End of Days

Kopalnie - Rudy runiczne

Faust272 - 2009-06-02, 16:53
Temat postu: Rudy runiczne
Crumbles oprócz pokaźnych zasobów żelaza, miedzi, metali szlachetnych i innych pierwiastków posiada niedawno odkryte złoża skał runicznych. Nazwano je ze względu na swoją funkcję, gdyż ruda ta idealnie nadawała się do produkcji nasączonych magią run i tworzenia magicznych przedmiotów. Ze względu na swoje właściwości magiczne, jak i fizyczne, wydobycie tej rudy należy do jednych z najtrudniejszych zadań geologów Crumbles.
kastyl - 2009-06-02, 21:37

Thor stanął naprzeciwko wejścia do kopalni. Czekał tylko na swojego towarzysza w tej misji. No i na obiecany sprzęt. Nie wiedział czemu, ale kopalna wywoływała w nim bardzo odległe uczucie niepewności. Jakby czegoś zapomniał.
Czemu tak się czuję? Elf zadawał sobie w duchu już któryś raz to pytanie. Nie powinienem się tak zachowywać. To tylko uczucie. Przeraża ciebie perspektywa kilku robaków? Nie powinna. Na Thora zaczął spływać spokój. Dzięki latom ćwiczeń był w stanie opanować większość emocji, jak również strachu i niepokoju.
Dlaczego przy tym sfinksie nic nie mogłem zrobić? Pytanie nagle pojawiło się w jego umyśle. Elf nie wiedział dlaczego. Kiedy chciał mógł praktycznie wyrzucić z siebie wszelkie uczucia. Dlaczego więc nie potrafił wtedy zapanować nad sobą?
Cóż, pozostaje mi tylko lepiej panować nad sobą w przyszłości.

Thor spojrzał jeszcze raz w głąb kopalni. Tym razem nie czuł żadnego niepokoju.

Napisz robak jeszcze raz to ci wyjadę z dziesięciometrową motylicą wątrobową


Wybacz, moja postać dość uogólnia większość insektów ;p

Argon - 2009-06-03, 11:29

W końcu, po krótkim spacerze, Argon dotarł pod wrota kopalni. Już z daleka dostrzegł Thora i dwóch strażników stojących przy wejściu do kopalni. Kapitan przyśpieszył wiec kroku i dochodząc do żołnierzy rzekł:
- Najemnik Tor i kapitan Argon - przedstawił się, pomagając sobie ręką.
- Dostaliśmy rozkaz oczyszczenia tej kopalni z insektów. Czy jest już gotowe nasze wyposażenie?
Czarna otchłań dochodząca z groty mimowolnie przykuła jego uwagę. Było gorące popołudnie, jednak tu gdzie stał dało się wyczuć przeszywające zimno dochodzące z kopalni. Jakby tam czekał na niego zupełnie inny świat.

Faust272 - 2009-06-03, 12:38

- Witam kapitanie - strażnik zasalutował - słudzy zaraz przyjdą z zamówionym ekwipunkiem.

Drugi strażnik obserwował wilka.

- Naprawdę chce go Pan tam zabrać kapitanie?

***

Minęło pół godziny i do kopalni przyszła niewielka grupa ludzi. Argon i Thor zdziwili się obecnością takiego komitetu pożegnalnego. Najpierw podeszli pachołkowie i oddali przyniesione przez nich pochodnie, liny, haki i racje podróżne. Oprócz nich przyszło także 4 ludzi. Jeden ubrany był w strój kupiecki, gdzieniegdzie upaprany sosem i chrzanem. Był gruby, ale krzepki. Jego twarz przedstawiała idealny stereotyp dobrotliwego piekarza. Drugi był wysoki, wyprostowany, ubrany w biały kilt. Trzecią osobą był ubrany w skórzany, osmalony fartuch płatnerz. Czwarty był ubrany po szlachecku.

Odezwał się człowiek ubrany w kilt.

- To wy ruszacie do gniazda pełzaczy? (pozdro dal fanów jednej z gier) Jestem jednym przedstawicielem grupy naukowców stacjonujących w Crumbles. Owe Pełzacza, tak nazwaliśmy istoty gnieżdżące się w kopalni, mogą być niezwykle ciekawym obiektem naszych badań. Chciałbym żebyście w mairę możliwości przynieśli do laboratorium jakieś okazji. Mogą być to jaja, larwy lub dorosłe osobniki. Liczę na was.

Teraz odezwał się ten poplamiony sosem.

- No tego... jak już jesteśmy przy jajach, to ja też chciałbym kilka. Może nadadzą się do ugotowania. Także dobrze byłoby, gdybyście się dowiedzili, skąd te pełzacze mają żarcie. Sadzać po rozmiarach kolonii są tu od dawna i musiały brać skąd żarcie zanim zaczęły zjadać nas...

Kolejny był ubrany szlachcic.

- Jestem tutejszym kartografem. Byłbym wam wdzięczny za sporządzenie mapy korytarzy. Także dobrze byłoby, gdybyście nanieśli na mapy miejsca wód pitnych, podziemnych, solankowych, rud i innych ciekawszych lokacji. Oto papier i ołówki.

Podał wam po arkuszu papieru, ołówki i blaszanej podkładce.

Następnie podszedł do was płatnerz.

- Płytki pancerza pełzacza są bardzo mocne. Chciałbym, abyście przynieśli jak największą ich ilość do mojego zakładu. Może uda mi się złożyć z ich dobry pancerz. Mogę was nauczyć jak odcinać chitynowe pancerze z insektoidów (400 EXP), ale do tego potrzeba dobre, ostrej broni. Mam do sprzedania mithrilowy sztylet, kosztuje jedyne 60 sztuk złota.

Argon - 2009-06-03, 13:38

(wilka zostawiłem w Zakonie)
Argon nie spodziewał się, ze tak wielu ludzi może mieć swój interes w tak dziwacznym miejscu jak kopalnia. Odebrał swoje rzeczy i spakował do plecaka.
- Postaramy się wypełnić wszystkie prośby, jednak nic nie obiecuję. Pierwszy raz mam do czynienia z takimi stworami. Co do płytek tych...pełzaczy (kocham Gothica :D) to chętnie nauczę się tej umiejętności, ale co do broni...
Tutaj kapitan sięgnął do małej pochwy przyczepionej do prawego golenia i ze świstem wysunął stiletto.
- ...to myślę, ze to powinno się sprawdzić.

Faust272 - 2009-06-03, 14:54

- Tak... - mruczał płatnerz - piękne stiletto. Powinno wystarczyć, chociaż taka broń służy przede wszystkim do pchnięć... Nie... Powinno z pewnością wystarczyć.

- To może Pan? - zwrócił się do najemnika - zapewniam, że taki sztylet z pewnością się spłaci.

kastyl - 2009-06-03, 18:46

Thor spojrzał na sztylet. Raczej nie będzie mógł wyjmować łusek mieczem, więc taki sztylet przyda mu się. Zwłaszcza, że dobry sztylet przyda się zawsze.
- Dobre, kupie od pana ten sztylet, choć sakiewka u mnie nie jest zbyt pełna. I z chęcią nauczę się jak odcinać te pancerze. -
Thor zwrócił się do całej reszty. - Cóż, podobnie jak mój towarzysz, postaram się sprostać waszym prośbą. -
Mam nadzieję, że nie będzie zbyt ciężko.

Faust272 - 2009-06-03, 18:54

- Wspaniale. Proszę, oto sztylet.

Płatnerz podał sztylet chowając złoto do sakiewki.

- 60 sztuk złota
- 400 EXP

+ mistrzowski mithrilowy sztylet
Thor pozyskał nowy atut - Pozyskiwanie łusek/płytek/chitynowych pancerzy

kastyl - 2009-06-03, 19:06

Po odebraniu nauki od kowala Thor zwrócił się do Argona.
- To jak, idziemy do tej kopalni? Robota czeka. -
Po czym wziął połowę "wyprawki" i ruszył w stronę wejścia do kopalni.

Argon - 2009-06-03, 21:39

- Oczywiście, tylko nauczę się tej umiejętności... mruknął Argon do płatnerza.

Po nauce, kapitan ruszył w stronę wejścia kopalni.

Faust272 - 2009-06-03, 23:35

Strażnik odprowadził kawałek Argona i Thora aż znaleźli się nad olbrzymią dziurą prowadzącą pionowo w dół. Od sufitu odchodził kołowrót oraz łańcuch. Brzegi i sufit były wzmocnione stalą. Nad dziurą było ustawione dodatkowe rusztowanie wyposażone w rzędy przekładni, łańcuchówka i bloczków. Po prostu teraz będą zjeżdżać windą.

Strażnik zaczął obracać znajdującym się pod ścianą kołowrotem, nawijając na niego łańcuch. Wind - niewielka drewniana, wzmocniona stalą budka - wychynęła z dziury i stanęła przed Argonem i Thorem. Obydwaj zjechali w dół.

***

Znajdowali się jakieś 10 metrów poniżej poziomu ostatniego szybu. Gdy wyszli z windy ta uniosła się w górę. Wisiory uległ aktywacji. Widzieli kontury i mogli szacować odległości. Jednak nie mogli rozróżniać kolorów, a lokalizowali różne obiekty za pomocą ich ruchu. Było to kłopotliwe, gdyż jeśli pełzacz znajdując się na tle ściany nie poruszał się, to mogli go nie dojrzeć w porę.

Kapitan i zabójca znaleźli się w niewielkim, okrągłym, mającym 10 metrów średnicy pomieszczeniu pozbawionym sufitu (zamiast niego był szyb windy). Naprzeciwko nich znajdowała się przerąbana ściana granitowa. Za nią dostrzegali wyrąbany przez pełzacze korytarz prostopadły do ich linii wzroku. Za nimi znajdował się na ścianie niewielki dzwonek, który posłuży im do przewołania windy, gdy już wykonają zadanie.

Całe pomieszczenie było brudne i popleśniałe. Grzyb znalazł idealną pożywkę na resztkach krwi po zabitych przez pełzacze górnikach. Samotny szkielet ogołocony całkowicie z mięsa leżał pod boczną ścianą. Głowa była strzaskana i leżała obok pogruchotanych resztek kościeja. Gdzieniegdzie walały się jakieś śmiecie: pochodnie, resztki ubrań, zardzewiały miecz i żelazne łuski ze zbroi.

Argon - 2009-06-04, 00:02

Argon zapalił pochodnię. Drugą ręką wyciągnął miecz, który wydał miły dla ucha dźwięk, rozchodzący się po całym pomieszczeniu. Powoli, ruszył do przodu, bacznie się rozglądając na boki. Gdy był w połowie drogi, obejrzał się za siebie, czy jego towarzysz idzie za nim.

Nagle kapitan poczuł dreszcz zimna na ciele. Nie przypuszczał, że może tutaj byc tak zimno. Mimo to, człowiek powoli poruszał się na przód, kierując się w stronę widocznego tunelu pełzaczy.

kastyl - 2009-06-04, 00:30

Thor idąc przykładem kapitana, też wyciągnął swój miecz. Czarne ostrze było niemal niewidzialne w otaczającym ich półmroku. Elf powoli szedł za towarzyszem, rozglądając się wokół. Miał lepsze zmysły niż Argon, toteż, jeśli coś zauważy, natychmiast będzie mówił o tym swojemu towarzyszowi.
Thor spojrzał jeszcze na resztki górników.
Obyśmy, Argonie, nie skończyli jak oni.

Faust272 - 2009-06-04, 11:14

Drużyna wyszła z okrągłego pomieszczenia wprost do tunelu pełzaczy. Teraz muszą zadecydować, czy idą w lewo, czy w prawo. Pod ścianą obok wejścia do komnaty z której przyszli zauważyli kolejny szkielet, także ogołocony z mięsa, którego kościste palce z determinacją zaciskały się na kilofie.
kastyl - 2009-06-04, 13:54

Elf dokładnie przyjrzał się pozostałościom górnika. Przez chwilę szukał dookoła jakichś rzeczy, które mogły kiedyś należeć do kościotrupa, gdy ten jeszcze żył. Kiedy skończył, spytał się Argona.
- Jak myślisz, którędy będzie bliżej? Bo mnie obie drogi w równym stopniu odpychają. -

Znaczy jak kościotrup żył? Cholera, znowu ci nekromanci

Miałem na myśli, gdy ten cały gościu żył.

Argon - 2009-06-04, 16:50

Argon najpierw popatrzył w lewo, chwilę później w prawo. Chciał wyczuć jakieś zmiany klimatu w tunelach. Nic niestety nie wyczuł. Jego wzrok utkwił w niedoszłym odkrywcy minerałów.
- Myślę, że nie powinniśmy się tutaj rozdzielać. Ja też nie widzę żadnej różnicy, ale bardziej pasuje mi lewica niż prawica. Ja bym poszedł w tę stronę...Jeśli nie masz nic przeciwko, pójdziemy właśnie tym tunelem...

Kapitan powoli zaczął podążać korytarzem na lewo. Pomagając sobie pochodnia, rozglądał się po ścianach korytarza w poszukiwaniu czegoś interesującego.

kastyl - 2009-06-04, 20:11

- Ty tu jesteś kapitanem. -
Elf wzruszył ramionami i zaczął powoli za towarzyszem. Korciło go, aby rzucić na siebie iluzję, ale pamiętał, że nie jest sam. Także nie chciał marnować swoich umiejętności. Musi mieć siłę na przyszłość, jakakolwiek by ona nie była.

Faust272 - 2009-06-04, 20:12

Argon i Thor idąc lewym tunelem zauważyli, że używanie jednocześnie pochodni oraz wisiora widzenia w ciemności ich oślepia. Dlatego obydwaj postanowili schować wisiory w sakwach.

Wisior wyostrza widzenie, a światło pochodni jest przez to ostrzejsze i cholernie boleśnie oślepiające.


Pochodnie trzaskały sypiąc co jakiś czas snopy iskier. Podróżnicy oglądając ściany zauważyli cienkie rysy połyskującej rudy. Co jakiś czas napotykali na ogołocone z mięsa szkielety górników i strażników. Co dziwne, nie było przy nich zbrój, ani broni. jedynie jakieś resztki szmat czy inne śmieci.

Nagle coś syknęło. Najpierw przed nimi, a potem za nimi. Coś zaczęło cykać, a drugie stworzenie odpowiedziało podobnym cykaniem zza podróżników.

kastyl - 2009-06-04, 20:24

- Zajmij się tym z przodu. - Elf powiedział to, odwracając się plecami do towarzysza. Miecz trzymał w jednej ręce nisko, sztych zwrócony w stronę odgłosu za ich plecami. Dzięki elfiemu dziedzictwu lepiej widział w ciemności, niż jego ludzki towarzysz. Powoli, nie odwracając wzroku od korytarza, którym przyszli, elf wyciągnął drugą ręką pochodnię. Jeśli zdąży, to odpali swoją pochodnię od pochodni Argona. Jeśli bestia wcześniej zaatakuje, elf sięgnie do sakwy i wyciągnie z niej amulet.
Argon - 2009-06-04, 20:31

Argon zatrzymał się i zacisnął mocniej rękę na rękojeści miecza. Serce biło mu coraz mocniej, w oczekiwaniu na niewidoczny jeszcze w świetle pochodni lęk. Dwaj mężczyźni chwilę stali w milczeniu.
- Co to ma być? Mamy tak stać aż nas dopadną?

kastyl - 2009-06-04, 20:56

- Stać i czekać nie zamierzam, ale jak zaatakujemy jednego, to nas drugi otoczy. Można powiedzieć, że jesteśmy w patowej sytuacji. - Thor zamyślił się na chwilę. - Pewnie tak czuje się mysz, zapędzona przez kota w róg pokoju. Zawsze możemy iść w ten sposób, aż nie dorwiemy jednego pełzacza, a potem dorwać drugiego. -
Faust272 - 2009-06-04, 23:18

Elf odpalił pochodnie od Argona. Ta zapaliwszy się oświetliła tunel. Coś cofnęło się przed światłem. Elf nie mógł dojrzeć co to takiego, ale z pewnością widział czułki i owadzie odnóża.

Nagle coś syknęło i Argon krzyknął. Kapitan widział, jak z ciemności błyskawicznie wychynęły żuwaczki, które ugryzły go w rękę trzymającą pochodnie. Ugryzienie było płytkie i Argon nie wypuścił pochodni z ręki, jednak krew powoli spływała z dłoni rozpryskując się kroplami na ziemi.

Kolejna wymiana cykań. Thor zauważył, jak na suficie wsi pełzacz. Trójkątna głowa wyposażona w parę żuwaczek była przyciśnięta do sufity. Zgięte dwie pary przednich odnóży były gotowe do skoku. Głowa drgała wraz z parą czułek wychwytując ruch i zapachy. Pełzacz znajdował się jakieś 9 metrów od elfa. Zwykły człowiek w tak słabym świetle pochodni nie dojrzałby pełzacza, ale Thor był elfem.

kastyl - 2009-06-04, 23:48

Elf mówił cicho. Na tyle, aby jego towarzysz go usłyszał.
- Uważaj, jeden jest na suficie i szykuje się do skoku. - Elf rzucił pochodnią w stronę pełzacza na suficie. Potem sięgnął po amulet i trzymał go w wolnej ręce. Rzemień oplótł dookoła nadgarstka, aby nie urwał się.

Argon - 2009-06-04, 23:55

- Dość tej zabawy w kotka i myszkę…

Kapitan rzucił pochodnie przed siebie, mając nadzieję, że pełzacz w jakimś stopniu wystraszy się ognia. W blasku palącej się na ziemi flary Argon dostrzegł zarysy potwora. W jednej chwili lewą ręką zdjął z pleców tarczę. Przygryzł wargi i popatrzył ze wstrętem na stwora.

Nie czekając na jego reakcję rzucił się naprzód. Trzymając miecz w górze za sobą, zrobił zamach. Wiedział, że jest tutaj ciasno, dlatego nie próbował poziomego ciosu. Lewą rękę z tarczą trzymał przed sobą. Po zamachu do góry, Argon pozwolił broni na opadanie łukiem ku dołowi. Wtedy prawą nogę wysunął do przodu, zmniejszając dystans do pełzacza. Miecz ze świstem zatoczył półokrąg w powietrzu, tnąc przeciwnika od dołu.

Jeśli cios się powiedzie, korzystając z rozmachu swojej broni, kapitan wymierzy szybki cios na odlew, na wysokość paszczy stwora.

Faust272 - 2009-06-05, 00:18

Gdy Argon rzucił pochodnią, stwór wyskoczył z ciemności na kapitana. Argon nie zdążył sięgnąć po tarcze, musiał parować cios mieczem. Pełzacz skoczył na przeciwnika taranując go żuwaczkami. Jedno z odnóży insekta przebiło człowiekowi stopę unieruchamiając go. Argon nie mogąc ruszyć przyszpiloną nogą upadł na plecy. Zdążył jedynie zasłonić tor mieczem, gdy o jego broń uderzyła para żuwaczek insektoida. Organ gębowy pełzacza był równie twardy jak oręż i przez krótką chwilę Argon leżąc na ziemi mocował się z pełzaczem. Stwór był bardzo silny. Zniecierpliwiony insekt stanął na tylnych odnóżach i zaczął świstać przednią parą kończyn próbując przekłuć leżącego na plecach Argona.

Thor rzucił swoją pochodnią, jednak insekt zaatakował już w momencie ataku drugiego pełzacza. Stwór jednym skokiem pokonał całą dzielącą go od elfa odległość. Thor jednak wcześniej dostrzegł potwora i dzięki temu mógł przygotować dobrą kontrę. Elf sparował cios żuwaczek, wyminął głowę i przednie odnóża i ciął stwora po odwłoku. Czarne ostrze odbiło się od płytek pancerze nie mogąc zranić pełzacza.

Argon dostrzegł teraz spryt owych istot. Teraz odrzucone pochodnie były daleko od walczących i nie dawały potrzebnego światła (teraz sobie przypomniał, że pełzacze jeszcze specjalnie tylnymi odnóżami odrzuciły pochodnie jeszcze dalej). Człowiek nie widział atakującego pełzacza. W niewiele lepszej sytuacji był Thor, lecz nawet elf nie jest w stanie widzieć w całkowitej ciemności, a nie zdążył wyciągnąć wisiora z plecaka.

Pełzacz zaatakował teraz Thora przednimi odnóżami rozrywając mu ubranie. Insekt stanął między Argonem a Thorem.

kastyl - 2009-06-05, 00:36

Kutwa, Faust sam napisałeś, że mamy wisiorki w sakwach, a te są przeważnie pod ręką. Więc nie pisz, że mamy je w plecakach.

Elf sięgnął wolną ręką do sakwy i starał się wyjąć wisiorek cały czas mając na oku stwora. Thor przyjął taką pozycję, aby resztki światła, które dochodziły z pochodni, przynajmniej w jakimś stopniu oświetlały pełzacza.

Argon - 2009-06-05, 00:42

Argon wydarł z siebie ryk bólu, gdy pełzacz trafił w jego stopę. Musiał chwycić miecz w obie ręce, by dorównać siłą pełzaczowi. Przez chwilę człowiek siłował się przy pomocy miecza z paszczą potwora.
- Argh! Teraz mnie wkurwiłeś!
Człowiek podczas siłowania się z insektem, odepchnął bronią jego głowę od siebie i na ślepo zadał w kierunku przyszpilającego go odnóża poziomy zamach. Kapitan wiedział, gdzie znajduje się wbita w jego ciało kończyna, dlatego tylko tam mógł wymierzyć w miarę celny cios. Następnie, lewą ręką próbował sięgnąć po wisior.

Jeśli mu się udało, próbował przeturlać się w bok, by uniknąć kontrataku pełzacza.

Faust272 - 2009-06-05, 11:25

Thor wyciągnął wisior. Ciemności rozproszyły się ukazując wyraźne kontury pełzacza. Elf mógł tylko i wyłącznie stanąć tyłem do pochodni, inaczej nie widziałby pełzacza, ale to było w sumie lepsze. Stając przodem do pełzacza rzucona wcześniej pochodnia nie oślepiała Thora. Insekt zaatakował rozwartymi żuwaczkami na przód celując nisko w brzuch. Zabójca dzięki widzeniu w ciemności błyskawicznie zbił głowę insekta cofając się. W rezultacie pełzacz rąbnął głową o ziemie.

Argon zamachnął mieczem. Poczuł leki opór, a potem jakąś ciepłą substancję, która zalała mu nadgarstek i stopę. Rozległa się kakofonia głośnego cykania i syczenia, kiedy pełzacz z odcięta nogą wycofywał się. Kapitan już miał w ręku wisior i dokładnie widział insektoida. Nie czekając, aż stwór dojdzie do siebie, skoczył naprzód uderzając ostrzem miecza pionowo w dół na głowę potwora. Ostrze zagłębiło się w czaszkę. Rozległ się dźwięk podobny do pękającej skorupki jajka. Argon wyciągnął miecz z głowy pełzacza. Ostrze oblepione było kleistą posoką insektoida. Pełzacz w padł w agonie. Widać było, że długo nie pociągnie, ale zaczął machać na oślep odnóżami i żuwaczkami.

Argon - 2009-06-05, 11:46

Mężczyzna popatrzył ze wstrętem na insekta. Po chwili, zamachnął się do góry i jednym, silnym ciosem odciął pełzaczowi trójkątną głowę, celując w szyję. Po tym, natychmiast odwrócił się do Thora. Ponieważ leżąca przed nim pochodnia oślepiała go, musiał zdjąć wisior (jeśli jest inaczej, nie zdejmuję go)

Zobaczył unik najemnika przed żuwaczkami pełzacza. Po chwili insekt leżał na ziemi. Argon natychmiast podbiega to stwora i unosi miecz. Szamocący się po ziemi pełzacz nie był prostym celem. Argon próbował wymierzyć pionowe cięcie, by przygwoździć jego głowę do ziemi.

kastyl - 2009-06-05, 13:40

Kiedy elf widział już pełzacza, z łatwością zbił jego atak. Insekt nie był na tyle szybki, aby Thor nie mógł zareagować, a także nie posiadał na tyle sprytu, lub nie wiedział, że jego przeciwnik go widzi, że nie atakował jakoś wyrafinowanie. Ot prosty atak.
Thor nie zważając na towarzysza, uderzył sztychem pełzacza prosto w jego czaszkę. Uderzenie powinno być na tyle silne, aby przebić się przez skorupę insekta.
- To za ubranie. - Powiedział elf.
Jeśli atak okaże się zbyt słaby, elf naciśnie na ostrze całą masą swojego ciała.

Faust272 - 2009-06-05, 17:58

Argon nie zajmował się swoim pełzaczem. I słusznie, insekt po chwili legł na ziemi sycząc i cykając ostatkiem sił.

Kapitan podszedł do drugiego pełzacza i wraził mu sztych w odwłok. Pełzacz odwrócił głowę, lecz gdy tylko to zrobił, elf odciął mu ją jednym chlaśnięciem miecza. Owad legł na ziemi zalewając ją posoką.

kastyl - 2009-06-05, 18:12

Elf przyglądał się jeszcze chwilę insektowi. Nie było aż tak trudno, ale też nie było łatwo
- Wszystko w porządku, Argonie? - Thor spytał się towarzysza, widząc jak ten utyka na jedną nogę. - Szkoda, że nie wzięliśmy żadnych bandaży ani niczego podobnego. -

Elf zdjął amulet i poszedł po pochodnie. Kiedy już ją przyniósł, zaczął ściągać z pełzacza płytki pancerza. Potem Thor zaczął szkicować trasę, którą wraz z Argonem przebyli.

Argon - 2009-06-05, 18:25

Argon zdjął wisior i wyciągnął miecz z odwłoka insekta. Machnął nim w powietrzu, aby choć trochę pozbyć się zielonej substancji. Brzydził się sam tego wycierać. W końcu schował miecz do pochwy.Dopiero teraz zasyczał z bólu i złapał się za stopę.
- A bo ja wiem? Mam nadzieję, że nie zaraziłem się niczym od tego ścierwa...
Argon usiadł na ziemi obok pochodni i przypatrywał się ranie na nodze. W końcu, zrobił prowizoryczny bandaż z kawałków ubrań i obwiązał ranę.

- Nie zapomnij o żyłach rudy, które tutaj zauważyliśmy - mruknął przez zęby kapitan, zaciskając szmatkę mocniej na ranie.
- Aaah...no szlag by to! - dopiero teraz zauważył ugryzienie na ręce.
- Jestem podziurawiony jak sito!
Następnym kawałkiem ubrania obwiązał sobie lewą rękę wokół kciuka.

Po prowizorycznym opatrzeniu się wstał, i rozejrzał się wokół, używając pochodni. Jeśli nie dostrzegł ani nie usłyszał niczego podejrzanego wyjął swoje stiletto i podszedł do wcześniej ubitego pełzacza, aby ściągnąć jak najwięcej płytek pancerza.

Faust272 - 2009-06-05, 22:01

Argon poświęcił swoja szatę zakonną do sporządzenie prowizorycznych bandaży. Szczęściem mithrilowe ostrze jego stiletto cięło równo i dokładnie.

Podróżnicy wyciągnęli swoje mithrilowe ostrza i zaczęli oporządzać pełzacze. Początkowo było ciężko, gdyś niesamowicie ostre ostrza wchodziły w pancerz jak w masło. Poszukiwacze przygód musieli dokładnie kierować sztyletami, gdyż niewielkie odchylenie skutkowało przecięciem, a tym samym zmarnowaniem płytki. Dodatkowo bardzo wnerwiająca były wypływająca z ran kleista posoka, która pod wpływem powietrza szybko gęstniała i zasklepywała rany. Po chwili Argon i Thor obwiązali resztką zakonnej szaty wydobyte 6 płytek.

Kto nosi płytki?

Argon - 2009-06-05, 22:28

Po oporządzeniu pełzacza Argon złożył wszystkie płytki do kupy i włożył do szaty, która teraz przypominała worek. Podał ją najemnikowi.
- Masz, weź to lepiej Ty, Thorze. Ja i tak dźwigam sporo gratów na plecach. Poza tym, chyba mnie bardziej nie lubią, haha! - zaśmiał się człowiek, pokazując obandażowaną nogę i rękę.
Kapitan podniósł swoją pochodnię, popakował wszystkie swoje rzeczy.
- Przydało by się teraz znaleźć jakieś źródełko. Strasznie chce mi się pić.
Mówiąc to, ruszył na przód, cały czas rozglądając się po ścianach tunelu. Jednak po ostatnim zdarzeniu obserwował również sufit. Tak jak wcześniej, w prawej ręce trzymał miecz, a w lewej pochodnię.

kastyl - 2009-06-05, 23:25

- Dobra, niech będzie. Byleby teraz nie rzuciły się na mnie. - Thor wziął płytki i schował je.
- Poczekaj chwilę. Jeszcze nie skończyłem mapy. - Thor właśnie kończył rysować trasę, którą przebyli, nanosząc informacje o bogatej rudzie żelaza, którą widzieli w ścianach.
Kiedy skończył, spakował mapę i resztę rzeczy i ruszył wraz z towarzyszem w ciemny tunel. Elf trzymał w jednej ręce pochodnie, a w drugiej miecz.

Faust272 - 2009-06-06, 10:29

Podróżnicy szli dalej korytarzem. Gdzieniegdzie na ścianach migały rysy połyskującej rudy. Często tez potykali się o leżące gęsto szkielety zabitych strażników i górników. Kościeje były poobgryzane i pozbawione mięsa. Zniknęły także ubrania. Jedyne co zostało to pordzewiały kilofy, broń i resztki zbroi. Thor i Argon doszli w końcu do końca korytarza. Zauważyli ślady walki a dalej rumowisko skalne. Najprawdopodobniej grupa strażników została tutaj zagnana, a potem przyparta do kamiennej ściany końca chodnika. Po śladach topora na rusztowaniu (zardzewiały topór tkwił teraz między kamieniami i był połamany) można wnioskować, że broniący specjalnie zniszczyli rusztowanie by zawalić chodnik. Jednakże i tak czekała ich śmierć, gdyż oberwała się spora ilość sufitu zasypując kamieniami szyb. Sufit dalej się nie obsypywał, bo jakieś drzewo zapuściwszy korzenie przytrzymywało górną część chodnika w całości.

Podróżnicy już mieli odejść, gdy nagle elf zatrzymał się. Usłyszał coś na kształt rzężenia. Ludzkiego, ciężkiego oddechu. Ktoś był za rumowiskiem! Ktoś żywy!

kastyl - 2009-06-06, 11:51

Elf przez chwile przyglądał się pobojowisku. Widział wcześniej w korytarzach wiele trupów, ale tam wyglądały one raczej na samotnych górników, którzy nie mieli szczęścia i spotkali pełzaczy. Ale tutaj odbyła się regularna bitwa. Widocznie pełzaczy było na tyle dużo że strażnicy chcieli zasypać je, lub wejście, którym wychodziły
O ironio. Sami ściągnęli na siebie śmierć - Cóż, Argonie, chyba nic tu po... - Elf urwał wpół zdania. Wydawało mi się? Thor podszedł bliżej rumowiska. Nie, na pewno coś słyszę.
- Argonie, ktoś tam chyba jest! Przypilnuj wejścia, ja pójdę sprawdzić kto i co z nim. -
Powiedziawszy to, elf zaczął wspinać się na rumowisko. Szedł powoli, oświetlając sobie drogę pochodnią.

Argon - 2009-06-06, 12:09

Argon spojrzał na kości poległych strażników. Tylu zginęło... Ukląkł na jedną nogę przed jednym z nich, pochylił głowę i zamknął oczy. Po chwili zaczął mówić szeptem.
- Angroghu, zmiłuj się nad poległymi tutaj żołnierzami i ludźmi, którzy nie byli gotowi na odejście do ciebie. Przyjmij ich do swojego wiecznego królestwa ładu i porządku...Nie pozwól na zatracenie ich duszy. Niech ta modlitwa uprosi u twojej dobroci oczyszczenie ze wszystkich win dla poległych tutaj. Panie mój jedyny błagam cię, miej nas w swojej opiece...
Po chwili wstał, gdy usłyszał słowa Thora.
- Zgoda, ale uważaj na siebie! - kapitan mruknął za wspinającym się elfem. Argon po chwili odwrócił sie plecami do rumowiska i poszedł kilka kroków na przód. Bacznie obserwował tunel przed nim.

Iluż musiało być tutaj pełzaczy, że strażnicy zdecydowali się na taki krok? - pomyślał człowiek - Trzeba jakimś cudem dotrzeć do królowej. Wybijanie pełzaczy nic nie da.
Argon czekał na odpowiedź swojego towarzysza zza rumowiska, co jakiś czas odwracając się za siebie.

Faust272 - 2009-06-06, 19:46

Thor wspiął się na rumowisko, niestety sięgało ono pod sam sufit. Zauważył jednak grube korzenie podtrzymujące strop. Sufit nie powinien już się zawalić, więc podróżnicy mogli by odwalić co większe kamienie bez obaw o swoje zdrowie.
kastyl - 2009-06-06, 20:27

Thor wrócił do Argona i objaśnił sytuacje.
- Strop raczej nie poleci, więc możemy trochę tych głazów odrzucić. Sam raczej nie dam rady, więc musisz min pomóc. Zostawimy jedną pochodnię przy wejściu, więc będziemy widzieć, czy coś idzie, czy nie.

Argon - 2009-06-06, 20:58

- Dobra, ale musimy sie pospieszyć. Nie wiadomo w jakim stanie jest ten człowiek...
Argon schował miecz do pochwy i położył swoja pochodnię przy rozpadlinie. Następnie wspiął się na rumowisko i zaczął odwalać co większe kamienie i zrzucać je na dół.

Faust272 - 2009-06-07, 00:21

Podróżnicy odrzucali jeden kamień za drugim. W końcu od zasypanej niecki dzielił ich tylko jeden ogromny głaz pokryty zieloną pleśnią. Gdy go odwalili, oboje zwinęli się w kłębek, a potem wymiotowali za siebie dalej niż sięgał ich zasięg wzroku. Z odsłoniętej dziury o średnicy pół metra wydobywał się obrzydliwy odór kału, uryny,a przede wszystkim zgnilizny, śmierci i rozkładu. Ciepłe, cuchnące powietrze omiotło ich postacie. Kłęby oparów i chmary much i innych owadów no moment wypełniły cały chodnik. Zanim elf i człowiek zaczęli wymiotować, udało im się dojrzeć tylko skrawki i fragmenty ludzkich zwłok pokryte grzybnią i różnymi nalotami, a także wieloma gatunkami robaków i owadów.
Argon - 2009-06-07, 00:42

W jednej chwili kapitan zwrócił cały niedawny posiłek w Crumbles. Poczuł w nozdrzach odór zgnilizny i rozkładających się ciał. Miał zawroty w głowie. Popatrzył na Thora. Nie był wcale w lepszym stanie.

Po pięciu minutach odruch wymiotny ustąpił i mężczyzna doszedł do siebie. Robactwo rozpełzało się właśnie przez utworzony otwór. Argon lewą ręką zatkał sobie usta i nos, by nie wdychać zapachów, chwycił w prawą doń pochodnię i próbował dokładniej sprawdzić co jest za drugą stroną.

kastyl - 2009-06-07, 11:23

Po otwarciu włazu elf miał tylko jedną myśl. Uciekać od tego smrodu. Ale nie zdążył. Zwrócił wszystko, co miał w żołądku. Kiedy juz się uspokoił, zauważył, że Argon sprawdza co jest w środku. Zasłonił usta i nos częścią koszuli Podwijam koszulę , aby zminimalizować odór i patrzy towarzyszowi przez ramie. Przedtem rzuca okiem jeszcze na wejście do jaskini.
Faust272 - 2009-06-07, 16:20

W chwili kiedy Argon zbliżył się do dziury, z otworu wysunęły się ostre i nienaturalnie długie ludzkie pazury. Kapitan poczuł, jak pazury ghoula wbijają mu się w skórę na ręce i rozrywają ją do krwi. Thor poznał, że owe rzeżące odgłosy wydawał ów ghoul. Nieumarły wyskoczył z dziury i zaatakował. Oszołomiony smrodem i nagłym atakiem Argon zasłonił się ręką nie mogąc dobyć miecza. Trupojad gulgotając wściekle atakował rozcinając kapitanowi ręce.
kastyl - 2009-06-07, 17:26

Thor nie czekał, aż stwór zabije Argona. Wydobył miecz i mocno się zamachnął, celując w głowę potwora pod lekkim kątem z góry. Uważnie stawiał kroki, aby nie przewrócić się na kamieniach.
Faust272 - 2009-06-07, 19:54

Ciężko miecz spadł na plecy stwora. Samo cięcie nie było śmiertelne, ale naruszenie kręgosłupa spowodowało rozejście się trucizny, która sparaliżowała rdzeń kręgowy, co spowodowało unicestwieniem nieumarłego.
kastyl - 2009-06-07, 21:18

Po zniszczeniu stwora, Thor szybko uklęknął przy Argonie. Odciął kawałek swojej szaty i zaczął opatrywać rany towarzysza.
- Ty to masz dziś pecha. Tylko mi nie zejdź dziś, bo sam sobie nie dam rady pozabijać tych cholernych pełzaczy. -

Odpisuje wełniany płaszcz.

Nie miał być płaszcz, a ta koszula, co mi pełzacz porwał. Ale dobra, niech będzie.

Argon - 2009-06-08, 09:18

Argon był w szoku po ataku nieumarłego. Miał pokrwawione ręce, odór truposza go otumanił. Ledwo zeszedł z rozpadliny i padł na ziemię nieprzytomny. Po jakimś czasie doszedł do siebie.
- No nie, znowu po rękach? Mam już dośc tej przeklętej kopalni. Wszystko tutaj chce mnie zjeśc...
Po obandażowaniu rąk przez Thora, Argon uważnie się przyjrzał swoim kończynom. Próbowal poruszyc palcami i wyczuc na ile może nimi władac.
- Dzięki..Dobra, Ty teraz zaznacz na mapie rozpadlinę i ostatnie żyły rudy, a ja tymczasem muszę coś zjesc i odsapnąc bo padne...Wydaje mi się, ze odkryliśmy, czym wcześniej pożywiały się pełzacze...
Kapitan ostrożnie siegnął do plecaka, wyjął porcję żywności i zaczął jeśc.

kastyl - 2009-06-08, 16:15

Elf pomógł towarzyszowi zejść z kupy kamieni, jak najdalej od źródła smrodu.

- Dobra, niech będzie i tak. -
Thor wyjął naszkicowaną mapę i zaczął uzupełniać j,ą o drogę, którą teraz przebyli. Naniósł na nią rozpadlinę i żyły rudy, jak i również notatkę o ghoulu, jak i o miejscu śmierci nieznanej liczby ludzi.
Po skończeniu wyjął rację i zjadł ją.

Argon - 2009-06-08, 18:33

Po krótkim posiłku Argon wstał. Wyjął miecz i chwycił pochodnię.
- Tak czy siak, musimy dowiedziec się, co jest po drugiej stronie. Mam nadzieję, ze nie kolejne zagrobelne ścierwo...
Człowiek powoli wspiął się na rumowisko. Wziął głęboki wdech, wsadził pochodnię w otwór i próbował się rozejrzec co jest po drugiej stronie.

Faust272 - 2009-06-08, 20:49

Gdy nozdrza przyzwyczaiły się do smrodu a chmary owadów się rozproszyły, Argon rozejrzał się po niecce wewnątrz rumowiska. Cała niecka pełna była porozrzucanych i obgryzionych do szpiku kości. Wszędzie walały się wypchane plecaki, zardzewiała broń, kilofy i wiele innych przedmiotów. Najwyraźniej wśród uwięzionych w niecce osób doszło do kanibalizmu. Ów ghoul był ostatnim, który to przeżył. Niestety kanibalizm ściąga olbrzymią klątwę, więc strażnik (ghoul ubrany był w zbroje i tunikę używanych w straży) po skonsumowaniu towarzyszy o potem po śmierci albo głodowej albo z powodu zatrucia stał się nieumarłym.
Argon - 2009-06-09, 18:53

Kapitan nie mógł długo patrzeć na taki widok. Szybko odwrócił głowę w stronę towarzysza.
- Cóż za obrzydlistwo...szepty Beliara mogą doprowadzić człowieka do szaleństwa, do zatracenia dla siebie resztek szacunku...
Argon zeszedł z rumowiska i dołączył do Thora.
- No cóż...chyba nic tu po nas. Zawrócimy i pójdziemy prawym tunelem.
Po chwili mężczyzna pozbierał swoje rzeczy i ruszył znaną mu już drogą.

kastyl - 2009-06-09, 21:25

Elf wzruszył ramionami i ruszył za towarzyszem. Tym razem miał pod ręką amulet.
Faust272 - 2009-06-09, 21:32

Podróżnicy szli korytarzem. Argonowi jeszcze trochę kręciło się w głowie, ale powoli dochodził do siebie. W końcu obydwaj minęli okrągłą komnatę z windą mając ją po prawej stronie. Korytarz był prosty (oczywiście nie był idealnie prosty, w końcu był tworem insektów, a nie górników). Co jakiś czas mijali ogołocony szkielet lub resztki zwłok. W końcu doszli do niewielkiego pomieszczenia. Wyglądało to raczej na to, że ktoś poszerzył tutaj tunel tworząc owalną norę. Pewnie w tym miejscu wymijały się owady idące w przeciwnych kierunkach. Zanim doszli do komnaty, dzięki swoim wisiorom dostrzegli ruchomy kształt. Coś podobnego do ogromnego żuka objadało szczątku górnika i pełzacza leżących w owej niecce.
Argon - 2009-06-09, 21:58

Argon gestem ręki zatrzymał towarzysza i pokazał ręką w stronę stworzenia. Powoli zgasił pochodnię, założył wisior i wytężył wzrok. Chciał dokładniej przyjrzeć się istocie.
Faust272 - 2009-06-09, 22:07

Żuk wyglądem przypomniał gnojaka. Z tą różnicą, że wielkością przewyższał człowieka i miał bardziej rozwinięte narządy gębowe. Rzędy żuwaczek sprawnie rozcinały ciało, a zakończone pazurami odnóża wpychały pokarm do gardła.
Argon - 2009-06-09, 22:39

Kapitan wsunął miecz do pochwy i wyjął łuk. Powoli sięgnął do kołczanu na plecach i wyjął strzałę z ostrym jak brzytwa, półokrągłym grotem. Nałożył ją na cięciwę i powoli, ostrożnie posuwał się na przód. Spoglądał pod stopy, by nie nadepnąć na coś, co może spowodować hałas. Chciał uzyskać najlepszą możliwą pozycję do strzału. Podszedł ok. 3 metry i podniósł łuk na wysokość głowy. Powoli naprężał cięciwę, wkładając w to coraz więcej siły.

Dawno nie strzelał, ale starał przypomnieć sobie czasy, w których Deleghit zabierał go na swoje polowania. Argon zawsze pamiętał dzień, w którym ustrzelił swoją pierwszą zdobycz - młodego jelenia. Przypomniał sobie swoje ówczesne skupienie na poruszającym się celu. Musiał wcielić się w jeden ułamek sekundy w swoja ofiarę. Przewidywać jej następny ruch, myśli. Jego opiekun z dumą patrzył na niego, jakby był przekonany o wrodzonym talencie. Jak nigdy, Argon był w tedy z siebie zadowolony. Czuł, że coś znaczy

Nagle wspomnienia prysły. Młody kapitan poczuł, ze cięciwa łuku jest dostatecznie naprężona. Przymrużył lewe oko i wycelował w stwora. Nie obrał jakiegoś szczególnego miejsca. Bał się spudłować. Chciał go tylko trafić...a przy okazji sprawdzić swoje zapomniane przez lata umiejętności łucznicze. Uniósł bron pod lekkim katem, pamiętając o trajektorii lotu pocisku. Ponieważ w kopali nie było żadnego wiatru, Argon nie musiał obawiać się zniesienia strzały. W jednej chwili chłopak wypuścił z lekko spoconych już palców prawej ręki lotki, tym samym wypuszczając strzałę. Jej grot wydał miły dla ucha świst, przecinając grobową ciszę tego miejsca.

Faust272 - 2009-06-09, 22:45

Strzała wydała nieprzyjemne chrupnięcie, kiedy zagłębiała się w pancerz insekta. W miejscu uderzenia powstało rozległe pęknięcie w chitynowym pancerzu,a strzałą zagłębiła się do samych lotek.

Żuk cofnął się jak spoliczkowany upadając na tył i unosząc głowę. Żuwaczki i przednie odnóża wypuściły padlinę. powietrze wypełniło głośne owadzie cykanie i syczenie. Żuk cofając się rozglądał się na wszystkie boki szukając przeciwnika będącego w pobliżu.

Argon - 2009-06-09, 23:04

- Ha, jednak moje zgrabiałe paluchy nie zapomniały dawnych nauk. - powiedział do siebie w myślach człowiek.
Nie czekając na reakcje insekta, Argon wyciągnął kolejna strzałę ze swojego kołczanu, po czym nałożył ją na lekko wytartą już zębem czasu cięciwę łuku. Tym razem, zrobił to już szybkim, niemal automatycznym ruchem. Powoli przybliżył się o kolejny metr do swojego celu. Kolejny raz podniósł łuk, nakierowując go lekko do góry.

Miał już wyczucie odległości od ofiary i siły napięcia broni. Mógł więc tym razem celować w coś konkretnego. Po krótkich obserwacjach odwróconego do niego przodem stwora, objął swoim wzrokiem otwór gębowy insekta, w który wymierzył grot strzały. Powoli naprężał prawe ramię i pociągał lepkimi palcami lotki strzały ku sobie, tym samym wtłaczając kolejną dawkę siły w wysłużony już materiał łuku. Cisowe drzewo cicho zatrzeszczało, gdy uwolniła się z niego fizyczna energia, wypuszczając kolejny pocisk w stronę wroga.

Faust272 - 2009-06-10, 11:07

Kapitan naciągnął cięciwę i wystrzelił pocisk. Strzałą odbiła za bardzo w prawo mijając insekta o kilka centymetrów. Żuk dzięki temu szybko zlokalizował agresora i najwyraźniej kierując się jego zapachem powoli zbliżała się do niego. Najwyraźniej nie znał tunelu, z którego strzelał człowiek.
Argon - 2009-06-10, 20:46

Po nieudanym strzale Argon zaklął w myślach. W spokoju obserwował zbliżającego się insekta. Dał znak Thorowi, żeby się od niego odsunął i miał broń w pogotowiu. Wyciągnął trzecią strzałę i umocował ją na cięciwie. Stanął w lekkim rozkroku, prawa noga była z tyłu. Podnosił powoli łuk, naciągając przy tym cięciwę z końskiego włosia. Przymrużył lewe oko i przybliżył głowę prawie do samych lotek strzały.

Skupił swój wzrok na widocznym przed nim grocie strzały. Ruchem lewej ręki nakierowywał go da poruszający się w jego stronę obiekt. Do człowieka dochodziło coraz głośniejsze cykanie owada, który niepewnie poruszał się na przód. Jego czułki szybkimi ruchami łowiły w powietrzu zapach świeżej zdobyczy. Argon nadal czekał.

Wraz z każdym metrem Argon dostrzegał coraz więcej szczegółów przeciwnika. Wypatrzył teraz, że powierzchnia pancerza posiada urzeźbienie w postaci drobno lub grubo nakłutego punktowania. Odnóża były mu uzębionymi goleniami. Na udach i goleniach znajdowały się kolce i szczeciny. Argon nigdy nie lubił owadów, ale do tego żuka poczuł wyjątkowy wstręt. Insekt znalazł się w odległości mniej więcej dziesięciu metrów.

Młody kapitan już wystarczająco długo czekał. Wolnym ruchem dłoni nakierował grot ostrzały na przestrzeń między dwoma czułkami na jego głowie. Lekkim ruchem prawej dłoni upewnił się, że łuk jest dostatecznie naprężony. Poczekał jeszcze kilka sekund. Uspokoił swój oddech, by stał się wolny i miarowy. Człowiek wiedział, ze nie może już dłużej czekać. Nagle wziął głęboki wdech, przestał oddychać i uwolnił z ręki lotki strzały, która cicho pognała przed siebie, prosto do zamierzonego celu.

Po strzale od razu schowa łuk i wyciągnie podstawowe uzbrojenie: miecz i tarczę.

Faust272 - 2009-06-10, 21:33

Żuk ścierwojad zbliżał się powoli rytmicznie poruszając czułkami i żuwaczkami. Zatrzymał się czując swąd gaszonej pośpiesznie pochodni. Trzask cięciwy. Insekt na ten dźwięk błyskawicznie upadł brzuchem na posadzkę. Strzała nie trafiła centralnie w głowę, lecz zagłębiła się po lewej stronie od prawego oka insekta. Ścierwojad cofnął się sycząc, a potem wyprostowawszy tylne nogi zgiął przednie odnóża pochylając głowę. Z otworu gębowego robaka wystrzelił strumień żrącego soku żołądkowego o duszącym zapachu. Strumień miał niewielką średnicę i uderzył w napierśnik Argona zalewając także jego ręce i łuk. Cięciwa strzeliła pękając i boleśnie ukąsiła Argona w policzek. Ze szramy momentalnie pociekła strużka krwi. Kapitan poczuł, jak kwas parzy mu ręce. Człowiek wyrzucił łuk i rękawicę. Odrzucony ekwipunek powoli roztwarzał się, w oczach.
Argon - 2009-06-10, 22:15

Argon szybko odrzucił na ziemię rzeczy, które po chwili strawił kwas. Popatrzył ze złością na owada. Wyciągnął miecz i tarczę. Wziął kilka głębokich oddechów. Wyczyścił swój umysł ze wszystkich trapiących go problemów. Nie bał się walki. Wiedział, że tylko i wyłącznie jego bóg decyduje o jego losie i śmierci. Tylko w Angroghu pokładał nadzieje.

Po chwili zamyślenia ruszył przed siebie. W razie ataku zasłoni się tarczą. Przez chwilę biegł prosto. Gdy był około 2 metry od wroga, uchylił się przed jego kończynami i zrobił unik w prawo. Mijając stwora zrobił szybki zamach mieczem nad tarczą i zrobił cięcie na odlew. Argon wiedział, ze musi być w tym starciu szybki. Gdy był za stworem, odwrócił się na pięcie i zamachnął się na jedną z jego kończyn, na której owad stał wyprostowany. Człowiek próbował zachwiać jego równowagę. Gdy ten legnie na ziemi, powinno być znacznie prościej.

Faust272 - 2009-06-10, 22:19

Argon ciął mieczem nad tarczą. Insekt cofnął się, więc kapitan zaszarżował taranując go tarczą, a potem poprawiając sztychem miecza. Ścierwojad zasyczał, miotnął cielskiem i zwalił się na ziemie. Z jego gęby spod pokryw pancerza ciekła posoka.
Argon - 2009-06-10, 22:27

Insekt zwalił się na półokrągłą skorupę pleców. Pewnie trudno będzie mu z takiej pozycji wstać. Nadal jednak Argon musi uważać na jego jad. Nie czekając długo, kapitan podniósł ostrze wysoko do góry. Zacisnął zęby. Po chwili, ze świstem opuścił miecz i wbił z całej siły w leżące cielsko owada, przyszpilając go tym samym do ziemi...
Faust272 - 2009-06-11, 08:34

Rozciąłeś martwe truchło żuka ścierwojada.

Nie znęcaj się nad zmarłymi robakami.

Argon - 2009-06-11, 08:47

Kapitan schował broń, wyjął pochodnię i próbował wyciągnąć wbitą w głowę żuka strzałę. Może się jeszcze nada do ponownego użytku. Następnie przerzucił martwego insekta na brzuch. Ten trochę ważył, dlatego Argon musiał poświęcić na to trochę siły. Gdy już mu się udało, wyjął sztylet i spróbował ściągnąć z jego pancerza chitynowe płytki. Stiletto wprawnie rozcinało pancerz, dlatego Argon wykonywał wolne, ostrożne ruchy wokół płytek. Spróbował też wyciągnąć strzałę wbitą w plecy pasożyta, pomagając sobie sztyletem.
- Już po wszystkim... - mruknął Argon do Thora - Przeszukaj tę grotę.
Po skończonej pracy, chłopak ruszył przed siebie. W świetle pochodni próbował dostrzec leżące na ziemi, chybione strzały.

kastyl - 2009-06-11, 17:18

Thor stał cały czas z dala od insekta. Nie za bardzo wiedział, jak z tym walczyć, więc za bardzo nie chciał się do tego mieszać.
Kiedy Argon już dał sobie radę z insektem, elf wreszcie ruszył się z miejsca.
- Dobra robota. Ja bym sobie nie dał rady. - W czasie, gdy jego towarzysz zajmował się płytkami, Thor przeszukał komnatę.

Faust272 - 2009-06-14, 18:19

Kapitan próbował oporządzić żuka ścierwojada, niestety całe jego pokrywy pancerza były całością, a pofregmentowanie pokryw z pewnością zniszczyłoby je. No ale człowiek mógł wyciąć jedną płytkę z pozostałości pełzacza, które wcinał ścierwojad.

Thor przeszukał jaskinie. Była wilgotna i w wielu miejscach rosły pleśnie i różne grzyby (nawet świecące delikatnym blaskiem w ciemności). Oprócz wejścia, z którego przyszli, od jaskini odchodziło kolejne prowadzące prosto na tym samym poziomie wysokości. Elf przeszukał zwłoki strażnika. Oprócz resztek zbroi, broni, szat i ciała znalazł kilka przedmiotów nadających się do użytku:

- łom,
- bandaż,
- butelka wody,
- skórzany pas,
- zapalniczka.

Argon - 2009-06-14, 18:35

Argon, oporządziwszy pełzacza wstał i podszedł do Thora, który właśnie przeszukał zabitego strażnika.
- Niestety, udało mi się wyciąć tylko jedna płytkę z tego truchła...Znalezione rzeczy póki co schowaj do torby.
Po chwili, kapitan chwycił swoją pochodnię i ruszył nieznanym jeszcze tunelem.

Faust272 - 2009-06-16, 11:24

Kapitan szedł tunelem, doszli do kolejnego rozwidlenia. Był dwie drogi, jedna prowadziła prosto i była ustawiona pod kątem 20 stopnie w prawo od ich korytarza, druga była ustawiona pod kątem 300 stopni od ich korytarza.
Argon - 2009-06-16, 12:22

Argon gestem ręki pogonił swojego towarzysza, gdy stanął na rozwidleniu. Poczekał, aż ten do niego dojdzie.
- Jak myślisz? Chyba nie ma zbytnio różnicy pomiędzy oboma. I tak ich nie znamy...Pójdziemy tym. - odrzekł po chwili zamyślenia kapitan, wskazując lewy korytarz i powoli udając się w jego kierunku.

kastyl - 2009-06-16, 14:12

Elf dogonił towarzysza tuż przy rozwidleniu.
- Cóż, mi to nie robi większej różnicy.
Thor poprawił bagaż i ruszył za towarzyszem.

Faust272 - 2009-06-18, 18:26

Podróżnicy szli krętym korytarzem. Tutaj już nie napotkali trucheł ludzi. Po jakimś czasie zauważyli, że ściany pokryte były niewielką warstwą lepkiej substancji. Im szli dalej, tym owa substancja była bielsza i bardziej klejąca. Po 30 minutowej wędrówce zauważyli grube pajęczyny zaścielające sufit, ściany i podłogę.
Argon - 2009-06-18, 18:48

Kapitanowi zrobiło się niedobrze. Nie przez rany lecz przez otaczające go pajęczyny. Nie znosił wszelkiego rodzaju robactwa i insektów od dzieciństwa.
- Chyba jesteśmy coraz bliżej głównego gniazda... - wymamrotał przez zaciśnięte zęby.
- Przeszliśmy już spory kawałek tym tunelem. Nanieś go na naszą mapę. Później może nie być na to czasu...
Argon zatrzymał się i czekał aż jego towarzysz skończy rysować. W międzyczasie poprawił sobie opatrunek na rękach, który zrobił się już prawie cały czerwony. Rana trochę piekła, jednak Argon próbował nie myśleć o bólu. Po chwili podszedł do ściany i powoli dotknął palcem wydzieliny. Była tak biała, że prawie świeciła w ciemności. Jeśli się dało, spróbował ją powąchać.

Gdy Thor skończy szkicować mapę, Argon ponownie ruszy do przodu.

Faust272 - 2009-06-20, 16:24

Podróżnicy szli przez pokryty gęstą pajęczyną korytarz. Im szli dalej, tym pajęczyna była gęstsza i bardziej utrudniała chodzenie. Gdy Argon oparł rękę o ścianę, z trudem ją od niej oderwał. W końcu natrafili na coś ciekawego. W oplecionym ciasno kokonie z pajęczyny przyklejony do ściany był martwy pełzacz. Miał wysuszone ciało i jakby wessane do wewnątrz.
Argon - 2009-06-20, 17:06

Argon wyciągnął miecz i powoli zbliżył się do martwego pełzacza. Chciał przyjrzeć mu się dokładniej (szczególnie brzuchowi). Pomógł sobie pochodnią.
- Czyżby w ich społeczności obecny był kanibalizm? To trochę dziwne, żeby zabijali swoich. A może właśnie tak się rodzą? No nic, jeśli nie masz jakichś pomysłów, Thorze, ruszajmy dalej.
Jeśli nie zobaczy nic interesującego, kapitan ponownie ruszy na przód, tnąc mieczem pajęczyny przed sobą.

Faust272 - 2009-06-23, 19:50

Tunel ciągnął się i ciągnął. Coraz trudniej było stawiać stopy. Miecz po chwili cały oblepiony był pajęczyną i mocno przyklejał się do ścian. W końcu Argon przecinając kolejną pajęczynę zagradzającą mu drogę upuścił miecz. Broń przykleiła się do ściany i bez względu na to, jak mocno ciągnął, nie mógł jej wyrwać z lepkiej substancji.
Argon - 2009-06-23, 20:03

- Na święty płomień Vakrisa! Ileż jeszcze będzie się ciągnął ten przeklęty tunel? - wrzasnął Argon wlepiając oczy w miecz.
- Nie zostawię tu tego miecza. To pamiątka... - mruknął przez ramie do stojącego za nim Thora - Możesz mi pomóc go wyciągnąć?
Kapitan wytarł lewą ręką spocone czoło i wyjął stiletto. Mocno złapał rękojeść sztyletu i lekko wsadził ostrze pomiędzy rękojeść przylepionej broni a ścianą. Następnie zręcznie szarpnął sztylet do siebie, tym samym podważając miecz, który chwyci drugą ręką.

Faust272 - 2009-06-23, 20:06

Argon naszykował się na pełne oporu cięcie. Jakież było jego zdziwienie, gdy sztylet o cienkim ostrzu przeciął pajęczynę jakby kroił roztopione masło. Argon i Thor zachwiali się, ale nie upadli.

Szlag, udał się rzut na równowagę. Był ważny, bo teraz...

Lepka pajęczyna wystrzeliła z głębi tunelu przylepiając nogi Argona do podłogi. Dzięki wisiorom podróżnicy zauważyli wielkiego, włochatego pająka o grubych i jeszcze bardziej włochatych odnóżach, który biegł w ich stronę świdrując ich ośmiorgiem oczu.

Argon - 2009-06-23, 20:28

Nagle Argon poczuł, że coś ciepłego i lepkiego oblało jego nogi. Po chwili dostrzegł przed sobą pająka giganta. Nie mógł wykonać kroku do przodu. Spojrzał w dół na swoje nogi. Jeśli chciał przeżyć, to musiał spróbować się uwolnić. Próbował ruszać nogami na boki, by chociaż trochę poluzować więzy. Kątem oka widząc jak insekt się zbliża, kapitan sztyletem próbował rozciąć pajęczyny obwiązane wokół stóp. Nic! Nadal nie mógł się ruszyć. Zrobiło mu się gorąco, chociaż wokół panował chłód. Przełknął głośno ślinę, której dźwięk nawet Thor usłyszał.

Argon nie mógł nic zrobić, tylko się bronić. Schował sztylet i ściągnął z pleców tarczę. Człowiek przyjął postawę obronną. Tarcze trzyma wysoko przed sobą, zasłania większość ciała od poziomu oczu w dół. Dłoń dzierżąca miecz cofnięta aż za linię głowy, znajduje się równolegle do podłoża, gotowa do wymierzenia prostego pchnięcia. Już widział szkliście czarne ślepia pająka.
Boże mój, dodaj mi sił...
- Thorze, podpal swoją pochodnią pajęczynę przed nami! Może to coś się wystraszy.

kastyl - 2009-06-23, 22:16

Thor przyglądał się, jak jego towarzysz ładuje się w coraz większe pajęczyny. Nie miał nic do powiedzenia, ale czuł się nieswojo. Po chwili już wiedział dlaczego. Z ciemności, do których nie dosięgała magia amuletu wyleciała pajęcza nić.
No to sobie ktoś nagrabił. Thor zauważył w oddali kontur jakiegoś stwora. W końcu rozpoznał dokładnie jaki to stwór.
Słyszał wiele opowieści o ogromnych pająkach. Wiedział, że niektóre ich rodzaje dysponują śmiercionośnym jadem. Nie wiedział dokładnie, czy ten akurat jest właśnie jednym z tych rodzajów, ale nie chciał się przekonywać na własnej skórze.
- Niech mnie diabli wezmą po trzykroć do piekła i z powrotem, jeśli i tym razem wyjdziemy bez większego problemu. -
Thor wyciągnął swój miecz. Czarne ostrze powinno być równie niewidoczne dla pająka, jak i dla innych istot, widzących za pomocą oczu. Przynajmniej, jeśli nie widzi doskonale w ciemnościach, ale pająki przeważnie wyczuwają ruch dzięki swoim pajęczynom. Oby i tak było tym razem.
- Staraj się jak najmniej ruszać pajęczyną. - Po chwili dodał jeszcze. - I kolejnym razem zaczekaj na mnie, zanim zechcesz się wpakować do jaskini pełnej pajęczyn i trupów pełazaczy. -
Thor, starając się nie ruszać pajęczyny, wyjął pochodnię i zapalił ją.
Może sam ogień go wystraszy.

Faust272 - 2009-06-25, 16:42

Pająk widząc ogień cofnął się. Płomień zaświecił w bladych ślepiach. Widocznie to był pierwszy raz, kiedy ów pajęczak widział ogień.

Thor teraz miał szansę podpalić pajęczynę. Niestety było ona jakaś dziwnie lepka i wilgotna. Sprawiała wrażenie rozlanego wszędzie kleju. Ogień nie chciał trawić tej pajęczyny, który pod jego wpływem parował i topiła się twardniejąc w jakiś suchy glut. Jednak w takiej postaci pajęczyna dawała się przynajmniej skruszyć.

Pająk skoczył zanim cokolwiek udało się zrobić. Ostre kły pryskające wręcz jadem zarysowały tarczę z wydając nieprzyjemny odgłos.

Pajęczak czując opór cofnął się szykując kolejny, inny atak.

Argon - 2009-06-26, 23:06

Argon był przygotowany na nagły atak pająka. Na szczęście udało mu się przed nim obronić. Tarcza wydała głośny zgrzyt w starciu ze szczypcami insekta. Argon trochę się zachwiał, ale przytwierdzony przez pajęczyny do ziemi miał dodatkowe oparcie. Kątem oka zobaczył, jak podpalona przez pochodnię Thora lepka maź powoli zastyga, twardniejąc.

To może być moja jedyna szansa na przeżycie...Nie mogąc się ruszyć, prędzej czy później będę martwy...
- Thorze, spróbuj to samo zrobić z wiązaniami na moich nogach. Wtedy spróbuję je skruszyć. Sam nie dasz mu rady!
Po odparciu ataku pajęczaka, Argon wyrównał ponownie poziom tarczy i przygotował się na kolejną obronę. Próbował zaprzeć się mocno i wymierzyć natychmiastowy kontratak, wymierzając pchnięcie mieczem w okolice oczu potwora.

Widok tak wielkiego monstrum, odległego od niego zaledwie o kilkadziesiąt centymetrów przyprawiał go o dreszcze. Nigdy jeszcze nie widział czegoś tak odrażającego. Zacisnął zęby i wziął się w garść. Nagle uświadomił sobie, że nie boi się śmierci. Bardziej zawodu, że nie wykona rozkazu dowódcy i zawiedzie ludzi. Wiedział jednak, że jego życie jest tylko w rękach Angrogha. Jeśli będzie musiał zginąć, zrobi to.

kastyl - 2009-06-28, 01:15

Thor przez chwilę myślał nad tym, co powinien zrobić. Czy zaatakować pajęczaka, gdy ten znów ruszy na jego towarzysza, czy też pomóc wydostać się z pułapki Argonowi. W końcu zdecydował. Mówiąc cicho, tak, aby tylko Argon go usłyszał, powiedział.
- Uważaj, za chwilę spróbuję przepalić sieć na twoich nogach. Może zapiec trochę. - Thor przybliżył pochodnię do pajęczyny, która pętała nogi jego towarzysza.

Faust272 - 2009-06-28, 18:55

Thor przybliżył pochodnie do kostek Argona. Kapitan zacisnął zęby czując, jak z bólu kruszy mu się szkliwo. Czemu ogień tak boli?

Pająk zaatakował, tym razem silniej. Kły przebił tarczę, lecz nie zraniły człowieka. Siła uderzenia była tak silna, że górna krawędź tarczy uderzyła Argona w zęby. Kapitan poczuł przeszywający ból i szeroką strugę ciepłej krwi spływającej mu po brodzie. Trze przednie zęby trzymały się na włosku.

Argon runął na ziemie. Tyle tego dobrego, że wyrwał się z pajęczyny. Niestety, jak to mówią: z deszczu pod rynnę, upadł na plecy na pokrytą lepką pajęczyną posadzkę. Ciężka zbroja i lepka pajęczyna skutecznie unieruchomiła Argona leżącego na plecach.

kastyl - 2009-06-28, 21:47

- Cholera, czy muszę ciebie cały czas ratować? -
Thor stał teraz nad Argonem w pozycji obronnej. Czekał, aż pająk znów podejdzie.
Chwilę myślał nad sytuacją i nad tym, jak z niej wyjść. Najprościej byłoby po prostu odejść. Ale coś w jego wnętrzu mu na to nie pozwalało. Robię się zbyt czuły. No ale ten człowiek jeszcze może mi się przydać. Cholerny pająk.
Po chwili elf rzucił pochodnią niedaleko siebie (w bok) tak, aby mógł zaatakować pająka, gdy ten znów zaatakuje.
- Nawet się nie ruszaj. Jeśli pająk teraz zwróci na nas uwagę, będzie po tobie, a ja jakoś się stąd wykaraska. Może uda mi się zwrócić jego uwagę pochodnią. -
Teraz Thor przygotował się na kolejny ruch pająka. Był przygotowany na atak w stronę towarzysza, jak i pochodni. Miał tylko nadzieję, że potwór nie spostrzegł jego.

Argon - 2009-06-29, 21:11

Argon głucho upadł plecami na zimną posadzkę jaskini. Zachłysnął się własną krwią. Stęknął z bólu, dotykając czubkiem języka poluzowanych zębów. Odruchowo próbował wstać, jednak poczuł, że nie tyle nie ma sił, co nie może. Podniósł głowę i popatrzył na swoją tarczę. Od kiedy tylko ją dostał od Deleghita, nigdy go nie zawiodła. Teraz była strzaskana. Zraniła go jak dziki, wierzgający rumak. Podniósł prawą rękę i popatrzył na miecz, który zawsze wydawał mu się najpiękniejszy ze wszystkich, które widział. Teraz wzbudzać mógł tylko obrzydzenie, oblepiony niezidentyfikowaną mazią. Kapitan przypomniał sobie nagle baśń o sośnie. Tak...nic nie może trwać wiecznie... Zrezygnowany opuścił głowę i zamknął oczy.

Nagle usłyszał jak przez mgłę głos Thora. Nie wiedział co jego towarzysz zamierza, jednak i tak nie mógł nic zrobić. Widząc jak jego kompan odrzuca pochodnię, przemknęła człowiekowi pewna myśl. Może tak właśnie miało być? Może Argon miał polec właśnie tu, jak inni strażnicy? Jeśli tak, to nie ma prawa ciągnąć za sobą innych. Spojrzał katem oka na kompana, szykującego się do obrony.
- Thorze…myślę, że powinieneś z tąd uciekać. Póki to przeklęte monstrum jest zajęte mną masz szansę! Nie ma sensu, byś tutaj ginął!
Nie czekając na odzew Thora, Argon przygotował się do ostatniej obrony. Chwycił mocniej tarczę i z bólem naciągnął ją sobie na tors. Jeśli pająk znajdzie się nad nim, kapitan wykona rozpaczliwe pchnięcie mieczem z całej pozostałej mu siły.

Faust272 - 2009-06-30, 21:51

Thor rzucił pochodnią. Odwróciło to na moment uwagę pająka, lecz ten miał dobry słuch. Zlokalizowawszy źródło skoczył w kierunku leżącego na ziemi Argona (najwyraźniej wolał zaatakować przeciwnika przyklejonego już do sieci). Thor czekał. Gdy głowa znalazła się na wysokości jego barków, wyprostował rękę zadając zabójczy sztych w głowę pajęczaka.

Argon poczuł jak ogromne cielsko zwaliło się na niego zalewając go piekącym jadem. Jednak kły nie wtłaczały go do ciała. Pająk legł martwy zalewając kapitana posoką. Argon i Thor zauważyli, że jad/ślina pająka momentalnie rozpuszcza pajęczynę.

Thor zastanawiał się, czy jadu pająka nie dałoby się wykorzystać do własnych celów.

kastyl - 2009-07-02, 01:11

Thor przygotował się na skok pająka. Chwilę przed tym, jak potwór skoczył, elf w chwili maksymalnego skupienie usłyszał w głowie czyjś głos. Dawno zapomniany i jakby... martwy?
Co to za głos, skądś go znam.
Po ułamku sekundy, na zabójcę spadło olśnienie. To był głos jego brata. Ten sam głos, który kiedyś uczył go przeróżnych rzeczy. Thora zalała masa wspomnień. Wydawało mu się, że trwało to wiele godzin czasu, ale tak naprawdę nie minęła sekunda. Wiedział już, czego tak naprawdę nauczył go jego brat. Szacunku dla swoich ofiar. Dotychczas widział w nich jedynie swoje cele, przedmioty. Teraz nauczył się czegoś nowego. Doceniać zarówno swoje ofiary, jak i współtowarzyszy. Może dzięki temu stanie się lepszy?

Elf wiedział, że tym razem pająk będzie jego ofiara. I miał rację. Po chwili pająk leżał na jego towarzyszu, natomiast elf stał nad jego truchłem. Zabójca pomógł wstać towarzyszowi i przyjrzał się ciału pająka.
Thor poszukał w swoim ekwipunku czegoś, co mogłoby przechować jad pająka. W ostateczności wyleje wodę z bukłaka i, choć w części, napełni go jadem.

Faust272 - 2009-07-04, 20:39

LOL. Nie macie bukłaków z wodą! Oj, macie przerąbane.

Thor nie miał żadnego pojemnika na jad. Postanowił więc przechować jad w gruczołach pająka. Elf wyciął pierwszy gruczoł, jednak nie znał jego rzeczywistych wymiarów więc udało mu się tylko go rozharatać. No ale kiedy już wiedział z czym ma do czynienia, drugi gruczoł jadowy został wycięty sprawnie i bez naruszania jego zawartości. Thor sznurkiem obwiązał naczynia i tkanki odprowadzające lub doprowadzające jad do gruczołu i tak spreparowany gruczoł wsadził do swojego skórzanego kaftany. Powinien jakiś czas przetrzymać.

Argon - 2009-07-07, 20:44

Po kilku minutach, Argon wygrzebał się spod truchła pająka. Chwilę leżał jeszcze na ziemi, zbierając siły. Wziął kilka głębszych oddechów. W końcu, opierając się na mieczu wstał. Poczuł kolejną już fale bólu w czaszce. Lekko dotknął obluzowanych zębów. Bolały jak cholera. Starając się ich nie naruszać, wypluł nagromadzoną w ustach krew.
- Jeśli miałbym już umrzeć, to wolałbym chociaż z zębami... - mruknął do siebie, sycząc z bólu - Kolejny raz uratowałeś mi skórę, dziękuję. Mam nadzieję, że więcej nie będziesz musiał. I miejmy nadzieję, że nie będę miał okazji się odwdzięczyć.
Gdy Thor oporządzał pająka, kapitan wytarł szmatką zakrwawioną twarz. W końcu zagadał.
- Chyba to nie w tym tunelu znajdziemy naszą królową. Jak myślisz, powinniśmy zawrócić?

Faust272 - 2009-07-14, 19:50

Odpowiedziałbym, gdybyście coś zrobili konkretnego :D

Akurat w tym queście nie może być do mnie pretensji.

kastyl - 2009-07-14, 22:26

Thart spojrzał z niedowierzaniem na swojego towarzysza.
- Jeśli dalej chciałeś podążać tym tunelem, to jesteś głupszy, niż sądziłem na początku. Na tą chwilę musimy trochę odpocząć. Inaczej zejdziesz z samych ran. A ten pełzacz - Elf wskazał na martwe truchło pełzacza, które wisiało na pajęczynie - raczej nie jest tu w wizycie towarzyskiej.
Thart podniósł się i pomógł wstać towarzyszowi. Jeżeli trzeba, odcinając pajęczynę sztyletem.
- Może pójdziemy do komnaty, gdzie spotkaliśmy ghoula. Może w ekwipunku martwych żołnierzy znajdziemy coś, co pomoże nam w tej misji. - Elf spojrzał na rany swego towarzysza - Albo jakieś medykamenty. Teraz idę pierwszy. Uważaj na plecy i staraj się nie szarpać za pajęczynę. -

- Aha i tym razem, zanim gdzieś pognasz, zastanów się dwa razy, czy aby na pewno tam powinniśmy iść. Szkoda marnować takiego zacnego wojownika, który nie boi się poświęcić swego życia, aby ratować kogoś kogo prawie nie zna. -

Skrytobójca odwrócił się i uważając na pajęczynę, ruszył w stronę wyjścia z komnaty.

Faust272 - 2009-07-14, 22:36

Korytarze były opustoszone. Żaden pełzacz na razie nie interesował się tymi korytarzami. Jednak niedługo zapach martwych trucheł wkrótce rozniesie się po podziemiach zwabiając nowe insektoidy.

Podróżniczy dotarli do jamy. Tak jak elf się spodziewał, po przyzwyczajeniu się do smrodu, odgonieniu much i robaków i przeszukaniu zwłok, znaleźli wiele rzeczy:

- bandaże (2 sztuki)
- spirytus (litr)
- łom
- kilof
- 3 wełniane płaszcze
- 2 skórzane kubraki
- 2 ręczne osełki do ostrzenia mieczy
- miecz jednoręczny
- miecz dwuręczny
- ręczny topór
- 3 plecaki
- 4 bukłaki z wodą (trochę zgniłą, ale nadal dobrą)
- dzwonek (blaszany na drewnianym trzonku schowany w wełnianej "skarpecie")
- 2 pierścienie pulsujące magią
- 2 liny jedwabne
- żelazny łańcuch
- jodyna
- 3 agrafki
- włócznia
- 2 sztuki platyny
- 39 sztuk złota
- 56 sztuk srebra
- 15 sztuk miedzi

Dodatkowo interesujący były jeden miecze.

Wyglądał jak długi miecz, tylko jego ostrze było zżółknięte i pordzewiałe, jednak nadal było "ostre". Raczej... Rany, które zadawał te miecz przypominały wyrywanie mięsa drutem kolczastym.

Reszta rzeczy uległa zbyt wielkiemu uszkodzeniu, by się do czegoś nadawać.

Argon - 2009-07-20, 22:43

Argon przypatrzył się bliżej zgromadzonym na kupce przedmiotom. Z ulgą dostrzegł bandaże i jodynę, które od razu wykorzystał do opatrzenia rany na nodze i ręce. Jednak najbardziej niepokoił go stan przednich zębów. Rany mogły się z czasem zagoić, kości zrosnać, jednak uzębienie...
-No cóż, już taki piękny to teraz nie będę, haha! - zaśmiał się w bólu kapitan, biorąc duży haust wody z bukłaka i przemywając usta. Po chwili wypluł wodę wraz z krwią. Dopiero wtedy dostrzegł na ziemi dwie błyskotki. Z zaciekawieniem podniósł przedmiot, który okazał się dziwnym pierścieniem.
- Myślisz, że może być sporo warty? - mruknął do towarzysza, nie odrywając wzroku od błyskotki. Po chwili zastanowienia nałożył pierścień na środkowy palec zdrowej ręki.

kastyl - 2009-07-21, 01:23

Elf był chwilowo zajęty segregowaniem zdobytych rzeczy. Pierścienie chciał zostawić na koniec. Najważniejsze to zabezpieczyć rzeczy, które raczej przydadzą się w dalszej podróży. Najpierw sprawdził wodę w bukłakach, a następnie wziął jeden plecak i próbował spakować do niego jedną linę, dzwonek, osełkę, dwa bukłaki (Chyba że dałoby się je przyczepić do boków plecaka. Wtedy tak zrobi.) i łańcuch. Przymocował też kilof do plecaka z tyłu. Następnie sprawdził, czy znalezione ubranie nie cuchnęło zbyt mocno. Jeśli nie, założył płaszcz i kubrak. Dopiero po tym spojrzał na Argona. Ten właśnie zakładał pierścień na palec.
- Nie nakładaj tego! - Thor miał nadzieję, że tym razem powstrzyma towarzysza od głupich czynów. - Wyczuwam w nich magię nawet stąd, a cholera wie, czy nie sprowadzi na nas czegoś gorszego.. Poczekaj, aż lepiej się nim przyjrzę. -
Elf wziął do ręki drugi pierścień i przyjrzał mu się dokładnie. Potem sprawdził w ten sam sposób miecz.

Faust272 - 2009-07-21, 14:53

Elf zajął się porządkowaniem zdobycznych przedmiotów. W tym samym czasie Argon opatrywał swoje rany. Musiał zacisnąć zęby na jednym ze skórzanych kubraków kiedy przemywał ranę jodyną. Bolało jak skurwysyn. Sama rana też nie wyglądała dobrze. Była sina, zaropiała i pokryta jakimś nalotem. Gdy jednak Argon opatrzył wszystko, poczuł ulgę i na nowo mógł swobodnie władać kończynami. Teraz musi się przyzwyczaić do denerwującego seplenienia z powodu braku zębów. Jeszcze spiąć agrafkami bandaże i gotowe.

Thart z zadowoleniem zauważył, że znalezione plecaki są plecakami podróżniczymi, które są pełne kieszeni i rozpinanych wnęk oraz metalowych obręczy i uchwytów. Spokojnie udało się wpakować te rzeczy, które zamierzał łącznie z przytwierdzeniem do boków plecaka bukłaków oraz łańcucha. Kilof został zapięty na skórzanym pasku z tyłu plecaka. W razie czego będzie można szybko po niego sięgnąć.

Teraz dopiero elf spostrzegł Argona, który właśnie nakładał pierścień.

- Nie nakładaj tego! - krzyknął, ale było za późno (1,2, 3 - Argon nałożył; 4, 5, 6 - udało się go powstrzymać; wypadła 2). Pierścień już znajdował się na palcu.

Argon poczuł ukąszenie i z matowego, czarnego oczka pierścienia wysunęły się dwie małe, włochate, zakończone kolcem odnóża, które zacisnęły się Argonowi na placu nie pozwalając ściągnąć pierścienia. Argon trzepnął ręką próbując strząsnąć pierścień pod wpływem pierwszego wrażenia. Nie udało się. Jednak... nie czuł się źle... Nie zauważył zmian.

***

Elf zidentyfikował przedmioty. Pierścień, który zacisnął się Argonowi na placu to Przeklęty Pierścień Pajęczych Enzymów. Jego działanie polegało na tym, że uodparniał noszącego go na wszelkie toksyny pochodzenia pajęczego. Jego klątwa polegała na tym, że nie można było go zdjąć i że energie do swoich właściwości pobierał od noszącego w chwili zakażenia toksyną pająka. Nie tak źle, nie powinno to przeszkadzać, a teraz przynajmniej można mieć pewność, że Argon z pewnością nie zgubi takiego pierścienia przez swoją nieuwagę.

Drugi pierścień wyglądał jak zrobiona z kamienia obrączka. Był to popularny wśród podróżników Pierścień Kamiennej Skóry. Skóra na rozkaz myślowy posiadacza pod wpływem pierścienia twardniała stając się tak zwarta jak głaz. Pierścień również aby działać musiał pobierać energię z ciała noszącego.

Teraz miecz. Miecz ten był zardzewiały, ale wyglądał, jakby w przeszłości był mistrzowskim orężem. Pomimo upływu czasu nie zatracił swoich właściwości, a nawet zyskał nowe. Ostrze tego miecza było pordzewiałe i nie cięło równo. Rany zadane tym mieczem były poszarpane, a czasami potrafił wszczepić się w mięso wyrywając je ze sobą (nie ma ran ciętych, ale są szarpane). Dodatkowo rdza na mieczu zakażała rany powodując ich zaropienie, obrzmienie, zsinienie i wiele innych nieprzyjemnych dla oka zjawisk. Taka rana była dużo bardziej bolesna i goiła się bardzo wolno, a nawet prowadziła do śmierci wskutek zakażenia (nawet jeśli rana była niewielka). Świetna broń na magów. Ból zadany tą bronią nie pozwoli czarodziejowi rzucać zaklęć.

***

Podróżnicy jeszcze raz zerknęli na to, co zostało i na to, co już zabrali ze sobą.

To, co zostało wzięte:

Argon

- bukłak z wodą
- przeklęty pierścień

Kastyl

- plecak
- lina jedwabna
- dzwonek (blaszany na drewnianym trzonku schowany w wełnianej "skarpecie")
- ręczna osełka do ostrzenia mieczy
- 2 bukłaki z wodą
- żelazny łańcuch
- kilof

ubrano płaszcz i kubrak


To, co zostało jeszcze nie zabrane:

- spirytus (litr)
- łom
- 2 wełniane płaszcze
- skórzane kubraki
- ręczna osełka do ostrzenia mieczy
- miecz jednoręczny
- miecz dwuręczny
- ręczny topór
- 2 plecaki
- bukłak z wodą
- 2 pierścienie pulsujące magią
- lina jedwabna
- włócznia
- 2 sztuki platyny
- 39 sztuk złota
- 56 sztuk srebra
- 15 sztuk miedzi

Argon - 2009-07-21, 16:44

- SO? Nic sie nie dieje? Myslałem, se ma jakies magitsne własciwosci, a teras nawet nie mogę go ztjąc! So za badiew...
Kapitan spojrzał zrezygnowany na resztę rzeczy. Najpierw ubrał na siebie jeden z płaszczy, ponieważ chłód jaskiń dawał swoje znaki. Następnie wziął wolny plecak i spakował do niego spirytus, łom, pozostałe 2 bukłaki, osełkę i kubrak. Wziął też ręczny toporek, przymocowując go z tyłu plecaka. Przerzucając kolejne przedmioty zauważył dziwny, postrzępiony miecz, jednak ponieważ już miał doskonałe ostrze, nie zwrócił na nie większej uwagi.
- Mas, wes go. Tobie sie bardiej psyda. - tutaj Argon wzdrygnął się. Zdał sobie sprawę, ze jego mowa dziwnie brzmi.

Teraz przypomniał sobie o drugim pierścieniu. Wstał, i podszedł do Thora, który go oglądał.
- No i? So wycułes?

Faust272 - 2009-07-22, 16:07

Elf podzielił się swoimi spostrzeżeniami z Argonem, teraz człowiek wiedział, co to za pierścienie i co to za miecz.

Nie ma sensu niepotrzebnie przedłużać questa.

Argon usłyszawszy o właściwościach przedmiotów spakował trochę ekwipunku do plecaka.

Argon spakował:

- wełniany płaszcz
- skórzany kubrak
- spirytus (litr)
- łom
- bukłak z wodą
- ręczna osełka do ostrzenia mieczy
- ręczny topór
- plecak

Na ziemi leżało jeszcze:

- wełniany płaszcz
- miecz jednoręczny
- miecz dwuręczny
- Pierścień Kamiennej Skóry
- Miecz Korozji
- lina jedwabna
- włócznia
- 2 sztuki platyny
- 39 sztuk złota
- 56 sztuk srebra
- 15 sztuk miedzi

Argon - 2009-07-24, 19:45

- No to jednak na cossie psyda ten piersscionek. Kasa na pół? - nie czekając na reakcję towarzysza, Argon podzielił wszystkie monety na dwie równe kupki i wziął swoją część. (o kilka złociszy nie będę się kłócił, przewagę niech weźmie Kastyl).
- Bies ten dzifny miecz i f drogę.
Kapitan powoli kierował się ku rozwidleniu.
- Mas samiar nakładać ten piersscień?

kastyl - 2009-07-30, 18:57

- Tak, kasa na pół. -
Elf wziął resztę monet i spakował jeszcze miecz korozji i linę. Pierścień kamiennej skóry założył na palec. Spakował też płaszcz.

Po spakowaniu się elf przypomniał sobie o pewnej historii. A dokładniej o pewnym specyfiku, jaki kiedyś przyszło mu użyć. Mianowicie specyfik ten miał za zadanie zmienić jakiegoś nieszczęśnika w nieumarłego. Ale jakiego dokładnie, nie pamiętał.
Nie wiedział czemu, ale ta myśl nie dawała Thorowi spokoju.

- Argonie, ten ghoul ciebie mocno zra... -

Układanka ułożyła się w całość. Ta substancja to nic innego jak wydzielina, którą wytwarza ghoul. Elf odruchowo przybrał postawę obronną. Nie pamiętał ile zajmuje transformacja w potwora, ale wolał zbytnio nie ryzykować.

- Słuchaj, Argonie. Musimy znaleźć jakiegoś kapłana. Ta rana, którą zadał Tobie ghoul, może Ciebie zamienić w jemu podobnego stwora. Nie wiem, ile zajmuje przemiana, ale pośpiech jest raczej wskazany.

Faust272 - 2009-08-03, 22:51

- O cszym Ty mófisz?

Nagle rana Argona zapiekła olbrzymim bólem. Ropa i krew oraz jakaś czarna posoka zaczęły się wylewać z niej brudząc ubranie i posadzkę. Pulsujący ból zgodny z rytmem serca rozchodził się powoli po całym ciele. Kapitan ściągnął wierzchnie ubranie Argon i elf widzieli, jak czarna krew płynąca żyłami prześwituje przez koszulę. Tam gdzie dotarła, tam skóra stawała się szara i wysuszona. Palce zranionej reki stały się kościste, paznokcie zżółkły i wydłużyły się nieznacznie o kilka centymetrów.

Argon obserwując te zmiany popadał w coraz większy strach, potęgowany tym, że powoli traci świadomość.

+ 250 EXP dla Kastyla

Argon - 2009-08-09, 12:51

Kapitan z przerażeniem spoglądał na swoje nogi. Czarna struga pulsowała z żył i rozchodziła się powoli po całym ciele. Nieustępliwie parła do góry. Obejmowała już brzuch, w którym Argon poczuł ból, jakby ktoś skręcał mu trzewia, jakby zapadał się jego żołądek. Skulił się w bólu, oparł o miecz. Oczy Argona niespokojnie biegały od jednej ręki do drugiej. Z każdą sekundą skóra na nich stawała się bardziej szorstka... usychała.
- Mój panie Angroghu! Błagam, pomósz mi! - wydarł się na całe gardło. Echo jego rozpaczliwego krzyku szybko rozeszło się po całej kopalni.
Czuł kujący ból w mięśniach, jakby jego krew nie dochodziła do członków. Kości zdawały się twardnieć i rozciągać we wszystkie strony. Człowiek krzyknął z bólu. Tracił czucie w dłoniach, jednak nadal mógł nimi władać. Po chwili odczuł ten sam ból w klatce piersiowej. Serce biło coraz wolniej i ciszej. Mężczyzna złapał się prawą ręką za serce...

Nagle poczuł, że upływają z niego siły życiowe. Miał nogi jak z waty. Upadł na zimną jak jego ciało posadzkę. Nic już nie czuł. W głowie przelatywały mu teraz setki wspomnień z całego życia, poplątanych i rozmazanych, jakby pędził z niewyobrażalną szybkością. A więc to koniec... nigdy już jej nie zobaczę... Jego głowa pękała z bólu od natłoku myśli. Ostatkami sił podniósł głowę i spojrzał na swojego towarzysza. Oczy byłego kapitana powoli zachodziły mgłą. Zdążył tylko usłyszeć ostatnie dwa bicia swego serca... Przepadł w ciemnościach…

Otwiera oczy i widzi, że znajduje się czymś, co przypomina kaplice. Popatrzył na swoje ciało...było normalne. Stąpa po krwisto-czerwonym dywanie, rozciągającym się przed nim. Nie może odwrócić głowy… Widzi witraże na oknach, onyksowe pomniki po obu stronach pomieszczenia. Argon unosi głowę. Spostrzega na ogromnym sklepieniu przepiękne malowidło o… stworzeniu Eredanu. Rozpoznaje Denaghoga, który jedną ręką stwarza morze. Angrogha, który formuje ląd, skradającego się za ich plecami Beliara, który patrzy na to wszystko z nieukrywaną wściekłością… Nagle człowiek dostrzega, po przeciwległej stronie pomieszczenia lśniące wrota. Czuje że go przyciągają. Nie może nic zrobić, by nie iść w ich kierunku. Krok za krokiem, posuwa się na przód, jakby wołany anielskim głosem, który wydobywa się gdzieś z zewnątrz. Co się dzieje? Gdzie ja jestem? – jego myśli zdawały się rozbrzmiewać echem po całej świątyni. Wraz z każdym krokiem odczuwa większe zimno. Mija kolejne marmurowe pomniki ludzi, których nie rozpoznaje. Jeszcze kilka kroków i będzie u samych wrót... Nic nie może na to poradzić. Czuje już gęsią skórkę na policzkach. Argon wyciąga prawą dłoń i sięga nią po lodowato zimną, diamentową klamrę ciężkich, stalowych drzwi, które jednak bez trudu zaczyna otwierać. Wraz z tym, przebija się do niego niebiesko-złota poświata. Nie może jeszcze dostrzec co jest za wrotami… Jeszcze trochę...

Nagle, odczuwa na prawym ramieniu dotyk czyjejś ręki. Mężczyzna odwraca głowę w bok. Ze zdziwienia otwiera usta…Przed sobą widzi piękną kobietę, o lśniących, lekko poskręcanych rudych włosach. Ma bladą twarz, która nie wyraża żadnych emocji. Ubrana jest w jedwabistą, białą suknię. Jej bystre, zielone oczy zdają się przeszywać na wylot. Postać uśmiecha się. Nagle Argona dobiega łagodny, czuły głos, który najwyraźniej należy od dziewczyny, chociaż ta nie porusza ustami.
- Nie możesz jeszcze odejść. Nie jesteś na to gotowy…
Zjawia przesuwa swoją rękę z ramienia na policzek kapitana, który chciałby coś powiedzieć, lecz nie może. Czy to Nina? Odczuwa przyjemne ciepło, płynące z jej zimnej ręki.
- Wracaj… - powiedziała cichym szeptem.

Błysk oślepiającego światła. Szum w uszach…

Faust272 - 2009-08-12, 19:49

- Wracaj… - powiedziała cichym szeptem.

- Wracaj! - dodał stanowczy głos pełen mocy rozlegający się z każdego kierunku - Zostało powierzone Ci zadanie do wykonania!

***

Argon obudził się mrugając oczami. Jego wzrok był zamglony, nie rozróżniał kształtów. Jednak... Po chwili poczuł zapach... wilgotny smród podziemi. Wzrok się wyostrzał, widział teraz brudne, podziemne korytarze pełzacze. Czucie wracało do odrętwiałych członków....

- KURWAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!

Argon szarpnął bezsilnie ciałem, jednak udało mu się tylko gwałtownie drgnąć potrącając otwartą butelkę spirytusu stojącą obok niego.

- Leż spokojnie, prawie oczyściłem już rany. - głos elfa jak zwykle opanowany.

Ból w ręce pochodził od wlanego w rany spirytusu, którym Thor dezynfekował rany. rana nie wyglądała już tak źle jak przedtem, znikła też czarna krew. Pozostało jednak kilka bardzo paskudnych blizn. Ale cóż to za mężczyzna bez blizn? Jak usłyszał kiedyś Argon od jednej z mieszczek.

Argon położył się posłusznie. Był przyzwyczajony do bólu, znał go, więc był poirytowany swoją reakcją na w sumie niewielki ból.

Dotknął swojego policzka. Był ciepły. Czyżby to był sen? A jednak....

- Zostało powierzone Ci zadanie do wykonania!

Tak więc, teraz wiedział, że bogowie są po jego stronie i że wspomogą go w potrzebie.

+ 250 EXP dla Argona
Pozyskana nowa umiejętność: Magia kapłańska

Aczkolwiek na czary jeszcze będziesz musiał popracować ;) , ale jesteś na dobrej drodze.


Mam wrażenie że fabułę tworzą w tym queście sami gracze. Nie spotkałem się jeszcze z czymś takim i przyznam że jest to niesamowite i wspaniałe.

Argon - 2009-08-12, 22:11

Uczucie bólu i lekkiego odrętwienia w ranie powoli mijało. Argon uniósł rękę i spojrzał na ranę. Wyglądała nadzwyczaj dobrze. Mglisty wzrok skierował na opiekuna.
- Miałem dzifne...bardzo dzifne fisje. Nie wiem, którym mam dać wiarę...
Kapitan zebrał się w sobie i spróbował wstać. Pierwsza próba nie powiodła się, jednak dzięki pomocy Thora zdołał utrzymać się na nogach. Po kilku chwilach poczuł potężny przypływ energii, która zdaje się napędzać i przeszywać ciało na wylot. Spaja cały organizm i pozwala zrozumieć więcej z otaczającego świata. Jego dusza była teraz napełniona nowym duchem. To dziwne uczucie, którego Argon nigdy wcześniej nie doświadczył, a o którym marzył od dawna. Wiedział, że to zasługa Angrogha. Ale o jakie zadanie chodzi?
- Wiesz co ssie se mną stauo? Straciłem psytomnosc...
Nagle młody kapitan poczuł kujący ból w skroniach. Nie dochodziły do niego żadne dźwięki. Zamknął z bólu oczy. Wtedy odczuł wrażenie czyjejś obecności. Ktoś, lub coś znajdowało się bardzo blisko podróżników. Obserwowało ich. Nie mógł jednak rozpoznać, jakie ma zamiary. Nagle ból minął. Otworzył oczy i popatrzył na towarzysza.
- Myślę Thorze, se powinnismy jak najprędzej zbadać ostatni korytas, dokończyć nasą misję i opuścić te nawiedzone kopalnie. Zbyt duszo niespodzianek nas tutaj spotyka.

Faust272 - 2009-08-14, 16:51

Argonie, powiem jedno: jesteś ZAJEBISTY!!!! Nie wiem jak Ty to robisz, ale zawsze wiesz co napisać ;) .

Poszlachtuję się jak przestaniesz z nami grać.

Z radości aż sypnę expem bo tego nie można tak zostawić bez nagrody.
+ 1000 EXP za inicjatywę dla Argona
+ 1000 EXP za podanie pomysłu dla Kastyla.


Nagle młody kapitan poczuł kujący ból w skroniach. Nie dochodziły do niego żadne dźwięki. Zamknął z bólu oczy. Wtedy odczuł wrażenie czyjejś obecności. Ktoś, lub coś znajdowało się bardzo blisko podróżników. Obserwowało ich. Nie mógł jednak rozpoznać, jakie ma zamiary. Nagle ból minął. Otworzył oczy i popatrzył na towarzysza.
- Myślę Thorze, se powinnismy jak najprędzej zbadać ostatni korytas, dokończyć nasą misję i opuścić te nawiedzone kopalnie. Zbyt duszo niespodzianek nas tutaj spotyka.


Nagle przed podróżnikami, jakieś 6 metrów od nich, powietrze eksplodowało bezgłośnym, ale barwnym w wiele odcieni czerwieni płomieniem. Kula ognia średnicy 3 metrów utrzymywała się przez chwilę w powietrzu, a potem zniknęła tak szybko jak się pojawiła. W miejscu gdzie przed chwilą była stał wysoki jegomość ubrany w czarne spodnie, i tegoż samego koloru koszulę, kubrak i płaszcz. Miał na głowie kapelusz, leć był jakoś dziwnie przekrzywiony. To pewnie z powodu pary lekko zagiętych rogów sterczących w górę z czaszki przybysza. Przybysz wyprostował się ukazując humanoidalną twarz z dużymi, spiczastymi uszami zakończonymi złotymi kolczykami w kształcie czaszek. Przybysz miał krwistoczerwoną skórą, gdzieniegdzie czarną, jakby osmoloną. Żółte tęczówki osadzone w przekrwionych oczach spoglądały wesoło na elfa i człowieka. Jegomość nie miał butów, za to zamiast stóp miał koźle kopyta.

Czart złożył głęboki ukłon elfowi wysuwając prawą nogę do przodu i elegancko układając ręce. Był to perfekcyjnie wykonany dworski ukłon dopracowany w takich szczegółach jak ułożenie palców dłoni (czerwonym, zakończonych długimi, czarnymi pazurami). Spadł mu przy tym kapelusz odsłaniając całkowicie kościste rogi i szczecinę czarnych włosów opadających diabłu na czoło.

Demon jakby nie widząc w tym nic niezwykłego zamaszystym ruchem i niezwykle dystyngowanym zgarnął kapelusz z ziemi i założył go sobie z powrotem na głowę, tym razem zakrywając tylko jeden róg.

Po złożeniu ukłonu diabeł zapytał się:

- Ponowie wzywali? Jestem tutaj by spełnić życzenie jednego z was w zamian za podpisanie wiążącego Kontraktu.

Thor teraz ze zgrozą przypomniał sobie wcześniej wypowiedziane przez niego słowa:

- Niech mnie diabli wezmą po trzykroć do piekła i z powrotem, jeśli i tym razem wyjdziemy bez większego problemu. -

Zdaje się, że to tą prośbę miał na myśli diaboliczny przybysz.

Argon - 2009-08-15, 13:20

W pierwszej chwili Argon nie bardzo wiedział o co chodziło. Patrzył raz to na Thora, raz na zjawę. Po minucie ciszy przypomniał sobie dopiero niedawną obietnicę swojego towarzysza.
- Chyba natszedł czas, bym to ja uratował Ciebie. - syknął do towarzysza.
Zmarszczył brwi, przyglądając się poczwarze. Rozpoznał ją z ilustracji ksiąg Zakonnych. Byli to wysłannicy, poselstwo z innego wymiaru. Kłopot był tylko w tym, że nikt nie zdołał opisać dłuższej relacji z tymi stworzeniami, jako że wykonywali oni swoje rozkazy skrupulatnie, zazwyczaj karcąc badacza śmiercią.
- Mości diable... - zaczął Argon i zrobił stosowny ukłon, podobny do tego, który zrobił ich gość. Nie był on może tak precyzyjny, ale świadczył o wysokiej kulturze. Nauki Deleghita obejmowały nie tylko sztukę walki. Wszakże cóż to za rycerz, który nie umie się zachować z damami przy stole? Po ukłonie zgiął lekko za plecami lewą rękę, prawą gestykulując.

- Doceniam wielce to, se pofatygował się pan s pszybyciem do tak ponurego i cuchnącego miejsca... - tutaj kapitan wykrzywił twarz, patrząc z obrzydzeniem na otoczenie. Po chwili kontynuował, spoglądając wprost na czerwone ślepia czarta - Chciałbym jednaksze, by szanowny pan sechciał swaszyć na kilka nieścisłości f wypowiedzi mojego nieszczęsnego towaszysza podrószy. Rosumiem, se ma pan proste wytyczne względem niego. Szczerze mófiąc, na pana miejscu postąpiłbym w bardzo drastyczny sposób, s uwagi na niewypaszony jęsyk elfa, któremu taka przechacka do jaksze uroczego miejsca, z pewnością pomogła by ujarzmić nieco poryfczą osobowość charakteru.

Argon, czując że rozluźnił trochę sytuację ruszył z miejsca, robiąc kilka kroków z lewej do prawej, jednak cały czas skracając dystans do rozmówcy.
- Niestety, nie moszna jednak sapominać o najwaszniejszym. Jak fszyscy tutaj wiemy, szanowny kolega elf, mófiąc f złą godzinę o wyjściu bes szwanku. Jednak to wyraszenie, to szecz gustu. Czy problemem mosze być dla mnie dajmy na to ból roguf albo ogona? Nie, ponieważ na szczęęście nie mam takowych nasządów. Jednak juz dla szanownego pana czarta moze być to czynnik utrudniający wykonyfanie sawodu. Mojemu towarzyszowi nie spadł fwos z głofy, jednak ja straciłem piękny dar czystej, fspaniałej mowy. Ahh, na prószno mi teraz szukać roswiąsanie na mój kłopotliwy problem...Jak szyć s taką pogardą seplenienia? Czy dama mego serca mnie kiedyś srosumie? Szanowny pan czart doskonale wie, jak mowa jest waszna w pracy jaką pan wykonuje, dlatego liczę na srosumienie i wyrosumiałość.

Argon był teraz w odległości dwóch metrów od czarta, który rosnał w oczach i był wyższy od przeciętnego człowieka. Czart patrzył na niego z ciekawością. Tyberiusz odchrząknął i powiedział stanowczym głosem.
- Dopóki los nie naprafi tego dręczącego saniedbania, mój tofaszysz nie mosze spełnić pańskiej prośby...

Faust272 - 2009-08-15, 19:09

Diabeł z rosnącym uśmiechem przysłuchiwał się mowie Argona. Gdy człowiek skończył mówić, diabeł stanął do podróżników bokiem i podniósł powoli prawą dłoń na wysokość głowy Argona, który nie wyczuwał w tym podstępu, więc nie ruszał się. Diabeł uniósłszy prawą dłoń pstryknął palcami głośno i wdzięcznie.

Argon poczuł, jak blizny na dziąsłach zaczynają się goić i że odrastają mu nowe, śnieżnobiałe zęby, idealnie dopasowane jak jego własne.

- Los naprawił "dręczące zaniedbanie". A teraz mosci elfie....

Diabeł pstryknął palcami i w mgnieniu oka i diabeł i Thor zniknęli w nagłym wybuchu czerwonych płomieni. Po 2 sekundach nie było po nich śladu.

Argon - 2009-08-15, 23:08

- Nosz kurwa.... - cicho zaklął pod nosem Argon, oglądając się w różne strony - No to żem mu zrobił niedźwiedzią przysługę...
Kapitan, nie dowierzając w swoją poprawną mowę dotknął palcami zębów. Były zdrowe jak u niemowlaka. Muszę go jakoś z tego wyciągnąć, ale jak? Hmm, pomyślmy...może się uda... Argon wyprostował się i odchrząknął. Powiedział głośno i wyraźnie.
- Ekhm, niechaj diabeł wraz z moim kompanem powrócą do mnie, jeśli uda mi się jakimś cudem wykonać tę przeklętą misję!
Echo wypowiedzianego zdania długo odbijało się od ścian jaskini. W końcu znów zapadła głucha cisza. Kapitan stal jeszcze chwilę w osłupieniu, zaskoczony tymi wszystkimi zdarzeniami, które miały miejsce. Mówiąc to czuł się trochę dziwnie, jakby mówił sam do siebie. Cóż poradzić, doigrał się. Może moja obietnica na coś się zda...

***

Po krótkim posiłku i pakowaniu, Argon postanowił zbadać ostatni z nieodkrytych korytarzy. Jeśli zostały jakieś pakunki Thora, wziął je ze sobą. Ubrał też z powrotem na siebie swoją zbroję. Po chwili, z pochodnią w ręku ruszył śmiało przed siebie.

Faust272 - 2009-08-17, 20:40

Argon podążał dalej niezbadanym jeszcze korytarzem. W końcu dotarł do jakieś okrągłej komnaty, w środku której znajdowała się dziura o średnicy 6 metrów prowadząca w dół. Prawdopodobnie prowadziła wgłąb gniazda pełzaczy. Argon uważał, że w obecnej sytuacji, sam, z nie do końca wyleczoną raną po ghoulu, bez lepszego ekwipunku nie da rady z pełzaczami, a co dopiero z wojownikami i samą królową.

Szczęśliwe od okrągłej komnaty odchodziły jeszcze dwa inne korytarze (razem 3 wliczając ten z którego przyszedł). W sam raz do wykonania zadania, czyli do znalezienia rud runicznych.

Argon - 2009-08-17, 21:38

Argon chwilę przypatrywał się obu odkrytym korytarzom. Nie dostrzegając między nimi żadnej różnicy ruszył pierwszym lepszym (prawym).
Faust272 - 2009-08-21, 21:55

Argon przemierzał wybrany korytarz. Zastanowiło go, dlaczego nie natknął się jeszcze na pełzaczy. To było dziwne, tym bardziej, że zapach krwi powinien je zwabić.

Nagle Argon usłyszał charakterystyczne, owadzie brzęczenie i chrobotanie. Nie widział jednak żadnego pełzacza przed sobą. W takim razie insektoid musiał zaatakować z sufitu lub z podziemi. Teraz liczyło się szczęście. Argon zauważył da ślady po zruszonej ziemi i na suficie, i na podłodze, teraz musiał polegać na swoim szczęściu i zaatakować odpowiednie miejsce, może się uda zabić pełzacza, zanim zaatakuje?

Czyli masz 50% na znalezienie pełzacza, celuj i atakuje w sufit albo w podłogę.

Argon - 2009-08-22, 15:18

Kapitan widząc, że insekt może zaatakować w każdej chwili stanął w miejscu. Starał się nie robić żadnych gwałtownych ruchów ciałem. Nie ruszał nawet głową. Ścisnął mocniej rękojeść miecza. Skierował swój wzrok na obruszoną ziemię. Chrobotliwe dźwięki cały czas nasilały się. Argon wziął głęboki wdech i nie wypuszczał powietrza.

W końcu postanowił. W jednej chwili uniósł miecz, obracając jednocześnie w ręce rękojeść tak, że ostrze było skierowane w dół. Następnie z całej siły wbił broń w ziemię, w pobliżu dostrzeżonych śladów.

Nigdy nie miałem szczęścia ;p

Faust272 - 2009-08-22, 19:00

Argon podniósł miecz chwyciwszy go uprzednio w dwie dłonie ściskając mocno rękojeść. Klinga zawisła półtora metra nad ziemią, by potem w niecałą sekundę z impetem wbić się głęboko w ziemie.

Miecz zgrzytnął ucierając się o kamienie w podłodze, a następnie wbił się w coś z głośnym mlaśnięciem. Miecz ugrzązł, jedynie z rękojeścią i 5 centymetrami klingi nad ziemią.

Argona zasypała fala kurzu i grudy ziemi. Z podziemi wyskoczył olbrzymi pełzacz. Nie zwykły, pełzacz robotnik, lecz ogromny, pokryty zgrubiałymi, czarnymi płytkami z kolcami pełzacz żołnierz. Ogromne, rozgałęzione żuwaczki pokryte wydzieliną przesłoniły światło korytarza. Rękojeść miecza kapitana błyszczała stercząc sztywno z głowy potwora. Stwór szalejąc w agonii tłukł głową po ścianach i suficie zasypując korytarz. Argon czuł nieprzyjemne drżenie pod stopami.

Chwila przerażenia tak szybko jak się zaczęła, równie szybko się skończyła. Pełzacz po chwili legł na ziemi nieżywy i oblany swoją posoką. Był półtora razy większy od poprzednich i na pewno o wiele niebezpieczniejszy.

+ 100 EXP dal Argona
+ 625 EXP zaległego dla Kastyla i Argona za poprzednie stworki

Argon - 2009-08-22, 19:26

Gdy już ucichły skrzeki i piski pełzacza, w jaskini znów zapanowała grobowa cisza. Argon wstał z ziemi i otrzepał się z wszechobecnego kurzu i pyłu, który powoli opadał.
- Narobiłeś niezłego zamieszania, robaczku.
Młody kapitan podszedł do zwłok pełzacza i spróbował wyciągnąć miecz, który ugrzązł w czaszce. Nie było to łatwe, dlatego Argon musiał zaprzeć się nogą o jego cielsko.

Argon chrapliwie kaszląc spojrzał na swoją broń. Była nieco stępiona przez ostatnie walki z ciężko opancerzonymi insektami. Należało coś z tym zrobić. Najpierw jednak postanowił zająć się oprawieniem zdobyczy. Kapitan wyjął swoje stiletto i spróbował delikatnie ściągnąć płytki z tułowia i nóg pełzacza, które włoży do swojego plecaka.

Po kilkunastu minutach pracy Argon powrócił do problemu swojej broni. Wyjął z pakunków osełkę i postanowił naostrzyć swój stary miecz. Ostatni raz robił to w wojsku. Pamiętał że lubił to robić. Zawsze to było jakieś odprężenie od ciągłych ćwiczeń fizycznych i walki.

Argon usiadł na ziemi i chwycił miecz w lewą rękę. Trzymając osełkę w prawej dłoni, szybkim ruchem przesuwał ją wzdłuż płazu miecza, zaczynając od strony klingi. Pamiętał, by utrzymywać stały kąt i regularność ruchów. Gdy stwierdzi, że ostrość broni się poprawiła, spakuje osełkę z powrotem do plecaka i ruszy ostrożnie dalej korytarzem. Teraz jednak baczniej przyglądał się śladom na ziemi...


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group