End of Days

Karczma - Główna Sala

zkajo - 2009-11-07, 11:02
Temat postu: Główna Sala
Tawerna "Pod Wściekłym Wilkiem" była jedną z najbardziej obskurnych w całym mieście. Roiło się tutaj od czarnych charakterów, spiskowców, szpiegów, zabójców, buntowników i innego typu ludzi którzy nie byli zbytnio mile widziani w świetle dnia na ulicach Akili. Sama tawerna była dość duża, na dodatek dwupiętrowa. Większość kobiet które obsługiwały gości były dość młode i wszystkie promieniowały urodą choć nie wyglądały na zadbane. Sam oberżysta który był przy okazji właścicielem tawerny był dość sędziwym już krasnoludem który stał na specjalnym stołku by móc przypatrzeć się typom którzy coś od niego chcieli w oczy, a na imię miał Ralf.
Kelpie - 2009-11-07, 14:20

Cerdic wszedł do karczmy zasłaniając się kapturem. Z jakichś powodów nie chciał ukazywać twarzy. Wciąż myślał o szalonej wizji i powoli zaczynał wątpić że może cokolwiek zrobić. Zdecydował jednak odszukać buntowników.

Łowca podszedł do sędziwego krasnoluda i zażyczył sobie piwa. Mocny trunek uspokoił mu myśli. Oczami wodził po ciemnych kątach obskurnej tawerny szukając podejrzanych typów, mogących być buntownikami. Często zatrzymywał wzrok na dziewczynach krzątających się tu i tam.

Faust272 - 2009-11-07, 20:00

Cerdic przyglądał się wszystkim, lecz wszyscy wyglądali mniej lub bardziej podejrzanie i nie mógł określić, kto jest lub bądź może ma kontakt z buntownikiem.

Zaintrygowała go jednak jedna z postaci. W kącie siedziała zakapturzona postać w ziemistym, brudnym od ziemi i krwi wełnianym płaszczu. Na jego stoliku stał drewniany kufel do połowy wypełniony piwem, drewniany kubek i dwie talie kart. Co jakiś czas przysiadał się do niego jakiś człowiek i najczęściej tracił on w uprawianym przez nieznajomego hazardzie część swojej sakiewki.

Kelpie - 2009-11-07, 20:19

Cerdic westchną, wszyscy wyglądali tak samo. Stwierdził że wcale nie wyróżnia się tutaj w założonym kapturze. Zaintrygowała go szata brudnego jegomościa siedzącego w kącie.

Wziął swoje piwo i przysiadł się do niego. Nie miał zamiaru uprawiać hazardu, chciał tylko wypytać go o buntowników. Z powodu zakrwawionego płaszcza wydawał się być jednym z nich. Albo po prostu pracował w rzeźni...
- Jak tam idzie interes panie?- rozpoczął bezpieczną rozmowę. Po chwili jednak dodał - Słyszałem, - Cerdic pochylił się nad mężczyzną - że jakiś przybysz próbuje się dostać do buntowników. Swoją drogą... ciekawe kto to może być... - powiedział robiąc tajemniczą minę.

Faust272 - 2009-11-07, 22:38

Nieznajomy spojrzał na Cedrica. Przystojna twarz o dzikim, pociągającym wyglądzie wyjrzała spod kaptura. Brązowe oczy obserwowały Cedrica. Przez lewe oko, część czoła i lewy policzek przechodziła różowa blizna.

- Ja nie słyszałem o nikim takim i wcale nie jestem ciekaw, kim on może być. Jeśli jest na tyle nieostrożny, by dowiadywali się o jego zamiarach osoby postronne, zupełnie niezaangażowane w jego cel, nie gwarantuje mu powodzenia.

Kelpie - 2009-11-08, 10:13

Cerdic wzruszył ramionami. Najwyraźniej trafił na niewłaściwą osobę.
- Tylko powtarzam plotki. - powiedział wstając od stołu i podnosząc piwo - Musi być straszną niezdarą, przecież buntownicy są tak blisko... Miłego dnia. - pożegnał się, kątem oka próbując uchwycić reakcję człowieka. Po czym dosiadł się do dowolnego stolika przy którym siedziała jakaś samotna osoba i rozpoczął luźną rozmowę.
- Trochę czasu nie było mnie w mieście - zaczął rozsiadając się - Orientuje się pan co się tu nowego dzieje?

Faust272 - 2009-11-08, 12:33

Nieznajomy nie pozwolił odejść Cedricowi.

- Zaczekaj. Może dasz się namówić na jakąś grę? Jeśli mi odmówisz lub przegrasz, wydam cię Cesarzowej, a ona skaże cię na tortury za kontakt z buntownikami.

Kelpie - 2009-11-08, 12:39

Cerdic poczuł jak cerce podchodzi mu do gardła. Czy byłem za mało ostrożny? Mężczyzna odwrócił się.
- Zupełnie nie rozumiem o co ci chodzi - odpowiedział z udanym zdziwieniem - jednak dam się namówić na małą partyjkę.

Faust272 - 2009-11-08, 13:41

- Dobrze, zagramy w kości.

Nieznajomy położył przed Cedricem 5 kostek i kubek.

- Aby wejść do gry trzeba wpłacić sztukę złota. Potem rzucamy kośćmi i staramy się uzyskać odpowiednie figury: para, trójka, kareta, full, mały i duży street oraz hetman. Jak w pokerze. Po pierwszym rzucie masz prawo wymienić wybrane kostki i je przerzucić. No to grajmy.

Hazardzista rzuca kośćmi, Cedric także. Hazardziście wypadło: 5, 6, 2, 1, 1. Cedric otrzymał: 4, 3, 6, 1, 6.

- Stawiam jedną sztukę złota. Jeśli chcesz możesz podbić lub możesz postawić tyle samo jak ja by przerzucić kości i zakończyć rozgrywkę. Gramy do 5 wygranych, zwycięzca zgarnia wszystko.

Kelpie - 2009-11-08, 13:54

Cerdic położył 1 sztukę złota na stole. Zobaczywszy wynik położył jeszcze 1 sztukę złota.
- Czyli mogę przerzucić kości które mi nie pasują?- spytał. Nie umiał grać w kości, w jego rodzinnych stronach nie uprawiano tego typu rozrywek, toteż nie miał jak się nauczyć. Gdy hazardzista potwierdzi, odłoży dwie szóstki i resztę przeżuci.

Faust272 - 2009-11-12, 18:42

- Nie wiem, które kości Ci nie pasują czy nie. Przerzucasz te, które ty chcesz.

Hazardzista wziął 5, 6 i 2 i przerzucił je. Wypadła mu 2, 3, 5. Więc teraz miał 2, 3, 5, 1, 1.

Kelpie - 2009-11-12, 19:42

Cerdic wziął 4, 3, 1 do ręki.
- Skoro gramy jak w pokerze, dwie pary też mogą być? - zapytał wrzucając kości do kubka. Potrząsną nim energicznie i wyrzucił zawartość na stół.

Carl - 2009-11-12, 23:10

Natariel nie lubiła tej dzielnicy.
"Brud, smród i ubóstwo", jak to podsumowała w myślach.
Syfiaste alejki, tanie dziwki, żebrzący o pieniądze gówniarze. Miód, cud i orzeszki. Doskonałe miejsce do szukania pracy. W takich miejscach robotnicy zawsze mogli liczyć na mały zarobek.

Elfka popchnęła drzwi karczmy. Jęknęła cicho słysząc skrzypnięcie drzwi, aczkolwiek ruszyła przed siebie uprzednio poprawiwszy kaptur.
Rozejrzała się po obecnych. Jak sądzłła wcześnie, to zwykły margines społeczny. Zaciekawił ją jednak widok gry w kości. Swego czasu uzależniła się od hazardu i wolała nie wracać do złego nawyku, zwłaszcza mając w życiu tak wielkiego pecha. Faktycznie, potrafiła sporo wygrać. Niestety-wszystko potem przegrywała stawiając na raz calutkie złoto, srebro, a nawet zawieruszone miedziaki.
Chciała odejść, ale ten widok ją zbytnio przyciągał. Postanowiła zająć najbliższe wolne miejsce, po czym siedząc bokiem do tych osobników, spoglądała ukradkiem na ich grę.

Faust272 - 2009-11-13, 15:22

Cedric przerzuci kości. Po wszystkim miał 6, 6, 2, 2, 3. Wygrał.

- Szczęście nowicjusza, jak zwykle. No to druga partyjka.

Obydwaj gracze dorzucili po 1 sztuce złota, teraz na stole było 6 sztuk. Rzut kością. Hazardzista miał 4, 5, 4, 4, 2, natomiast Cedric wyrzucił 2, 4, 3, 5, 1. Stawiam 2 sztuki złota. Podbijasz czy przyjmujesz?

Kelpie - 2009-11-13, 16:24

Cerdic uśmiechnął się widząc wynik. Dwie pary. Ładnie - pomyślał uśmiechając się. Pierwsza partia była wygrana.
- Przyjmuję - powiedział gdy hazardzista położył monety na stole. Nie miał ochoty ryzykować, w końcu nie wiedział jak potoczą się kolejne trzy partie.
No no, mały street - pomyślał, patrząc na rozrzucone kości - Szczęście się dzisiaj do mnie uśmiecha.
Podał człowiekowi kubek.
- Zostawiam tak jak jest, przerzucaj, jeśli chcesz.

Nagle pewien pomysł przyszedł mu do głowy. Patrząc na obcego zrozumiał także jedną rzecz.

Wyciągną się na krześle, patrząc z uśmiechem jak hazardzista potrząsa kubkiem.
- Zmieńmy trochę zasady gry. Jeśli ja wygram, poza wygraną sumą, udzielisz mi kilku informacji na temat buntowników... Zgoda?

Faust272 - 2009-11-13, 17:16

- Nie wiem, dlaczego miałbym Ci obiecywać coś, o czym nie mam zielonego pojęcia. W każdym razie lepiej będzie dokończyć partyjkę.

Na stole było 10 sztuk złota. Hazardzista przerzucił kości i jego końcowy wynik to: 4, 4, 4, 3, 2.

- Brawo chłopcze, wygrałeś. Na to jesteś 2 wygrane do przodu, pamiętaj, że gramy do 5, a przegrywasz nawet wtedy, kiedy zabraknie ci kasy.

Kolejna tura i teraz na stole jest 12 sztuk złota. Cedric wyrzucił 6, 2, 6, 3, 6. Hazardzista natomiast wylosował 2, 1, 3, 3, 6. Nieznajomy milczał przyglądając się wynikowi, to pewnie znaczy, że teraz Cedric dyktuje stawkę.

Kelpie - 2009-11-13, 19:10

Cerdic prychnął ze złością. Uzyskanie dostępu do buntowników było cholernie trudnym zadaniem.
- Ale na pewno wiesz kto takie informacje posiada.- powiedział wyczekująco, po czym spojrzał na kości. Znów miał szczęście.
- Stawiam 1 sztukę złota. - powiedział.
Jeśli hazardzista wyrówna Cerdic przerzuci 2 i 3.

Mógłbyś zaktualizować mi KP, bo się zupełnie pogubiłem i nie wiem ile mam pieniędzy, raz piszesz że dajemy po 2sz a na stole jest 6...). Poza tym Cerdic, nie Cedric.

Faust272 - 2009-11-13, 22:53

Bo se musiałeś wybrać Cerdic zamiast normalnie Cedric. Ja nie wiem czemu sobie i mi utrudniać życie.

A złota ubywa Ci w sakiewce tyle, ile wynosi połowa sumy na stole.


- Nie, nie znam nikogo takiego. Sprawdzam - nieznajomy dorzucił sztukę złota i obaj przerzucili swoje kości.

Cerdic zasraniec miał 4, 5, 6, 6, 6, a drugi gracz wylosował 3, 3, 3, 6, 5.

- Dobra, trzy do zera. Nowa kolejka.

Kolejne sztuki złota posypały się na stół wraz z kostkami. Na stole było już 16 sztuk złota, a gracze wylosowali:

Cerdic: 6, 4, 5, 6, 2.
Hazardzista: 5, 4, 5, 3, 5.

Kelpie - 2009-11-14, 11:24

Cerdic uśmiechnął się zadowolony. Nowy rzut nie okazał się być tak samo szczęśliwy jak poprzednie ale to nie miało znaczenia. Zwycięstwo miał już prawie w kieszeni. Wystarczyło wygrać tylko dwie partie.
- Przerzucam. - oznajmił przelotnie zerkając na zgrabny tyłeczek, który usadowił się chwilę temu obok nich.
Do kubeczka wrzucił 5, 4 i 2. Po chwili patrzył jak rozbiegane kości tańczą po blacie stołu.

Faust272 - 2009-11-14, 18:48

- Nie wiem czemu spasowałeś, ale zgadzam się na nową kolejkę. Ale na przyszłość najpierw płać, a dopiero potem rzucaj. I przerzuć swoje wszystkie kości jeszcze raz, jakbyś mógł.

Hazardzista w odpowiedzi na zdumione spojrzenie Cerdica odpowiedział:

- No przecież nie postawiłeś żadnego złota, więc oddałeś partie obawiając się straty kasy. Też tego nie rozumiem, w końcu miałeś dobre kości, ale to twoja gra.

Trzy do jednego dla Cerdica, nowa kolejka i nowe liczby:

Nieznajomy: 3, 4, 2, 2, 4.
Cerdic: 3, 5, 4, 3, 6.

- Stawiam sztukę złota, podbijasz czy przyjmujesz?

Na stole znajduje się 19 sztuk złota.

***

Tymczasem do czarodziejki przysiadł się jakiś nieznajomy mężczyzna. Miał czarne włosy długości 10 cm, centymetrowy zarost i wąsy, brązowe oczy i... białe zęby! Zaskakujące! Tym bardziej że sam był ubrany w zwykłe skórzane spodnie, kubrak i buty. Na plecach miał wełniany, granatowy płaszcz zapięty miedzianą fibulą.

- Czym się zajmujesz? - Zapytał się nieznajomy.

Kelpie - 2009-11-14, 19:06

Cerdic przez chwilę patrzył zdumiony na hazardzistę. Po chwili główkowania zrozumiał swój błąd- nie postawił.
- Przyjmuję- warknął rzucając pieniądz na kupkę.
Wziął 5, 4, 6 i przerzucił.

Carl - 2009-11-14, 19:21

Niesamowite! W tym pozbawionym higieny miejscu pojawił się ktoś, kto nie posiada wyglądu stereotypowego bandyty. Co oczywiście nie znaczy, że nim nie jest. Pozory często mylą, nie należy im więc zawierzać. Ileż to ludzi skończyło tragicznie z powodu niedocenienia innych osób? Mimo to pierwsze wrażenie zawsze zostawia ślady w podświadomości. W podświadomości, której nie można skorygować przy pomocy kilku myśli, walki z samym sobą, czy też najzwyklejszych w świecie rozkazów z nakreślonym celem o postaci własnej jaźni. Nie ma to jak rozważania nad sprawami oczywistymi. Dzięki temu często można dojrzeć rzeczy nieoczywiste, tak więc sprawy oczywiste potrafią stać się nieoczywistym. Tu jednakże i oczywiście żadnych nieoczywistości nie ma. Natariel zdziwiła się, że zwykle poplątane myśli, były dziś tak przejrzyste. Czuła się, jakby właśnie odpoczęła po kilku nieprzespanych nocach. Aczkolwiek tuż po owym przebudzeniu pojawiła się postać mężczyzny.

Wciąż była lekko zaskoczona widokiem przybysza, starała się jednak wyraźnie tego nie ukazywać. W końcu to normalne, że przedstawicieli przeciwnych płci coś do siebie pcha. Całkiem to lubiła, ale niekoniecznie w sytuacjach takich jak ta, kiedy oblizywała wargi przygądając się grze hazardzistów. Sama z chęcią by zagrała, ale wolałaby nie ryzykować pieniędzy, których przeznaczeniem było wpaść do sakiewki jakiegoś sknery podczas wymiany za magiczne komponenty. Elfka oparła łokieć o blat stołu, po czym uniosła dłoń ku górze i położyła na niej swoją głowę jednocześnie się uśmiechając w stronę przybysza o białych zębach. Zwykle ludzie chcący się z nią byli spławiani przez jej opryskliwy stosunek skierowany do większości istot żywych. Dlaczego miała się z kimś przyjaźnić? Aby zaprzyjaźnioną osobę wykorzystać? Cóż, nawet dobry pomysł, aczkolwiek uważała, iż powinna unikać dwulicowości, gdyż grozi to niejednokrotnie nieprzewidzialnymi w skutkach konsekwencjami, często gorszymi od zdania na własne siły. W końcu nabrała odrobiny powietrza, poszerzyła uśmiech i odpowiedziała przyjemnym dla ucha głosem.

-Wszystkim, co jest opłacalne -rzekła wesoło.- Wszystkim, oprócz dawania dupy.

Teraz żałowała tego, co wypadło z jej ust. Lekki stres spowodował ugryzienie się w język, ale dokonała tego nieco za późno. Faktycznie, należało być szczerym. Tutaj jednak trochę przesadziła. By przekonać ludzi do siebie, powinna uważać na słownictwo, dobierać je adekwatnie do swojej postaci oraz do postaci rozmówcy. A może jednak ten osobnik ceni sobie bezpośredniość? Tacy ponoć też są. Z drugiej strony - po co przejmować się opinią nieznajomego? Kiedy doszła w końcu do takiego sposobu rozumowania, poczuła w ustach przyjemny i słodziutki smak. Uwielbiała krew, przynajmniej swoją. To uczucie pobudzało ją do posłania przybyszowi kolejnego uśmiechu, tym razem naprawdę szczerego.

Pragnęła nieco odciążyć rozmówcę z wysiłku w postaci wymyślania tematu do rozmowy, lecz nic nie przychodziło jej do głowy. Wolała nie być wypytywaną o swoją osobę, gdyż dialog mógłby zamienić się w scenę zwierzeń, czego bardzo, ale to bardzo, nie chciała. Zależało jej na tym, aby zatrzymać swoją historię tylko dla siebie, chociaż ostatnio jej się to nie udało. Gdy przypomniała sobie początkowe pytanie, wpadła na to, jak może pociągnąć dalej rozmowę. W banalny wręcz sposób.

-A ty?

Faust272 - 2009-11-18, 17:14

Na stole 20 sztuk złota, a kości wylosowały:
Cerdic: 3, 3, 3, 2, 5
Hazardzista: 5, 4, 4, 2, 2.

Kolejna wygrana i jest 4 : 1 dla Cerdica.

Nowa kolejka i nowe rzuty:

Cerdic: 4, 3, 4, 3, 4
Nieznajomy: 5, 5, 5, 5, 2

- O, takie rzuty to jest właśnie moja działka. Stawiam 5 sztuk złota!

Na stole 27 sztuk złota.

***

Przybysz roześmiał się perliście. Jego śmiech był barwny i przyjemny dla ucha.

- Domyśliłem się. Tutaj ladacznice nie są ani tak dobrze ubrane, ani tak urodziwe jak Ty Pani. Ja osobiście zajmuję się wieloma sprawami. Aktualnie mam pewną rzecz do zrobienia, a Ty może nie wyglądasz, ale z Twojej wypowiedzi wynika, że jesteś najemnikiem. Co potrafisz?

Carl - 2009-11-18, 17:39

-Umiesz prawić komplementy - uśmiechnęła się serdecznie. Nie ma co powiedzieć, ten facet jest bardzo przyzwoity. Na razie.
Co do roboty... och, cóż potrafi? Ostatnio często się o to pytają. Wypadałoby przedstawić wszystkie swoje umiejętności, ale nie miała ku temu żadnych chęci. Ileż to razy można się powtarzać? Skoro szuka roboty, to chyba oczywistym jest, że zna się na rzeczy. Najwidocznej takie proste sformułowanie nie jest czymś odpowiednim dla skomplikowanych umysłów mieszkańców miasta Akila.

Kiedy przybysz przyglądał się jej, mrugnęła do niego i posłała kolejny uśmiech, po czym chwyciła za kostur, postawiła go na podłodze obok siebie i przytuliła się twarzą do drzewca, jakby pragnąc utwierdzić rozmówcę w przekonaniu, iż nie wyolbrzymia żadnego faktu.

-Potrafię wiele rzeczy, jak chociażby usmażenie czyjejś kończyny czy posłanie kogoś na paręnaście metrów w powietrze - gdy wypowiedziała te słowa, ścisnęła wargi w zamyśleniu. Zabrzmiało to trochę brutalnie, trzeba więc podreperować nieco opinię o swojej osobie. Posłała nieznajomemu kolejny sztucznie wytworzony (czy nie robi tego aby za często? Pewnie, że tak, ale jest tylko sobą. Ach, ta baba. Nigdy się nie nauczy, jak funkcjonują normalne kobiety) uśmiech i rozpoczęła kontynuację prezentacji.

-Mogę także zdobyć informacje przy pomocy skutecznej umiejętności zwanej... pociągiem fizycznym. Niekoniecznie naturalnym, czasem też wspomaganym magią.

Altaris - 2009-11-18, 21:43

Parsifal lekko zmókł od krótkiego deszczu i wilgotnego powietrza. Z kapturem na głowie poczekał chwilę przed wejściem omijając wcześniej wytaczającego się stamtąd pijaka który potknął się o jakiś kamień i przebiegł parę metrów schylony próbując utrzymać równowagę. Nic nie pomogło, wyrżnął twarzą prosto w kałużę. Elf teraz znowu się naprężając wszedł do Tawerny jak do domu dość mocno je otwierając, pozwalając potem aby same się zamknęły. Chciał tym zwrócić na siebie trochę uwagę. Może jakiś nierozważny głupek i łajdak spróbuje go okraść. W zamian elf poślę mu w głowę błyskotkę.
Zdjął kaptur i uderzył specjalnie mieczem o podłogę aby znowu zwrócić na siebie uwagę spoglądając na twarze wszystkich. Próbował upozorować zmęczenie i oparł się o miecz. Znów założył kaptur i spod niego szukał ludzi w takich samych jak on kapturach. Czyli purpurowych... Podszedł do baru wyjmując zręcznie 5 monet na ladę.
-Po proszę to co zwykle... - uśmiechnął się Parys.
-Czyli dwa złociste z pianą... - wyjmując jeszcze 2 monety... - I może coś lekkiego do przegryzienia. Wróciłem z podróży... Głodny jestem jak wilk!
Cicho, aby sam siebie słyszał rozmyślał nad kuflem zimnego, złocistego piwa... Na którym piana unosiła się jak chmury nad złotymi krainami...
-Arcania... -szeptał do siebie...
-Ilu ludzi muszę jeszcze zabić... Ilu muszę poznać, ilu uratować i ile muszę wykonać misji by znaleźć ten oto klucz do Bram...

zkajo - 2009-11-19, 18:35

Choć Parys próbował zwrócić na siebię uwagę, tak naprawdę żadna z jego sztuczek nie pomogła. Jedyne co dostał w zamian to parę uśmiechniętych spojrzeń od pewnych ludzi którzy najwyraźniej sądzili że elf jest bardziej żałosny niż dostojny czy groźny. Kiedy tylko poprosił o piwo, uczciwy zdaje się karczmarz rzekł:
- Pan, a coś pan taki bogacz? - mówił oddając resztę - Masz tu pan piwo, zaraz przyniosę cuś na zomb -
Po chwili na stole pojawiło się coś co przypominało zupę. Choć nie było to nic nadzwyczajnego, Parys wziął drewnianął łyżkę i zakosztował potrawy po czym zagryzł strawę suchym chlebem. Musiał przyznać, nie była zła. Nie wiedział czy ta zupa niby to ogórkowa smakowała mu bo był głodny, czy była też prawdziwym przysmakiem. Tak czy inaczej, była bynajmniej niezła. Co do chleba to miał jednak zastrzeżenia. Był on suchy i twardy jak skała, jednak po zamoczeniu go w "zupie" można dało się zjeść.

Jadł tak i popijał piwem, choć tak naprawdę pienisty browar nie był idealnym komponentem z zupą, jednak, dało się pić i jeść i ciągle smakowało nieźle. Tak czy inaczej, Parys nie narzekał, bo tak naprwadę nie miał na co.

1 srebro za browce i 3 miedziaki za zupę + 2 miedziaki za chleb.
Tota: 1 srebro 5 miedziaków

Altaris - 2009-11-19, 19:12

Parsifal gdy skończył jeść zamówił kolejne browce...
-Banda bydlaków bez klasy... Gdybym przyszedł tu z wujkiem kilkanaście lat wcześniej to wszyscy by klękali... Psy z rynsztoku... Ot co! - mówił do siebie pod nosem elf. Spojrzał chwilowo na jaskrawe światło świecy stojącej obok które go wtedy lekko oślepiło. Wtedy w zarysie światła ujrzał jakiś kącik do gry... Z daleka popijając piwo przyglądał się z zaciekawieniem grze, teraz spod kaptura. Zmarszczył lekko czoło i znów napił się tego pysznego piwa.
-Czas świętować... Zaryzykuję... - Parys wyjął z sakwy 10 sztuk srebra i schował je w pewną przegródkę w rękawie, między szyciami. Nie była ona jakaś specjalna... Zwykła niestaranność ludzkich tkaczy i włókienników. Szukał wzrokiem jakiejś przyjaznej grupy wyglądającej na wojowników bądź na ich namiastkę... Upatrzył jednak sobie ten "kącik do gry". Wypijając zawartość trunku który zakupił oblizał lekko usta z uśmiechem.
-To nie to co Kaszmirowe Złoto w Arcani... Ale przejdzie...
Wstał idąc powoli po drewnianej posadzce która lekko uginała się pod nim skrzypiąc. Podszedł do stołu obok jakiejś pary i hazardzistów. Gdy obok ktoś będzie siedział ktoś kogo wcześniej wypatrywał przysiądzie się wołając karczmarza.
-Piękny deszczowy dzień... Dawno nie byłem w tych stronach... Opowiecie co się ostatnio działo w stolicy?
Gdy karczmarz podejdzie Parsifal zamówi każdemu po piwie.
Ciekawe kiedy przyjdzie kapłan i Ognisty Mag...
-Parysie...
-Tak?
-Udam się teraz z pewną ważną misją...
-Gdzie mam wyruszyć i kiedy?
-Nie... Ja sam... Na jakiś czas Cię opuszczę. Wystrzegaj się poprzednich powierników Zweihandera oraz Najwyższego Kapłana...
-Ale dlaczego?
-Później... Później Ci wyjaśnię...
-Jak chcesz, ja idę się upić w karczmie!

Tygrysica - 2009-11-20, 14:55

"Browce" w PBFie? Żarty sobie stroicie? ;P

U bram tawerny stanęła postać, jakiej - a przynajmniej której - jeszcze tu nie widziano. Nie oznacza to, że tawerna czy też którykolwiek z jej bywalców zainteresował się nią głębiej, ciężko ich jednak winić, nie mogli wszak liczyć na wzajemność. Kobieta odziana była dość schludnie i wygodnie, choć jej ubiór nie wyglądał na specjalnie wartościowy. Na jej twarzy widniał wyraz zaciętej determinacji, mieszający się ze zwykłym zmęczeniem i nudą.

'Co ja tu robię, Mistrzu?' pomyślała gorzko, mierząc wzrokiem stojący przed nią budynek. 'Powinnam być w Telding, szukać Sonyi, zanim nie będzie za późno... Choć pewnie jak zawsze masz rację.' Westchnęła, wiedząc, że odpowiedź nie przyjdzie. Nie teraz, nie tutaj... nie na byle narzekanie. 'Akila, światła stolica pięknego i potężnego Cesarstwa,' pomyślała gorzko, 'a przedstawia równie żałosny widok jak Telding za czasów oblężenia. I jest zamieszkana przez równie wspaniałych ludzi...'

Ta przelotna myśl przywołała wspomnienie problemów, jakich nastręczyło samo dostanie się choćby tutaj. Nie łudziła się, że wpuszczą ją do Nowego Miasta, zbyt dobrze wiedziała, jakie sprawia wrażenie. Zamiast tego postanowiła udać się do karczmy w "ogólnodostępnej" części miasta. Z doświadczenia w Telding wiedziała, że jeśli coś się dzieje, to rozmawia się o tym właśnie w karczmach. Sprzedawane w nich trucizny miały też zadziwiającą moc przyciągania ludzi, poszukujących przygód, kłopotów, zarobku lub po prostu chcących pozbawić się zdrowia.

Postanowić jednak o dojściu w jakieś miejsce a dojść w nie to dwie różne rzeczy. Jak zwykle podczas wizyty w jakimkolwiek mieście, Tygrysica zgubiła drogę i wylądowała w zaułku pełnym żebraków. Rzecz jasna, próbowała się wydostać, nagle jednak okazało się, że wszystkie uliczki są odcięte, a każdy biedak trzyma w ręce solidną lagę... Jednemu przywaliła w twarz, innego powaliła kopnięciem, musiała jednak docenić przewagę liczebną wroga i salwować się szybką ucieczką po okolicznych dachach. Po owym "podniebnym" biegu pozostało wiele pamiątek - tak w tandetnie skonstruowanych chatach, jak i na nogach wojowniczki.

W końcu jednak trafiła, nie napełniało jej to jednak dumą ani radością. Podświadomie czuła nadchodzące kłopoty, konflikty z okoliczną ludnością, pogonie i ucieczki... Zupełnie jak w Telding. Tam też trafiła w poszukiwaniu, jakże różniły się jednak poszukiwania porwanego Mistrza od próby znalezienia wyprawy do Przeklętego Miasta, aby odnaleźć opętaną przez Zło uczennicę, której głównym celem życia stało się położenie kresu egzystencji swej nauczycielki...

'Jak ludzie mogą wytrzymać ze sobą w takiej ciasnocie? Jak Sonya mogła tęsknić do takiego życia?' zapytała jedyną osobę, co do której była pewna, że nie rzuci jakiejś głupiej odpowiedzi. Siebie. Pchnęła drzwi do tawerny, akceptując rozpoczęcie się nowego akapitu w książce jej życia... W rozdziale poświęconym Sonyi. Rozdziale, który nie powinien być ostatni...

Wiedząc już swoje z Telding, zaraz po wejściu skierowała się do kontuaru i zaopatrzyła się w kufel najtańszego sikacza, jaki ta dziurawa uda miała do zaoferowania, wcisnęła się w jakiś kąt i usiadła nisko, przymykając oczy. Wszystko miało swój cel - brak piwa ściągałby na nią niechcianą uwagę, jego posiadanie dawało zaś - słabą, ale zawsze - kartę przetargową w ewentualnych rozmowach. Nie było niczym dziwnym, aby ludzie spali w tawernach, miała więc nadzieję na podsłuchanie nieobawiających się tego rozmawiających. Zdawała sobie również sprawę, że śpiący zwykle po obudzeniu nie znajdowali większości swoich rzeczy, dlatego zachowywała czujność. W najgorszym razie przetrzepie skórę paru opryszkom, ściągając na siebie niechybnie pewną uwagę - czy pożądaną... O tym zdecyduje, jeśli już do tego dojdzie. Póki co wyciszyła się, próbując wyłapać jak najwięcej z tawernianego gwaru.

Avenker - 2009-11-20, 16:41

Półelf w końcu stanął na twardym lądzie. Cieszył się, jednak nie z powodu samego statku, lecz towarzystwa. Na okręcie niemal wszyscy nie przepadali za elfami. A on w dodatku był półelfem. Traktowali go co najmniej lekceważąco, czasem nawet z widoczną pogardą. W końcu, gdy opuścił statek Sharin postanowił się rozerwać. A gdzie można zrobić to lepiej niż w gospodzie? Nie tracąc czasu od zejścia na ląd ruszył w stronę jakieś tawerny. Z pomocą kilku przypadkowych przechodniów nie musiał długo błądźić po mieście. W końcu przekrodzył próg budynku.

Gospoda do której dotarł mag była podobna do innych, które odwiedzał. Podobnie jak w innych wewnątrz panował hałas a w powietrzu unosił się zapach gotowanego jedzenia. Nagle półelf poczuł jaki jest głodny. Na statku nie jadł zbyt wiele, a wycieńczenie bitwą i zaklęciami jeszcze bardziej zwiększyło jego głód. Szybkim krokiem ruszył w stronę lady i zagadnął do karczmarza.
- Witaj. Daj mi kufel jakiegoś piwa i coś porządnego do zjedzenia. - Mag zapłacił i wybrał sobie jakiś pusty stolik. Po chwili kelnerka przyniosła mu złocisty (a raczej bladożółty) trunek. W oczekiwaniu na posiłek i popijaąc piwo Sharin rozejrzał się po gospodzie. Większość jej klienteli stanowiła zwykła biedota. Nie było dużo ludzi, więc czarodziej od razu zauważył kilka niezwykłych osób.

Najbardziej zdziwiła go rozmawiająca z jakimś mężczyzną elfka. I to w dodatku oszałamiająco piękna. Podczas jego pobytu na wyspie ostrouchych widział wiele elfich dam, lecz nie przypominał sobie, by jakaś była tak urodziwa. Przez kilka chwil przyglądał się jej, potem powrócił do przeglądania reszty gości tawerny. Grajek ze statku, też elf. Nie miał najmniejszej ochoty z nim gadać i miał nadzieję, że on myśli podobnie. Wzrok Sharina zatrzymał się na nim tylko na chwilę. Bardziej natomiast zainteresowała go popijająca w kącie gospoty piwo kobieta. Od razu widać było, że jest zmęczona podróżą i nie życzy sobie towarzystwa. Przez chwilę, gdy odwróciła głowę, dzięki elfiemu wzrokowi, odziedziczonemu po swej ludzniej matce dostrzegł, jak jej włosy odsłoniły bliznę przechodzącą przez jej twarz. Mag wzdrygnął się, wyobrażając sobie, jak paskudny musiałbyć cios, który spowodował taką ranę. Przez chwilę przyglądał się jej jednak jego uwagę odwróciło nadciągające żarcie. Natychmiast czardziej zmienił swój obiekt zainteresowania na przyniesioną potrawę i zaczął ją konsumować.

Altaris - 2009-11-20, 17:37

Parys już miał iść do stolika upatrzonego sobie gdzieś tam... Skręcił trochę niezgrabnie ze swoim piwem już lekko pijany widząc jego "znajomego".
-Witaaam! Bracisku elfje!!! - krzyknął Parsifal czując się w swoim żywiole. Był już tutaj lekko obeznany jak i w pewnych "rozkosznych" miejscach Starego Miasta. Nie raz bywał w karczmie i z grupą nowych znajomych szedł chwiejnym krokiem w kierunku pewnego "miłego i rozkosznego" miejsca. Często wdawał się tu w bójki. Zaczepiali go bo był elfem. To nie znaczy że musi mieć dużo złota. Banda żuli z rynsztoka... Psie syny, i nic więcej. Jasna cholera! Normalnemu elfowi żyć nie dadzą .
Ostatnio wypadła taka okazja... Znowu pijany Leoren wraz ze swoimi kumplami pomylili Parysa z jakimś innym elfem. Cóż, ale jakoś udało mu się z tego wybrnąć. Dzięki swoim szybkim pięścią... Musi zawsze być gotowy w tej okolicy. Szczególnie że przez łapanki straży w dokładnie tym regionie złapali jego dwóch przyjaciół - Buntownika Owena i Kupca "Białego". Biały? Był to kupiec o bardzo bladej cerze. Często też chodził w białych szatach, ubraniach i pelerynach. Zawsze kiedy się denerwował robił się jeszcze bielszy niż zwykle. Oczy robiły się wtedy lekko zamroczone a na twarzy rysował się wyraz powagi... Jakby teraz widział jego twarz gdy go przesłuchują. Niedługo będzie musiał go odbić. Owena, tego porywczego młokosa na pewno odbiją buntownicy. Musi się z nimi czym prędzej skontaktować... Tym bardziej że zaginął słuch także o jednym z buntowników, znajomym Parysa. Tylko zawsze po prostu było przyjacielu, ej ty, albo pierdolony skurwysynie oddawaj to piwo. Nie znał jego imienia. Musi coś zrobić z tym Nowym Porządkiem. Tak chciał w testamencie wuj... Chciał także bym rozsławił Arcan jeszcze raz na cały Eredan.
Parsifal dosiadł się do Sharina...
-Buch Magu Ogniua... Jak tam zdrówko... Hono tu piwo ej! - wołając właśnie karczmarza by zamówić po jeszcze jednym piwie.

Avenker - 2009-11-21, 00:31

Półelf powoli dokończył jedzenie, olewając półelfa. Następnie wstał, podziękował kelnerce i ruszył w stronę wyjścia nie zwracając uwagi na pijanego grajka.
Kelpie - 2009-11-21, 08:57

Cerdic spojrzał na hazardzistę. Postawił aż 5 sztuk złota - myślał - co to mogło oznaczać? Czy nieznajomy próbuje wyciągnąć ze mnie wszystkie pieniądze i zmusić do przegranej? Na te pytania nie znał odpowiedzi. Jednak było 4 : 1 dla niego, miał przewagę.

-Im więcej złota dla mnie tym lepiej. -uśmiechnął się - Wyrównuję. - oznajmił, kładąc pięć monet na stole.

Następnie przerzuci dwie trójki. Na pokera nie mógł raczej liczyć, ale to była jedyna szansa wygranej w tej partii.

Altaris - 2009-11-21, 11:24

-A, ale... Sam tam idzisz... ?! - zakłopotał się lekko elf gdy Sharin po prostu sobie wyszedł...
-Ciul eno jest on ni elf... Makabryczna jakaś, pomchyłka jest syciowa...
Parys wziął dwa piwa od karczmarza za nie płacąc i wpatrywał się bezrozumnie we wszystkich tu obecnych... Wzrok przykuła pewna kobieta siedząca w kącie. Nie zwracał uwagi na detale, po prostu chciał się z kimś napić. Przystanął na deskach usiadł przy innym stoliku tylko się opierając. Poprawił ubranie, zaczął utrzymywać równowagę i starał się płynnie mówić. Podszedł do samotnej kobiety siadając na brzegu ławki kładąc dwa piwa na stole...
-Tawerna, Gospoda, Karczma... Jak zwał tak zwoł - złapał się lekko za gardło puszczając za chwilę udając lekko chrypę.
-Bawić się trzeba i weselić. A Pani tu tak sama siedzi w kącie, może coś się stało - próbował spojrzeć trzeźwo i z wyrozumiałością na kobietę przez lekko już pijane oczy.
-Może pomocy potrzeba? W każdym czy innym razie zawsze przyda się więcej alkoholu - powiedział posuwając lekko kufel piwa w kierunku cichej jak widać po ubiorze podróżniczki lub nawet jakiejś wojowniczki, tylko gdzie miecz... A może to mag... Zląkł się lekko elf nie wiadomo z jakiego powodu...
-Jak Cię zwą w tej wesołej, lecz nie zo bordzo przyjaznej okolicsy?

Faust272 - 2009-11-21, 14:58

Parys dosiadł się do Tygrysicy. Ta go szybko uciszyła. Parsifal chciał się już odgryźć, ale jego czuły słuch wyłapał coś ciekawego. Uciszające syknięcie Tygrysicy obudziło go i lekko otrzeźwiło. Parys dosiadł się i stuknął kuflem w kufel kobiety i tworzą pozory rozmowy przysłuchiwał się dwóm kupcom siedzącym nieopodal. Tygrysica najpierw poczuła zdziwienie i złość i już chciała pieprznąć natręta w ryj, ale przybysz, tak samo jak i ona, przysłuchiwał się rozmowie nieopodal. Zrozumiała intencje i odwróciła się do niego i uśmiechnęła, lecz obydwoje podsłuchiwali.

- ...set sztuk złota
- Cholera jasna, nieźle się obłowiłeś.
- No a jak, Cesarzowa lubi mieć dobrą broń w swoich szeregach.
- Ech, Ty to masz lepiej. Władczyni sama przydziela Ci eskortę dla Twoich transportów broni, więc nie musisz się martwić. Mi moim wozom z kruszcem i narzędziami rzemieślniczymi nie chce chronić.
- Nie narzekaj, w końcu jak Ci się uda, będziesz bogatszy ode mnie. Wiesz za ile schodzi ruda runiczna?
- Tak kurwa, tylko najpierw trzeba ją cholera jasna odebrać i przywieź z powrotem. A gdzie ja znajdę tanich najemników. Przecież nikt kurwa normalny nie wybiera się do Crumbles.

Oczy Tygrysicy rozszerzyły się. "Crumbles! Górskie miasto niedaleko Telding!". Parys dostrzegł zamianę na twarzy wojowniczki, ale nie znał powodu. Słuchali dalej.

- Gdyby nie to, że Gildia Kupców wygryzła mnie z handlu węglem, żelazem, stalą i miedzią, to nie musiałbym szukać ratunku w tym przeklętym Crumbles! Gdybym wcześniej się na to zdecydował... A tak tylko straciłem kasę i nie mam pieniędzy na najemników. I muszę przebywać w takich plugawych miejscach jak ta tawerna.
- No racja, gdybyś się zdecydował wcześniej, ale do cholery to zrozumiałe. Nikt nie chce się znaleźć w pobliżu Splugawionego Miasta.
- No a teraz nie mam kasy na porządnych najemników. Bo kurwa trzeba mieć pełny trzos, by ktokolwiek nawet miał odwagę zostać i wysłuchać całej propozycji.
- Niom... jesteś w dupie.

Obydwaj kupcy westchnęli i popili piwem.

***

Cerdic wziął dwie kostki i przerzucił. Kości uderzyły o blat stołu i potoczyły się w stronę krawędzi. Nie spadły. Szybko, a potem powoli, coraz mniej gwałtownie odbijały się i obracały. Jedna czwórka. Druga kości obracała się . Dwójka, trójka, szóstka i... czwórka!

- KURWA, JA PIERDOLE! - hazardzista wstał i zamaszystym ruchem zrzucił wszystkie kości na ziemie.

- Bierz swoją forsę i spierdalaj!

Nieznajomy wyszedł z tawerny trzaskając drzwiami, a Cerdic wśród akompaniamentu widowni i braw zgarnął do swojej sakiewki dodatkowe 16 sztuk złota.

Pieprzony fartuch. A specjalnie rzucałem kośćmi by na pewno było sprawiedliwe, a tu...

+ 16 sztuk złota
+ 200 EXP

Altaris - 2009-11-21, 16:41

Parys uśmiechnął się do kobiety puszczając oczko. Napił się i poczekał chwilę namyślając się nad pewnymi sprawami. Po chwili rozsiadł się bardziej odzyskując nagle w miarę trzeźwość umysłu. Jego zmysły wracały szybko do normy. Trzeźwiejąc czuł znowu tą dziwną aurę która unosiła się gdzieś po izbie. Wstał poprawiając się i przysiadł się do stołu biorąc swój kufel. Napił się i spojrzał na zdziwionych kupców z lekkim także zdziwieniem...
-Jestem Parsifal Almagro z Arcanii, zaufany pomocnik i najemnik Gildii Kupców - powiedział z bardzo płynnym i dostojnym językiem. Wpatrując się spod kaptura w oczy obu rozmówców. Nie wiedział który potrzebuje pomocy, ale wiedział że któryś z nich.
-Może szukacie taniego, ewentualnie dwóch tanich najemników - teraz spojrzał kątem oka na kobietę, mówiąc nieco głośniej by usłyszała, lecz by kupcy tego nie spostrzegli.
-Jak na razie oczywiście - uśmiechnął się lekko elf po czym napił się chłodnego browaru.

Tygrysica - 2009-11-21, 17:08

Tygrysica westchnęła bezgłośnie i opadła głębiej na swoim siedzeniu.

'Nie ma to jak przyznać się do podsłuchiwania i oczekiwać jakiegokolwiek zaufania od ewentualnego pracodawcy...' pomyślała. 'Ale czego taki laluś szuka w Crumbles? Przecież każdy głupi wie, że to okolice Telding, »Nawiedzonego Miasta«. Na biednego nie wygląda, a przecież nie brak na pewno bezpieczniejszych ofert...'

Decydując, że odpowiedzi na te pytania nie zyska zbyt szybko, odłożyła je na bok i ponownie wsłuchała się w otaczające ją dźwięki, ciekawa bądź co bądź odpowiedzi zainteresowanych. Nie miała zamiaru podchodzić do tego... Parysa, czy jak mu tam było. W ten sposób potwierdziłaby jego słowa odnośnie ich znajomości. Dopóki tego nie zrobiła, mogła zawsze stwierdzić, że elf wrabiał ją tylko... Co zresztą było spodziewanym obrotem akcji. Zatrudnić takiego natręta, to by była nowość!

Kelpie - 2009-11-21, 17:36

Cerdic wygrał w tak nie spodziewany sposób że omal nie spadł z krzesła kiedy zobaczył wyniki na kościach. W salwach nieopanowanego śmiechu rozstał się z hazardzistą i puścił mimo uszu dość dosadne uwagi tamtego. Wciąż śmiał się w głos zagarniając pieniądze do sakiewki. Kilka pieniędzy musiał podnieść z ziemi kiedy spadły z trzęsącej się z radości ręki.
Uświadomił sobie że zwraca dużą uwagę. Jeśli dalej by tak poszło mógłby, w krótkim czasie stracić wygraną. Schował nieco pełniejszą sakiewkę, głęboko za pas i kłaniając się gratulującym biesiadnikom, usiadł przy innym stoliku.
Spojrzał na dno kufla. Wciąż zostało w nim trochę piwa. Zatrząsł się przypominając sobie wściekłą minę hazardzisty. Żeby tylko w reszcie życia mieć tyle szczęścia - pomyślał.

Właśnie...Chyba o czymś zapomniałeś...? - odezwał się w nim zimny, obcy głos.
Cerdic nagle spoważniał. Zabawiał się grą w kości, podczas gdy, gdzieś daleko imperium szykuje wojska na atak miasta. Musiał zdobyć jak najwięcej informacji. Najlepiej zacząć od zaraz. Skrzywił się przypominając sobie uprzejmość tutejszych ludzi. Ale nie miał wyboru.
Pociągną łyk piwa i przeszedł do kolejnego, tym razem zajętego stolika.

- Co nowego słychać w mieście, w kraju? - spytał nieznajomego, robiąc obojętną minę - Działo się tu ostatnio coś interesującego?

Faust272 - 2009-11-21, 20:44

- Cóż, bardzo interesujące umiejętności. Możliwe, że będę chciał z nich skorzystać. Nazywam się Forecast i jeśli chcesz zarobić, przyjdź do mnie jutro po południu do mojej kamienicy w Dzielnicy Bogaczy. Do zobaczenia.

Rozmówca elfki o imieniu Natariel wstał, ukłonił się i wyszedł z tawerny.

***

Jakiś robotnik zaczepiony przez Cerdica uśmiechnął się i lekko już pijanym głosem powiedział:

- O! Nasz Wielki Gracz. Siadaj tutaj szybko, wypijesz z nami.

Cerdic usiadł przy stole.

- Hej Dawid, widziałeś go, to on pokonał tego szulera.
- Serio? - Odezwał się jakiś brodaty, trzydziestopięcioletni mężczyzna. - Ja z nim przegrałem całą wypłatę. Dobrze, ze w końcu ktoś mu wygarbował skórę. Hej wiara, piwo mu postawić.
- PIWA!

Czwórka robotników, przy których stoliku siedział Cerdic wyciągnęła po kilka miedziaków i wysłała jednego z nich po piwo.
Cerdic teraz przyjrzał się towarzyszom rozmowy. Jeden z nich był na pewno kowalem, drugi szewcem, trzeci chyba budowlańcem, a czwarty... chyba jakimś rzemieślnikiem, ale nie mógł rozpoznać jakim.

- Hej mistrzu, jak Ci się udało go pokonać, co?

***

Tygrysica zdołała tylko wyłapać moment, w którym najwyraźniej ktoś z podróżnych pokonał hazardzistę urzędującego w rogu pokoju. Szuler wkurzony do niemożliwości zrucił kości, obrzucił partnera gry wyzwiskami i wyszedł z karczmy. Tymczasem wygrany w akompaniamencie aplauzu dosiadł się do stołu z jakimiś robotnikami. Kątem oka dostrzegła też urodziwą elfkę rozmawiającą z jakimś człowiekiem ubranym jak zwykły bywalec, ale nie zachowujący się tak samo. Był bardziej wyprostowany i sprawiał wrażenie lepiej wychowanego. Tygrysica niestety nie mogła dosłyszeć rozmowy.

Reszta rozmów krążył wokół mniej istotnych rzeczy: narzekania na świat, rodzinę, płacę, władzę, samych pieniędzy, chrzcin i innych imprez rodzinnych. Zainteresowała ją jednak tablica ogłoszeń powieszona za szynkwasem. Nie mogła jednak dojrzeć, co na niej jest napisane.

***

Zdziwienie kupców przeszło w przerażenie kiedy tylko usłyszeli frazę " zaufany pomocnik i najemnik Gildii Kupców". Obydwaj zbledli, jeden zakrztusił się własnym piwem. Potem szybko wstali, wzięli płaszcze i jeden z nich powiedział:

- Nie, nie, Panie. My nic nie chcemy, my tylko piwo... - pokazał na wpół opróżnione kufle - Właściwie już skończyliśmy, do widzenia i miłego dnia.

Kupcy porwali płaszcze i wyszli z karczmy tak szybko, na ile pozwalał tłum i pozory zachowania spokoju i obojętności.

Altaris - 2009-11-21, 21:17

-Rzucają kłody pod nogi pozaziemskie siły psia mać... Co robić pewnie nie mo Angrogh i teraz się mści! Kurwa jego jebana mać... !
Parsifal wziął swoją jedną trzecią kufla i zaniósł barmanowi samo naczynie. Z wyraźnym zdenerwowaniem wyszedł z karczmy lekko je kopiąc.
-Stare Miasto, to nie to stare miasto. Muszę iść do Nowego Miasta, inaczej wszystkich wyłapią, także mnie... Odbiję ziomków innym razem.
Parys ruszył w kierunku Nowego Miasta, powinni go przepuścić. Nie wygląda jak obdartus ani jakiś rozbójnik. Pójdzie do Gildii Kupców i znajdzie tych łajdaków. Będą mu w żywe oczy kpić! Jemu! Spadkobiercy rodu Almagro i Powiernika Zweihandera! Nie raz zdarzały się takie rzeczy. Jak ten Romulus na arenie. Pogorszył tylko swoją sytuację kpiąc z elfa. Siła jego gniewu i nienawiści skomplikowała się z mocą zawartą w książce jak to było z Galahadem. Mroczna siła go zabiła, Romulusa zabił mrok. Nie sam Parsifal. Nie mógł go zabić w taki sposób!
Parys zatrzymał się na jasnej ulicy. Prowadziła ona prosto do Nowego Miasta. Na pewno, tak pamiętał. W głowie poczuł ból. Pamiętał jak Mroczna Moc zabija Romulusa na arenie od środka. Ale cóż... To jakby nie był on.
-Nie czuj poczucia winy. To nie Twoja wina...
-Wróciłeś Celtharionie?
-To nie Celtharion... Galahad...
- ... Ale... jak?...
-Więc, jestem powiernikiem miecza. Tak jak ty. Przez 200 lat on jako zmarły powiernik był posłańcem Obaliana. Pokonywał każdego kto stanął mu na drodze. Od czasów areny został Twoim Opiekunem, miejsce się zwolniło. Nie wiesz ile musiałem czekać aby się z Tobą porozumieć...
-W jakim celu TY chcesz mówić ze mną?!
-Celtharion... Nie możesz mu ufać! Arghh... Dowiesz się później!
Gdzieś w głowie słychać było ciche odgłosy walki na miecze.

Kierując się w stronę upatrzonego miecza chwycił za Zweihandera i wysuwając go lekko z pochwy spojrzał na ostrze które lśniło w blasku księżyca. Szedł tak ciemnymi nieraz uliczkami. Gdzie po kątach snuły się cienie żebraków i różnych łajdaków. W oddali co jakiś czas z różnych stron słychać było krzyki, odgłosy walki. Ktoś widocznie napadał na przechodniów. Pewnie znowu te zasrane lumpy od Greana. Szedł tak brukowaną uliczką. Gdzieś za nim słychać było odgłosy tupotu stóp. Rozległo się parę strzałów...
-Łapanka...
Elfowi udało się jej uniknąć. Przyspieszył jeszcze kroku idąc teraz po dobrze oświetlonej, w końcu trochę zaludnionej ulicy. Nie było aż tylu żebraków a ludzie wyglądali lepiej. Czyli to początek Nowego Miasta. Szedł tak teraz pięknymi i malowniczymi ścieżkami oraz szerokimi, gdzieniegdzie parkowymi zaludnionymi schludnymi ludźmi ulicami. Gdzieś tam pod pewną kamienicą dzieci bawiły się w chowanego, po drugiej stronie ulicy grała wesołe melodie grupa muzyków. Wesoło przygrywali zbierając drobne od bogatych przechodniów. Spojrzał na nich tylko miłym wzrokiem i skierował się wprost do Gildii Kupców. Wchodząc przez główne drzwi zastał przyjazne ciepło i gwary kupców i najemników. Na wejściu spotkał Onila, przywitał się z nim serdecznie...
-Jak tam Onil?! Jakieś ostatnio dobre prace?
-Widzisz, Parysie... Ostatnio to trudno znaleźć dobrą pracę. Jednak pracowałem dla pewnego bogatego człowieka. Eskortując jego samego po paru miastach. Dużo zarobiłem, no nie powiem. A jak u Ciebie? Widzę wróciłeś z tej morskiej wyprawy!
-Tak jakby. Średnie wynagrodzenie, właśnie idę teraz do tego grubianina po coś ciekawego!
-Powodzenia Parysie! Powodzenia! - krzyczał na wyjściu Onil doganiając grupę najemników i kupców... Widocznie znowu udało mu się na coś załapać.
Wchodząc do pokoju tego samego nie-chudego człowieka zrobiło mu się zimno. Ogarnął go smutek i zimno tej atmosfery i lodowatych, kamiennych ścian. Wchodząc mijał się z jakimś kupcem ze smutną i zawiedzioną miną.
-Dzień dobry, zna mnie Pan. Jestem Parsifal, osobisty najemnik Gildii - znowu zmieniając głos na dostojny. Spojrzał teraz na ściany i sufit jakby udając ostrożnego.
-Szukam kolejnej misji do spełnienia. Dobrze płatnej i możliwej do zrealizowania... A tak a pro po. Czy ostatnio, można wiedzieć, komu zakazane było handel węglem, żelazem, stalą i miedzią??

Carl - 2009-11-21, 21:19

To jakiś pieprzony bogaczyna! Tego mogła się spodziewać, chociaż dziwnym była jego osobista obecność w miejscu tego typu. Ludzie jego pokroju załatwiają ciemne interesy wysługując się innymi. Sporo ryzykował, zwłaszcza się przedstawiając. Musiał mieć jakieś zabezpiecznie. No cóż, to nie jest ważne. Może będzie trzeba złożyć wizytę temu nieroztropnemu mężczyźnie. Chyba, że nadarzy się inna okazja do zarobienia pieniędzy.
Z rozmyślań uwolnił ją głośny krzyk tłumu na część zwycięstwa jednego z hazardzistów. Prawdopodobnie wygrał ze znanym szulerem. Cóż, to może być jej szansa na znalezienie nowego... kontaktu? znajomości? Jak zwał tak zwał. Odsunęła stołek, wstała i oparła się o kostur, przez nogi, które ścierpniały z powodu długiego siedzenia w jednym miejscu. Tak to już jest.
Gdy tylko przywykła do pozycji stojącej, podeszła do Cerdica, oparła głowę o jego ramię, po czym uśmiechnęła się do towarzyszy swojego "podparcia".

-Aby wygrać z szulerem trzeba czegoś więcej niż szczęścia. Na przykład pomocy życzliwej lepszej szulerki, która posiada niezaprzeczalne... walory.

A więc to prawda, że kobiety lgną do zwyciężców? Może to prawda, może nie. W każdym razie - większość osób na miejscu Cerdica mogła się nazywać podwójnymi szczęściarzami.

Kelpie - 2009-11-21, 21:21

Cerdic odwzajemnił uśmiech robotnika. Spodobało mu się towarzystwo tych kilku pijaczków. W końcu spotkał jakichś porządniejszych ludzi. Jak wnioskował po ubiorze, każdy z nich zajmował się jakimś rzemiosłem, nie oszukiwaniem lub zabijaniem ludzi... tak jak on sam. Skrzywił się, nie pasował do nich ale nie chciał teraz o tym myśleć. W końcu miał okazję zdobyć jakieś informacje.

Człowiek uśmiechnął się. Bawiło go jak nazywają go ci ludzie.
- Krztyna inteligencji, tylko tyle potrzeba było do pokonania tego łajdaka. - powiedział odbierając kufel z piwem od człowieka imieniem Dawid. Pociągną łyk.
- Tak poza tym, nazywam się Cerdic. - przedstawił się podając rękę robotnikowi - A ciebie, jak zwą?

Konwersację z miłym panem robotnikiem przerwała jakaś miła dama.

- Jak widzisz poradziłem sobie bez twej pomocy. Chyba że sądzisz inaczej... - odpowiedział próbując dostrzec twarz pachnącej lawędą pani. - A co do twych... walorów, możemy porozmawiać o nich na osobności... - Widząc ucieszone miny rozmówców odwrócił się do kobiety i uśmiechną perliście.

Tygrysica - 2009-11-21, 21:22

'Perfekcyjny przykład marnowania okazji... Pytanie brzmi tylko, mojej czy własnej? Miałżeby pod niepozorną postacią na wpół upitego elfa ukrywać się aż taki złośliwiec? Trzeba było się lepiej pilnować, dałam się rozgryźć jak dziesięciolatka.' Skrzywiła się, gdy myśl przyniosła nagle wspomnienie uczennicy. Odsunęła je szybko.

Wstając od stołu, zauważyła jeszcze dwie znikające w drzwiach postaci. Szybko zlustrowała całą salę, starając się wypatrzyć kogoś obserwującego uciekających kupców... Mogli mieć tu znajomych, a czy może być lepszy sposób dotarcia do pracodawcy niż przez pośrednika? Zwłaszcza takiego, który szczerze polecałby jej towarzystwo?

Niezależnie od wyniku lustracji, ruszyła powoli do kontuaru, odsuwając - dość delikatnie nawet - ze swojej drogi paru półprzytomnych pijaków. Tablica ogłoszeń mogła być cennym źródłem informacji, do ewentualnego kontaktu nie mogła zaś podejść tak od razu, jak by to wyglądało? 'Cześć, widziałeś tamtych świrów? Podsłuchałam ich rozmowę i chciałabym z nimi porozmawiać...' Wszystko ma wyglądać na dzieło przypadku. Inaczej ludzie tracą zaufanie... i słusznie.

Zmiana miejsca tymczasowego pobytu miała jeszcze jeden plus - tymczasowe oddalenie się od ogłupionego alkoholem tudzież nieżyczliwego jej natręta.

Carl - 2009-11-21, 22:02

Wiedziała, po prostu wiedziała, że to się tak potoczy. A skoro wiedziała, była na to przygotowana. Przekonywanie prostaków co do prawdziwości jej magii trzeba było zostawić na niedalekie potem. W tej chwili zawołała jednak właściciela przybytku, a gdy ten przybył, rzuciła mu na ręce puste fiolki po komponentach.

-Jaśnie panie, bądź łaskaw je napełnić najczystszą wodą jaką masz i najlepiej jeszcze przynieść kilka podobnych, także pełniuteńkich. Zapłacę jak za browara. A skoro już o piwie mowa, to jedno też możesz przynieść.

Teraz odwróciła się w kierunku wesołej kompanii i zrobiła jakby obrażoną minę. Następnie dostawiła sobie krzesło, usiadła na nim, obie nogi położyła na stole w pozycji jedna-na-drugiej i rozpoczęła pogadankę. Ta sytuacja raczej nie pasowała do wyglądu tworzącej ją kobiety, ale nie można oceniać lu... osób po pozorach.

-Sądzisz, że można mieć tak wielkie szczęście, aby oszukać oszusta? Udowodnię ci, że te wspaniałe ruchy kostek nie brały się same z siebie.
Jak powiedziała, tak zrobiła. Wbiła ostrze swojego sztyletu w blat stołu i rozpoczęła rzucanie zaklęcia, które posłało oręż w powietrze tak, aby kręcąc się w kółko, przeleciało przed oczami niedowiarkowi hazardziście. Po chwili broń powróciła do dłoni elfki, która ukryła ostrze przed wścibskimi spojrzeniami.
-To samo robiłam z kościmi. Powinieneś być wdzięczny, ciężko było rzucać zaklęcie i rozmawiać z tamtą przystoją seksmachiną jednocześnie.

Faust272 - 2009-11-21, 22:21

Zandalor, odpowiedź znajdziesz w Gildii Kupców

***

Robotnicy siedzący z Cerdicem patrzyli ucieszeni jak ich "Mistrz" rozmawia z jakąś piękną kobietą. Chociaż po incydencie z nożem byli teraz zdziwieni, lekko przestraszeni i głęboko wbici w stołki.

Czyli na razie popatrzę sobie jak ze sobą rozmawiacie ;)

***

Niestety Tygrysica nie mogła dojrzeć innych kupców tudzież ich znajomych/pachołków. Przeczytała więc ogłoszenie:

Najlepsze garnki, rondle, naczynia i sztućce. Miedziane, blaszane, gliniane. Wspaniała robota, piękne wykonanie, rozsądna cena! Wszystko to u Marleny na Rynku. Zapraszam!

--------

Sakrem, zbroje i broń. Najlepsza jakość. Rynek

--------

Wynajmę nauczyciela walki toporem i cepem bojowym! Informacje u karczmarza.

--------

Kupię koło do wozu, informacje u karczmarza

--------

Najemnik do ochrony promu i magazynu potrzebny od zaraz. Informacje u dowódcy portu

--------

Wojownik potrzebny od zaraz. Instytut magii.

--------

Zatrudnię ogrodnika, Forecast - Dzielnica Bogaczy.

--------

Wykidajło potrzebny od zaraz, informacje u karczmarza.

--------

Strażnik potrafiący poskromić nieokrzesanych skazańców potrzebny. Informacje w sądzie.

--------




Tygrysica - 2009-11-21, 23:42

'Jak ktoś o tak dobrej pamięci może pracować w takiej dziurze?' pomyślała ironicznie Tygrysica, patrząc na rozliczne ogłoszenia, odsyłające do owego człow... krasnoluda. 'No tak, krasnoludzka twarda głowa, nic z niej nie wycieka. Może warto by go...' Nagle uderzył ją przeoczony przed chwilą fakt. Instytut Magii! Nie miała specjalnego podziwu dla magów, nie rozumiała ich zajęć i nie miała ochoty się z nimi zapoznawać, mając aż nazbyt dużo negatywnych doświadczeń z magią. Wiedziała jednak, że z całego Eredanu tylko magowie byli zainteresowani Telding i jego tajemnicami. Nawet jeśli nie o to chodziło - w końcu magowie mieli na pewno wiele interesów - warto było sprawdzić tą możliwość. Kto wie, czego można dowiedzieć się w Instytucie Magii...

Tymczasem jednak potrzebowała paru informacji, których udzielić mógł jej najpewniej przyzwyczajony do takich pytań karczmarz... Po pierwsze, mógł wiedzieć, kim byli tamci kupcy, choć z rozmowy nie wynikało, aby bywali tu często. Poza tym, nie miała jak o nich spytać, nie wzbudzając podejrzeń. Zrezygnowała z tej drogi, skupiając się na pozostałych zagadnieniach - trzeba było wyciągnąć (grzecznie, rzecz jasna) od niego drogę do Urzędu Miasta i Instytutu, a na odchodnym, niby to przypadkiem, spytać czy tak dobrze poinformowana osoba wie coś o wyprawach badawczych do Telding... Oczami wyobraźni widziała już reakcję obeznanej osoby na uwagę w stylu "chodzą plotki, że Cesarzowa zakazała wszelkich wypraw do Telding i okolic, słyszał pan?".

Ustaliwszy plan rozmowy, podeszła do karczmarza, zagadując uprzejmie... I starając się zamaskować fakt, że mimo stołka patrzy na rozmówcę z góry. Ugięła bardzo delikatnie nogi i zapytała w tonie, który jej zdaniem wyrażał czystą grzeczność:

- Czy można zająć panu chwilę? Potrzebuję kilku informacji o mieście, a u kogóż miałabym ich szukać, jeśli nie u tak dobrze zapewne poinformowanej osoby...?

Kelpie - 2009-11-22, 10:01

Cerdic patrzył ze zdziwieniem jak panna wygodnie rozsiada się na krześle. Pozycja nie pasowała do niej zupełnie, nie mógł uwierzyć że kobieta jest jedną z tych... feministek Ale jaka inna dziewczyna odważyła by się przyjść do tej karczmy? Uśmiechnął się z lekką wzgardą.
Obserwował ją przez chwilę, jak wydaje polecenia karczmarzowi. Zastanawiając się po co to robi. W chwili gdy obracała się do karczmarza zauważył także jedną rzecz. Kobieta była elfką. Nigdy nie mógł zrozumieć tej rasy, większość z nich, przewyższając wiekiem najstarszych ludzi zachowywała się jakby miała co najmniej dwadzieścia. Miał swoje przekonanie że elf powinien zachowywać się śmiertelnie poważnie. Ciekawiło go ile lat miała nieznajoma, może była właśnie młoda, wtedy jej zachowanie było by wytłumaczalne. Perspektywa, że siedzi przed stu letnią staruszką nie pocieszała go.

Gdy ostrze znalazło się tuż przed jego nosem, oniemiał. W dodatku umiała czarować!

- Teraz mogę ci uwierzyć. - odparł nie kryjąc zdumnienia - Ciekawi mnie jednak, dlaczego pomogłaś mi, a nie jemu? Razem mogli byście tworzyć zgraną parę - przyznał.
-Tak czy inaczej, dziękuję ci... - przerwał wyczekując że w odpowiedzi nieznana elfka poda swoje imię. Co prawda nie był do końca przekonany że to ona mu pomogła, ale użyła dość... niepodważalnych argumentów.

Carl - 2009-11-22, 13:41

Tym razem miast się uśmiechnąć, zagryzła zęby jednocześnie robiąc minę lekko oburzonej postawą Cerdica, który lustrował ją wzrokiem w tym samym czasie o czymś myśląc. Cóż, o to jej w zasadzie chodziło, mimo to czuła się lekko nieswojo. By jednak przełamać lody, uśmiechnęła się ponownie. Należy być uprzejmym, prawda? Chyba.
Kiedy miała już odpowiedzieć człowiekowi, zauważyła krasnoludzkiego karczmarza, któremu nie chciało się pofatygować, aby przynieść jej zamówienie. Zirytowana wstała, chwyciła flaszeczki, schowała je do torebki, a następnie chwyciła kufel piwa i wróciła na miejsce przyjmując ponownie wygodną pozycję w postaci rozwalenia się na krześle z nogami na blacie.

-Bo paradoksalnie nie lubię szulerstwa, a ten koleś odpowiednio wyważył swoje kości - rzekła w końcu w ramach odpowiedzi. - Tak poza tym-jestem Lauranrel. Możesz mówić Laura. A ty, panie? I czy można wiedzieć, co cię sprowadza do tego przybytku?

Kelpie - 2009-11-22, 15:34

Cerdic roześmiał się szczerze.

- Skąd mogłaś wiedzieć, że wyważył kości? - zapytał patrząc przenikliwie w twarz elfki. - Ale w porządku, nie będę się kłócił. - dodał patrząc na leżący na stole nóż. Pociągnął łyk piwa. Jego twarz spoważniała nieco.
- Nazywam się Cerdic, ale ludzie często mówią mi Cedric - Żachnął się. - Takie mi imię niepopularne dali.
- Co do mojego tutaj celu... - teraz jego mina naprawdę spoważniała. - Nie chcę o tym rozmawiać. Powiedzmy, że chcę się troszeczkę zabawić. - dodał z rozbawioną miną.

- A tobie, Lauro, jak podoba się to piękne miasto? - spytał ze złośliwym uśmiechem.
Nużyła go trochę ta rozmowa, toteż bez reszty zajął się opróżnianiem drewnianego kufla ze złotego płynu.

Carl - 2009-11-22, 17:08

-Łapanki, pełno straży i ogólny syf. Miasto jak każde inne, tylko większe - odrzekła upijając łyk piwa.

Co tu dużo mówić? Akila była daleka od ideału. Wszędzie kryli się buntownicy, którzy byli wyłapywani przez strażnicze bandy razem z niewinnymi obywatelami. Zwykła osoba wręcz nie mogła się tu czuć radośnie.

-Wolałabym odrobinę spokoju, stabilizacji politycznej. Konflikty na linii buntownicy-cesarzowa zaczynają być męczące. Ta sprawa powinna zostać rozwiązania jak najszybciej.

Kelpie - 2009-11-22, 17:16

- To miasto, jak sama zresztą stwierdziłaś, stanowczo nie jest dla tych którzy szukają spokoju Lauro. - uśmiechnął się. - Coś musiało cię zmusić do przybycia tutaj ale jeśli nie chcesz nie będziemy o tym rozmawiać. Tak będzie bezpieczniej dla nas obu. - Cerdic naprawdę zaczynał się nudzić.
- Widzę że jesteś tutaj obeznana, może wiesz czy działo się tu ostatnio coś ciekawego? - spytał obojętnie pociągając łyk piwa - Może słyszałaś jakieś nowinki z kraju?

Chciał się w końcu czegoś dowiedzieć albo o buntownikach albo o tym przeklętym mieście. Nie spodziewał się że będzie wiedzieć zwłaszcza o tym drugim, a w prost nie chciał jej się zwierzać. Pomimo wszystko nadal pozostawał nieufny wobec niej. Jej nogi zaczęły go już lekko irytować, siłą powstrzymał się od złośliwego komentarza na ich temat.

Carl - 2009-11-23, 13:16

Ją również zaczynała trochę nużyć ta rozmowa. Hazardzista nie był osobą zbyt rozmowną, a szkoda. Zamiast natychmiast odpowiedzieć Cerdicowi, wpierw upiła trochę niezbyt szlachetnego trunku i zdjęła nogi ze stołu. Nie dlatego, by przestać irytować rozmówcę, a dlatego, że po prostu miała takowy kaprys. Kaprys, jedna z wielu rzeczy, które pojawiały się u niej niezywkle często. Była osobą nie raz robiącą coś od tak, bez żadnego powodu. Jak chociażby zagadanie tego kolesia. Przecież nie jest nawet urokliwy, a mimo to, to właśnie zrobiła.
-Nic nowego, potyczki między buntownikami a żołnierzami to jedne co się ostatnio dzieje. Moim zdaniem buntownicy się wręcz wygłupiają swoimi działaniami. Jeśli nie przyłączy się do nich więcej ludzi, armia ich po prostu zmiażdży. Przewaga ilościowa i jakościowa.

Faust272 - 2009-11-24, 11:44

Krasnolud spojrzał na kobietę zadzierając głowę. Oczy nieludzia przetasowały całą sylwetkę wojowniczki. Grymas wykrzywił jego usta. Taki wyrażający niezadowolenie. Może nie lubił, jak się kuca rozmawiając z nim? A może nie spodobało mu się delikatne pochlebstwo? Tak czy siak nieufność aż biła z jego całej postawy.

- Niech... - zastanowił się ponownie oglądając Tygrysicę - panienka zaczeka przy szynkwasie. Zaraz podejdę.

Wojowniczka uczyniła to siadając na krześle przed barem. Krasnolud nie wracał przez jakiś czas więc zaczęła oglądać tawernę.

- W czym mogę pomóc? - Gruby, krasnoludzki głos stylizowany na uprzyjmy ton obudził ją z zamyślenia. Tygrysica odwróciła się. Krasnolud również siedział na krześle, więc ich oczy były w miarę na tym samym poziomie.

Kelpie - 2009-11-24, 17:15

Cerdic chwycił kufel i wylał całą jego zawartość do gardła. Po dwóch piwach lekko szumiało mu w głowie. Może już wystarczy? Myślał chwilę przyglądając się suchemu dna naczynia. Stwierdził że pytanie ludzi o buntowników to jak rozmawianie o pogodzie. Każdy odpowie to samo.
Zadowolony z braku butów Laury na stole, wrócił do porzuconego wcześniej tematu. Drażniła go wciąż żekoma bezinteresowność elfki. Nie mógł zrozumieć dlaczego ktoś taki jak ona robi coś bez patrzenia na własną korzyść. Spojrzał na elfkę. A może ona tylko się z nim droczy?

- Nadal nie mogę zrozumieć, że pomogłaś mi i nie oczekujesz nic w zamian. - zaczął - może źle cię oceniam, ale nie wierzę, że zrobiłaś to bo po prostu nie lubisz szulerstwa. To zbyt naiwne - pokręcił głową - nie w tym mieście.

Mam prośbę Faust. Nudzi się trochę i chyba nie tylko mi. a wydaje mi się, że już się napatrzyłeś :-P Może jakiś quest? Wiecznie nie będziemy rozmawiać a jest okazja, bo jest nas dwóch.

Carl - 2009-11-24, 18:15

-Jeśli tak bardzo ci na tym zależy, zawsze możesz się ze mną podzielić forsą. Nie odmówię - oburzyła się elfka. Ten kretyn zaczynał ją denerwować. Tego typu insytuacje się wręcz nie do przyjęcia! Prawa dłoń zacisnęła się w pięść, ale mimo wszystko była zwykłą kobietą i wolałaby nie ryzykować tego, iż facet mógłby oddać. Mimo, że skończyłby dwadzieścia metrów nad ziemią, ona miałaby nieprzyjemnego sińca na swym licu. W końcu rozluźniła ścisk i wypuściła zaczerpnięte chwilę wcześniej powietrze.
Faust272 - 2009-11-24, 23:40

Carl, Kelpie, jeśli chcecie, wyjdźcie przed gospodę, ktoś tam na was czeka.
Kelpie - 2009-11-25, 18:19

Cerdic tylko burknął coś w odpowiedzi. Najwyraźniej nie był zadowolony z odpowiedzi elfki. Poprawił się na krześle i przestał oglądać dno kufla. Stwierdził, że Laura to bardzo kapryśna osoba. Może to dobrze, może to lepiej, że nie zażądała od niego pieniędzy. Może elfy właśnie takie są. Jednak Cerdic nie był elfem i w żadnym wypadku nie zamierzał dzielić się wygraną - tak mówił mu rozsądek. W każdym razie rozmowa z elfką nie wnosiła nic nowego. Należało ją zakończyć. Przesiedział w tawernie niemal pół godziny i zagęszczone powietrze, jak i szum w głowie zaczynały mu dokuczać. Miał nadzieję na zbadanie przedmiejskich lasów przed końcem dnia. Może udało by mu się też coś upolować.

Wzruszył ramionami i poprawił łuk na plecach.
- Skoro nie chcesz nic w zamian nie będę nalegał. - odparł z lekkim, ledwo zauważalnym uśmieszkiem. Wstał.
- Mam nadzieję, że rozstajemy się w przyjaźni, Lauro. - zarzucił torbę na plecy i skierował ku wyjściu
- Miłego dnia.

Cerdic przeszedł przez drzwi i potknął na progu, tak że strzały prawie wysypały się z kołczanu. Zawsze był straszną niezdarą. Powtarzali mu to wszyscy w wiosce. Uśmiechnął się do swoich wspomnień i ruszył w stronę bram.

Tygrysica - 2009-11-26, 18:11

- Liczyłam na drobną pomoc. Dopiero co przybyłam do miasta i potrzebowałabym kilku wskazówek, aby się tu nie pogubić... Nie jestem najlepsza w znajdowaniu drogi w wielkich skupiskach budynków. Jeśli byłby pan łaskaw naprowadzić mnie na Instytut Magiczny... i może Urząd Miasta, kto wie, jakie interesy mogą mnie tam zaciągnąć.
Faust272 - 2009-11-27, 00:00

Krasnolud nadal był nieufny wobec gościa. Lecz najwyraźniej uznał, że nie powinien odmawiać informacji:

- Zaraz panience powiem, wezmę tylko mapę.

Krasnolud zeskoczył ze stołka, pogrzebał chwilę pod ladą i wyciągnął mapę miasta. Trochę już zużytą i poplamioną piwem, ale dobrą.

- Jesteśmy tutaj - nieludź wskazał palcem - musi panienka iść tędy - palec krasnoluda krążył po mapie - tutaj znajduje się Instytut Magii. Znajduje się w Nowym Mieście tuż obok Centrum. A Urząd Miejski znajduje się właśnie tutaj, w Centrum.

Krasnolud podał kobiecie mapę, żeby mogła sobie ją w spokoju przestudiować, potem Tygrysica oddała nieludziowi papier.

- Czy coś jeszcze panienka sobie życzy. Jeśli nic zamierza panienka zamówić, to muszę poprosić o nie przeszkadzanie mi, gdyż mam sporo pracy.

***

Cerdic wyszedł z karczmy i szedł w stronę bramy. Przeszedł kilkanaście metrów, gdy nagle usłyszał za sobą głos:

- Nie ruszaj się krętaczu! Obróć się powoli, bez sztuczek!

Cerdic odwrócił się. Przed nim stał w cieniu hazardzista w kapturze i z wielką kuszą opartą na biodrze. Ostry grot był wycelowany w korpus Cerdica.

Tygrysica - 2009-11-27, 02:04

- Jeszcze jedno drobne pytanie - rzuciła jakby nagle sobie o tym przypomniała. Nie byłaby sobą, gdyby nie podjęła wyzwania, jakie sama sobie rzuciła chwilę temu. A zdobyte informacje mogły być naprawdę przydatne. - Mieszkałam jakiś czas temu w Telding, a podczas ewakuacji musiałam zostawić parę... cennych rzeczy. Słyszałam jednak, że wyprawy w tamte rejony zostały ostatnio całkowicie odwołane? A może to tylko głupie plotki, niepotrzebnie zawracam głowę komuś tak... - ugryzła się w język przed wypowiedzeniem słów "wysoko postawionemu". - ...ważnemu - dokończyła troszkę niezręcznie i wstała, choć bez specjalnego pośpiechu, dając krasnoludowi długą chwilę na postanowienie, że jednak warto odpowiedzieć.
Vanilla - 2009-11-27, 04:01

Krasnolud mrugnął, jakby w lekkim tiku nerwowym.
-Nic na ten temat nie wiem, panienka pójdzie do Instytutu i się dowie. Bo jestem BARDZO zajęty - bardziej zaakcentować się już chyba nie dało. Nieludź chwycił tacę, na której stały dwa pełne kufle i ruszył w kierunku stolików...

Kelpie - 2009-11-27, 10:02

Cerdic przygryzł wargi. O ucieczce nie było mowy. Kusza była śmiercionośnym urządzeniem. Odruchowo sprawdził wzrokiem miejsce w którym znajduje się sztylet.

- Czego ode mnie chcesz? - powiedział głośno, w nadziei że ktoś go usłyszy. - Gra była uczciwa, więc pieniądze należą się mnie. Cerdic ukradkiem zerkał dookoła, próbując znaleźć możliwą drogę ucieczki. Korzystał z tego, że jest daleko od niego i nie może widzieć ruchów jego oczu. Rozglądał się też za ludźmi, którzy mogli by mu pomóc, albo przechodząc obok rozproszyli uwagę hazardzisty.

Faust272 - 2009-11-28, 13:30

Hazardzista syknął. Zamek w kuszy szczęknął, ale broń nie wystrzeliła. Najwyraźniej to było ostrzeżenie.

- Nie rozglądaj się, nic Ci to nie da. Większość ludzi jest do tego pryzwyczajona i nikt Ci nie pomoże. Cesarzowa srogo karze za wszelkie burdy, więc nie licz na kogokolwiek w pobliżu.

Sztylet dobrze leżał w rękawie i w razie potrzeby na pewno będzie można szybko go dobyć.

- Zanim Cię zabiję powiedz mi, jak oszukiwałeś. Wiem że kantowałeś. Może nie bezpośrednio, pomogał Ci może ktoś z zewnątrz?

Carl - 2009-11-28, 16:07

Elfkę nużyła obecność tego prostego towarzystwa. To zwykli prości ludzie, po cholerę ma z nimi siedzieć? Żeby dać się klepnąć w pupę, upić, a potem obudzić nago w jakimś brudnym kącie? To zdecydowanie nie dla niej. Starając się być w miarę grzeczną skinęła na pożegnanie "znajomkom" zwycięskiego harazdzisty i opuściła niezbyt zacny przybytek. Znalazłszy się na ulicy napełniła płuca niekoniecznie czystym powietrzem i ruszyła przed siebie.
Jej uwagę przykuło małe zdarzenie. Ot normalne w tej dzielnicy, ale niestety uczestników miała okazję niedawno poznać w knajpie. To hazardziści.
Natariel opuściła ze zrezygnowaniem głowę i pokręciła nią na boki. Nienawidziła wpakowywać się w sytuacje tego typu. W końcu westchnęła i zaczęła zawiązywać zaklęcie telekinezy, które skierowała przeciw osobnikowi z kuszą.
Kiedy wzmocniona przez jej wrażliwość na magię energia umysłu dotarła do nowego oponenta, kobieta zaczęła nim szybko miotać o ściany budynków do czasu, aż nie wypuści z ręki swej broni. Następnie rzuci nim o ziemię u stóp Cerdica. Nie będzie przecież kalała swojego sumienia kolejną ofiarą. Lepiej zrzucić brudną robotę na kogo innego.

Kelpie - 2009-11-30, 10:30

Cerdic wzdrygnął się usłyszawszy szczęknięcie broni. Nie miał zamiaru zdradzać hazardzistowi elfki, by i tak umrzeć. Spuścił głowę. Jego ciało było napięte i w każdej chwili był gotów rzucić się na napastnika. Dostrzegł ruch za człowiekiem. Biała plamka wymknęła się zza drzwi karczmy. Wiedział kto to jest. Przepełniła go nowa nadzieja. Ale czy elfka zechce mu pomóc ponownie? W końcu to ona go w to wpakowała. Jednak nie mógł ryzykować.

- To ona! - wykrzyknął, wpatrując się w coś za plecami hazardzisty - Ona ustawiała rzuty! Przyznała mi się do tego gdy wyszedłeś!

Gdyby hazardzista odwrócił się, Cerdic wyciągnie nóż z pochwy, szybko podbiegnie do człowieka i naciśnie całym ciałem na plecy. Jedną ręką przystawi nóż do gardła a drugą spróbuje unieruchomić ręce.

- Opuść kuszę albo rozpruję ci gardło! - warknie mu do ucha.

Faust272 - 2009-11-30, 19:38

Hazardzista odwrócił się. Cerdic skoczył. Zakapturozna postać usłyszała to i odwróciła się przystawiając kuszę do twarzy by wycelować. Strzelił. Bełt nie trafił. Hazardzista pieprznał Cerdica kuszą zbijając go z toru. Jednak sztylet trafił i rozorał hazardziście strój oraz prawe udo. Krzyk, szamotanina. Obydwaj walczacy upadli na ziemie. Cerdic złapał przeciwnika za ręcę, ten się wiwinąl i trafił oponenta w twarz pięścią i złapał za przegub trzymający sztylet.
Carl - 2009-11-30, 20:09

a mnie to nie ma
Kelpie - 2009-11-30, 20:59

Cerdic siłował się z hazardzistą, starając się wyzwolić prawą dłoń z jego uścisku. Wszystko utrudniała krew zalewająca oczy i przenikliwy ból głowy.

- Nie stój tak i pomóż mi! - wycharczał w stronę Laury wypluwając krew, która zdążyła mu się nalać do ust.

Jeśli Cerdic jest nad człowiekiem, spróbuje unieść nogi i skoczyć, tak aby kolanami wylądować na jego klatce piersiowej. To powinno osłabić przeciwnika. Nie będzie próbował go zabić, zada kilka ciosów pięścią pozbawiając przeciwnika przytomności.
Jeśli jest pod nim, spróbuje się przeturlać, uważając na nóż. Gdy to nie pomoże, Cerdic podwinie kolana i z całej siły kopnie hazardzistę w brzuch.

Faust272 - 2009-11-30, 23:04

Natariel postanowiła tymczasowo przyglądać się walce z ukrycia.

Cerdic próbował skoczyć na przeciwnika, jednak coś nie wyszło i został podcięty tak, że wylądował twarą w dół na brukowanej posadzce. Hazardzista szybko przygwoździł jego krzyż kolanem i wolną ręką złapał za włosy głowę Cerdica, by potem mocną nią trzepnąć o bruk. Cerdicowi zaszumiało, tępy, ostry bół ogarnął jego głowę. Jeszcze jedno uderzenie głowy o bruk, wszystkie członki zesztywniały od bólu.

Kelpie - 2009-12-01, 09:30

Krew zalała mu oczy gdy hazardzista po raz kolejny uderzył go o bruk. Cerdic opadł ze wszelkich sił, ból był tak rozdzierający że nie mógł się nawet poruszyć. Czuł, że wystarczy jedno uderzenie a zupełnie straci przytomność. Próbując dojrzeć coś zza czerwonej powłoki poszukał noża. Musiał się zawieruszyć gdzieś podczas walki. Jak przez mgłę zobaczył Laurę. Przyglądała się wszystkiemu spokojnie. Jego ostatnia nadzieja zgasła. Wzywając wszystkich znanych mu bogów na pomoc, zebrał ostatnie siły z obolałych członków i wierzgnął szaleńczo, próbując kopnąć w plecy napastnika i wyrwać się z uścisku.
Oby tylko nie złamał mi łuku. - pomyślał nieprzytomnie, gdy kolejny ból przeszył mu głowę.

Faust272 - 2009-12-03, 16:09

Nateriel rzuciła zaklęcie telekinezy. Hazardzista nagle został poderwany z ziemi i rzucony o murowaną ścianę najbliższego budynku. Potem wrócił i znowu walnął w ścianę. Gdy hazardzista stracił przytmnośc, Natariel wypuściła go z objęć zkalęcia.

koniec walki

Kelpie - 2009-12-03, 17:12

Łowca z trudem uniósł się na nogi. Głowa bolała potwornie. Ból utrudniał myślenie i sprawiał że Cerdic chwiejnie stawiał każdy krok. Otarł krew z oczu i spojrzał na swoją wybawicielkę.

- Dziękuję - wymamrotał do nej i ruszył chwiejnie w stronę hazardzisty. Musiał jak najszybciej zatamować krew płynącą z czoła. Przeszuka rzeczy nieprzytomnego, jeśli znajdzie jakieś czyste rzeczy, utnie kawałek i obwiąże wokół głowy. W ostateczności urwie skrawek swojego płaszcza, w miejscu gdzie nie ma brudu.

I tak będzie musiał iść do jakiegoś uzdrowiciela, nie chciał żeby wdało się jakieś zakażenie. To oznaczało by dla niego koniec.

Gdy się oporządzi, jeszcze raz przeszuka hazardzistę, próbując znaleźć jakieś wartościowe przedmioty.

Carl - 2009-12-03, 18:12

Natariel westchnęła cicho. Znowu musiała zużyć komponent. Czy w tym kraju ciągle będzie musiała uzupełniać swoje zapasy? Jakież do irytujące! Ciekawe czy mistrzowie magii psychicznej również są uzależnieni od tak błahych przedmiotów. Może dobrze by było znaleźć jakąś alternatywę?
W każdym razie postanowiła nie przeszkadzać w przeszukiwaniu hazardzisty przez Cerdica, który miast się ratować myślał o korzyściach w postaci kilku monet. Może sądził, że czarodziejka umie leczyć?

Nagle na jej twarzy pojawiło się zdziwienie. Mężczyzna zamiast od razu pozbyć się napastnika, planował chyba zostawić go na środku ulicy tylko po to, aby spotkać się z nim ponownie za jakiś czas w zdecydowanie mniej sprzyjających warunkach.
-Nie zabijesz go? - zapytała.

Kelpie - 2009-12-03, 19:41

- Na razie mam znacznie ważniejsze sprawy na głowie... - odpowiedział nadal przeszukując hazardzistę. - Dosłownie, na głowie - dodał po chwili uświadamiając sobie znaczenie swych słów. - Masz jakąś wodę albo bandaż? Czuję, że zaraz zemdleję, a nie mogę nic znaleźć przy tym łajdaku... Laura... - Zachwiał się. Obraz przed oczami zaczął mu się zwężać, w ustach poczuł smak żółci. Oparł się o ścianę obok hazardzisty. Ból częściowo zniknął, ale na jego miejscu pojawiło się wrażenie utraty świadomości. Sam nie wiedział co jest gorsze. Wywracając oczami spojrzał w jej stronę. Z zakrwawioną twarzą musiał wyglądać naprawdę potwornie.
Carl - 2009-12-03, 20:31

-Och, nie zgrywaj ofiary i mi tu nie mdlej. Kobietą jestem, nie dam rady zanieść cię do medyka - jęknęła.
Czego się spodziewał, że będzie go dźwigała przez całe miasto w poszukiwaniu kogoś, kto potrafi leczyć? Żałosne. To on był facetem, nie powinien się tak rozklejać. Ech, ale co ma do stracenia? W końcu i tak nigdzie się nie śpieszy. Może Cerdic okaże się kiedyś przydatny?
-Nie mam nic, co by ci pomogło. No już, ruszaj rzyć i zbieraj się. Straciłeś już dość krwi.

Argon - 2009-12-08, 17:59

Z ulgą a jednocześnie skrzywieniem Argon spojrzał na dumny szyld nad drzwiami: "Pod Wściekłym Wilkiem".
- Zaiste, pewnie to oaza spokoju... - prychnął kapłan. Jeszcze nie miał okazji tutaj być, chociaż za młodu lubił chodzić po karczmach. Wraz z otwarciem drewnianych drzwi odurzył go lekko zapach alkoholu w powietrzu, wymieszanego z drażniącym jego nozdrza tytoniem. Typowa speluna - pomyślał w duchu Argon. No cóż, nie szuka tutaj kłopotów, tylko odprężenia po podróży i treningu.

Próbując nie zwracać na siebie zbytniej uwagi (co mogło być trudne, zważając na swój ogólny wygląd) podszedł od razu pod ladę i poprosił karczmarza o złocisty trunek. Obrócił na chwilę głowę, by przyjrzeć się gościom. Kątem oka dostrzegł tablicę ogłoszeń. Ponieważ aktualnie nie miał planów na najbliższe dni, a nie lubił siedzieć bezczynnie, przyjrzał się temu dokładniej. Literki były często nieskładne i rozmazane, toteż kapłan bardziej wytężył swój wzrok. Postanowił wypróbować swoje nowe możliwości, a przy okazji może i trochę zarobić. W końcu, z czegoś trzeba żyć. Nim się obejrzał, stanął przed nim kufel piwa, za który od razu zapłacił. Niepewnie upił pierwszy łyk, po czym zagłębił się w lekturze.

"...Wykidajło potrzebny od zaraz, informacje u karczmarza... "

Argon wziął kolejny łyk piwa, które w jego ustach dziwnie smakowało. Nie mógł powiedzieć, czy to wina jego nieprzyzwyczajonego do takiego sikacza smaku, czy faktycznej jakości trunku. Ważne, że zaspokoiło pragnienie. Poczekał, gdy karczmarz miał akurat chwilkę wytchnienia od pijaczków, po czym zagadał.
- Gospodarzu, widziałem Pańskie ogłoszenie. Macie z kimś kłopoty?

Faust272 - 2009-12-10, 18:59

Gdy Argon wszedł do knajpy, atmosfera w sali zgęstniała. Wszyscy od razu zauważyli szarfę Straży i wielu gości ucichło. Teraz w karczmie ponował głośny szmer, a nie kanonada wrzasków i przekleństw, jak było kilka sekund temu.

Strażnik Miejski podszedł do krasnoluda i poprosił o piwo. Krasnolud zachowywał się obojętnie, najwyraźniej dla niego Argon był po prostu zwyczajnym gościem. Kaplan wypił piwo. O dziwo, nie smakowało tak źle. No w sumie logiczne, krasnoludy z natury są dosyć solidną rasą. Co prawda Argon będąc nowicjuszem w piciu piwa nie mógł pozytywnie okreslić jakości trunku, ale z pewnością było to czyste, prawdziwe, nierozwodnione, jasne piwo.

Argon zapłacił za piwo sztuką złota. Oczy krasnoluda zaświeciły się i zdaję się, że zaczął cieplej patrzeć na gościa. Kapłan nie chcąc reszty rozmawiał z karczmarzem.

- 1 sztuka złota


- Nie strażniku. Żaden z gości nie dokucza mi AŻ tak bardzo, by sprawiał mi kłopot. W sumie wszelkie sprzeczki bywalców rozwiązują się same poza karczmą i bez mojego czy innych udziału. Czasami trafi się jednak jakiś kretyn, który wypił za duży albo ma nasrane w łbie. Takiemu nic innego jak przetrącenie nóg ciężką legą nie pomoże. Ale ile razy mogę pacyfikować awanturników, a potem truć sobie dupę tym, czy ktoś przypadkiem w tym czasie nie załachmyci moich pieniędzy spod lady. Dlatego szukam jakieś rębajło, który na stałe będzie tu pracował i w razie będzie w stanie przypieprzyć jednemu, czy drugiemu potrzebującym pomocy w ogarnięciu się.

Argon - 2009-12-10, 21:25

Wszystko fajnie, tylko że jak opuszczałem koszary WYRAŹNIE napisałem, że chowam szarfę...

Dzięki mojej zajebistości cudownie Ci ją zmaterializowałem na grzbiecie.


Whatever

- Rozumiem. Jeśli znajdę kogoś odpowiedniego, dam znać.- odparł Argon.
Czując na sobie coraz więcej dziwnych spojrzeń, postanowił, że odpocznie lepiej gdzie indziej. Szybkim haustem dopił piwo. Skinął głową do karczmarza na pożegnanie i opuścił budynek.

Carl - 2010-01-01, 23:18

Trochę dziwnie się czuła wchodząc ponownie to tego przybytku z takim samym towarzystwem - Cerdiciem u boku. Dziwnie, chociaż to przecież najnormalniejsza rzecz na świecie. W przeciwieństwie do czegoś, co wykonała natychmiast po przybyciu. Gdy tylko znalazła się w izbie, ruszyła w kierunku tablicy ogłoszeń poszukując jakiejś pracy dla ich dwojga. Jej wzrok błyskawicznie zauważył ofertę Instytutu, do którego udali się po porozumiewawczej wymianie spojrzeń.
Vasilie - 2010-01-10, 19:56

Flavius wszedł do sporego budynku jakim była Tawerna „Pod Wściekłym Wilkiem”. Kiedy tylko postawił stopę na głównej sali, jego nozdrza zostały zaatakowane przez odór alkoholu, potu oraz różnego rodzaju nieprzyjemnych ludzkiego węchu zapachy.
- Obrzydlistwo… - powiedział do siebie unosząc trochę głos i krzywiąc się po czym powąchał raz jeszcze. Zapach uderzył go ponownie po czym Flavius pomachał swoją dłonią przed twarzą w celu rozdmuchania okropnej woni, choć wiedział że nie przyniesie to długotrwałego efektu; Cóż, zrobił to, gdyż była to jego naturalna reakcja do tego typu zapachów.
- Co za niewychowana banda wieśniaków i barbarzyńców! – powiedział to dość cicho i dyskretnie, by nie zwrócić na siebie niepotrzebnej uwagi, lecz po prostu jego osobowość nie pozwalała mu pozostawić tej sytuacji bez komentarza.

Flavius rozejrzał się po sporej sali która pełna była pijaków, nieudaczników, rzezimieszków i prawdopodobnie buntowników o których sporo słyszał. Stał dość majestatycznie, wystarczająco majestatycznie by wzbudzić uwagę, lecz nie wystarczająco by budzić czyjś niepokój czy poważne zainteresowanie. Pobyt w tej tawernie miał oczywiście cel. Flavius szukał kogoś, kto wyglądał na tępaka - tępaka z mięśniami. Tak naprawdę, potrzebował kilku, nie tylko jednego. Nie obchodził go czy to człowiek, elf, krasnolud… ważne by jego głowa słaba była na alkohol i miał sporo krzepy w ramionach.

Podchodząc do karczmarza, powiedział:
- Witam szlachetny panie - mówił choć gdyby nie jego wrodzona, fałszywa uprzejmość powiedział by zupełnie co innego - szukam kilku ludzi którzy nie cechują się inteligencją ale którzy są zaufanymi... najemnikami, i to dość silnymi. Wie pan, mam problemy z sąsiadami i muszę się z nimi uporać. - powiedział po czym położył sztukę srebra na ladzie jako znak tego że oczekuje dobrej i wierzytelnej informacji.

Faust272 - 2010-01-10, 22:30

Krasnolud burknął coś, ale nie wyrażał niezadowolenia. Zgrabnie zgarnął stebnik do swojej sakiewki i wskazał na kąt gospody, gdzie ustawiono kilka stolików. Siedziało tam kilka osób, od drabów z klatką piersiową wielką ja drzwi od stodoły, po łotrzyków o zręcznych dłoniach i bystrych oczach.

- Podejdź do tamtego stolika - krasnolud wskazał na stolik, przy którym przy piwie siedziało dwóch umięśnionych rzezimieszków o łysych głowach - powiedz, że przysłał Cię Ralf, a oni Ci pomogą.

Vasilie - 2010-01-10, 22:39

Flavius skłonił się lekko jako znak podziękowania po czym uśmiechnął się szyderczo. Odwróciwszy się, zmierzył do stolika wskazanego przez krasnoluda gdzie siedziało dwóch nie grzeszących inteligencją (a przynajmniej taką miał nadzieję) łotrów. Choć stolik znajdował się tylko kilka metrów od miejsca konwersacji z oberżystą, przejście tych kilku metrów wydawało się niemożliwe bez patrzenia pod nogi. Albo ktoś leżał pobity na podłodze i można by się o niego potknąć i rozwalić sobie łeb o ostre kanty drewnianych stołów, albo wdepnąć w zbite szkło, świeże rzygowiny czy inne cholerstwo.

Kiedy tylko młody Flavius doszedł do stolika, stanął majestatycznie by dać do zrozumienia pustym głowom że do czynienia mają z kimś bogatym co mogłoby ich zachęcić do współpracy. Następnie wyjął dwie złote monety po czym "pstryczkiem" wręczył je po jednej do każdego z mężczyzn.

- Przysyła mnie Ralf. Potrzebuję waszej pomocy w pewnej brudnej sprawie. To złoto możecie sobie zatrzymać, lecz zrozumcie, będzie tego więcej. O wiele więcej. Robota którą dla was mam jest brudna, i to bardzo. Raczej nie obędzie się bez krwi. Panowie, gwarantuję wam świetną zabawę, i dużo, ale to dużo złota... Co wy na to?

Faust272 - 2010-01-10, 22:43

Bandyci byli łysi i ubrani w ćwiekowane zbroje skórzane. Do pasów przywiązane mieli pałki z kolcami. Sprawiali wrażenie łatwowiernych, o tak...

Bandyci spojrzeli na siebie oglądając sztuki złota. Uśmiechnęli się złośliwe i zwrócili się do Flaviusa.

- Jasna sprawa szefuniu. Powiedz nam kogo trzeba sprać, a my się zajmiemy resztą.

Vasilie - 2010-01-10, 22:50

- Po pierwsze, mówcie mi "Szabla" - powiedział nadając sobie przydomek i nie zdradzając swojej prawdziwej tożsamości -

Zrobimy tak. Teraz udamy się na rynek by kupić potrzebny sprzęt. Następnie złożymy wizytę pewnej osobie. Wypatrzyłem sobie pewien sklep. Idąc tu zauważyłem że Strażnicy zaczęli patrolować mosty. Od dziś ty - powiedział do pierwszego - nazywasz się Kosa, a ty - zwrócił się do drugiego - Morgan. Jesteście z Gildii najemników, i to powinno wystarczyć. Kiedy dotrzemy na rynek, ty Morganie kupisz sprzęt, ale o tym później. Wyjaśnię wam więcej po drodze, za dużo tutaj słuchaczy. Wszyscy zrozumieli?

Kiedy mężczyźni przytaknęli wszyscy udali się na rynek...

Altaris - 2010-01-17, 01:35

Parsifal wszedł pewnie do karczmy wchodząc przez znane mu... Chociaż mimo tego że dawno tu nie bywał tereny. Ostatnio rzadko zapuszczał się do Starego Miasta. Jednak teraz przyszedł tutaj w celu znalezienia sobie jakiejś roboty bo ośmieszył się przed najemnikami w Gildii. Teraz podszedł do tablicy z ogłoszeniami aby sprawdzić aktualne Ogłoszenia na temat jakiejś roboty związanej z walką bądź ochroną. Szukał dokładnie czegoś, co zapewni mu pieniądze oraz czegoś na zabicie czasu. Teraz kiedy został tylko sam... Nie ma nikogo w jego głowie ani w duszy może się zająć zemstą.
Faust272 - 2010-01-17, 13:14

Na szczęście było kilka ogłoszeń roboty. Szczególnie jedno było dosyć osobliwe.

***

Poszukuję poborcy podatków do zebrania pieniędzy w niesfornej wsi.

***

Altaris - 2010-01-23, 15:28

-Podatki... Pewnie znowu się ośmieszę... Ale cóż... Jakoś muszę dojść do Farkona by spełnić dalszą część obietnicy. On nawet nie ma murowanego zamku, więc zabicie takowego lorda będzie prostsze... Dobra, idziemy... - Parsifal chwycił za rękojeść swojego miecza której ostrze w pochwie zabłysnęło tysiącem istnień i powierników Zweihandera... Lecz teraz coś dziwnego się stało... Miecz zaczął znowu mówić? Cóż to?! Elf słyszał w głowie trzy słowa... Koori Saezuru Mokuteki... Co to może znaczyć? Miecz jednak został otoczony dziwną, niewidoczną dla innych aurą a oczy elfa na chwilę pokryła czarna mgła chęci zabijania... W krwi zaczęła mu pulsować czarna krew a dusza przypominała ciemną chmurę popiołu dopiero co spaloną w ogniach Beliara... Zobaczył kolejne straszne wizje o tematyce innej niż wcześniej... Złapał się jednak za czoło odmawiając owemu zdarzeniu i próbując dzięki swej woli pokonać owe uczucie. Po chwili spojrzał swoimi zwykłymi, elfimi oczyma na ogłoszenie jeszcze raz, zanim ruszył w kierunku gdzie jest pracodawca zadania. Przyjmie zlecenie omawiając zapłatę oraz dokładną lokację wsi, po czym ruszy w tamtym kierunku jak dawniej... Jako kolejny, błędny wędrowiec... Jako kolejny powiernik owej broni...
Faust272 - 2010-01-23, 23:06

- Rzygać mi się chcę gdy cię słyszę. - Głos zabrzmiał w uszach Parsifala. To był Zweihander.

- Do jasnej cholery czaszka mi pęknie jak będę musiał słychać twojego biadolenia. Do kurwy nędzy dlaczego dzierży mnie taka łajza jak ty? Czym ja sobie na to zasłużyłem? Powiedzmy sobie szczerze? Planujesz coś z tym zrobić? Całe życie będziesz odbytem na usługach jakiegoś szychy z dupą i brzuchem większymi niż stodoła? Mdli mnie od tego.

- No, to skoro już to z siebie wyrzuciłem, to teraz posłuchaj mnie uważnie. Liczyłem, że z czasem sam staniesz się silniejszy, lecz najwyraźniej oszukiwałem sam siebie. Słuchaj, pomogę Ci zdobyć potęgę, ale najpierw zdecyduj, komu chcesz służyć.

Parsifal wiedział, że teraz ma do wyboru kilka dróg. I znał ich częściowe konsekwencje.

Beliarowi: kosa z pozostałymi bogami
Angroghowi: kosa z Beliarem, pomoc od Denagogha
Denagoghowi: kosa z Beliarem, pomoc od Angrogha, moc Denagogha prawie na wyłączność
Sobie: obojętność ze strony innych bogów, chyba że ich do siebie zrazisz
Olać to co mówi miecz.

Altaris - 2010-01-23, 23:29

-Cóż, to początkowy sposób by znaleźć jakieś źródło pieniędzy... - powiedział robiąc grymas Parsifal. Spojrzał bystro na swój miecz myśląc przez chwilę a do głowy nachodziło mu parę myśli. Złapał Zweihandera za rękojeść cicho mówiąc:
-Cóż, ostatnio służyłem Obalianowi... Denagogh raczej do mnie nie pasuje a Angrogh nie pomógł mi gdy go wezwałem... Chyba zdecyduję się na Beliara... Nie, nie... Tak nie może być... Obalian, tak. Na pewno Obalian... - powiedział stanowczo mówiąc z pauzami Parys. Teraz gdy drzwi się otworzyły i do środka wpadło trochę wiatru jego płaszcz lekko skierował się w bok a odrobiny wiatru muskały owy materiał. Spojrzał na miecz, co było rzadko spotykane i oczekiwał odpowiedzi.

Faust272 - 2010-01-24, 00:05

- Tak jak myślałem. Wiedziałem, że na mądrą decyzje nie ma co liczyć. Skąd żeś Ty tego Obaliana wytrzasnął? Teraz już za późno.

- A więc Obalian... Proces już się zaczął, będziesz miał przeciwko sobie wszystkich bogów, ale kto wie, może to jest najlepszy sposób na zdobycie nieograniczonej potęgi...

Miecz milczał przez minutę.

- Idź na nabożeństwo do jakieś świątyni Angrogha.

Altaris - 2010-01-24, 00:09

-Nie wiem, jak ma to mi pomóc, ale dobra... - powiedział Parys idąc szybkim marszem w kierunku wyjścia. Idąc po kamiennej ulicy rozmyślał dużo, zanim nie dotarł do Nowego Miasta. Tam udał się do najbliższej Świątyni Angrogha.
kastyl - 2010-02-13, 20:21

Po wejściu do miasta, Thor dość długo zwiedzał miasto. Chciał jak najszybciej zapamiętać co gdzie jest. W końcu jego kroki skierowały się ku gospodzie. Bądź co bądź, to było najlepsze miejsce, gdzie można by było zasięgnąć języka o jakąś pracę.
Być może i był nieumarły i nie potrzebował takich błahych rzeczy jak jedzenie, ale zawsze trochę kasy mu się przyda. Choćby po to, aby kupić lepszy pancerz lub dodatkową broń.
Thor w końcu trafił do gospody. Rozejrzał się po ludziach w niej stłumionych i ruszył do baru. Znalazł wolne miejsce i usiadł na nim.
- Barmanie. Coś do picia, niedrogiego. -
Elf czekał na swoje zamówienie. Kiedy otrzymał wziął głęboki łyk.
- Mam pytanie. Nie wiesz może, gdzie tutaj można zarobić? -

Faust272 - 2010-02-14, 19:09

- No, nic konkretnego to nie mogę Ci powiedzieć, ale przychodzi tutaj wielu ludzi... Powiedz mi w czym się specjalizujesz, a ja rozpowiem, że jesteś najemnikiem, pewnie ktoś się zgłosi. Pobieram tylko skromną prowizję w wysokości 5 sztuk złota i 10% od ewentualnych zysków od przyszłego pracodawcy.
kastyl - 2010-02-14, 19:24

- W czym się specjalizuje? - Thor zamyślił się. - Cóż, znam się trochę na magii, trochę też potrafię walczyć mieczem. Umiem także pozyskiwać łuski i tym podobne ze zwierząt. Potrafię również skradać się. -
No i nie żyję już od jakichś 10 lat. Dodał elf w myślach.

Faust272 - 2010-02-16, 10:50

- Dobrze, przekaże ewentualnym pracodawcom Twoje umiejętności. Jakbyś sam potrzebował jakiegoś najemnika, to wal śmiało.

- No ale jeśli chcesz skorzystać z mojego pośrednictwa, to chyba powinieneś mi zapłacić, co? Pięć sztuk złota na początek wystarczy, potem 10% zysków.

kastyl - 2010-02-16, 12:01

- Dobrze, dobrze. - Elf wzruszył ramionami po czym wyjął z sakiewki 5 sztuk złota plus należność za trunek i położył na ladzie. - Mam jakoś przyjść w najbliższym czasie rozumiem? -
Kiedy elf otrzymał odpowiedź wypił resztę tego, co miał w kubku i wyszedł z gospody.

- 5 sztuk złota
- 4 miedziaki

kastyl - 2010-02-18, 00:38

Elf wszedł ponownie do karczmy. Ruszył od razu do poznanego już barmana i zapytał się go.
- Witaj. Nie wiesz może, gdzie znajduje się człowiek zwany Mark Ardin? Muszę z nim załatwić pewną sprawę... -

zkajo - 2010-02-18, 00:40

- Mark Ardin? A któż ci to taki panie? W życiu o nim nie słyszałem. Co to, złodziej jakiś że go takie typy szukają? - zapytał się zdziwiony oberżysta po czym szybko dodał - A piwka chcesz pan?
kastyl - 2010-02-18, 00:51

- Ten Mark to był kupcem. Z tego co wiem, przynajmniej. Piwo może nie, ale coś do picia z chęcią. Coś niedrogiego. -
Elf wziął kufel i zapłacił barmanowi. Siadł przy stole i popijając piwo rozmyślał.
Ten kupiec Jagerdan coś mógłby wiedzieć. Choć wątpię. Najprawdziwszą informacją, jaką do tej pory dostałem, jest to że handlował z buntownikami. Raczej nie został ścięty, bo strażnik z gildii najemników mówi, że jest gdzieś w mieście. Czyli prawdopodobnie musiał się gdzieś zaszyć. Dobra, mam pomysł.
Elf dopił trunek i ruszył z powrotem na targ do Jagerdana.



EDIT

Thor kolejny raz wkroczył do karczmy. Usiadł gdzieś pod kątem i patrzył na przewijających się tu ludzi. Jedni byli lepiej ubrani, inni gorzej. Jedni hulali bardziej, inni mniej. Jak to w karczmach.
Po chwili elf wyciągnął ziele, które kupił na targu.
- Nie ma co oszczędzać. - Powiedział pod nosem elf. Zapalił ziele i zaciągnął się nim nie wiedząc, czy da to jakikolwiek efekt.
Przyglądał się tymczasem ludziom zebranym w karczmie.

zkajo - 2010-02-18, 01:22

Thor palił zielę które zakupił na targu u Jagerdana. Prócz mocnego, jabłkowego smaku i zapachu nic nie oddziaływało na umysł nieumarłego elfa.

Mijały godziny, a nic ciekawego się nie wydarzyło. Ludzie ci sami, w większości pijacy i zbiry, prawdopodobnie było też kilku buntowników. Nagle, Thor zauważył coś podejrzanego. Oberżysta stał na schodach, i rozmawiał z postacią z góry przez drzwi. Nie widział on rozmówcy, ale zauważył kawałek szaty. Była ona dość bogata, zdobiona i przypominała szatę nocną.

kastyl - 2010-02-18, 01:26

Hmm, a więc jednak może coś wiesz na ten temat, karczmarzu.
Elf po cichu wymówił słowa zaklęcia ukrywania się, po czym stopił się z cieniami. Dla postronnego obserwatora powinien być teraz jednym z wielu cieni w tej karczmie. A raczej żaden z tych pijaków nie powinien mu się bardziej przyglądać.
Elf ruszył powoli przy ścianie do schodów i próbował coś dosłyszeć w tym tłumie. Poruszał się tuż przy ścianie, uważając, aby żaden z pijaczków nie wpadł na niego.

zkajo - 2010-02-18, 01:30

Elf stopił się z cieniami i podszedł do ściany. Poruszał się niepostrzeżenie, uważnie.

- Coś ty kurwa powiedział?! - nagle elf usłyszał głośny ryk dochodzący od jednego z pijaków. Spojrzał przed siebie. Jedyne co zdołał zobaczyć zanim dostał kuflem z piwem w twarz to kucający w pośpiechu pijaczyna. Piwo polało się po ciele elfa które nagle przybrało kontury, choć pozostało ciągle niewidzialne. Jeden z gości zauważył jednak kontury postaci i rzekł:

- Patrzcie... co to kur...?

kastyl - 2010-02-18, 01:34

Cholera Zaklął w duchu elf. Szybko ruszył pod najbliższy, najlepiej pusty, stół, a tam zdjął zaklęcie. Miał tylko nadzieję, że niewiele osób zauważy to, co się dzieję. W najgorszym przypadku uda kogoś, kto niedawno wylądował pod stołem.
zkajo - 2010-02-18, 01:37

- Ktoś tu kurwa rzuca czary! - nagle z niewiadomego powodu poleciały obelgi i polało się piwo. Kiedy Thor znalazł się pod stołem i zdjął zaklęcie, rozejrzał się dookoła. W tawernie trwała burda, wszędzie latały kufle z pół wypitym trunkiem i nogi od krzeseł.

- Uspokójta się ludy! No ludy! Knajpe mi rozwalita! - krzyczał karczmarz.

kastyl - 2010-02-18, 01:40

Elf zauważył jak ładnie się wszyscy naparzają.
Może uda mi się wykorzystać tą bijatykę?
Thor uważając, żeby nie zostać znokautowany, powoli poruszał się między bijącymi się do schodów. Nie omieszkał przy tym zdzielić kogoś po łbie, lub rzucić kubek, gdy ten napatoczy mu się do rąk. Aczkolwiek jego głównym celem było dotarcie do schodów.

zkajo - 2010-02-18, 01:45

Elf, omijając jednego znokautowanego pijaczynę który nie tylko oblany był piwem lecz i pokryty swoimi wymiocinami, przedzierając się przez kilka metrów podłogi na której znajdowało się sporo ostrych kawałków rozbitych kufli i piwa, wreszcie dotarł do celu. Zanim podniósł jednak głowę, znalazł się w pozycji leżącej na prawym ramieniu. Jeden z walczących cofając się do tyłu potrącił elfa który teraz przygnieciony był kilkoma potężnymi ciałami cuchnących mężczyzn.
kastyl - 2010-02-18, 01:50

- Kur*a, czy możecie mi przez chwilę choć nie przeszkadzać? - Elf rzucił to w eter. Spróbował wyślizgnąć się jakoś spod ciał mężczyzn, uważając na resztę ludzi.
zkajo - 2010-02-18, 01:52

Thor próbował odepchnąć nieprzytomne, bezwładne ciało które leżało na nim i przygniatało go. Kiedy w końcu mu się udało, podbiegł on jak najszybciej do schodów i spojrzał w górę. Nikogo już tam nie było.
kastyl - 2010-02-18, 01:57

Elf ruszył po schodach, mając nadzieję, że nikt do nie zauważył w tej szamotaninie. Kiedy był już na piętrze, poszukał jakiegoś ciemniejszego kąta, po czym ruszył w tamtą stronę. Postarał się strzepnąć z siebie większość piwa, którym został oblany i wyrecytował ponownie zaklęcie stapiania. Stał się znów niewidoczny, przynajmniej dla tych mniej dociekliwych oczu. Czekał. kiedyś bójka musiała się skończyć i kiedyś Mark musiał wyjść ze swego pokoju.
zkajo - 2010-02-18, 02:17

Elf jak planował tak też zrobił. Usiadł w koncie i rzucił zaklęcie, a następnie zrobił jedyną rzecz którą mógł zrobić - czekał...

Przez godziny nic się nie działo. Nastał ranek, promienie słońca odbijały się na rozlanym piwie które było dosłownie wszędzie. Bezwładne, śpiące ciała walały się po podłodze... lecz kupca ani śladu.

kastyl - 2010-02-18, 02:23

- Cholera, cholera, cholera. - Elf ruszył z powrotem do izby. Wpierw sprawdził, czy nie ma za wiele osób w karczmie. Jeśli dopisało mu szczęście, to nie będzie nikogo nazbyt przytomnego. Jeśli jednak w karczmie będą ludzie, ruszy po prostu do karczmarza i powie, ze ma mu coś ważnego do przekazanie w cztery oczy.
zkajo - 2010-02-18, 02:28

Thor rozejrzał się dookoła i przeprowadził porządną inspekcję. Zdecydowanie wszyscy byli ledwo przytomni. Nie zwracali nawet uwagi na wymioty które pokrywały ich twarz, ani na szkło które właśnie wbijało się w ich policzki kiedy przekręcali się na drugą stronę. Karczmarz siedział po prostu przy stoliku dumając co tutaj z tym bałaganem zrobić.
kastyl - 2010-02-18, 02:34

Choć raz się do mnie szczęście uśmiechnęło.
Thor podszedł do karczmarza, po czym powiedział mu po ciuchu tak, żeby nikt inny nie slyszał.
- Słuchaj. Wiem, że gdzieś go ukrywasz. Nie kłam, że nie bo to nie wyjdzie ci na zdrowie. Chcę się z nim widzieć. Mam do niego prosty interes. Potem zapomnę w ogóle o jego istnieniu. A także o twoim udziale w - Ściszył jeszcze bardziej głos -działaniach buntowników. - Wracając do poprzedniej głośności. - To jak, gdzie on jest. -
- Aha, i nie próbuj żadnych sztuczek. Znam się na kilku dość nieprzyjemnych rzeczach. -
elf czekał na odpowiedź karczmarza.

zkajo - 2010-02-18, 02:39

Oberżysta nie ukrywał przerażenia. Drgał i jego głos wahał się:
- Ale panie! Jakich buntownikach! Co pan odemnie chcesz? Przecież ja tylko tawernę prowadzę, co mi tu po jakimś mrocznym interesie? No panie, opanuj się pan no! - wrzeszczał, a Thor domyślił się że jeszcze chwila takich wrzasków i obudzi on połowę tawerny.

kastyl - 2010-02-18, 02:44

- Zamknij się. - Thor walnął oberżystę w twarz. - Chodzi mi o tego gościa, z którym wczoraj rozmawiałeś przed burdą. To jak zaprowadzisz mnie do tego miejsca? I przysięgam Tobie na moją klingę, że jeśli mi pomożesz, to więcej nigdy już nie powrócę do tego tematu. A poza tym po wszystkim mogę pomóc Tobie ogarnąć część tego burdelu. O ile nic nie będziesz kombinować. -
zkajo - 2010-02-18, 02:51

- Dobra, dobra... za mną - uspokoił się i powoli człapał na piętro. Kiedy dotarł już do drzwi, zapukał w nie niepewnie i powiedział:

- Psze pana, gościa pan ma... - niestety, nie doczekał się odpowiedzi. Oberżysta już miał zrezygnować lecz spotkał się z oczami Thora, i zapukał ponownie - No widzieć się z panem chce psze pana... - odpowiedzi ciągle nie było...

kastyl - 2010-02-18, 02:55

- Cholera. Powiedz mu, że mam do niego niezwykle ważny interes. Przynajmniej dla mnie. Może na tym tylko zyskać... -Thor powoli tracił cierpliwość.
zkajo - 2010-02-18, 03:02

- Ten pan ma interes jakiś... jakiś towary czy cuś... i... i... dużo piniądza ma... - mówił zdesperowany oberżysta. Odpowiedzi jak nie było, tak nie ma. - Może śpi czy cuś? - powiedział odwracając się do Thora.
kastyl - 2010-02-18, 03:12

- Nie masz zapasowych kluczy żeby otworzyć te drzwi? Chyba nie. - Elf stał przez chwilę nasłuchując, czy nie słychać żadnych dźwięków z wewnątrz. Gdyby chociaż go widział...
Nic to. Zostaje mu czekać. Chyba, że wyważyłby drzwi... Ale raczej to było wątpliwe.
Nagle wpadł na pewien pomysł. Thor powiedział cicho do karczmarza.
- Wątpię, żeby spał. Bardziej raczej boi się nieznanej mu osoby, która odnalazła jego kryjówkę. Natomiast mam pewien plan, jak go wywabić. Przynieś mi jakąś szmatę i coś, co będzie robić dużo dymu. -
Elf zauważył nagłe przerażenie w oczach karczmarza.
- Spokojnie. Nie spalę Tobie gospody. Tylko udamy, że coś się pali. Wybacz, ale muszę się do niego dostać. -

Jeśli karczmarz zrobił to, co chciał elf, ten podpalił szmatę i tak ustawił, żeby dym wlatywał do środka.
- POŻAR - Krzykną, gdy miał już pewność, że kupiec musiał zauważyć dym.

zkajo - 2010-02-18, 03:20

Dym wleciał przez szparę w drzwiach. Thor wrzasnął jak tylko mógł, to niestety nie przyniosło żadnego rezultatu. Panowała cisza, a odpowiedzi wciąż brakowało.

- Panie... weź pan może odpuść no... - mówił bardzo zaniepokojonym głosem oberżysta.

kastyl - 2010-02-18, 03:23

Nieumarły postanowił chwilę poczekać. Kilka minut jeszcze nikogo nie zbawiło...
zkajo - 2010-02-18, 03:25

Drzwi nagle otworzyły się, i uderzyły elfa prosto w nos. Wychylał się z nich pół nagi, gruby mężczyzna. Kiedy tylko zobaczył elfa, na jego twarzy namalowało się przerażenie i natychmiast zatrzasnął drzwi. Ze środka dobiegł młody, kobiecy głos:

- Hę? Kto to?!

kastyl - 2010-02-18, 03:35

- Kur*a. To się robi już wkurzające. -
Elf potarł nos. Spojrzał na barmana.
- Mam nadzieję, że nie da się stamtąd czmychnąć oknem. A z resztą i tak raczej nie miałby na to ochoty. -
Elf krzyknął tym razem do kupca.
- Słuchaj. Wiem kim jesteś. Chcę z tobą załatwić pewną małą sprawę i więcej nie będziesz mnie już widział. To jak, wyjdziesz i porozmawiamy, czy mam wyważyć drzwi? -

zkajo - 2010-02-18, 03:37

- A se pan wywarzaj! Ja nigdzie nie idę! - wrzeszczał kupiec nie dając za wygraną. Na te słowa karczmarz zasmucił się lekko, prawdopodobnie ma myśl o kolejnych kosztach wymiany drzwi. Machnął jednak ręką i powiedział:
- A róbta co chceta, gówno mnie to obchodzi... Tylko potem weźta zapłaćta za te drzwi...

kastyl - 2010-02-18, 03:39

- Dobra, jak chcesz. - Elf zaczął walić z kopniaka w drzwi. Po kilku kopnięciach odpoczął chwile, po czym ponowił działanie. Robił tak, dopóki kupiec nie otworzył drzwi, lub one nie puściły.
zkajo - 2010-02-18, 03:47

Elf musiał się dobijać. Oberżysta kiwał tylko głową, a kiedy usłyszał łamane zawiasy oparł się ręką o ścianę. Rzeczywiście, koszty nocnej burdy oraz jeszcze dodatkowo te drzwi na pewno zabolą jego kieszenie.

Drzwi wyłamały się. W pokoju stał mężczyzna który właśnie zakładał na siebie koszulę oraz młoda, ładna dziewczyna o czarnych włosach. Wyglądała może na 17 lat, nie więcej.

- Ty kurwo! - oberżysta skierował swe przekleństwo do kupca - Z moją córką se urządzasz zabawy? KURWA MAĆ!!! - wrzeszczał.

kastyl - 2010-02-18, 03:54

- No to się doigrałeś facet. - Elf powiedział to bardziej do siebie, niż do kogokolwiek innego. W tej chwili chciał poczekać na rozwój wypadków, ale stwierdził, że lepiej będzie zadziałać.
- Poczekaj chwilę. - Rzucił do karczmarza. - Później załatwisz sprawy z tą gnidą. -
Podszedł do kupca po czym powiedział.
- Jestem wysłannikiem Gildii najemników. Masz oddać 300 sztuk złota. Najlepiej jak najszybciej. Jak nie zechcesz, cóż. Porozmawiamy inaczej. -
Elf przygotował się do wyciągnięcia Sarnetha i krótkiego miecza, w razie jakby kupiec chciał atakować. Tak, aby kupiec tego nie zauważył.

Za wprawienie Fausta w dobry humor tą wciągającą przygodą zostaje przyznana Kastylowi nagroda.

Nowa Cecha:
(Straszny) Zimny profesjonalista

Zkaja to mam ochotę wyściskać za poprowadzenie tego wszystkiego, dobra robota.

zkajo - 2010-02-22, 19:26

- Ale panie! - wrzeszczał kupiec zakładając na siebie spodnie i koszulę, po czym kontynuował:
- Ograbiono mnie, pan zrozumie... - mężczyzna zauważył że elf położył dłoń na mieczu, po czym zadrgał ze strachu - No co ja mogę, ograbili mnie no! A ci wasi NAJEMNICY którzy mieli mnie CHRONIĆ zawiedli, no i co ja poradzę że to banda niemytych leni?! - mówił jak najęty, i usta mu się nie zamykały.

kastyl - 2010-02-23, 02:08

Elf nie był zdziwiony przebiegiem sytuacji. Już wcześniej podejrzewał, że coś takiego nastąpi.
- Karczmarzu, wyprowadź córkę i zadbaj, aby nikt nie wszedł do pokoju. -

jeśli karczmarz posłucha

Gdy właściciel pokoju zrobił to, co chciał elf, ten sięgnął po Sarnetha. Wiedział jak on działa, gdyż sam był pod jego działaniem. Upewnił się wpierw, czy nikt nie podsłuchuje. Thor wyciągnął dzwonek ze skarpety i zaczął dzwonić. Kręcił dzwonkiem odwróconą ósemkę, tak samo jak uprzednio czart. Dzwonek powinien narzucić wolę elfa kupcowi. Kiedy zauważył, że kupiec przestał paplać bez składu, powiedział.
- Masz oddać sumę, którą wisisz gildii. Natychmiast.

Dzwonek działa i narzuca wolę dzwoniącego.

jeśli karczmarz nie będzie współpracować

Karczmarz nie usłuchał się go. Trudno, będzie musiał improwizować. Nikt nie może się dowiedzieć o Sarnethu. A przynajmniej nie powinien.
Thor podszedł do kupca i powiedział mu na ucho.
- Słuchaj. Znam setki sposobów na zadanie okropnego bólu. Jak i przy okazji kilka trucizn. Chyba nie chcesz się znaleźć pod wpływem którejś, co? -
Thor spojrzał w oczy kupca. Wiedział, że ten nie będzie ryzykował sprawdzenia prawdziwości jego słów.

Szopen - 2010-02-26, 19:31

Chyba nie wciąłem się w questa? Jeśli tak to usunę posta
Samael wszedł do karczmy. Ciężko usiadł na krześle przy najlepiej pustym stoliku. Był zmęczony a przydałoby się znaleźć pracę. Zamówił coś do picia i delikatnie zaczepił tego kto mu picie przyniósł.
- przepraszam, czy wie pan(i) może gdzie tu znajdzie się jakaś praca dla dobrego jubilera?

Faust272 - 2010-03-03, 16:51

Krasnolud podrapał się po głowie.

- Nie wiem gdzie tu wśród ludzi potrzebny byłby jubiler. Sprawdź "Pod trzosem złota" w Dzielnicy Bogaczy, tam na pewno będą wiedzieli takie rzeczy.


Do Zkaja i Kastyla. Proszę, kontynuujcie dalej questa w Pokojach, żeby nie pisać wszystko w jednym temacie jak jest miejsce gdzie indziej.

Szopen - 2010-03-06, 13:48

- Ehh... No nic, w każdym razie dziękuje za radę. - Samael wypił, zapłacił i wyszedł. Udał się w stronę dzielnicy bogaczy
Faust272 - 2010-03-11, 01:32

Dzwonek zadziałał. Dźwięk wypełnił powietrze i dosłownie uderzył w kupca. Kupiec stał się jakby oszołomiony. Nie wiadomo, czy takie było działanie dzwonka, czy może alkohol i mieszanka strachu oraz innych emocji wypaczyła działanie przedmiotu.

Kupiec wysłuchał rozkazu, lecz jakby nie wiedział o co chodzi. Jednakże zdołał z siebie wykrzesać kilka słów:

- A... A ile ja winny jestem Gildii? I za co?

Proszę, abyś odpisał w Pokojach

Szopen - 2010-03-19, 18:26

Do karczmy znów zawitał Samael. Tym razem niczego nie szukał, chciał po prostu odpocząć po robocie. Zamówił kufel piwa i rozmyślał.
Zaczęło mu się dobrze wieść. Dotarł do miasta i znalazł pracę. Jak na sam początek było nieźle. Teraz trzeba by pomyśleć nad zadbaniem o siebie. Przypominał mu się rodzinny dom. I w tej zadumie odkrył, że taki dom to dobra rzecz. miał więc już cel. Teraz trzeba było do niego dążyć.

Avenker - 2010-03-20, 18:25

Do głównej sali w karczmie wszedł Sharin. Podszedł do lady i zawołał karczmarza.
- Witam. Poproszę kufel piwa, coś do zjedzenia i pokój z balią pełną wody, jeśli można. - poprosił. - Coś się ostatnio wydarzyło ciekawego w mieście?

Faust272 - 2010-03-20, 21:24

Szopen

Mężczyzna otrzymał zamówione piwo w zamian za jedną sztukę miedzi. Piwo było zwyczajne i było podane w zwyczajnym glinianym kubku.

Avenker

- Piwo, kawałek pieczonej wieprzowiny i nocleg z kąpielą. Razem będzie to 9 sztuk srebra. A gadać na razie nie mogę, bo zajęty jestem. Ale jak chcesz, to mogę sprzedać Ci gazetę, tam jest sporo zapisane. Gazeta kosztuje sztukę srebra.

Avenker - 2010-03-20, 22:57

- Dobra, niech będzie. - odparł mag płacąc. Po chwili karczmarz przyniósł mu posiłek i gazetę. Wziął kupione rzeczy i znalazwszy pusty stolik zaczął jeść, czytając najnowsze wieści. Jako, że od dłuższego czasu nie jadł pożądnego posiłku szybko uporał się z wieprzowiną. Posiedział jeszcze chwilę, dopijając piwo, po czym ruszył do wynajętego pokoju.
kastyl - 2010-03-23, 15:37

Thor wszedł do znajomej mu już karczmy. Miał nadzieję, że karczmarz nie chowa za bardzo urazy za poprzednie wydarzenia. W innym wypadku, będzie musiał szukać innego miejsca na nocleg.
- Witam. Chciałem wynająć pokój na jedną noc. Z możliwością przedłużenia. -

Faust272 - 2010-03-25, 12:27

Karczmarz niechętnie spojrzał na elfa. Na jego twarzy mieszały się strach i odraza, ale także uznanie.

- Spodziewałem się, że w końcu tutaj przyjdziesz. Nocleg... No, formalnie nie mam nic do Ciebie. Drzwi już zostały naprawione, no i to nie ty gździłeś się z moją córką. No dobra... Wynajmuje pokoje na dzień, więc po prostu zapłać za tyle dni ile chcesz tutaj być. Pięć srebników za dzień, za zwykły pokój.

kastyl - 2010-03-25, 15:02

- Dobra. Biorę zwykły pokój na dwa dni. . -
Elf zapłacił karczmarzowi za pokój, wziął klucz, po czym udał się do pokoju.

Altaris - 2010-04-10, 20:01

-Tak... Masz rację... To głupi pomysł... Bardzo głupi. Nie przemyślałem tego. Cóż, trzeba wrócić do Akilli na nocleg, nie chcę już martwić swoimi problemami Konrada i jego rodziny. Ruszajmy... - elf odszedł od kręgu wchodząc na piaszczysty, lecz wygodny, staranny i dogodny dla pieszego podróżowania, znajomy trochę trakt. Zaczął swoją podróż powrotną, idąc w kierunku Stolicy, w kierunku murów Akilli.


Zaczął mijać masy ludzi idąc wykładanymi kamieniami uliczkami, mijając kolejne kamienice, domy i budynki. W końcu dostał się spokojnie do Starego Miasta. Tutaj otworzył oczy szerzej i rozglądał się uważnie za złodziejami i bandytami, których tu nie brakowało. Nie chciał być łatwo ograbiony jak przedtem. Swoje kroki rychło prowadził do Karczmy, wchodząc przez drzwi otworzył je spokojnie wchodząc do środka i podszedł do lady.
-Witam, poproszę coś ciepłego do jedzenia, w małej porcji, byleby napełnić żołądek i coś przegryźć. Nie chciałbym się bardzo napychać... Oraz poproszę kufel dobrego piwa, jeżeli oczywiście posiadany jest jakiś wybór owego alkoholu... - powiedział z uśmiechem, opierając się lekko o ladę w czystym i zadbanym ubraniu. Obejrzał tylko rzutem oka zebranych w karczmie. Byli to zazwyczaj siedzący w grupach przy stołach okoliczni mieszkańcy i stali bywalcy z powodu swojego błogiego uniesienia... Piwa... Zapewne w tłumie jest ukrytych paru Poszukiwaczy Przygód, najemników, wojowników i kupców, oraz Pielgrzymów. Parsifal nie wiedział, do której grupy najlepiej należy. Należał do każdej po trochu... Po chwili jednak jakby do siebie, lecz swoje słowa kierując do miecza, mówił szeptem, który słyszał jedynie on poprzez śpiewy, rozmowy i stuki szklanych kufli od piwa.
-Hej... Byłeś tam? W Srebrnej Grocie o której opowiadał Celtharion... - zaczął chłopak przypominając sobie opowieści Celthariona o jego przygodach, które zainspirowały Parysa.
-Czy byłeś tam z nim? Jako jego broń... Jeżeli tak... Opowiedz mi coś więcej o tych bestiach i ich "oswojonych" braciach... To były wilkołaki prawda? Ale inne... Podobne inne o stokroć o zwykłych... Nosili miano... Lykanie... Trudno z nimi walczyć? - zapytał czekając na swoje zamówienie.

Faust272 - 2010-04-11, 17:00

- To nie czas na wspomnienia. Masz coś do zrobienia na litość boską! Dobra, skoro tak bardzo chcesz mojej opinii to może byś dokładniej przeczytał tą notkę co znalazłeś w tamtej jaskini, co? Nie wiem czy jesteś kretynem tak od siebie, czy może ci płacą za to, ale tam masz coś o znaku rozpoznawczym, co?
Altaris - 2010-04-12, 15:50

Parys czekając na swoje jedzenie i piwo spojrzał ukradkiem na miecz. Chciał zająć czymś czas czekając na swoje danie i zapytał o dawne opowieści Celthariona miecz.
-Mam, mam... Zaraz wracam na trakt... - powiedział Parsifal i po chwili przeczytał notkę raz jeszcze...

-"...zna...rozpoz...czer...szarf....krąg....północny trakt....czterdz....met od piętęgo ....kilom trakt... na wsch...." Jak już dobrze wiemy, jest to kamienny krąg dawniej używany przez druidów. Zaś znakiem rozpoznawczym jest chyba czerwona szarfa. Przynajmniej tak mi się wydaje... - powiedział elf czytając sobie w myślach notkę jeszcze raz...


To znaczy, że będę musiał wypatrywać człowieka o czerwonej szarfie. Pewnie będzie przemierzał trakt.

Faust272 - 2010-04-13, 17:55

Elf otrzymał wysoki, szklany kufel złocistego piwa i gotowane ziemniaki z pieczenią w sosie własnym. Za to wszystko zapłacił sztukę srebra, wliczając w to napiwek dla kelnerki.

- 1 sztuka srebra.

- Nie wiem co sobie układasz w tej łepetynie, ale zeżryj to co dostałeś i kup tą cholerną szarfę! - komentował miecz.

Altaris - 2010-04-18, 09:04

Parsifal spojrzał się chwilowo na miecz, po czym głucho wpatrzył się w swój talerz z ziemniakami i pełen zamyślenia napił się dwa, duże łyki piwa... Zdegustował je sobie trochę po kolei spokojnie w ustach po chwili połykając i jedząc kawałek ziemniaka... Półszeptem jedząc owy kawałek ziemniaka, popił to małym łyczkiem piwa i odpowiedział, na owe dziwne, skandowanie miecza:
-Dobrze, że się napiłem... Lepiej myślę po piwie... - powiedział spokojnie, zamyślony trochę wzdychając pojedynczo.
-Szarfa... Czerwona szarfa... Cóż, myślałem o tym znaku rozpoznawczym... Ale nie myśląc trzeźwo, ująłem ten fakt tak, że myślałem, że ogółem chodzi o to, że mam szukać człowieka z czerwoną szarfą, a nie sam ją posiadać. Ale cóż, moja wersja jest nielogiczna, ale za to ta druga tak... - elf pociągnął jeszcze mały łyk piwa i pokroił sobie pieczywo, oraz zjadł parę gotowanych ziemniaków, będących z brzegu ich reszty, ponieważ nie były tak gorące jak reszta. Cicho mamrocząc coś pod nosem i kontynuował...



-Bardzo dobre to jadło tutejsze - zamyślając się na chwilę i biorąc kawałek pieczeni -Hmm... Ale cóż, wracając do sedna sprawy mogę wywnioskować, że będzie tam parę osób, pewnie zwykli mieszkańcy Akilli, bądź wiosek i krain niedaleko kręgu... Być może... Będą jednak mieli symbole czerwonych szarf. Wtargnięcie do ich grupy nie będzie problemem i zachowanie anonimowości... Jednakże... Co potem? Wręcz dam sobie chyba z większością radę, bo ilu ma ich tam być... Chyba, że sięgną po najczarniejszą magię... Wtedy mogę tylko wznosić me ręce do nieba i prosić o urodzajny deszcz wiary i wspomagającej mnie siły... A więc postanowione, idziemy kupić szarfę... - powiedział elf jedząc szybciej ziemniaki i kończąc to pyszną, pieczenią w sosie. Wypił resztkę piwa wcale nie pospiesznie i wyszedł idąc prosto, mimo wypitego kufla... Ale co to dla tego elfa kufel... Żeby go upić potrzeba więcej!

Avenker - 2010-05-09, 14:17

Półelf po męczącej podróży w końcu wrócił do miasta. Ruszył od razu do karczmy. Gdy tam dotarł podszedł do baru i zagadał barmana.
- Daj mi kufel piwa i duży posiłek. I pokój z kąpielą. - mag od razu wyjął sakwe z monetami i zapłacił karczmarzowi. Gdy tylko dostanie posiłek, zje go i pójdzie do pokoju.

Faust272 - 2010-05-09, 14:21

Sharin zapłacił za wszystko 1 sztukę złota, ale za to był już najedzony i wypoczęty.

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group