End of Days

Dzielnica Cartera - Karczma

Vanilla - 2012-12-27, 00:42
Temat postu: Karczma
Rzucający się w oczy szyld KARCZMA uspokaja na duchu. Znacznej wielkości chata, wyposażona w komin, czasem odbiera rynkowi tytuł centrum miasta. Zwłaszcza wieczorami, przy prostej muzyce fletów i pląsie tancerek, a zwłaszcza przy kuflu prawdziwego piwa, można uspokoić nerwy i powspominać czasy chwały, potęgi i cywilizacji.

Wtedy można zasiąść przy jednym z stolików. Nie jest to pierwszorzędnej, ani nawet drugorzędnej kategorii stolarka, jednak wystarczy żeby podtrzymać przysłowiowe cztery litery. Za brak wygód ciężko kogokolwiek winić. Gdy wezwie natura, bezwstydnie można zrealizować potrzebę nad jednym z stojących w pobliżu wiader, które przy najbliższej okazji (i napełnieniu) któreś z obsługi wyniesie i wyleje w odpowiedniej odległości.

W karczmie nie widać miejsca na noclegi. Czasem któryś z przybyszów zada to pytanie i spróbuje zapłacić złotem - przynajmniej na tyle śmiechu mogą pozwolić sobie znużeni życiem mieszkańcy Portu.

Cennik, co prawda, odstrasza. Niestety, luksusy muszą kosztować:


    -Gulasz z mięsem i kromką chleba - 1 sztabka, 2 sztuki żelaza
    -Kufel piwa - 2 sztuki żelaza
    -Ryba z chlebem - 6 sztuk żelaza


Czasem w karczmie trwają ożywione rozmowy. Niektórzy szeptaja, inni drą się na całe gardło. Może warto byłoby się przysłuchać?

Avenker - 2012-12-27, 23:16

Po dotarciu do Portu Sharin i Natariel rozdzielili się. Elfka postanowiła poszukać jakiegoś noclegu, jak się im poszczęści, nie pod gołym niebem. Sharin natomiast postanowił rozejrzeć się po mieście i w panującej tu sytuacji.

Idąc powolnym krokiem przez miasto jego wzrok przykuł szyld pierwszej do tej pory gospody, i zapewne ostatniej. Nie mając lepszego pomysłu, gdzie zacząć zwiedzanie zwrócił swoje kroki właśnie tam.

Po chwili półelf stał już w dużej sali wypełnionej zapachem gotowanego jedzenia. Z kilkudziesięciu stolików zajętych było tylko pare. Nic dziwnego, w końcu był środek dnia. Idąc w stronę lady Sharin zmierzył wzrokiem gości karczmy. Kilku podróżnych, jakiś marynarz i paru parobków. Nic specjalnego. Przy barze gruby gospodarz wycierał brudną szmatą kufle. Jakoś przeszła Sharinowi ochota na piwo. Ale pragnienie przezwyciężyło.
- Witajcie panie. - powitał karczmarza mag. - Podobno najlepsze piwo w okolicu tu macie. Prawda to?

Vanilla - 2012-12-27, 23:21

Dobrze zbudowany karmacz o miłej aparycji roześmiał się w głos.
-Jedyne piwo w okolicy! Nigdzie tutaj nie dostaniesz podobnego!

Powoli kończył wycieranie kufli.
-Mogę czymś służyć? - odezwał się.

Dobry znak. Przynajmniej karczmarz był miły.

Goście byli zajęci wcinaniem lub piciem, niektórzy gawędzili ze sobą. Sharin szybko zlustrował towarzystwo. Zauważył kilku prostych chłopów, który nie mogli zajmować jakichś poważnych stanowisk, trzech kupców zapalczywie negocjujących o - jak dobrze zrozumiał półelf - cenach zboża i dwóch uzbrojonych mężczyzn w stosunkowo niezłych szatach.

Avenker - 2012-12-27, 23:34

- To sprawdźmy jak smakuje. - zaśmiał się Sharin. - Poproszę kufel piwa. Tutejsza pogoda chyba służy interesowi, co? W taki skwar dla podniebienia nie ma niczego lepszego jak chłodny browar. A konkurencji tu nie macie. Na brak klientów chyba nie narzekacie? Zwłaszcza, że chyba ostatnio trochę ludzi przybyło do Portu.
Vanilla - 2012-12-27, 23:37

Karczmarz postawił na ladzie kufel z piwem. Sharin dawno nie miał w ustach piwa. Z kufla pachniało piwem, wygląd miało mętny - o to chodziło. Pociągnął łyk. Dokładnie o to chodziło!

-Przybyszów mało, a i czym płacić nie mają - westchnął - takie utrapenie. A waść dawno przybył do naszego wspaniałego miasteczka?

Avenker - 2012-12-27, 23:44

- Ciężkie czasy nastały. - odparł Sharin. - Sam właśnie tutaj przybyłem.
Półelf pociągnął spory łyk z kufla.
- Wyśmienite piwo. Wasze zdrowie. - mag wzniósł toast i wypił kolejny łyk. W kulfu została mniej więcej połowa. Odłożył kufel na lade i zagadnął karczmarza.
- Działo się tutaj ostatnio coś ciekawego? Jak mówiłem, jestem tu nowy, z chęcią posłucham trochę plotek. A kto będzie lepiej poinformowany o wydarzeniach w mieście, jak nie karczmarz? - zaśmiał się półelf i pociągnął kolejny łyk zimnego piwa.

Vanilla - 2012-12-27, 23:48

-Wszyscy za przeproszeniem szemrani, jak waść, zawsze idą do mnie się rozpytywać. Zwykle rozlewam piwo, a pewnie są ode mnie lepiej poinformowani. Skoroś waść dopiero przybył, krótko opowiem o mieście. Powstało ono jako zsyłka dla tych którzy nie pasowali, tfu, Cesarzowej. Historia jest długa i nudna. Co mogę poradzić to to - wyszeptał - najlepiej zakręcić się u któregoś z oligarchów. Jest trzech, to pewnieś pan już słyszał - stwierdził - ja pracuję właśnie u pana Cartera. Niezwykle przedsiębiorczy i obrotny facet, muszę przyznać..
Avenker - 2012-12-27, 23:57

- Właśnie, z pracą pewnie równie ciężko? - zapytał - Tyle ludu, a roboty dla każdego nie będzie. Więc gdzie najlepiej zakręcić się o pracę? Co tu dużo mówić, myślę, że dla najemnika praca znajdzie się zawsze. U którego z tej trójki najlepiej spróbować sił?
Vanilla - 2012-12-28, 00:01

Kaczmarz uśmiechnął się przekornie.
-Oczywiście, u pana Cartera. Dla najemników jest zawsze miejsce, transporty żywności do Bolgorii zawsze były kłopotem z tego co słyszałem. No, ale przecież nie ja prowadzę interesy szanownego pana Cartera, proponuję żebyś waść się sam do niego udał i trochę popytał.

Avenker - 2012-12-28, 00:27

- Widzę, że pan Carter posiada dobrą opinię u Pana. A co może mi pan o pozostałych dwóch "szefach" powiedzieć? - zagadnął półelf, powoli dopijając do końca piwo.
Vanilla - 2012-12-28, 00:33

-Pan Dotris zrzesza drobnych rzemieślników. Produkują różne przydatne rzeczy, na przykład głównie u niego pracują szewce. Trudni się też produkcją broni, na tyle na ile w tych warunkach można coś wyprodukować. Pan Thoin zajmuje się handlem rzecznym i obróbką drewna. Jego ludzie wyrabiają też beczki.
Waść nie musisz się martwić. Służba najemnika jest i tak wszędzie bardzo podobna. Kogoś ogolić, trzepnąć, nie dać się zabić. Duża rotacja, nie wszyscy dają radę, jeśli wiesz pan o co chodzi.

-BARMAN! DWA PIWA - krzyknął jeden z uzbrojonych, unosząc rękę w górę z dwoma wyprostowanymi palcami. Oczy Sharina powędrowały w stronę ich stolika i zatrzymały się na oczach drugiego. Chwila trwała zanim Sharin odwrócił głowę w stronę lady. Karczmarz w tym czasie napełniał już drugi kufel..

Avenker - 2012-12-28, 00:47

- Miło się rozmawiało, ale niestety na mnie już pora. Wyśmienite piwo, jeszcze nie raz tu zajrzę. - odparł półelf do karczmarza. Sharin szybko wyczyścił umysł ze wszystkich myśli. Koncentrując się, mag sięgnął do najciemniejszej strony swojego umysłu. Wyczuł obecnośc czegoś obcego, mrocznego. Skierował ku temu myśli. Sięgnął po cząstke jej mocy, którą wypełnił słowa. - Jutro zapłacę.
Vanilla - 2012-12-28, 00:51

Sharinowi z łatwością przyszło dostanie się do swojego mrocznego jestestwa. Skoncentrował energię, która przeszła do jego dłoni niczym elektryczny impuls.
-Odpada... - zaczął karczmarz, po czym umilkł. Energia Sharina zagłębiła się jego umysł, przygniatając świadomość człowieka do gruntu. Po chwili elektryzujące, podniecające uczucie ustało.
-Rozumiem - odpowiedział karczmarz - nie ma problemu.

Sharin czuł się świetnie. To wejście komuś w głowę, gwałt na jego umyśle - fantastyczne uczucie. Absolutnie musi to kiedyś powtórzyć.

Avenker - 2012-12-28, 00:56

Smak piwa, uczucie zwycięstwa, Sharin czuł się znakomicie. Z uśmiechem na ustach wyszedł z gospody. Przepełniony pewnością siebie postanowił poszukać szczęścia u Cartera. Od pierwszego przechodnia, którego zagadnął dowiedział się, gdzie leży jego posiadłość. Szybkim, zdecydowanym krokiem ruszył w tamtą stronę.
Debowy_Mocny - 2013-01-04, 21:29

W karczmie zjawił się Endrigus, oczywiście jego krok pomimo trudów jakie przeszedł nadal był pewny. Rozejrzał się po karczmie, jednak raczej nic nie przykuło jego większej uwagi, dla niego to była jedna z wielu karczm w jakich się znajdował.

Pierwsze co zrobił to spojrzał na cennik, mając nadzieję że można u nich się napić "Krasnoludzkiego Miodnika" trunku który najemnik bardzo sobie cenił.
-Żelazem tu płacą? Trochę dziwne. Miodnika też raczej nie znajdę
Pomyślał najemnik. Po czym udał się do karczmarza, Endrigus jak większość ludzi jego pokroju wie że jeśli jest ktoś kto opowie o podstawowych "zasadach" panujących w pierwszy raz odwiedzonym mieście to najprędzej będzie to gospodarz karczmy.

Karczmarz jak każdy inny akurat był zajęty wycieraniem kufli. Endrigus podszedł i zagadał do karczmarzał.

- Witam szanownego pana. Widzę że interes jakoś idzie w tym miejscu.

Vanilla - 2013-01-05, 02:31

Karczmarz uśmiechnął się od ucha do ucha ukazując swoje jeszcze nie do końca zniszczone zęby.
-Muszę przyznać że nie narzekamy tutaj. Przy takiej ilości imigrantów.. Gdyby jeszcze mieli czym zapłacić - puścił oczko do Endrigusa - No, ale w takich czasach przyszło nam żyć.

Barman uważnie przyglądał się wojownikowi. Takie zboczenie zawodowe - umiejętność rozszyfrowania ludzi.
-Waść tu chyba nowy - odrzekł, cichym głosem - Może pomóc? Wyjaśnić? Może po prostu nalać naszego specjału?

Debowy_Mocny - 2013-01-05, 09:51

- Tak, jestem tu nowy, i potrzebuje jakiś informacji o warunkach panujących w tym miejscu. A pan mi wygląda na kogoś kto zna w miarę dobrze to "Niezwykłe" miasto, więc narazie tylko zadam parę pytań, w sumie piwa też bym się napił ale zgaduję że złota tu nie przyjmujecie. Ale do rzeczy, przydałoby mi się parę informacji o obowiązującej walucie, miejsca gdzie bym mógł upchnąć trofea jakie zdobędę. Także mam nadzieję że pan mi powie jakie rzeczy są zakazane w tym miejscu. No i najważniejsze, czy tutaj najemnik znajdzie jakąś ciekawą fuchę. No i może pan jeszcze co nieco dać jakieś informacje które nie sa odpowiedziami na te pytania ale też owe informacje mogą być dla mnie przydatne.
Vanilla - 2013-01-05, 14:02

-No, na szczerości ludzie różnie w tym miejscu wychodzili - zaczął karczmarz, zerkając co jakiś czas czy ktoś jednak nie chciałby zamówić piwa zamiast zawracać mu gitarę - w każdym razie jest tak. Złoto możesz waść zbyć na Rynku, tutaj płaci się żelazem. Bolgoria tylko je przyjmuje, a handel z nią to podstawa wszystkiego co tutaj się dzieje. Trofea, dobre pytanie. Mało kto się tym zajmuje, większość chce przeżyć... Podejrzewam że można je sprzedać na Rynku, tak jak wszystko. Pracy dla dobrego najemnika tu nie brakuje. Poleciłbym pracę u pana Cartera, ale ostatnio jakiś półelf tak go wkurzył że zleca tylko przez swojego dozorcę. Można spróbować szczęścia w pana Thoina, słuchy chodzą że ostatnio zatrudnia mnóstwo siepaczy. Świata pewnie nie chce podbić... Powiem tak, pytać zawsze warto. Port szybko się rozwija i kto chce ten ma i żelazo i robotę. W końcu ci imigranci z czegoś też muszą żyć.
Debowy_Mocny - 2013-01-05, 14:32

- Dobrze, zatem dziękuje za informacje, znając życie pewnie tu jeszcze wrócę coś wypić gdy zdobędę parę sztuk żelaza, zatem miłego dnia życzę.

Endrigus wyszedł z karczmy udał się w stronę rynku.

Vanilla - 2013-01-06, 02:17

W karczmie, a i przed karczmą od pewnego czasu trwały zawzięte prace. Wstawiano dodatkowe stoły, zarówno w samej karczmie jak i przed nią. Przed samą karczmą widywano już teraz codziennie transporty z różnymi rzeczami. Rozwieszano ozdoby. Widać było że szykuje się większa sprawa...

Ale więcej nie powiem dopóki gracze się nie zainteresują

Vanilla - 2013-01-08, 16:52

Ludzie zaczęli zwijać krzesła i stoły. Źle stało się w Porcie. Wygląda na to że imprezy - z jakiegokolwiek powodu nie miałaby być realizowana - nie będzie.
Debowy_Mocny - 2013-01-08, 17:29

Do karczmy ponownie zawitał najemnik. Rozejrzał się dookoła, zauważył ze trochę się zmieniło.

Podszedł więc do karczmarza, postanowił zamówić piwo oraz dowiedzieć się co nie co.

- Witam, poproszę kufel dobrego zimnego piwa, zrobiłem zlecenie od cartera i już mogę sobie pozwolić na piwko. Widzę że coś się pozmieniało, czy coś się ciekawego wydarzyło w porcie kiedy mnie nie było?

Vanilla - 2013-01-08, 17:46

-I to sporo. Po pierwsze, na polach namiotowych widziano nieumarłych i jakiegoś kapłana Beliara. Ponoć dalej się tam kręci, ale strażnicy nie mogą go dopaść. Spowodowało to niezłe zamieszanie, przyznaję. Odwołano rocznicę założenia miasta, jeszcze chwila i wprowadzą godzinę policyjną, albo zrobią jakiś przewrót.

-Po mojemu to ktoś tymi umarlakami rozgrywa politykę - rzucił siedzący obok zakapturzony człowiek, wychylając do dna kufel - To się źle skończy.

-Ponoć pan Carter wynajął jakiegoś najemnika który kompletnie spieprzył robotę, ale więcej na ten temat nie wiem. Takich rzeczy po prostu tutaj nie wolno robić, odrąbią rekę albo łeb - kontynuował, podając Endrigusowi kufel piwa - A, jeśli mogę wiedzieć, jak tam waści poszło na zleceniu?

Debowy_Mocny - 2013-01-08, 18:42

- No cóż
Zaczął endrigus
- Eskortowałem karawanę do bolgorii. No cóż, atrakcji nie brakowało. Ekipa też wyszukana, ale i tak mi się spodobał taki jeden młody, taki zabawny był. Pokozaczył do rannego ghula ale i tak dał się dziabnąć. A po ataku szkieletów do gościa musieliśmy zbierać do kupy. A atrakcje? Ano 3 ghule zarąbaliśmy, potem na deser grong, szybko padli. W nocy to trochę ciekawiej się zrobiło, zjawił się jakiś wielki nieumarły pająk z ekipą 20 szkieletów, i groził żebyśmy oddali karawane, wybiłem mu ten pomysł z głowy, a szkielety z pozostałymi najemnikami, poza młodym oczywiście to rozgromiliśmy w pizdu, szkoda że pająk spierdolił. Dalej to już nic ciekawego nie było, powrót to tylko jednego ghula spotkaliśmy, nic poza tym. Nasyłanie nieumarłych na karawane oraz szalony kapłan który się ujawnia sie w mieście tylko po to by zrobić zamieszanie? Ja powiem dlaczego...
Pewnie beliar nachlał się halunówki i teraz szaleje

-Endrigus uśmiechnął się jakby jego ostatnie słowa włąśnie go rozmieszyły.

Vanilla - 2013-01-08, 18:47

-Ta, nakopanie żelaza w kopalni zrobiłoby mu dobrze na charakter - zaśmiał się towarzysz, po czym rzucił karczmarzowi dwie monety. Ten już dobrze wiedział co ma robić.

-Nieumarły, mówisz pan - kontynuował człowiek - Byłbym szalenie ciekawe wybadać co te truposze tu robią. Może to ci z Bolgorii, albo ktoś u nas prowadzi jakiś kult, tylko gówno o tym wiemy? Pasowałoby trochę powęszyć. To zresztą by pasowało, te wypierdki spod ziemi chcą nas wykończyć..

-Ależ co pan mówi - wciął mu się karczmarz - Beliarowcy? U nas? Niemożliwe, najemnicy już dawno rozsiekaliby ich na kawałki, albo gorzej.

-Taa.. Widzieliście ogłoszenie na tablicy? - odpowiedział kapturnik - Zresztą, niech przychodzą. Będzie zabawniej..

Debowy_Mocny - 2013-01-08, 18:58

- Ja tam wiem, beliarowcy mogliby otworzyć jakiś biznes zamiast wkurwiać nieumarłymi, nawzywali by sukkubów i otworzyli by burdel, a ich dewiza "TYLKO U NAS, NAJLEPSZE DZIWKI Z PIEKŁA RODEM!"
Będzie exp za ten suchar?

Zaśmiał się najemnik

- Zresztą ja jako najemnik narazie sobie poczekam co będzie dalej, szykuje się chyba żyła żelaza dla najemników. Jeśli rzeczywiście coś ciekawszego ma się stać to będzie można zarobić niezłe ilości żelaza.

Najemnik dał karczmarzowi kolejne 2 sztuki żelaza.
- Ahhh jak ja dawno nie piłem piwa. Wypiję jeszcze jedno. A panowie coś tam ciekawego planują robić?

Vanilla - 2013-01-08, 19:14

-Ja mam bardzo ciekawą pracę - skontrował karczmarz - Nalewam ludziom piwo, nakładam jedzenie. Zalety są chyba oczywiste - wskazał na broń Endrigusa.

-Pokręcę się tutaj - odpowiedział drugi mężczyzna - poczekam, popatrzę. Nie tyle chodzi o pieniądze, co o nudę. Co można robić w takim świecie gdzie wszystko trafiła cholera? Zresztą, jeśli szykuje się rozróba to będzie bardzo dobrze.. Ponoć Thoin zmobilizował swoich najemników.

Debowy_Mocny - 2013-01-08, 19:20

- No cóż, jak wpadnie jakaś armia beliara, to się rozpierdoli w pizdu, a potem opierdoli z kosztowności które się sprzeda na rynku lub w bolgorii, a jak będą płacić za każdego zabitego sługę beliara to będę bogaty, a po tym, tradycyjnie się trzeba napić i ewentualnie pobałamucić parę elfickich piękności, ja zaraz wstaję i się zorientuje czy będą płacic za tych skurwieli.

Endrigus wstał i postanowił udać się do dozorcy, może coś się dowie, jednak nie, zmienił zdanie, miał ochotę rozejrzeć się po namiotach.

Debowy_Mocny - 2013-01-08, 20:08

Endrigus pojawił się wieczorem przed karczmą. Było tam trochę ludzi.
Stanął i obserwował poprostu okolicę dookoła czekając aż się dowie więcej co nie co.

Avenker - 2013-01-09, 00:19

Sharin przechodząc przez dzielnicę z jedyną w mieście karczmą postanowił tame wpaść, zobaczyć czy dzieje się coś ciekawego, może zaciągnąć jakichkolwiek plotek na temat aktualnych wydarzeń. A nuż dzieje się coś, co mu ułatwi wykonanie jego zlecenia. Nie zaszkodzi spróbować.

Idąc wcześniej po polu namiotowym słyszał zresztą urywki rozmów o jakimś wydarzeniu w karczmie. To może być dobra okazja do zebrania informacji; a może nawet jego żelazo samo przyjdzie do niego? Po tych myślach krok maga stał się jeszcze pewniejszy.

Altaris - 2013-01-09, 15:16

Dwie, owinięte w ciemne płaszcze postacie wkroczyły najzwyczajniej i cicho pomiędzy gwarem. Przeciskając się przez tłum Altaris wraz ze swoim towarzyszem Andarielem szybko znaleźli się obok lady, znajdując sobie jakieś miejsce na uboczu, nie rzucające się w oczy, aczkolwiek nie kryjówkę. Mimo tego, że byli wspaniałą rasą elfów, to widział po drodze kilku osobników tej rasy. Nie mogą więc sprowadzać na siebie tak ogromnego zainteresowania, by się kryć po kątach.

- Szkoda, że nie zabrałeś ze sobą tego miodu pitnego, bo będziemy musieli pić te sikacze... A tak w ogóle, to co z nim zrobiłeś? Wypiłeś? - zapytał łucznik, bawiąc się połami wspaniale wyszytego płaszcza. Ambasador upominał go, żeby nie zakładać niczego bogato wyglądającego i dostojnego, ponieważ Andariel miał zamiar zakładać purpurową pelerynę z futrzanymi obszyciami w postaci bielutkiego puchu.

- Trochę wypiłem, a resztę schowałem na kiedy indziej... - skłamał Ambasador, po czym spoglądając przez dłuższą chwilę na barmana spróbował wychwycić jego spojrzenie i zaprosił go gestem w ich kierunku.

-Nie wiem jak Ty, ale ja się napiję... Dobrze, że chociaż Ty masz żelazo... - dodał szeptem, po czym oboje zamówili po kuflu piwa, zatracając się w wielce ciekawej i zajmującej rozmowie na temat elfów i ich ziem, które teraz przeżywają pewien kryzys. Jest coś nieprawidłowego w obecnych czasach. Ludzie potrzebują kogoś, kto poprowadzi ich ku lepszemu porankowi, który zapoczątkuje dzień wolności od strachu przed Beliarem.

Ughh... Piekielne pomioty... Dodał jedynie Lucjon słysząc o wojnie domowej na Istorach.

Vanilla - 2013-01-09, 17:12

Zapadał zmrok. Przed karczmą zbierało się sporo ludzi. Prawie wszyscy byli uzbrojeni. Niektórzy zamawiali trunki, inni po prostu siedzieli i gawędzili. Z tego co słyszano, głównie rozprawiano o ataku Beliara na pole namiotowe, o przyszłości Portu, a gdzieniegdzie przewijał się wątek nekromanty atakującego transporty do Bolgorii i z powrotem. W pewnej chwili do karczmy wpadł dobrze ubrany kupiec i rzucił
- LUDZIE! WIEMY KTO ZA TYM STOI!
Wszedł już do karczmy, za nim wprowadzono trójkę ludzi obwiązanych sznurami, w czarnych szatach zdobionych runami i rycinami. Altaris i Sharin zidentyfikowali je jako znaki Beliara.

Za nimi do karczmy weszło dwóch uzbrojonych strażników. Jeden z nich potraktował kopniakiem ostatniego kultystę, który aż przyklęknął. Wszystkie oczy w karczmie zwróciły się ku nim, zapanowała grobowa cisza.
-Kto kazał wam to zrobić? Kto jest waszym mistrzem? - krzyknął jeden z mężczyzn z tyłów lokalu.
Związani nie odpowiedzieli. Sharin kończył sączyć kufel piwa.
-KTO? Zabiję jak psa! - strażnik zdzielił człowieka pięścią
-D.. Dotris.
Sharin spluł się piwem.
-Niemożliwe! - krzyknął krasnolud przy ladzie
-Wiedziałem! - dodał mężczyzna obok okna
-Daleko poszło spaczenie - dodał elf, siedzący obok Sharina.

-Jest tylko jeden sposób żeby to sprawdzić! - krzyknął kupiec - Panowie, za mną!
-Sranie... - rzucił zdegustowany krasnolud. Po chwili jednak większość osób wstała i ruszyli mniej zorganizowanym szykiem w stronę drzwi, zabierając ze sobą związanych kultystów.

-W tym ataku zginęła moja żona, typ zapłaci za to! - powiedział bliżej nieokreślony człowiek w tłumie
- Mojego syna zabili nieumarli w drodze handlowej - dodał inny.
- ŚMIERĆ - skandowali inni.
- Może Dotris jest niewinny? - zapytał się inny
- Ktoś na pewno jest za to winny!

Altaris, Sharin i Endrigus ruszyli z nimi.

Debowy_Mocny - 2013-01-11, 22:16

Endrigus ponownie odwiedził karczmę. Rzucił karczmarzowi 2 sztuki żelaza i powiedział
- Kufel piwa poproszę
Gdy Endrigus wziął piwo to postanowił usiąść koło wolnego stolika, i delektując się piwem postanowił posłuchać rozmów ludzi dookoła, może coś uda mu się ciekawego usłyszeć.

Vanilla - 2013-01-11, 22:19

W karczmie było aż gwarno
-Masakra, ale go utłukli..
-Widziałeś tą elfkę?
-Ciekawe co będzie teraz?
-Należało mu się, oszwabił mnie na 3 szyny żelaza.. - narzekał jakiś kupiec
-Ponoć miał cały ołtarz w domu!
-I księgi nekromanckie! On był czarodziejem!
-Ale jeden elf zrobił niezłą burę u Dotrisa, chciał sądu..
-Śmieszny facet, ale zrobiłby karierę w polityce - gadali zawzięcie dwaj najemnicy
-No to chyba teraz Carter rządzi..

Karczmarz miał mnóstwo pracy i żadnego czasu na pogaduchy. Przesunął w stronę Endrigusa kufel z piwem i zaraz zabrał się za nalewanie drugiego.

Debowy_Mocny - 2013-01-11, 22:25

No cóż, najemnik postanowił udać się do bolgorii, jedynym znanym mu sposobem, miał na myśli możliwą karawanę do obstawienia, ma trochę żelaza, a ceny w porcie go nie zadowalają. Tak więc najemnik postanowił zapytać się dozorcy czy nie ma zlecenia związanego z transportem do bolgori.
Argon - 2013-01-12, 00:15

Po nieco marnym widowisku Argon postanowił zawitać do karczmy. Chociaż nie przepadał za tłumami karczemnych pijaków postanowił zrobić sobie przerwę. Poza tym, dawno nie pił dobrego piwa, a że była promocja... To jedyna wada emisariuszy, nie pijają alkoholu. Nie wiedzą, co tracą.

Zaprzysiężony wszedł i rozejrzał się po karczemnej izbie. Przysłowiowo było „ludziów jak mrówków”, a języki łamały się od plotek. Przysiadł na wolnym koło lady karczmarza stołku i uniósł rękę.
- Piwo poproszę. I chwilę czasu jeśli można. – bąknął jeszcze raz rozglądając się za siebie. Chciał poczekać, aż ubędzie gości a gospodarz będzie miał chwilę czasu na pogawędkę.

Vanilla - 2013-01-12, 00:19

Rozróby ciągnęły się do późnej nocy - i tak samo było z klientami karczmy. Późno w nocy zaczęli powoli opuszczać lokal. Karczmarz i kilka innych osób, w tym dwie kobiety, krzątali się po karczmie ze szmatami i wiadrem wody, ścierając rozlany płyn. Karczmarz zerknął na Argona, dopijającego już trzecie piwo - wszakże czas leci.
-Czy mogę w czymś pomóc? - zapytał się, przyglądając się kapłanowi.

Debowy_Mocny - 2013-01-12, 00:24

DO karczmy wszedł endrigus. Jeśli go nie wyprosili to Poprosił o kufel piwa, usiadł przy wolnym stole i postanowił odpocząć sobie po ciężkim dniu wypijając piwo, i być głównie sam na sam z własnymi myślami.
Argon - 2013-01-12, 00:36

Argon wychylił kufel do dna. Poczuł, że póki co mu starczy, chociaż to było lepsze niż sikawce, które pijał swego czasu w Akili.

- Właściwie to chodzi mi o krążące plotki. Po Błysku wiele się zmieniło. Szczerze mówiąc nie wiem jak wyglądała tutaj sytuacja z tym całym konfliktem na tle objęcia tronu, ale podejrzewam, że nie ma to teraz większego znaczenia bo nie wiadomo co z Cesarzową. Słyszał Pan może o jakichś ruchach buntowników tutaj lub w Bolgorii?

Vanilla - 2013-01-12, 00:44

-Buntowników.. nie ma tutaj ani lojalistów, ani buntowników. Jeśli ktoś paraduje w cesarskim mundurze, to znaczy że nie ma innego ubrania. Nikt nie politykuje, poza tymi co zrobili tą zabawę - odrzekł karczmarz - każdy orze jak może, najlepiej na swoim. Wydaje mi się że ten cały bajzel zginął wraz z wybuchem. Jeśli coś zostało, to wyjdzie prędzej czy później. Oby później.
Argon - 2013-01-12, 00:56

- No tak, może to i dobrze, że nie ma ani jednych ani drugich. Ale chyba Cesarzowa niezbyt dbała o ten region, ważna była tylko ruda. Załóżmy, że tego ranka by się wszystko zmieniło, a Cesarzowa się odnajdzie. Komu by to się nie spodobało? Musiał Pan słyszeć o takich ludziach.
Vanilla - 2013-01-12, 01:34

-Sam nie wiem... Sporo osób tutaj chciałoby ją przetrącić, ale nikt nie miałby do tego jaj. Jaką dziwką by nie była, w Akili za jej rządów ponoć działo się dobrze. Myślę że najbardziej nie spodobałoby się to regentowi w Bolgorii, pozostawienie kopalni samopas nie spodobało mu się w ogóle.
Tak czy inaczej, gdyby się tutaj zjawiła z jakąś armią czy innym badziewiem pewnie by się posłuchali. Większość ma gdzieś kto rządzi, byle by mieli co do gęby włożyć i żeby potwory ich nie podgryzały.

Altaris - 2013-01-12, 08:16

Nie udało mu się. Sąd nad Dotrisem został wykonany, a on zabity. Było to dla niego małą porażką, ponieważ nie wiedział, jak teraz będzie wyglądała sytuacja w Porcie. Prawdopodobnie Carter sięgnie też po kolejnego oligarchę i podrzuci mu ołtarz do sypialni. Szkoda, że mu się nie udało, ale przynajmniej próbował, a to też się liczyło, prawda?

Skinieniem głowy dał znak łucznikowi, który szybko zeskoczył z dachu, a ciemny, wyróżniający się na tle nieba kontur zniknął w mrokach nocy. Czas dać sobie spokój z Carterem. Teraz czas jeszcze trochę powęszyć, porobić sobie tutaj znajomości i...

- Kapłan Beliara, co? - zapytał samego siebie i Lucjona Altaris, idąc cicho z głową lekko spuszczoną w zamyśle, brnąc obok tłumu wraz z Andarielem, który po chwili do niego dołączył.

Zdziwił się, że jego towarzysz znowu ze sobą rozmawia, ale zaczął powoli już rozumieć całe to zajście. Wszystko kręciło się wokół Świętego Oręża Obaliana, który Altaris dzierżył.

- Jak to kapłan Beliara? Może miał coś wspólnego z wrabianiem Dotrisa? - spytał zdziwiony.

- Wątpię... Jest tu z innego powodu. Na pewno znacznie ważniejszego, niż życie oligarchy... Musimy się dowiedzieć, co to za jeden... - rzucił w odpowiedzi, przypominając sobie tą chłodną aurę tego mężczyzny. Rozważał wiele opcji i różne rozwiązania tego problemu.

Postaram się, aby Twoja klinga rozorała mu flaki i zrobiła z nich koszyk wiklinowy... Ale pamiętaj, że nie przybyliśmy tutaj zabijać sługusów Beliara, chociaż jest to wielce kuszące. Jeżeli będę miał pewność, że nie zaszkodzi to powodzeniu misji, to pokażemy, że w tym mieście jest miejsce tylko dla Obaliana.

Udał się najzwyczajniej do karczmy, gdzie powinien zasłyszeć jeszcze trochę plotek. Oczy miał otwarte, lustrujące sylwetki zebranych, a uszy kilkakrotnie strzygły w powietrzu, gdy wysłuchiwał o Dotrisie, kultystach i rządach Cartera.

Zbiera się już niezły raport, pomyślał.

Nagle usłyszał owe słowo Cesarzowa... Rozejrzał się, aczkolwiek nikogo nie spostrzegł. Bolgoria... Regent... Cesarzowa... Coś ewidentnie było nie tak, jak powinno być. Ludzie rozmawiają o Kopalni i o Cesarzowej, ale nigdy w tym samym zdaniu. No, chyba, że ktoś podobny jemu strzyga uszami i robi komuś za ogon. Być może przybył jakiś inny szpieg - Todorii, z krain ludzi Południa. Być może nawet inny szpieg Kopalni. Albo cesarski. Takiego to by chętnie "zapoznał" ze swoją pięścią.

Udał się po chwili do karczmarza, widząc, że zwolniło się tam kilka miejsc i miejsca zwalniają się prędko. Usiadł obok jednego z chyba typowych bywalców, obok którego co chwila pojawiał się pełny, a potem pusty kufel.

Jako swoisty bogacz w tej drużynie, oraz jedyny z elfów, który posiadał żelazo, Andariel wziął na siebie obowiązek płacenia i zakupił u karczmarza po dwa kufle piwa - dla siebie i Altarisa. Gdy siadał po prawicy szermierza, poczuł dziwne ukłucie niepokoju. Takie dziwne mrowienie w środku, które psuje Ci humor i uwiera niczym drzazga pod paznokciem. Spojrzał się w swoje prawo - tylko dwóch pijaków. Spojrzał w lewo i lekko rozszerzył oczy, po czym odwrócił wzrok i siedział tak nad kuflem piwa niczym spetryfikowany i wpatrywał się w ścianę przed sobą. Jego palce przebiegły po rękojeści miecza.

Ambasador podążył za jego wzrokiem i utkwił swoje jedno oko w boku głowy siedzącego obok niego jegomościa, którego minął na schodach. Kapłan Beliara, tak? Hm. Ciekawe...

Zabij! Ubij jak psa! Wkręć mnie w jego bebechy! Słyszał cały czas w głowie.
Nie teraz. Uciął groźnie Altaris, po czym rzucił ukradkowe spojrzenie Andarielowi i położył mu na sekundę dłoń na ramieniu, co dodało łucznikowi otuchy.

Tajny agent i zarówno ambasador spojrzał się przelotnie na owego "kapłana", gdy coś go lekko zabolało w środku. Jednakże nie fizycznym bólem, tylko takim dziwnie ukrytym, zakamuflowanym na planie pozamaterialnym. Na razie słuchał tylko, podsłuchując o wiadomościach, które również jemu się przydadzą.

- Wybaczcie, że przerwę Wasze dysputy... - odrzekł znad swojego kufla piwa, z którego pociągnął spory haust, zanim kontynuował monolog, nie patrząc ani na karczmarza, ani na tego drugiego, ciemnego typa.

- Cesarzowa podobno przeżyła i jest w tym mieście. Dlaczego więc jeszcze nie próbuje walczyć? - zapytał zaciekawiony odpowiedzią obydwojga. Usłyszał, jak Andariel wypuszcza z ust powietrze. Altaris zaś zapamiętał, że rękojeść Lucjona jest na plecach, nie przy boku. A w razie problemów to po niego powinien sięgnąć.

Debowy_Mocny - 2013-01-12, 09:15

Endrigus został zaciekawiony rozmową, w końcu towarzystwo jakie teraz było, było nieco inne niż motłoch jaki spotykał. W sumie to poprosił o kolejny kufel piwa, i usiadł sobie nasłuchując rozmowę. Po chwili gdy padło pytanie elfa o cesarzowej to najemnik postanowił dołączyć się do rozmowy odpowiadając na pytanie elfa.

- Przeżyć świt to jedno, zachować swoją potęgę jaką się miało przed świtem to drugie, nawet jeśli cesarzowa przeżyła to może nie mieć wystarczającej ilości ludzi by tak po prostu wywalczyć władzę, albo ona już wie że nic nie odzyska albo jeszcze zbiera siły.

Argon - 2013-01-12, 11:15

„Cesarzowa podobno przeżyła i jest w tym mieście.”

Argon zachłysnął się lekko piwem. Możliwe, ze ktoś wie o niej więcej niż on sam. Wcześniej nie zwracał na przybysza większej uwagi, jednak teraz zaintrygował go jednooki elf. Wyglądał raczej na weterana niż jakiegoś byle najemnika. I ten dziwny miecz…

- Ach tak? – odparł spod kufla – Ktoś ją może widział, czy to tylko ploty chodzą po ludziach? Według mnie taka Cesarzowa prędzej będzie się ukrywać jak szczur pośród swoich aż nie nabędzie siły wystarczającej jej do objęcia tutaj tronu. Nie wiem co zamierza ten cały Regent, ale na jego miejscu już myślałbym nad jakimś planem wobec niej. Taka nagroda za jej głowę byłaby kusząca.

- Może coś tam o byłej królowej słyszałem… Ale ciężko tu znaleźć kogoś, kto ma kontakty u Regenta.

Altaris - 2013-01-12, 11:48

Spoglądając na przybyłego najemnika Andariel zmierzył go wzrokiem i z ukrywaną radością stwierdził, że nie jest to nikt, kogo aura byłaby tak mroczna. Ot, jakiś miejscowy najemnik albo drab jakiegoś bogacza. Uśmiechnął się lekko i prędko odpowiedział:

- Cesarzowa nadal ma wszędzie jakieś poparcie... Na pewno ma jakiegoś asa w rękawie, skoro udało jej się przeżyć, a tak zapewne jest... Teraz pewnie czeka. Tylko na co? - zagadywał Endrigusa łucznik,
podczas gdy Altaris odwrócił się ku wypowiadającemu swój monolog znad kufla piwa mężczyźnie, którego oblicze nagle stało się bardziej ludzkie, ale nadal mroczne i ciemne, niczym ciemność w otchłani nigdy nie smagniętej promieniami światła.

- Ktoś o Twojej profesji powinien być bardziej inteligentny i bystry... To tylko gra domyśleń - odpowiedział mu, zagadkowo się uśmiechając i przymrużając jedno, żółtawe oko w geście zamyślenia i wyczekiwania. Po chwili pociągnął ze spokojem haust piwa i niczym stary wyjadacz, pełen konsternacji rzucił jeszcze raz spojrzenie kapłanowi Beliara.

To nie miejsce i czas na walkę bóstw. Skarcił się w myślach, po czym wyjaśnił swoją teorię. Wiedział, że jakoś pomoże w tym swojemu swoistemu wrogowi, ale Cesarzowa w obecnej chwili bardziej zagrażała elfom, niż sam kapłan Beliara. Ale prawdopodobnie spotkają się jeszcze, jeżeli dzisiaj obydwaj wyjdą z tej karczmy bez przeszkód.

- Jesteś najemnikiem, prawda? Z tych okolic, czy z miejsca odległego? - zagadnął Andariel, kontynuując rozmowę z mężczyzną, który rzucił frazę o cesarzowej i błysku.

- Pomyśl chociaż trochę - rzucił prowokująco, po czym kontynuował - Cesarzowa jest zagrożona przez... - tutaj chciał użyć słowa Beliar, ale powstrzymał się i przekształcił to w drwiące słowo - ...zagrożona przez złe rzeczy. Musi uciekać do Bolgorii, ale tutaj jej nie chcą. Wszyscy cesarscy uciekają do Portu, w Kopalni by ją ścięto. To gdzie ma uciekać? Pewnie jest gdzieś tutaj, zbiera wokół siebie ludzi i zawładnie portem lada dzień... Uznaj to jako pomocną radę - kończąc monolog pociągnął jeszcze łyk piwa, wpatrując się z uporem w twarz mężczyzny. Na czole wyskoczyła mu mała zmarszczka, a jedna z dłoni, ukryta pod połami płaszcza nerwowo podrygiwała z lekka.

To nie miejsce i czas na bitwę bóstw... Może jutro.

Resztę jego monologu zbył bez komentarza ze wzrastającą podejrzliwością i niechęcią.

Debowy_Mocny - 2013-01-12, 12:14

- Tak jestem najemnikiem. Z reguły podróżuje z miejsca do miejsca, i zarabiam pieniądze na zleceniach na bandytów, nieumarłych czy podobne kurewstwo. Od sześciu lat siedzę w tym "Biznesie"
Powiedział do elfa Endrigus, po chwili podniósł brew i powiedział.
- Nazywam się Endrigus Jeśli szukasz porządnego człowieka od załatwiania problemów za pomocą oręża, to wierz mi, w tej zapadłej dziurze raczej ciężko ci będzie znaleźć kogoś kto chociaż będzie w stanie dorównać moim możliwościom a już tym bardziej przewyższyć. Jednak nie przyjmuje zleceń na dzieci, czy poprostu bogu ducha winnych wieśniaków, nie jestem zwykłym siepaczem, mam swoje zasady.

Vanilla - 2013-01-12, 14:10

-Ależ panowie spiskują - w rozmowę wciął się karczmarz - czy to aż takie prawdopodobne że tutaj jest Cesarzowa? Powinna była raczej siedzieć w Akili i tam bronić i tam zginąć. Nie wierzę że ma tupet się tutaj pojawić, ale jeśli już - to macie u mnie piwo.
Debowy_Mocny - 2013-01-12, 16:27

Endrigus odwrócił wzrok w stronę karczmarza by do niego przemówić.
-Owszem może cesarzowa powinna bronić Akili jednak ten niekontrolwany wybuch energii magicznej, powiem wprost, kto by był na tyle głupi by się nie schować przed tym, a tym bardziej rzucać się z orężem na to, by poprostu by miał przejebane od razu, z taką ilością niekontrolowanej magii nie ma po prostu żartów, nawet jeśli ktoklwiek by przetrwał zderzenie z tym to i tak magia odciśnie nad nim stałe piętno. Więc na miejscu cesarzowej każdy kto miałby poukładane w głowie uczyniłby to samo. A poza tym i tak by nie było czego bronić, akilia jest teraz kupą jebanego gruzu, po którym pewnie sobie radośnie popierdalają nieumarli.

Altaris - 2013-01-12, 16:59

- Ale gdyby była, to sądzi pan, że próbowałaby odzyskać władzę? Czy sądzi pan, że lud by za nią poszedł? Oraz najważniejsze, czy sam by za nią pan poszedł, gdyby pojawiła się tutaj z oddziałem cesarskich żołnierzy? - zapytał dosadnie elf, lekko pochylając się do przodu. Jego pytania były trochę zbyt natarczywe, a poza tym przez zagadanie się z karczmarzem zapomniał o reszcie rozmówców. Pozostawali jeszcze przecież kapłan Beliara, Andariel i ten dziwny najemnik.
Vanilla - 2013-01-12, 18:24

-Niebezpiecznie pan politykujesz - odpowiedział karczmarz - Kto za kim i jak w tych sytuacjach ciężko przewidzieć. Gdyby zaoferowała porządek, jakiś dobrobyt i bezpieczeństwo to pewnie bym to zrobił. Każdy kto to daje dostanie posłuch, takie są fakty. Dobrych żołnierzy nigdy dość, zważywszy na to że na traktach dzieje się po prostu wszystko, i dobrze byłoby gdyby ktoś z tym zrobił porządek. Póki co karawana bez ochrony to marzenie ściętej głowy.
Debowy_Mocny - 2013-01-12, 18:47

Endrigus słysząc słowa karczmarza odpowiedział.
- Ja ze swojego doświadczenia wiem że przeżyją tylko ci, co są w stanie sami o siebie zadbać. Dla mnie władze objąć nawet psie gówno polane szczurzymi porzygami, dopóki władza na będzie chciała wbijać się z buciorami w moje sprawy, to ja nie oczekuję by władza mi pomagała. A porządku ze szlakami handlowymi się nie zrobi, nieudacznicy i ofiary losu szukające łatwego zarobku na kradzieżach zawsze się znajdą. Jedynie co można zrobić to dać trochę pieniądza ludziom którzy poprostu dopilnują by twojej karawanie nic strasznego się nie stało.

Vanilla - 2013-01-12, 19:21

-POTWORY, POTWORY W PORCIE! - wpadł zdyszany jegomość, wskazując palcem w kierunku portu morskiego - POMÓŻCIE!

Z nadmiaru wrażenia upadł i stracił przytomność.

Debowy_Mocny - 2013-01-12, 19:23

- OOO jedzienie przyszło do portu
Saśmiał się najemnik po czym udał sie do portu sprawdzić co sie stało.

Argon - 2013-01-12, 19:36

Argon odstawił na chwilę kufel od ust. Czuł się znudzony, a tu taka niespodzianka. Postanowił z ciekawości sprawdzić sytuację i wyszedł z karczmy.
Altaris - 2013-01-12, 19:38

Widząc, że wszyscy dobrze się bawią spojrzał na Andariela i kiwnął głową do towarzysza, po czym podziękował karczmarzowi za gościnę i wychynął resztkę piwa w kuflu, zostawiając jedynie pianę i udał się szybko za kapłanem Beliara - chciał mu towarzyszyć. Być może nadarzy się okazja, by go zabić.
Lowcakur - 2013-01-17, 11:47

<Po spokojnej, lecz systematycznej podróży przez pustynię z jedną karawaną Albrecht dotarł do Portu. Miasto go zaciekawiło, wypatrywał wszelkiej oznaki mogącej oznaczać secesję. Szereg brudnych lepianek, namiotów i skleconych ze wszystkiego baraków na pewno oznaczał nędze, ale czy nędza kwalifikowała się pod bunt? Jednak Cesarzowa uważała iż istnieje taka ewentualność, więc trzeba było to wybadać.

Jak zawsze, najlepszym miejscem do rozpoczęcia wszelkiego śledztwa jest karczma, będąca lokalnym centrum całej społeczności. Albrecht wkroczył do niej spokojnie, bez zbędnego rabanu i bez zbędnego ukrywania się. Ot zwykły najemnik zdążający po piwo. Podszedł spokojnym, sprężystym krokiem do karczmarza i rzekł >

- Piwa, panie starszy! Ale mocnego, ciemnego, nie jakiegoś śikawca z beczki po ogórkach. Dobre piwo to podstawa życia.
<tubalnym i wesołym głosem Albrecht rozpoczął udawanie rubasznego najemnika. Kapitańskie dystynkcje sprytnie skrył już wcześniej pod naramiennikami, a i tak zawsze mogł rzec iż zwiał z armii.

Gdy otrzymał piwo, umoczył w nim usta i rozpoczął zagadywanie karczmarza>
- Kochany gospodarzu, dopiero com przybył do Portu, tej naszej pustynnej perły w okolicznej gnojowicy, po długiej wyprawie w góry na wschodzie w poszukiwaniu porzuconego dobra. Co mnie zdziwiło, to ci wojownicy miasta pilnujący. Co to, jakaś forma straży? Wcześniej na pewno nikogo takiego nie było.

<Albrecht stopniowo rozpoczynał rozmowę, nie chciał nikogo speszyć. "Cierpliwość profituje, niecierpliwość rujnuje" jak mawiał ich wykładowca dyplomacji na Uniwersytecie>

Vanilla - 2013-01-17, 12:00

Karczmarz nalał piwa, uśmiechając się karczemnie. Mawiają że luksus jest wtedy kiedy ma się wybór - tutaj był tylko jeden gatunek piwa, szumnie nazwany portowym. Kufel z złocisto-żółtym płynem, nie najgorszej jakości, powędrował w stronę Albrechta.

-Straż? Byli, są i będą. Pewnieś waść nowy. Niegdyś to byli najemnicy, dzisiaj członkowie tego czegoś co oligarchowie nazwali Strażą. Nowa nazwa, ale ludzie ci sami, z podziałami wewnętrznymi i uprzedzeniami włącznie. Dotrisowcy, Carterowcy, Thoinowcy: nie są skorzy do współpracy więc zwykle trzymają się z dala od siebie. Ktoś poszedł po rozum do głowy że drapieżne robienie forsy tylko dla siebie nikomu się nie przysłuży i trzeba zaprowadzić trochę spokoju - rzucił, obsługując następnego klienta - Miecza będzie potrzeba sporo. Słyszałem że te mulaki przestały już atakować bezpośrednio Port, ale poszły w górę rzeki, gdzie mają łatwiejszy łup. Problemem są też potwory na szlakach handlowych, więc jak widzicie miecza i żelaza potrzeba teraz bardzo dużo. A waść skąd przybywa do miasta?

Lowcakur - 2013-01-17, 13:13

- Buszowałem po górach na zachodzie, potem po górach na wschodzie, aż w końcu wywiało mnie na pustynie, zahaczyłem o Kopalnie, a teraz trafiłem do Portu. Ot, burzliwe życie.

Ale, dziwi mnie jedno, iż w końcu ktoś dogadał się aby stworzyć poważniejszą formę straży. Widziałem na rynku, jak prowadzony był werbunek, sporo luda się zapisuje. Może to i dobre, ale patrząc na obecną sytuacje, czy to nie jest tak jakby początek jakiegoś odizolowania się od Bolgori? Jakby Port chciał sam być sobie państwem i swoich władców powołać...


<Albrecht powoli z tubalnego tonu przechodził w półgłos, lekko nachylając się nad ladą>

- Czy to prawda, o czym plotkują? Że ktoś nowy chce przejąć władzę w Porcie?

<już bardzo cicho zapytał Albrecht karczmarza. Wspomaga tę wypowiedź swoimi dyplomatycznymi zdolnościami. Może uda mu się coś wyciągnąć z tego człowieka>

Vanilla - 2013-01-17, 14:09

Karczmarz zaśmiał się w głos.

-A co, Port podlega Bolgorii? Czy tu rządzi regent?

Kilku mężczyzn sączących piwo lub gryzących chleb pod nosem wtórowało karczmarzowi śmiechem.
-Regent niech sobie wsadzi! - ktoś krzyknął.

-Nawet jeśli ktoś chce, to może, wszystkim będzie lepiej. Port nie jest zależny od nikogo. Nie wiem co tam waści nagadali w tych kopalniach, ale tutaj jest wolność. Nikt nikogo nie zmusza do kopania żelaza za darmo. Władcy już są - to oligarchowie. Niby ta cała Rada coś tam robi, ale wszyscy wiedzą kto tutaj trzęsie tym interesem. To w ogóle jakiś niesamowity zbieg okoliczności; niemalże niemożliwe że się dogadali - stosunkowo niedawno skakaliby sobie do gardeł - mówił teraz już nieco ciszej - Jeśli ktoś "nowy" przejął władzę, to pewnie ci "starzy". Wraca nowe, jak to mówią - uśmiechnął się pod wąsem.

Avenker - 2013-01-17, 14:35

Mag ociężale otworzył drzwi karczmy i powolnym krokiem ruszył w stronę baru, przy którym karczmarz z kimś rozmawiał. Sharin dosiadł się, by nie czekać długo na zamówienie.
- Witajcie, panie karczmarzu. - zaczął. - Daj mi piwa, bo zaraz uschnę na śmierć.

Vanilla - 2013-01-17, 14:36

-Proszę uprzejmie - karczmarz wydał piwo Sharinowi, po czym kontynuował rozmowę z Albrechtem.
Lowcakur - 2013-01-17, 14:46

- Szczerze powiedziawszy, to w Bolgori wpakowali mnie na dwa tygodnie do kopalni zupełnie za nic. <Albrecht skrzywił się nieznacznie> - Z chęcią bym skopal pare kopalnianych dup, tyle że samemu to raczej nie da rady.

Jednakże, ciągle chyba wasze władze nie mogą dojść do porozumienia, co? Z tego co widziałem to tylko dwa domy zatrudniają straż, a co z tym trzecim?

Avenker - 2013-01-17, 14:52

Mag pociągnął głęboki łyk z kufla, rozkoszując się złocistym trunkiem. Gdy tylko zgasił pragnienie, zaczął przysłuchiwać się rozmowie karczmarza z siedzącym obok wojownikiem.
- Wybaczcie, że się wtrące. - zagadnął półelf półgłosem, przysłuchując się rozmowie obu mężczyzn. - Podobno zmiany są coraz bliżej. Sami widzieliście co się z Dotrisem stało. A to pewnie dopiero początek. Kto wie co będzie dalej.

Vanilla - 2013-01-17, 14:56

-Trzeci? Nie żyje. Naoczni świadkowie mówią że bardzo widowiskowo go zabili. Niektórzy mówią że wrobiony, też możliwe. Tak czy inaczej rozparcelowany między dwa pozostałe domy - rzucił karczmarz - Nie tylko waść chciałby kopalnianym dokopać, sporo tu osób którym w kopalniach się nie poszczęściło.

-Co do zmian - kontynuował karczmarz - No to coś się dzieje, tylko w jakim kierunku, ciężko stwierdzić. Mam nadzieję, że nie konfliktowym. Wojny z Bolgorią nam tutaj nie trzeba.

Avenker - 2013-01-17, 15:01

- To na pewno by tylko zaszkodziło. - rzucił mag. - Myślę, że będzie to rozwiązane inaczej, mniej konfliktowo. Podobno regent macza w tym palce. Krążą plotki, że zamierza podporządkować Port.
Lowcakur - 2013-01-17, 15:08

- Plotki, jakoś nie wyorbażam sobie aby Regent chciał podbijać Port. <rzekł do człowieka który się dosiadł>

- Mam także inny interes, karczmarzu. Wiecie, poszukuje, hm, halunówki. Wiem że jest nielegalna, ale ja tylko w celach kolekcjonerskich. A wy, mości karczmarzu na pewno wiecie, gdzie można dostać takie pamiątki... <rzekł Albrecht do karczmarza >

Vanilla - 2013-01-17, 15:22

Karczmarz był wyraźnie zdenerwowany.
-Nie mam tu żadnej halunówki - rzucił cicho, ale bardzo zdecydowanie. Przybysz coś mącił.
-Wracając do regenta, to pewnie i chce podporządkować sobie Port ale nie sądzę że mu się to uda. Wymagałoby to naprawdę dużych sił i środków, a nie sądzę aby ten takowe posiadał. Prędzej Port podbije kopalnię..

Lowcakur - 2013-01-17, 15:32

- Nie mówię, że wy macie, karczmarzu. Ale na pewno wiecie, kto ją sprzedaję. Bardzo, ale to bardzo potrzebuję paru butelek tego specyfiku. <rzekł Albrecht konspiracyjnym szeptem, wyciągając z sakiewki 8 sztab żelaza i układając je w zgrabną wieżyczkę na ladzie. Pieniądze w połączeniu z dyplomacją powinny zdać egzamin. >
Avenker - 2013-01-17, 15:34

- Nie polecam tego. - mruknął półelf wykrzywiając się na samo wspomnienie. Ponownie zwrócił się do karczmarza. - To z pewnością nie będzie proste. Ale ludzie tutaj nie są zbyt zadowoleni z poziomu ich życia. Myślę, że odpowiednie osoby mogłby nakłonić mieszkańców do buntu. Myślę, że to nie byłoby takie złe...
Vanilla - 2013-01-17, 18:46

Karczmarzowi opadła szczęka. 8 sztab żelaza. 80 sztuk żelaza. W jego oczach Albrecht nie mógł nawet dostrzec błysku wątpliwości. Wychylił się nieco zza lady, a oficer nakłonił uszu, podczas gdy człowiek zgarnął fundusze ze stołu.

-Południowa część dzielnicy Thoina. Duża lepianka z czerwoną szmatą przy oknie. Pytaj się waść o Karola i zimną wodę źródlaną.

Lowcakur - 2013-01-17, 19:44

- Dziękuję za informacje. Skoro zaczęliście już gadać, mości karczmarzu, mam jeszcze parę pytań. Jeśli odpowiecie na wszystkie, otrzymacie jeszcze 2 sztaby. A więc...

1. Kto odpowiada za rozruchy wzniecane przeciwko Bolgori? Albo przynajmniej kto jest najsłynniejszym szerzycielem propagandy przeciwko niej.
2. Czemu straż zaczyna przypominać regularną armię, a nie milicję miejską?


<Albrecht siedzi przy ladzie z miłym uśmiechem, dokładnie obserwując trzymaną w dłoniach monetę i czeka na odpowiedzi>

Avenker - 2013-01-17, 20:26

Sharin ukrył zdziwienie słysząc kwotę, jaką oferuje nieznajomy za tak błachą informację. Po kolejnych pytaniach, jeszcze bardziej zdziwiony i zaciekawiony zaczął przysłuchiwać się rozmowie mężczyzn. Może w końcu dowie się czegoś ciekawego.
Vanilla - 2013-01-17, 20:29

Karczmarza nie trzeba było zachęcać. To mógł być najlepszy dzień w jego życiu.

-Straż? Regularną armię? Pan tu nowy, więc pan nie widzi. Mi to bardziej przypomina hołotę której nieco bardziej przykręcono śrubę i dano konkretne zajęcia. Oligarchowie najwyraźniej boją się ataku ze strony Bolgorii więc chcą się dodatkowo zabezpieczyć, sam nie wiem. Pewnie też chcą uporządkować sprawy i zabezpieczyć ludzi, potwory są niedobre dla interesów. Na przykład sam słyszałem że osady rolnicze atakowały mulaki, więc Thoin wysłał tam garnizon. Tereny podległe pod Port bardzo ciężko upilnować, są dość rozległe. W kopalni jest prosto - straż pod wejściem, trochę w środku i załatwione. Milicja miejska - zaśmiał się pod wąsem - daleko im do tej mentalności, oj da-le-ko!

-Co do tematu rozruchów - kontynuował - Nie widziałem żeby ktokolwiek nawoływał do ataków na Bolgorię. Nikt tutaj nie chce wojny. Widział pan co zrobił Błysk. Ludzie mają już dość krwi, mordów... Nikt nie chce tutaj się bić, może oprócz najbardziej zakutych i szalonych oficerów straży. Wojna jest niedobra dla interesów. Choć w sumie to dziwne, bo zmiany dokonały się dość szybko. Dam głowę że jeszcze kilka miesięcy temu oligarchowie skakali sobie do gardeł, a teraz - jeszcze chwila i uwierzę że rzeczywiście jest jeden władca!

Avenker - 2013-01-17, 20:50

- A jak mieszkańcy? Nie pragną zmian? Nie mają dość władzy oligarchów? Nie chcą nic zmienić? - spytał się Sharin półgłosem. - Nikt nie próbuje pobudzić ludu do walki? Do obalenia aktualnych rządzących?
Vanilla - 2013-01-17, 20:54

-Znasz pan słowo apatia? - odezwał się do Sharina karczmarz - to uczucie kiedy nie chce się już nic, tylko spokoju, bezpieczeństwa i zajęcia się własnymi sprawami. Błysk wiele zmienił, to już nie walka w policjantów i rebeliantów jak za Cesarstwa.
Lowcakur - 2013-01-17, 21:00

<Albrecht spojrzał na nowego, tak jakby niezbyt odpowiadało mu jego towarzystwo. Wyglądał na szpiega, albo co najmniej wywrotowca. Odwrócił się do karczmarza i kontynuował>

-Cóż, to nie były informacje jakich oczekiwałem. Niestety nie mogę za nie zapłacić. Jednak gdybyście przypomnieli sobie coś w tej sprawie co mogłoby mnie zainteresować, będę jutro w tej karczmie o tej samej porze. Z nową sakiewką i nowymi pytaniamiAlbo dostaniecie wiadomość podpisaną "Łowczy Kur". Wiedzcie wtedy, iż to jeden z mych braci, któremu można w pełni zaufać. Z nową sakiewką i nowymi pytaniami. Zbierajcie do tego czasu wszelkie informacje o przejmowaniu władzy, rewolcie, armi i handlarzach towarem, zapłacę za nie rownie godnie co za aktualne.

Ah, karczmarzu, nie radzę wam jednak próbować mnie śledzić, zastawiać zasadzek czy kombinować innych rzeczy. Bractwu by się to nie spodobało...
<tym oto ostrym akcentem Albrecht zakończył rozmowę z karczmarzem, skinął na nieproszonego gościa dając mu znać aby wyszedł na zewnątrz, szepnął "Pogadamy na dworze" i wyszedł z karczmy, tuż rpzed nią czekając na przybysza.>

Avenker - 2013-01-17, 21:19

Co on może chcieć? Sharin nie był pewien motywów kierujących nieznajomym. Mimo to rzucił kilka sztuk żelaza na lade płacąc za piwo i powolnym krokiem ruszył w stronę wyjścia.
Lowcakur - 2013-01-17, 21:28

<Albrecht poczekał, aż tylko drzwi zamkną się za nieznajomym. Po czym podszedł do niego, dość blisko, położyl ręke na Schmeiderze i rzekł>

- Co was tak, obywatelu, interesują takie sprawki? I czemu podsłuchujecie mojej rozmowy, co? Wytłumaczcie sie!

Avenker - 2013-01-17, 21:33

Sharin nie poruszył się, gdy nieznajomy zbliżył się do niego.
- Podsłuchuję? To wybierzcie sobie inne miejsce na rozmowy. Karczma niezbyt sprzyja poufności. - odparł mag z kamienną twarzą. - I nie muszę się tłumaczyć. - po chwili zastanowienia półelf dodał - Sam jestem ciekawy. Myślę, że ludzie z pewnością by ruszyli do buntu, gdyby tylko odpowiednie osoby ich poprowadziły.

Lowcakur - 2013-01-17, 21:51

- Też fakt, w afekcie o tym nie myślałem.
<rzekł Albrecht, zakładając hełm. Ciążył mu w łapach i był strasznie nieporęczny.>

- Mówisz o buncie? Przeciwko Bolgori? Hm, ciekawa rzecz. Ale, aktualnie jest inny problem. W Porcie działają hultaje, którzy rozprowadzają halunówkę. Zanim wzniecie się jakąkolwiek rewoltę, trza zająć się półświatkeim.

<Albrecht przetaksował wzrokiem nieznajomego>

-Może i nie jesteście świetnie uzbrojeni, ale wyglądacie mi na spryciarza. Może załatwimy tę mafię razem, co?

Avenker - 2013-01-17, 22:04

- Taa, halunówka to prawdziwe przekleństwo tego miasta. - mruknął Sharin. - A propo mojego uzbrojenia, wstąpmy tylko na chwilę na rynek, muszę się dodatkowo zaopatrzyć. Aha, i zwę się Sharin. - odparł mag podając rękę nieznajomemy.

Dobra, ja napisze posta na rynku a ty już pisz tam, od halunówki żeby nie przedłużać :D

Altaris - 2013-01-17, 22:08

Altaris wraz z Andarielem znaleźli się po krótkiej wycieczce po Dzielnicy Cartera nieopodal Karczmy. Skierowali tam swoje kroki, umęczeni nieprzespaną nocą, spędzoną na piciu litrów taniego piwa i bitwą z mulakami i innymi brzydkimi stworzeniami, jak magowie. Czas było pójść spać i wynająć sobie jakieś pokoje w tym przybytku, który wydawał się dobrym miejscem do wypoczynku. Oczywiście najpierw trzeba było też znaleźć trochę czasu i miejsca w brzuchu na kilka dodatkowych kufli piwa.

Wchodząc nie przypatrywał się zebranym - nieopodal rozmawiał jakiś zaciężny najemnik i osobnik w zwykłym, zielonym płaszczu. Nic nadzwyczajnego. Andariel stanąwszy w drzwiach postąpił krok do przodu i oboje usiedli przy najbliższych od wejścia stołkach, aby nie mieszać się w rozmowę. Zamówiwszy po kuflu piwa zajęli się spokojną, cichą rozmową...

Łucznik spił pianę z trunku i uśmiechnął się szeroko, a jego oczy powędrowały do butelek poustawianych dalej, a także kilku beczek. Prawdopodobnie były tam podobne do owego piwa sikacze.

- Oh, co ja bym dał za potężny, słodkawy miód pitny, którego w bród było w Kopalni - zaczął łucznik, po czym pod spojrzeniem Jednookiego uciszył się, uśmiechając się wymijająco, mówiąc coś o spokojnym usposobieniu elfów.


- Ciszej... Zawrzyj usta, Andarielu... - zaczął szeptem, po czym dopowiedział dalej - Nie wiadomo przecież, jak potoczą się losy Portu i Kopalni. Czy wybuchnie wojna, czy się zjednoczą... - powiedział dla podpuchy i popijając z ogromną ulgą i rozkoszą napitek rzucił okiem w stronę zaciężnego, przyglądając mu się jednym okiem spod lady.

Kolejny cesarski...

Po chwili, gdy uzupełnili trochę płyny w organizmie i odpoczęli, Altaris uświadomił sobie, że mają coś jeszcze do zrobienia... Po kilku chwilach wyszli.

Debowy_Mocny - 2013-01-21, 19:31

Endrigus z driadą się udali do karczmy.
Znaleźli wolny stołek i usiedli przy nim.

Elfa jeszcze nie ma, no cóż, poczekam

Endrigus czekając na Jednookiego zapytał się driady czy czegoś nie potrzebuje.

//Vanilla:
-Nie - mruknęła driada, nieco urażona wcześniejszą sytuacją. Endrigus nie wiedział tylko czy obrażona na niego, czy; jak to mówią; na cały świat.



Jeśli chodzi ci o tą trójkę. Niedługo zrobimy z nimi porządek, będą inaczej śpiewać kiedy będą pozbawieni możliwości stosowania szczurzych sztuczek. Powiedział do driady.

Endrigus zaczął rozmyślać
Kiedyś słyszałem ze driady potrafią porozumiewać się telepatycznie, chociaż nie jestem pewien czy to umieją, może moja driadunia coś może powie na ten temat.



Słyszałem że driady mają zdolność do telepatii, czy rzeczywiście to umiecie czy to są poprostu pogłoski Zapytał się driady Endrigus spokojnym ale ciekawskim głosem.

Altaris - 2013-01-21, 20:03

Dwójka zbrojnych najzwyczajniej weszła do karczmy, raczej nie w zjawiskowym, "tajemniczym" i mrożącym krew w żyłach stylu. Po prostu dwóch strażników przyszło się napić po pracy, ale czy na pewno? Jednooki bez słowa skierował swoje kroki do najemnika, którego szybko wypatrzył w towarzystwie driady i rzucił do karczmarza, podchodząc trochę bliżej coś o dwóch kuflach najlepszego piwa. Zapłaci przy wyjściu. A jak nie, to najwyżej oficer da mu słowne pouczenie.

- Witaj, mości Endrigusie, oraz Ty, droga driado - powiedział bez większego zapału i kultury, z poważną i spokojną miną rzucając okiem na swojego towarzysza - To jest Lucjusz, sierżant Straży i mój tymczasowy pomocnik - dokończył przedstawianie, po czym usiadł przy stoliku, czekając, aż uszy trojga skierują się ku jego słowom. Wprawdzie ludzie powinni umieć wyginać uszami.

- Najemniku Endrigusie... Jesteś mi winien drobną przysługę, a poza tym i tak zapłacę. za Twoją pomoc. Niedługo każdy miecz będzie potrzebny - zaczął, pochylając się i uśmiechając na widok kufla piwa, z którego pociągnął mocny haust, robiąc sporą pauzę, drugi kufel podając swojemu pomocnikowi.

- Dzisiejszego dnia wyruszymy na polowanie... Możemy zabić więcej, niż jedną osobę. Któreś z nas może zginąć lub bardzo ucierpieć. Będziemy walczyć i ryzykować życiem, a nasze zdrowie będzie zagrożone - mówił, patrząc, jak zareagują na ostrzeżenia poszczególni członkowie rozmowy.

- Dzisiejszej nocy pod moim przewodnictwem ruszymy do mojego człowieka i zaufanego towarzysza, z którym umówiłem się w pewnym miejscu. Dzisiejszej nocy spróbujemy uratować Port i tereny z nim sąsiadujące przed łapczywymi kultystami Beliara - mówił cicho i dyskretnie, choć stanowczo.

- Możemy robić rzeczy złe, by przyczynić się dla większego dobra. Możemy uratować dziesiątki niewinnych istnień. Możemy też dzisiaj nic nie osiągnąć... Tak czy inaczej - tutaj odwrócił się w kierunku Endrigusa - Płacę ustalimy po robocie, a Ty, Lucjuszu... - tutaj z uśmiechem spojrzał na mężnego człowieka.

- Dla Ciebie sporządzę specjalne sprawozdanie i porozmawiam o Tobie z Carterem

Vanilla - 2013-01-21, 20:08

-Driada, tak? - mruknął Lucjusz - Sieczka poza prawem? Zapisz mnie.

-Tele.. co? - zapytała się driada ze zdziwieniem Endrigusa. Znowu trudne słowa, niech to.

Debowy_Mocny - 2013-01-21, 20:30

Witaj Jednooki i ty Lucjusie. Odpowiedział uprzejmym głosem.

Poznajcie moją towarzyszkę, nazywa się Szeyheatl. Nie wiem ile będzie mi towarzyszyć ale mam nadzieję że długo.

W sumie to jestem ci wdzięczny za to że pomogłeś mi odgonić tych typów, oni to po prostu choroba psująca naszą rasę ludzką, takich to tylko za jaja powiesić obok przydupasów beliara Ostatnie wyrazy Endrigus wypowiedział ze zdenerwowaniem.


Polowanie powiadasz. Endrigus podniósł brew. Większość takich rzeczy jest niebezpieczne. Wiele takich czy podobnych rzeczy robiłem przez 6 lat moich podróży.
Zapamiętałem twarze tych skurwieli co nas napadli, będzie fajnie jeśli i z nimi zrobimy porządek.

To kiedy wyruszamy?

Altaris - 2013-01-21, 20:42

- Zaiste, na pohybel skurwysynom. Ubijemy jak psa każdego po kolei... - powiedział w zamyśleniu, wpatrując się w ogromnej konsternacji w pianę piwa ze swojego kufla. Jego wzrok był spokojny i opanowany, ale równocześnie pełen gniewu, zdecydowany i dziwnie zimny, a jednak ognisty.

- Wyruszamy już teraz... Umówiłem się z moim człowiekiem o zmroku, a już nadchodzi wieczór. Pospieszmy się więc i ruszajmy w drogę, gdy dopiję piwo - powiedział i pociągnął kilka haustów piwa. Nie zamroczyło go, ale poczuł ulgę, że może się jakoś uspokoić poprzez napitek.

- Pamiętajcie, że sporo ryzykujecie i nie jestem odpowiedzialny za Wasz los... Macie także mnie słuchać. W drodze wyjawię Wam szczegóły planu... A teraz ruszajmy - powiedział, dopijając resztę piwa i westchnąwszy położył kilka żelaznych monet na ladzie. Po chwili kapitan Straży wyszedł i skierował się w umówione miejsce.

Dzisiejszej nocy ludzie zatańczą dla mnie niczym kukiełki. Oj, będzie bal! Będzie bal!

Debowy_Mocny - 2013-01-21, 20:58

Ahhh przypominają się dawne czasy kiedy się robiło takie ustawki. Powiedział z podekscytowaniem najemnik.

Z ryzykiem to ja się spotykam od 6 lat więc jakoś mnie nie rusza że mówisz że to jest ryzykowne. Powiedział hardo Endrigus

Miejmy nadzieję że twój plan nie nawali. Poprostu mów co chcesz bym osiągnął moimi działaniami, a ja się postaram się to zrobić takim sposobem który uznam za odpowiedni

Dobra moja droga. Poprostu będziesz strzelać z łuku uważając by nie zastrzelić któregoś z naszych. Jakby co to będę mówił. Powiedział szeptem i w miarę powoli do driady by zakumała o co chodzi.

Dobra, to wyruszamy zrobić porządek z syfem.



Endrigus wstał założył na lewą ręke tarcze (płytówka i w miarę dobrze zrobiony opatrunek dawały mu taką możliwość). Przygotował ręke by w razie czego wyciągnąć miecz i czekał aż ekipa ruszy.

Altaris - 2013-01-21, 21:05

- Ludzie obcujący z Beliarem zasługują na śmierć... - powiedział zarówno do mężczyzn, jak i do driady, zatrzymując na niej spojrzenie i dodając - Musimy powstrzymać tego człowieka, by nie robił już innym krzywdy. Liczymy na Twoją pomoc - kontynuował, uśmiechnąwszy się na końcu tego króciutkiego monologu i skierował swoje kroki w jedną z dłuższych alejek, wychodząc z Dzielnicy Cartera w zupełnie inne miejsce.

Przypomniał sobie miejsce, gdzie zalegał stos skrzyń, za którymi miał siedzibę swego człeka. W międzyczasie zaczął objaśniać ustawienie, plan i założenia swoich manewrów, powołując się na informacje własne, informacje swojego człowieka i domysły.

Oby Obalian był z nami...

Altaris pomasował się po bolącym żebrze i zmrużył oko, dostrzegając w oddali ciemny zarys budynku i brązową plamę skrzyń w pierwszym planie. Uśmiechnął się lekko i zaczął oddychać głębiej. Dawno się tak nie stresował. Może to być jedna z jego najbardziej wymagających walk.

Vanilla - 2013-01-21, 21:14

-Dobrze, będę, ale - driada zbliżyła się do Endrigusa i szeptała mu do ucha - fróc ze mną do Anylaŷszatel.
Debowy_Mocny - 2013-01-21, 21:22

Po naszej misji. Z chęcią pójdę z tobą do Anylaŷszatel. Zgoda?
Endrigus wzrocił się do driady. Szeptem Oczekując na jej odpowiedź.

Vanilla - 2013-01-21, 21:25

Driada ucieszyła się. Sprawił jej tym prawdziwą przyjemność.
-Dobsze.

Debowy_Mocny - 2013-01-21, 21:36

Endrigus uśmiechnął się widząc ucieszoną driadę.
A może opowiesz co ciekawego macie u was w Anylaŷszatel póki nasz elf nie będzie gotowy? Coś ciekawego będziemy robić? Zapytał się z zainteresowaniem Endrigus

Vanilla - 2013-01-21, 22:12

-Lasy - zaczęła - i lasy.

Snuła przez chwilę barwną opowieść, na tyle na ile pozwalała jej znajomość języka. Z tego co zrozumiał Endrigus lasy w których żyły driady aktualnie były oblężone przez potwory, nie różne od tych z którymi musiał mierzyć się uchodząc na Wschód. Cicho i monotonnie mówiła o stratach, które ponosiły driady mierząc się z przeciwnikiem; walcząc w przegranej wojnie. Jak ludzie teraz; tak i one teraz musiały wycofywać się coraz bardziej na Wschód.

Debowy_Mocny - 2013-01-21, 22:23

Endrigusa trochę zasmuciła sytuacja driad, najemnik rzadko kiedy okazywał empatię, jakąkolwiek jednak tutaj coś go poruszyło.
- To smutne że wasz lud też jest w ciężkiej sytuacji. A czy często odwiedzają wasze miasta osoby z poza waszego ludu?

//Vanilla:

-Nikt - odrzekła bez emocji.

//Debowy:
Endrigus słysząc odpowiedź driady zaczął rozmyślać
Czyżby jednak bym był ty bardziej niezwykłym? Będę pierwszym kto odwiedzi miasto driad. Może nie zarobie raczej na tym pieniędzy. Ale wizyta w takim miejscu na pewno zapewni mi wiele ciekawych informacji oraz wiedzy która kiedyś mi się przyda. Może się nauczę jakiś ciekawych rzeczy które mi się przydadzą w boju.


Skoro sądzisz że nikt jeszcze nie odwiedził waszego miasta... to oznacza że jestem w jakiś sposób niezwykły dla ciebie? Wyjątkowy?.... Nie krępuj się. Ja nikomu nie wygadam. To będzie rozmowa tylko między nami

//Vanilla:
Driada uśmiechnęła się i zamilkła. Odwróciła głowę od Endrigusa, wbijając wzrok w ziemię.
-To nie tak - mruknęła pod nosem. Dało się wychwycić nutkę zawstydzenia w jej wypowiedzi.

//Debowy:
Endrigus poczuł się trochę skołowany reakcją driady. Jednak postanowił się dowiedzieć co nie co.
Dlaczego chcesz bym z tobą poszedł do Anylaŷszatel. Po tym będę mógł pobyć z tobą w twoim mieście tyle ile będziesz chciała żebym został.
Endrigus odpowiedział spokojniejszym głosem, widać było jego ciekawość, jednak Endrigus starał mówić takim tonem by poprostu nie wywołać negatywnych emocji u driady

//Vanilla:
-Ja pomagam, ty mi pomoźesz - odezwała się do niego, wciąż ze spuszczoną głową.

//Debowy:
Twoje towarzystwo, nawet jeśli to były tylko rozmowy, było jedną z najlepszych rzeczy jakie mi się trafiło. Z wielką chęcią ci pomogę Odpowiedział z lekko uradowanym ale spokojnym głosem. Czekał na reakcje driady

Altaris - 2013-01-25, 22:56

Andariel otworzył drzwi, trzymając dłoń na rękojeści swojego miecza pod płaszczem podróżnym i rozejrzał się, wchodząc do środka i torując miejsce dla kapitana.

Wojownik wszedł dumnym krokiem do karczmy i pokazując z bliska dyskretnie dokument o byciu kapitanem barmanowi. Kilka chwil potem zamówił na koszt Cartera cztery kufle piwa i wyruszył do stolika wolnego, lub zgonił z niego gawiedź, zapraszającym gestem oczekując Andariela, Lucjusza i Albrechta. Miał nadzieję, że dołączą do niego w sączeniu tego średniej jakości sikacza. Jednookiemu było w zasadzie wszystko jedno, ale Andariel ostatnio chodził lekko przybity, kiedy musiał pijać takie sikacze. Język mu cierpł.

- Słuchajcie, panowie... Ciąży na nas ogromna misja. Jak rozumiem, wszyscy się piszą? - rozejrzał się po twarzach trzech jegomościów i sprawdził, czy wszyscy kiwają głowami. Andariel nawet uśmiechnął się zawadiacko.

Dobrze.

- Szczerze wyznam, że czuję się jakoś zagubiony... Czy macie jakieś konkretne pomysły? Ja liczyłem na łapówkę dla karczmarza i na szpiegów pana Cartera - zaczął niepewnie i pociągnął ogromny haust piwa z kufla.

W międzyczasie Andariel wstał od stołu i udał się do karczmarza, kładąc przed nim sztabę żelaza i spoglądając zimnym chłodem powiedział półszeptem:

- Chciałbym zamówić trochę informacji... Pamięta karczmarz na pewno człowieka w czarnej zbroi, o chorobliwej, bladej cerze i czarnych, długich do barków włosach. Wypytywał o cesarzową... Wiesz może, gdzie się kręci? - zapytał zimno elf. W pogotowiu miał zawsze Altarisa i jego zastraszanie.

Vanilla - 2013-01-25, 23:09

-Ja liczyłem na cięcie mięsa tego kapłana - rzucił niepytany Lucjon - gdybyś tyle co ja chodził o suchym pysku..

Lucjusz towarzyszył Altarisowi, już nieco znużony wywodami o wielkiej misji, przywracaniu pokoju i światła i potędzie miłości i przyjaźni. Snuł wzrokiem po przybywających bywalcach, których liczba z racji pory dnia stale się zwiększała. W nozdrza coraz bardziej bił zapach potraw, zaś pomieszczenie wypełniał gwar rozmów.

-Chętnie opowiedziałbym panu - rzucił karczmarz - Oczywiście był tu taki; nie wiem gdzie jest teraz, nie mówił że wybiera się daleko, jednak służę pomocą w razie gdyby znów się pojawił - skończył, zgarniając sztabę ze stołu i stawiając zamiast niej pełny kufel, po czym uśmiechnął się spod wąsa zawadiacko.

Altaris - 2013-01-25, 23:28

Uśmiechnąwszy się do karczmarza pokiwał głową, wziął kufel i wstał od lady, mówiąc prosto i nieskomplikowanie - Dziękuję, gospodarzu. Gdybyś potrzebował pomocy, poszukaj kapitana Jednookiego. Postaramy się pomóc - używając liczby mnogiej zagadkowo skończył rozmowę i wrócił do stolika.

- Lucjuszu, jeżeli chcesz uczestniczyć w dalszej wyprawie, musisz mi coś obiecać - powiedział nagle Altaris, spoglądając znad kufla na sierżanta, z ogromna uwagą i z konsternacją wpatrując się w jego twarz, myśląc nad czymś ogromnie. Na jego czole pojawiła się spora zmarszczka.

- Nie okłamując się możemy zabijać więcej osób, niż jest w Bolgorii kapłanów Beliara. Musisz mi obiecać, że większość zachowasz dla siebie i będziesz wykonywał moje rozkazy, niezależnie od ich wyglądu. Na razie jest spokojnie, ale jest to cisza przed burzą. Musimy jedynie ustalić, jak dobrze zacząć masakrę - powiedział dziwnym, tajemniczym tonem Jednooki i przesunął palcem po klindze swojego ostrza.

Skoro tak uważasz, to spróbuję go zabić. Może nam się uda...

Lowcakur - 2013-01-25, 23:33

<do karczmy wszedł Albrecht. Zasiadł przy znajomym elfie, pozdrowił go skinięciem głowy. Zamówił u karczmarza pieniste piwo, skinięciem glowy przyjął jego pozdoriwenia i rzekł pólszeptem do Altarisa>

- A więc, mam załatwione sprawy. Czego się dowiedzieliście?

Altaris - 2013-01-26, 12:43

- Pytałem, czy macie jakiś pomysł, od czego zacząć poszukiwania. Podobno od kilku dni nie ma po nim śladu - powtórzył Albrechtowi Jednooki.
Vanilla - 2013-01-26, 22:50

Do karczmy wszedł mężczyzna. Gdyby Altaris nie obserwował wejścia nie zauważyłby nic podejrzanego. Kaptur, czarna szata, miecz przy boku. To własnie ten. Ich oczy spotkały się, zaś mężczyzna ruszył zdecydowanym krokiem i zasiadł przy stoliku. W końcu zdjął kaptur. Krótko ostrzyżony mężczyzna z kilkudniowym zarostem uśmiechnął się i rzucił do elfa:
-Jak tam łowy?

Altaris - 2013-01-26, 23:10

Jednooki przyglądał się mężczyźnie, gdy ten wchodził i nawet nie spodziewał się, że ten do nich podejdzie. Zresztą, nie wiedział, czego się po nim spodziewać. Ukazanie swojego oblicza upewniło go, że jest istotą materialną, co było pomocne w obecnej ocenie sytuacji. Na pytanie człowieka zaś elf skrzywił się i niechętnie odpowiedział:

- Nie najlepiej... Jakby słuch po nim zaginął - powiedział, pochłaniając ogromny haust piwa i westchnął przelotnie. Dawniej nie miał takich problemów, ponieważ miał wielu sojuszników, którzy wykonywali znaczną część roboty. A poza tym pijał teraz jakieś dziwne, Bolgoriańskie, ludzkie piwo. Dawniej pijał najznakomitsze wina - Ciemne Aureńskie, Błękitne Południowe i Szkarłatny Miodnik - miód pitny doprawiany owocami. A teraz? Co z nim się stało?

Widocznie sława i władza wymagają poświęceń.

- Na razie czekam na jakieś wieści od szpiegów, jakąś informację, poszlakę. Cokolwiek, co pozwoli mi na odnalezienie go, bo na pewno jeszcze jest w mieście - dokończył i spojrzał w oczy mężczyźnie, jakby domyślając się, oczekując, lub po prostu mając nadzieję, że ten wie coś na temat kapłana Beliara.

Vanilla - 2013-01-26, 23:51

-Myślę że grzanie się w karczmie, jakkolwiek nie byłoby tu przyjemne, jest stratą czasu - odrzekł, wpatrując się w towarzyszy Altarisa - jeśli jest w mieście to jest to właśnie nasza szansa; nie możemy zwlekać. Swoją drogą - dodał - na co właściwie czekamy?

-Nie maszli jakichś - ściszył głos - magicznych komponentów które mogłyby go wykryć? Jeśli jest tak potężny, powinien się przynajmniej świecić - dokończył, żartując sobie.

Altaris - 2013-01-27, 00:00

Skwitował krótką wiadomość o zbędnym przesiadywaniu w karczmie obojętnym wyrazem twarzy i pokiwaniem kilkakrotnie głową na lewo i prawo, jakby miał gdzieś wypowiedź mężczyzny, chociaż ten miał rację. Jednooki jednak nie chciał się wygłupić przed swoimi towarzyszami nieowocnymi działaniami, dlatego zwlekał. Po chwili zaś zaśmiał się cicho, słysząc o magicznych komplementach i nachylił się ku niemu.

- Nie sądzę... Staram się stronić od magii. Posiadam jednak talent, że wykrywam zalążki Beliara w ludziach i nie-ludziach. Oraz jestem na tą aurę zajebiście uczulony - wyznał zagadkowo z lekką irytacją elf. Nie podobało mu się, że mężczyzna też nie wiedział, co robić. Oznaczało to, że będą musieli jeszcze trochę poszukać Beliarowca.

Vanilla - 2013-01-27, 00:13

-Może jakaś prowokacja? - rzucił do elfa człowiek - Tutaj sporo osób będzie cię znać, zorganizuj grupkę która sprowokuje go do działania. Mogą udawać świtę Cesarzowej, kultystów czy może nawet kapłanów Angrogha. Powinien się wynurzyć; a wtedy go capniemy. Coś jak z Dotrisem, tylko bez elfki - skrzywił się, przywołując sobie to wspomnienie - Co o tym sądzisz? - skończył, popijając świeżo zamówionym kuflem piwa.
Altaris - 2013-01-27, 00:30

Pomysł z prowokacją mu się spodobał. Właściwie, to był to już zalążek jakiegoś planu. Początek, który mógł zacząć prawdziwe polowanie na sługusów Beliara. Stałby się prawdziwym łowcą. Kiedy jednak usłyszał wzmiankę o Dotrisie spoważniał nieco i rzucił Andarielowi zimne, porozumiewawcze spojrzenie. Jego przymrużone oko zwróciło się potem ku mężczyźnie w czarnej szacie. Spoglądał spode łba z kamienną, bardzo złowrogą miną.

Andariel złapał dyskretnie za rękojeść swojego miecza i przełknął ślinę. Walka wydawała się niezbyt pozytywna w skutkach - Andariel i Altaris mogli nie dać rady mężczyźnie i Lucjuszowi. A Albrecht? Czy on wstawiłby się za elfami, czy za Strażą?

Nagle Jednooki westchnął, próbując się uspokoić i pochylił się lekko w stronę rozmówcy, z gniewnym grymasem spoglądając mu prosto w oczy.

- Wiedziałem od samego początku, że Dotris był niewinny. Że go wrobiono. Ale pomyślałem sobie... "To nie moja sprawa, nie jestem Strażnikiem, nikim ważnym, jedynie podróżnikiem. Nie powinienem się w to mieszać" - mówił z udawanym, pobłażliwym tonem, po czym wyszczerzył lekko zęby i syknął przez nie:

- Jednakże teraz, kiedy dowiedziałem się prawdy coś nie daje mi spokoju... Dlaczego... to... musiała... być... elfka - wycedził i pogładził palcami rękojeść Lucjona, który zadrżał z ekscytacji. Walka może przerodzić się w ich ucieczkę. Co, jeżeli Straż ich złapie i skaże na zabicie, jak Dotrisa? Oligarchę by im wybaczył. Ale zabili elfkę bez powodu! Tylko po to, aby wrobić jakiegoś śmierdzącego człowieka... Zabili jedną z jego sióstr. Jedną z chwalebnej rasy elfów. Nie wybaczy im tego. Musi sobie jeszcze pomówić z Carterem. Gdyby go zabił, udałoby mu się uciec?

Jednooki spiął mięśnie i czekał na odpowiedź, dysząc ciężko.

Vanilla - 2013-01-27, 00:35

-Szczerze mówiąc, nie wiem. Nie wiem czy to była prowokacja czy nie, nie mam twardych dowodów. Moim zdaniem jednak tylko półpies debil uwierzy inaczej. Czemu elfka - pytaj się tych którzy to wymyślili. Jestem od czegoś takiego ideowo odległy.

Mężczyzna z obrzydzeniem odciął się od zbrodniczych wyczynów tamtej nocy.

-Pan elf się uspokoi - skarcił Andariela. Najwyraźniej zauważył - Nie mam nic przeciw elfom; ale wiele przeciw zbrodniarzom i Beliarowi. Wasze zachowanie jednak niewiele wnosi; życia jej nikt już nie przywróci.

Lowcakur - 2013-01-27, 00:46

<Albrecht ostrożnie obserwował zaistniałą sytuację. Jednooki wyglądał jakby zmagał się z wewnętrznymi duchami przeszłości, a przybyły osobnik jakby tego nie zauważył. W powietrzu czuć było woń złości i walki, czy jednak te siły na tyle się skumulują aby zamienić karczemną salę w pole bitwy? Tego rycerz nie wiedział. Wiedział jedynie, iż jeśli wybuchnie walka to stanie najprawdopodobniej po stronie Altarisa, nie chciałby mieć przeciwko sobie wpływowego elfa, jednocześnie będącego przyjacielem Cesarzowej Niny.

Na jej wspomnienie na twarz Albrechta wypłynął blogi uśmiech, zapomniał na chwilę o swych troskach i o swej misji. Dopiero po krótkim czasie się nieco otrzeźwił. Niezauważalnym, wielokrotnie ćwiczonym ruchem poluzował schmeidera za pasem, oraz usiadł tak aby w razie potrzeby móc jak najszybciej zerwać się na równe nogi. Był gotowy, czekał tylko na rozwój sytuacji. W międzyczasie postanowił jednak zamienić słowo z zebranymi>

- Hmm, prowokacja mówicie? To nie jest dobry pomysł moim zdaniem. Skoro ten człowiek jest taki doświadczony, magiczny i waleczny to na pewno nie da złapać się w taką pułapkę. Największym zaskoczeniem byłby frontalny atak niepoprzedzony żadnymi negocjacjami. Szybka egzekucja renegata i zdrajcy, ot co mu się należy.

Altaris - 2013-01-27, 00:50

Jednooki siedział, kiwając lekko głową i patrząc, jak Andariel lekko się rozluźnia i przymruża oczy, spoglądając na mężczyznę. Był dziwnie zamyślony i trochę skołowany.

- A kto to wymyślił? Carter? - zapytał trochę uspokojony, wydający się teraz znudzonym Altaris, rozglądając się po Karczmie i zatrzymując wzrok na Lucjuszu westchnął po raz ostatni i pokręcił przecząco głową, ucinając rozmowę o zabójstwie.

- Lucjuszu, poprosiłbyś swoich ziomków ze Straży, by rozpuścili plotkę o tym, że w mieście znajdują się kapłani Angrogha, ochraniający jakąś kobietę? Niech mawiają, że przybyli z ziem Cesarstwa i chcą przenocować w tej Karczmie - powiedział przenosząc wzrok na Lucjusza i kilka dłuższych chwil myśląc nad czymś obficie. Ściągnął ze sobą brwi i podrapał się lekko po podbródku, skubiąc go kilkakrotnie.

Po chwili zwrócił się dodatkowo do Albrechta, spokojnie odpowiadając - Frontalny atak? A skąd mamy wiedzieć, gdzie jest? Poza tym on przybył tutaj wypytując o cesarzową... Jedyny sposób, by go odnaleźć to właśnie intryga. Gdybyśmy wiedzieli, gdzie jest, najzwyczajniej byśmy go zaatakowali, ale w obecnej sytuacji mamy trochę utrudnione zadanie - po chwili zaś westchnął i spojrzał na sufit, jakby przenikając go wzrokiem i wpatrując się w niebieską przestrzeń, gdzie obradowali ze sobą Obalian i Angrogh.

- Poza tym każdy zasługuje na życie... A sługa Beliara zasługuje na szansę... Był kiedyś paladynem. Jeżeli nie uda się go przekonać, wtedy własnoręcznie urżnę mu łeb - odrzekł z gniewnym grymasem. W zasadzie, to Obalian, Pan Sprawiedliwości pewnie tak właśnie by postąpił. Musi przynajmniej spróbować walczyć o mężczyznę. Być może nie jest do końca stracony.

- Ale jak będę się bronił przed czarną magią, gdy moja propozycja zawiedzie i renegat odmówi? - zasępił się strasznie wojownik, spoglądając na twarze zebranych. Cały czas targało nim wiele różnorakich uczuć.

Andariel wyprostował się i odpowiedział z zagadkowym i tajemniczym półuśmiechem - Jednakże zbrodnia pozostaje zbrodnią. A my nie lubimy krzywd swoich bliźnich

- Przydałoby się wysłać jak najwięcej plotek o sługach Angrogha lub o cesarzowej, którzy chcą spędzić kilka nocy w najlepszej karczmie w Porcie. Jeżeli dobrze pójdzie i ten niewierny pies się skusi, to go przyskrzynimy - zmienił temat wojownik.

Lowcakur - 2013-01-27, 15:14

- Na szanse? Jaką szanse mości elfie? Dla zdrajców jest tylko jedna szansa - szansa na dobre życie w drugim życiu. Żadnej litości dla zdrajców i heretyków. <tutaj Albrecht nieco się uniósł i głośno powiedział, dla podkreślenia efektu waląc pięścią w stół>

- Zabić mutantów, oczyścić niewiernych, spalić heretyków!

Czcij nieśmiertelnego Imperatora

Altaris - 2013-01-27, 15:25

Elf zasępił się i spojrzał na swój miecz, kładąc go bezceremonialnie na stole i położył na nim dłoń, zamykając oczy i namyślając się nad czymś wielce. Jego brwi ściągnęły się, a na czole pojawiła się spora zmarszczka.

Obalianie, proszę... Pokaż mi znak, w którą stronę mam brnąć. Obdarz mnie mocą, która pozwoli mi wybrać... Lucjonie? Dlaczego On nie odpowiada? Czy robię coś nie tak?

Zapytał w myślach, po czym nie otwierając oczu spuścił lekko głowę i westchnąwszy odpowiedział rycerzowi.

- Przemyślę to jeszcze... Jeżeli zdecyduję, co postanowiłem z nim zrobić to Wam to obwieszczę - odpowiedział podpierając się na łokciach o stół i sklepiając dłonie na wysokości nosa.

Vanilla - 2013-01-27, 16:06

Mężczyzna zrozumiał zabicie rozmowy przez Altarisa. Nie próbował już brnąć dalej; siedział cicho i przysłuchiwał się.

W tym momencie wciął się Lucjusz.
-Pójdę z wersją o kapłanach. - wziął tobołki i ruszył w stronę wyjścia.

-No, to myśl szybciej - dorzucił przybysz, puentując ostatnią wypowiedź elfa - Wydaje się że sprawa zamknięta. Coś jeszcze powinienem wiedzieć?

Altaris - 2013-01-27, 18:05

- Nie denerwuj mnie waść - odpowiedział lekko podirytowany Jednooki, po czym napił się jeszcze piwa i rozparł wygodnie w fotelu, spoglądając za wychodzącym Lucjuszem. Po chwili spuścił wzrok i jeszcze raz spróbował na coś wpaść, lecz nie potrafił. Był na siebie zły. Był bardzo zdenerwowany tym, że zamiast wymyślać dobry plan i być już w drodze za kapłanem Beliara, był nadal w Karczmie. Do tego ten irytujący człowiek...

Bez mocy Obaliana go nie zabiję, Lucjonie. Ale zawsze warto spróbować...

- Osobiście wydaje mi się, że należy jedynie czekać, aż szpiedzy go wytropią, lub sam się zjawi. Tak czy inaczej ja na razie wybywam na kilka godzin... Powłóczę się, posłucham plotek - powiedział wstając od pustego kufla, po czym skinął głową do zebranych i odwrócił się, idąc w kierunku drzwi.

- I niech waszmość wyśle kogoś do pana Thoina. Niech cała Straż go szuka... - rzucił na odchodnym do człowieka lubującego chadzać w kapturze.

Andariel odprowadził Jednookiego wzrokiem i uśmiechnął się lekko. Wiedział, dokąd idzie. A przynajmniej wydawało mu się, że wie. Elf rozejrzał się po twarzach obu mężczyzn i poczuł się trochę niezręcznie - zazwyczaj towarzyszył Altarisowi i to on przemawiał. Najzwyczajniej więc zwrócił się w stronę Albrechta, którego dłużej zna:

- Gdzie spotkałeś tego elfa, co piorunami w nas miotał? - zagadnął.

Lowcakur - 2013-01-28, 00:07

- Spotkałem go w tej samej karczmie, w której i teraz siedzimy razem. Dosiadł sie do mnie, gdy dyskutowałem z tym karczmarzem na tematy, hm, innej wagi. Postanowił pomóc mi w moim zadaniu. Ot, cała historia krótkiej znajomości z Sharinem. Tak to bywa, poznasz człowieka, a okazuje się on po krótkim czasie Beliarowcem, tfu. <ALbrecht splunął na podłogę>

- Na szczęście jednak, mimo podłych czasów i ogólnego rozgardiaszu jest piwo. Bez piwa nie byłoby życia, mości panowie.

<rzekl Albrecht wyraźnie zmieniając temat. Miał już ustaloną wersję wydarzeń i informacje dla Cesarzowej, nie potrzebował już więcej rozmów na ten temat. Teraz ważne było aby jak najszybciej wywiązać się z zobowiązania wobec Jednookiego i szybko przekazać wieści. To nie mogło czekać zbyt długo.>

Altaris - 2013-01-30, 15:06

Widząc, że nic się nie dzieje, a on został sam Andariel wyszedł i skierował się w kierunku Domu Cartera.

Kilka chwil potem do Karczmy przybył Altaris wraz z elfką - Iriną. Zaczepił karczmarza o jakieś najlepsze wino, zapłacił żelazem i zrobił po kryjomu trochę zniesmaczoną minę. Jak tak dalej pójdzie, nie starczy mu pieniędzy na zwerbowanie najemników, których chciał potem nająć do wyprawy na Istorach. Musi chyba poprosić Cartera o dofinansowanie.

- Najlepsze wino w tym przybytku... Może być Ciemne Auretańskie albo Szkarłatne Telano. Ewentualnie coś nie rozcieńczonego - dodał na końcu z lekko rozgniewanym grymasem. Wiedział przecież, że i tak dostaną jakiegoś taniego sikacza.

- A więc, Irino, skoro na wino czekać przyszło, to opowiedz mi, co Cię skłoniło, by przybyć tutaj, do Bolgorii, a nie do naszej ojczyzny, gdy nadeszła pora Błysku? - zapytał odsuwając jej pierw krzesło, by pomóc jej usiąść, a potem sam usiadł, lekko rozpierając się na siedzisku.

Vanilla - 2013-01-30, 21:11

-To długa historia - zaczęła, sącząc wino - Wcześniej zajmowałam się handlem tkanin na statku relacji Akilia-Istorach jako lekarz. Podróż lądem była bardzo niebezpieczna, a w Kaldinji z tego co mówił kapitan jedyne co było to dzidy tubylców. Ponoć tacy cywilizowani.. Tak czy inaczej, gdy nieumarli zaczęli oblegać miasto po prostu uciekliśmy statkiem od razu na Istorach. No, ale wiesz że szybka ucieczka statkiem to średni pomysł, nie wystarczyło już jedzenia na podróż na wyspę, tak więc dobiliśmy do Portu. Po prostu nie starczyło czasu żeby to załadować. Straszne czasy, popłoch.. Było ryzyko że wojsko zabierze nam statek. W zamieszkach które tutaj były - jeszcze zanim oligarchowie przejęli władzę - jakaś banda kretynów spaliła nam statek. Szkoda, był to jeden z ostatnich które tutaj przybiły, a teraz już nie ma specjalnie się jak wydostać. Z północy kopalniani, z zachodu góry i potwory, ze wschodu pustynia, południe to ocean - to potrzask bez wyjścia. A ty - zwróciła się do niego Irina - w jaki sposób się tutaj dostałeś?
Chciałam dostać się na Istorach, ale taka sytuacja wynikła.. Niespecjalnie mogę kogokolwiek za to winić.

Altaris - 2013-01-30, 21:31

Altaris opierał się podbródkiem na zewnętrznej stronie swoich dłoni, wpatrując się w Irinę, gdy opowiadała. Jej opowieść była raczej prawdziwa, lub przynajmniej prawdopodobna. Z tego, co mówiła, była po prostu ofiarą Błysku, jak wszyscy inni. Tyle tylko, że los skierował ją tutaj - do Portu, gdzie skierowało się wielu z Cesarstwa. Dziwne, że nie było jeszcze zamieszek na tnie etnicznym. A może były, jeszcze przed oligarchami? Tak czy inaczej, elf zebrał ogromne informacje odnośnie struktur władzy. Zanim władze objęli Carter, Thoin i Dotris, w Porcie panował pewnie chaos. Prawdopodobnie tak byłoby i po śmierci Cartera i Thoina. Ogromna walka mieszkańców miasta. Wtedy mógłby nadejść on - wybawiciel narodu ludzkiego.

- Przeznaczenie ma dla każdego zaplanowany już los. To, czy mu się poddamy, czy nie, nie zależy od nas, tylko od siły wyższej... - odpowiedział z lekkim uśmiechem, mając na myśli bóstwa i obmyślając odpowiedź najzwyczajniej powiedział:

- Przybyłem tutaj aby szukać wybawienia dla naszej rasy, z samego dworu królewskiego. Król śle po krainach posłów i podwładnych, szukając pomocy. Nasze ziemie najeżdżane są przez barbarzyńskich Todorian, a na Istorach panuje wojna domowa... Znikąd pomocy, donikąd uciec. Sytuacja ciężka, ale każdy zasługuje na życie i trzeba o nie walczyć - mówił, po czym zabierając się za posiłek nalał Irinie kieliszek tego najlepszego wina, sobie również nalewając sporo.

Zauważył, że nie odpowiedział jej właściwie na pytanie, więc uśmiechnął się i kontynuował - Moja podróż była długa i męcząca... Po drodze walczyłem z bandytami, demonami, nieumarłymi, kultystami i podburzoną ludnością. Jednakże, jak widzisz jestem tutaj. Przedarłem się przez tą zawieruchę, zabierając za sobą grupę ludzi, których uratowałem. Konno przebyłem góry, a dystans pomiędzy nimi, a Bolgorią pieszo... - zakończył, krzywiąc się lekko. Lubił tą szkapę, którą podróżował.

- Masz tutaj jeszcze kogoś? - zapytał, przypominając sobie o mężczyźnie ze statku - kapitanie. Być może Irina ma męża, albo posiada jakichś znajomych, którzy z chęcią wyruszyliby na Istorach?

Vanilla - 2013-01-30, 21:44

Słuchała opowieści Altarisa z uwagą i skupieniem. Wydało się elfowi że w pewnym momencie pojawił się w jej oku błysk, ale może to przywidzenie?

-Mam paru znajomych; ludzi, nie sądzę by chcieli opuszczać to miejsce. Poza tym jestem sama, żeby nie powiedzieć samotna - dokończyła, popijając trunkiem - Masz rację, o życie i wolność trzeba walczyć. Chciałabym ci pomóc. Jak mogę to zrobić?

Altaris - 2013-01-30, 22:17

Jednooki na pytanie kobiety po cichu pod nosem zachichotał, ponieważ na myśl przyszły mu zbereźne i nieprzyzwoite propozycje. Tak to jest, gdy atrakcyjna i ponętna kobieta pyta mężczyznę, jak może mu pomóc. Starał się jednak opanować i od razu wrócił do spoglądania na nią ze spokojem, chociaż z widocznym półuśmiechem. Przechylając lekko głowę zamyślił się na chwilę i odrzekł z uśmiechem:

- Przydałoby mi się towarzystwo... Pomimo tego, że niby jestem w tym mieście kapitanem, do czego nie przywiązuję większej wagi, mam towarzysza i kilku zaznajomionych ludzi, którzy pewnie za mną pójdą, to również czuję się samotny. Nie widziałem elfki - tutaj spochmurniał nieco. Nie wiedział, czy Irina wie o tym, że wrabiając Dotrisa, oligarcha Carter poświęcił do tego młodą elfkę - Shirley. Mając to na myśli więc lekko zmienił swoja wypowiedź - Od dobrych kilku tygodni, odkąd opuściłem granice kraju i minąłem w polu wieśniaczkę. Dzień potem znad wsi wznosiła się łuna, więc się wróciłem i dorwałem tych, którzy to uczynili... - dokończył. Właściwie, to było to prawdą. Nie raz walczył z ludźmi. Towarzyszyła mu jednak Czarna Kompania. Dopiero przed górami się z nią rozstał.

- Za samotność, aby nam nie doskwierała - powiedział z uśmiechem i wzniósł kieliszek, czekając, aż ona dotknie go swoim, po czym napił się lekkim haustem wina z uśmiechem. Jak na ludzkie, rozcieńczone coś, było nie takie złe.

- Poza tym Twoje umiejętności lekarskie na prawdę by mi się przydały... Moje przygody zazwyczaj idą w parze z szeroką gamą ran i groźnych uszkodzeń. A Ty mogłabyś mnie naprawić. Mógłbym pewniej walczyć, wiedząc, że jesteś gdzieś niedaleko i uratujesz mnie, gdy ja nie będę w stanie dalej walczyć - odpowiedział jej na pytanie z zagadkowym wyrazem twarzy. Rozejrzał się po sali i spojrzał na karczmarza. Pokazał mu gestem, że chce coś do jedzenia. Coś dobrego. Na jego policzku zarysowana była, dobrze widoczna, ciemna blizna. Niezbyt szpecąca, ale charakterystyczna. Mogło to być potwierdzeniem jego słów.

- Poza tym, co tutaj jeszcze porabiasz? Poza tym, że leczysz ludzi? - kontynuował, po czym wypił jeszcze trochę wina. Nie chciał pić dużo, gdyż za kilka godzin pewnie będzie polował na Cesarzową, gdy tylko Andariel da mu znak. Chciał jednak upewnić się, że dzisiejszy wieczór będzie satysfakcjonujący, a elfka na przykład przenocuje tutaj, w Karczmie. Nie chciał się z nią rozstawać, chociaż dziwnym było to, że poznawszy ją dzień wcześniej już próbuje ją w sobie rozkochać. Jednakże, jako chłodny i bezlitosny morderca, który z zimną krwią pozbawia żywota wiele istnień ma pewne problemy w tym, żeby mieć udane życie miłosne. Zazwyczaj były to burzliwe, kilkudniowe romanse na dworze lub gdy wracał z wypraw wojennych. Nic tak nie leczy ran, jak kobieca dłoń.

Vanilla - 2013-01-31, 17:10

-No, dziękuję za komplement. Sama nie powiedziałabym o sobie tak dobrze, ale cieszę się że ktoś docenia to że w ogóle jestem i coś potrafię. A co do tego co robię? To co inni. Jem, śpię.. Taki bezsensowny żywot póki co. Nie mam co robić i czekam aż ktoś nada temu sens, aż będę mogła się czemuś poświęcić.. Możesz liczyć na moje towarzystwo, powiedz tylko co, gdzie i kiedy.

Altaris wysłuchał jeszcze chwilę filozoficznej dysputy o sensie życia, jednak myślami był zupełnie gdzie indziej.

W końcu skończyła i podparła głowę brodą, wpatrując się w Altarisa. Kończyła już dopijać wino.

- Czy mój wojownik-poeta oprócz tego wyznania na dzisiaj przewidział jeszcze jakieś atrakcje? - rzuciła wyczekująco.

Altaris - 2013-01-31, 22:01

Ucieszyło go to, że kobieta docenia jego słowa. Ucieszyło go to, że cieszy się słysząc komplementy. Przynajmniej Jednooki został dobrze i przyjaźnie zrozumiany. Słysząc ton elfki uśmiechnął się raz jeszcze. Mówiła z dziwną gracją i wyzywającym pogłosem w tym samym czasie. Nadawało jej to wyglądu atrakcyjnej i inteligentnej kobiety. A elf lubił inteligentne, bystre i drapieżne kobiety. Czy taką była Irina? Tego jeszcze nie wiedział.

Słysząc pytanie elf mógłby powiedzieć, że się zarumienił, chociaż to nie było możliwe - nie dla niego. Spuścił jednak z chyba udawaną nieśmiałością wzrok i potem znów spojrzał elfce w oczy, a kąciki jego ust lekko się uniosły. W jastrzębich, spokojnych oczach, a właściwie oku można było dostrzec dziki, zagadkowy błysk.

- Nie, nie sądzę... To chyba wszystko. Poza tym, jestem wyczerpany tą późną porą. Ty chyba też, a nie pozwolę Ci się włóczyć po zmroku - powiedział z przekąsem i uniósł jedną brew do góry z nonszalanckim wyrazem twarzy i wstał od stołu, biorąc w dłoń dwa kieliszki oraz wino, zręcznymi palcami trzymając przedmioty. Przy jego gibkości palce powinny bez problemu wytrzymać taką małą, wieczorną gimnastykę.

Drugą zaś dłonią wyciągnął zapraszający gest w kierunku Iriny, czekając, aż ta złapie go za dłoń. Prowadząc ją przemknął cicho do karczmarza i delikatnie puścił jej dłoń, przesuwając po niej swoim palcem z wolna. Ze spokojem rzucił do karczmarza - Kapitan Jednooki, daj jakiś porządny pokój ze sporym łóżkiem - powiedział zimno. Był w końcu kapitanem Straży - nie mogli mu przecież odmówić.

Po zapłaceniu za jedną noc Altaris ponownie wyciągnął rękę w kierunku elfki i z uśmiechem zaprowadził ją do pokoju, otwierając drzwi i rozglądając się przepuścił ją w progu i spoglądając na korytarz, czy nikogo tam nie ma i nikt ich nie śledzi zamknął drzwi, odwrócony do pokoju, zdejmując spokojnie swój pancerz i rozbrajając się z dwóch mieczy i sztyletu, które odłożył na półkę z metalicznym chrzęstem. Obok nich postawił dwa kieliszki i nalał do nich wina, uśmiechając się lekko na widok czerwonego, bordowego wręcz napoju. Dawno nie pił tak nierozcieńczonego wina. Było wspaniałe dla jego przełyku. Nie podrażniało, a przyjemnie ogrzewało. Spojrzał na etykietkę. Kompletnie nie znał tego wina... Ale najgorsze nie było. Co prawda nie było to Ciemne Aureńskie - najbardziej znakomite wino, jakie dane mu było pić, ale...

- Nalałem jeszcze, gdybyś była spragniona, Irino - powiedział ciepło, nalewając wina do połowy kieliszków, lub być może nawet mniej i nie podniósł ich, lecz zrzucił z siebie szatę z charakterystycznym szelestem. Z uśmiechem odwrócił się w kierunku elfki, trzymając kieliszki w dłoniach i zbliżył się do niej, podając jej jeden.

- A więc, Irino... Jak wyobrażasz sobie wymarzoną podróż? Przygodę? - zapytał, aby utrzymywać rozmowę, siadając obok niej na łóżku i skromnie kładąc jej dłoń na przedramieniu. Na jego twarz wypłynął słodki, niewinny uśmieszek. Jak na maszynę do zabijania był całkiem przekonujący.

Vanilla - 2013-01-31, 22:37

-Panie kapitanie, to nie hotel, nie mamy tutaj pokoi - odrzekł spokojnie karczmarz; pewnie mówiąc zgodnie z prawdą - Można rozbić namiot na polu.

Wino było bez etykiety. To chyba byłby luksus w dzisiejszych czasach..

-Wyobrażam sobie tak że śpię do późna, u boku jakiegoś przystojnego elfa. Nie muszę nikomu zszywać bebechów ani się na nie patrzeć. Wierzę że moja praca ma sens, że o coś walczę, w jakimś celu komuś pomagam, a nie dwóm osiłkom którzy pokłócili się przy wypłacie.. Dziękuję - odrzekła, gdy podał jej kielich - Wierzę że podróż szybko się skończy, statki są niebezpieczne. Zacumujemy gdzieś, rozładujemy i - wstrzymała się na chwilę - kontynuujemy przygodę..

Altaris - 2013-01-31, 22:55

No cóż pomyślał Jednooki, a na jego czoło wpłynęła zmarszczka. Najwyraźniej tutejsza karczma nie funkcjonowała tak, jak zajazdy w jego stronach, gdzie się można było w spokoju przespać, zjeść dziczyznę, napić się wina z etykietką. No cóż, widocznie Port nie jest nawet namiastką Starego Królestwa, a i tak przetrwa na tej pozbawionej polotu i opuszczonej przez bóstwa ziemi.

Elf uśmiechał się ciepło do Iriny, kiedy przemawiała. Wprawiła go w całkiem przyjazny humor. Zrobiło mu się aż miło. Dawno nie flirtował, ani nie pijał z kobietami wina. Ostatnimi czasy pijał krew swych wrogów, a to wino bez etykiety było miłą odmianą. W dodatku z takim towarzystwem? Cicho zaśmiał się pod nosem słysząc wzmiankę o przystojnym elfie. Nie wyśmiewał jej jednak, po prostu go to trochę rozochociło, a uśmiech rozładował krótkim śmiechem. Nie chciał cały czas się głupio szczerzyć.

- Z pewnością, spanie do późna mogłoby być miłą alternatywą... Nie wiem jednak, czy znalazłbym statek dostatecznie bogaty, by spełnił nasze wymagania - odpowiedział z podniesionymi brwiami, spoglądając na kieliszek elfki, a potem na nią, lekko się krzywiąc i wyjaśniając pokrótce swój grymas - W tej karczmie nie wynajdują pokoi, pewnie będę musiał ulokować się gdzieś poprzez Cartera. Poza tym, chyba nie powinnaś pić tyle wina poza domem, bo możesz mieć problem z powrotem, a nie chciałbym, by stała Ci się krzywda... Tak, czy inaczej, będę Ci towarzyszył. Wolę mieć pewność, że nie grozi Ci niebezpieczeństwo - powiedział, szukając pretekstu, aby go zaprosiła do siebie. Przecież musiała posiadać jakiś dom i ugościć bezdomnego elfa, prawda?

- Co do podróży, to prawdopodobnie natrafimy na rozmaite stwory i problemy, którym będziemy musieli stawić czoła. Przepłyniemy nieopodal Skalnego Lasu u wybrzeży Todorii, przycumujemy w bogatych, wschodnich rubieżach Eredanu - dołączył się do rozmarzań z zagadkowym półuśmiechem, wypijając za jednym razem spory, aczkolwiek powolny łyk wina. Nie pił łapczywie.

Vanilla - 2013-02-01, 10:04

-To będzie na pewno wspaniała przygoda. Już nie mogę się doczekać! - odrzekła, sącząc wino - To prawda; ktoś będzie musiał mnie odprowadzić. Przynajmniej po tym co zrobili Shirley.. Chętnie pokażę ci drogę, jeśli.. nie masz już dziś nic do zrobienia.

W kielichu pewnie zostało jeszcze trochę wina, które systematycznie ubywało. Wpatrywała się w niego marzycielskim wzrokiem. Może faktycznie był jakąś nadzieja na wyrwanie się z tej dziury?

Altaris - 2013-02-01, 16:11

- Zaiste, wspaniała - odrzekł elf w pewnym zamyśleniu. Czy nie przecenia swoich możliwości? Co będzie, jeżeli okaże się, że nie dostanie statku lub wsparcia? Co stanie się, gdy zginie zanim dopłynie na Istorach? Tyle pytań, na które odpowiedzi musiałby szukać w Zwierciadłach, na górze Ishmach, nieopodal stolicy jego elfiego narodu. Jeżeli Todorianie dostanę się na górę, to zniszczą mieszczącą się tam świątynie Denagogha i elfie zabytki, artefakty. Na to nie można pozwolić... Przeklęci barbarzyńcy...

- Oczywiście, możemy ruszać. Postaram się, abyś dotarła bezpiecznie... Poza tym, widziałem Shirley - dodał trochę smutnym i chłodnym tonem. Nie był to jednak okaz wrogości do Iriny, lecz do tych, którzy to zrobili, czyli prawdopodobnie do oligarchy Cartera. Jeżeli zrobi, co miał zrobić, to wymierzy mu sprawiedliwość.

- Zemszczę się za każdą krzywdę, jaką wyznaczono elfom... - dodał spokojnie, odzyskując świeży kolor na twarzy i uśmiechnął się lekko do Iriny, wstając od stołu i wyciągając do niej rękę odrzekł - Chodź, pokażesz mi drogę. Gdybym sam musiałbym gdzieś trafić, prawdopodobnie się zgubił - czekając, aż poda mu dłoń pochwycił butelkę wina i pomagając jej wstać wyszedł, czekając, w którym kierunku ruszy po wyjściu z Karczmy.

Vanilla - 2013-02-10, 19:26

Irina, ciągle nieco naburmuszona, ruszyła w stronę lady, zamawiając rybę, chleb i piwo. Usiadła bez słowa przy stole i zaczęła jeść, jakby ignorując Jednookiego. W końcu przemówiła ludzkim głosem. Atmosfera była tak gęsta, że można było kroić ją cięciwą łuku.

-To oszczędności z pracy w lecznicy. Nie myślałam jednak że będziesz myszkował po moim mieszkaniu. Zaufałam ci.

Altaris - 2013-02-10, 19:49

Jednooki zamówił przy ladzie dwa piwa i coś smażonego lub pieczonego. Nic dużego, jak kaczka czy świniak - po prostu jakąś rybę, mięso, czy smażonkę. Dodatkowo lekko się rozluźnił słysząc, że Irina jednak zgodziła się odpowiedzieć na jego pytanie i podjąć rozmowę. Było to dojrzałe z jej strony, a dalsza część jej monologu dodatkowo przybiła elfa. Czuł się nieswojo. Czuł się trochę winny...

- Nie chciałem, by tak to wyglądało... Szukałem czegoś, co mógłbym Ci ugotować na śniadanie. Taką małą, miłą niespodziankę. A wyszło mi, jak zazwyczaj... Czyli nie za dobrze - zaczął wojownik, po czym ściągnął spory haust piwa i zaczął raczyć się tym, co mu przyniesiono.

- Wiem, że nadwyrężyłem Twoje zaufanie i nie mam pojęcia, jak je odbudować. Mogę w ramach rekompensaty odpowiedzieć Ci na dowolnie przez Ciebie wybrane prywatne bądź intymne pytanie. Jeżeli to sprawi, że będziesz bliższa wybaczenia mi mojemu przypadkowemu aktowi wścibskości - dokończył. Sumienie podpowiadało mu, że będzie tego żałował. Po prostu zależało mu na elfce. Bał się, że będzie jego słabością, która przyczyni się do niepowodzenia życiowej misji. No, ale cóż. Mógł zaryzykować.

Vanilla - 2013-02-12, 21:45

-Pewnie chciałeś dobrze.. - mruknęła, nie podnosząc głowy znad talerza. Nie chciała utrzymać kontaktu wzrokowego z Altarisem - Nie chcę zadawać żadnych pytań..

W ciszy pałaszowali śniadanie. Pałaszowali to może złe określenie, w takiej atmosferze ciężko było nawet przełykać. Pewnie będzie musiał dać jej trochę czasu żeby odetchnęła. Jak to mawiają, 'czas leczy rany' - podpowiedział mu instynkt.

Altaris - 2013-02-13, 16:03

Pomimo pozorów Jednooki nie czuł się tak bardzo niestosownie i niezręcznie, jak można się było po nim spodziewać. W ciszy i spokoju zjadł z twarzą raczej pogodną, niż przygnębioną swój posiłek, po czym popił to wszystko sowicie piwem, a humor jakby lekko mu się polepszył. Chciał już zadać pytanie na temat jej dzisiejszych planów i interesów, gdy nagle...

- Panie kapitanie! - krzyknął z wcześniej wyćwiczoną, formalną i oficjalną formą Andariel, wbiegając zdyszany przez drzwi karczmy i podbiegając do stolika. Ukłonił się lekko dwójce stołującej się w karczmie i dodał odzyskując dech.
- Akcja jest gotowa, ale mamy mały poślizg... Musimy zdążyć, zanim Kruk nadleci do Gniazda i spróbuje porwać Śnieżynkę - powiedział, odwzajemnił skinienie głowy Jednookiego i ruszył ku wyjściu.


Z lekko zafrasowaną miną, lekkim przygnębieniem i determinacją wstał z westchnięciem od stołu, a jego pancerz bezszelestnie się za nim przesunął w powietrzu. Spojrzawszy jednym okiem w stronę dziewczyny podszedł do niej, delikatnie, aczkolwiek bez uprzedzenia chwycił za jej dłoń i z lekkim ukłonem głowy pochylił się i ucałował długo zewnętrzną część jej dłoni. Uśmiechnął się wymijająco, nie chcąc powodować zbytnich napięć. Wiedział, że z jednej strony powinien jej potowarzyszyć, ale z drugiej cieszył się, że w końcu odłączy się od tej twardej, nieprzebytej i ciężkiej atmosfery kłótni z kobietą. Będzie mógł ze spokojem, zrelaksowany i odprężony bez problemowo rzucić swoje życie na ryzykowny rajd, jakim była jego misja. Wolał walkę z Beliarem, niż kłótnię z kobietą...
- Wybacz, droga Irino... Obowiązki wzywają. Jeżeli wszystko pójdzie dobrze, to odwiedzę Cię w lecznicy... A jeżeli coś pójdzie nie tak, to i tak odwiedzę Cię w lecznicy - rzucił z dziwnym rozczulaniem się nad sobą i odwróciwszy się pomknął szybkim tematem.

Gorąca paczka w drodze.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group