End of Days

Okolice Akili - Oberża 'Jańczyk'

Vanilla - 2010-02-18, 00:20
Temat postu: Oberża 'Jańczyk'
O oberżę nie było trudno. Szlaki prowadzące z Akili ze wszystkich miar sprzyjały podróżnikom. Dzięki takiemu podejściu interes kwitł, a pieniądz znajdował się w obrocie.
Jedna z wielu karczm stojących przy trakcie południowym nazywała się Jańczyk, najprawdopodobniej od nazwiska właściciela, potężnego i budzącego respekt brodacza przy kości. Dość często pracował przy szynku, mimo że miał wystarczająco dużo pracowników by mogli go wyręczyć. Lubił rozmowy i wesołą krzątaninę. Jego karczma była jedną z popularniejszych przy trasie, tak więc i nietrudno było spotkać podróżników, najemników, błędnych rycerzy czy kupców. Konie gości były odprowadzane do dużej stajni, będącej przybudówką po lewo od samej karczmy, zaś po przekroczeniu dużych, drewnianych drzwi uderzał przyjemny zapach piwa i palonego ziela. Wokół krzątali się barmani, a najczęściej sam Jańczyk stał przy szynku i zabawiał wesołymi opowieściami i wywodami...

Vasilie - 2010-02-18, 00:25

- Przypilnujcie mi tego osiołka i powozu, jak ktoś podejdzie to... odstraszcie - powiedział do swych kompanów, po czym sam udał się do środka. Rozejrzał się dookoła, to nie były jego klimaty, ale oczywiście nie miał innego wyboru. Jego uwagę przykuł mężczyzna który siedział właśnie przy ladzie. Flavius spojrzał na niego, a on na Flaviusa. Szlachic podszedł więc do niego i rzekł:
- Szukam silnych ludzi chętnych do pracy. Nie muszą być mądrzy, oby mieli mięśnie...

Vanilla - 2010-02-18, 00:30

Barman popatrzył się na Flaviusa, po czym przyjaźnie i rozbrajająco uśmiechnął się.
-Mój panie, mamy tu takich na pęczki! Całą okolicę znam jak swoją własną kieszeń! To może piwko?
Flavius zauważył że przygląda mu się bogato ubrany szlachcic. Niby uważnie, jednak na jego twarzy malował się pewien przekąs...

Vasilie - 2010-02-18, 00:32

Flavius nie przywiązywał żadnej uwagi do kupca który najwyraźniej mu się przyglądał.
Kupcy... Banda patentowanych leni... pomyślał po czym wrócił do rozmowy z karczmarzem.

- A zna pan jakiś wyjątkowo... "dobrych" że tak powiem pracowników? Możesz mi kilku wskazać?

Vanilla - 2010-02-18, 00:37

Chcąc czy nie chcąc, przed Flaviusem wylądował kufel złocistego napoju.
-Pewnie, zależy panie od roboty, ma się rozumieć. Oczywiście dyskrecja jest zalecana. PRAWDA, STEFAN? - ryknął głośno. Drobny żulik z drugiego końca sali odkrzyknął jowialnym odgłosem. Prawie niewykrywalnym ruchem palcem wskazał stolik, przy którym w karty ostro cięła grupka oberwańców. Instynkt Flaviusa od razu określił ich jako typy spod ciemnej gwiazdy. Na stole stał opróżniony kufel piwa i drugi, pusty do połowy...

Vasilie - 2010-02-18, 00:45

Flaviusa przeszło prawdziwe obrzydzenie kiedy tylko spojrzał się na pijaka. Nie lubił niechlujnych ludzi. Tolerować mógł ich on tylko wtedy, kiedy przynosili mu potencjalne zyski lub jeśli mógłby ich jakoś wykorzystać.
- Dziękuję - rzekł po czym ruszył do stolika. Kiedy już tam dotarł, przypatrzył się mężczyznom siedzących na tanich krzesłach i grającym w karty.

- Chcecie zarobić trochę złota? - rzekł wiedząc że każde zdanie zawierające słowo "złoto" przykuje uwagę każdego oberwańca, który sprzedałby własnych rodziców za kilka monet tego jakże cennego materiału.

Vanilla - 2010-02-18, 00:48

-Złoto pan mówisz?
Dla Flaviusa od razu znalazło się krzesło. Co prawda nie cieszyło go towarzystwo takich zabijaków, jednak pośród panującej gwary bynajmniej dało się rozmawiać o temacie.

Vasilie - 2010-02-18, 00:52

Flavius usiadł z grupką zabijaków po czym kontynuował:

- Na dworze czeka na mnie osiołek oraz mały wóz. Na tym wozie trochę towarów, ogólnie starczy na kilkanaście sztuk złota jakby to sprzedać. Widzicie panowie... ja jestem Flavius, Flavius Puzo. Jest szansa że słyszeliście to nazwisko. Mam włości na południe stąd, troszkę ziemi, duży i bogaty dom. To wszystko obecnie zabrało mi chłopstwo. Już niedługo, odbiję to co moje, a ludzie którzy mi w tym pomogą zostaną hojnie wynagrodzeni. Jak na razie jednak... - uśmiechnął się szeroko i popatrzył w oczy każdemu z nich, jeden za drugim - jak na razie, grabimy...

Vanilla - 2010-02-18, 00:54

Jeden z zbojów zamyślił się.
-Pokaż złoto - rzucił.

Vasilie - 2010-02-18, 01:01

Flavius wiedział że złota nie ma wiele, a jeśli się o tym dowiedzą, z planu nici. Mężczyzna wiedział też, że jeśli dobrze to rozegra, nie będzie musiał pokazywać żadnego złota. Flavius wyjął z mieszka jedną sztukę złota, po czym pstryczkiem rzucił ją do zbira który się o nie pytał. Kiedy ten złapał monetę, Flavius rzekł:

- Jest twoja, zamów sobie piwo, mam tego o wiele więcej... starczy? -

Widział złoto, a nawet je dostał... czego jeszcze będzie chciał? Pomyślał szlachcic.

Vanilla - 2010-02-18, 01:09

-Starczy - rzucił zabijaka. Popatrzył się po swoich chłopakach, chowając monetę do kieszeni. W ich oczach widać było błysk złota.
-Komuś, trza przywalić? Tamten kupiec przy szynku wygląda na bogatego... Ponoć dorobił się na jakichś interesach na, tfu - splunął zdrowo - Nekropolii. Ma parę koni w stajni i wóz nieco dalej...
Powiedział to dość cicho, tak iż sam Flavius miał problemy z dosłyszeniem. Dyskrecja jest istotna.

Vasilie - 2010-02-18, 01:15

- Hmm... - zamyślił się Flavius - Zaczekajcie tu... - powiedział po czym udał się do stolika przy którym siedział bogaty kupiec.

- Wygląda mi na to - rzekł przecierając swój wąsik - że jest pan mną jako tako zainteresowany hmm? Nie przyglądał mi się pan nie bez powodu. Zgadza się?

Vanilla - 2010-02-18, 01:23

-Nie, skądże, tak sobie tylko się przyglądam. Widzę że pan poszukujesz ludzi. To akurat dobrze się składa, dysponuję pewnym kapitałem i pomysłem, potrzebuję tylko zapaleńca który by mi pomógł - odrzekł, pociągając łyk piwa.
Jego twarz była nieco zniszczona. Miał krótkie, siwe kręcone wąsy i przenikliwe, inteligetne spojrzenie.

Vasilie - 2010-02-18, 01:26

Kupiec zdecydowanie nie podobał się Flaviusowi który miał bardzo złe przeczucia co do tego człowieka. Powiedział więc:

- Aha... A co to dokładnie za oferta i praca? Być może jestem tym zapaleńcem...

Vanilla - 2010-02-18, 01:28

-Widzisz, panie. Zajmuję się badaniami i przewożę specyfiki magiczne. Ostatnio odkryliśmy specyfik pozwalający na znacznie przyśpieszone leczenie. Problem tylko polega że te leki.. no, tak jakby... nie do końca są zgodne z ideą publiki.
-Pańskie piwo, mości... Jak właściwie pan masz na imię? - rzucił oberżysta z uśmiechem na twarzy. Kufel prześlizgnął się po ladzie i zatrzymał tuż przed Flaviusem.

Vasilie - 2010-02-18, 01:32

- Na imię mi Marius - skłamał wiedząc że podanie prawdziwego imienia byłoby głupotą
- Pochodzę z wioski na północy, Litkria się zwie. A panu jak na imię? I co dokładnie trzeba zrobić? - zapytał coraz bardziej zaciekawiony Flavius.

Vanilla - 2010-02-18, 01:38

-Ja, nazywam się August - odparł kupiec, uśmiechając się - potrzebuję pracowników do produkcji do dystrybucji. Aktualnie wiozę próbkę do Uniwersytetu, jednak wie pan, to droga rzecz i ciężka w otrzymaniu. No to jak, wybierze sie pan ze mną do Akili? - rzucił szybko, uniesiony euforycznym wydarzeniem, kończąc piwo i rzucając karczmarzowi monetę drobnej wartości, dobytą z sakiewki przypiętej przy pasku. Flaviusowi rzuciła się ona szczególnie w oczy, była to droga sakiewka, z wysokiej jakości materiału, bardziej odpornej na przecięcia..
Vasilie - 2010-02-18, 01:48

Flavius przypatrzył się sakiewce która dosłownie odbijała mu się w oczach.
- Nie... - rzekł stanowczo lecz niepewnie - Nie wybiorę się z panem. Po pierwsze, zmierzam w przeciwnym kierunku, a po drugie, jeśli to coś jest takie cenne, nie chcę pracy w której ten przedmiot mógłby się zgubić czy zostać zniszczony, a ja byłbym w to wplątany. - powiedział po czym wstał, ukłonił się i dodał - żegnam - po czym zagwizdał do swoich nowych najemników i machnął ręką by poszli zanim, a sam skierował się na zewnątrz.

Vanilla - 2010-02-18, 01:54

Trzech nowych kompanów Flaviusa wyszło na zewnątrz. Nieco dalej przy wozie czekało dwóch poprzednich kamratów.
-Co jest? - rzucił jeden z nich, patrząc się na swojego chlebodawcę z nowymi oprychami.

Vasilie - 2010-02-18, 02:06

- Macie nowych kolegów - powiedział po czym dał im znak by zgromadzili się w małym kółku - Słuchajcie uważnie bo nie będę powtarzać - tutaj jeden z pierwszych kompanów Flaviusa zamrugał na znak koncentracji, a szlachcic tylko pokręcił oczyma - Słuchajcie, idźcie do środka i przygotujcie się na bójkę. Będzie gorąco, ostrzegam... Cokolwiek się stanie, to macie walczyć, zrozumiano? - kiedy wszyscy już dali znak Flaviusowi że pojmują rozkazy, ten kazał im wejść do środka i czekać. Kiedy ci już tam byli, Szlachcic sprawdził czy miał szablę przy boku oraz czy pistolet był naładowany. Jego szabla była dla niego jak matka, a pistolet jak ojciec. Kiedy był gotowy, wszedł do środka...

Skierował się w stronę kupca. Powiedział:
- Zgadzam się, pójdę z wami... - Flavius rozejrzał się dookoła by sprawdzić czy nic nie zachwieje jego równowagi. Kiedy mężczyzna znalazł się około 10 metrów od Augusta, a ten nareszcie wykazał oznaki zainteresowania, Flavius wyciągnął pistolet, w mgnieniu oka wymierzył i strzelił prosto w tors mężczyzny. - BUNTOWNIK! BIĆ ICH! - wrzasnął dając znak swym ludziom do ataku, i jednocześnie mając nadzieję że pijaczyny nie zareagują. Ba, wiedział że nie zareagują, bo co biedny pijak wskóra w zbrojnej potyczce? Po co miałby się mieszać? Dla ludzi życie jest zbyt cenne by je stracić, i Flavius o tym wiedział. Wiedział, bo sam dąży do nieśmiertelności.

Wykorzystując element zaskoczenia, Szlachcic wyciągnął szablę i przygotował się do odparcia ewentualnego ataku ze strony ochroniarzy kupca.

Vanilla - 2010-02-18, 02:29

Jego towarzysze weszli do środka, nie budząc większych podejrzeń przyczaili się przy stolikach, z dala od szynku, przy ścianach. Flavius wszedł, dumny, zwarty i gotowy. Z pewnej odległości dał kupcowi znać zainteresowanie. Gdy ten powstał, Flavius chwycił za pistolet, ścisnał uchwyt i pociągnał cyngiel. Huk, chmura dymu, kupiec runął na ziemię.
Umiera na miejscu
-BUNTOWNIK! BIĆ ICH! - rzucił na głos.
-BURDA!! - odrzucił ktoś z tyłu. Kufle poleciały w ruch. Flavius nie docenił pijaczków. Rzucił okiem przez lewe ramię, na tyły. Jego dwaj kamraci mocowali się z pijaczynami, okładając ich pięściami. Najwyraźniej nie docenił potencjału bojowego mniej lub bardziej spojonego tłumu, tylko czekającego na burdę. Siedzący przy szynku unieśli do góry ręce.
-Bierz co chcesz, tylko oszczędź! - rzucił oberżysta.
Najwyraźniej ochroniarzy nie było.

Vasilie - 2010-02-18, 02:34

- Nie bawić się tylko rąbać ich! - wrzasnął do towarzyszy. Flavius chwycił pierwszą lepszą butelkę wypełnioną alkoholem po czym zamoczył w niej pierwsze lepsze płótno które znalazł. Następnie, rozejrzał się za jakimś źródłem ognia (rozumiem że tu dużo pochodni jest więc to nie problem). Następnie, podpalił płótno i rzucił butelką w stronę drzwi, mając nadzieję na rozpoczęcie pożaru i narobieniu jeszcze większego zamieszania, przy okazji odcinając drogę ludziom którzy chcieli dostać się do środka, lub którzy planowali uciec z panującego chaosu.
Vanilla - 2010-02-18, 02:38

Towarzysze dobyli broni. Jeden z nowych mocował się na szpady z jakimś szlachetką, jednak cios maczugą zbił go z pionu. Tylko niedobitki chowały sie za stołami i próbowały schwycić swoje pistolety i ostrza, jednak ogień skutecznie rozprysnął się na drzwi i tylko pogłębił panikę. Oberżysta schwycił za szpadę i wyprowadził prosty cios, jednak Flavius zablokował cios szablą. Pojedynek przez szynek nie należał do najłatwiejszych, jednak nie wydawało się aby ktokolwiek miał szybko osiągnąć przewagę nad oponentem...
Vasilie - 2010-02-18, 02:47

Flavius wiedział że nie ma wiele czasu. Uniósł on swoją szablę do góry mając nadzieję że oberżysta postara się zablokować cios. Kiedy ta była w powietrzu, ten nagle przyklęknął i wyprowadził cios cięty, mierząc w tułowie by przeciąć grubego oberżystę wpół.

****

(jak się udało... albo i nie. Dodam sobie schody ale jak się nie podoba to zapomnij że to napisałem. Po prostu taka oberża to raczej dwu piętrowa, wiesz, pokoje itp :D )

Flavius wiedział że nie ma dużo czasu. Rozejrzał się i bardzo szybko zlokalizował schody.
- Na górę! - wrzasnął do swoich po czym chwycił żyrandol, zakołysał się i przeleciał kilka metrów nad głowami walczących ludzi. Kiedy był już blisko celu, skoczył, przy okazji próbując znokautować grupę ludzi. Flavius nie obawiał się już o ochroniarzy kupca. Wszędzie panował chaos, a znalezienie kogokolwiek w tym chaosie było, a przynajmniej dla niego, mało możliwe.

Kiedy już powędrował na schody, spróbował wejść na piętro, blokując przy tym korytarz i przepuszczając tylko swoich najemników.

Vanilla - 2010-02-18, 02:55

Flavius był dobrym szermierzem. Kilkanaście sekund minęło zanim jego towarzysze przerżnęli się przez tłum i pomogli mu wykończyć karczmarza.
Kolejny frag na konto
W tym momencie Flavius wraz z towarzyszami przedzierali się przez ladę.

BUM!

Drewniana ściana naprzeciwko drzwi poszła w drzazgi, a dym wybuchu wypełnił połowę sali. Dodatkowo razem z dymem z pożaru znacznie ograniczały widoczność. Flavius usłyszał dwa strzały. Jeden pocisk przeleciał mu obok głowy, jednak to nie było ważne. Gdy już opuszczał główną część oberży, stwierdził że zakrwawiona głowa jednego z jego nowych zabijaków leży na szynku. W dymie zauważył kontury kilku(2-4) postaci zmierzających w jego stronę miarowym krokiem...

Generalnie karczma była połowicznie w ruinie. Wejście i stoły zostały przedekorowane siłą uderzenia i walki. Od drzwi karczemnych prowadziły schody na górę, oraz dwa korytarze - jeden prowadził w lewo i zawijał w prawo, drugi zaś, bezpośrednio w prawo, prowadził do wyjścia. Były także schody na górę.

Vasilie - 2010-02-18, 03:01

Flaviusa mało obchodził jego nowy najemnik. Walczył, spisał się. Więcej go nie obchodziło. Był dość spokojny. Nikt nie wie kto zastrzelił kupca, a nawet jeśli wiedzą, to przez najbliższe paręnaście minut nawet nie w głowie im o tym pomyśleć. Bez większego zastanowienia, Flavius udał się na piętro, mając nadzieję że jego towarzysze zrobią to samo. Kiedy biegł przy ścianie, złapał też pochodnię i wziął ją ze sobą na górę.

Przy okazji, przeładował pistolet...

Vanilla - 2010-02-18, 03:04

Flavius słyszał walenie w drzwi, którymi kończyć się mógł korytarz na lewo. Gdy zdążał na górę, drzwi zostały wysadzone. Najemnicy ochraniali jego tyły, a on sam szybko pokonał półpiętro i wyszedł na długi korytarz. Po każdej stronie znajdowało się kilka drzwi, a na samym końcu okno, oraz skręcający z lewo oraz w prawo korytarz. Z dołu słyszał głośno rzucane rozkazy.
-Otoczyć!
-Tak jest!

Vasilie - 2010-02-18, 03:10

Jak pasuje to proszę zaakceptuj wersję pierwszą, jeśli nie, to wersję drugą

Jak to w każdej dobrej karczmie, alkoholu wszędzie jest pełno. Flavius szybko postarał się zebrać kilka butelek które zawierały ten "magiczny" płyn który teraz może okazać się wybawieniem. Kiedy miał już kilka butelek, rzucił on nimi w stronę schodów tak, by alkohol pokrył je chociaż częściowo. Następnie, rzucił w nie pochodnią mając na celu podpalenie schodów.


Wersja 2 (jedynka lepsza)

Nie tracąc czasu, Flavius pobiegł korytarzem w prawo, mając swoją broń w pogotowiu.

Vanilla - 2010-02-18, 03:19

Było ciężko. Krata wódki nie stała pod żadnymi drzwiami, a jedyne co w tej chwili przychodziło mu na myśl to danie nura w jeden lub drugi korytarz, do których miał jakieś 10 metrów, ewentualnie wpaść do któregoś z pokoi...

Rzucił się więc pędem na koniec pierwszego korytarza i uderzył szybko w prawo. Korytarz kończył się schodami prowadzącymi w dół. Najemnicy chyba nie połapali się dość szybko i zawiązali walkę, jednak Flavius nie widział napastników.

Przeciwnicy wchodzili na górę, byli blisko, nawet bardzo blisko. Najemnicy przygotowali się do walki. Kolejny strzał z broni, ale to już go nie obchodziło. Następny strzał i szczęk broni.

Korytarz najwyraźniej prowadził do stajni. Flavius szybko zatrzymał się. Ogień przebijał się z karczmy i ogarnął stosy siana. Konie, trzymane naprzeciw stosów, popadły w panikę. Drzwi były zamknięte...

Vasilie - 2010-02-18, 03:31

- KURWA! - zaklną szlachcic - I po co mi to było? - powiedział do samego siebie. Szlachcic nie miał wyjścia, pobiegł do stajni w której panował ogromny chaos. Wiedział że siano oraz ogień nie wróżą nic dobrego, lecz miał ogromne nadzieje na wydostanie się stąd.

Kiedy wszedł już do środka, rozejrzał się za potencjalnymi wyjściami. Najpierw sprawdził drzwi, jakoś musi dać się je otworzyć. Kiedy już poluzuje zabezpieczenia, spróbuje prześlizgnąć się przez otwór.

Vanilla - 2010-02-18, 03:37

Usłyszał z oddali kolejny przytłumiony strzał. Chwilę potem bolesny krzyk człowieka. Flavius kopnął parę razy w drzwi, co nie dało jednak skutku. Zaczął odciągać zasuwy, które były już gorące. Konie zaczynały się coraz bardziej szarpać. Jego ręce płonęły z bólu, jednak adrenalina nie pozwalała mu na zaprzestanie. W końcu jeden z koni urwał przegrodę i rzucił się w stronę drzwi. Szlachcic, by nie został stratowanym, salwował się nurem w prawo. Koń wywalił drzwi i uciekł. Flavius, obolały nieco, wstał i wykonał dwa długie susy z stajni, jednak drogę zastąpił mu uzbrojony człowiek, który wyciągnął pistolet. Był od niego oddalony o jakieś 5 metrów. Miał przywieszony drugi pistolet i sztylet, wyglądał przynajmniej jak profesjonalny zabójca.
-Rzuć broń do rozjebię jak psa! - ryknął.

Vasilie - 2010-02-18, 03:41

Flavius bez wahania rzucił pistoletem i swą szablą. Zakrztusił się, i pomyślał No to teraz pięknie.... Cały czas miał wiarę w swoje umiejętności perswazji...

- Panie, nie bądź głupi, szlachcica zastrzelisz? Czy ja ci panie wyglądam na zbira? Przecież życie sobie musiałem jakoś ratować, a przez stajnie jedyna droga... czyż to nie logiczne? A teraz proszę wypuść mnie, bo tam moi przyjaciele zostali! - uważał na to co mówił. Nie chciał powiedzieć za wiele by brzmiało to jak tanie wymówki pospolitego zabójcy, ale nie mówił też za mało, by nie wyjść na idiotę.

Vanilla - 2010-02-18, 03:44

W tej chwili usłyszał za sobą kroki. Obrócił głowę. Jeden z oponentów celował w niego z pistoletu, pozostali okrążali go z sztyletami wyciągniętymi w jego stronę.

Sorry, ale ja już śpię na żywca.

Vasilie - 2010-02-18, 03:54

- Spokojnie panowie, nie mam broni... Proszę, niech jeden z was chociaż pójdzie i powie mi co się tam dzieje, w środku są moi przyjaciele i mój brat! - powiedział Flavius malując na swojej twarzy przejęcie.
Vanilla - 2010-02-18, 04:10

-Druga drużyna właśnie ewakuuje ludzi - rzucił jeden ze sztyletników - na ziemię.
-Mam nadzieję że to ci skurwiele których rozwaliliśmy zajebali majora - powiedział od niechcenia strzelec, który celował w plecy Flaviusa.

Vasilie - 2010-02-18, 09:48

-Mogę już opuścić dłonie? - spytał Flavius lekko obolałym tonem - Nie jestem przyzwyczajony do robienia ze mnie ewentualnego celu. Rozumiecie, troszkę niekomfortowo... - powiedział przyjaznym tonem.

W związku z dostarczeniem wielkiej przyjemności Faustowi, który mógł z ciekawością czytać o Twojej przygodzie, zostajesz nagrodzony:

Nowa umiejętność:
Walka wręcz (szabla) - Uczeń

Vanilię to chciałbym wycałować za poprowadzenie całej tej przygody, naprawdę dobra robota.

Vanilla - 2010-02-18, 14:13

-Możesz - mruknął strzelec, po czym opuścił broń.
-No to panowie mamy problem. Tych wszystkich gości trzeba eskortować do Akili, do wyjaśnienia sprawy. Alternatywnie możemy rozwalić ich na miejscu.
W tym momencie nadbiegł następny żołnierz i stwierdził:
-W oberży nie przeżył nikt, oprócz ludzi na piętrze. Ich zeznania są bezwartościowe.
-Przeszukać - mruknął.
Jeden z żołnierzy podszedł i przeszukał Flaviusa. Zaintrygował go pistolet.
-Niszczyciel.. - mruknął - zapamiętam to. Spierdalaj stąd czym prędzej. Zabieraj swoje manatki.

Vasilie - 2010-02-18, 14:17

Flavius podniósł swe bronie, przypiął do pasa, po czym poszedł do swego osiołka i wozu. Rozejrzał się, wspiął na górę i odjechał, a kierował się do pobliskiej wsi.

Kiedy był już z daleka od gospody, obrócił się by zobaczyć czy jego "więzień" jest ciągle nieprzytomny, a jeśli nie, to oblał go piwem które było w beczce.


Dzięki Faust :D

Faust272 - 2010-07-30, 16:05

Kelvar śledził zbiega będąc cały czas niezauważony. Sam uciekinier wyglądał na zaniepokojonego, ale to raczej należy przypisać dręczącym go wyrzutom sumienia. Jednakże cel zlecenia cały czas poruszał się zatłoczonymi traktami lub podróżował wraz ze sporą eskortą. Zabicie go bez świadków było na razie niemożliwe.

Jednak w końcu nadarzyła się okazja.

Cel zlecenia, wysoki mężczyzna o blond włosach, zielonych oczach, kilkudniowym zaroście i brudnym ubraniu, wszedł do przydrożnej oberży. Oberża wygląda jakby była po remoncie. Wymieniono meble, schody na piętro i szynkwas. Również dach wygląda na nowy. Tylko wewnętrzne, osmolone strony ścian świadczyły o pożarze.

- Coś podać przystojniaku?

Młodego asasyna zagadała piersiasta kelnerka w wieku około 40 lat. Miała piękne, długie, rude włosy, spore, mleczne piersi, grube uda, krótkie nogi, miała spory brzuch, grube palce i dłonie, krótką szyje, brązowe oczy i średnio przyjemną dla oka twarz, na której pojawiły się już znaki starzenia się (zmarszczki, obwisłe fałdki skóry, kurze łapki).

Asasyn zdążył dostrzec, jak jego cel znika na piętrze, pewnie wynajął pokój i udał się na spoczynek. Normalka, nie był tak wytrzymały jak Kelvar.

Haladmir - 2010-07-30, 16:15

Kelvar odparł:
- Nie dziękuję, może później
Nie czekając na reakcję karczmarki, szybko wślizgnął się na piętro, tylko po to, by zobaczyć do którego pokoju wszedł mężczyzna. Po chwili znów był na dolę.
- Prosiłbym o pokój na noc, jeżeli można to na piętrze, szczytem marzeń byłby balkon, na którym mógłbym się zrelaksować w księżycową noc. -Kelvar pochylił głowę i uśmiechnął się lekko- więc jak, macie wolne pokoje?
Plan był prosty. Poczekać do wieczora, gdy cel uśnie, a następnie omijając ewentualną straż przy drzwiach, wślizgnąć się przez okno.

Faust272 - 2010-07-30, 16:24

Asasyn ominął kelnerkę, która nadęła usta urażona brakiem zainteresowania od strony młodzieńca. Już wchodził na schody, gdy karczmarz krzyknął.

- Gdzie no mi tam leziesz co? Wstęp tylko dal tych, którzy wynajęli pokoje!

Chcąc nie chcąc Kelvar wrócił do oberżysty i zamówił pokój. Oberżysta trochę podejrzliwie spojrzał na młodzieńca, ale odpowiedział:

- Nie ma u nas pokojów z balkonem, tylko jeden rodzaj pokoi od jedno- do dwuosobowych z łóżkiem i oknem. Bierzesz? 5 sztuk srebra za noc.

Haladmir - 2010-07-30, 16:36

-Tak, biorę pokój na piętrze. Jednoosobowy. -Uśmiechnął się do karczmarza, by wyglądać bardziej naturalnie -oto 5 sztuk srebra
Faust272 - 2010-08-01, 19:45

Kelvar wszedł na górę. Był już na piętrze. Drewniany hol pachniał żywicą. To miejsce także zostało wyremontowane. Nawet dziwne, tutaj Beliaar, a tutaj dosyć prosperująca, przydrożna karczma. Widać, idzie coraz lepiej. Opłaca się poświęcać jednostki, wsie, dla dobra ogółu.

Na piętrze znajdowało się 7 pokoi. Trzy pokoje po lewej wraz ze zejściem na parter i cztery po prawej. Wszystkie po lewej były puste, bo miały otwarte drzwi. Pokojem Asasyna był pokój na samym końcu, a więc do sprawdzenia pozostały trzy pozostałe.

Haladmir - 2010-08-01, 21:00

Kelvar poczekał do wieczora. Gdy większość normalnych ludzi już spała, on po cichu wymknął się z pokoju. Sprawdził czy przy któreś drzwi są pilnowane.
Jeżeli nie były, to sprawdza po kolei wszystkie drzwi, czy któreś nie są może otwarte.

Faust272 - 2010-08-02, 10:07

Kelvar miał szczęście. Właściciele dwóch pokoi zeszli wieczorem na dół gospody bawiąc się przy akompaniamencie muzyki. Najwyraźniej do oberży zjechali wędrowni trubadurzy. Z parteru dobiegały śmiechy, odgłosy tańców i zabawy. Zostały tylko jeden drzwi, a ponieważ coś zgrzytnęło w zamku wieczorem, asasyn domyślił się, że cel jego misji zamknął drzwi na klucz.

Pokój asasyna i celu zlecenia sąsiadowały ze sobą.

Haladmir - 2010-08-02, 11:04

Tak więc Kelvar postanowił wrócić do pierwotnego planu. Wrócił do swojego pokoju, by się przygotować. Otworzył okno i zobaczył jak tak trudno będzie się dostać do pokoju obok. Założył na siebie cały swój dobytek, na wypadek gdyby musiał szybko uciekać. Cel mógł jeszcze nie spać, ale to nieistotne - w końcu zamknął za sobą jedyną drogę ucieczki.

Kevlar przykucnął na parapecie, spojrzał w dół, potem ocenił odległość która dzieliła go do okna obok, chwycił się zdobienia wystającego ze ściany budynku i z całej siły wyskoczył w kierunku okna celu. Chwycił się parapetu i bardzo dynamicznie podciągnął się, rozbijając głową (w twardym kapturze) okno. Sekundę później był już w pokoju ofiary...

Faust272 - 2010-08-02, 13:05

Asasyn wpadł do środka rozbijając szkło i rozrzucając je dookoła. Kawałki szkła zasypały podłogę odbijając światło księżyca. Hałas z pewnością obudzi właściciela. Tak też się stało. Cel błyskawicznie usiadł na łóżku, by przez szeroko otwarte oczy dojrzeć w ciemności zakapturzonego Kelvara.
Haladmir - 2010-08-02, 15:28

Kelvar wiedział czym mogą się skończyć zabawy z celem przed jego śmiercią, dlatego od razu wyszarpnął sztylet zza pasa, rzucił się na zbiega, łapiąc go za rękę, zadał mu cios sztyletem między żebra. Cios mógł nie być śmiertelny, dlatego wstał i wyjął z pochwy miecz. Zamierzał go wbić w szyję przeciwnika. (tak jak robili to gladiatorzy)
Faust272 - 2010-08-04, 15:40

Sztylet został wbity głęboko, ale nie między żebra, a w brzuch. Cel wytrzeszczył oczy i zalał się potem. Strach malował się na jego twarzy, ale i wola życia. Przeciwnik zaczął się szarpać. On też złapał wolną dłonią rękę Kelvara chwytającą po miecz. Obydwaj spadli na ziemie i zaczęli się szamotać.

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group