End of Days

Dzielnica Cartera - Dom Cartera

Vanilla - 2012-12-28, 00:05
Temat postu: Dom Cartera
Dom Cartera był najmniejszy z domów oligarchów. Bardziej przypominający magazyn. W jego bezpośrednim otoczeniu zawsze było gwarno. Sam Carter, człowiek w porządnej lnianej koszuli, doglądał interesów bardzo bezpośrednio i często zdarzyło mu się kłócić z kupcami. Zatrudniał stosunkowo niewielu strażników - wyglądał na osobnika przystępnego.

Po tym obrazku można by stwierdzić że jego dom podobny jest przynajmniej do domów innych mieszkańców miasta. Z czego to może wynikać, niewiadomo. Wiadomo tyle że nie służy budowaniu pozycji ani wizerunku, w szybko zmieniającym się otoczeniu politycznym miasta.

Avenker - 2012-12-28, 01:04

Po kilku minutach szybkiego spaceru brudnymi uliczkami miasta Sharin stanął przed domem, który według przechodnia miał być domem Cartera. Sam by nigdy na to nie wpadł. Nie czekając dłużej półelf ruszył do drzwi. Mag miał nadzieję, że wspomniany przez karczmarza mężczyzna zapewni mu jakąś pracę. W końcu chętnie półelf by zjadł porządną kolacje i porządnie wyspał się, a z aktualną ilością żelaza mógł tylko pomarzyć. Tak więc, nie chcąc tracić czasu, Sharin zapukał, czekając, aż ktoś mu otworzy.
Vanilla - 2012-12-28, 01:08

-Słucham - odrzekł stojący kilkanaście metrów dalej dozorca, który teraz patrzył się na Sharina - Ty tu po co?
Avenker - 2012-12-28, 01:11

- Szukam pana Cartera - odparł Sharin.
Vanilla - 2012-12-28, 01:17

-W jakiej sprawie? - odrzekł nieco zniecierpliwiony dozorca - pan Carter ma dzisiaj dużo pracy. Ty tu do roboty?

Sam dozorca wydawał się na kogoś czekać.

Avenker - 2012-12-28, 01:19

- Tak, jestem najemnikiem. - odparł Sharin. - Polecono mi się tutaj udać w poszukiwaniu zleceń.
Vanilla - 2012-12-28, 01:27

-Polecono, jakie to górnolotne - rzucił - najpierw to trzebaby cię wciągnąć na listę. Przyjdź jutro, akurat będzie paru innych kolesiów jak ty, to przelecimy was hurtem.

Na plac wjechał wóz.

-Dobra, nie mam czasu. Przyjdź to jutro - odrzekł i ruszył w stronę wozu.

Avenker - 2012-12-28, 19:26

Sharin wzruszył ramionami.
- Dobra, jutro to jutro. - odparł. No cóż, ma dodatkowy dzień odpoczynku. I może pozwiedzać miasto.

***

Sharin ponownie stanął przed drzwiami domu Cartera, kolejnego dnia. Mocno zapukał w drewniane drzwi budynku. Obym teraz dowiedział się czegoś więce, pomyślał.

Vanilla - 2012-12-28, 19:41

Przed domem stało już trzech ludzi. W pierwszym z nich Sharin rozpoznał dowódcę ze wczoraj, drugim był rosły i dobrze zbudowany mężczyzna z pokaźnym mieczem przy pasie, ćwiekowanej skórzanej zbroi i minie jakby zaraz miał komuś skręcić kark. Obok niego stał niski elf z przyciętym lewym uchem - być może dawna rana wojenna. Miał przy sobie łuk i kołczan z kilkunastoma strzałami, zielonkawą kapotę i równie wyświechtane spodnie.

-O, jesteś i ty - stwierdził dowódca. Właźcie do środka.

Środek domu był wyraźnie dysproporcjonalny do wnętrza. W środku Sharin zauważył rośliny doniczkowe, ba - nawet obrazy! Na tyle na ile Carter nie był bogatym i zapatrzonym w siebie kraśkiem, to jednak cenił sobie dobry wystrój wnętrza. Dozorca wskazał przybyszom krzesła, na których spokojnie usiedli. Na przeciwko nich, przy solidnym drewnianym stole, siedział pan domu, głaszcząc swoją brodę. Obok niego siedziała kobieta w podobnym stoju. Przed nią leżał zwój bliżej nieokreślonego materiału do pisania, przypominającego pergamin, pióro oraz mała miska.

-Pewnie wiecie kim jestem - zaczął Carter - niestety, ja nie wiem kim ty jesteście. Przedstawcie się.

-Nazywam się Edward - zaczął rosły miecznik - dawnej z Bortii, teraz jestem tutaj. Świetnie władam mieczem, przydam się jako najemnik.
Chwilę potem wstęp rozpoczął elf - Lucius, łucznik z dawnych wojsk cesarskich. Trzeci legion. Przydam się przy, ehem, rozwiązywaniu problemów.

Oczy zebranych skupiły się na półelfie.

Avenker - 2012-12-28, 19:58

Sharin przyglądał się obu najemnikom, przedstawiającym się przed nim. I co on ma niby powiedzieć? Że jest czarodziejem? Jakoś do tego się nie kwapił. Nim zdążył coś wymyślić, nastała jego kolej. Nie widząc innej opcji, mag wstał.
- Nazywam się Sharin. - przedstawił się półelf. Po chwili wahania dodał. - Wykonywałem zadania specjalne w Akilii.

Vanilla - 2012-12-28, 20:02

-A jakie zadania specjalne chcesz robić tutaj? - rzucił Carter - wypiekać chleb?

Dozorca zarechotał.

Avenker - 2012-12-28, 20:10

- Przypiekanie ludzi mi lepiej wychodzi. - odparł niewzruszony półelf. - Najemnik jak to najemnik, co każą, i jak odpowiednio zapłacą - zrobi.
Vanilla - 2012-12-28, 20:13

-I o to mi chodzi. Słuchajcie chłopcy, zasady są znane. Dopóki nie pracujecie dla kogoś, jesteście w tym mieście gównami. Gdy już pracujecie, macie wszystko. Dajecie z siebie wszystko, nieba przychylę. Będziecie się opieprzać, obudzicie się z jajami w ustach. Jasne?

Dozorca podszedł parę kroków do przodu i zwrócił się w stronę rekrutów.
-Przysiągnijcie panowi Carterowi lojalność.

Avenker - 2012-12-28, 20:17

Lojalność od najemników? Dobre. Nie ważne jednak, co myślał Sharin, ważne było, co Carter chciał usłyszeć.
- Póki płaci - odparł Sharin - ma moją lojalność. To chyba pewniejsze niż puste przysięgo wierności.

Vanilla - 2012-12-28, 20:19

Dozorca wyraźnie obruszył się i położył rękę na broni.
-Koleś, nie znasz panujących tutaj zasad. Jesteś nowy. Ja to jestem w stanie zrozumieć - Carter popatrzył się głęboko Sharinowi w oczy - nie podoba się, spieprzaj.

Atmosfera nieco zgęstniała. Towarzysze półelfa nie wiedzieli co robić - siedzieli cicho, czekając na reakcję półelfa.

Avenker - 2012-12-28, 20:26

- Jak to takie ważne, to mogę złożyć tą przysięgę. - wzruszył ramionami Sharin. - Mi to różnicy nie robi.
Vanilla - 2012-12-28, 20:27

-No i to mi się podoba - odrzekł.

W końcu jeden z rekrutów zdobył się na odwagę. "Przysięgam", rzucił elf. W ślad za nim poszedł miecznik.

Dozorca uśmiechnął się lekko.

Avenker - 2012-12-28, 20:37

Idąc w ślad za poprzednikami Sharin powtórzył ich słowa.
- To co za robota jest dla nas? - spytał się Cartera.

Vanilla - 2012-12-28, 20:38

-Zanim kiwnę palcem dla was, macie bardzo prostą robotę i zgodną z waszym fachem. Pójdziecie z jednym z moich ludzi bo pewnego uprzejmego jegomościa, rolnika znad Linu. Postanowił on handlować bezpośrednio z imć regentem, bez naszego pośrednictwa. Mój człowiek ma przekonać go żeby przemyślał sytuację, wy macie go chronić, a w razie czego pomóc. Jakieś pytania?
Avenker - 2012-12-28, 20:44

- Kiedy wyruszamy? - spytał Sharin. - I czy przewidziane są jakieś trudności?
Vanilla - 2013-01-03, 14:46

W końcu przybyli spowrotem do domu Cartera. Młodzieniec wszedł pierwszy, nakazująć półelfowi chwilę zaczekać. Po jakichś dziesięciu minutach wprowadził go do środka. Sharin usiadł wygodnie, zaś sam Carter wyglądał jakby zaraz miał rzucić mu w twarz co najmniej kulę ognistą. Opanował się jednak szybko.

-Zamierzasz mówić prawdę? - zapytał się, wiercąc wzrokiem maga.

Avenker - 2013-01-03, 14:54

Całą drogę młodzieniec i Sharin przebyli w milczeniu. W końcu dotarli do domu Cartera. Zanim jednak półelf został zawołany do jego gabinetu trochę poczekał w pomieszczeniu obok. Gdy tylko Sharin zobaczył Cartera pomyślał, że nie jest dobrze. Mimo wszystko twarz miał cały czas spokojną i opanowaną.
- Nie zamierzam się powtarzać. - odparł mag. - A na pewno poszło by nam lepiej i dwoje twoich najemników by mogło dalej żyć, gdybyśmy wiedzieli w co się pakujemy. Nie ma to jak dostać zaklęciem na powitanie. - półelf wskazał głową młodzieńca. - Doprawdy, miał dużo szczęścia, że czar wyrzucił mnie z budynku.

Vanilla - 2013-01-03, 14:59

-W takim razie żegnaj - odrzekł Carter - Zwalniam cię z przysięgi. Nie potrzebuję tak nieprzydatnego najemnika.
Avenker - 2013-01-03, 15:02

Półelf wzruszył ramionami.
- Szukaj sobie lepszych. - mruknął, odwrócił się w stronę drzwi i wyszedł z domu Cartera.

Vanilla - 2013-01-03, 15:07

-Ej - zawołał do niego tuż przed wyjściem, rzucając w jego stronę monetę. Półelf złapał ją zręcznie.
-Sztuka żelaza - mruknął - czy facet chce mnie obrazić?
+1 sztuka żelaza.

Sharin wyszedł i zamknął drzwi. Przynajmniej o tyle dobrze że przeżył. Na pewno czegoś się nauczył - szybkiej reakcji, dynamicznego wejścia do budynków, czy w końcu przećwiczył opatrywanie. Szkoda że nie uratował towarzyszy.
+300 exp

Z całą pewnością wymierzył policzek Beliarowi. Mimo że jego decyzja, by uratować życie czarodziejki i chłopa będzie go kosztowała drogo, to jednak wykonał dobry uczynek. Poczuł się z tym bardzo dobrze, prawie jak bohater.
-3% Spaczenia

Nie można też zapomnieć o długu wdzięczności wobec dwóch uratowanych. Z pewnością zawdzięczają magowi życie, a już na pewno wolność od tortur.
+Interakcje: Dług Wdzięczności

To było tylko kwestią czasu gdy Carter sprawdzi co stało się w ruinach, a na wierzch wyjdą kłamstwa Sharina. Lepiej żeby nie pokazywał się już w tej okolicy, a już na pewno nie wychodził na przeciw wierchuszce Cartera..
+Interakcje: Persona Non Grata: Carter

Argon - 2013-01-17, 23:13

Zaprzysiężony wszedł do pokoju Cartera. Po pierwszym rzucie oka na jego wnętrze zdziwił go wystrój. Próżno było tu szukać jakichś wystawnych ozdób czy cennych pamiątek. Różnił się niewiele od przeciętnego domu w okolicy. Pomijając oczywiście wynajętych najemników, na których nieliczni mogli sobie pozwolić.

Do Argona dotarło, że sam też był teraz najemnikiem. Straż… Gówno prawda. Po prostu wynajęte zbiry do ochrony bardziej wpływowych karłów. Rzuci się im niewiele więcej żelaza, a pójdą za każdym. Pomijając takich odszczepieńców jak ten obsesyjny elf na zewnątrz.

Szukał wzrokiem zapewne krzepkiego krasnoluda, który pilnował interesu.
- Witam szanownego pana. Nazywam się Argon, jestem nowym najemnikiem na pańskim utrzymaniu. Ta cała ostatnia afera z mulakami w porcie, rozumie Pan… W razie jakichś zadań można na mnie liczyć.


Po ewentualnej odpowiedzi krasnala i chwili namysłu dodał monolog:
- Wiem, że póki co Pan jak i Thoin trzymacie się mocno w mieście, ale to może się w każdym momencie zmienić. Ten cały Regent z pewnością już coś knuje, żeby przejąć nad Portem władzę. Ale ja nie o tym… Jest jeszcze coś poza Bolgorią, co może zaszkodzić teraźniejszej władzy. Jak zapatruje się Pan na niedobitki cesarskich albo możliwość ujawnienia się dawnej Cesarzowej? Jest to jak najbardziej realna możliwość, biorąc pod uwagę fakt, że dysponowała praktycznie nieograniczonymi środkami, a część jej wojsku udało się uratować.

Vanilla - 2013-01-17, 23:18

Carter był człowiekiem. Jak najbardziej ludzki, wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna o siwiejących powoli włosach. Co prawda musiał się zapytać cerującej coś kobiety o Cartera, jednak ta wskazała mu drogę.

Carter z początku popatrzył się na niego jak na zjawę, z pustką w oczach. Po chwili jednak opanował się, i przemówił, choć Argon wyczuwał nutkę zdenerwowania.
-Miło mi poznać - wyciągnął rękę do kapłana - takiego bohatera. Cesarzowa tutaj? Przyznaję, śniło mi się to dwa razy, ale to chyba niemożliwe. Wojsko jak wojsko, ich było jak mrówek, nie dziwi mnie to że przeżyli. Ale Cesarzowa? Czyżby miał pan jakieś informacje na jej temat?

Argon - 2013-01-18, 14:10

Argon odwzajemnił uścisk dłoni. Przytrzymał tylko nieco dłużej rękę Cartera wpatrując się głęboko w jego oczy próbując wybadać, jak mocny jest charakter mężczyzny. Ale to raczej wyłącznie z ciekawości niż chęci zagrożenia.

- Możliwe, tylko co bym z tego miał. Jestem po prostu ciekaw co by Pan zrobił w takiej sytuacji. Zresztą Thoin stałby przed takim samym problemem. W końcu gdzie dwóch walczy, tam trzeci korzysta. Dziel i rządź, jak to się kiedyś mówiło.

Vanilla - 2013-01-18, 20:43

Carter nie został dłużny w odwzajemnianiu uścisku dłoni. Wpatrywał się w oczy Argona dłużej niż ten zakładał, po czym puścił rękę. 'To prawda' - odrzekł - 'chyba wiem o co panu chodzi. Gdzie dwóch się bije, tak...'. Uśmiechnął się przyjaźnie do wojownika. 'Konkurencja nigdy nie jest dobra, a jeśli rozumiem to ma pan jakieś informacje na ten temat. Jestem skłonny wysłuchać, ale zapewniam że potrafię wyrażać wdzięczność'. Następnie pokazał Argonowi krzesło stojące przy pobliskim stole, czekając aż rozmówca zajmie miejsce.
Altaris - 2013-01-19, 12:49

Jednooki szedł samotnie w swoim czarnym, wspaniałym pancerzu i szacie. Gdyby obie części ubioru nie byłyby tak zakurzone i na połach pokryte zaschniętą, ledwie widoczną krwią, to uznać by można było, że jest to elegancki strój wyjściowy.

Po kilku zakrętach szermierz spojrzał na słońce i zauważył, że właśnie słońce chyli się ku horyzontowi, powoli zamieniając dzień w noc. Widząc także grupkę bogato odzianych mieszczan, wchodzących do budynku Altaris uśmiechnął się lekko i skierował swoje kroki do drzwi, witając się ze strażnikami jedynie cichym - Ja na spotkanie Rady, a me miano Jednooki - rzucił z lekko podniesioną głową, czekając na wpuszczenie go do budynku.

W końcu coś zaczynało się dziać w tym smutnym i nieprzyjaznym dla niego mieście, jakim był Port. Jak szczęście dopisze, to owego wieczoru zostanie kapitanem Straży Portowej, a to jest już coś. Może zachowa to dla siebie w tajemnicy, nie mówiąc o tym Regentowi. Zawsze przyda się druga droga na Istorach.

Po czym wyprostował się, czekając na rozmowę. Jego naturalna prezencja, pewność siebie i dyscyplina powinny mu pomóc w dobrej prezentacji swej osoby.

Vanilla - 2013-01-19, 17:02

@Altaris: Tu piszemy
Argon - 2013-01-19, 19:41

Argon skinął głową i zajął wskazane mu miejsce. Poczekał, aż jego rozmówca zrobi to samo i zaczął swój monolog.

- Zapewne chciałby pan wiedzieć, dlaczego w ogóle tutaj przybyłem. Powiedzmy że… mam osobiste rachunki z nią do wyrównania, w pańskim wypadku chodzi o czysto polityczne powody, dlatego uznałem, że możemy obaj sobie pomóc. – zaczął z uśmiechem. Przyglądał się przez chwilę osobistym ochroniarzom Cartera. Nie był pewien, czy są aż tak dozgonnie lojalni wobec niego, mogli przecież popierać wcześniej Cesarzową, albo po prostu sprzedać tę wiedzę jej sojusznikom. Z drugiej strony, komu tu w ogóle można wierzyć na słowo? Miał co do tego obawę, ale przydałaby mu się pomoc w tym trudnym zadaniu. Mówił dalej, opierając lewą dłoń na głowicy miecza.

- Dostałem pewną informacje, że ona żyje i jest w tej części Bolgorii. Nie mogę powiedzieć skąd to wiem, czy od kogo. Nie zawsze należy ujawniać swoje źródła, ale taki człowiek jak pan wie chyba o tym doskonale. Tak trafiłem do Portu. Wyśledziłem na tutejszym polu namiotowym obóz cesarskich.

Tutaj Argon ściszył głos, próbując mówić tak, żeby go słyszał wyłącznie Carter:

- Tam właśnie wypatrzyłem pewną kobietę, podającą się u nich za porucznika, od której promieniowała jakiegoś niecodziennego rodzaju magia. Żeby uprzedzić pańskie pytania – nie, nie jestem magiem, po prostu polegam na swoim… przyjacielu, który posiadał wyposażenie o takich ciekawych właściwościach wykrywania takich zjawisk. Dzięki temu udało nam się zdemaskować kilku ukrywających się magów. To nie może być przypadek, nie wyglądała na maga, poza tym, to nie był zwykły rodzaj magii. To było… coś innego, szczerze mówiąc pierwszy raz się z takim czymś zetknąłem. Wyraźnie unikała wzroku obcych, prawdopodobnie ukrywa się pod tym tytułem, by nie przykuwać niepotrzebnej uwagi, a jednocześnie mieć na tyle władzy nad podległymi żołnierzami, by słuchali jej rozkazów.

Kapłan zrobił chwilę przerwy, by rozmówca przyswoił na spokojnie wszystkie fakty i mówił dalej.

- Większość podróży do miasta była nieprzytomna, jest widać wyczerpana. Udało mi się także podsłuchać fragment jej rozmowy z sierżantem. Przygotowują jakąś bezpieczną bazę wypadową niedaleko, za 2, góra 3 dni, gdzie ma być podobno „bezpiecznie”. Sugerowałbym niezwykle ostrożne działanie, to nie jest jakiś byle błyskomiot jak ten mag złapany w porcie.

Nachylił się w stronę rozmówcy i kontynuował z determinacją w głosie.

- Wiem, że to nie potwierdza stuprocentowo jej obecności tutaj, ale przyzna pan, że mam co do tego powody. Istnieje jeszcze coś takiego jak przeczucie i intuicja, na której polegam. A ta mówi mi właśnie, że trzeba działać teraz, póki nie zdobyła przewagi, nie odzyskała pełni sił i militarnego zaplecza na to, by próbować odzyskać tutaj władzę. W Bolgorii nie śmiałaby nawet się pokazać i tego próbować, Regent szczyci się tam władzą i poważaniem, ale tu w Porcie... Nawet jeśli się mylę, to zapewne ta kobieta jest na tyle ważna, że można by coś z niej wyciągnąć na ten temat.

Vanilla - 2013-01-19, 23:51

Carter bez przejęcia wysłuchał jego historię.

-Mówi pan że od źródła kompletnie mi nieznanego, a przez to nieweryfikowalnego, otrzymał pan wiadomości że Cesarzowa jest w Porcie? Nie chcę brzmieć ignorancko, ale to prawie tak jakby sam Angrogh przyszedł do Portu i zaprosił mieszkańców na ucztę. Jestem świadom tego że duża ilość cesarskich, nawet magów, uszła do Portu. Nie mam nic przeciwko temu jeśli pracują; nawet magowie to ludzie, zaś póki się z tym nie afiszują przecież mogą żyć, kolejna masakra nie byłaby dobra w budowaniu stabilizacji miasta. Niestety nie mogę przeznaczyć środków na ściganie cieni; rozumie pan; co ja powiem ludziom? Byłbym śmieszny. - dokończył, zakładając rękę na rękę - O tej konketnej "pani porucznik" nie słyszałem, natomiast jeśli jest pan zainteresowany ściganiem cesarskich, radziłbym rozejrzeć się u pana Thoina; duża ilość takich osób podjęła u niego służbę. Gdyby miał pan jakieś dowody - mruknął tutaj - lub konkretnie poszlaki, oczywiście będę w stanie pomóc taką ilością ludzi, że nawet cały jej wywiad nie zrobi nic. Póki co, jednak, mam związane ręce.

-Czy potrzebuje pan czegoś żeby zająć się tą sprawą?

Argon - 2013-01-20, 12:52

- Może rzeczywiście spróbuję popracować u pana Thoina, przynajmniej przez jakiś czas. Skoro, jak pan mówi, mają już doświadczenie w sprawach cesarskich. Możliwe, że dowiem się czegoś, co pomoże mi w poszukiwaniach. Cieszę się również, że realnie podchodzi pan do tego problemu. Jeśli dowiem się czegoś konkretnego, na pewno zgłoszę się i skorzystam z pomocy pańskiej straży.

Argon wstał i powoli szykował się do wyjścia.
- Czego potrzebuję? Jeśli pan pyta, przede wszystkim wolnej ręki i więcej czasu na znalezienie dowodów, ale zaplecze finansowe również znacznie by pomogło. Przynajmniej taki miesięczny żołd z góry. Jeżeli to nie problem, chciałbym wziąć dwóch pańskich ludzi do pomocy.

Po krótkim namyśle dodał:
- Czy istnieje jakiś ogólny spis osób uratowanych przed błyskiem?

Vanilla - 2013-01-20, 14:41

Carter podniósł brwi gdy Argon wspomniał o oddaniu mu pod komendę dwóch ludzi, ale wpatrywał się na niego jak na wariata gdy ten wspomniał o 'ogólnym spisie osób'.

-Temat spisu przemilczę, gdyż chyba już zdał pan sobie sprawę z idiotyczności takiej koncepcji. Co do wzięcia dwóch ludzi do pomocy - zastanowił się chwilę - obawiam się że będzie to niemożliwe; mamy tutaj troszkę ważniejsze sprawy, moim zdaniem. Wierzę że osoba która ryzykowała swoim życiem walcząc z potworami jest na tyle uczciwa by nie zmarnować tych pieniędzy. Mogę zgodzić się na 10 sztab żelaza miesięcznie; jednak będę oczekiwać częstych informacji o postępach; jeśli takowe będą. Słucham pańskiej opinii.

Argon - 2013-01-20, 18:30

- Dobrze, zgadzam się. Jeśli dowiem się czegoś konkretnego dam panu znać.

Argon skinął głową na pożegnanie i oddalił się.

Altaris - 2013-01-21, 16:57

Nowo upieczony kapitan Straży zapukał do drzwi rezydencji Cartera, właściwie, to nieformalnego przywódcy miasta. Z pełną powagą i spokojem czekał, aż w końcu zostanie do oligarchy dopuszczony. Gdy zaś to nastąpiło powitał go lekkim, jakby wymuszonym uśmiechem i skromnym ukłonem, po czym zapytał otwarcie, stawiając sprawę jasno:

- Mam pewne wiadomości o kulcie Beliara w tym mieście. Czy mimo pierwszego dnia mojej służby zostanie mi przydzielona grupka ludzi, która pomoże mi w ujęciu kultystów, a przede wszystkim samego kapłana? - zapytał, po czym najzwyczajniej czekał na odpowiedź.

Miał dość ukrywania swoich informacji. Miał zamiar najzwyczajniej w świecie wydać tarczownika, z którym walczył ramię w ramię w obronie Portu.

Przeklęty pies Beliara.

Vanilla - 2013-01-21, 18:49

Carter zdziwił się, a jednocześnie ucieszył że znowu widzi swojego człowieka.

-Tak szybko? W sumie dobrze żeś pan jest, czegoś zapomniałem - wziął ze stołu papier i wręczył go Altarisowi - kapitan bez dowodu to nie kapitan - zażartował, po czym jego mina przybrała poważny charakter - Mogę przydzielić ci tylko jednego człowieka; to bardzo dobrze rokujący sierżant. Aktualnie czeka przy pustym transporcie tuż obok tego domu, nazywa się Lucjusz. Znajdziesz go bez problemu.

Carter podszedł do okna i rzucił do stojącego na dole.
-Zmiana planów, idziesz łowić grube ryby.

-Powodzenia - mruknął do wychodzącego elfa.

Altaris - 2013-01-21, 19:19

Elf uśmiechnął się. Sam nie spodziewał się, że wróci tu szybciej, niż w ciągu trzech następujących dni. Jednak sprawa tego wymagała. Musiał reagować na własną rękę. Nie chciał wykonywać rozkazów ludzi, lecz na własną rękę rozprawić się z kapłanem Beliara. Prędzej czy później go odnajdzie.

- Zanim przejdę do pełnego sedna sprawy - powiedział, gdy zwrócił uwagę Cartera, podchodzącego do okna, spuścił wzrok i niepewnie zaczął - Chciałbym prosić o wystawienie patroli na krańcach pola namiotowego. Dzisiejszego dnia, kiedy byłem w owym miejscu byłem świadkiem napaści i próby gwałtu. Na szczęście udało mi się temu zapobiec... - powiedział, po czym wstał i poczekał, aż Carter krzyknie coś do owego Lucjusza.

Przeszedł się po gabinecie oligarchy i przystanął, z posępną i poważną miną podchodząc do biurka.

- Problemem jest to, że kapłanem Beliara jest ktoś, kogo pewnie poznałeś, ponieważ przy mojej obecności wchodził do tego Domu - powiedział, a jego głos zadrżał lekko, zdając sobie sprawę, jak blisko śmierci był Carter. Wróg, z którym przyjdzie mu się zmagać był bardzo potężny, a poza tym był najzwyklejszym zdrajcą. Każdy, kto przyłącza się do Beliara nim był. A poza tym... Czuć było w nim nadal zarodek dobra. Zarodek podobny energii Obaliana. Czyżby był kiedyś paladynem, który poddał się i stchórzył?

Jednooki pochylił się do przodu i wyszeptał cicho kilka słów, po czym ukłonił się i przystanął w drzwiach.

- Dziękuję, oligarcho Carterze. I niech pan pamięta... Moja kampania jednak może pochłonąć więcej ofiar, więc proszę nie mieć do mnie pretensji. Działam dla dobra Portu, więc proszę mi zaufać... - rzucił i wyszedł.

Widząc mężczyznę o imieniu Lucjusz przejechał po nim wzrokiem od góry do dołu i stanął, czekając nie wiadomo na co.
- Na co czekasz? Za mną... - rzucił, udając władczy ton, w czym pomagał mu znacznie Lucjon. Skierował swoje kroki wgłąb dzikiej, miejskiej puszczy.

- Mów mi Jednooki... Kapitan Jednooki - dodał z półuśmiechem oraz z ulgą, czując małe spełnienie w swojej krucjacie. W jego torbie był dokument, który zgarnął podczas przemowy, a który potwierdzał, iż jest kapitanem.

Świetnie... Teraz tylko znaleźć sukinsyna...

Vanilla - 2013-01-21, 19:21

-Kogo dzisiaj zabijamy? - rzucił krótko do elfa. Był do jego dyspozycji.

Za Altarisem szedł młody mężczyzna z krótkim, szerokim mieczem przytroczonym do pasa. Miał na sobie lekką skórzaną zbroję i nienawistny wyraz twarzy, który kierował do swojego otoczenia.

Vanilla - 2013-01-24, 18:34

Grupa w końcu dotarła, paradując przez całe miasto z więźniem i łapiąc po drodze prom, przed dom Cartera. Sam oligarcha już dość dobrze wiedział co się święci i wyszedł im na powitanie wraz z grupą kilku strażników. Szli za nimi też gapiowie, niektórzy szybko się zniechęcali, a co wytrwalsi podążali za nimi aż pod sam dom.

-Panie Jednooki, cóż to za zbiorowisko? Czy to jest ten kultysta - wyrzekł, ściszając nieco głos - Słucham.

Altaris - 2013-01-24, 19:46

- Mag, który zna kultystę i udzielił mi kilku przydatnych informacji - zaczął głośno Jednooki, z przymrużonymi oczyma rozglądając się po gapiach. Jego wzrok dłużej zatrzymał się na samym Carterze, do którego uśmiechnął się wymuszenie i dodał po chwili:

- Ten oto osobnik para się magią, używał też jej jawnie przy mojej obecności - dodał nadal formalnym tonem Jednooki, pchając końcem miecza związanego jeńca, po czym spojrzał znacząco na Endrigusa i Andariela, z czego ten drugi podszedł bliżej i ukłonił się z szacunkiem Carterowi, którego imię kojarzyło się dwójce elfów ze słowem Niebo w ich języku.

- Ci oto dwaj waszmościowie to potwierdzą, zrób z magiem, co będziesz uważał za stosowne - teraz opuścił miecz i zbliżył się do oligarchy, mówiąc półgłosem w jego kierunku.

- Śledztwo, które prowadzę będzie długie i doszedłem do przerażających wniosków... Powinniśmy porozmawiać w cztery oczy - powiedział z dziwnym, niezamierzonym przestrachem - Jest gorzej, niż się spodziewałem - dodał po chwili.

Vanilla - 2013-01-24, 20:10

-Rozumiem; potwierdzenia nie potrzebuję - odrzekł Carter, wołając swoich strażników - Zabrać maga - rzucił do nich. Ci z chęcią wykonali polecenie, wymierzywszy Sharinowi solidny cios w brzuch, po czym chwycili go za ręce i zawlekli w bliżej nieokreślonym kierunku.

-Proszę wejść do środka - odrzekł do Altarisa, podchodząc do drzwi i uchylając je - Z chęcią wysłucham jak sytuacja się rozwija.

Debowy_Mocny - 2013-01-24, 20:14

No dobra, to sobie poczekam. Aż pogadają, może altaris da już mi spokój da mi moją wypłatę a ja w końcu będę mógł się zająć driadą. Pomyślał najemnik.
Sam endrigus wbił miecz w ziemię i się o niego oparł czekając na dalszą częśc sytuacji, patrząc w stronę driady.

Altaris - 2013-01-24, 21:21

Elf posłał swojemu elfiemu towarzyszowi porozumiewawcze spojrzenie, a ten stanął pod wejściem, zagajając do strażnika o tematy ogólne, używając miejskiego, ludzkiego żargonu. Wypytywał o ogólną sytuację w mieście, plotki, pogłoski. Opowiadał o swoich kilku wyprawach sprzed Błysku i próbował ogólnie zabić sobie czas, czekając na powrót przywódcy eskapady.

Altaris tymczasem od razu po wejściu do budynku odwrócił się na pięcie do Cartera z grobową miną i wpatrzony w jego oczy odetchnął kilkakrotnie z widocznym trudem i zatroskaniem. Jego twarz była chłodna i zdecydowana, a usta lekko zacisnęły się, jakby czekając na potok słów. Bo właśnie teraz brał się za ubieranie myśli w słowa...

- Jest gorzej, niż się spodziewałem... Zagrożony jest Port jak i cała południowa Bolgoria! - mówił chyba z za dużym przejęciem, czego świadom opanował się i odetchnął, opierając bezceremonialnie ścianę i z dziwnym, pełnym ulgi i beztroski tonem kontynuował spokojnie, nie patrząc z początku na Cartera, ze wzrokiem wbitym w sufit.

- To nie jest zwykły kapłan... To renegat - powiedział twardo i rzucił okiem na oligarchę, po chwili wracając spojrzeniem na sufit - Upadły paladyn. Dawniej sługa Angrogha, a teraz zdrajca i nasączony plugawą energią przeciwnik, którego trudno będzie zabić - mówił, po czym wyprostował się i spojrzał w oczy Carterowi.

- Nie chcę panikować, ale chwilami boję się, że mnie to przerośnie... Ten kapłan może być równie silny co pewna elitarna grupa najpotężniejszych sług Beliara - silny niczym Emisariusz - kontynuował i aby rozjaśnić mężczyźnie znaczenie swoich słów rozwijał myśl dalej - Mimo tego, że może mnie to przerosnąć będę z nim walczył. Mamy przewagę, ponieważ on nie spodziewa się ataku. Potrzebowalibyśmy jednak kapłanów Angrogha i sporej grupy Strażników. Wiem, że granice naszego miasta i tak są w potrzebie, ale jeżeli ten człowiek zostanie bezkarny, może tu ściągnąć prawdziwego Emisariusza. A to przez takich zostało zniszczone Telding - wycedził z nienawiścią do Beliara Jednooki. Nie wiedział, czy ujął w słowach wszystko to, co miał na myśli, ale nadal spoglądał mężczyźnie w oczy, mówiąc z uniesioną głową i bardziej dumnym tonem:

- Zrobię, co w mojej mocy, by sukinsyna zabić za zdradę i sprzyjanie Beliarowi... Potrzebuję jednak środków w ludziach i swobodzie. Po drodze do Bolgorii spotkałem kapłana, który teraz powinien przebywać w Kopalni. Być może on będzie potrafił pokonać tego mężczyznę... Potrzeba tu magii światła. Mag, którego Ci dostarczyłem raczej jej nie potrafi - dodał i odetchnął z ulgą. Wszystkie myśli, które kłębiły mu się w głowie wyrzucił z siebie, ze spokojem wpatrując się w Cartera. Wyczekiwał jego reakcji.

Liczył na pozwolenie na podróż do Kopalni, być może jakiegoś kapłana do pomocy, spory oddział Straży i pełną swobodę. Nie wiedział jak, ale musiał zyskać umiejętności, które pozwoliłyby mu na pokonanie wysłannika Beliara.

Lowcakur - 2013-01-24, 21:22

<Albrecht podszedl do Endrigusa>

- Widzę, iż potrzebujecie pieniędzy, wasz ekwipunek woła o pomstę do nieba. Macie tutaj 5 sztab żelaza, kupcie coś ładnego waszej, hm, wybrance. <rzekł szeptem rycerz do najemnika, ukradkiem wręczając mu monety>

- Skoro już tutaj czekamy, to może każde z nas opowie co nieco o sobie, skoro mamy ze sobą wspólpracować? Ja rozpocznę.

<I Albrecht opowiedział co nieco o swym dzieciństwie, o Akilii i nauce, ale skupiał się na latach nieco późniejszych, konkretnie tych dotyczących wojen z orkami i pomiotami Beliala. Pominął sprawę Cesarzowej Niny i cel swojej aktualnej misji, podając to jako tajne>

Debowy_Mocny - 2013-01-24, 21:48

Endrigus wziął 5 sztabek od albrechta.
Dziękuje za pieniądz. Zawsze się mi przyda. Przekaż elfowi że ty za niego mnie opłaciłeś. Lepiej się czuję gdy pieniądz co dostaję to na niego zasłużyłem.

Endrigus uważnie wysłuchał opowieści Albrechta
Widzę, że pan jest rycerzem który walczył według honoru. Szanuję takich jak pan. Nie będę ukrywał.

Co mogę opowiedzieć o sobie? No cóż.
Endrigus wziął głeboki oddech.
Jestem poprostu człowiekiem który od dawnego czasu podróżował z miejsca na miejsce i gdzie nie gdzie zarabia machając mieczem. Każdy kto chciał kogoś zajebać to poprostu za pieniądz robiłem to za niego. Jednak nigdy, ale to nigdy nie przyjmowałem zleceń na niewinnych i bezbronnych. Nie jestem pierdolonym rzezimieszkiem i mam swoje zasady. Głownie żyłem ze zleceń na różne potwory, nieumarłych, bandytów i inne ścierwo które poprostu albo wkurwiało ludzi albo było jawnym zagrożeniem. A to czasami mierzyłem się z nowymi wyzwaniami, szukało się kosztowności w opuszczonych i zapomnianych grotach, lochach i innych takich. Poprostu jestem typowym awanturnikiem z zasadami. Endrigus patrzy w stronę driady uśmiecha się, driada odpowiada uśmiechem potem spowrotem odwraca się w stronę Albrechta
No i jeszcze dobrze traktuję kobiety, zwłaszcza te ładne

Vanilla - 2013-01-24, 22:47

@Altaris

-Rozumiem - odrzekł Carter - gdzie ten kultysta znajduje się teraz, czy byłbyś go w stanie odnaleźć? Każda zwłoka może nas drogo kosztować, a nie ma czasu abyś pan odszukiwał następnych mitycznych kapłanów. Jeszcze nie widziałem, człowieka ani potwora, który dałby radę setce zbrojnych, a do tego wielu łucznikom i kusznikom.

Dopiero teraz elf zauważył człowieka w czarnej szacie, z długim mieczem przy pasie. Twarz jego zasłaniał czarny kaptur. Najwyraźniej dopiero przed chwilą się tu znalazł, jednak Altaris nie usłyszał kroków.
- Wskaż cel, a my go wyczyścimy - rzekł krótko, ni to w stronę Cartera ni Altarisa - kapłan czy nie, padnie.
-Wiem. Podejrzany typ - odezwał się miecz.

- Masz już najlepszych. Działaj szybko - odezwał się do Altarisa oligarcha - Potrzebujesz pieniędzy?

reszta
Driada, słysząc komplement. uśmiechnęła się słodko do Endrigusa, trącając go ramieniem. Strażnicy orbitowali wokół domu leniwie.

Debowy_Mocny - 2013-01-25, 07:27

Pierwszy komplement wypalił, teraz drugi do kombinacji Pomyślał najemnik patrząc na reakcje driady.
Twój Słodki uśmiech dodaje ci urody. Wzrócił się dyskretnie do driady. Na jego twarzy było widać lekką nutę zadowolenia, jakby uśmiech driady poprawił mu humor.

Lowcakur - 2013-01-25, 14:26

<Albrecht zauważył, iż jego nowy towarzysz, Endrigus wyraźnie klei się do driady. Postanowił im za wiele nie przeszkadzać, ba, nawet co nieco pomóc. Podszedł do najemnika i bardzo ukradkowo wręczył mu butelkę wina, tak aby Driada tego nie zauważyła. Gestem nakazał mu milczenie, po czym zostawił pewnie nieco zaskoczonego tak hojnym podarkiem człowieka i odszedł kawałek zostawiając Endrigusa i driadę stosunkowo samych. Jak już odszedł, po prostu przysiadł przy ścianie i rozpoczął pielęgnacje swojego ekwipunku, delikatnie nacierając każdą metalową część płynem konserwującym, oraz ostrząc i oczyszczając z resztek krwi schmeidera>
Debowy_Mocny - 2013-01-25, 14:52

Dzięki przyjacielu, chociaż to winko z moją towarzyszką później wypiję, lada chwila przyjdzie elf. Pomyślał najemnik otrzymując od albrechta wino.
Altaris - 2013-01-25, 15:01

Elf po wysłuchaniu krótkiego monologu Cartera uśmiechnął się nieznacznie i spojrzał na oligarchę, jakby oceniając, ilu strażników dostanie do zabicia kapłana Beliara. Będzie to na pewno trudne. Czy podoła takiemu zadaniu?

- Problemem jest to, że na razie go zgubiłem... Podobno ostatnio kontaktował się z jakimiś kupcami, działającymi z Twojej ręki. Ich miana brzmiały jak dobrze pamiętam Thanis i Madok - tutaj rozejrzał się i spojrzał jeszcze raz na oligarchę, z lekkim uśmiechem zagajając - Prawdopodobnie ten śmieć wezwie kogoś na pomoc... Potrzebujemy więc czegoś więcej, niż mieczy i tarcz, potrzebujemy... - nagle Jednooki poderwał się i wyciągnął przed siebie Lucjona, którego po chwili zdziwiony opuścił. Nie spodziewał się ujrzeć tutaj takiej osoby, lecz jakiegoś rzezimieszka. Chociaż sam nie wiedział, czego się spodziewać po głosie, który go nawiedził.

- Upadły paladyn, renegat, służący wcześniej dla Cesarstwa. Długie do ramion, czarne włosy, lekki zarost, jasne, blade oblicze, podobne do jego aury. Duże, zielone oczy, trochę blizn... - mówił wpatrzony gdzieś w próżnię nad postacią, przypominając sobie kolejne szczegóły, jakie zapamiętał towarzysząc przez dobrych kilka godzin renegatowi.

- Nosi na sobie łachmany zakrywające czarną zbroję, tarczę i miecz. Wydaje się być żywy... Jeszcze - powiedział zagadkowo i wyprostował się, spoglądając z ciekawością na Cartera.

- Kilka sztab na ewentualne wydatki, łapówki... Chciałbym też dostać kilku szpiegów lub zwiadowców, którzy wytropią mi go. Oczywiście, jeżeli takich posiadacie - dodał i rzucił okiem na mężczyznę w czarnej szacie i spoglądając przymrużonym okiem rzucił niedbale - A Ty, panie? Kim jesteście?

Vanilla - 2013-01-25, 15:56

Carter wyciągnął pieniądze z sakwy i wręczył Altarisowi kilka sztabek.
-Szpiegowie się znajdą - odezwał się zakapturzony jegomość; kompletnie olewając pytanie Altarisa - A za rysopis ślicznie dziękuję.

-No dobrze - przerwał mu oligarcha - Leć pan i ratuj miasto, jeśli to konieczne. Straż nie powinna przeszkadzać, w razie czego masz pan papiery.

Altaris - 2013-01-25, 18:24

- A jak skontaktuję ze szpiegami? Proszę ich także kierować do mnie, lub do Andariela, elfa, który mi towarzyszy. Od czasu do czasu powinniśmy być w Karczmie - powiedział do ciemnego jegomościa i zasępił się lekko. Nie podobało mu się, że człowiek był taki zarozumiały i nie odpowiedział mu na jego pytanie, ale najwyraźniej był kimś ważnym i silnym. Być może kapłan Angrogha, albo Inkwizytor. Ktoś wysoko położony w tej hierarchii. Biła jednak od niego dziwna aura.

Wiesz co to za jeden, Lucjonie? To jakiś Emisariusz Światła? Kapłan? Łowca głów? Co o tym myślisz? Zapytał w myślach, podchodząc do drzwi i odwracając się do dwójki skinął lekko głową i mówiąc do obu naraz rzucił na odchodnym:

- Zrobię, co w mojej mocy, by zabić, lub nawrócić tego niewiernego psa - mówił bardzo złowieszczym i pełnym niepewnego gniewu tonem - W razie problemów poślę kogoś do Was, panie Carterze. Tymczasem idę na polowanie, życzcie szczęścia - po dodaniu końcówki odwrócił się na pięcie i swobodnie wyszedł.

Ze zdeterminowaną miną ruszył przed siebie, krocząc w stronę Karczmy.

Andariel pożegnał strażników i ruszył za swoim towarzyszem, wymieniając z nim spojrzenia. Wymieniał sobie w myślach tajne zwroty i miejsca, w których mieli się potajemnie spotykać podczas śledztwa. Wszystkie drobne szczegóły i tajemnice, których zapamiętanie stanowiło podstawę dobrego śledztwa.

Debowy_Mocny - 2013-01-25, 18:39

Gdy altaris szedł po drodze. Został zaczepiony przez endrigusa.
Póki ty będziesz się bawił w śledztwo to ja w tym czasie załatwię parę własnych spraw, jak wszystko pozałatwiam to będę w karczmie, ewentualnie jak za długo będziecie na mnie czekać to możecie zacząć bezemnie, ostatecznie w miarę możliwości możesz się skontaktować ze mną przez jednego ze swoich ludzi.



Po tych słowach Endrigus razem z driadą poszli do lepianki szpitalnej.

Vanilla - 2013-01-25, 21:31

-Wpadnę do karczmy co jakiś czas - odrzekł człowiek - Poprowadzę też swoje śledztwo.

-Nic nie czuję. Zwykły facet, ze sporym tupetem. Przydałaby się mu nauczka - stwierdził definitywnie Lucjon.

-Nawracać? - uśmiechnął się Carter - Myślę że nie ma takiej potrzeby. W każdym razie, powodzenia.

Altaris - 2013-01-30, 15:23

Łucznik przemierzał miasto w swoim bordowym płaszczu, spoglądając na przechodzących spod kaptura. Odruchowo trzymał dłoń na rękojeści swojego miecza i szedł szybko. Nie chciał ryzykować spotkania z bandytami - w otwartej walce może by zwyciężył, ale nie w zasadzce. Poza tym, walka mieczem nie jest jego specjalizacją.

Udał się prosto do domu pana Cartera, pod drzwiami pokazując Strażnikom swoją twarz i pokrótce wyjawiając przyczynę swojej wizyty - nie wiedział, czy rozpoznają go, gdy nie ma przy nim Altarisa.

Właśnie, Altaris. Razem z Andarielem uznali, że Jednooki będzie kapitanem, a łucznik będzie udawał jego towarzysza, pomocnika. Nawet mu to pasowało - pomimo jego ambicji i chęci przygody uważał, że Jednooki lepiej wie, za co się zabrać i jak wszystko zaplanować.

Puk, puk... Rozległo się pukanie do gabinetu, gdy Andariel pociągnął za klamkę i wszedł. Ukłonił się mężczyźnie siedzącemu za biurkiem i usiadł w jednym z krzeseł.

- Jaśnie pan Altaris chciałby przekazać, że wytropił Śnieżynkę - zaczął poważnym tonem, rozpoczynając swój monolog - Oraz dążę z pytaniem, czy rozkazy odnośnie Kajdan zostały już wydane. Jastrząb oczekuje Wilka, ale czy ludzie są już gotowi do pojmania Śnieżynki? Czekamy na znak - kontynuował, spoglądając w oczy mężczyźnie.

Vanilla - 2013-01-30, 15:51

-Nie marnuj czasu; Oni są zawsze gotowi, bierz kogo chcesz, ruchy, jeszcze ucieknie - rzucił przez zęby Carter i zamknął drzwi, wyraźnie wnerwiony.

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group