End of Days

Dzielnica Cartera - Dozorca Cartera

Vanilla - 2013-01-05, 02:39
Temat postu: Dozorca Cartera
Stojący przed wejściem do domu oligarchy - lub kręcący się blisko niego, odprawiając transporty - dozorca, miał przynajmniej częściową moc kręcenia tym interesem. Po ostatniej spektakularnej wpadce Carter stracił chęć przyjmowania na stałe najemników i postanowił zlecać zadania po prostu zatrudnianym na konkretne zadanie machaczom mieczem.

Tak czy inaczej, tutaj właśnie można znaleźć dozorcę - i swoje zajęcie na najbliższych kilka dni.

Debowy_Mocny - 2013-01-05, 16:02

Endrigus rozglądając się dookoła w poszukiwaniu dozorcy zauważył w końcu człowieka który zajmował się odprawianiem transportów, uznał że to on pewnie jest dozorcą. Podszedł do dozorcy i rozpoczął rozmowę.
- Witam, czy mam przyjemność rozmawiać z panem Ethanelem, jeśli tak to ja tu przyszedłem w sprawie ogłoszenia.

Vanilla - 2013-01-05, 16:30

-Tak, to ja. Dobrze że się ktoś w końcu zgłosił - ożywił się nieco człowiek - Jak długo waść w Porcie już mieszkasz?

Endrigus trafił bezbłędnie. Przynajmniej tyle szczęścia w nieszczęściu.

-Robota jest prosta. Karawana jedzie do Bolgorii. Jak ją coś napadnie, tniecie to. Płatne po powrocie, 2 i pół sztaby żelaza. Stoi?

Debowy_Mocny - 2013-01-05, 16:38

- Taka robota to mi odpowiada. Mogę ruszać nawet teraz.
Odpowiedział z entuzjazmem najemnik.

Debowy_Mocny - 2013-01-11, 22:26

Endrigus ponownie udał się pod dom cartera. Postanowił odszukać dozorce i zapytać się o kolejne zlecenia na obronę transportu do bolgorii.
Vanilla - 2013-01-12, 00:06

O tej porze nie był w stanie odnaleźć dozorcy Cartera. Widział natomiast sporo strażników. Jeden z nich zaczepił go, celując w niego włócznią.
-CZEGO TUTAJ?

Widać był zaniepokojony. Lekka skórzana zbroja i dzida była niczym dla wojownika w pełnej płytówce..

Debowy_Mocny - 2013-01-12, 00:13

- Ja tu tylko szukam dozorcy, jeśli akurat nie może rozmawiać to sobie pójdę. Odpowiedział najemnik kierując swój słynny pszeszywający wzrok w stronę strażnika.
Vanilla - 2013-01-12, 00:20

-Do widzenia - odrzekł strażnik, ciągle mając oko na Endrigusa.
Debowy_Mocny - 2013-01-12, 00:22

- Czyli tu gówno znajdę
Pomyślał najemnik, postanowił posiedzieć w karczmie i odpocząć.

Argon - 2013-01-15, 23:04

Argon postanowił poczekać do świtu z wizytą u dozorcy. Ten czas wykorzystał na spacer po mieście. Spotkała go wątpliwa przyjemność obserwowania kręcących się tu i ówdzie zapijaczonych biedaków, kręcących się dziwek i wszelkiej maści cwaniaczków miejskich.

O tak, ten ostatni typ szczególnie mu dokuczył. Gdy mijał kolejną dzielnicę walących się już lepianek zahaczył o niego grubo ubrany niziołek. Było to dziwne, gdyż z reguły nikt na ulicy na niego nie wpadał, ludzie prędzej odsuwali się lub patrzyli z nieufnością. Jakież było zdziwienie Argona, gdy poczuł nagle dotyk delikatnych łapek, które próbowały sięgnąć do jego sakiewki przy pasie. Na szczęście skręcenie malutkiej rączki w nadgarstku wystarczyło, by niziołek uciekł robiąc pod siebie.

Wreszcie dotarł pod upragniony dom. Próbował wypatrzeć tego całego przydupasa Cartera.
- Szukam dozorcy, niejakiego Ethanela. – rzucił, nie bardzo wiedząc do kogo. Jeśli ktoś się ujawni będzie kontynuował - Przysyła mnie niejaki sierżant Karl. Razem z grupką ochotników uratowaliśmy rzyci tym z portu.

Altaris - 2013-01-16, 15:09

Krok za krokiem, wierny sługa Obaliana i zagorzały patriota swojej rasy, Altaris podążał niczym cień za błądzącym po mieście kapłanem Beliara. Czy aby nie próbuje go zwodzić? Kupić trochę czasu, lub zaprowadzić w jakieś miejsce, gdzie mógłby go zdradziecko zaatakować? Elf nie wiedział, co knuje jego przeciwnik, ale cały czas podążał za nim wraz z Andarielem, przy okazji szpiegując jak wygląda miasto. Raz za razem poły jego czarnej jak umaszczenie kruka szaty powiewały podrywane delikatnym wiatrem, ukazując srebrny błysk rękojeści Lucjona. Czujny i bardzo spostrzegawczy Andariel miał oczy dookoła głowy, notując wszystko wokół siebie, wypatrując też złodziejaszków.

Jedynym momentem, który lepiej zapamiętał, lub bardziej osobą, którą zapamiętał był niziołek, któremu łzy lały się po policzkach, gdy szlochając przebiegł pomiędzy nimi. O mało brakowało, a Jednooki wykonałby cięcie i uciąłby tamtemu głowę.

W końcu droga stała się bardziej pewna i pozbawiona tej całej hałastry. Nikt nie usłyszałby krzyku i odgłosów walki. A na pewno nikt by nie przybył tutaj z pomocą...

Ambasador wyciągnął z cichym sykiem swój wierny i drogocenny miecz. Przyspieszył kroku, widząc przed sobą ciemną postać, która kroczyła przed nim. Kiedy zniknęła za rogiem przeszedł do biegu, a gdy podniósłszy ostrze w górę nie zobaczył nic, poza kilkoma mieszczanami zaklął jedynie.

Andariel opuścił łuk, rozglądając się z trwogą po okolicy, szukając wzrokiem Plugawego. Nie zauważył go jednakże. Wydawało mu się, że są to jakieś czary i nie warto ryzykować potyczki z kimś takim, jak splugawiony w wielkim stopniu sługa Beliara. To zbyt ciężki przeciwnik...

- Chodź do Cartera, może tam poszedł - rzucił pomysłem, próbując odciągnąć Altarisa od strasznie wyglądającego pojedynku. Wielce się zdziwił i nawet poczuł ukłucie lęku, gdy rzeczywiście napotkali owego człowieka o ciemnym obliczu.


Wojownik wyrósł zza pleców kapłana, bezszelestnie zachodząc go od tyłu i stanął za jego ramieniem, spod kaptura swojego płaszcza przypatrując się rozmowie. Nie wiedział, czy opłaca mu się jeszcze potowarzyszyć temu ohydnemu istnieniu, czy od razu wkręcić mu w bebechy Lucjona. Zdecydował się jednak poczekać. Być może zyska coś na odwleczeniu zabicia Beliarowca. Wraz z Andarielem stanęli tak, aby uchodzić za część "świty" rozmawiającego z pośrednikiem.

Vanilla - 2013-01-16, 21:02

Dość szybko znaleźli właściwego człowieka. Skromnie ubrany mężczyzna z przystrzyżoną bródką żywo zainteresował się przybyszami
-Słyszałem co nieco, słyszałem. Ponoć znacie się panowie dobrze na wojaczce. Przyjmijcie może najpierw moje wyrazy uznania - odrzekł, wręczając mężczyznom po 3 grawerowane monety. Karl poinformował mnie że są panowie zainteresowani karierą w służby. Za taki wyczyn od razu zrobiłbym was sierżantami, a waszmościa - popatrzył się w oczy Altarisowi - może nawet kapitanem. Oczywiście żołd odpowiedniej wysokości, jak widzicie stać nas na to żeby trzymać przy sobie dobrych wojowników. O jedzenie nie musielibyście się zupełnie martwić, to też spora oszczędność w tych czasach. Dodatkowi strażnicy są nam po prostu potrzebni by chronić to miasto. Ostatnia intruzja Beliara czy teraz mulaki - problemów jest za dużo, chętnych za mało. Może te ostatnie przewroty pokierują nam ku czemuś lepszemu - rozmarzył się.

-Wracając do tematu - kontynuował - to co panowie sądzicie o takiej pracy?

Altaris - 2013-01-16, 22:13

Nie ukrywał, że jako tako ucieszył się z trzech grawerowanych monet, przyjmując je z lekkim uśmiechem, który wyrażał zarówno radość, jak i niezręczne zdziwienie. Nie wiedział, jakie nominały obowiązują owe monety, ale źle to nie wyglądało. Ciekawiło go tylko, co zamierza teraz zrobić Altaris. Być może znajdzie jakieś powiązanie pomiędzy pracą strażnika w Porcie, a wywiadem dla Regenta i Cesarzowej.

Z obojętną i raczej poważną miną Altaris obrócił zręcznie monety w palcach, niczym iluzjonista sprawiając, że nagle zniknęły z jego dłoni, tak na prawdę gdzieś za połą płaszcza przeskakując do drugiej dłoni i chowając się w sakwie. Wyglądały na całkiem drogocenne, aczkolwiek dziwne było to, że nie zasypano ich masą mniej cennego żelaza. No, ale cóż. Ważne, że cokolwiek im zapłacono.

Słuchając monologu nie mógł się powstrzymać i lekko uśmiechnął się, z ukosa spoglądając na kapłana Beliara, wpatrując się w niego z nieukrywaną pychą i wyższością. W końcu wydało się, kto jest bardziej wartościowym osobnikiem - kapłan Beliara, czy wysłannik Obaliana. Na szczęście Altarisa to on okazał się tym lepszym i cenniejszym dla straży Portu.

- Chętnie podjąłbym się posady Kapitana... Ale musiałbym wiedzieć, jakie swobody będę posiadać... - rozpoczął Jednooki, zrzucając kaptur i ukazując doświadczone, wytrwałe oblicze prawdziwego wojownika. Z półuśmiechem kontynuował swój krótki monolog - Chciałbym wiedzieć, jak ważnym człowiekiem bym był i na ile bym mógł sobie pozwolić w tym mieście. Nie chciałbym popełnić żadnego błędu... Chociaż i tak można powiedzieć, że zgadzam się na ową propozycję

Argon - 2013-01-16, 22:21

Argon poczuł nagle, jak krew zaczyna się w nim burzyć, a w gardle zrobiło się dziwnie sucho. W domu chyba by go powiesili za czułe narządy jakby dowiedzieli się, że wykonuje rozkazy od jakiegoś parszywego Obalianowca, na dodatek kaleki z jednym okiem. Tak jak przypuszczał, jego obawy się sprawdziły. Te marne grosze nie są warte takiej skazy na jego plugawym honorze. Po przemowie dozorcy, a potem elfa zaśmiał się lekko.

- To ma być żart? JA mam służyć pod TYM elfem? Nigdy w życiu! Służyłem wielu, ale jeszcze tak nisko nie upadłem, aby rozkazywał mi ktoś, ktoś… - Argon chciał użyć wiązanki z niezbyt miłymi epitetami o sługusie Obaliana, ale wiedział, że nie odniesie to tutaj skutku - …ktoś taki!

Zaprzysiężony na chwilę opanował się, jednak ton jego głosu przybrał niecodzienną, dość niską barwę. Przybliżył się do dozorcy, na tyle blisko, jak pozwalały mu wynajęte przez niego zbiry. Jego przenikliwe, zimne spojrzenie utkwiło w oczach Ethanela.

- Wiesz z kim masz do czynienia? Byłem kapitanem straży króla Hereka. Osobiście gratulował mi awansu i podał dłoń! Wiesz chociaż kto to był Herek? Wyrąbałem więcej bandytów, magów i wszelkiego rodzaju gadostwa Eredanu niż jesteś to w stanie policzyć! Żądam posady równej temu, albo stracisz wyśmienitego szermierza, a tego możesz później żałować.

Ostatnie słowa wymówił dość specyficznie, dając jasno do zrozumienia, że jest pewny tego co mówi.

Vanilla - 2013-01-16, 23:06

-Jeśli prawdą jest, człowieku, to co mówisz, to awansujesz bardzo szybko. Nie masz co się rzucać, jeśli znasz swój fach - szybko awansujesz. Wiem co mówię, twój awans wymusi albo grong który rozbije towarzyszowi głowę albo heroizm. Bije od ciebie jakaś taka wredna awanturnicza aura, pamiętaj że dowódca jest odpowiedzialny za swoich ludzi, a nie ma tylko dobrze siekać na prawo i lewo. Jeśli jesteś tylko dobry w szermierce, to twoje miejsce jest w szeregach siepaczy! - odezwał się wielce zdenerwowany Ethanel - Czego nie nadrobisz władzą, możesz nadrobić żołdem. Herek, Cesarstwo, Telding - widziałeś co się z tym stało? Najwyraźniej się nie spisałeś.

Zaintrygowany słowami Altarisa zwrócił się teraz do niego
-Kapitan straży odpowiedzialny jest za zarządzanie kilkoma grupami żołnierzy w dużych zadaniach, albo grupą w przypadku mniejszych. Zapewniam że tutaj zadań żadnego rodzaju nie brakuje. To może nie jest bardzo prestiżowe stanowisko, ale pozwala wyróżnić się od hołoty. Co do swobody - zwykle dość mało, jest sporo zajęć. Można sobie jakieś wybrać - czasem nawet i taki jest luksus. Wyjaśnić coś jeszcze?

Altaris - 2013-01-17, 06:32

Elf ignorował zabawne wygrażania Beliarowca. Były to jedynie słowa rzucane na wiatr, które rozwiewały się zaraz w pyle nieprawdy. Mówił coś o swoim doświadczeniu, potworach, które zabił i o rzeczach, których dokonał. Co on, plugawy, ludzki nędznik mógł dokonać? Ilu mógł zabić? Na pewno mniej niż Altaris, kapitan Straży Królewskiej, tymczasowy zastępca Królewskiego Wywiadu, oraz obecny przywódca Czarnej Kompanii - najbardziej sławnej i najliczniejszej grupy najemników na Zachodzie. A przynajmniej na północnym zachodzie, na ziemiach elfów.

Całą przemowę człowieka zbywał szerokim, drwiącym uśmiechem, rzucając co jakiś czas dozorcy porozumiewawcze spojrzenia, który miały mu przekazać, żeby się nie przejmował słowami człowieka i traktował je, jako żart, ponieważ jest z nim coś nie tak.

- Daleko nie zajdziesz, jeżeli będziesz wygrażał swoim przełożonym... - zaczął Jednooki, nabierając posępnego wyrazu twarzy i postąpił krok do przodu tak, aby stać bokiem obok obojga rozmawiających.

- Twoje ignoranckie słowa pokazują, że zaprzeczasz samemu sobie... Sam pokazujesz, jak ubogie jest Twoje doświadczenie i jak bardzo brakuje Ci ogłady... A poza tym... - tutaj elf przybrał wyzywający wyraz twarzy i pochylając lekko głowę spojrzał jednym okiem na plugawca - ...ile istnień mogłeś pozbawić tchu, w swym krótkim żywocie, który trwał o sto kilkadziesiąt lat mniej, niż mój? Mniejsza... - zbył poprzedniego rozmówcę i skupił się na dozorcy. W między czasie coś sobie uświadomił...

Ty już przegrałeś, plugawy nędzniku... Przegrałeś w Telding... Teraz też przegrasz... Uświadomił sobie właśnie, że stojący przed nim Beliarowiec bronił miasta Telding właśnie przed nim - przed elfem, który otworzył Grobowiec Łez i sprowadził na to miasto ludzi zastępy hord nieumarłych. On już przegrał dużo wcześniej - rodząc się człowiekiem. Różnica polegała na tym, że Jednooki przejrzał na oczy, pokonał swoich dawnych przyjaciół, służących Beliarowi i ruszył na wyprawę przeciwko niemu. Beliarowiec zaś z porządnego, mężnego obrońcy miasta stał się plugawym trepem...

Andariel stał z ponurą i pełną powagi twarzą. Wiedział, że jeżeli kapłan Beliara nie zamknie jadaczki, to zaraz zginie, a przykrywka Altarisa straci znaczenie.

- Potwierdzam chęć mojego udziału w strukturach Portu, jako Kapitan... Jakie miejsce będę zajmował w całej hierarchii Portu, a nie tylko w Straży? Oraz, najważniejsze... Czy zamierzacie coś przedsięwziąć w sprawie nagłego pojawienia się zalążków zła w tym mieście... - powiedział, znacząco przymrużając oczy, mówiąc właśnie o kultystach i Dotrisie, których zabito - Jeżeli tak, to chciałbym się dowiedzieć, ilu kultystów musiałbym wybić, by osiągnąć większy stopień? Jestem w tym dobry, robię to już od jakichś pięćdziesięciu lat. Żadna szumowina się przede mną nie ukryje - znajdę wszystkich - zakończył, zagadkowym półuśmiechem rzucając okiem na Beliarowca.

Jego dłoń pod połami płaszcza tańczyła po rękojeści Błysku. Gdyby wróg prawdziwej wiary chciał go zaatakować, spróbuje zadać cięcie prosto z pochwy, nie unosząc miecza. Przy ciosie skręcił tułów w bok, by nadać uderzeniu impetu i zarówno się odsunąć z linii ataku. Celował w klatkę piersiową - ostrze, jeżeli nie zada rany, to ześlizgnie się na szyję.

Vanilla - 2013-01-17, 10:05

Strażnik podejrzliwie patrzył się na Argona. Czarna zbroja, ten wyraz twarzy.. Ten człowiek może i budził strach, ale na pewno nie wzbudzał zaufania.

-Kultyści? Samo wykrycie jakiegoś spisku bardzo by pomogło w awansie, oni są niesamowitym zagrożeniem... Nad kapitanami jest tylko jedna warstwa oficerów w samej straży, która jak widać jest bijącym sercem miasta, a wpływy ma duże, mimo że jeszcze jest trochę niespójna. Opowiedz mi nieco o twoim doświadczeniu w walczeniu z kultystami, to bardzo interesujące i może się nam wielce przydać.

Człowiek wpatrywał się w Altarisa nie odrywając od niego oczu. Zrobił na nim dobrze wrażenie. Nie był narzucający się, słuchał, był uprzejmy. Najwyraźniej właśnie takimi cechami powinien sobie zjednywać ludzi stojących wyżej niż on. Krzyki i przeklinanie może zostawić dla plebsu i siepaczy.

Altaris - 2013-01-17, 15:34

Jednooki uśmiechnął się nieznacznie i przez chwilę namyślał się nad odpowiedzią. Miał zamiar nawet pokazać swoją bliznę, która wskazywał na to, że jest mrocznym elfem, wyznawcą Beliara. I na potwierdzenie słów chciał wyraźnie podkreślić, że owa blizna jest przekreślona jeszcze większą blizną, będąc otwartym wyparciem się wiary w Ciemnego Pana. Odpowiedź musiała być równie ciekawa, co jego początek. Nie wiedział też, co dokładnie wymienić...

- Jako elf mam prawie dwieście lat, a więc sporo się tego nazbierało... W drodze do tej krainy... - zaczął wymijająco, nie zaznaczając, czy przybył najpierw do Kopalni lub do Portu, by nie wzbudzać żadnych podejrzeń - ...w górach pomiędzy Bolgorią a Akilią natknąłem się na masę wyznawców Beliara, ghule i demona, przeklętego chyba przez kapłana Angrogha. Był na wpół skamieniały, więc nie był wyzwaniem - dodał z wyjaśnieniem.

Musiał też myśleć przyszłościowo. Był Ambasadorem i tajnym agentem w Kopalni, ale tutaj też mógłby sobie wyrobić jakąś dobrą opinię, kontakty i inne ciekawe i przydatne walory. Musiał zawsze mieć jakąś zapasową drogę do wyprawy na Istorach. Kopalnia i Port były oddzielnymi miastami, ale jeżeli uda mu się zostać oficerem Straży, to może uda mu się również zjednoczyć oba miasta pod chorągwią Cesarzowej Niny. Miałby oczywiście swoich własnych ludzi służących jedynie jemu. Musiał obmyślić jakiś sensowny spisek...

- Walczyłem też na Wyspie Istorach, przyczyniając się do zwycięstwa na północnych brzegach wyspy, zabijając tamtejszego przywódcę heretyków, Lorda Dagona - kontynuował swoją historie, mówiąc szczerą prawdę - Było tego jeszcze trochę... Rozpracowywałem w miastach i wioskach elfów szajki kultystów i wraz z zaufanymi mi ludźmi odnajdywałem dzień po dniu kolejne splugawione świątynie i miejsca kultu Beliara... - tutaj spojrzał ze zdecydowaniem na kapłana Beliara i podniósł lewą rękę przed siebie pokazując, że nie chce nic zrobić, a prawą powoli sięgnął do rękojeści i położył ostrożnie oręż w obu dłoniach tak, że z pozoru nie potrafiłby zaatakować. Nie chciał, by dozorca uznał to za znak agresji...

- To ostrze zostało wykute by zabijać kultystów... Ja jestem zaś przewodnikiem tej broni. Zabiłem wielu i wielu skazałem na śmierć poprzez publiczne egzekucje. Nie chcę być zbyt pyszny, ale mało kto zasłynął tak w walce przeciwko mrocznym, plugawym pomiotom... - rzucił z obrzydzeniem, gotów do złapania błyskawicznie za rękojeść Lucjona i zblokowania możliwego ciosu. Kto wie, ile wytrzyma w spokoju ten nieprzewidywalny pomiot Beliara.

- Poza tym oczekuję, że mój obecny tutaj towarzysz będzie niezależnym od Straży adiutantem, służącym mi podczas misji według własnego uznania... - dodał w kierunku dozorcy, posyłając Andarielowi uśmiech. Łucznik zaś odpowiedział tym samym i nagle zreflektował się.

- To na pewno ciekawe zajęcie... - zaczął, po czym pomasował się po głowie, a przede wszystkim czole, czując jakby lekki ból głowy po wczorajszym piciu. Był lekko śpiący i niedługo będzie trzeba odwiedzić Karczmę, by odnowić swoje siły.

Argon - 2013-01-17, 20:32

„Najwyraźniej się nie spisał”. Ta, obwiń mnie może jeszcze za Błysk, idioto… W sumie, to akurat by się po części zgadzało. Na początku Argon czuł, że nie wytrzyma przechwałek kaleki, zaciskał na jelcu miecza dłoń z całej siły.

Po chwili zrozumiał jednak, że nie może tutaj zarąbać tego pokraki jak psa. Elf miał przewagę, byli w mieście a za zabójstwo tutaj narobiłby sobie wiele kłopotów. Znajdzie się jeszcze okazja na pożarcie jego duszy.

Argon nie słuchał więcej bredni elfa, zwłaszcza, że jego pycha tylko potwierdzała, że nie spotkał na swojej drodze żadnego Zaprzysiężonego. Puszczał monolog elfa jednym uchem, a wypuszczał drugim. Głupiec z niego, ale może mu się przydać skoro chodzi za nim krok w krok jak pies.

- Zapewne elfie możesz nas jeszcze zaszczycić nie jedną opowieścią, jak to wykańczasz Emisariuszy jeden po drugich. Niestety, wszyscy mamy pilniejsze sprawy niż bajania elfa po piwie.

Zwrócił się po chwili do dozorcy.
- Dobra, niech wam będzie ta oferta. Chciałbym omówić pewną sprawę z samym Carterem. Gdzie i kiedy go mogę zastać?

Vanilla - 2013-01-17, 20:39

Dozorca słuchał uważnie historii elfa, lustrując go wzrokiem. Szaty, miecz, pewność siebie. Altaris stwierdził że zrobił na nim zupełnie dobre wrażenie. Ethaniel przytakiwał gdy elf przedstawiał swoje żądania.

W końcu do głosu doszedł Argon. Gdy zaczął o wspominać Emisariuszach, dozorca mrugnął parę razy oczami i przerwał mu wypowiedź.

-E.. co? - zapytał się dozorca, patrząc dziwnym wzorkiem na Argona - To słowo na E, o co właściwie chodzi?

Spiął się i przygotował do walki, czy ucieczki. Usłyszał bliżej nieznane słownictwo, wypowiedziane z kontekście Beliara od człowieka z charakterystyczną właśnie dla niego aurą zła i strachu.

Argon - 2013-01-17, 20:55

Ten dozorca jest naprawdę dziwny. To się robi komiczne. Nie bał się go, kiedy Argon prawie jawnie mu groził, a teraz ten pajac gotuje się do walki, bo Argon użył wyrażenia, którym straszyło się dzieci, by poszły szybciej spać.

- To wy nie znacie legend o Emisariuszach? Jeszcze w Telding sporo się o tych istotach słyszało, jak i w Akili. Kapłani nawijali o nich na kazaniach, a niańki straszyły nimi dzieci. Widać tutaj nic o nich nie słyszano.

Vanilla - 2013-01-17, 21:23

Dozorca był wyraźnie zażenowany. Może i nie wiedział kto, lub co to, względnie udawał gdyż chciał się pozbyć gościa. Takiej reakcji nie przewidział
-Te drzwi - wskazał Argonowi - Odmówić spotkania z Carterem bohaterowi z portu nie mogę.

-A co do pana, panie.. Jak pańska godność - po otrzymaniu odpowiedzi dozorca kontynuował - zapraszam na spotkanie Rady, w domu Cartera, dziś wieczorem. Tam postaramy się przedyskutować resztę. Teraz muszę przeprosić, mam ważne sprawy..

Altaris - 2013-01-17, 21:45

Plugawy nędznik... Wyszydzał po cichu Altaris, naśmiewając się z Beliarowca, który co chwila cudem unikał wykrycia przez tutejsze władze i spalenia na stosie. Elf wiedział, że lada chwila zacznie zabijać, a on, jako właściwie kapłan Obaliana, powinien mieć tego bezczelnego psa na oku, aby nie wyrządził krzywdy innym.

Trzeba nadal postępować niczym cień. Chociaż... Niech zaryzykują i zobaczą, kim tak na prawdę jest. Gdyby coś się działo, Lucjon da mi znać.

- Ma godność Jednooki, oryginalne miano... - powiedział do dozorcy wskazując palcem na zakrytą chustą paskudną bliznę po ostrzu, gdzie powinno być oko i uśmiechnąwszy się lekko kontynuował - Oczywiście, pojawię się po zachodzie słońca. Chętnie poznam członków Rady. Teraz więc zatem bywaj, dostojny waszmościu Ethanielu - zakończywszy swój monolog w jednej dłoni dzierżył Święty Oręż, a drugą, prawą rękę wysunął w kierunku dozorcy, na znak szacunku i zgody. Gdy więc w taki sposób się żegnali, Altaris lekko pochylił się i szepnął cicho na ucho mężczyźnie:

- Jednakże uważajcie, z kim pertraktujecie, waszmościu... Nie wszyscy są tymi, za których się podają - dodał, kątem oka spoglądając w kierunku kapłana Beliara. Uśmiechając się bez wyrazu ukłonił lekko głowę, ignorując zupełnie towarzystwo plugawca i wraz z Andarielem odwrócił się i udał wprost do Karczmy.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group