End of Days

I Edycja - Epilog

zkajo - 2009-09-09, 20:52
Temat postu: Epilog
Epilog


Oblężenie. W porównaniu do pół miliona umarlaków obrońcy Telding wydawali się garstką. Wróg nie znał strachu ani litości, uderzył także potężną magią. Bramy miasta zostały zdewastowane, a wojownicy, okaleczeni, przechodzili bolesne transformacje. Ich dzikie krzyki rozpaczy dalej pozbawiały reszty nadziei i morale załogi obrońców.
Nie można rzec że Telding nie miało nadziei. Nowo opracowane bronie, zwłaszcza magiczne, pozwoliły uderzyć tak skutecznie, jak nigdy. W końcu front ustalił się na murach, którym metodami magicznymi przywrócono choć część funkcji obronnych, wzmacnianych dużą ilością patroli. To osiągnięcie wydawało się być rzeczą niemożliwą, zważywszy na ciągłą presję trupów. Niektórzy kapłani stwierdzali że nieumarłym przeszkadzają siły ponadnaturalne, i faktycznie, gdyby popatrzyć na zagadnienie życzliwszym okiem można by dojść do takich wniosków.
Pewnego dnia na mury zawitał starszy człowiek. Biło od niego niezwykłe światło, a twarz wręcz jaśniała. Wydawać by się mogło że nie światłem, ale nadzieją, chęcią do walki. Ku radości obrońców i lekkiej niechęci Hereka szybko objął nieformalne dowództwo. Załoga miasta znów była pełna chęci do walki. Do oddziałów dołączyli nawet złodzieje i inni rzezimieszkowie, którzy do tej pory wykorzystywali wszechogarniającą panikę do osiągania swojego bogactwa, które być może miałoby sens, jednak tylko wtedy gdyby udało im się uciec.
Tak, były próby ucieczki. Nikt już nie usłyszał o takich osobach, a niektórym strażnikom wydawało się w nocy jakoby słyszeli rozpaczliwe krzyki rozdzieranych istnień. Nieznany człowiek własnym sumptem i czasem zorganizował oddziały, które miały raz na zawsze oczyścić pole z nieumarłych. Połączone oddziały wojska i Gildii Magów wyszły przez bramy i w zwartym szyku zadawały zniszczenie nieumarłym. W pierwszym szeregu znajdował się ów starszy człowiek, siekąc krótkim mieczem z niewiarygodnym wręcz wigorem, wykrzykując od czasu do czaasu hasła przepełnione energią i nadzieją.
Na horyzoncie pojawiła się istota zupełnie niepodobna do nieumarłego – wysoki rycerz w czarnej jak noc zbroi, z długim mieczem, pełnym kolców i rogów. W miarę jak kolejne trupy zostały wysyłane do krainy, z której przybyły ich udręczone dusze wróg zbliżał się. W końcu rzucił czarnym, śmiertelnym oszczepem. Złapał w nieuwadze walecznego, którego oszczep przebił. Mężczyzna przełknął ślinę i zadał jeszcze kilka ciosów mieczem, po czym jego ręka, bezwładna, wypuściła oręż z ręki.
Oddziały popadły w popłoch, a ich skuteczność bojowa została sprowadzona do poziomu zerowego. Tylko niektórzy wojownicy byli w stanie zadawać skuteczne ciosy, mroczny rycerz zaś wycofał się. Wydawało się że duch bojowy Telding spoczywa na delikatnej pajęczynie, pajęczynie która była symbolem życia owego człowieka. Wraz z zgaśnięciem płomienia jego istnienia, sieć pękła, a wraz z nią siła i odwaga królewskiego miasta. Jedynie dzięki przytomności umysłu Hereka oddziały udało się wycofać do miasta i zorganizować tam obronę, jednak nic nie było już takie same. Ludzie byli przygnębieni, a ich nadzieja dogasała, mimo że ich król starał się najbardziej jak to możliwe zastąpić zmarłego. Tej nocy z pola dobiegały żałosne krzyki towarzyszy broni, zmieniających się w bezduszne szkielety.
W mieście zaczynało brakować żywności. Kolejne ofensywy truposzy były zatrzymywane jedynie bohaterskimi zrywami. Faktem jest, że przy takiej metodyce obrony mur musiał się załamać się. Stało się to w drugim miesiącu oblężenia. Trupy wdarły się do miasta, goniąc żołnierzy przeprowadzających odwrót. Nieumarli nie mieli litości, i to jedynie wystarczy powiedzieć. Pewien lotnik Gildii na wiwernie doniósł nawet że pośród nieumarłych stała białowłosa dziewczyna, której te nie wyrządzały krzywdy, jednak ze względu na jego poziom emocjonalny i fakt że kilka dni później popełnił samobójstwo przełożeni nie dali temu wiary. W kilka dni wykrystalizowało się kilka punktów obrony – kompleks Gildii Magów, stare więzienie, dawny klasztor i Cytadela. Gildia wspierała lotniczo ewakuację więzienia. Około stu magów sformowało tłum i przeciskało się przez mnóstwo trupów. Z powietrza, w którym latały wiwerny z swoimi pilotami wyglądało to jak niebieski okrąg wystrzeliwujący promienie w większy, czarny okrąg próbujący go pochłonąć. Wielkimi środkami przedsięwzięcie się udało. Więzienie, uprzednio zaminowane, zostało wysadzone, szczęśliwie grzebiąc pod sobą ze trzy setki truposzy.
Sama Gildia Magów dość szybko została ewakuowana do placówki w Hilderach, która została znacznie powiększona. Nie była gotowa na przyjęcie takiej ilości ludności, jednak problem logistyczny udało się zażegnać, a sama Gildia upadła, wysadzona bardzo silnymi środkami. Obrona Telding zyskiwała już mniejsze wsparcie, jednak nie było dnia aby lotnik z wiwerny wystrzelił kilka silnych zaklęć w tłumy.
Stary klasztor, mimo wszelkich fortyfikacji, nie był przystosowany do przetrzymywania tak dlugotrwałych oblężeń. Klasztor upadł, mimo że niektórzy mnichowie bronili się w przepastnych, kilometrowych podziemiach, jednak ich los wydaje się być przypieczętowany.
Trzy miesiące oblężenia wytrzymała Cytadela. Bohaterska postawa ich obrońców prawdopodobnie nigdy nie zejdzie z ust bardów. Wsparcie ze strony Gildii było niewielkie, a duch załogi wydawał się być niezłamany, mimo śmierci ich niedoszłego wybawcy. Herek dwoił się i troił, aby podtrzymać ludzi na duchu. Mimo to pomocy przyjść było znikąd. Świadomość losu jaki spotka ich jeśli poddzadzą się stanowiła wystarczającą zachętę do walki, walki nieustępnionej. Wydawało się że miejsce jednego pokonanego trupa zajmowało dziesięciu następnych. Zapasy jedzenia niestety kurczyły się. W tym momencie Herek zebrał swoich najwaleczniejszych rycerzy i uknuł plan. Nazajutrz w Cytadeli wyjechał dobrze zorganizowany oddział – magowie na koniach, wojownicy na piechotę próbowali przedrzeć się przez blokady. Strzały magiczne padały, wojownicy zadawali ciosy, jednak niewiadomo w którym miejscu szereg załamał się, formacja upadła, a truposze pochłonęły załogę. Cytadela upadła, a wraz z nią Telding. Kilka dni później doniósł o tym zwiadowca Gildii. Na resztki miasta została zrzucona tajna broń, oparta na jednym z kryształów zdobytych w katakumbach miasta. Miasto zajął ciemny wiatr huraganowy, niebo przybrało ciemną barwę i bijąc jasnożółtymi piorunami wyniszczało wszelkie istnienia na terenie Telding, które spowite zostało ciemną mgłą bardzo zaraźliwego zła. Doszczętnie przypieczętowało to los jakichkolwiek istot, które mogły pozostać na tym terenie. Załoga Crumbles była zdruzgotana przez utratę królewskiego miasta, jednak sam fort pozostał i rozwijał się dalej.
Upadek Telding dla reszty kontynentu miał dwojaki efekt. Zniszczona została ostoja ludzkości i pogromca orków, jednak upadła też silna armia nieumarłych, zagrażająca wszelkiemu życiu na kontynencie. Pomiotów Beliara już nikt nie kontrolował, rozlały się zieloną falą, topiąc rasy dobrych bóstw.
Uwadze Mrocznego Boga umknął jednak drobny szczegół – rosnące w siłę elfie plemiona. W bohaterskim zrywie zaatakowały one mroczne elfy, które same nie spodziewały się tego. Do dzisiaj na wyspie Istorach znaleźć można masowe nieoznaczone groby, i tylko samo niebo i ziemia wiedzą w jakim języku padały polecenia gdy ginęły kolejne istnienia, kobiety i dzieci, następne ofiary Śmierci. Klan Ognia i Młota więc w niewyjaśnionych okolicznościach połączyły się, a przywództwo objął Arrankh, najmędrszy spośród ich wszystkich. Świadom, że to właśnie oni będą następni, zaczął zarówno militarnie jak i logistycznie wspierać ludzi. Wojna trwała kilkadziesiąt dekad, jednak precyzyjna organizacja, szybkie posunięcia i nowatorskie strategie pozwoliły Nowemu Sojuszowi zająć najpierw lądowy przyczółek, a następnie coraz większe części kontynentu. Siły zbrojne szturmem zajęły Akilę, wypychając znaczne siły zielonoskórych spowrotem do ich krainy.
Pewnej ciemnej, burzliwej i niespokojnej nocy w Kaldinji młoda dziewczyna otrzymała wizję. Jej zadaniem było odzyskanie dla ludzkości wolności. Minęło już kilkadziesiąt lat po tym, jak nieumarli zdewastowali krainę. Nie można rzec że do tego czasu tętniła ona życiem, jednak zalążki administracji i wojska wróciły na swoje miejsce. Rada rządząca krainą nie kwapiła się do pomocy i wyzwolenia Dotii i Veragoru spod władzy zielonych, jednak przewrót zmienił ich stanowisko. Charyzmatyczna wojowniczka szła na czele pochodu wojskowych, mieszczan i zwykłych chłopów. Dewastowali oni chodniki, palili budynki, a na ich ustach była wciąż ta sama pieśń. W końcu Rada padła od ich mieczy, a na tronie osadzona została młodziutka królowa, która mimo swojego wieku chwyciła silnie ster władzy. Po kilkunastu latach Kaldinja była gotowa do wojny.
Na wiosnę na mapach kontynentu zaszły znaczące zmiany. Wojska elfów i ludzi strzałką ruszyły w kierunku Bortii, ścierając z map prymitywne forty orków. Zielonoskórzy uciekali w popłochu, gdy ich drewniane instalacje płonęły i przygniatały ich towarzyszy broni.
Niewielka ale doskonale wyszkolona i zmotywowana armia Kaldinji wyruszyła na czele swojej dowódczyni, kładąc zielonym trupem nieliczne już pomioty. Szlakiem zwycięstw goniły one wojska zielonoskórych wprost do Akilii, gdzie zmiażdzone zostały przez straż. Nie powiodły się plany odbicia Dotii, ze względu na znaczne błędy planistów ataku, o których później jednak nie słyszano. Wojsko wyzwolonego, mało znaczącego na mapie państewka kładło wielką wiarę w swoją przywódczynię, widząc jej popisy magiczne. Niektórzy próbowali przypisywać jej nawet boskość, jednak najbliżsi jej poddani byli temu sceptyczni. W każdym razie w końcu doszło do spotkania armii z fortem Sojuszu. Orkowie zostali pobici, a w niedługim czasie wojska powróciły. Arrankh, już dużo starszy, postanowił zaznać spokoju i powrócił na Istorach, które w najbliższym czasie zamienić miało się w utopię radości i zdrowia. Królestwo Eredanu, pod wodzą kobiety, miało zapewnić elfom zadowolenie i bezpieczeństwo. Stolica Akili, nazwana została tak jak ten region. Przepastne królestwo działało jak w zegarku. Mimo upływu lat królowa nie wydawałą starzeć się, w ten swoisty sposób owiana została legendą.
Jednak nie można stwierdzić że był to wesoły koniec walki z orkami. Królestwo było znaczne, rządzone jednak żelazną ręką. Jego ustrój najprościej opisać można było jako faszystowski. Tajny Komisariat Królewski brutalnie tępił opór. Nieokreślone ilości mężczyzn, dzieci, kobiet zakopane zostały po lasach i łąkach. Garnizony wojska rozmieszczane były poza miastami, jednak wystarczająco blisko aby budzić strach. Doskonale zorganizowana straż starała radzić sobie z przestępcami. Za zwykłych opryszków jednak Komisariat nie brał się – ich celem pozostawali jednak Wolni, czyli zorganizowany ruch oporu, posiadający nawet ramię zbrojne, które chowało się jednak po lasach i prowadziło walkę podjazdową.



By: Vanilla

Argon - 2009-09-09, 21:59

Epilog mi się podoba, jest ciekawy i spójny. Charyzmatyczny, faszystowski przywódca na kształt wujka Stalina. Czegóż innego można było się spodziewać po Vanilli? :mrgreen:
Tylko teraz pytanie: Co z naszymi starymi postaciami? Wszystkie do kasacji?

zkajo - 2009-09-09, 22:01

Kwestia starych postaci zostaje jeszcze do omówienia. Crumbles według historii nowej fabuły zostało odizolowane od reszty Eredanu i jest bardzo ale to bardzo pilnie chronione. Ci którzy zginęli w oblężeniu oczywiście muszą mieć nowe postacie. Co do świadomych jeszcze nie jest to wiadome. Pozatym minęło przynajmniej 20 lat od ostatnich wydarzeń, chcesz grać 40sto latkiem? :D Ale dziarskim :joy:
Argon - 2009-09-09, 22:12

zkajo napisał/a:
Pozatym minęło przynajmniej 20 lat od ostatnich wydarzeń, chcesz grać 40sto latkiem? :D Ale dziarskim :joy:


Czemu nie, to jeszcze nie starość. Życie zaczyna się po 40-tce :mrgreen: osobiście wolałbym to, niż tworzyć jakiegoś świeżaka (przywiązałem się do postaci, pewnie nie tylko ja). Poza tym, nie wszyscy byli w Telding, mogli się gdzieś uratować.
Jeśli świadomi (czyt. Avenker) będą mieć stare postacie, to wiadomo, ze będą bardziej przypakowani od reszty.

No cóż, dużo jeszcze zależy od zmian w systemie gry, które mam nadzieje niedługo pokażecie.

Altaris - 2009-09-10, 19:38

Skąd mam wiedzieć czy zginąłem??
Vanilla - 2009-09-11, 00:28

Zginąłeś w heroicznej potyczce, ściągając wcześniej kilka tysięcy umarlaków.

Niestety, do historii przeszedłeś jako plugastwo Gildii Magów.

Altaris - 2009-09-11, 19:37

A! Mam Was! Miałem syna :D Odziedziczył po mnie miecz :p
A jak Van wytnie mojego syna z historii to czy jest możliwość znalezienia przez nową postać mojego starego miecza?

Vanilla - 2009-09-11, 20:32

Kiedy go twoja postać zrobiła?
Altaris - 2009-09-11, 20:50

Kiedy naukowcy mnie badali sprawdzali przecież moje różne próbki. A między zamroczeniami pamiętam to!
rokosz - 2009-09-11, 21:05

Jak 40 to mój zgnił ze starości. Ale to dobrze bo strasznym pierdołą był.
Avenker - 2009-09-12, 01:04

A co ze mną? :P przez 40 lat chyba trochę mi na mocy przybyło, no nie :^^: ?


EDIT: 1110 POST :!: :hurra:

rokosz - 2009-09-14, 19:49

Zęby ci wypadły ;p teraz jest nas dwóch ;p

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group