End of Days

Slumsy - Gospoda "Pod kulawym psem"

Faust272 - 2008-04-12, 12:38
Temat postu: Gospoda "Pod kulawym psem"
Gospoda była mała i prosto urządzona. W głównej izbie stały trzy pięciometrowe ławy, przy których siedziało zazwyczaj kilka osób. Karczmarzem był gruby człowiek. Stał za ladą i brudną szmatką udawał, że poleruje naczynia. W rzeczywistości brudził je jeszcze bardziej. Nawet nie zareagował, kiedy tłusty szczur przebiegł pod jego nogami.

Cennik:

piwo - butelka 1 litr - 1 sztuka złota
wino - butelka 1 litr - 1 sztuka złota

zkajo - 2008-04-12, 15:53

Do tawerny wkroczył starzec. Miał on na sobie długi, szary płaszcz, kaptur i gęstą szarą brodę. Podpierał się kijem i sapał jakby biegł parę dobrych mil.
Podszedł do jednego ze stolików i wziął stojący na nim kubeł, po czym wypił jego zawartość, nie patrząc nawet czym był ten brązowy płyn.

Powiedział 'Proszę, wysłuchajcie mnie! Przynoszę wieści!'

Jest to quest od dwóch do 3 graczy. Ci którzy zdecydują się podjąć questu niech rozpoczną rozmowę ze starcem.

Rudlis - 2008-04-12, 16:15

Imlin właśnie wchodził do karczmy gdy starzec zaczynał przemowę. Z zaciekawieniem słuchał co ma do powiezienia. Usiadł przy jednej z ław i podniósłszy rękę w kierunku barmana dał mu do zrozumienia że chce kufel piwa.
zkajo - 2008-04-12, 16:20

Jak się chceta dołączyć ktoś oprócz Rudego (rudlisa xD) to wtrącić w rozmowę

Goście spoglądali na starca jakby ten postradał zmysły. Brodacz usiadł i oparł się o swoją laskę dysząc.
'Widzicie panowie... Wiele lat temu, jeszcze przed powstaniem Telding, przebiegał tędy szlak handlowy. Tutejsze góry prowadziły do jednego z krasnoludzkich kopalni. W tamtych także latach, w naszej krainie pojawiły się siły chaosu i plądrowały wszystko na ich drodze...'

Nagle opowieść przerwał jeden z gości. 'Zamknij się starcze! Postradałeś zmysły? Skąd ty takie opowieści bierzesz? Po co nam to mówisz? Napij się piwa i daj nam żyć!' - krzyczał pijak w twarz starca...

Karczmarz nalał do zakurzonego kufla jakąś jasnożółtą substancję uważaną tutaj za piwo. Chwyciwszy za uchu zaniósł napój przybyszowi. Kufel z donośnym brzdękiem wylądował przed Imlinem, wylewając z siebie ćwierć zawartości.

Rudlis - 2008-04-12, 16:27

Imlin podszedł do starca.
- Mów dalej panie. - rzekł po czym dosiadł się.

Tylko nie rudy...;p

zkajo - 2008-04-12, 16:34

-Przynajmniej jedna mądra osoba...- mruknął sarzec po czym kontynuował...

-Pewnego dnia, wędrowała tędy akilijska karawana wraz z pewnym magiem. Nie znam imienia tego maga. Karawana została zaatakowana przez Borgotha - jednego z dowódców sił chaosu. Prawie wszyscy żołnierze uciekli i pozostawili maga który stanął do walki sam na sam z Borgothem... Mag oraz Borgoth, zarówno ich oddziały powrócą dzisiaj by ponownie rozegrać tę potworną bitwę... dzisiaj jest Zaćmienie trzech księżyców... dzisiaj upiory powrócą. A ja... potrzebuję kogoś, kto pomorze mi zwalczyć siły zła...

Rudlis - 2008-04-12, 17:01

Imlin głęboko się zastanowił. Brał już udział w Wielkiej bitwie i domyśla się jak to będzie wyglądać. Nie była to łatwa decyzja, był dobrym wojem ale i tak miał pewne zastrzeżenia...
- Hmm....Wchodze w to. Może i przypłacę to życiem ale zapewne będzie warto. Jestem gotów.

zkajo - 2008-04-12, 17:07

Niemamy drugiego gracza? No trudno. Rudlis idzie sam

Nagle słychać było trzask i odgłos piorunu. Drzwi do tawerny zamknęły się same, tak samo okna. -Nadchodzą...- wyszeptał starzec.

Mężczyźni w tawernie gapili się na drzwi. Każdy z nich odczówał strach. Teraz nikt nie śmiał się już ze starca...

Rudlis - 2008-04-12, 17:13

Imlin nieco zaskoczony pośpiechem akcji energicznie odwrócił się w stronę drzwi. Odruchowo sięgnął za swój topór.
- Myślałem iż uda mi się kupić jeszcze jakiś hełm lecz widzę iż nie zdążę - z lekkim uśmiechem dodał krasnolud.
Popatrzył się w stronę drzwi, a potem na Starca.
Mocno zacisnął ręcę na rękojeści topora.
- No to dawać mi tu tych brzydali.

zkajo - 2008-04-12, 17:19

Nagle ktoś zaczął dobijać się do drzwi. -Zabarykadujcie mi to, szybko!- krzyknął barman, a kilku mężczyzn zerwało się na nogi próbując przytrzymać napastników na zewnątrz.

Tak dla informacji:
Twoi sojusznicy:
Weltor: HP: 90, siła 9
Watras: HP: 120, siła 10
Ghiron: HP: 30, siła 3
Molder: HP: 60, siła 5
Vetro: HP: 140, siła 13
Barman: HP: 160, siła 14
Starzec: HP: 200, siła 10, kilka zaklęć do dyspozycji

Wrogowie:
???????


Mężczyźni próbowali przytrzymać wrogów na zewnątrz. Dużo to nie dało. Mutanty zaczęły wdzierać się przez okna. Były to szkielety, jaszczuroludzie, ożywieńcy, ogromni człekopodobni ogrowie... Wszyscy czuliście strach...

Rudlis - 2008-04-12, 22:17

Imlin starał się nie okazywać przerażenia jakie ogarnęło go gdy zobaczył licznie przybyłych przeciwników. Rozglądnął się wokół, ścisnął jeszcze mocniej topór i ruszył do jednego z wielu przeciwników. Był to jakiś jaszczuro lud.
- Ależ ty brzydki kolego! Fuj! - krzyknął, po czym mocno zamachnął się toporem.

zkajo - 2008-04-12, 22:27

Monstrum popatrzyło się na krasnoluda. Wyprostowało się i wydało dźwięk. Brzmiało to jak sycznie...
Topór krasnoluda trafił monstrum w kark, po czym ześlizgnął się z jego ciała. Nie zrobiło to wrażenia na potworze. Ten syknął jeszcze raz i rzucił się na ciebie pełen furii...

W tym samym czasie drzwi zostały sforsowane. Ogromne bestie wdarły się dośrodka. W tawernie panował istny chaos. Chociaż nie zwracałeś na to uwagi, na ulicach nie było nikogo. Były one kompletnie puste. Za oknem widać było ogromną liczbę mutantów...

Rudlis - 2008-04-12, 22:38

Krasnolud widząc rzucającą się na niego jaszczurkę zrobił unik.
- Kruca fix ty łobuzie!
Zamachnął się na brzydala raz jeszcze celował w głowę.

zkajo - 2008-04-12, 22:43

Krasnolud sparował cios jaszczura. Brodacz zamachnął się jeszcze raz, ale nie trafił jaszczura w głowę, ale w tors. Ten pod wpływem uderzenia odleciał na kilka dobrych metrów.

-Pomocy!- Krzyknął ktoś
Obracasz się i widzisz młodego mężczyznę. Nie znasz jego imienia ani nazwiska. Ma on może 19-21 lat, a przynajmniej na tyle wygląda. W ręku ma zaciśnięty miecz, i siłuje się z jednym z mutantów...

Rudlis - 2008-04-12, 22:48

Nie czekając Długobrody pobiegł w stronę młodzieńca. Gdy był blisko mutanta połyskujący topór przeciął powietrze z cichym świstem. Imlin starał się trafić toporem mutana jednak podszedł go z boku by nie zrobić krzywdy człowiekowi.
zkajo - 2008-04-12, 22:53

Po raz kolejny cios był skuteczny. Niczego nie spodziewający się mutant padł na ziemię z rozwartym torsem.
-Dziękuję- szepną chłopak po czym rzucił się na słabiej wyglądających przeciwników.

Na ziemi zobaczyłeś stos leżących ciał. Wiele z nich nie należało do wrogów, ale do gości. Krew była wszędzie. Zacząłeś się zastanawiać gdzie podziewa się straż. Skowyt w tawernie obudziłby każdego w odległości nawet 2 kilometrów.

Starzec walczył z ogromną zwinnością. Może i wyglądał staro, ale z pewnością miał niezłą krzepę. -Musimy się trzymać razem!- krzyknął ktoś po czym powolutku goście zaczeli zbierać się w koło plecami do siebie...

Rudlis - 2008-04-12, 23:00

Imlin stał w grupce przestraszonych ludzi. Lecz strach nikomu nie odebrał chęci do walki o własne życie.
- Kruca fix co się dzieje na zewnątrz?? Nikt nic nie słyszy!? - z lekką rozpaczą rzekł krasnolud. - Ale nie lękajmy się, choć było by ich setki damy rade. No cóż w końcu w kupie raźniej - dodał dla rozluźnienia atmosfery ( niewiele to dało).
- Dawać gnojki, chdzcie jeśli takie cwane! Mój topór jeszcze się ubrudził tak bardzo.

zkajo - 2008-04-12, 23:07

Potwory otoczyły grupę ludzi. Obrońców było o wiele mniej niż na początku. Wielu z gości poległo. Mutanty, gobliny i szkielety syczały ale żaden nie podchodził bliżej...

Nagle jeden z jaszczuroludzi rzucił oszczepem w młodzieńca któremu przed chwilą krasnolud ocalił życie. Oszczep trafiła go prosto w klatkę piersiową. Ten osunął się powoli w oparciu o ścianę trzymając rękę na oszczepie...

Goście patrzyli się na młodzieńca i byli ogarnięci strachem. Chłopiec oddychał ciężko. Starzec popatrzył się na niego, po czym wysunął laskę na przód i powiedział -'Aruno Est pavar!'

Kraniec laski zabłysnął jasnym światłem i nagle waszym oczom ukazała się wiązka światała która trawiła plugawe bestie na swej drodze. Potwory popatrzły się na starca w zdumieniu. Nastała cisza...

Rudlis - 2008-04-12, 23:20

Imlin widząc osuwającego się młodzieńca nie mógł w to uwierzyć, przed chwilą uratował mu życie.
- Do boju! - ciszę przerwał krzyk krasnoluda. O dziwo nie ruszył do przodu, to było by samobójstwo, czekał na reakcję innych. - Nie stójmy tak bo nas wszystkich tak wykończą, nie wiem ludziska jak wy ale nie zamierzam zginąć w gospodzie od oszczepu jakiegoś brzydala.

zkajo - 2008-04-12, 23:26

Twoi kompani powoli podchodzili do wroga-starzec na czele. Poruszałeś się do przodu wraz z gośćmi...

Nagle słychać było przerażający ryk. Potwory zaczeły krzyczeć, syczeć i wydawać inne dźwięki. Wszystkich przeszły ciarki...

-To on...- powiedział mag szeptem. Potwory zaczeły się cofać, ale nie wyszły z tawerny. Twoi kompani zaatakowali monstra...

Walka była długa, lecz wydawała się kwestią kilku sekund. Goście jeden po drugim padali na podłogę, potwory zresztą też.

Kiedy tylko droga do drzwi się oczyściła, mag wybiegł na zewnątrz zostawiając was samych z wrogami...

Rudlis - 2008-04-12, 23:30

Długobrody trochę nie wiedział co począć...przeciwników było więcej a jak by tego było mało ich główna siła - Mag wybiegł z tawerny...Bez wahania Imlin pobiegł za Magiem.
zkajo - 2008-04-12, 23:32

Drogę zagrodził ci troll. To dwómetrowe stworzenie było całe we krwi. Zamachną się na ciebie toporem i odrzuciło cię na dobre 3 metry. Na szczęście, nic ci się nie stało...
Rudlis - 2008-04-12, 23:35

Krasnolud wstając miał małe trudności. Uderzenie nic mu nie zrobiło ale było dosyć mocne. Nie wiedząc co robić Imlin chwycił za miotane toporki. Cisnął jeden w Trolla.
- Samczego brzydalu!

zkajo - 2008-04-12, 23:37

Topór trafił trolla w głowę. Monstrum padło na ziemię z otwartą paszczą. Goście uporali się z potworami po czym szybko zabarykadowali drzwi... Mag ciągle nazewnątrz...
Rudlis - 2008-04-12, 23:41

Imlin podszedł do martwego Stwora.
- I na co ci to było kolego - rzekł wyjmując toporek i chowając go za pas. - Ej ludziska a Mag?! On przecie na zewnątrz się pałęta.

zkajo - 2008-04-12, 23:45

-Chcesz tam wyjść?! Po moim trupie! Co jak te stwor...- mężczyzna przerwał na chwilę. Usłyszeliście głos mrożący krew w żyłach. Był to głos jakiegoś stwora. Nie brzmiał on ludzko... -Tym razem mi się nie wymkniesz starcze...-
Po krótkiej przerwie drugi głos natychmiast odpowiedział -To się jeszcze okarze...-
Trwała cisza. Słychać było odgłosy walki. Okna były pozamykane i w nijaki sposób dało się je otworzyć...

Rudlis - 2008-04-12, 23:50

Krasnoludowi trochę nie odpowiadało iż nie może nic zrobić. podniósł jedno krzesło i na nim usiadł. Wsłuchiwał się w odgłosy na zewnątrz.
zkajo - 2008-04-12, 23:55

Po chwili błysło jasne światło. Pomimo tego że ledwo wdzierało się do tawerny, i tak prawie że was oślepiło.

Usłyszeliście skowyt, ryk, tak potworny że w sercu każdego z was pojawiła się pustka. Zatrzęsła się ziemia i wszystkie ciała poległych potworów obruciły się w pył...

Rudlis - 2008-04-13, 00:12

Ledwo co Imlin zabił Trola gdy jego zwłoki zniknęły - dokładniej zamianiły się w proch...
- Z proch powstaniesz w proch się obrócisz...hehe - rzekł
Wstał z krzesła i podszedł do okna, próbował coś zobaczyć.

zkajo - 2008-04-13, 00:15

Nagle wasze rany zaczeły się goić. Rany poległych także. Z zewnątrz nie dociarały żadne odgłosy. Przestraszyłeś się, a zarazem zdumiłeś kiedy zobaczyłeś ciała poległych gości powracających do życia...
Rudlis - 2008-04-13, 00:18

- Ho Ho ! Panowie co się tu dzieje?! Kruca fix to już przegięcie. Z drugiej strony to dobrze, że to nie te brzydale tylko nasi kompani.
Dla Imlina dziś zdarzyło się za wiele. Długobrody nie mógł uwierzyć patrząc na swe siniaki i małe rozcięcia, która na jego oczach w kilka sekund zagoiły się.

zkajo - 2008-04-13, 12:32

Spędziliście całą noc w tawernie. Rano, kiedy otworzyliście drzwi, nikogo tam nie było. Slumsy były opustoszałe jak zwykle. Żadnych potworów, ani śladu maga...
Rudlis - 2008-04-13, 12:36

Imlinowi trudno było się obudzić, tak miło i przyjemnie się spało. Zaspany, drapiąc się po głowie wstał. Gdy przeleciał wzrokiem po przebywających w gospodzie ludzi spostrzegł iż nie ma Maga. Wychodząc na zewnątrz Krasnolud wziął głęboki wdech. Może to powietrze nie było jakieś bardzo świeże ale zawsze coś.
- No to co teraz? Gdzie jest mag? Już po wszystkim? - spytał się grupkę ludzi stojących przed drzwiami.

zkajo - 2008-04-13, 12:39

-Jakby tych cudów było mało, nagle spostrzegliście wóz przykryty jakąś płachtą. Podbiegliście tam i zobaczyliście że wóz wyładowany jest beczkami z piwem i małą sakwą złota...
Rudlis - 2008-04-13, 12:41

- HO HO HO !! No to zostaliśmy nagrodzeni. Nie ma to jak kufel piwa po wysiłku. - z radością krzyknął gdyż Krasnolud przepadał za piwem. Spostrzegł też sakwę złota. Uważając by nikt nie zobaczył zagarną ją ręką i schował pod kolczugę. By odwrócić uwagę dalej ciągnął coś o piwie.
zkajo - 2008-04-13, 12:43

W sakwie znalazłeś 20 sztuk złota. Nie jest to majątek, ale jednak zawsze coś. Znalazłeś też tam coś innego. Mały skrawek papieru zwinięty sznurkiem. Rozwinąłeś go, lecz nie umiałeś rozczytać napisu.
Rudlis - 2008-04-13, 12:46

Długobrody trudził się z odczytaniem o napisu na karteczce. Niestety jego starania spełzły na niczym.
- Panowie - zawołał - Coś znalazłem lecz nie wiem jak to odczytać. Może któryś z was wie co to kruca fix jest...szkoda, że nie ma Maga.

zkajo - 2008-04-13, 12:49

Nikt nie wiedział co ten napis znaczy. Po chwili jednak, pewien mężczyzna wziąwszy kawałek papieru powiedział -Poznaje to! To język starożytnych. Wiem bo mój ojciec pokazywał mi już te runy. Dotychczas sądziłem że ten język to tylko bajka którą wymyślił, tak samo jak i legenda o starożytnych... ale... to nie możliwe!-
Rudlis - 2008-04-13, 12:51

- Mów dalej. Co wiesz o tym języku? Co on może znaczyć?
zkajo - 2008-04-13, 13:03

-Widzisz... Mój ojciec był żeglarzem. Kiedyś nie wracał przez parę miesięcy. W końcu jednak wrócił. Mówił coś że udało im się odkryć jakiś kontynent. Ludzie na nim byli całkiem prymitywni. O dziwo, wierzyli w tych samych bogów i posługiwali się innym językiem. Nikt nie wierzył mojemu ojcu ani jego kompanom... Ojciec nauczył mnie systemu runicznego tych cywilizacji. Napoczątku myślałem że on to wszystko pozmyślał... ale teraz...
Nieważne. Nie mogę rozczytać ostatniego wyrazu, ale reszta brzmi tak: 'Tam gdzie słońce dosięga zenitu, tam gdzie wróg czai się wszędzie, oczekuj mnie...' reszty nie umiem przetłumaczyć.

Rudlis - 2008-04-13, 20:11

Imlin zdziwiony wpatrywał się w człowieka.
- No to żeś mnie zagiął kruca fix. Hmm...co to może znaczyć. - dodał zamyślony.
Wzioł od człowieka kartkę i schował ją za pas. Teraz ma o czym myśleć. Usiadł na jakimś krześle i zamyślonym wzrokiem wpatrywał się w podłogę. Myślał nad tą wskazówką - zagadką.

zkajo - 2008-04-13, 20:22

Mężczyzna odwrócił się jeszcze do krasnoluda i powiedział -Jeśli chcesz się dowiedzieć co to oznacza, musisz udać się tam, gdzie tylko mój ojciec i jego załoga postawili stopy...-
Rudlis - 2008-04-13, 21:21

Słysząc głos mężczyzny Imlin ocknął się.
- O czym mówisz? Brzmi całkiem ciekawie. Możesz mi zdradzić coś więcej o swoim ojcu i o tym czego dokonał?

zkajo - 2008-04-13, 21:26

-Niewiele pamiętam z jego opowieści. Mówił mi coś o ogromnych trójkątnych budowlach zwanych piramidami. Cywilizacja ta żyła w dżungli lecz i choć większość wiodła prosty tryb życia, ich miasta były naprawdę imponujące. Mój ojciec zginął podczas bitwy z orkami, i nigdy nie wrócił na tamten kontynent. Są to ziemie nieodkryte przez nas, eredańczyków...-
Rudlis - 2008-04-13, 21:32

Krasnolud nieco się zdziwił. Jeszce nie zagrzał sobie miejsca w Teleding, a tu takich rzeczy się dowiaduje. Nie krył zainteresowania.
- Kruca fix, to ty chłopie gadasz o takich piknych rzeczach. Wojna mówisz...piramidy...dżungla. Hmm...brzmi ciekawie. Jeśli mówisz mi to z nadzieją, iż się tego podejmę to jesteś blisko chłopie. Z pewnością twój ojciec był wspaniałym człowiekiem lecz z nie chcę podzielić jego losu.
W głosie Długobrodego było słychać lekkie podniecenie ale też wahanie. Sam nie wiedział co o tym myśleć.

zkajo - 2008-04-13, 21:39

Mężczyzna wyszedł z tawerny mówiąc -Życzę powodzenia, będzie ci potrzebne...-
Rudlis - 2008-04-13, 21:44

- Ej, czekaj... - widząc iż gość się nie zatrzyma dał sobie spokój. Nie wiedział gdzie ma się udać by dowiedzieć się czegoś więcej. Lecz nie okazywał tego po sobie. Wstał z krzesła, poprawił pas i wyszedł z tawerny. Kierował się w stronę świątyń, może tam dowie się czegoś więcej.
Matiddd - 2009-05-22, 23:17

Do gospody wszedł Torstein. Widząc tych wszystkich łachmytów wokoło, chwycił Anette za rękę i trzymał ją bliżej siebie, by nikt nie ważył się nawet jej zaczepić. Dookoła wysyłał groźne spojrzenia, gdyż bał się, że któryś z bandziorów zainteresuje się jego towarzyszką. Oboje podeszli do lady, Torstein zaś się odezwał:
- Potrzebuje chleba, piwa i szklankę wody dla niej - powiedział, po czym usiadł przy jednym ze stolików.

Vanilla - 2009-05-22, 23:24

Torstein wkrótce otrzymał zamówione rzeczy. Piwo było znacznie rozwodnione, chleb powoli stawał się czerstwy. Jedynie Anette nie miała problemu z wypiciem szklanki wody. Nord przesiedział z swoją towarzyszką chwilę, nieco odsapnął i poukładał sobie w głowie.
-To o co chciałeś się mnie zapytać? - rzekła dziewczyna. Jakiekolwiek podsłuchiwanie w takiej głośnej gospodzie było trudne do wykonania, gdyż bywalcy darli się w niebogłosy, niekiedy piorąc się po ryjach i szpetnie kląc.

Matiddd - 2009-05-22, 23:26

- Chciałem wiedzieć, jak ty to robisz. Te twoje sztuczki. I co widziałaś w myślach tego bandyty, co tak ciągle bełkotał. Może dowiedziałaś się czegoś ważnego - spytał Nord, który dopiero teraz zdał sobie sprawę, że dziewczyna może zastąpić przesłuchania.
Vanilla - 2009-05-22, 23:31

-Nie jest to coś ważnego. Nie ma problemu z wyciąganiem wspomnień i pamięci. A u niego nie było nic specjalnego, poza fajnymi przeżyciami z dzieciństwa. Poprawiłam je trochę i wrzuciłam mu na falbank, że tak powiem.. Śmieszne, nie?
Matiddd - 2009-05-22, 23:38

Nord, słysząc kawał, zaśmiał się pod nosem. Pewnie nie był to wyborny kawał, lecz gdy żyje się parę lat w puszczy, miedzy dzikimi zwierzętami każdy kawał może śmieszyć. Nord urwał kawałek bochenka chleba i przegryzł go, popijając piwem. Nic tu nie było dobre, ale przynajmniej tu pasowali. Wojownik, gdy już skończył piwo, a dziewczynka już wypiła wodę, stwierdził:
- Będziemy musieli gdzieś przenocować. Noc potrafi być bardzo zimna. Nie chcę ryzykować, by któreś z nas się zaziębiło - powiedział Nord. Nie przejmował się sobą, ale raczej dzieckiem. On już nie raz spał w wykopanym rowie, walcząc o przetrwanie, i dlatego był przyzwyczajony i odporny na zimno. Ona za to była teraz pod jego opieką, a on po raz pierwszy w życiu czuł się naprawdę odpowiedzialny za kogoś. Gdy już oboje skończyli jeść i pić, odeszli od stołu i udali się do wyjścia.

Tygrysica - 2009-06-25, 12:08

Podczas swego - nie tak przecież długiego jeszcze - pobytu w Telding, Tygrysica nie miała jeszcze okazji zajrzeć do dzielnicy biedoty. Spodziewała się strasznych i gorszących widoków, ale rzeczywistość przeszła jej najstraszniejsze pomysły. Patrząc na odzianych w byle co, jeśli w ogóle w coś, ludzi, wdychając zapachy ciał niemytych od tygodni, może i miesięcy, zrozumiała, że to najstraszniejszy widok jaki miała przed oczami. Żaden wróg nie zdołał jej dotąd przerazić, jeśli trzymała się z dala od niektórych to jedynie z rozsądku. Nawet porwanie jej mistrza było wydarzeniem paskudnym i traumatycznym, a jednak... Wątpiła, czy zdołałaby przeżyć tu dłuższy czas, nawet z Mistrzem u boku. Na szczęście z zamyślenia wyrwał ją widok poleconej przez Bajarza karczmy. Z ulgą weszła do środka.

Widok nie różnił się zbytnio od tego, z którym oswoiła się już w głównej miejskiej karczmie. Gdyby nie sprzątać tamtej przez dwa lata i wybić dziewięciu na dziesięciu klientów, pozostałych zaś wytarzać w brudzie, wyglądałaby niemal identycznie. Zapici biedaczkowie, jeśli w ogóle zwrócili na nią uwagę, to były to jedynie nieśmiałe spojrzenia, natychmiast powracające do własnych kufli. Tygrysica zdała sobie sprawę, że tutaj - dla odmiany - reprezentuje wyższą warstwę społeczeństwa. No i dobra, powinno to ułatwić załatwienie sprawy.

Nagle zdała sobie sprawę, że najprawdopodobniej czeka ją teraz walka, ona zaś nadal nie ma nowego kija. Odkładała tą sprawę już od tak długiego czasu, że zaczynała przyzwyczajać się do braku znajomego ciężaru na plecach. Cóż, tu i tak by się nie przydał, w ciasnej karczmie nie byłoby się jak zamachnąć. Poza tym, w razie czego nie wypada zabijać przeciwników, którzy przecież mogą być potencjalnymi wykonawcami zlecenia, z którym przyszła.

- Poszukuję specjalisty - powiedziała, podchodząc do kontuaru i kładąc nań trzy drobne monety. - Mógłbyś mi coś polecić?

Faust272 - 2009-06-25, 16:35

Z zewnątrz gospoda nie wyglądała tak źle. Kiedyś pewnie była eleganckim budynkiem zbudowanym z grubych belek. Teraz ściany pokryte były kurzem, gdzieniegdzie dziurawe, za to każdy ich centymetr był kiedyś miejscem toalety dla wielu pełnych pęcherzy. Podopalany i podrapany szyld z wymalowanym wyblakłą farbą wizerunkiem chudego psa z krzywą nogą informował podróżnika, że dotarł do gospody "Pod kulawym psem". Wyszukana nazwa dla wyszukanej dzielnicy. Budynek był całkiem spory. Przylegał do wielu pomniejszych baraków tworząc wrażenie nieograniczonego. Miał kilka pięter, niektóre niedawno dobudowane, chyba... W każdym razie z niektórych kup desek na dachu czasami wychylała się ciekawska głowa jakiegoś dzieciaka.

Wnętrze było o dziwo obszerne i dobrze oświetlone. Powietrze było gęste i duszne od potu i zapachu piwa, zwierząt i moczu. Krzywe, pocięte wszelką bronią stoły stały w nieładzie rozstawione po całej gospodzie. Gdzieś pod boczną ścianą odbywały się walki psów. Pod drugą boczną ścianą znajdowały się rzędy stołów i kilka drzwi prowadzących do dalszych pomieszczeń. W oddali znajdował się bar i wejście do kuchni. Szynkwas był poplamiony gdzieniegdzie piwem, a nawet przeżarty kwasem.

Tygrysica idąc przez gospodę zwracała uwagę wielu ludzi. Wodzili oni przede wszystkim za jej kobiecymi kształtami szlachetnie podkreślonymi przez dopasowany strój wojowniczki. Zainteresowanie stracili dopiero, gdy kobieta zatrzymała się przy barmanie, lecz wielu jeszcze przysłuchiwało się jej rozmowie.


***

- Specjalisty, tak? - gruby, pokryty krostami i plamami po ospie i trądziku barman o łysiejącej głowie i brodzie ubrany w poplamiony smalcem, a nawet wymiocinami fartuch oblizał wargi wpatrując się bezczelnie szeroko rozwartymi oczami w tors kobiety próbując dojrzeć jej tyłek starając się niezauważenie i nieznacznie (przynajmniej tak sądził) wyjrzeć zza szynkwas. Czyszczony właśnie przez niego kielonek przy pomocy brudnej szmaty zastygł w jego rękach. Szmata przesuwała się po kuflu w charakterystyczny sposób, na widok którego wiele dorastając dziewcząt z dobrych i wstrzemięźliwych domów pokryłoby się rumieńcem.

- A jakiego to specjalisty szukasz piękna... - przerwał powtarzając ostaną samogłoskę dogłębnie lustrując nogi przybyłej Tygrysicy.

Tygrysica - 2009-06-25, 18:08

- Na pewno nie takiego, złociutki - uśmiechnęła się niby niewinnie po czym ruchem tak szybkim, że stary pijak ledwie miał szansę go dostrzec złapała go jedną ręką za szyję. Trzymała go tak, aby nic mu nie uszkodzić, co było o tyle trudne, że znała więcej czułych niż nieczułych punktów na gardle... Dla efektu potrzebowała jednak przecież tylko chwilę go tak potrzymać, aby zrozumiał, że w tej rozmowie nie ma żartów. - A teraz, kiedy już masz uwagę skupioną tam gdzie trzeba... Poszukuję detektywa, poszukiwacza, tropiciela, włamywacza, nazwij to jak chcesz. Dobrego w swoim fachu.
Faust272 - 2009-06-28, 19:10

- Suka! - syknął karczmarz prze zaciśnięte gardło biorąc zamach trzymanym w ręce kuflem. Tygrysica spokojnie zablokowała uderzenie wolną ręką. Teraz palcem nacisnęła na krtań karczmarza, a palce drugiej ręki wykręciły barmanowi nadgarstek zatrzaskując go w bardzo bolesnej dźwigni.

Barman wydał z siebie gardłowy, bulgotliwy odgłos. Oczy wyszły mu z orbit i stanęły słupa świecąc białkami. Twarz nabrała sinego koloru. Wojowniczka wypuściła barmana. Ten zwalił się na kolana za szynkwasem dysząc ciężko łapiąc powietrze i masując swoją rękę. Kufel wypadł mu gdzieś wcześniej na podłogę koło niego.

Karczmarz krzyknął klęcząc na podłodze:

- WYNOCHA!

Wstał i powtórzył:

- WYPIERDOLIĆ JĄ Z MOJEJ...

Świst ostrza. Celnie rzucony sztylet śmignął centymetr od prawego ucha karczmarza uderzając głośno w półkę.

Za Tygrysicą pojawił się zakapturzony mężczyzna. Miał 185 centymetrów wzrostu i ubrany był w dopasowaną, skórzaną zbroję pokrytą wieloma ćwiekami, pasami i sprzączkami.

- Dokończ... - zwróciła się zakapturzona postać do karczmarza.

- Eee.... hmm... z karczmy Kulawego Psa...

- Właśnie, i pamiętaj o tym. I nikt nie musi nikogo wyrzucać. To, że każda kobieta jest dla ciebie prostytutką, bo tylko takie nie brzydzą się z tobą przebywać w jednym pokoju, nie znaczy, że wszystkie są dziwkami. Ta kobieta zamierza zostawić w mojej kieszeni dużą ilość złota i nie podoba mi się to, że jej w tym przeszkadzasz.

Karczmarz odburknął coś niezrozumiale, ale dało się usłyszeć takie słowa jak "suka", "dziwka".

Teraz zakapturzona postać zwróciła się do Tygrysicy.

- Nazywam się Garet i jako podwładny Kulawego Psa chętnie zaoferuje swe usługi, jeśli wynagrodzisz mi to odpowiednią ilością złota.

Tygrysica - 2009-06-28, 20:12

Do swojej nieznajomości waluty rozsądnie się nie przyznawała. Zakładała, że złodziej zażąda ceny trzykrotnie wyższej niż mu się należy, jeśli utarguje dwukrotną, to będzie sukces. Nie dbała zresztą o to, według kilku poznanych już przez nią cen nie była specjalnie biedna, a ponadto nie dbała o pieniądze, jeśli były jej do czegoś potrzebne, to tylko właśnie do takich celów, do sprawiania, żeby jej misje były prostsze.

A nie było czemu żałować pieniędzy, nawet gdyby była na nie łasa. Ten mag wyglądał na prawdziwego wroga publicznego, znalezienie go może ocalić wielu ludzi.

- Ilość złota zależeć będzie od paru rzeczy - odparła, przyglądając się ekwipunkowi Gareta. Do niej wprawdzie nie przemawiał, był zdecydowanie zbyt ciężki, za to z pewnością nie był łatwy do przebicia. - Na początek, musiałbyś mnie przekonać, że potrafisz zrobić to, czego oczekuję...

Nie wiedziała wprawdzie czego oczekiwać, ale jeśli to specjalista, musiał spotykać się z takimi żądaniami podczas rozmów z każdym nowym klientem.

Faust272 - 2009-06-30, 21:54

- Ach, widać, że pierwszy raz ma z "nami" kontakt. Gdybyś przychodziła tutaj częściej, wiedziałabyś, że jestem najlepszym i najdroższym "specjalistą" w tym mieście. O moich umiejętnościach... Dowodem może być po prostu praca. Zabierz mnie do miejsca, które mam zbadać, a sama zobaczysz. Minimalna stawka to 100 sztuk złota z robotę, plus ewentualne dodatki za utrudnienia. Zabierz mnie tam, gdzie jest robota, a sama się przekonasz co potrafię.
Tygrysica - 2009-07-04, 12:48

- Brzmi wystarczająco uczciwie - zgodziła się po chwili. - Chodźmy, pokażę Ci, o jaką sprawę chodzi...
Caranthir - 2009-07-21, 18:01

Zabójca wpadł do karczmy i szybko schował się w ciemnym rogu, mając nadzieje że w slumsach nikt nie lubi straży i go nie podkablują.
Owinął się swoim skórzanym płaszczem i przysunął do siebie pusty, brudny kufel.
Ale dziura, chociaż może mi się przydać do zrealizowania moich celów. pomyślał
Do karczmy wpadła straż i zaczęła dość agresywnie wypytywać o Nieznajomego. Altair przysunął kufel do ust i przechylił go udając że pije, w ten sposób zasłonił twarz przed strażą

Vanilla - 2009-07-21, 18:03

Zabójca wpadł do karczmy i zwalił się na ziemię. Udało mu się co prawda zgubił straż, jednak zważywszy na odległość jaką przebył z trudem łapał oddech. Gorąco uderzyło mu do głowy.
-Wody.. - wysapał, zwracając na siebie uwagę całej sali, która po chwili jednak zajęła się własnymi sprawami. Oczywiście wody nikt mu nie podał. W międzyczasie na krótką chwilę stracił przytomność. Po kilku minutach, ciągle wyjątkowo zmęczony, wstał i usiadł przy barze.

Caranthir - 2009-07-21, 20:57

Po tej jakże wyczerpującej a zarazem spektakularnej ucieczce Altair postanowił się wzmocnić, jednak coś mu mówiło że tu nie znajdzie tylko niestrawność zalaną piwem.
Zaryzykował i zapytał się oberżysty.
- Macie coś do posilenia się?

Vanilla - 2009-07-21, 21:32

-Pff - odrzekł - szysko mamy. Co podać?

Ludzie nie wyglądali na takich, którzy mają problemy dnia codziennego. Asasyn domyślał się że w większości chodzi tu o sprzątnięcie kogoś, choć wobec stanu wojennego, który może być wprowadzony lada chwilę, ludzie nie będą zajmować się takimi pierdółami.

Caranthir - 2009-07-21, 21:40

- Chleb, jakieś mięso i wodę.
- Ile mnie to będzie kosztować??

Czekając na posiłek rozmyślam nad plotkami na rynku, co to ma znaczyc armia umarłych. W końcu zapytałem się barmana.

- Słyszałem że szykuje się walka z jakąś wielką armią niedawno co przybyłem do miasta prosze mnie uświadomić.

ZIGNOROWANO. Nie możesz się teleportować, jesteś w koszarach!


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group