wzdychając. Kolczuga wydawała mu się cięższa niż zwykle, i bardzo ciepła - A ty? I często używałeś tego miecza? - zapytał.

Vanilla - 2013-02-05, 11:19

-Ja jestem z terenów Cesarstwa, udało mi się tutaj uciec przed wybuchem. Miecz i kurtkę kupiłem dopiero cztery dni temu, sprzedałem co miałem i zaciągnąłem się do Straży. Przynajmniej płacą, a co złego może nas tutaj spotkać? Tylu nas, nikt się nie odważy nas nawet tknąć. Co nie?

-Tobrecan, to daleko? - rzucił krótko zdziwiony - Nigdy nie słyszałem.

Wydawał się podekscytowany nowym zleceniem, zupełnie nie dostrzegając potencjalnych zagrożeń. W końcu kto mieczem włada...

Nomin - 2013-02-05, 11:28

... ten od miecza ginie.

Sceotend nie był zdziwiony naiwnością chłopaka. Wielu takich co trzyma miecz w ręku myśli że są już nie pokonani, bo mają broń. Prawda jest taka że broń jest tylko tak niebezpieczna jak ten który ją dzierży.
- Spotkać może nas wiele. Miej oczy na baczności i trzymaj się mnie jeśli coś się stanie. Nie bez powodu nas tylu idzie. A co do Torbecan, to jedno z Siedmiu Królestw. Może wy z kontynentu nie przywiązujecie uwagi do włości Cesarstwa - uśmiechnął się pod nosem - Nie przedstawiłeś się - dodał zimno.

Vanilla - 2013-02-05, 11:46

-Jestem Gedal - uśmiechnął się chłopak - najmocniej przepraszam. A - zreflektował się - to znasz powód dla którego idziemy.. tam.. gdzieś?

Szedł ciągle wraz z Sceotendem w kolumnie po prawej stronie karawany. Kolumna rozluźniła się nieco, dyscyplina nie rozluźniła się w ogóle; nie było czego rozluźniać - już od początku wojownik dostrzegał że z tą bandą ciężko będzie wygrać większą potyczkę. Jeśli nie uciekną to żałośnie zginą. Strażnicy siedzący na wozach momentami ziewali. Nie działo się nic.

Aktualnie przemierzali deltowe tereny podległe pod Port, widząc czasem pola uprawne, wznoszone lepianki i spichrza, czy innych podróżników. Oligarchowie musieli sporo kasy w to wszystko zapakować...

Nomin - 2013-02-05, 12:29

- Nie wiem gdzie idziemy, ale wiem że nigdy nie jesteś dalej niż kilometr od osoby która potencjalnie mogłaby poderżnąć ci gardło lub potwora co połknie cie w całości - powiedział zimno, o ile nie starając się przestraszyć chłopaka co dać mu do zrozumienia że żadna tego typu wycieczka nie jest bezpieczna.

Miał się na baczności, jako jeden z niewielu. Rozglądał się uważnie, to na prawo, to na lewo. Starał się wyjrzeć na drugą stronę karawany. Tereny wyglądały spokojnie, co wcale nie znaczyło że takie były. Delta rzeki rodziła dobry teren na uprawy, i z pewnością była jednym z ładniejszych miejsc w Bolgori. Dobrze wiedział, że zieleń to tutaj coś mało spotykanego, a na terenach za górami zniknęła już jakiś czas temu.

- Skoro dopiero co kupiłeś miecz, pewnie nie miałeś okazji jeszcze ćwiczyć co? - zapytał chłopaka, tak naprawdę nie oczekując żadnej odpowiedzi. Kontynuował od razu - Zawsze miej się na baczności, i nie trać wiary. Jeśli ogarnie cię strach w całości, walka jest już przegrana. Nie masz tarczy? W takim razie pamiętaj by stać bokiem, będziesz mniejszym celem... - mówił, patrząc się przed siebie.

Vanilla - 2013-02-06, 00:12

-Dobra, dobra.. - mruknął chłopak, wyraźnie zgaszony. Sierżant popatrzył się krzywo na wojownika, który właśnie pozbawił morale jego żołnierza.

Zieleń powoli ustępowała miejsca górskiej trasie. Podróż przez pustynię w tych warunkach przez większość osób poczytywana była za samobójstwo. Nadmiar piachu, żar palący się z nieba i brak rzeki - chyba że szło się wzdłuż Linu, zmuszało wędrowników do nadłożenia kilkunastu dni drogi ze względu na skomplikowane meandrowanie - skutecznie zniechęcał kogokolwiek, za wyjątkiem może najemników z misjami specjalnymi, uposażonych i wyposażonych na tyle aby się tego przedsięwziąć.

Ani się Sceotend nie obejrzał, a już nastało południe. Karawana zatrzymała się na polance w celu odpoczynku i dokarmienia koni.

-Dobra chłopcy - odezwał się kapitan, zbierając swoich podopiecznych - Nie macie zielonego pojęcia dokąd idziemy. Otóż idziemy do Mitru, tak, tego miasta.. Raczej miasteczka; na północ od Bolgorii. Mamy sprawdzić co się tam dzieje, ewentualnie nasz kolega - wskazał na tłustego kupca - wynegocjuje jakieś umowy handlowe. Ostatnie karawany stamtąd w ogóle nie wróciły i bardzo wątpimy że zostały napadnięte po drodze. Tak więc oczka otwarte, uszka słuchają i do dzieła. Jakieś pytania?

Nomin - 2013-02-06, 00:24

Wojownik popatrzył się na młodziaka, i widząc jego reakcję rzekł:
- Nie miałem zamiaru cię zniechęcać. Przeciwnie. Co do tego stania bokiem, mówię poważnie. to dobra rada, tak mnie uczono na dworze mego ojca. Jeśli chcesz to mogę pokazać ci jak się walczy podczas postoju - miał nadzieję, że poprawi to chłopakowi humor, i doda entuzjazmu.

Sceotendowi wydawało się że pytanie kapitana było retoryczne. Rozejrzał się dookoła, wszyscy spoceni, zmęczeni. Kolczuga ciężka, miecz ciężki, tarcza ciężka. Wszystko przez ten pustynny upał. Powietrze też było suche, suche jak piach po którym stąpał. Nie dało się wyżyć. Wtrącił:

- Nie tyle co pytanie, a sugestia. Ludzie wyglądają na padniętych, a mamy jeszcze szmat drogi, dobry na parę dni. Proponuje w dzień rozbić namioty i spać by uchronić się przed słońcem, a maszerować wieczorem i w nocy, kiedy będzie chłodniej.

Vanilla - 2013-02-06, 00:42

Sierżanci popatrzyli się po sobie, a następnie na kapitana. Jeden z nich podszedł doń i szepnął mu parę słów na ucho.

-Sugestia wzięta pod uwagę. Obyś dobrze władał mieczem równie w nocy, a oczy miał równie dobre jak za dnia, szeregowcu.

Już po chwili obozowisko było rozstawione, a wraz z nim namiot Sceotenda. Młodzieniec szybko upomniał się o obiecaną lekcję walki. Sierżant uśmiechnął się tylko, rzucając że powinni się wyspać, bo w nocy będą zasuwać na butach.

-No to dawaj - rzucił zawadiacko, dobywając miecza i kierując go w stronę wojownika. Próbował nieskładnie ustawić się bokiem, jednak po chwili już zupełnie z tego zrezygnował; ignorując poradę doświadczonego żołnierza.

Nomin - 2013-02-06, 00:52

Sceotend uśmiechnął się do młodzieńca, po czym dobył swego miecza i tarczy. Młodzieniec wyglądał na pełnego entuzjazmu, jakby miał nadzieję że wygra tylko dlatego że czuł się bohaterem przez te pierwsze parę chwil. W końcu nadszedł czas kiedy mógł pokazać co potrafi! Sceotend jednak czuł, że młody nie potrafi nic.

- Przygotuj się - powiedział po czym stanął kilka metrów od niego. Zauważył że ten zignorował jego poradę. Wystawił się. Przyglądał się jego dłoni, i jak trzyma swój miecz. Szukał odsłoniętych punktów na jego ciele, tak jak uczono go na dworze ojca. Broń młodzieńca to półtorak, więc jeśli ten naprawdę był niedoświadczony, to wyprowadzenie jakiegokolwiek sensownego ciosu byłoby nie lada zadaniem. Oczywiście, mógł też nim po prostu miotać na prawo i lewo, ale istniało ryzyko że zraniłby i siebie.

Sceotend przygotował się, uniósł swoją małą tarczę na wysokość głowy. W mgnieniu oka, zaszarżował, cały czas patrząc na dłoń młodzieńca dzierżącą miecz. Przygotował się by odepchnąć ewentualny atak tarczą. Miecz trzymał przed sobą, wymierzony w stronę przeciwnika. Biegł przed siebie, prosto na chłopca. Kiedy był blisko, wyprowadził cios zamachując się z prawej strony, chcąc uderzyć młodziaka w żebra. Upewnił się że nie robi tego mocno, i atakuje tępą stroną miecza. Nie chciał skrzywdzić go i zniechęcić do walki.

Vanilla - 2013-02-06, 14:55

Sceotend zajął postawę i patrzył się przez chwilę na młodzieńca. Błyskawicznie ruszył na niego. Ten spróbował się zamachnąć na szarżującego wojownika, tylko po to by jego miecz został odepchnięty tarczą i wylądował obok, na ziemi. Nie potrzebował nawet cięcia, sama siła biegu pozwoliła mu staranować i przewrócić chłopaka.

Chwilę potem chłopak leżał już na ziemi jak długi, z mieczem obok. Strażnicy obok rechotali do rozpuku.
-Dajesz, dajesz! - krzyczeli. Zadowolony wojownik opuścił broń, zerkając po otoczeniu w oczekiwaniu aż młody wstanie i będzie kontynuował. Sceotend w tej chwili był skupiony jednak na czymś innym. W krzakach, jakieś dwadzieścia metrów od niego, zauważył parę oczu. Wydawało się, jakby ludzkich. On patrzył się na nie, a one na niego. W końcu wycofały się, krzaki drgnęły i .. tyle.

-Nie śpij! - krzyknął młodzieniec, który zdążył już wstać i odzyskać miecz. Sceotend, wyrwany z zaskoczenia, odskoczył i uniknął ciosu.

Nomin - 2013-02-07, 00:45

Myślał szybko. Może coś mu się tylko wydawało?

- Stój! - syknął Sceotend w stronę chłopaka, po czym trzymając miecz mocno w dłoni ruszył biegiem w stronę krzaków. Być może to tylko jego wyobraźnia i upał płatały mu figle, ale wolał się upewnić. Lepiej było, według niego, zostać lekko wykpionym co do przeczucia aniżeli patrzeć jak coś lub ktoś morduje jego kompanów.

Vanilla - 2013-02-07, 13:21

Chłopak zdziwił się ponad miarę. Udzieliło się to też innym żołnierzom. Sceotend podbiegł do krzaków, obserwował i nasłuchiwał. Nic, po prostu nic. Nawet oddechu.

-Co tam? - rzucił chłopak, zmierzając w jego stronę.

Cholera, mógłby przysiąc że coś widział. Gorzej, jeśli to w końcu zdecyduje się wyjść..

Nomin - 2013-02-07, 13:38

Sceotend nie odpowiedział. Coś tam było, był tego pewien - a jeśli nawet nie, to wolał to sprawdzić. Skierował miecz w stronę krzaka, po czym powoli wsunął go do środka. Nie tak szybko by zabić, lecz wystarczająco by wystraszyć cokolwiek co mogło się w nim chować.
Vanilla - 2013-02-07, 20:18

Wsunął powoli miecz. Słyszał trzask łamanych gałęzi i związany z nimi opór; jednak ani nic nie krzyknęło, ani Sceotend nie poczuł dalszego oporu. Cokolwiek tam było, poszło sobie. Czy aby na długo?

Chłopak zbliżał się do wojownika z opuszczonym mieczem i nieco przerażonym wyrazem twarzy.
-Co to było?

Nomin - 2013-02-07, 21:15

Sceotend patrzył się w krzaki z mieczem w środku. Obrócił go, i wyjął, ciągle się w nie wpatrując.

- Nie wiem - powiedział spokojnie, chowając miecz do pochwy - Idź spać, musimy odpocząć - rzekł po czym udał się do namiotu, bez słowa, przechodząc obok dziwnie patrzących na niego strażników. Miał się jednak na baczności - nie chciał spać. Odpocząć, zmrużyć oczy, to i owszem. To co widział nawiedzało jego myśli.

Vanilla - 2013-02-08, 11:32

-No dobra - rzucił - A dopiero się rozgrzewałem..

Chłopak odłożył broń i ułożył się do snu, na ziemi, przy jakimś wozie.

Większość strażników drzemała już sobie lub leżała, próbując usnąć, uprzednio zdjąwszy co cięższe i mniej wygodne kawałki pancerza.

Sceotend jeszcze chwilę stał podejrzliwie przy krzakach. W oddali (to jest jakieś 20 metrów) znowu coś się poruszyło, jednak jego oczy nie były w stanie wyłapać co to jest.. Tak czy inaczej było duże - wielkości człowieka.

Tam jednak były już gęstsze zarośla.

Nomin - 2013-02-08, 22:41

Sceotend, podenerwowany przyglądał się krzakom. Coś widział, a to coś mogło tylko pełnić rolę zwiadowcy. Udał się do kapitana, i upewnił że ten jest sam. Kiedy nadeszła okazja na szybką rozmowę, wtrącił:

- Kapitanie, nie jestem przyzwyczajony do tego typu miejsc, i być może tylko to moja głowa płata mi figle. Ale sądzę że widziałem coś w tamtych krzakach - powiedział po czym wskazał kierunek w którym widział figurę - Nie mam pojęcia co to było, ale wyglądało na człowieka. A przynajmniej było jego wielkości... Nigdy wcześniej nie miałem podobnych zwidów, więc jeśli mogę zasugerować, proszę wziąć to co widziałem pod uwagę. Nie moje miejsce by decydować co robić, ale kto wie czy coś nas nie obserwuje... A jestem pewien że jeśli tak jest, to zna te okolice o wiele lepiej niż my.

Vanilla - 2013-02-09, 01:16

-Kurwa - syknął kapitan - Jeszcze tego nam potrzeba. To coś na pewno zna ten teren lepiej od nas. Kultyści, umarlaki albo co jeszcze. Zdrzemnij się żołnierzu, ktokolwiek to jest będzie musiał mieć naprawdę niesamowity tupet albo życzenie śmierci żeby się porywać na tylu chłopa. W nocy wyruszymy i lepiej patrz się czy co nas nie śledzi, ta trasa to świetna droga na zasadzkę. Niestety jedyna. Może kiedyś przyjdą tu i wykarczują, ale póki co..

.. witamy w Straży.

Na twarzy kapitana malowała się blada, mało wyrazista obojętność.

Nomin - 2013-02-09, 14:38

- Tak jest - powiedział, po czym odszedł by znaleźć sobie miejsce dobre na sen. Martwił się, lecz wiedział też że jeden pasożyt nie zaatakuje całej karawany. Nie tego się obawiał, martwił się o to, czy nie ma ich więcej.

Ułożywszy się, nakrył się płaszczem by chronić się przed słońcem. Wypił trochę wody z manierki, po czym przypiął ją do z powrotem do pasa. Zamknął oczy, chciał odpocząć...

Vanilla - 2013-02-09, 17:25

... i; ukoiwszy nieco nerwy; zasnął.

Obudziło go szturchanie.

-Wstawaj, idziemy - mruknął do niego chłopak. Sceotend przetarł oczy i wstał na nogi. Z obozowiska nie zostało wiele, mężczyźni zdołali zwinąć większość ekwipunku i zapakować na wozy, toteż dosłownie kilka minut później ruszyli.

Nie była to jeszcze noc, ale wieczór. Ciemny wieczór, z lichą bardzo tylko poświatą słoneczną z zachodu, za zachodzącymi górami.

Wokół idącej karawany pohukiwania, szelesty. Ludzie nie czuli się komfortowo, coś ich otaczało. Stres psychiczny był znaczny, ale za to dało się czuć przyjemny, orzeźwiający chłód wiatru.

Coś przemykało po krzakach. Sceotend nie mógł temu zaprzeczyć, idący obok niego chłopak również. Niektórzy strażnicy też zdawali sobie z tego sprawę, choć woleli udać że nic nie widzą i iść dalej.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group