End of Days

Gidlia kupców - Administracja

Vanilla - 2009-09-19, 00:16
Temat postu: Administracja
Duży kamienny budynek dedykowany był rozbuchanej instytucji administracyjnej Gildii. Jedyna instytucja, która była w stanie przewyższyć poziomem biurokrację kupiecką była administracja cesarska. Pomiędzy pokojami biegali posłańcy, a w biurach kręciło się zarówno mnóstwo petentów jak i urzędników. Pobyt w tym gwarze nie stanowił dla wielu radosnego przeżycia, toteż szybko oddalali się w stronę placu.
Altaris - 2009-11-18, 18:51

Parys szedł rozkładając barki i jakby ciesząc się lekko zlęknionymi spojrzeniami niektórych przechodniów. Idąc kawałek po brukowanej ulicy trzymał mocno swój miecz i karcił niektórych cieci wzrokiem. Gdy stanął przed Gmachem Kupców odetchnął parę razy opierając się o pochwę z mieczem. Zmęczył go trochę ten marsz... Wszedł dumnie i z podniesioną głową do dobrze znanego mu gmachu* (Pozwolę sobie na lekki wkład w Gildię). Nie raz wykonywał tu misje dla niektórych kupców, lub oficjalnie dla Gildii. Teraz patrząc po twarzach szukał tych znajomych. Puścił oczko do znanej mu pociągającej szefowej pewnego targowiska na rynku. Przywitał się z jednym z kupców i jednym z najemników podając dłoń. "Czuł się jak u siebie". Idąc do biurka pewnego ważnego administratora Orina schylił się do niego i lekko powiedział z nadzieją że tamten nie pamięta incydentu z wylanym winem na koszulę...
-Jestem Parsifal, najemnik Gildii. Przyszedłem po zapłatę za bardzo niebezpieczną misję w której ochraniałem statek kupiecki, wiesz o czym mówię... -szukając zrozumienia w oczach rozmówcy. Oczywiście na daremno - Powinienem dostać zaliczkę za muzykę i pewną wielką bitwę z flotą morską... -uśmiechając się w duszy przeanalizował swoje zdanie... Chcąc jednak wrócić do początku rozmowy...

zkajo - 2009-11-18, 21:19

Starszy i gruby zarządca gildi oddychał ciężko i charczał jak nieokrzesany warg. Patrząc na jego twarz, policzki, usta oraz pomarszczona broda rysowały obraz człowieka w wieku około 50 lat. Nie wyglądał on ani na zadowolonego ani na złego, lecz od mężczyzny biło dość nieprzyjemne zimno które otaczało jego kwaterę.

-Witaj, jestem Grimych, i zapewne wiesz z kim masz do czynienia - Mówiąc to osunął się z krzesła i ledwo co wstał podpierając się o biurko. Tej niezwykle wyczerpującej czynności towarzyszyły dźwięki skrzypiącej podłogi której drewno najwyraźniej uginało się z lekka pod ciężarem grubasa. -No dobra młody, ile by ci tu dać... - mówił podchodząc do ogromnej szafy i otwierając ją rzekł - Hm... Dam ci 40 sztuk złota, więcej nie dostaniesz. Może być? Z tego co wiem niezły żołnierz jesteś, może będę miał dla ciebie prace od czasu do czasu ale to się zobaczy - rzekł podchodząc i wręczając Parysowi małą sakwę.

Altaris - 2009-11-18, 21:24

Parys podrzucił zręcznie parę razy mieszek złota patrząc bystro na otyłego grubianina.
-Jeden z najlepszych w tym fachu... -pysznił się Parsifal.
-Kiedy tylko będę w mieście wpadnę tutaj. Chętnie wykonam jakieś zadanie, czyli jestem do dyspozycji. Cofnął się parę kroków i kłaniając się lekko oddalił z lekkim uśmiechem w stronę wyjścia pozdrawiając niektórych z kupców i tamtejszych najemników. Szedł teraz dumnie...
-Cza tu obleać... -jak mówił pan Losmer ze sklepu z rybami...
Teraz jedyną drogą do życia była droga do Tawerny, w końcu miał tam spotkać swoich kompanów. Musiał iść do Telding. Tylko co im powiedzieć...

Faust272 - 2009-11-21, 21:59

Zarządca Grimych od niechcenia "zaszczycił" swoim zainteresowanie i widokiem swojej krzywej, wykrzywionej grymasem gęby przybysza. Oparła łokcie o blat i składając dłonie w "piramidkę" zaczął mówić:

- Zakaz handlem węglem, żelazem, stalą i miedzią? To Ty tutaj pracujesz i tego nie wierz? Jak tutaj się w ogóle dostałeś? Coraz to większych tumaków przyjmują w szeregi...

- No dobra! Handel wyżej wymienionymi towarami został ograniczony przez samą Cesarzową, niech Jej imię sławią sami niebianie. Obracać tymi dobrami mogą tylko i wyłącznie kupcy zrzeszeni wewnątrz Gildii Kupców. Pozostałych obejmuje ścisły i bezwzględny zakaz. Cesarzowa, niech panuje zawrze i na wieki, obawia się, zresztą słusznie, że te towary mogą dostać się w ręce buntowników, jebał ich pies, dlatego Wprowadziła owy zakaz.

- Teraz jakaś robota dla Ciebie. Hmmm... - zarządca wstał i podszedł do jakiegoś biurka wertując jego zawartość. Zatrzymał się na jakieś kartce i przeczytawszy ją wrócił na swoje krzesło.

- Jest fucha. W sam raz dla takiego bezmózgiego zawadiaki jak Ty. Gildia pożyczyła pewnemu farmerowi 30 sztuk złota. Trzeba je odebrać wraz z odsetkami. Razem to wyjdzie 45 sztuk złota. Bierzesz to?

Altaris - 2009-11-23, 20:42

Parsifal uśmiechnął się serdecznie i miłym wzrokiem spojrzał na niemiły dość obraz.
-Oczywiście że biorę tą fuchę, ruszam od samego świtu! Czy mógłby Pan powiedzieć o tym coś więcej?
Elf wysłuchał rozmowy z uwagą i przeanalizował wszystkie fakty. Teraz udał się do pokoju swojego przyjaciela kupca. Ten jednak był na dalekiej wyprawie, więc mógł spokojnie sobie poczekać do rana. Był to skromny, nie za duży pokój. Można by rzec że nawet przytulny. W oknach wisiały czerwono-żółte zasłony. A w rogu stał jakiś kredens ze starymi papierami kupca... Co jego to niech zostanie prywatne. Elf położył tam swoją zbroję i ekwipunek. Kładąc się potem zmęczony piciem do łóżka.
*

Z samego świtu gdy przez okno wpadły jaskrawe promienie słońca zerwał się z łóżka jedząc trochę swojego prowiantu by nabrać sił. Zaczął się rozciągać i zaczął "poranną toaletę". Musiał zachować kondycję. Więc poćwiczył parę minut. Ubrał się następnie w swoje ubranie i zbroję. Wyszedł z Gildii będąc jednym z niewielu tutaj obecnych. Wcześniacy poszli rozkładać swoje kramy. Inni jeszcze spali bądź byli na innych obowiązkach kupieckich. Wprowadzano akurat jakiegoś pobitego kupca. Podobno były jakieś zamieszki na rynku. Potem to się sprawdzi... Teraz wychodząc na świeże powietrze rozciągnął się i podśpiewując lekko zagrał porywającą melodię ciągnąc po 3 struny. Brzmiało to bardzo miło, brzdękało że hej! Teraz spoglądając w niebo próbował ułożyć do melodii piosenkę... Nazwał ją "Czarny Świt".

Całą noc!
Od pięknego zachodu słońca!
Poczuj jego moc...
...
Do Czarnego Świtu wznoszę modły swe!
Czy coś znowu przyśni mi się!
Kiedy Czarny Świt znika znów za kaskadą chmur!
Całe niebo leje jakby,
Miało pełno dziur!
Teraz po wszystkie czarty diabły!
Przeklinam ten dzień!
Kiedy zniknie cudowny ten...
Od Czarnego Świtu zaczynający się nowy dzień!

Czarny Świt jednak kolorami błyska,
Niebo, Las, kolor ogniska!
Wszędzie jednak szare skały jeszcze są!
Czy umiesz rozróżnić kto jest kto?
Kto jest kto, czy umiesz rozróżnić...
Kto jest kim?

Zebrał oklaski przechodzącego przechodnia... Miał mały powód do dumy. Wszedł znowu do Gildii chwilę czekając jeszcze na świeżym powietrzu. Szczerze od małego czasu żyło mu się lepiej. Czy był wolny? Czy był wolny od Celthariona? Czy to to go trapiło przez taki długi czas? Cóż, to już koniec! Na jakiś czas odszedł, ale wróci. Teraz Parys na prawdę nie chciał by Opiekun wracał. Obiecana moc przejawiła się tylko na początku. Teraz jej nie ma... To był błąd. Musi odnaleźć pamiętnik Galahada. Musi!
Wchodząc do budynku zastał już większy tłok. Zrobiło się cieplej i w paru miejscach widział już paru przyjaciół. Jak zwykle paru znanych mu kupców oraz Thamos i jego ludzie. Thamos? Kto to?
Był to dowódca pewnej grupy najemników, mawiano że są jedni z najlepszych w swoim fachu. Znano ich w wielu Gildiach Kupieckich i Najemniczych. Sam Thamos był surowym i ostrym, dobrze zbudowanym człowiekiem. Oczy miał koloru brązowego, a wyraz twarzy pokazywał wielki trud w życiu. Musiał coś przejść... Jego "oddział" składał się z niewiadomej liczby osób. Jednak zazwyczaj w tej Gildii pokazywał się często. Zazwyczaj w obecności paru, mniej od dziesięciu piechurów bądź łuczników. Czasami widywać można było z nim magów. Brali dużo kasy, ale wiadomo za co! Potrafili dużo i dużo zrobili. Dla Cesarzowej, dla Gildii Kupców w Eredanie, dla Krasnoludów oraz dla samych buntowników. Teraz Thamos skarcił go wzrokiem za wpatrywanie się, jednak po chwili uśmiechnął się widząc w Parysie najemnika, podobnego do siebie przyjaciela. Z tym samym wyrazem twarzy. O bólu w życiu i stracie bliskich. A może nie widział w nim rywala i niegodnego uwagi i tego skarcenia? Co myślą o nim ludzie w około? Może jest tu niepotrzebny? Nie, to tylko uprzedzenia. A poza tym, wcale nie interesowała go opinia innych. Uśmiechnął się jednak do Thamosa i ruszył do jednego z biurek administracji.
-Przepraszam, mógłbym zając chwilę - zagadując do siedzącej osoby - Jestem Parsifal Almagro. Jestem długo tutaj służącym doświadczonym najemnikiem. Chciałbym zapytać czy mógłbym dostać tutaj stały pokój i wynagrodzenie co jakiś okres czasu za ciągłą pracę? Oraz interesuje mnie czy nie organizują się jakieś grupy najemników jako drużyny co miało ostatnio miejsce. Słyszałem że więcej zarabiają... - próbując zawiązać jakąś sensowną rozmowę zmarszczył lekko czoło w geście zamyślenia. Po chwili poprawiając pas z mieczem spojrzał na daną osobę. Po udzieleniu informacji i ewentualnym przydzieleniu pokoju założy kaptur i wyjdzie na zewnątrz.

Faust272 - 2009-11-24, 11:22

Parys ścisnął w ręku papiery. Wśród nich znajdowała się mapa niewielkiego fragmentu obszaru wokół miasta z naszkicowaną droga do gospodarstwa. "Facet nazywa Farkon i zarządca całkiem sporym kawałkiem ziemi." - myślał Parys - " 2 hektary pszenicy, hektar ziemniaków, 2 obory, 2 kurniki, 50 kur, 13 krów, 24 świnie, spichlerz i dworek. Cóż, albo nie płaci bo nie ma kasy, albo nie płaci bo myśli że mu się upiecze, albo jakoś zabezpieczył się przed ewentualnym ściągnięciem długu. Zalega dwa tygodnie ze spłatą i aż takie odsetki mu naliczyli? Najwyraźniej brał pożyczkę bez poręczycieli, formalności i innego takiego gówna"

***

W okienku siedziała jakaś kobieta. Jej uroda była... "średnia". Lecz na pewno gdyby lepiej o siebie dbała, to możliwe, że wyglądałaby całkiem pociągająco. Miała na sobie wielokrotnie prane giezło i błękitna suknie. Wyglądała na typową urzędnice. Chłodna, kalkująca, patrząca na wszystko logicznie i nie dająca się łatwo zagiąć.

- Jako najemnik wolny pracuje Pan na zlecenie i tylko po jego wykonaniu zarabia Pan pieniądze. Stali najemnicy zarabiają pensję cotygodniową plus premie za poszczególne zadania, lecz muszą być codziennie na usługach Gildii, jeśli nie są już przydzieleni do jakiegoś zadania. Z tego co po Panu widzę, to pewnie nie uśmiecha się Panu wstawanie codziennie rano i przebywanie w Gildii lub na misjach. Co do grup najemników, to organizują się one samodzielnie. Oczywiście trzeba za ich usługi zapłacić więcej, bo przecież wynajmuje się więcej najemników, ale później zarobione pieniądze członkowie takiej drużyny muszą podzielić między sobą.

- W czymś jeszcze mogę pomóc?

Altaris - 2009-11-24, 15:05

-Nie, dziękuję. Ewentualnie za jakiś czas zgłoszę się znowu do administracji - powiedział z nieukrywanym uśmiechem Parsifal. Po chwili znowu wyszedł na świeże powietrze i po brukowanej drodze szedł spoglądając przez chwilę na plany. Mijały go masy ludzi lepiej ubranych, jak na Nowe Miasto przystało. W końcu przy bramie widząc ostatnie wspaniałe kamienice wyszedł spokojnie przez bramę w kierunku Gospodarstwa.




Przenoszę się do Gospodarstwa, tam też piszę dalszą część tego posta.

Faust272 - 2009-11-30, 19:16

Zandalor08 napisał/a:
-Witam, pragnę poinformować że niejaki Farkon, zaprzecza pożyczki. Chroni się w forcie w którym jest parunastu najemników dobrze uzbrojonych. Ma palisadę i fosę. Na murze stoją łucznicy - łapią oddech - próbowałem wieloma sposobami, jednak mi się nie udało. Dobrze chroniony, nerwowy gospodarz wyrzucił mnie siłą z jego majątku. Ma bogaty dworek i urodziwy sad wraz z gospodarstwem. Potrzebuję większej siły by tam wpaść, bądź pomocnika który by szybko załatwił sprawę. Farkon na pewno... - coś ukrywa... nie, nie powie tak - nie da się łatwo zwieść.


Grimych słuchał wywodu Parysa ze złośliwym uśmieszkiem na ustach.

- Wiedziałem, że tacy jak Ty potrafią spieprzyć każde zadanie. Zaiste nawet kasy odebrać nie potrafisz.

Zarządca jednak szybko się opanował i stał się poważny,

- W porządku, skoro tak się prawy mają, wyślę drużynę najemników, a wraz z nimi doświadczonego poborcę i urzędnika. Zobaczymy jak to się skończy. Możesz odejśc, nie mam na razie nic do roboty dla Ciebie.

Altaris - 2009-12-03, 17:30

-Rozumiem - robiąc grymas powiedział Parsifal - a tak z ciekawości to kiedy ruszają??
Gdy elf uzyska odpowiedź poczeka gdzieś przed budynkiem na towarzyszy. Wydawało mu się że ominie go jakaś potyczka. Kiedy "oddział" wyruszy, Parys uda się za nimi w dużym odstępie. Gdy jednak wejdą do lasu zmniejszy dystans. Gdy znajdą się na farmie Farkona będzie trzymał się parę kroków za nimi, dużo przed bramą zatrzyma się i oprze na jakimś kamieniu boć pieńku udając że je - oczywiście będzie jadł na prawdę. Gdy coś będzie się dziać niepozytywnego, elf ruszy do boju próbując zestrzelić wartowników na murach. Gdy jednak brama się otworzy dogoni oddział i powie najemnikom że znowu do Pana Farkona.

Faust272 - 2009-12-04, 00:18

- Powiedziałem! Nie ma żadnej roboty dla Ciebie teraz tutaj. - Z naciskiem syknął zarządca. - A ciekwość to pierwszy stopień do piekła! Jesteś tylko najemnikiem, nie musisz wiedzieć wszystkiego - uśmiechnął się Grimych.

Parys zauważył, że z Gildii wychodzi wiele grup najemników, najwyraźniej jest bardzo spory ruch. Dwie grupy z nich składem przypominały to co mówił zarządca, czyli drużyna nejmników plus poborca i urzędnik.

Czyli wiesz, że drużyna wyruszy i zauważyłeś dwie kompanie pokrywające się z opisem zarządcy. Możesz sobie to olać i robić co innego, albo możesz podażać za którąś z grup, ale masz 50% sznas na to, że trafisz na tą, która idzie w stronę majątku ziemskiego Farkona.

Altaris - 2009-12-04, 09:55

Parsifal wyszedł przed budynek widząc dwie grupy najemników i owego rządcę. Lecz który zmierza w kierunku Gospodarstwa Farkona? Elf szukał w swojej psychice jakiegoś bodźca który by mu podpowiedział jaki oddział tam zmierza.
Otworzył szeroko oczy i w głowie zaczęło mu szumieć. Zaczął widzieć kolorystyczne aury przedmiotów, ludzi, budynków.
Po chwili usiadł na ławce i czekał aż któraś grupa pójdzie w stronę bramy od której jest najbliżej do jego celu.
Pójdzie za nią.

Faust272 - 2009-12-07, 21:17

Parsifal zdająć się na los podążył za jadną grupą najemników.
Altaris - 2010-01-28, 20:19

Parys wszedł do Administracji i podszedł do jakiegoś urzędnika mówiąc smutnym głosem...
-Cóż, wyjeżdżam z Akilli na długi czas, być może na zawsze... - dodał.
-Chciałbym więc wypisać się z Gildii jako najemnik. Ponieważ już nie będę miał szans nim być... - powiedział oczekując odpowiedzi i myśląc czy było coś jeszcze oprócz Gildii, ale raczej nie.

Faust272 - 2010-01-28, 20:30

Zarządca ze złośliwym uśmiechem obserwował zbliżającego się Parysa. Wyglądał tak tylko wtedy, gdy miał dostać do ręki jakąś kasę.

- O patrzcie kogo tu mamy. Przyszła koza do woza. Co? zabrakło pieniążków?

Wysłuchawszy to co powiedział Parys, kontynuował.

- Aaa, takie buty. No ale widzisz, twoja heca z Farkonem czy jak mu tam przysporzyła nam wielu problemów. Musieliśmy zapłacić dodatkowo grupie najętych najemników i załagodzić sprawę z Farkonem. Wszystko to nas kosztowało 75 sztuk złota.

- Masz dwa dni na oddanie tej kwoty, inaczej będziesz miał spore kłopoty. Nawet nie próbuj uciekać, znajdziemy Cię.

Altaris - 2010-01-28, 20:33

-Postaram się spłacić jak najszybciej owy dług... - powiedział smutno Parys i wyszedł pośpiesznie z Gildii zabierając swoje wszystkie rzeczy.

EDIT:

W drzwiach Gildii pojawił się jakiś elf. Wszedł szybkim krokiem do poprzedniego pokoju co wcześniej...
-Mam 75 sztuk złota... - dając je urzędnikowi.
-Teraz jesteśmy kwita a ja spłaciłem swój dług, jestem już wolny... Mogę wyjechać... - powiedział z uśmiechem elf. Wyszedł szybko z dumą przepychając się przez masę będących tu ludzi... Otworzył drzwi i spojrzał w pochmurne niebo oglądając uliczki po bokach widząc że nieźle leje. Po budynkach i ulicach lały krople wody... Chciał zarzucić kaptur... Lecz go nie posiadał. Schował się pod daszkiem i puścił pędem w stronę Katedry Angrogha.

Faust272 - 2010-02-25, 18:20

Przechadzając się po mieście, Ethiel zauważył potężny, zadbany budynek, z wyrytym nad drzwiami w tablicy z marmuru napisem "Gildia kupców". Sam przepych, z jakim została urządzona siedziba miejskich handlarzy przyciągała elfa do środka. Obok gmachu rozciągał się śliczny ogród, pełen fantazyjnie utworzonych klombów i drzew. Założenie ogrodu przez gildię nikogo nie dziwiło, w końcu niektóre interesy lepiej załatwiać w zaciszu parku, bez obawy, że ktoś w pokoju obok może nasłuchiwać. Ethiel przeszedł dróżką prowadzącą do samego budynku. Wchodziło się do niego przez wielkie, żeliwne wrota, otwierane przez odźwiernego, który nie zważał, czy wpuszcza bogacza, czy biednego petenta. W praktyce i tak drzwi pozostawały na okrągło otwarte, gdyż przez siedzibę gildii przewijała się prawdziwa rzesza ludzi.

Sala główna również onieśmielała wchodzących swoim ogromem i przepychem, z jakim została urządzona. Sufit wysokiego pomieszczenia podtrzymywał szereg kolumn swoją wielkością przywodzące na myśl stare, potężne dęby. Pod sklepieniem wisiały 4 żyrandole oświetlające całą komnatę. Przez całą długość sali ciągnęły się kolejki do biur urzędników zajmujących się jedynie rozsyłaniem petentów do odpowiednich komórek gildii. Widząc całe to zamieszanie, Ethiel miał zamiar już sobie pójść, gdy nagle usłyszał rozmawiających obok kupców. Rozprawiali oni, jak dzisiejsze drogi są niebezpieczne i jak duże kredyty muszą zaciągać, by opłacić najemników. Elf, słuchając tak, stwierdził, że może dobrze by było zorientować się, jak wysokie stawki oferowane są wynajmowanym do obrony karawan. Stanął więc z jednej z kolejek i czekał na swoją kolej. I czekał, i czekał, i czekał, obserwując, jak mozolnie posuwa się rząd ludzi stojących przed nim. W końcu wytrwał ku końcowi i tryumfalnie stanął przed urzędniczką. Elf więc zaczął rozmowę:
- Witam, nazywam się Ethiel Inglorion.

- W jakiej sprawie? - bezpardonowo rzuciła urzędniczka, grzebiąc w stosie papierów leżących przed jej nosem.

- To znaczy, chciałem się zorientować, jak.... -

- Nie mamy takiego wydziału, który pomógł by petentowi w zorientowaniu się. Jak się petent namyśli, wtedy niech dopiero przychodzi. Następny! - krzyknął wredny babsztyl. Do okienka podszedł gruby facet.

- Ale proszę pani, pani nadal mi nie... - próbował coś wskórać elf.

- Idź panie, nie mam całego dnia! - zdenerwował się opasły klient stojący za elfem, trącając do swoim brzuszyskiem. Elf nie miał wyboru. Odszedł od okienka, wracając na koniec kolejki. Gdy już znowu odczekał dobrą godzinę, przyjęła go ta sama stara baba.

- W jakiej sprawie teraz? - spytała, najwidoczniej przypominając sobie tego awanturniczego klienta.

- Chcę nająć się do ochrony karawany kupieckiej - odpowiedział zdecydowanie elf, nie mający zamiar być znowu odesłanym z kwitkiem.

- Trzeba było tak od razu - powiedziała urzędniczka, wyjmując jakiś świstek. Odeszła od biurka, wzięła z półki jedną z pieczątek i podbiła kartkę trzaskając przy tym niemiłosiernie. Potem coś nabazgrała na papierze i położyła przed elfem, mówiąc:

- Trzeba z tym się skierować do pośrednika Najmu żołnierzy. Piętro drugie, pokój 32. Następny! - krzyknęła. Ethiel oddalił się od kasy, patrząc znowu na harmider w głównej sali. Ci ludzie po prostu kochają utrudniać sobie życie, stwierdził. Nie zastanawiając się dalej nad tą całą biurokracją, elf ruszył ochoczo na drugie piętro. Tam było już zdecydowanie mniej ludzi. Widocznie większość osób stojących w kolejkach na dole nie ma tyle czasu co Ethiel i nie doczekuje się przekierowania do odpowiedniego biura. Elf dość sprawnie odnalazł pokój 32. Zapukał nieśmiało. Zza drzwi usłyszał donośne "Proszę!". Otworzył więc drzwi i przywitał się z siedzącym w pomieszczeniu urzędnikiem.

- Dzień dobry. Nazywam się Ethiel Inglorion. Chciałbym nająć się do ochrony karawany. Skierowano mnie tutaj. Czy może mi Pan pomóc?


- Kolejny najemnik? Dobrze. Potrzebujemy ogromnej ilości.

Było to niewielki pokoik. Znajdowało się tutaj biurko i rzędy szaf z szufladami przy ścianach. Na drewnianej podłodze leżał czerwony dywan. Za biurkiem siedział łysy, stary urzędnik w wełnianym kubraku paląc fajkę. Przeglądał i segregował papiery. Obok niego siedział jakiś mężczyzna, wyglądał na werbownika, czyli na człowieka oceniającego przydatność ludiz do pracy.

- Co potrafisz?

Matiddd - 2010-02-25, 19:23

- Władam magią. Wystarczająco dobrze, by sprawnie walczyć. - powiedział. Widząc, że stary urzędnik musi znów odpalić fajkę, z pomocą swoich kuglarskich sztuczek wyczarował niewielki płomyczek. Starzec zdziwiony zapomniał, co ma zrobić, więc elf spokojnie mu przypomniał:

- Odpal swoją fajkę. - Starzec zaciągnął się. Płomyk zaraz po tym zgasł.

- Ta prosta sztuczka to dowód, że coś umiem i nie zawracam wam niepotrzebnie głowy. Jeśli wam coś to mówi, to posługuje się magią Energii i magią Elementarną Ognia. Na tyle opanowałem formę magii, że spokojnie mogę stanąć do walki. Nie muszę też mówić, że istnieje duża szansa, że głupi bandyci uciekną, widząc lecące na nich błyskawicę. To tyle jeżeli chodzi o moje predyspozycje. Mam zaprezentować swoje umiejętności? - spytał elf. Pokoik nie wyglądał na salę treningową. Gdyby miał użyć jakiegokolwiek ze swoich czarów, ktoś by na pewno ucierpiał.

- Z góry też mówię, że nie pójdę do walki za zwykłą stawkę. Żądam stawki o jedną trzecią większą, niż dajecie zwykłym najemnikom. Obojętne, czy wyślecie mnie z transportem buraków czy broni. Jeśli płacicie dobrze, mogę pójść z każdą karawaną, nawet najniebezpieczniejszą trasą. Jestem gotowy wyruszyć od zaraz. Więc jak? - zapytał pod koniec Ethiel, obserwując starca, a w szczególności werbownika.

Dla przyspieszenia sprawy - godzę się na wyprawę już z góry, jeśli spełnią moje warunki.

Faust272 - 2010-02-25, 20:49

Urzędnik nachylił się do werbownika i coś szeptał mu do ucha. Werbownik założył nogę na nogę, skrzyżował ręce i mając zamknięte oczy oraz kiwając głową słuchał słów urzędnika.

Po chwili mężczyzna za biurkiem odpalił sobie fajkę i delektował się paleniem. Werbownik wstał.

- A więc mag. Dobrze, to w sumie nam na rękę, brakuje nam czarodzieja. Nie zgodzę się jednak na większą stawkę dla nieznajomego. Jeśli się spiszesz, dostaniesz premię. Na razie obowiązuje Cię standardowa stawka. To znaczy 50 sztuk złota przed i 250 sztuk złota po powrocie. Pasuje Ci to?

Matiddd - 2010-02-25, 21:01

Ethiel, słysząc zawrotną jak dla niego sumę, poczuł, jak serce zaczyna mu szybciej bić. 300 złociszy! Istna kupa pieniędzy. Próbując nie zdradzać swoich emocji, odpowiedział:

- 300 sztuk złota. Zgoda. Chcę wiedzieć, kiedy wyruszamy, dokąd podróżujemy i gdzie mam się zgłosić. I ilu najemników idzie. Reszta mnie nie obchodzi. Chcę mieć też zagwarantowany udział w ewentualnych zdobyczach...jeśli takowe się trafią. To wszystko. - stwierdził, obserwując reakcje dwóch jegomości. Wciąż myślał o niebotycznej sumie monet, jaką mu oferują. Jednak jego nieufność, którą nabył żyjąc w ciągłej podróży nie dawała mu spokoju. Czy jest to na tyle rozsądna oferta, by ryzykować życie? Czy za takie pieniądze kupcy nie będą żądać zbyt dalekiej i zbyt groźnej podróży? Elf jednak stwierdził, że w obecnej sytuacji nie ma co rozpatrywać w ten sposób. Bez pieniędzy jego życie i tak jest nic nie warte w tym cynicznym świecie i bez grubej sakiewki nigdy nie osiągnie swych celów.

Faust272 - 2010-02-25, 21:06

- Świetnie. Wyruszamy jutro o świcie. Załatw co trzeba do tego czasu i stawa się przy Północnej bramie.

Potem zwrócił się do urzędnika.

- Mam wszystkich, zamykam rekrutację.

Potem odwrócił się do maga.

- Naszym celem jest Crumbles.

Po czym wyszedł.

Matiddd - 2010-02-25, 21:12

- W porządku. Idę więc, do zobaczenia więc o świcie. - po czym ruszył załatwić swoje sprawy. Wychodząc z gildii, jeszcze raz spojrzał na ogromny gmach, po czym ruszył na rynek.

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group