End of Days

Kopalnia - Haluna

Faust272 - 2012-12-17, 12:57
Temat postu: Haluna
Przechodzisz przez zasłonę z metalowych paciorków zawieszonych na zwisających gęsto żyłkach by znaleźć się w miejscu pełnym śpiewu, śmiechu i zapachu JEDZENIA. Rozglądasz się po twarzach i pierwsze wrażenie szybko znika. Wszyscy zachowują się jak w amoku. Błędne, puste oczy o rozszerzonych źrenicach. Wszystkie stoły zajęte przez szczerzących się bywalców wydobywających z siebie opętany, nerwowy chichot. Śpiew jest zbitką dziwnych głosek i przypomina gaworzenie dziecka, a znajdujący się w powietrzu zapach bardziej przypomina pleśń niż jadalne grzyby. Oczywiście czuć coś innego, ale jest to jak kropla wody różanej w fabryce octu.

Witaj w Halunie. Tutaj miłe kelnerki oraz barmanka podadzą Ci wspaniały lek na wszystkie dolegliwości psychiczne - halunówkę. Skosztuj tego specyfiku, a jedna butelka zapewni Ci wyrwanie z życia przynajmniej dwóch godzin, które spędzisz na miłym śnieniu o dawnych czasach, o potędze oraz chwale. Każdy Twój zmysł będzie posiadał pięć własnych.

A gdy się obudzisz poczujesz pustkę, szarość, ale nic poza tym. Żadnych złych, ani dobrych emocji. Umysł wypalony halunówką po prostu sobie odpuści. Idealny stan, by znów zacząć kopać, a gdy i ten stan przejdzie i powrócą emocje... no cóż, zawsze można się napić.


CENNIK:

UWAGA: Każdy dzienny pracownik ma prawo do jednej, darmowej butelki halunówki

Halunówka (butelka 1 litr) - 2 sztuka żelaza
Halunówka (szklana 0,4 litra) - 1 sztuka żelaza

Grzybowa (zupa) - 2 sztuki żelaza
Grzybowa (zupa z mięsem) - 6 sztuk żelaza

Gulasz (mięso z zupą) - 1 sztabka żelaza

woda (1 litr) - 0,5 sztuki żelaza

chleb (bochen) - 5 sztuk żelaza
chleb razowy - 7 sztuk żelaza

OSTRZEŻENIE: Halunówka uzależnia, może powodować utratę pamięci i zaburzenia percepcji
Właścicielka nie bierze odpowiedzialności za skutki spożytych tutaj posiłków

Luny - 2012-12-25, 13:29

(zakładam że górnik był człowiekiem)

Grindan wszedł do knajpy, po czym rozejrzał się dookoła. Wnioskując po paru czerwonych twarzach, były trzy możliwości: Mocne trunki, słabe głowy, lub pijaństwo do upadłego. A może kombinacja kilku z tych? Tak czy inaczej, to miejsce nie podobało się Grindanowi, lecz wiedział że być może tutaj spotka go coś co sprawi że nie będzie musiał stać, i walić kilofem w rude żelaza.

Rozglądał się, szukając człowieka który zaczepił go wcześniej.

Faust272 - 2012-12-26, 22:21

Górnik wstał i zawołał przybysza. Rozpoznali się nawzajem i usiedli przy jednym stoliku.

- Wiesz jakie są tu zasady? Nie, co ja gadam. Oczywiście że nie.

Górnik podał kelnerce jakieś krążki z żelaza i poprosił o wino.

- Rzadka sprawa. Dzisiaj rzucili. - powiedział w odpowiedzi na pytające spojrzenie Grindana, widząc brak zmiany zrozumiał.

- Ach, chodzi Ci o walutę. No tak, tutaj płaci się żelazem. Tylko tego tutaj jest pełno, wszystkiego innego brak. 10 sztuk to sztaba, 10 sztab to szyna, łatwo zapamiętać.

Aby potwierdzić słowa górnik wysypał garść monet przed rozmówcą. Niektóre były czystymi krążkami, a niektóre miały na sobie skomplikowany rewers.

- No nic. Do rzeczy. - powiedział uśmiechając się i wygodnie rozsiadając na krześle, sprawiał wrażenie, jakby nie robił tego pierwszy raz, ale też, że nie robi tego często - Nowi zawsze popełniają ten błąd, bez urazy, ale pchają się do tej "cywilizacji". Nie no w niektórych rzeczach jest lepiej, na przykład kobiety to mają tutaj naprawdę dobrze. No ale odbiegam.

Chrząknięcie.

- Jest ten obowiązek dzienny, mówią na to "podatek żelazny". Każdy obecny w Kopalni ma dziennie wydobyć wózek. Bez tego nie opuścisz kopalni. BA! Nawet wysrać Ci się nie pozwolą. A wszystko dokumentują na pieczątkach. Wiesz, papieru brak, a żelazne pieczątki nie są trudne. Coś jak ruchoma czcionka krasnoludów, widziałem jak ją tutaj jeden zwiózł, a potem wdrożył. Regentowi bardzo się to spodobało. O Dzięki.

Górnik wziął od kelnerki wino i postawił na stole wraz z dwoma kubkami. Szybko napełnił oba i wypił swój duszkiem, po czym znowu nalał sobie udając, że to było dopiero pierwsze nalanie.

Kelnerka uśmiechnęła się do Grindana i obróciła się na pięcie odwracając się do niego plecami i pozwalając by jej prosta, beżowa sukienka zafalowała odsłaniając urocze kostki. Nosiła sandałki. Kelnerka była nawet nawet, a uśmiech potęgował efekt. W połowie drogi do kuchni jeszcze raz obejrzała się uśmiechając się do niego, po czym znikła w dalszych pomieszczeniach.

- ... więc masz pieczątkę, i wstążkę. O tak, wstążka ważna. No i jak dostaniesz je z Biura, to potem musisz je podbić u nadzorcy jak wykopiesz wózek. To dowód na to, że wykonałeś dniówkę i możesz zająć się własnymi sprawami. Dostajesz też wstążkę od nadzorcy. To za nią dostajesz dzienny przydział halunki.

Górnik wskazał na ogłoszenie na Cenniku.

- No więc nie możesz wyjść z kopalni dopóki nie odrobisz dniówki, nie możesz nic zrobić, dopóki nie odrobisz dniówki. A jak nie zrobisz w ogóle, to następnego dnia jak Cię sprawdzę, to to wykryją, zmieniają pieczątki. I kolory. I wstążki.

- Ale ja mam ofertę. Mam tutaj pieczątkę nadzorcy. Zwinąłem mu dzisiaj. Dzisiaj ma wolne więc nie zauważy, ale mogę podbić i nie będziesz musiał dzisiaj kopać.

Górnik wytarł rękawem usta po kolejnym łyku.

- No to jak? zgadzasz się? Pytania?

Luny - 2012-12-26, 22:41

Grindan popatrzył się na trunek z obrzydzeniem. Wiedział jednego: alkoholu tutaj nie będzie pić. Przez chwile myślał, że popełnił ogromny błąd opuszczając powietrze. Pustynia i piach: być może, za to mógł poszukać sobie sensownej pracy.

Z drugiej strony jednak widział tutaj bezpieczeństwo, zalążek nowej cywilizacji, szansę na zaistnienie. W końcu, wszystko tutaj raczkowało, a przyjdzie czas kiedy będą potrzebni nowi, sprawni ludzie.

Mężczyzna słuchał swego nowego znajomego, jednocześnie spoglądając na ładną kelnerkę która podawała trunki spragnionym człekom i krasnoludom. Nie była zła, a on nie był z kobietą już jakiś czas. Brakowało mu tego typu zabaw, no ale cóż. Nie na to czas.

- Więc, oferujesz mi dzień wolny od pracy, jeśli dobrze rozumiem

powiedział pochylając się do przodu w stronę mężczyzny, unosząc lekko brwi w zdziwieniu - cóż za hojna oferta - przerwał na chwilę po czym kontynuował - zwykle takie oferty nie są za darmo, czego chcesz? - zapytał.

Faust272 - 2012-12-26, 23:12

Butelka już w połowie pusta, a towarzysz cały czas dogadzał sobie winem.

- Nie chcesz? Nie będzie drugiej okazji! To prawdziwe, słodkie, nie żadne grzybowe czy alchemiczne wynalazki. Możesz nie mieć okazji przez długi czas. Ja pije je pierwszy raz od 3 miesięcy.

Czknął i opamiętał się.

- Ano tak. Nie za darmo. Widzisz. Chciałbym Twoją zbroję. To niewiele, zwłaszcza dla Ciebie. Taki niedoświadczony, wybacz, ale nie jesteś górnikiem, utknie tutaj jak większość. Ja dopiero teraz od 3 miesięcy mogę się stąd urwać. Mówię Ci, to tania oferta. Jak tutaj zostaniesz, to nie wyrobisz dniówki. Będziesz kopał, a miną tygodnie zanim wzmocnisz tak mięśnie, by wytrzymać godziny w kopalni. A jak w końcu będziesz w stanie wykopać wózek, to będziesz wycieńczony jak harty po polowaniu. A jak to nadejdzie, to będziesz musiał jeszcze więcej kopać, bo będziesz miał dług. A potem będziesz dochodził do siebie po halunie, bo wodę musisz kupić. A żeby kupić, musisz więcej kopać. Sprzedasz broń, ubranie, wszystko, by to przyśpieszyć, a miną miesiące. Ja sam straciłem 3.

Czknął i zachwiał się. To wyznanie pod wpływem alkoholu było bardzo bogate w emocje, jakby sam to przeżywał.

- Tak jest zawsze, zawsze - ostatnia szklanka została osuszona i górnik wziął szklankę Grindana.

Grindan wiedział że on nie kłamie, nie mógł kłamać. Musiał powiedzieć prawdę, to po prostu człowiek, który potrzebował kogoś, komu może się wygadać, a alkohol pomógł w otworzeniu duszy.

- To jak? Przybijamy?

I trochę chwiejnym ruchem wystawił rękę do uścisku dłoni.

Luny - 2012-12-26, 23:37

- Niech cię, napije się z tobą! - powiedział uradowany, i najwyraźniej zadowolony z oferty, po czym wskazał na butelkę z uśmiechem - Nalej mi! - dodał. Knajpa była pełna pijaków, popaprańców, jak na razie przynajmniej nie widział strażników; może to jedyne miejsce wolne od tego plugastwa.

- Długo już tu jesteś? I tak w ogóle, gdzie masz zamiar się udać kiedy już opuścisz kopalnię? Potrafisz się bronić? Świat nie jest już takim jakim kiedyś był, to mogę ci obiecać. W drodze tutaj naszą grupę napadły demony, tylko ja się odratowałem - powiedział po czym lekko odwrócił wzrok, wspominając swoje ostatnie przeżycia.

Faust272 - 2012-12-27, 10:07

- Wspaniale - ucieszył się górnik z powodu rozluźnienia atmosfery.

- Jestem tu od 3 miesięcy. Trzech długich miesięcy. Sprzedałem broń, zbroje, wszystko. Teraz jestem na tyle świadomy, żeby uciec. Mam wszystkie dniówki zrobione i trochę grosza. Tylko zbroi mi brakuje. Bo chcę stąd zniknąć, na pustynie, albo góry. Broń odzyskałem i prowiant tez mam. Dlatego do Ciebie zagadałem. Masz zbroję, ja mam bilet powrotny. Chyba zbroja to niewiele za uratowanie 3 miesięcy życia?

Po chwili przyszła kelnerkę stawiając przed mężczyznami dwa blaszane kufle piwa.

- Hmm... Nie pamiętam bym to zamawiał. - powiedział wysypując żelazo - Weź tyle ile potrzeba.

Kelnerka miała jakieś półtora metra wysokości, czarne włosy, piwne oczy i delikatne rysy twarzy. Miała trochę brzuszka i niedopasowana biała suknia to pokazywała, ale nie umniejszało to jej. Zwłaszcza że miło się uśmiechała.

- O Matko! Prawdziwe piwo! - uradowany przyssał się do kufla.

Kelnerka nie wzięła żelaza.

- Nowość z Portu - rzekła ciepłym głosem i odeszła

- O Port, tam chcę się udać na pewno. - dodał od siebie górnik rozkoszując się nie najlepszym, ale piwem.

- To jak? Przybijamy?

Luny - 2012-12-27, 11:54

- Spokojnie - rzekł unosząc kufel - jeszcze mamy czas, i przybijemy. A teraz przyjacielu, twoje zdrowie! - powiedział po czym przystawił kufel do ust, jednak nic nie pił. Kiedy ten żłopał Grindan leciutko odchylał kubeł sprawiając że piwo wylewało się na podłogę. Upewnił się też że nikt go nie widzi - w końcu wylewanie trunku to zdecydowanie coś co nie byłoby tolerowane, lub obserwowane z podziwem, wręcz odwrotnie.

- Jeszcze dwa! - rzekł w stronę kelnerki, po czym obrócił się do swego znajomego.
- Powiedz mi co nico o tym miejscu. Na co trzeba uważać najbardziej, oczywiście oprócz strażników. No i czy masz jakiś sposób dzięki któremu mógłbym spotkać się z regentem? Myślisz że miałby ze mnie jakiś pożytek? Potrafię walczyć, zapewne lepiej niż niejeden z jego ludzi. I tak właściwie to jak masz na imię? Mi mówią Czereń - skłamał, wyczekując na trunki.

Faust272 - 2012-12-28, 15:15

Górnik pił piwo słuchając pytania Grindana, gdy na jego dźwięk parksnął gromkim śmiechem.

- O, szczerze wątpię. To zapewne oni potrafią lepiej walczyć od Ciebie, a na pewno mają mniej skrupułów. To miejsce, to przed Świtem była karna kolonia górnicza. Mordercy, gwałciciele, złodzieje, rozbójnicy. Wszyscy tutaj trafiali, a do ich pilnowania trzeba było jeszcze lepszych strażników. Każdy strażnik będzie w walce od Ciebie lepszy, a każdy górnik na pewno silniejszy. Wierz mi, miesiące kopania robią swoje.

Łyknął z kufla. Nie zauważył, że był to kufel świeżo przyniesiony przez kelnerkę. Tym razem inną, zmęczoną życiem blondynkę o rejestrującym wszystko wzroku.

- Ja? Ja jestem... Wołają na mnie Bury. Prawdziwe imię zapomniałem, to przez to grzybowe ścierwo. A co do regenta to możesz mu zaimponować wiedzą. Tak tak. Teraz to się liczy. Technologia, wiedza, umiejętności. Walczyć każdy umie, a teraz rzadko kiedy ma się z czym. Jak naprawdę chcesz się do niego dostać, powiedz że coś wiesz, coś umiesz. Ale jak zmarnujesz jego czas... - Burego przeszły dreszcze - Był jeden mój kolega. Mistrz w fachu złodziejskim. Powiedział że coś wie a tak naprawdę chciał coś zawinąć. Stare nawyki, jeśli wiesz co mama na myśli. Wsadzili go do starej studni i dali łopatę, po czym zasypywali piaskiem. Powiedzieli że za 8 godzin go wyciągną. Po 6 stracił siły i go zasypało.

Nastała chwila ciszy w picu. Jakby dedykowana była zmarłemu, chociaż reszta karczmy tego nie dostrzegła.

- A o strażników się nie martw. Wykonują swoją pracę i nic poza tym. Trzymają ich krótko. Wiesz, że nie zgwałcono tutaj żadnej kobiety? Żadnej, nikt. No dobra, były pojedyncze przypadki, ale od tamtej chwili żadnego przypadku. Ja trochę zbledniesz, przestaniesz nosić na torsie cokolwiek poza warstwą ziemi, to nie będą tacy nadgorliwi.

Luny - 2012-12-28, 15:30

Grindan zrozumiał że mężczyzna ma racje co do siły i umiejętności górników i strażników. Musieli zmagać się z najgorszym ścierwem byłego Cesarstwa, a do tego potrzebna jest potęga w dłoni i odpowiednia kontrola oręża. Zainteresował go jednak to co człek mówił na temat wiedzy 'No tak..." pomyślał. Teraz kiedy wszystko już upadło a technologia została w ruinach starych zamków, miast i twierdz Akili, brakowało architektów, alchemików oraz innych specjalistów. Broń palna kiedy tylko zaczęła zdobywać popularność nagle została praktycznie zapomniana. Grindan wiele w swoim życiu widział: w końcu wychowywany był przez kupca, z którym podróżował przez sporą część kontynentu. Wiele cudów widział, szczególnie tych fuszerki warsztatów Krasnoludzkich. Co prawda mniej widział produktów wytworzonych przez szlachetne Elfy, lecz napatoczył się na kilka pięknych przedmiotów ich roboty.

Grindan wpatrywał się w dwa kolejne kufle, i zdecydowanie nie podobało mu się spojrzenie serwującej ich kobiety. Zdawała się sprawiać wrażenie jakby widziała wszystko dookoła głowy. "Tego kufla, lepiej nie wylewać" pomyślał po czym wziął duży łyk na oczach kelnerki, mając nadzieję ze sobie pójdzie.

- Masz tęgą głowę, co przyjacielu? - powiedział z uśmiechem - Mam zamiar wrócić do Akili - powiedział, oczekując jego reakcji. Przysłuchiwał się uważnie słowom Burego, oraz starał się nasłuchiwać wszelkich objaw działania alkoholu na jego nowo poznanego przyjaciela.

Faust272 - 2012-12-28, 15:58

Bury parsknął

- Do Akili?

- 1 sztabka żelaza! - przypomniała kelnerka

- O... Serio? Muszę uważać.

Górnik pogrzebał w sakwie wyjmując monety.

- Proszę, i więcej już tutaj nic nie przynoś!

- Zrozumiałam. - Kelnerka wzięła pieniądze i odeszła.

- Muszę uważać. nie mogę tutaj przepić majątku, nie? - łyknął z kufla - Gdzie chcesz wracać? Akili nie ma. Poszła z dymem wraz z Błyskiem. Nie ma nic. Gdzie Ty chcesz wracać?

Luny - 2012-12-28, 16:27

Grindan uśmiechnął się pod nosem. Chciał podtrzymać tę rozmowę jak najdłużej, w końcu alkohol powinien przynieść swoje skutki. Wino, piwo, halunówka czy jak zwano to cholerstwo którego tak nie chciał wypić - wszystko zmieszane razem musi dać jakiś efekt. Starał się by jego uśmiech wyglądał na tajemniczy, jakby sprawiał wrażenie że wiedział o czymś, o czym nikt inny nie ma najmniejszego pojęcia.

- Może i wyklęliście bogów, magów, czarnoksiężników, iluzjonistów... - zaczął mówić, zbliżając się do Burego i mówiąc ciszej, tak że ten musiał się coraz uważniej wsłuchiwać - Ale to nie zmienia faktu, że ci są nadal a Beliar czyha na nasze dusze. Widziałem sługi pana śmierci - otworzył oczy jeszcze szerzej, i ściszył głos jeszcze bardziej, ale tak iż był pewien że Bury słyszy go wyraźnie - widziałem co potrafią zrobić. Zabili człowieka w którym niegdyś widziałem ojca. Spalili go, jakąś czarną magią. Przed tym nie chroni zbroja ani skórzana, ani żadna inna. Jedyny pożytek jaki będziesz miał na pustyni z mojego wdzianka to taki, że będzie to dodatkowy ciężar dla ciebie. Bestie z zachodu wędrują tutaj. Słychać je na pustyni, te pomrukiwania, to warczenie i język nieznany nikomu z żywych. Byłem w grupie dwudziestu ludzi, rozumiesz to? Dwudziestu najemników. Tylko ja przeżyłem. Obudziłem się nad ranem, kiedy wszyscy naokoło mnie zostali wyrżnięci. Co do jednego, co do męża. Ich ciała rozszarpane, a ja, leżący na widoku byłem nietknięty. Dlaczego? Bo chroni mnie pan śmierci. Ten sam, który wyniszczył wszystko na kontynencie, ten sam który doprowadził do zagłady. Zastanów się więc poważnie. Co byłoby bardziej przydatne: Ja jako kompan, czy moja zbroja, która nawet nie uchroni cię przed kłem pomiotów tego który z jakiegoś powodu chroni mnie - kończąc swój monolog, patrzył Buremu prosto w oczy, starając się wzbudzić strach i grozę.

Faust272 - 2012-12-28, 16:54

Bury na dźwięk tych słów parsknął piwem i odepchnął się od stołu lądując niezgrabnie na ziemi. Potem wycelował palec w Grindana krzycząc.

- KAPŁAN! KAPŁAN BELIARA.

W karczmie nastała grobowa cisza...

Luny - 2012-12-28, 17:19

- Bury, uspokój się! Od tej halunówki i grzybów ci się w dupie poprzewracało! - powiedział głośno tak by wszyscy słyszeli, po czym ściszył ton nachylając się do niego i rzekł - Jeszcze słowo a straż dowie się o skradzionej pieczątce i o tym że chciałeś mi ją sprzedać. Gdybym był kapłanem już dawno byś wyparował, a teraz kurwa siat i na krzesło - Grindan nie wytrzymał i zrozumiał że jeśli nie przemówi do rozsądku człowiekowi to ten dzień może okazać się jego ostatnim.
Faust272 - 2012-12-28, 17:26

Wszyscy patrzyli na niego rozszerzonymi oczami. Spojrzenia były pełne wszystkiego: pijaństwa, paniki, złości, niepewności, radości, no, wszystkiego, jak to zwykle bywa wśród pijanych i nawianych. Ale na ten jeden moment wszyscy byli spięci, uważni i gotowi do akcji.

Gdy Grindan nachylał się do Burego, ten będąc dupą na ziemi odpycha się nogami sunąc po podłodze, byleby tylko być jak najdalej od swojego rozmówcy.

- NIE ZBLIŻAJ SIĘ. ZOSTAW MNIE! POMOCY!

Luny - 2012-12-28, 17:33

- On ma halucynacje! Coście mu dali w tych waszych trunkach! - mówił Grindan, w miarę spokojnie, starał się imitować rozbawiony ton - Daj mi pieczątkę lub zaraz wyssę ci duszę i sprzedam swemu panu - uciszył ton, łapiąc Burego za kołnierz, i kładąc drugą dłoń na sztylecie, tak by w razie gdyby który górnik na niego skoczył, mógł się obronić.
Faust272 - 2012-12-28, 17:37

Wszyscy powoli zaczynają tracić cierpliwość. Sam Bury z każdym ruchem Grindana ucieka przy ziemi coraz dalej, aż napotkał plecami szynkwas.

On po prostu nie da Ci się złapać, chyba że go przydusisz czy co. Boi się Ciebie i spieprza.

Luny - 2012-12-28, 17:45

Grindan zaczynał się denerwować. Jego serce waliło jak oszalałe. Bał się, lecz nie dał tego sobą okazać. Cofną się do tyłu, dając do zrozumienia że nie ma zamiaru się dalej zbliżać.

- Przytrzymajcie go do przyjścia straży - powiedział głośno, po czym udał się w kierunku drzwi.

*** (Jeśli nikt mnie nie zatrzymuje) ***

Obserwując drzwi wyjściowe by upewnić się że jego kolega nie ucieknie, zawołał głośno:

- Straż! Mamy tutaj problem! - Po czym wyczekiwał aż pierwszy lepszy strażnik zwróci na niego swą uwagę. Wiedział że pieczątki nie zdobędzie, a przynajmniej nie bez szarpaniny. Jeśli do takowej by doszło, to i tak nie miałby czasu przybić swojej kartki. Co gorsza, gdyby go przeszukano i straż dowiedziała by się o skradzionej pieczątce skończyłby jako pustynna karma.

Faust272 - 2012-12-28, 17:52

Nikt go nie zatrzymywał. Wszyscy odprowadzili go wzrokiem pełnym podejrzliwości, ale ktoś podjął jedną przerwaną rozmowę, inny drugą, a ostatecznie gdy Grindan wyszedł karczma była już w połowie tak głośna jak na początku.

- O co chodzi? - Zapytał się strażnik patrząc na Grindana spod wizjera swojej pełnej płytowej zbroi. Miał w ręku jednoręczny topów a za nim było trzech innych strażników z mieczami.

Luny - 2012-12-28, 17:58

- Po pierwsze, żeby oszczędzić sobie tego potem. Na imię mi Grindan, dopiero co przybyłem do kopalni. Dowiedziałem się na temat dniówek - mówił szybko, prosto i do tematu - kiedy zaczepił mnie jeden z kopaczy, Bury. Chciał mi sprzedać pieczątkę którą zwinął jednemu z nadzorców. Potem zaczął mnie wyzywać od kapłanów Beliara, tak więc uważam że halunówka strzeliła mu do łba. Jest w środku - powiedział, jednocześnie skazując na siebie zagładę z powodu ujawnienia nieodrobionej dniówki. Miał tylko nadzieje, że to mu jakoś posłuży. Może go jakoś wynagrodzą, dadzą spokój na jakiś czas. W końcu właśnie ujawnił przestępstwo. Stał więc tak, czekając na reakcje strażnika.
Faust272 - 2012-12-28, 18:41

- Pilnujcie go - rzekł topornik do kolegów. Po jakimś czasie topornik wyprowadził Burego z karczmy, który patrzył na niego z mieszaniną strachu i wyrzutu, pewnie stracił pieczątkę.

- Idziemy na przesłuchanie.

Strażnicy trzymając delikwentów za ramie, Grindanowi wbijając miecz delikatnie w plecy, bo był uzbrojony, prowadzili ich chyba w stronę pokoju regenta.

Luny - 2012-12-28, 18:48

Grindan miał obawy co do tego czy Bury ma jeszcze na sobie pieczątkę. Tak czy inaczej jeśli to co człek mówił było prawdą, to jednej pieczątki pewnemu nadzorcy brak.

- Jakby co to mam jeszcze sztylet za pasem - powiedział spokojnym głosem Grindan, lecz nie miał zamiaru irytować strażników, a poluźnić trochę atmosferę. Nie podobała mu się sytuacja w której się znalazł, szczególnie że był to jego pierwszy dzień w kopalni. Nikt go tu nie zna, nikt nie ma powodu by mu ufać. To może go pogrążyć. Nie bał się jednak. Nie popełnił jeszcze żadnego przestępstwa. Co prawda nie wykonał swojej dniówki nie płacąc "podatku" lecz zdecydowanie nie zrobił nic, co było wbrew zasadom kopalni, a przynajmniej tak mu się wydawało. Podjęcie decyzji o powiadomieniu straży nie było łatwe, szczególnie że wiedział jak ta cała historia może się dla niego skończyć. Jednak tak czy inaczej, w najgorszym przypadku (a przynajmniej miał taką nadzieję) wyjdzie na jedno: będzie kopać, i kopać, i kopać aż wykopie tyle by mógł opuścić to ponure miejsce; z drugiej strony, może czeka go coś o wiele lepszego. W końcu udaremnił przestępstwo.

Altaris - 2013-01-05, 12:20

Altaris zawitał tutaj wraz z żoną i synem Marva, rozglądając się z lekką niechęcią po bywalcach.

Były tutaj prawie same krasnoludy.

On oczywiście nic do tych niskich berserków nie miał, bo byli to zaprawieni w boju i wytrwali wojownicy, ale oni na pewno

Jeżeli bez problemu się tam dostaną, Jednooki najzwyczajniej wchodzi do przybytku i kupuje sobie, jak i kobiecie coś na ząb w postaci dwóch zup grzybowych z mięsem. Do tego dwa litry wody - kobieta musi być spragniona, a i jemu doskwierało pragnienie.

Miał nadzieję, że nie będzie problemów w płaceniu złotem...

Faust272 - 2013-01-05, 18:06

Po zjedzeniu posiłku pojawił się Marv. Wszedł wyluzowany i uśmiechnął się na ich widok. Potem nagle się skrzywił widząc, że coś zjedli. Nie dał po sobie tego poznać, ale elf już wiedział, że coś zrobił nie tak.

- Ocipiałeś do reszty? - bez ceregieli zapytał się Marv gdy usiadł. - Ja pierdole, czemu tutaj?

Marv przygryzł wargę i dał elfowi jakiś kawałek papieru.

- Kurwa. Wkopałeś nas. Załatwiłem nam papiery kupieckie, ale Ty musiałeś coś schrzanić.

Wiekiernik podrapał się po brodzie.

- Tutaj panuje pojebane prawo pańszczyzny. Jeśli chodź trochę się wychylisz, zostaniesz wzięty do przymusowej roboty! Papier, który Ci dałem, upoważnia do przebywania w Kopalni bez przymusu dniówek, ale nie możesz tutaj robić długów! A Ty co? Kupujesz jebaną zupę. Ja nie dam się tutaj w to wciągnąć.

Marv chwycił żonę i wybiegli szybko z knajpy. Wychodząc Jednooki zauważył, jak Marva chce zatrzymać strażnik, ale ten szybko śmignął mu pieczęcią kupiecko przed oczami. Strażnik opierał się myśląc, że Marv chce wyjść bez płacenia rachunku, ale spostrzegł Altarisa przy stoliku. Uśmiechnął się. Elf wiedział, że już jest kandydatem do przymusowej roboty. Niech tylko da powód...

Otrzymałeś pieczęć kupiecką.

Jakby w odpowiedzi na to zamieszanie przy Altarisie pojawiła się kelnerka. Jak to mówi, nieszczęścia chodzą parami. Sama kelnerka była niska, o bladej cerze, bez uśmiechu i z ponurym spojrzeniem. Typowa służbistka.

- Jeśli to wszystko to należy się 13 sztuk żelaza.

Powiedziała to monotonnym, ale lekko władczym tonem. Kątem oka zerknęła na przyczajonego strażnika.

Altaris - 2013-01-05, 23:06

Jednooki zjadłszy już zupę wziął papiery od Marva, ze spokojem i opanowaniem spoglądając na dokument, a potem na samego towarzysza, długo mu się przypatrując.

Po chwili lekko podniósł się z siedzenia i z dziwnie zbyt poważnym i groźnie dźwięcznym zdaniem wparował mu przed nos ze swoją uwagą.

-Bacz na słowa Marvie... Obrażanie mnie nie jest dobrym pomysłem...

Nie minęło dłużej, niż kilka sekund, a Altaris już się uspokoił, siadając sobie z westchnieniem ulgi na drewnianej ławie i odetchnął, rzucając okiem po karczmie, czy aby nikt im się zbytnio nie przygląda i dodał półszeptem, aby Marv dobrze zrozumiał jego intencje:

-Twoja żona i dziecko były głodne... - powiedział, po czym rzucił za wychodzącym Marvem obojętnym tonem - Nie dziękuj...

Widząc jednak zachowanie obecnych tutaj krasnoludów zrozumiał, że to nie jest normalna karczma. Całe to miasto jest jakieś popaprane.

Kolonia karna krasnoludów. To nie najlepsze miejsce dla kalekiego elfa, wyglądającego na takiego, co prosi się o łomot.

-Niestety nie mam żelaza, ale mam za to złoto... - rzucił stalowym spojrzeniem piorunując kelnerkę w sposób taki, aby zrozumiała, że nie da sobą pomiatać za byle zupę, ale także aby nie pomyślała sobie, że ją zaraz zaatakuje.

-Jestem posłem Starego Królestwa Elfów, przybyłym tutaj do samego przywódcy Bolgorii... Posiadam odpowiednie dokumenty aby to udowodnić. Nie wiedziałem dotąd nic o obecnym systemie płatności i nie sądziłem, że przyjdzie mi płacić żelazem. Mogę gdzieś to złoto wymienić na żelazo, przy odpowiedniej asyście strażnika... - zakończył, opierając się wygodnie w ławie.

Być może czekała go walka z całym garnizonem straży. Chciał po prostu powiedzieć, że nie ma żelaza, ale chętnie zapłaci w jakiś inny sposób za posiłek.

Faust272 - 2013-01-06, 12:41

Przeciw uwięzieniu:
Szlachetne urodzenie: +1
Rzadka rasa: +1
Mówisz po ludzku: +1
Pieczęć kupiecka: +1
Nie kłamiesz: +1
Wygląd: +1
Wykształcenie: +5

Za uwięzieniem:
Długi: -25

No to witaj w kopalni!

A nie, jeszcze Dyplomacja. No to Ci się upiekło.


Strażnik był trochę zbity z tropu. Coś go zablokowało przed bezpośrednim chwyceniem elfa za fraki, gdy ten stanął od stołu. Wszyscy z zainteresowaniem przyglądali się wydarzeniu. Ostatecznie strażnik skłonił się i poprosił;

- W takim razie proszę pójść za mną, będę Pana eskortował.

Kelnerka chciała już coś powiedzieć, ale strażnik syknął na nią. Ta naburmuszyła się, prychnęła, ale zebrała naczynia więcej o sobie nie wspominając.

Wychodząc z karczmy strażnik złapał kogoś innego. Chyba nadzorcę gwardzistów. Miał kosztowniejszy pancerz, nie nosił hełmu, a obok broni miał przy pasie "dyscyplinę", bicz i końcówce z cienkich witek, w sam raz do bolesnego, ale względnie nieszkodliwego wymierzania kar. Nastąpiła chwilowa wymiana zdań. Ostatecznie teraz przewodnikiem był dowódca gwardzistów, a poprzedni został zbyty zdaniem: "Idź, uprzedź regenta". Pewnie myśleli, że czuły słuch elfa tego nie wychwyci.

Dowódca prowadził elfa po kopalni różnymi korytarzami. Mijali wielu ludzi i krasnoludów. Ludźmi byli najczęściej górnicy. Byli półnadzy, brudni i cuchnący, ale o dziwo zadowoleni, jakby po prostu wracali z ciężkiej, ale satysfakcjonującej pracy. Krasnoludy często były poubierani w fartuchy rzemieślnicze. To pewnie oni trzymali pieczę nad technologią i właściwie nad całym tym miejscem. Widział też sporo kobiet, było ich zdecydowanie więcej niż mężczyzn. Różnych ras. Były czysto ubrane i niespracowane. Były szczęśliwe. Szły same, albo z dziećmi, albo przytulone do swoich mężczyzn. O co chodzi?

Spotkał jednego elfa. Tamten spojrzał na niego ze zdziwieniem jakby zobaczył białego kruka. Nie wymienili żadnego słowa widząc, że Jednooki jest eskortowany, ale wręczył mu jakąś żelazną tabliczkę.

Ulotka napisał/a:
ZAKLĘTE TKANINY ANDARIELA

Oferujemy:
- funkcjonalne fartuchy rzemieślnicze
- wytrzymałe płaszcze hutnicze

W OFERCIE SPECJALNEJ:

* JEDWAB *
wyroby, przeróbki, tkaniny

Usługi:
przeróbki, wzmocnienia, dopasowania, szycie na miarę

Każda rasa, każdy rozmiar, każda cena.

ZAPRASZAM


Na drugiej stronie znajdowała się ryta rysikiem mapa objaśniająca dojście.

***

Altaris już zrozumiał. Była to wycieczka po Kopalni. Mają aż tylu ambasadorów, że opłaca im się taka usługa? No mniejsza.

Kopalnia przypominała hierarchiczne mrowisko. Sieć korytarzy i komnat. Wszędzie gęsto było od ludzi. Zauważył, że najniżej są przybysze. To właśnie oni są często zmuszani do pracy, ale zaraz po nich są górnicy, obywatele regularnie pracujący. Różnica jest ogromna. Nie są bici, mają własne miejsce do spania w czymś nazwanym "Plaster", mają wolny dostęp do ciepłych źródeł, każdy ma! Dostają wynagrodzenie za swoją pracę, mogą nawet wykupić jaskinie do mieszkania i nosić broń. Nikt jednak tego nie robi, bo przeszkadza to w pracy i ponieważ na każdym kroku stoi strażnik, który, o bogowie, nie nadużywa władzy! Nie gwałci, nie bije, pomaga w potrzebie, walczy z potworami, nie jest przekupny. Niesamowite. Wszędzie płaci się żelazem, monetami, które można potem wymienić na prawdziwe sztabki.

***

Po dwugodzinnej przechadzce, która skończyła się odświeżającą kąpielą w ciepłym źródle... Wspaniały wynalazek. Regeneruje ciało, uśmierza ból, odżywia skórę, a temperatura jest prawie równa temperaturze ciała, więc wspaniale orzeźwia. Stanęli w końcu w komnacie regenta.

Była to pierwsza i chyba jedyna komnata przypominająca Dawne Czasy. Murowane ściany, gruby, włochaty dywan, dający ulgę bosym stopom, które w końcu mogą odpocząć od butów, Obrazy i zasłony na ścianach, drewniane meble, szklany stolik, barek pełen alkoholi i napoi. Zupełnie jak w szlacheckim domu. Powietrze było chłodne i orzeźwiające, zupełne przeciwieństwo dusznego, wilgotnego, gorącego powietrza z kopalni, a przecież nadal się w niej znajdowali.

Gdy wszedł zachowywał się dosłownie jak Pan. Pojawiły się służki w strojach pokojówek. Ich krój był równie funkcjonalny co piękny i podniecający. Białe podkolanówki, czarne spódniczki do kolan, białe fartuchy, czarne kapcie, biała opaska spinająca włosy. Altaris został rozdziany ze zbroi, która wylądowała na stojaku obok. Jego ekwipunek został zabrany do dalszych pokoi wraz ze zbroją. Spodziewał się, że zostanie on po prostu przechowany a przy okazji naprawiony. Oddał lokajowi list od króla elfów. Jego jastrząb znalazł miejsce na wcześniej przyniesionej żerdzi.

Elf za prośbą służby usiadł na wygodnym fotelu obitym gładkim futrem przy stoliku, na którym już znajdował się złoty kielich wypełniony winem i szklanka z wodą.

Po 10 minutach wyszedł regent.

Był to człowiek wysoki, zgrabny i zwinny. Nie był umięśniony, ale jego oczy zdradzały spryt i inteligencję. Miał długie, lśniące, czarne włosy sięgające do łopatek. Pod nosem miał elegancko przycięte wąsy. Jego ciało było blade, ale czyste, zadbane i utrzymane w perfekcyjnym porządku, nawet paznokcie były równe i czyste. Nosił na sobie długi, puchaty, niebieski szlafrok.

Wymienili uściski dłoni. Altaris słusznie pierwszy wyciągnął dłoń, jako gość, jako interesant. Musiał przełknąć to pomimo uprzedzenia rasowego. Zaplusowało to u regenta. Widział, że elf nie jest z plebsu.

- To zaszczyt Cię poznać Altarisie Akkarin z rodu Abalon. Ogromnie się cieszę, że udało Ci się przeżyć. Twoje posłannictwo z pewnością otwiera wiele możliwości, które dotychczas były dla nas zamknięte. Waga tego wydarzenia jest na tyle ważna, że sam władca Bolgorii i spadkobierca Akili postanowił się Tobie ujawnić. Musisz jej jednak wybaczyć, pochodzi ze szlachetnej rodziny, ale nie nabyła jej manier, niemniej nie możesz być wobec niej obojętny, to twarda kobieta.

Kobieta?

Do pokoju weszła piękna kobieta o długich, kręconych, rudych włosach i zielonych oczach. Byłą dumna i wyniosła. Nawet Altaris pomimo wszelkich uprzedzeń poczuł ogarniające go na jej widok ciepło. Była ubrana w prostą, jedwabną suknie, jednakże byłą idealnie dopasowana i perfekcyjnie opinała jej kształty dodatkowo je uwypuklając.

Kobieta usiadła obok regenta. Ten wstał i nalał jej wina.

- A więc Altarisie. Musimy darować sobie grzeczności i etykietę, bo nie mamy na to czasu. Jestem Nina, jestem potomkiem Hereka i aktualnie jedyną prawowitą spadkobierczynią Akili. Moim celem jest zjednane ludów i ras i odzyskanie Akili z rąk Beliara. Pragnę tego tak bardzo jak mniemam Ty pragniesz powrotu i odzyskania Istorath. Pomogę Ci, ale najpierw musisz mi pomóc. Musze ustabilizować sytuację w Bolgorii jednocząc pod moim panowaniem wszystkie trzy składające się na nią miasta. Jeśli mi pomożesz, będę wtedy w stanie udzielić Ci pomocy w Twoim celu.

- Jeśli nie chcesz. No cóż, nie będę Ci przeszkadzała. Być może kiedyś odnowię kontakty z Istorath, a wtedy rzeczywiście ograniczenie populacji Mrocznych Elfów będzie dla mnie korzystne.

Nina podała elfowi arkusz z papieru czerpanego obłożonego skomplikowaną pieczęcią i podpisem regenta.

- Niezależnie co zdecydujesz, o to Pieczęć Ambasadorska. Upoważnia Cię do swobodnego przebywania w Kopalni i korzystania z jej dobrodziejstw jak darmowe posiłki, nocleg czy kąpiele. Zapewni to Ci kompletną swobodę w Kopalni, ale nie poza nią. Jednakże liczę na to, że nie będziesz przesadnie wykorzystywał naszej dobroci.

Gdy Nina skończyła, do elfa podszedł regent i szepnął mu na ucho.

- Pamiętaj proszę drogi Panie Altarisie, że do spadkobierczyni należy się zwracać "Wasza Wysokość", dopóki ona sama nie zniesie tego nakazu.

Od teraz pisz w komnacie regenta

Debowy_Mocny - 2013-02-01, 20:27

Do środka wkroczył Enderus, Syn Herpderpusa. Postanowił co nie co zjeść napić się, poprostu trochę rozluźnić się i rozmyśleć.

Spojrzał na cennik.
Hmm, halunówka. Dziwna nazwa, chyba się skuszę
po chwili spojrzał na ostrzeżenie o halunówce
W sumie, chyba lepiej sobie odpuszczę halunówkę.

Spojrzał na ceny, przemyślał co zamówić. Podszedł do Barmana, wykładając na stół 3 sztuki żelaza.
Witam, poproszę zupę grzybową oraz 2 litry wody. A poza tym mam parę pytań. Czy mógłby szanowny pan co nie co opowiedzieć o tym "Mieście"? Czy jakieś konkretne reguły tu panują?
Powiedział do barmana czekając na odpowiedź oraz jego zamówienie.

Faust272 - 2013-02-01, 21:43

Enderus jadł przy szynkwasie swoją zupę. Była dosyć bogata. Pełno było w niej właśnie... grzybów. Pachniała dobrze, była gęsta i smaczna. Może trochę mdła, mało słona, ale dobra. Obecnie w Halunie było niewiele osób. Wszyscy prawdopodobnie gdzieś pracowali, więc gospodarz mógł uciąć sobie pogawędkę.

- Już dawno nikt nowy nas nie odwiedzał. Muszę powiedzieć, że wyglądasz na naprawdę zdrowego i bogatego, a nie jesteś stąd. Jakie zwyczaje pytasz... No, kiedyś trzeba było pracować w Kopalni i był to obowiązek. Teraz już nie. Rynek nasycił się żelazem, a w samej Kopalni dość jest już górników.

- Właściwie to jest to dobre miejsce. Ludzie pozapominali swoje przeszłości i pracują tutaj dla siebie. Nikt nikogo nie okrada, straż nie nadużywa władzy, brakuje co prawda warzyw i przypraw i owoców, ale ogólnie to jest to dobre miejsce.

- Możesz tutaj otworzyć własny biznes i nikt nie będzie się wtrącał. Możesz po prostu tutaj żyć.

- Nie można na pewno kraść i zabijać. Na każdym kącie stoi straż, a każdy mieszkaniec kopalni ma prawo do broni.

- Ogólnie mówiąc, nie ma co narzekać. Ci co pamiętają Akilę mówią, że jest lepiej tutaj niż wtedy tam.

Debowy_Mocny - 2013-02-01, 21:56

Enderus uważnie się wsłuchał w opowieść barmana, jednak nurtowało go jeszcze jedno pytanie gdy usłyszał "Pamiętali akilę", niewiadomo czemu ale miał przeczucie, że z jakiegoś powodu ludzie tutaj się zlatywali z Akili

No cóż, ja jestem z bardzo daleka. Akilę ostatnio widziałem z 20 lat temu. Czy coś tam się zmieniło w ciągu tych 20 lat?

Faust272 - 2013-02-02, 01:57

Karczmarz spojrzał na przybysza jak na debila.

- Co? Teraz zamiast Akili jest Ponure Pustkowie. Ogromne połacie nieużytek spalonych przez magię. Nic tam nie ma! Nie ma Akili. Nie ma nic. Wszyscy i wszystko co przeżyło jest tutaj, po zachodniej stronie gór, w Bolgorii.

Debowy_Mocny - 2013-02-02, 02:16

Enderus dość negatywnie przyjął spojrzenie karczmarza, jednak wolał tego nie okazywać. Usłyszał potem odpowiedź od karczmarza.

Czyli jednak sporo się zmieniło. Akila zniknęła poprostu. Czyli nie ma co nawet kombinować jak się tam dostać... narazie. Jednak nie można wykluczyć, że necrimnius może się chować wszędzie, nawet w ruinach akilli. Póki co to polowanie na lisza musi poczekać. Pomimo że mam inżynierię, dopóki nie skonstruuje czegoś więcej niż to co mam, to nie mam szans z tym Nieumarłym

Wojownik-inżynier wziął wodę co barman podał, wziął parę łyków. Po czym Najpierw wyciągnął pojemnik na wodę pitną, nalał wody do pełna, pojemnik spowrotem schował do skrytki. Zostało jeszcze pół litra wody. Zatem Enderus wyciągnął spod płytki która była na obojczyku dość grubą rurkę która była połączona z pojemnikiem na wodę przeznaczonej do wytworzenia pary która po naciśnięciu odpowiedniego przycisku wydobywała się z ozdobnych smoczych głów na jego naramiennikach. Przez rurkę wlał pozostałą wodę. Rurkę schował spowrotem pod płytkę.
No to mam zapasy wody na drogę i na potencjalny pokazik.
Enderus oddał zdziwionemu lekko barmanowi butelki. Położył na ladzie zapłatę w postaci 3 sztuk żelaza.
No to dziękuję za pogawędkę. Miłego dnia życzę
Enderus poszedł dalej zwiedzać kopalnie.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group