End of Days

Eredan - Karawana do Crumbles

Faust272 - 2009-05-23, 14:50
Temat postu: Karawana do Crumbles
Kilkaset metrów na gościńcu przed bramą miejską ustawiło się rzędem 10 wozów wypełnionych po brzegi skrzyniami i tobołami przykrytymi plandeką. Od wozów rozchodził się zapach ziemi, żywności oraz świeżo kutego żelaza. Mieszkańcy widzieli, jak ostatnie towary miejskie takie jak narzędzia kowalskie, hutnicze, ciesielskie i inne były ładowane do ostatniego wozu do skrzyń wyłożonych szmatami. Całość była doglądana przez grupę 20 żołnierzy uzbrojonych we włócznie, piki, halabardy, krótkie miecze, buzdygany, łuki i kusze. Wokół transportu krzątało się też dwóch stajennych doglądających koni (po dwa na każdy dwuosiowy wóz) oraz dwóch kwatermistrzów spisujących na długich listach przewożone materiały.

Karawana czekała na ostatnich jej członków i niedługo ruszy do Crumbles, aby zaopatrzyć odciętą od świata osadę w narzędzia, broń, żywność i leki.

Argon - 2009-05-23, 15:28

Po kilkunastu minutach, zza pagórka gościńca wyłonił się Argon. Nie chciał, by się spóźnił, by coś go ominęło. Szybkim marszem wreszcie doszedł do ostatniego z wozów. Rozglądał się za kimś z podobnym stopniem, kto mógłby mu powiedzieć co ma robić. W końcu zagadał do jednego z kapitanów, sugerując się jego mundurem. Zasalutował i zaczął:
- Melduje się kapitan Argon. Mam rozkaz pomóc w transporcie tej karawany. Kiedy zamierzacie wyruszyć?

Faust272 - 2009-05-23, 15:52

Kapitan przywitał swojego równego stopniem rówieśnika salutując mu.

- Ruszamy niedługo, czekamy jeszcze na paru brakujących członków załogi.

Czyli na Kastyla.

Argon - 2009-05-23, 18:21

- Rozumiem. Skorzystam z chwili wolnego czasu przed wyjazdem. Niedługo wrócę.

Po odmeldowaniu, Argon postanowił pomodlić się o bezpieczną podróż. Oddalił się od karawany i poszedł do przydrożnego zagajnika, składającego się z kilku wesołych, zielonych sosenek, na których zatrzymał swój wzrok.

Sosny…jego ulubiony rodzaj drzew. Sam nie wiedział czemu, po prostu czuł do nich większą sympatię niż do takich dębów. Może dlatego, ze w dzieciństwie otaczały jego rodzinny dom?…Nagle przypomniała mu się bajka, którą opowiadał jego ojciec, jeszcze przed napadami orków na ich wioskę. Argon wysilił pamięć…opowiastka mówiła o lesie zamieszkanym przez nimfy, którym przewodził niejaki Pan. Zakochał się w nimfie zwanej Thoną. Kochankowie spotykali się potajemnie na skraju lasu, tuż nad urwiskiem. Pewnego dnia zdarzyła się tragedia…Zazdrosny o nią kochanek – Arasz, w przypływie gniewu i złości zrzucił ją ze skały. W miejscu śmierci z ciała nimfy wyrosła sosna. Łzy Thony zamieniły się w krople żywicy, widoczne na złamanych przez wiatr gałęziach, odzwierciedlając nieszczęśliwa miłość kochanków, wspominając swoją dawną młodość…Argon jako dziecko nigdy nie mógł zrozumieć, dlaczego to drzewo ma właśnie taką nazwę…teraz to zrozumiał: „thona” w języku elfów oznacza „sosnę”. Wiecznie zielone drzewo, które nigdy nie traci swego blasku, nie przemija. Tak jak miłość…Jak mało jest rzeczy na tym świecie, które mogą trwać wiecznie… - pomyślał człowiek.

Pośrodku zagajnika znajdował się sporej wielkości głaz, przy którym młody kapitan uklęknął i złożył ręce. Zamknął oczy i zaczął swą cichą rozmowę z bogiem...

- Angroghu. Mój jedyny panie. Mój stwórco i przewodniku. Błagam cię z całego serca. Wspomóż mnie na zbliżającym się trakcie mojej podróży. Daj mi bystre oko i pewną rękę, gdy przyjdzie czas. Uświęć mnie, aby nasi wrogowie nie zatriumfowali. Nie dozwól, dawco życia, aby ogarnęła mnie ciemność. Boże, pobłogosław również naszych żołnierzy. Dodaj im swojego ducha, odwagi i zręczności. Święty Hurimie, najskromniejszy ze świętych, łaskawy dawco dobra, wstaw się za nami...

Po kilkunastu minutach modlitwy, Argon wstał i powrócił na pozycje.

kastyl - 2009-05-23, 20:26

Thor przyszedł w końcu na miejsce startu karawany. Nie był zbyt przejęty spóźnieniem, ale też nie był zadowolony z siebie. Szybko wyszukał kapitana i powiedział:
- Jestem gotowy. Gdzie mam zająć miejsce?
W międzyczasie, gdy karawana jeszcze się zbierała, elf przyjrzał się swojej broni. Miecz, którym zabił brata, był czysty i schludny. Drugi też nie odbiegał czystością od pierwszego. Być może Thor był zabójcą, ale nie chciał, by jego ofiary ginęły z przypadkowego zatrucia. Miał od tego odpowiedni specyfik.
Jeśli miał jeszcze trochę czasu, elf przysiadł gdzieś w cieniu i zaczął nasączać czarny miecz trucizną. Nie zużył wiele, wystarczająco by przeciwnik po kilku chwilach stracił część sił.

Faust272 - 2009-05-23, 21:22

- O, no to już są wszyscy. Zajmiesz miejsce obok środkowego wozu, po prostu trzymaj się obok niego - powiedział zwracając się do Thora.

Kapitan sięgnął po gwizdek sygnałowy i gwizdnął przeciągle.

- DOBRA! ZBIERAĆ DUPY W TROKI! WYMARSZ!

Strażnicy jak na komendę poderwali się z miejsc i zajęli pozycje. Woźnice wskoczyli na kozły i po sekundzie karawana ruszyła.

***

Minęła godzina po południu. Karawana właśnie jechała drogą wciętą w krajobraz górski. Z obydwu stron karawany otaczały ją niewielkie pagórki oraz skały, idealne miejsce na zasadzkę...

Czekamy na ruch Vanilii.

Vanilla - 2009-05-24, 01:07

W stronę trzeciego wozu licząc od początku karawany wystrzeliła spora kula ognista. Jednocześnie z obu stron w stronę różnych wozów posypały się mniejsze kule ogniste. Strzelcy byli z pewnością ukryci na krawędziach wąwozu. Nie czekali jednak na reakcję konwojentów - ostrzeliwali karawanę.
kastyl - 2009-05-24, 10:28

- Cholera - Thor szybko odszedł od potencjalnych celów kul ognistych. W zasadzie nie miał teraz jak pomóc. Mógł co najwyżej rzucać kamieniami. Elf szukał wzrokiem jakiegoś wejścia na wąwóz. Jeśli był zbyt wysoki, Thor mógł się jedynie przyglądać walce.
Faust272 - 2009-05-24, 13:27

Fala kul ognistych poleciała w karawanę. Trzeci wóz trafiony olbrzymim ognistym pociskiem eksplodował. Kawałki drewna, połamane koła i podpalony towar (narzędzia, żywność i leki) zasypały, ba, przebijały eskortę. Czterech ludzi eskortujących trzeci wóz zginęło na miejscu od poparzeń i obrażeń spowodowanych przebiciem ważnego organu przez odłamki pojazdu.

Inne kule ogniste nie spowodowały większych obrażeń, ale wprowadziły zamęt.

Kapitan karawany gwizdnął w gwizdek sygnałowy. Po górskiej drodze (to nie jest głęboki wąwóz, spokojnie można wspinać się na skały na brzegu drogi) przetoczył się świdrujący gwizd.

Nagle z siedmiu wozów opadła iluzjonistyczna ściana, a ściany pojazdu rozpadły się tworząc równie pochyłą obszytą skórą. Wielki ryk wydobywający się z kilkudziesięciu gardeł wypełnił uszy znajdujących się w pobliżu, kiedy z pojazdów wyskoczyło kilkudziesięciu wojów.

Na razie bez sczegółów Van, gdyż to się dzieje szybko i magowie nie mają czasu na rekonesans.

Dwóch ludzi rzuciło coś w rodzaju kulistych puszek w kierunku, z którego wystrzeliła największa kula ognista. Jedna puszka została zestrzelona w powietrzu, co spowodowało eksplozje obydwu granatów. Mag czający się za skałami został zalany płynnym ogniem, jednak dzięki jemu akcji ominęła go rozrywająca ciało eksplozja.

Wśród ludzi ukrytych w wozach byli między innymi piechota oraz oddział muszkieterów i oddziały łuczników. Piechota błyskawicznie rozproszyła się jak mrówki próbując otoczyć atakujących, muszkieterzy i łucznicy wypuścili przyszykowane pociski zasypując skały i kryjówki agresorów kilkudziesięcioma pociskami. Kamienie pękały i eksplodowały pod obstrzałem muszkietów, wszystkich zasypywał kurz.

Wśród wychodzących z wozów byli także magowie, jednak napastnicy szybko ich rozpoznali i wszyscy magowie legli trupem po oberwaniu wieloma magicznymi i ognistymi pociskami.

Po pierwszej salwie muszkietów, oddział został rozsadzony, kiedy olbrzymia kula ognista uderzyła w ich środek zanim się rozproszyli.

Kastyl
Thor nie mógł znaleźć żadnej kryjówki wśród skał (nie wiedział skąd atakują agresorzy, a pełno było żołnierzy, czyli potencjalnych celów kul ognistych), więc schował się pod jednym z wozów, z którego wyskoczyli żołnierze. Na razie sprawdzał się w roli kryjówki.

Straty:

Val:
1 mag elite

Zkajo:
4 zwykłych żołnierzy eskortujących karawanę
4 magów
oddział muszkieterów (ok 10)
1 wóz z cennym ładunkiem

Argon - 2009-05-24, 13:34

Zeskoczył z wozu i spojrzał wzdłuż drogi. Widok bitwy, a raczej rzezi go przeraził. Przez chwilę nie mógł się ruszyć, stał w miejscu. Zatrwożyło go to, co zobaczył. Wydawało mu się, że sam Beliar miota z nieba płonącymi łzami. Przed nim palił się wóz. Krzyki palących i poranionych ludzi przeszywały wszystko wokół. Nagle, mężczyzna słyszy świst. Dźwięk zbliżał się z każdą sekundą.
- Kapitanie! - słyszy jakiś krzyk z prawa.
W jednej chwili na Argona wpadł jakiś żołnierz. Obaj legli pod wozem, Tyberiusz głośno sapnął. W tym samym momencie nad nimi przeleciała ognista kula. Oczy mężczyzn się spotkały.
- Co mamy robić, kapitanie?! – spytał z rozpaczą w oczach żołdak. Ten spojrzał na przestraszonego chłopca. Na wygląd nie miał jeszcze nawet 20 lat…

Co mamy robić…co robić… – myśli Argona panicznie próbowały coś wymyślić. Uciekać? Tak najłatwiej…Pomyślał, co by w takiej sytuacji zrobił święty Hurim. Z pewnością nie to, o czym myślał. On był inny. Pokładał całe swe życie i śmierć w Angroghu.. Nigdy nie przestał go wielbić. Nigdy nie zwątpił. Czy Argon powinien zwątpić?

Z myśli wytrąciły go ochrypłe krzyki kapitanów. Chłopaka, który go uratował już przy nim nie było.
- …Naprzód! Ruchy! Na zbocze! Jazda! Jazda! - krzyczał ktoś z przodu.
Argon pozbierał się w sobie i szybko wydostał się spod wozu. Prawą ręką wyciągnął miecz z pochwy. Nie zważał na ostrzał. Pięknie zdobiona broń wysunęła się, wydając przy tym wdzięczne, krystaliczne dzwonienie, jakby ucieszona na zapowiedź nadchodzącej walki. Podniósł broń do góry i spojrzał na przestraszonych żołdaków.
- Naprzód, żołnierze Telding! Dowiedźcie swojej odwagi! Za Angrogha! Za króla! – z okrzykiem na ustach kapitan wydarł do przodu, w kierunku skarpy. W biegu, nie zatrzymując się, wzrokiem szybko wędrował po zboczu. Przy skalnej ścianie dostrzegł dwóch kapitanów. Żywiołowo gestykulowali dłońmi, przekrzykując się nawzajem. Argon dołączył do nich, wpadając plecami na rozgrzany w słońcu kamień. Próbował jakoś ich przekrzyczeć.
- Jak sytuacja?! Ilu zginęło? Da rade wejść drugą stroną? Z tej jest zbyt duży ostrzał! - starał się czegoś dowiedzieć, zdejmując tarczę z pleców i mocując ją pewnie na lewej ręce.

Jeśli nie doczeka się odpowiedzi, postanawia iść na przód. Wypatruje jakiegoś niezbyt stromego wejścia na szczyt, usianego skałami. Jeśli takie jest, ruszył nim, osłaniając się przeszkodami biegnąc od jednej do drugiej. Co trochę, wtulał swoje plecy w głazy. Był przepełniony tyle samo gniewem co strachem. Czuł, ze serce bije mu jak młot. Miał przyśpieszony oddech. Starał się wytężyć swój słuch. Powoli posuwał sie do góry, wypatrując pierwszych napastników...

Faust272 - 2009-05-24, 17:30

Kolejne dwa wozy eksplodowały w górę. Jednak żołnierze byli już przygotowani. Piechota błyskawicznie rozlazła się po wzgórzach, a łucznicy pochowali się za wozami, z których wybiegli żołnierze. Pojazdy te były połączone odpowiednimi złączami, które łatwo odchodziły, tak że łucznicy i pozostali magowie nie zabici przez agresora mogli sklecić z nich prowizoryczną barykadę.

Magowie przewodzeni przez strażników byli najprawdopodobniej iluzjonistami, gdyż stworzyli oni iluzjonistyczne obrazy uzbrojonych strażników, tak że wyglądało na to, że cały wąwóz jest wypełniony przynajmniej setką żołnierzy.

Wrogowie karawany szybko zlokalizowali iluzjonistów i pozbawili ich życia celnymi pociskami magii i ognia. Jednakże ich zaklęcia postały. Dzięki czarom magów iluzji powstało setki lustrzanych odbić zalewających wzgórza i dezorientujących przeciwników.

Kule ognia świstały dokoła, teraz ostrzeliwane były wzgórza, aby nie dopuścić wojowników w pobliże magów.

Argon

Kapitan dzielnie wspinał się na górę. Wokół niego zgromadził się niewielki oddział żołnierzy, z czego 75% to były iluzje. Argon dotarł wreszcie do brzegu jamy, w której ukrywał się czarodziej. Gdyby nie to, że rzucał zaklęcia, w ogóle nie byłoby go widać spod maskującego stroju. Mag nie zauważył zbliżającego się Argona z dwóch powodów. 1. Był zajęty ostrzeliwaniem przeciwległego brzegu, 2. cała jama była zapylona, a oczy maga pełne były piasku i drobnych odłamków skalnych. Krew ciekła po policzkach maga.

Straty kolejne:

Van:
1 mag elite

Zkajo:
3 wozy
4 iluzjonistów (nie ma już magów po stronie Zkaja)
3 wartowników
2 piechurów
6 łuczników

Argon - 2009-05-24, 18:46

Argon dostrzegłszy zamaskowanego maga od razu się zatrzymał, dając ręką znak do żołnierzy za nim, aby się zatrzymali. Sam to załatwi. W jego głowie układały się dwa plany zabicia maga. Mógł się albo przekradać do niego, licząc na dalsze szczęście lub załatwić to możliwie jak najszybciej. Wiedział, że skradanie się w takim ekwipunku jak jego nie ma zbytnio sensu. Kapitan oszacował wzrokiem odległość...mniej więcej 9 metrów. Dziewięć dużych kroków. Dotyk zimnej stali dodawał mu pewności siebie lecz oddech człowieka robił się coraz szybszy.

Mężczyzna zacisnął mocniej rękę na rękojeści i wyrwał do przodu tak szybko, jak mógł. Starał się robić długie kroki, by stworzyć jak najmniej hałasu. Skoncentrował swój wzrok jedynie na przeciwniku. Tylko na niego patrzył. Dokładnie obserwował jego ruchy, gesty ręką, nawet mimikę, bo jak wyczytał z pism o mesjaszu Angrogha: „Tak jak on, przybywając do pierwotnego chaosu tego świata, zbadał go nim przekształcać go zaczął, tak my musimy poznać swego wroga nim ruszymy na niego”. Człowiek właśnie wbiegł w tuman pyłu z jaskini. Przymrużył oczy, jednak ich nie zamknął. Rogówki zaczęły go lekko piec. Jeszcze 6 metrów...

Czuje, że już czas. Cofa lekko ostrze do tyłu, jest nachylone równolegle do ziemi. Lewą rękę z tarczą trzyma przy ciele, osłaniając tym samym całą klatkę piersiową. Młody kapitan nie czuje teraz żadnych emocji. Nawet strachu przed możliwą śmiercią. Pragnie tylko zabić człowieka, który morduje jego ludzi. Słyszy już w myślach przyjemny i tak miły dla jego ucha odgłos zatapiania stali w ciele. Ten niewinny zgrzyt nienawiści... Zawsze przypominało mu to wycinanie ozdób w dyni, które robił w dzieciństwie. Tylko że przy tym zabiciu będzie jeszcze więcej radości. Czasu nieubłagalnie ubywało. Na oko Argona jeszcze tylko 3 kroki. Zaczyna słyszeć już ciche przekleństwa maga. Sekundy tak nieubłaganie ciągnęły się w myślach Argona. Dlaczego to aż tyle trwa? Człowiek mógł już dostrzec w zakrwawionych oczach czarodzieja ogień, który przelewał się na różdżkę, z której właśnie padł kolejny strzał.

[jeśli wszystko pójdzie dobrze]
Trzy...dwa...jeden...Ostatnie susy odliczał w głowie. Czuje, jak adrenalina uderzyła mu do głowy i pulsuje w skroniach. To już teraz... - pomyślał - ...albo ja, albo on. Zacisnął zęby tak samo ze złości, jak i zdenerwowania. Młody kapitan wpada na maga i prostym pchnięciem z całej siły wbija swoje ostrze w dolną część pleców, aż po rękojeść. Słyszy jego zdziwiony głos. Widzi, jak elf trzepoce się jak ryba wyjęta z wody. Mag puszcza różdżkę. Łapie rękami za wystające z brzucha ostrze. Argon przekręca z satysfakcją miecz i przybliża usta do jego długich uszu.
- Niech cię teraz ocalą twoje sztuczki, kuglarzu...
Po chwili, wyjmie zakrwawioną broń z ciała osuwającego się wroga.

kastyl - 2009-05-24, 19:29

Thor szukał spod wozu jakiegoś łatwego wejścia na skarpę. Takiego, by szybko na nie wejść, a najlepiej skrytego w cieniu. Ze swojej (w miarę) bezpiecznej kryjówki przez chwilę oglądał pobojowisko i obie strony wąwozu. Starał się wypatrzeć i zapamiętać miejsca z których wystrzeliwane były kule ognia.
Cholera, jak będę siedział, to w końcu ustrzelą mnie razem z wozem. To nie będzie miłe. Z drugiej strony jak wyjdę to mogę oberwać. Mała szansa heh. Elf uśmiechnął się lekko. Subtelność to nie oni. Czas im pokazać, jak to się robi

jeśli moja postać zdążyła zatruć broń

Thor bezszelestnie wyjął zatrutą broń. Trucizna przeschła, zostawiając warstwę na samym ostrzu. Wyprofilowane rowki utrzymały większą ilość zabójczej substancji niż zwykły miecz. Wystarczy jeden cios, a magowi raczej trudno będzie się skupić na kolejnym zaklęciu.

Jeśli nie

Thor wyciągnął zwykły miecz. Nie będzie ryzykował uszkodzenia jego cennego miecza, jeśli nie jest nasączone trucizną.

w obydwu przypadkach

Thor, uprzednio wyszukawszy jakieś łagodniejsze wejście na wąwóz szybko przebiegł do niego, starając się mieć coś na przeszkodzie między nim, a magami. Jeśli wspiął się bez większego problemu, starał się szybko ukryć i wyobrazić sobie gdzie jest, a gdzie na tej skarpie zauważył magów.

Faust272 - 2009-05-24, 20:28

Argon

Mag był całkowicie zajęty głośnym inkantowaniem zaklęcia. Pomyłka w zawiązywaniu czaru mogłaby być dla niego tragiczna, a każdy magiczny pocisk jest teraz na wagę złota. Mag musiał przekrzyczeć hałas rozlegający się w wąwozie, aby odpowiednio kontrolować wymawianą przez niego inkantacje. Nie zauważył więc początkowo skradającego się do niego kapitana.

Zauważył go 4 metry od siebie. Jego zaklęcie poszło w cholerę, jednak już zawiązywał kolejne celując w Argona. Magiczny pocisk wystrzelił z dłoni maga uderzając w tarcze kapitana. Tarcza mocno zadrżała, jakby ktoś przywalił w nią młotem. Argonem szarpnęła jakaś siła, jednak nic to nie dało. Rozpędzony kapitan nie mógł już się zatrzymać.

Młody kapitan wpadł na maga i prostym pchnięciem z całej siły wbił swoje ostrze w lewą część klatki piersiowej, aż po rękojeść. Usłyszał jego zdziwiony głos. Zobaczył, jak przeciwnik trzepotał się jak ryba wyjęta z wody. Mag wypuścił z dłoni różdżkę. Złapał rękami za wystające z brzucha ostrze. Argon przekręcił z satysfakcją miecz i przybliżył usta do jego uszu.
- Niech cię teraz ocalą twoje sztuczki, kuglarzu...
Po chwili, wyjął zakrwawioną broń z ciała osuwającego się wroga. Zabity mag legł na zakurzonej, skalnej posadzce. Po chwili wokół niego rosłą lepka kałuża krwi.

Kastyl

Thor pod osłoną lustrzanych iluzji przedzierał się pod skalną ścianę. Pociski świstały wokół niego osmalając mu skórę, włosy, odzież. Kamienie eksplodowały w jego pobliżu zasypując go gradem żwiru i piasku.

Zabójca wspinał się po ścianie wąwozu. Czarne ostrze pokryte zaschłą trucizną nie odbijało światła. Elf wyczulił swój słuch, usłyszał stanowczą inkantacje dochodzącą z załamania w skale. Już wiedział gdzie jest mag. Dzięki temu mógł przylgnąć do skały i zajść maga od tyłu.

Jest. Był 6 metrów od niego. Odwrócony tyłem. Mag ubrany w strój maskujący. Gdyby nie czułe zmysły, w ogóle by go nie zauważył, gdyż mag wykorzystywał iluzję do zamaskowania swoich czynności.

kastyl - 2009-05-24, 20:57

Thor cicho zaczął podchodzić do maga. Mógł rzucić iluzję, ale to raczej by mu teraz nie pomogło.
Kici kici, skurwysynku. Na twarzy elf zagościł uśmiech. Prawie tak samo bezbronny, jak brat wiele lat temu. Moja pierwsza ofiara.
Za chwilę zakosztujesz krwi. Za chwilę. Thor w myślach mówił do swego miecza. Za chwilę znów kogoś wyślemy na inny świat. Ach, magu. Taki jesteś pewien swego ukrycia, taki spokojny.
Thor starał się bezszelestnie podejść maga. Spojrzał, czy cień go nie zdemaskuje. Jeśli nie, elf podejdzie na odległość miecza i wbije ostrze w okolice nerek. Ból i trucizna powinny szybko powalić maga. Jeśli jednak cień pada w stronę maga, elf podejdzie na odległość, przy której cień jeszcze nie sięga maga, a potem szybko doskoczy do ofiary i uderzy w okolice szyi lub wbije miecz w serce. Zależy, gdzie będzie łatwiej zadać cios.

Argon - 2009-05-24, 21:43

Argon ze wstrętem popatrzył na ciało maga i splunął na truchło. Ciekawe ilu żołnierzy zdołał zabić, skurwiel... Z miecza gęsto kapała posoka, toteż chłopak kucnął i wytarł porządnie miecz o szaty zabitego. Gdy to zrobił, przejrzał wzrokiem jaskinie w poszukiwaniu czegoś przydatnego. Obszukał też maga.

Jeśli nic ciekawego nie znalazł, kapitan wrócił do czekających nieopodal ludzi. Argon ciężko dyszał. Fala euforii powoli mijała. Dopiero teraz doszedł do niego ból lewej ręki. Chociaż tarcza zahamowała magiczny pocisk, ręka odczuła wstrząs. Miał w niej lekki skurcz przedramienia.

Skinieniem ręki Argon zawołał pozostała grupę żołnierzy, by podążali za nim.
- Tutaj czysto...wygląda na to, że te psie szczury pochowały się w norach. Trzeba ich wyciągać pojedynczo. Idziemy!

Argon wraz z pozostałymi ludźmi (i iluzjami, ciężko było nawet jemu ich rozpoznać) zeszli skarpą na drogę. Bitwa nie ustawała. Nadal wkoło świstały kule ognia, chociaż Argonowi wydawało się, ze jest ich coraz mniej. Wraz z ludźmi biegiem udał się wzdłuż gościńca (wzdłuż stoku) szukając w zboczu innej drogi na szczyt.

Faust272 - 2009-05-24, 22:23

Kastyl

Elf ukryty w cieniu zakrywającym całą wnękę skalną doskoczył do maga wbijając mu miecz w okolicach nerek.

Lecz coś było nie tak. Ostrze nie napotkało oporu, a potem zgrzytnęło o kamień.

Iluzja się rozwiała. Mag tak naprawdę leżał obok swojego iluzjonistycznego duplikatu. Spojrzenie Thora i czarodzieja spotkały się, w obydwu czaiła się żądza mordu, jednak czarodziej nie miał czasu na dokończenie inkantacji, a elf o tym wiedział.

Mag ścisnął trzymany w dłoni przedmiot przypominający niewielką puszkę.

Chmura dymu w ułamku sekundy ogarnęła obie postaci i całą jaskinie rozlewając się po wąwozie. Thor machał mieczem na oślep.

- AAAA KURWAAAAAA!

Trafił. Głuchy dźwięk wypadającego z wnęki i staczającego się po zboczu ciała dobiegł do uszu elfa.

Argon, Kastyl i ogół ludzi

Coś się zmieniło. Wąwóz został ogarnięty zasłoną dymną. Nic nie było prze nią widać. W obawie przed zranieniem towarzyszy żołnierze przestali walczyć. Dzięki temu magowie mogli pozabijać jeszcze paru strażników, wysadzić kolejne wozy oraz uciec. Nikt dokładnie nie orientował się co się dzieje w dymie, a wszechobecny hałas uniemożliwiał rozróżnianie poszczególnych dźwięków.

Gdy dym opadł, któryś z żołnierzy krzyknął. Wszyscy spojrzeli w niebo. Do karawany zbliżała się para wiwern, a na każdej z osobna siedziało 4 ludzi. Były jeszcze daleko.

Argon

- Kapitanie, co mamy zrobić? - Spytał się Argona jakiś przerażony strażnik. Teraz Argon musi dowodzić wojskiem, gdyż pozostali kapitanowie polegli w walce.

kastyl - 2009-05-24, 22:35

Thor, gdy tylko dym rozwiał się na tyle, żeby było cokolwiek widać, rzucił się za ranionym magiem. Wiedział, że nawet jeśli tylko drasnął maga, ten nie będzie zbytnio w stanie walczyć lub uciekać. o ile trafił w nogę.
Kiedy elf spostrzegł wiwerny, tylko zanotował ich obecność. Na tą chwilę jego nie interesowały. Bardziej interesował go jego mag. Miał zamiar go dobić. Ewentualnie pogadać z nim chwilkę, jeśli będzie miał trochę czasu.

Avenker - 2009-05-24, 22:37

Elf zauważył w oddali błyski. To chyba nasz cel. Jednak dokładniej nic nie udawało mu się ujrzeć. Całe pole walki zasłonięte było gęstym dymem. Mag przygotował różdżkę.
Faust272 - 2009-05-24, 22:52

Kastyl

Elf znalazł maga, martwego. Czarodziej leżał na gruzach przysypany warstwą kurzu. Zatrute ostrze trafiło w bok między żebra dosięgając lewego płuca.

Reszta

Czekamy na ruch Argona

Argon - 2009-05-24, 22:57

Argon spojrzał na pobojowisko. Na swoich ludzi, zmęczonych już uciekaniem od śmierci. Dostrzegł na tle słońca dwie sylwetki bestii. Nigdy ich jeszcze nie widział, ale podświadomie czuł, że nie jest to nic dobrego. Zwołał wszystkich ludzi i kazał pozbierać pozostały sprzęt z wozów. Żołnierze znaleźli kilka koksowników, trochę strzał ze świdrami i zapalających.

- Dobra, brać sprzęt i podzielić się na cztery grupy. Macie mi tutaj zaraz zająć jaskinie po tych skurwysynach. Po dwie z każdej strony. Ustawić koksowniki, załadować strzały ze świdrami...Rozpocząć ostrzał TYLKO wtedy, gdy moja drużyna zacznie strzelać. Nawalać macie ich wtedy jak się da. Celować w skrzydła tych piekielnych bestii.
- A co z tymi, którzy nie mają łuków, kapitanie? - przerwał mu jeden z piechurów.
- Ci mają nie kłapać dziobem ani nie ruszać swoich tłustych zadów z kryjówek! Jeśli jakiś łucznik zginie, zajmiecie jego miejsce, żołnierzu.
Pozbierawszy sprzęt i podzieliwszy się na grupy, ludzie rozpierzchli się do swoich obowiązków.

Sam Kapitan udał się z jedną z grup, by zająć to samo miejsce, w którym ukatrupił maga.

kastyl - 2009-05-24, 23:15

Thor spojrzał tylko czy mag nie miał jakiejś różdżki czy czegoś podobnego przy sobie. Jeżeli coś takiego znajdzie, to weźmie, o ile nie jest to przysypane zbyt gruzem.
Jeśli coś znajdzie, zabiera to i ucieka w stronę jednej z kryjówek. jeśli nie, to tylko ucieka, ale w stronę, gdzie są łucznicy.

Faust272 - 2009-05-24, 23:25

Kastyl

Thor przeszukując zwłoki znalazł różdżkę, niestety nie rozpoznawał jej i nie wiedział, co się stanie po uwolnieniu jej mocy. Znalazł też coś innego, ale równie ciekawego. Elf oglądał teraz zielony kryształ. Był pęknięty i matowy. Może przed chwilą był magiczny, ale teraz był przynajmniej cennym kamieniem szlachetnym. Dodatkowo zabójca zerwał z szyi maga wisior. Już gdzieś o nim słyszał. Był to wisior pozwalający na widzenie w ciemnościach.

Thor schował się w jednej z jam łuczników.

Wszyscy

Jedna z wiwern podleciała bliżej, ale nie weszła w zasięg łuków. Po wąwozie potoczył się donośny głos:

- "Wojsko Telding! Odsuńcie się od karawan. Zostaliście zaatakowani przez heretyków, których od dawna tropimy. Karawany zostaną zniszczone, aby zapobiec dostaniu się ich zawartości w ręce wroga. Przegrupujcie się w kierunku Telding, będziemy osłaniać waszą drogę powrotną."

Argon - 2009-05-24, 23:51

Argon analizował każde wypowiadane słowo. Wahał się co maja robić. Podniósł rękę. Łucznicy napięli cięciwy i czekali na znak. Na ten jeden znak, który może przynieść tak wiele dobrego lub złego. Kapitan wahał się do ostatniej chwili z podjęciem decyzji. Napięte cięciwy zaczęły piszczeć. Krople potu zaczęły głucho spadać na ziemię.

Co on tutaj robi? Chce tylko odnaleźć Ninę, nie chciał tego całego piekła. Miało pójść wszystko gładko...Tylu jego ludzi zginęło. Nie przypuszczał, ze tak im źle pójdzie. Czy ma ryzykować dalsze ofiary?
Argon podjął decyzję...
- Wstrzymać ostrzał! - wykrzyczał i wyszedł powoli na zewnątrz.
- Nie strzelać jestem kapitan Argon, jedyny ocalały dowódca karawany!

Vanilla - 2009-05-24, 23:54

Głos rozległ się znowu. Wiwena leciała dalej, tym razem znalazła się w zasięgu łuków.
Tu Wojsko Gildii Magów. Odsunąć się od karawan i przegrupować na ujściu wąwozu w kierunku Telding. Karawany zostaną zniszczone!

Argon - 2009-05-24, 23:57

Argon zwołał swoich ocalałym kompanów, po czym wszyscy udali się do ujścia kanionu. Powoli, strażnicy zbierali się do drogi.

Kapitan jeszcze jakiś czas chodził po pobojowisku, sprawdzając, czy kogoś z rannych uda się jeszcze uratować...

Vanilla - 2009-05-25, 00:00

-Żołnierze, przygotować się do ostrzału. Strzelać w jeszcze stojące wozy. Piloci dać sygnał do ostrzału gdy w zasięgu. Nie strzelać w strażników, powtarzam, nie strzelać w strażników..

Wiwerny w końcu podleciały bliżej. Gdy teren stał się w miarę czysty, jeźdźcy rozpoczęli ostrzał.

-Dawać - rzekł pilot. Wszyscy byli już gotowi i entuzjastycznie zareagowali na rozkaz.

Avenker - 2009-05-25, 00:01

Elf obserwował z grzbietu wiwerny swojego znajomego, kapinata straży. Mocniej chwycił różdżkę i przygotował się do ataku. Czekał na pozwolenie zniszczenia karawan. Gdy tylko otrzyma rozkaz wyceluje w wóz na samym środku i skumuluje energię. Następnie, tak jak robił to wcześniej, wystrzeli pocisk energii, który po kontakcie z wozem eksploduje. Po wystrzale napnie mięśnie, by zredukować odrzut różdżki.
kastyl - 2009-05-25, 00:14

Elf siedział dalej w kryjówce. Miał dotrzeć do Crumbles, a cholera wie, kiedy będzie kolejna karawana.
Mięczak. Jakoś by się dało ich rozwalić. Jakoś. Cholera. Po trzykroć do piekła i z powrotem.
Thor wiedział, że sam nie ma żadnych szans podczas walki z magami, natomiast samotna podróż do Crumbles jakoś nie za bardzo przypadła mu do gustu.
W końcu, już po rozpoczęciu ostrzału, Thor doszedł do reszty "straży", chowając nowe zabawki. Podszedł do kapitana i powiedział.
- Karawana miała dotrzeć do Crumbles. A oni nie byli naszymi zwierzchnikami. Ale cóż, ja jestem tylko najemnikiem - Tu elf wyraźnie zaakcentował słowo "najemnik" - i być może nie rozumiem pojęcia honoru straży. - Elf odszedł, zastanawiając się, na ile starczy mu to, co zdobył podczas tej wyprawy.

Argon - 2009-05-25, 00:16

Niestety, wszyscy polegli...Argon padł na kolana. Nie wiedział co o tym myśleć. Jak Angrogh mógł pozwolić na taką rzeź? Wmawiał sobie, że za każdego zabitego uratował kilku innych. Musiał sobie to jakos tłumaczyć. Dlaczego po raz kolejny udało mu się przeżyć? Nie wiedział tego...

Miał teraz tylko jeden cel - odnaleźć Ninę. Może dzięki temu odnajdzie wreszcie spokój. Rzuci to wszystko i odłączy się od tego całego szaleństwa. Zamknął oczy.
-" Panie mój, Angroghu. Po raz kolejny odwiodłeś mnie swoją łaskawą ręką od zatracenia i śmierci. Dziękuje ci. Błagam, zmiłuj się nad poległymi. Zaproś ich do swego wiecznego królestwa w niebie..."


Nagle podszedł do niego jakiś elf. Nie miał okazji go jeszcze poznać, jednak wydedukował, ze był razem z nimi na karawanie. Wysłuchawszy jego wypowiedzi podszedł do niego i rzekł:
- Nie wiem kim pan jest, ale nie wie pan wszystkiego, mości elfie. Pozory mylą. Czy sądzi pan, że w takim stanie dotarlibyśmy do Crumbles? Jesteśmy rozbici, moi ludzie wycieńczeni. Ledwo co to wszystko przeżyli...wozy spalili najeźdźcy, towaru praktycznie nie ma. Paniee...
- Thor... - dokończył rozmówca.
- Panie Thor...- Argon wziął głęboki wdech i wydech - Doceniam to, że chciałby pan pomóc straży, jednak uprzejmie proszę, by nie wtrącał się pan do naszych wewnętrznych spraw. To, co się dzisiaj stało potwierdza, że musimy lepiej przygotować się do takich podróży. Tymczasem, musimy powrócić do miasta. Kto wie, co czai się na nas jeszcze na tej przeklętej drodze...

Nie czekając na odpowiedź, kapitan udał się do swojego oddziału. Wyjął bandaż i spróbował opatrzyć rannych.

Faust272 - 2009-05-25, 11:05

Argon opatrywał rannych. Wielu osobom nie mógł pomóc. Pobocza gościńca zapełniły się gęsto prostymi mogiłami, w których pochowano poległych. Nadszedł moment policzenia ocalałych.

Kapitan nie ukrywał żalu i rozpaczy. Pod jego dowództwem zginęło 64 ludzi, w tym wszyscy iluzjoniści, magowie oraz piechota. Pozostał tylko oddział łuczników liczący 26 ludzi nie licząc nowo poznanego elfa.

Argon ścisnął trzymaną w ręku różdżkę, wisior oraz matowy, pęknięty klejnot. Te trzy rzeczy wystarczyły kilku magom, by z oddziału liczącego prawie 100 ludzi pozostawić przy życiu jedną czwartą.

- Kapitanie! Kapitanie! - Argon usłyszał głos jednego ze strażników. - Kapitanie, jesteśmy w połowie drogi do Crumbles. Gdzie mamy jechać? Wracamy do Telding czy kontynuujemy podróż? Udało mi się wraz z kilkoma ludźmi uciec i zabezpieczyć jeden wóz wraz z parą koni.

Argon nie wierzył oczom. Z załamań skalnych wyskoczyły dwa konie. Za nimi wyszło 7 ludzi niosących fragmentu wozu, z których wyskoczyli żołnierze. Karawana może się jeszcze powieść. Z ocalałych fragmentów można złożyć jeden wóz. Nada się przynajmniej na przewiezienie rannych do osady. Po wąwozie było rozrzucone wiele nieuszkodzonych narzędzi rzemieślniczych. Może da się jednak coś dowieźć do Crumbles.

- Kapitanie. - Kontynuował żołnierz. Miał 180 centymetrów wzrostu, czarne włosy, brązowe oczy oraz wyglądał na 20 kilka lat. - Nie jestem pewny co do udziału Gildii Magów, ale czy nie lepiej byłoby ich namówić na pomoc w eskorcie, zamiast pozwalać im niszczyć wozy? Przecież gdyby pomogliby nam magowie, na pewno moglibyśmy dostać się do Crumbles w większym gronie i z większą ilością wozów.

Argon - 2009-05-25, 14:44

Dzięki bogu...nareszcie jakiś uśmiech losu - pomyślał Argon. Kapitan od razu przybliżył się do nowo przybyłych żołnierzy.
- Dobrze się spisaliście. Panowie. Ci oto ludzie uratowali honor straży! Dowieziemy pozostałe materiały, nawet gdyby miała to być moja ostatnia rzecz w życiu.
Kapitan pomógł strażnikom przygotować wóz. Pomocna przydała się lina i hak, którą kapitan miał ze sobą. W końcu udało się im sklecić prowizoryczny transport. Ułożyli na nim obandażowanych rannych, oraz nieliczne materiały, które udało się uratować z napadniętych wozów: narzędzia, uzbrojenie, żywność. Po godzinie, "nowa karawana" była gotowa do podróży. Żołnierze ustawili się w dwóch kolumnach, po obu stronach wozu. Jeden prowadził konie. Zaraz ruszają...

Jedno tylko wciąż niepokoiło Argona. Intencje wojska magów...Póki co, przypatrywali się wyczynom straży, rozmawiali miedzy sobą, jednak nie poczynili póki co żadnych kroków. Kapitan postanowił zagadać. Oddali się od oddziału i krzyknął w kierunku najbliższej wiwerny.
- Dzięki łasce Angrogha, udało nam się zabezpieczyć jeden wóz! Postanowiliśmy kontynuować podróż do Crumbles. Możecie nas wspierać w drodze?!

Vanilla - 2009-05-25, 14:46

Jeździec odpowiedział na wołania strażnika:

Czekać.. czekać.. W porządku, mamy pozwolenie na eskort do Crumbles, jednak na miejscu wiwerna będzie musiała odpocząć, będziecie musieli zapewnić wodę i trochę pożywienia. Czy zrozumieliście

Faust272 - 2009-05-25, 17:39

Żołnierze przeszukiwali szczątki, jednak udało im się załadować tylko niewielką część towaru, którym było tylko i wyłącznie sześć skrzyń narzędzi. Żywność, leki, a przede wszystkim proch poszły z dymem podczas ataku. Może to i lepiej. Obszerny wóz pozwalał na ułożenie w nim wielu rannych.

Nie było więc możliwości na nakarmienie wiwern. A bestie zgłodniałe i wymęczone lotem są bardzo niebezpieczne i mogą zaatakować własnych opiekunów.

Dodatkowo doszło na postoju do drobnej sprzeczki. Jakiś mag Gidli domagał się wyposażenia heretyków, którzy polegli w bitwie. Żołnierze, którzy przywłaszczyli sobie owe fanty nie chcieli ich oddać powołując się na prawo do zdobywania łupów wojennych nadanych przez króla. Owo prawo przysługiwało żołnierzom, a nie gildiom. Dobrze byłoby, gdyby kapitan zażegnał spór, zanim dojdzie do poważniejszych sprzeczek.

kastyl - 2009-05-25, 18:28

Thor patrzył na pracę ocalałych strażników. Nie zatrudnili go jako tragarza, a strażnika. W jakiś sposób ze swych obowiązków się wywiązał, jeden mag przeszedł na inny świat.
Pojawił się jednak inny problem. I to znów władający czarami. Magowie z gildii. Domagali się łupów z zabitych, jak to oni ich określili "heretyków".
A co mnie to obchodzi. Nikt nie wie, że coś mam. Pomyślał elf. Przynajmniej ten kapitan zaczął myśleć nad wykonaniem zadania, a nie nad ucieczką.
Thor przypomniał sobie, o niedawnym zakupie. Wyciągnął bułę, i zaczął ją jeść.

Argon - 2009-05-26, 09:32

Kapitan odpowiedział w kierunku wiwerny:
- Przyjąłem. Na miejscu wasza wiwerna otrzyma wyżywienie. Macie na to moje słowo. Jednakże tutaj nie jesteśmy w stanie zapewnić jej racji żywnościowych. Czy zrozumieliście!?

Argon usłyszawszy o zdarzeniu zawołał na bok pazernego maga i żołnierzy z pretensjami. Mówił spokojnym i łagodnym, chociaż zdecydowanym głosem.
- Posłuchajcie. Ostatnią rzeczą, jaką nam teraz trzeba jest wzajemna kłótnia i nienawiść. Proszę was, postarajmy się jakoś współpracować i nie wchodzić sobie w pięty. Pamiętajcie, ze mamy wspólny cel podróży. Nie warto wprowadzać zamieszania z powodu takiej błahostki...
Tutaj kapitan przybliżył się do czarodzieja i wyciągnął do niego rękę ze zdobytą przez siebie różdżką, wisiorem oraz klejnotem.
- Jeśli to dla ciebie takie ważne, przyjacielu...proszę, weź moje łupy, jednak nie tych dzielnych ludzi, którzy bez wahania poszli w bój gotowi zginąć za ideały. Przyjmij mój dar i niech nie trapi cię już ten problem...

Następnie odwrócił się do swoich ludzi.
- Chcę, abyście wiedzieli, ze zgadzam się z wami. Zasłużyliście na te rzeczy, przelewając swoją krew w imię króla. Zasłużyli by też na nie wasi zabici druhowie, którzy - jestem o tym przekonany - dostąpili już znacznie większej nagrody w niebieskim królestwie Angrogha. Zatrzymajcie swoje łupy.
Powiedziawszy to, kapitan powrócił do swoich zajęć, mając nadzieję, że opanował sytuacje.

[jeśli wszystko pójdzie dobrze]
Karawana powoli ruszyła. Zapadła niezręczna cisza. Wszyscy szli w milczeniu. Cóż można powiedzieć, mijając kolejne dziesiątki grobów? Żegnając w milczeniu ludzi, braci broni, którzy bohatersko polegli w bitwie? Argon czuł, że musi jakoś wlać ducha w serca podwładnych. Przypomniał sobie czasy, gdy po śmierci rodziców przygarnął go rycerz Deleghit - najprawszy człowiek, jakiego poznał w swoim krótkim życiu …Nagle uświadomił sobie, że paladyn nauczył go kiedyś pewnej pieśni. Argon zamknął oczy i próbował sobie przypomnieć jej rytm i słowa. Wspomnienia znów ożyły i zdawały się rozbrzmiewać echem w głowie mężczyzny. W końcu, odnalazł w swojej pamięci ową pieśń. Z początku powoli i z przerwami, zaczął nucić ją sobie pod nosem. Z czasem coraz głośniej, co niestety wzbudziło w kompanii zdziwienie. Ten jednak, nie zwracał na nich uwagi. Poczuł miły dreszczyk na plecach.

„Dałeś mi, panie zbroję…
Dawny kuł płatnerz ją…
W wielu pogięta bojach…
W wielu ochrzczona krwią…
W wykutej dla giganta
Potykam się, co krok
Bo jak sumienia szantaż
Uciska lewy bok…
Lecz choć zaginął hełm i miecz
Dla ciała żadna w niej ostoja…
To przecież w końcu ważna rzecz
Zbroja…

Magicznych na niej rytów
Dziś nie odczyta nikt
Ale wykuta z mitów
I wieczna jest jak mit
Do ciała mi przywarła
Przeszkadza żyć i spać!
A tłum się cieszy z karła
Co chce giganta grać…
Bo choć zaginął hełm i miecz
Dla ciała żadna w niej ostoja
To przecież w końcu ważna rzecz
Zbroja

A taka w niej powaga
Dawno zaschniętej krwi
Że czuje jak wymaga
I każe rosnąć mi…
Być może – nadaremnie
Lecz stanę w niej za stu!
Zdejmij ją panie ze mnie
Jeśli umrę podczas snu!
A choć zaginął hełm i miecz
Dla ciała żadna w niej ostoja
To w końcu, życia warta rzecz
Zbroja!

Wrzasnęli hasło – wojna!
Zbudzili hufce hord
Zgwałcona noc spokojna
Ogląda pierwszy mord
Goreją świeże rany
Hańbiona płonie twarz!
Lecz nam do obrony dany
Pamięci pancerz nasz!
Więc choć za ciosem pada cios
I wróg posiłki śle w konwojach
Nas przed upadkiem chroni wciąż
Zbroja!

Wytresowali świnie
Kupili sobie psy
I w pustych słów świątyni
Stawiają ołtarz krwi
Zawodzi przed bałwanem
Półślepy kapłan – łgarz
I każdym nowym zdaniem…
Hartuje pancerz nasz!
Choć słońce skrył bojowy gaz
Choć żołdak pławi się w rozbojach
Wciąż przed upadkiem chroni nas
Zbroja!

Choć krwią zachłysnął się nasz czas!
Choć myśli toną w paranojach!
Jak zawsze chronić będzie nas
Twoja, panie mój, zbroja!”

Melodia pieśni była dźwięczna i rytmiczna. Kapitan miał nadzieję, że to chociaż w niewielkiej części ułagodzi boleść po stracie kompanów.

PS: mam nadzieję, ze kojarzycie słowa ;]

Faust272 - 2009-05-26, 14:58

Mag nie zgadzał się z Argonem.

- To mogą być niebezpieczne przedmioty, muszą one natychmiast wrócić do Gildii Magów i zostać zbadane przez...

- DOSYĆ!

Inny mag zszedł z wiwerny i podszedł do awanturnika. Widać miał wyższy stopień, gdyż kłócący się czarodziej umilkł momentalnie.

Mag wyższy rangą powiedział:

- Wracamy do Gidlii!

Wiwerny odleciały.

***

Karawana ruszyła dalej. Zbliżał się wieczór, więc żołnierze musieli rozbić obóz. Jako, że wszyscy byli wyczerpani bitwą, głodni oraz spragnieni, nie wystawiono straży. Na szczęście snu wędrowców nie zakłócił żaden wróg.

***

Zbliżało się południe. Niebo było bezchmurne i piekące słońce dokuczało żołnierzom. Nikt jednak nie zdejmował zbroi ani nie odpinał pasa z bronią. Wszakże gorsza jest obrona przed wrogiem będąc nieuzbrojonym niż słoneczna spiekota. Wszystkim doskwierał głód.

- Kapitanie, tam coś jest dziwnego!

Argon i reszta żołnierzy popatryzli w kierunku wskazanym przez żołnierza. Całą karawana znajdowała się w niewielkiej dolinie i właśnie wspinała się po dość stromym zboczu na górę. Na szczycie zbocza znajdowała się jakaś bestia. Światło słoneczne oślepiało, więc nikt nie mógł dojrzeć szczegółów.

Kastyl

Wyczulone zmysły elfa lepiej sobie poradziły z dojrzeniem bestii, lecz również nie mogły jej zidentyfikować. Bestia miała ciało podobne do kociego i miała skrzydła. Przód bestii wyglądał dziwnie, przypominał jakby człowieka.

kastyl - 2009-05-26, 20:16

Elf szedł wraz z karawaną. Brak jedzenia męczył go w tym samym stopniu, co resztę straży. Przynajmniej jego skórzana zbroja nie nagrzewała się tak, jak metalowa. Marne pocieszenie.

Po kilku godzinach marszu, ktoś zawołał
- Kapitanie, tam coś jest dziwnego!
Elf spojrzał w tamtą stronę. Chwilę zajęło mu przyjrzenie się i zobaczenie czegokolwiek, poza oślepiającym światłem słońca.
Co to jest? Czym jest ta bestia. pomyślał Thor. Elf podszedł do kapitana i powiedział
- Kapitanie. To coś wygląda jak kot ze skrzydłami. Ale przód wygląda na ludzki. przynajmniej tak mi się wydaje, Nie jestem pewien. Nigdy nic podobnego nie widziałem. - Przyznał Thor.

Argon - 2009-05-27, 09:03

Żar i spiekota lejąca się z nieba dokuczały szczególnie Argonowi. Miał na sobie w końcu kilkanaście kilogramów ekwipunku. Chociaż jego ciało było przyzwyczajone do noszenia jeszcze większych ciężarów, temperatura mu nie służyła. Zmęczony targaniem swoich rzeczy położył swój plecak na wozie. Zostawił sobie tylko broń, tarczę no i oczywiście zbroje.

Po jakimś czasie strażnicy dostrzegli coś na wzgórzu. Argon przymrużył oczy i wytężył wzrok, jednak prócz promieni słońca nic nie zobaczył. Na szczęście, po chwili Thor opisał mu stwora.
- Cóż to za pokraka? Również nigdy o takim czymś nie słyszałem. Nie wiemy jakie ma zamiary i czy jest agresywna. Póki się tego nie dowiemy również nie zaatakujemy.

Kapitan zwrócił się do najemnika.
- Panie Thor, udamy się teraz na przód karawany i wybadamy stwora.
Następnie odwrócił się i krzyknął do kompanii.
- Kontynuujemy marsz! Dwóch idzie ze mną! Broń w pogotowiu! Nie atakować!

Po chwili, Argon i Thor wraz z dwoma żołnierzami wyprzedzili pochód. Z każdym krokiem coraz wyraźniej ukazywały im się kształty bestii...

Faust272 - 2009-05-27, 10:11

Argon i Thor w końcu weszli na górę. Jakimś dziwnym zjawiskiem nie czuli się zagrożeni (magia? - pomyślał elf).

Stwór miał uskrzydlone ciało lwa oraz kobiecą głowę. Potwór leżał na kamiennym wzniesieniu z gracją prezentując przepiękne skrzydła oraz prześliczną twarz, którą złożył na swoich lwich łapach. Długie, ciemnoblond włosy spływały mu po ramionach odbijając światło. Głębokie, orzechowe oczy świdrowały przybyłe postacie. Na widok przybyszy stwór wyprostował się prezentując krągłe, idealnie wyrzeźbione piersi.

Argon i Thor słyszeli o takim stworze. Kapitan wyczytał informacje o nim czytając księgi kapłańskie, a mentor zabójcy opowiadał Thorowi o istnieniu takich bestii zwanych sfinksami.

Sfinks wstał i z wdziękiem okrążył przybyszy, którzy sparaliżowani urodą potwora nie mogli nic zrobić (lekkie uczucie pożądania Thor argumentował magią, natomiast u Argona uczucie to było w stu procentach prawdziwe i wynikało z natury człowieka).

Kobieta (?) usiadła przed przybyszami i złożywszy skrzydła powiedziała barwnym głosem:

- Zadam wam trzy zagadki. Jeśli odpowiecie na nie bezbłędnie, puszcze was wolno dalej. Jeśli się pomylicie chociaż jeden raz, rozszarpię was na strzępy. - Mówiąc to uśmiechnęła się prezentując kły. Nie szpeciło jej to, przeciwnie, dodawało to jej niesamowitego uroku drapieżnika. Efekt był tak niesamowity, że nawet elf poczuł pożądanie nie mogąc usprawiedliwić go działaniem magi. - Jeśli nie podacie odpowiedzi, pozwolę wam wrócić tam, skąd przyszliście.

Argon - 2009-05-28, 09:00

Argon nie mógł oderwać wzroku od sfinksa. Był zauroczony jej(?) urodą . Z trudem oderwał oczy, by spojrzeć kątem oka na twarz elfa. Dostrzegł w nich to samo co u siebie, więc powrócił do obserwacji stwora. Jej głos zabrzmiał w głowie kapitana łagodnie i zalotnie. Wiedział, że im grozi, jednak nie czuł do niej złości. Przeciwnie, poczuł, że mógłby zostać tutaj na jakiś czas...

Otrzeźwił go dopiero odgłos marszu zbliżającej się do nich karawany. Człowiek gestem ręki zatrzymał żołnierzy za nim. Po słowach sfinksa zapadła głucha cisza. Argon miał nadzieje, zę jego elfi towarzysz pierwszy zagada, jednak tak się nie stało. Ponieważ mężczyzna nie chciał być nieuprzejmy, postanowił sam zacząć.
- Witaj...ee, sfinksie...
Wzrok młodego kapitana nieświadomie obniżył się do poziomu biustu, lecz w porę opamiętał się, jakby przeczuwając, że to może się nie spodobać.
- Czytałem kiedyś o stworzeniach twojego rodzaju, jednak nigdy bym nie przypuszczał, że mogą być one tak...piękne.
Człowiek znów się na chwilę zamyślił. Piękne...lecz nie tak jak Nina - wciąż bronił się Argon.
- Ehmm, no tak, pytania. Jeśli musisz, zadawaj je. Spróbujemy się z nimi...zmierzyć.

Faust272 - 2009-05-28, 10:18

Sfinks odrzucił łapą bujne włosy pozwalając im miotać się na wietrze. Najwyraźniej łapy sfinksa były lepiej zbudowane niż normalnego lwa. Prawdziwe zwierze nie potrafiłoby tak przeczesać swojej grzywy, jak prawdziwa, zalotna kobieta.

- Zacznę od czegoś prostego. - Powiedziała śmiejąc się. - Co to za zwierzę, które rano chodzi na czterech nogach, w południe na dwóch, a wieczorem na trzech?

Argon - 2009-05-28, 11:27

Kapitan potarł prawą ręką lekki zarost na twarzy. Rzeczywiście, pytanie nie było trudne dla kogoś, kto studiuje pisma. Bez wahania odpowiedział.
- Odnosząc zawarte w pytaniu pory dnia do życia...sądzę że to człowiek. W dzieciństwie raczkuje, jako dorosły chodzi na dwóch nogach, a na starość musi używać trzeciej nogi - laski...
Mężczyzna z niecierpliwością czekał na słowa sfinksa.

Faust272 - 2009-05-28, 15:32

- Wiedziałam, że mnie nie zawiedziesz. - Sfinks przechylił głowę z udawaną skromnością i niewinnością. - Następne pytanie. Myślę, że powinno być dla Ciebie łatwe kawalerze.

- Były sobie dwie siostry – jedna rodziła drugą, a druga powijała pierwszą. Kogo mam na myśli?

Argon - 2009-05-28, 18:37

Dwie siostry...bez jednej nie byłoby drugiej...
Kapitan zamknął oczy i znów sięgnął do swojej pamięci. Czuł, że o tym również kiedyś czytał. Musiał się tylko skupić. Strony ksiąg zakonnych przelatywały mu przed oczami.
- Bez jednej nie byłoby życia, bez drugiej nie byłoby odpoczynku... - Argon otworzył oczy.
- ...To dzień i noc - odpowiedział z uśmiechem do sfinksa.

kastyl - 2009-05-28, 20:00

Elf był oczarowany potworem. Wiedział, że nie może dać się ponieść temu uczuciu.
Nie myśl o niej. NIE To nie ona, to monstrum. Potwór. Thor zamknął oczy, aby nie patrzeć na potwora. Cholera, czemu to tak na mnie działa. Uspokój się! Nakazał sobie elf.
Nim otrząsnął się z dziwnego uczucia, kapitan straży najwyraźniej już odpowiedział na drugie pytanie. Cóż, teraz nic nie zmieni to, że elf coś odpowie.

Faust272 - 2009-05-29, 12:07

Kobieta roześmiała się perliście. Przyjęła potem pozycję, jakby gotowała się do skoku na swoją zwierzynę.

- Jesteś pierwszym, który odpowiedział na dwie pierwsze zagadki. Zwykle tą drogą wędrują jakiś chłopi, którzy wracali skąd przyszli nie znając odpowiedzi. Od dwóch dni jak tu jestem, udało mi się upolować tylko jednego mężczyznę.

Sfinks rozluźnił się znowu siadając wzniesieniu.

- Nie był wcale taki smaczny. Był chudy, zmizerniały, nawet kości miał strasznie kruche. Ty to co innego kawalerze.

Przyglądała się mu drapieżnym i lubieżnym wzrokiem. Gdyby to byłą zwyczajna kobieta, pożądanie Argona sięgnęło by zenitu. Lecz to był sfinks i mimo i tak dużych emocji, strach przed śmiercią utrzymywał umysł kapitana trzeźwym.

- Wysportowany, dobrze odżywiony, a do tego dosyć inteligentny. Miałabym z Ciebie radość przez najbliższe kilka dni.

Argon przełknął ślinę.

- Ale wróćmy do zagadki. Jeżeli dałeś sobie radę z poprzednimi dwoma, to dasz sobie radę i z trzecią. Wymyśliłam ją na poczekaniu. Nie myślałam, że zgadniesz dwie pierwsze.

- Ma w sobie "A", "K" i "R". Masz go Ty, ja. Mają go krasnoludy, mają go elfy. Choć trochę inny, mają go też smoki. Czasami mówi się, że ma go ogień, albo ciało. Choć zwierzęta też go mają, nie używają go tak, jak Ty i ja. Co to jest?

Argon - 2009-05-29, 13:17

Gdy sfinks przyjął niebezpieczną postawę, Argon odruchowo wyciągnął miecz. Popatrzył prosto w świdrujące oczy stwora. Przełknął głośno ślinę. Coś mu kazało go schować, jednak ręka odmawiała posłuszeństwa. Po chwili siłowania się ze sobą, kapitan schował broń drżącą ręka.



Ostatnia zagadka była niebezpiecznie trudna. Jedno słowo zaważyło teraz na życiu lub śmierci. Mogło zniweczyć cały trud ich podróży do Crumbles. Śmierć żołnierzy poszła by na marne. Spojrzał w bok na Thora, który otworzył usta ze zdumienia. A może ze strachu?

W głowie kapitana była pustka. Sfinks oblizywał właśnie krwiście czerwonym językiem swoje piękne wargi. Cieszył się z nadchodzącej z każdą sekundą wielkiej uczty…Argon spuścił głowę i zamknął oczy. Dalsze patrzenie na nią mogło doprowadzić go do szaleństwa, a on musiał przecież pomyśleć. Głęboko pomyśleć. Może to być jego ostatnia rzecz w życiu. Chociaż sfinks wyglądał niewinnie, coś mówiło mu, ze może tego nie przeżyć, że nie maja szans.

Młody kapitan postanowił zwrócić się o pomoc do swojego boga. Zaczął w myślach cicha modlitwę.
Panie mój, Angroghu, błagam cie, może ostatni raz w moim ziemskim życiu. Błagam, dodaj mi sił i mądrości. Wlej we mnie cząstkę swego ducha. Natchnij mnie, bym obrał właściwą ścieżkę do rozumu. Bym nie potknął się na stopniach pytań, które stawia mi życie…

Jasny błysk przed oczami. Argon widzi Ninę…porusza ustami. Coś mówi jednak on nic nie słyszy, jakby zupełnie ogłuchł. Ponownie dziewczyna coś wypowiada. Jedno słowo. Nagle Argon pojął. Otworzył oczy jednak nie podniósł głowy. Czuł jak żołądek podchodzi mu do gardła. Jak duszą go jego własne trzewia, jak serce chce wyrwać się z ciała.
Czy to moje ostatnie słowa w życiu?
- To język… - powiedział cicho.

Faust272 - 2009-05-29, 13:42

- Cóż... Zgodnie z umową, nic nie mogę teraz wam zrobić. Możecie jechać dalej, a ja muszę opuścić to miejsce. I tak mało pożywienia tędy przechodziło.

Sfinks zbliżał się zalotnie do Argona kołysząc ciałem. Skrzydła, włosy i piersi idealnie współgrały z jej wężowymi ruchami.

- Pewnie nie zapomnisz o mnie w swoim raporcie, co? Kawalerze? Twoi zwierzchnicy na pewno będą chcieli pochwycić sfinksa, a mi życie w niewoli mało odpowiada.

Sfinks usiadł przed Argonem. Teraz kapitan spostrzegł, ze jest od niego o głowę wyższa. Argon popatrzył do przodu, jego wzrok był idealnie na poziomie torsu kobiety.

- Bywaj, kawalerze, może spotkamy się w przyszłości.

Nagle sfinks rozpostarł skrzydła i jednym ich machnięciem wyskoczył idealnie pionowo w górę. Chwilę krążył nad karawaną, a potem poleciał w stronę chmur na niebie. Po chwili nie było po nim śladu.

+ 2200 EXP

Japoński świetnie radzi sobie bez 'R' - usłyszał sfinks. Jakiś mroczny głos przemawiał w jego głowie - I co teraz powiesz?
Kilka kilometrów po locie sfinksa z pobliskich drzew potwór wypatrzył coś wystrzeliwującego w górę i zostawiającego za sobą smugi dymu. Przerażona istota zaczęła pikować, aby uniknąć obiektu, który wyraźnie leciał w jej stronę. W końcu jednak przegrała, przerażający sykacz uderzył w ciało sfinksa. Nastąpił wybuch, który rozerwał monstrum na kawałki.
Tak to jest jak się zadaje lewe zagadki, łajzo

Argon - 2009-05-29, 13:57

- Z pewnością nie zapomnę... - mruknął do siebie kapitan, patrząc na niknący błysk na niebie. Człowiek uśmiechnął się do siebie. Nie wiedział dlaczego, ale nie żywił do sfinksa złych uczuć. Towarzyszyła mu raczej ciekawość, którą w jakimś stopniu zaspokoił.

Gdy tylko stworzenie odleciało, wszystkim spadł kamień z serca. Ulżyło szczególnie Argonowi, który przy dłuższym obcowaniu z nią mógłby...stracić panowanie nad sobą, pomimo jego wielkiej wiary. Kapitan wziął głęboki wdech rozgrzanego powietrza, odwrócił się i spojrzał na zdziwionych strażników. Chyba nawet nie wiedzieli co się stało.
- Idziemy! Już niedaleko! - krzyknął do żołnierzy. Machnął ręką, aby ich pogonić.

Krok za krokiem, godzina za godziną, karawana posuwała się na przód. Chociaż jedna przeszkoda na drodze znikła, pojawiła się nowa...pragnienie. Karawana była na środku pustyni, nie wiadomo w jakiej odległości od zamku.

Patrząc niektórym żołnierzom w oczy, Argon wyczytał chęć powrotu. Nie mieli wody ani żywności. Mieli wracać? W hańbie, ze zawrócili w połowie drogi? Nie...Argon tego nie zrobi. Nie zniósł by tego. Za dużo już się wydarzyło, żeby teraz zawrócić. Za dużo ofiar pochłonęła ta misja.

Karawana podążała dalej.Argon z niecierpliwością szukał na horyzoncie czegoś więcej niż złotego piasku...

Faust272 - 2009-05-29, 17:38

Kolejne wzgórze pokonane i... JEST! Strzeliste, kamienne wieże otoczone kamiennym murem. Rzędy jaskiń w zboczu ogromnej góry. Wędrowcy dotarli do Crumbles!

Teraz oddaje was w ręce Zkaja.

Argon - 2009-05-29, 18:36

W końcu, gorący kamienny gościniec ustępował miejsca wyłożonej kostką drodze. Po chwili oczom wszystkich ukazał się wspaniały widok Crumbles, wznoszącego się na wielkim, skalnym wzniesieniu. Skąpany był jeszcze we mgle po deszczu. Wokół otaczały go niewielkie żwirownie i kopalnie. W oddali dostrzegli wielkie, szare, blankowane mury twierdzy, za którymi bystry obserwator mógł dostrzec granitowe dachy, lśniące w słońcu po jeszcze niedawnym deszczu. Wjazd prowadził przez usypaną groblę, na którą właśnie wjeżdżała ich karawana.



Wraz z dojazdem do miasta można było dostrzec piękne rzeźbienia na zadziwiająco gładkich murach. Z każdym krokiem zamek rósł przybyszom w oczach. W końcu dotarli do masywnej, strzelistej bramy. Już strażnicy którzy jej pilnowali, odziani w ciężkie pancerze i posiadający pięknie rzeźbione, ciężkie kusze i wielkie, lśniące halabardy wzbudzili ciekawość, a widok zza masywnej bramy, widok pięknego i zadbanego miasta przeszedł wszystkie oczekiwania młodego kapitana.

Najwyraźniej jeszcze niedawno tutaj padało...Chmury na chwilę odsłoniły słońce, kałuże odbijały to promienie słoneczne, to wzniosłe domy, które jednak różniły się architekturą z Telding. Były pięknie rzeźbione w białym kamieniu, najprawdopodobniej wydobywanym z pobliskich gór. Przypadkowo spojrzał na swoje odbicie w jednej z kałuż. Ujrzał to, co zawsze w swoich odbiciach. Zagubionego, szukającego tajemniczej osoby, o której nawet gdyby chciał, nie może zapomnieć.

Crumbles zdawało się tętnić miejskim życiem, przynajmniej tak zdawało się Argonowi. Jego wzrok przeskakiwał z dachu na dach, z jednego kramu na drugi, z jednej mieszczanki na drugą... Jest tutaj zupełnie inaczej niż w tym ponurym Telding – pomyślał – Ach, jak wspaniale byłoby spotkać tutaj Ninę. Wiedział jednak, ze nie po to tutaj przybył. Taa…karawana z bronią. Był kapitanem – miał rozkazy. Ponownie skupił się na swoim wojskowym marszu, ukradkiem tylko przypatrując się kolejnym, wdzięcznym zdobieniom budynków.

Tutejsi ludzie jakby nie odczuwali strachu, nie przejmowali się orkami, truposzami czy innym ścierwem, które non stop dręczyło Telding. Zdawali się być od tego wszystkiego daleko. Argon obejrzał się za siebie, aby sprawdzić, czy karawana jest w należytym porządku. Upewniwszy się, że tak jest, zwolnił kroku i pozwolił sobie na dalsze obserwowanie miejskiego życia. Crumbles znowu wciągnęło go w wir spojrzeń we wszystkie strony... Rozległ się krzyk dzieci, mężczyzna szybko odwrócił się w tamtym kierunku i ujrzał... jedynie zabawę... Zabawę, którą on wręcz uwielbiał w dzieciństwie - polewanie dziewczyn wodą. Mimowolnie szerzej się uśmiechnął. Szukał wzrokiem zabudowań z szyldem wojska straży.

Faust272 - 2009-05-31, 23:12

Argon nie musiał daleko szukać. Karawana wzbudziła zainteresowanie jednego z strażników, który na rozkaz Argona zaprowadził wszystkich do komnat żołnierzy. Po zjedzeniu posiłku i krótkim odpoczynku Argon i elf-zabójca zostali zaproszeni przed obliczę dowódcy wojsk Crumbles.

***

Argon i Thor stanęli znaleźli się w niewielkim, murowanym pomieszczeniu. Znajdowały się w nim stojaki na zbroje i broń, biurko, kilka krzeseł, mapa dróg z i do Crumbles oraz mapa samej górskiej osady.

Dowódca kazał usiąść przybyszom na krzesłach i zdać raport z przebiegu misji.

Argon - 2009-05-31, 23:42

- Sprawa ma się tak: W okolicach tego kanionu - tutaj człowiek pokazał palcem na mapie - zostaliśmy zaatakowani przez niezidentyfikowaną grupę, posługującą się magią. Z obydwu stron gościńca rozciągały się kamienne wzniesienia. Idealne miejsce na zasadzkę, w którą wpadliśmy. Wróg bezlitośnie wykańczał nas masywnym ostrzałem ognistych kul. Proch zgromadzony w niektórych wozach, miast pomóc, jeszcze bardziej przyczynił się do zwiększenia strat wśród naszych ludzi. Po pierwszej salwie wroga zginęli wszyscy magowie i zniszczone zostały większość z wozów z zaopatrzeniem.

Tutaj kapitan zrobił sobie przerwę, opróżniając jednym haustem kielich z winem. Skinął ręka na służącego, by przyniósł mu następny.
- Nie wiem ilu było napastników, ale na moje oko nie była to duża liczba. Byli wprawieni w boju, nie byli nowicjuszami...Po jakimś czasie zaczęliśmy odbijać prawe wzgórze. Wtedy, nie wiedzieć jakim cudem, albo kuglarskimi sztuczkami, kanion zalał czarny, nieprzenikniony dym. Gdy opadł, napastników już nie było.

Służka przyniosła na złotej tacy pięknie rzeźbiony kielich i postawiła na stole przed Argonem, tuż koło mapy.
- Wtedy, dostrzegliśmy nadlatujące dwie wiwerny. Pomyślałem, ze to wróg, wiec zorganizowałem prowizoryczną obronę. Miałem wtedy tylko 27 ludzi zdolnych do boju...Gdy się okazało, ze to Wojsko Gildii, postanowiłem opuścić pozycję. Za dużo moich ludzi zginęło, nie chciałem narażać pozostałych na niepotrzebną śmierć...I choć sam uważam, ze Gildia maczała w tym wszystkim palce, śmiem twierdzić, ze nie podołalibyśmy takim stworzeniom w osłabionym stanie.
Kapitan ponownie oderwał się od stołu i wlał w usta kolejną dawkę szlachetnego trunku. Wytarł rękawem usta i kontynuował.
- Chwilę później dowiedziałem się, ze kilku ludzi zabezpieczyło jeden wóz. Postanowiłem kontynuować podróż przez pustynię, aż... - tutaj człowiek zamyślił się chwilę - aż w końcu trafiliśmy tutaj.

Faust272 - 2009-05-31, 23:51

- Nie powiedziałeś mi wszystko, ale ufam, że kapitan nie zataiłby żadnej ważnej kwestii. Niepokoi mnie sprawa tych agresorów. Możesz w przybliżeniu określić liczbę napastników? Czy zidentyfikowaliście ich? Czy wszystkie wozy zostały zniszczone przez tych tajemniczych napastników? Czy masz może coś co pozwoli na ich zidentyfikowanie? Na jakiej podstawie podejrzewasz Gildię Magów?

Kapitan widząc służkę nalewającą kolejną porcję wina, gestem zabronił jej dolewać gościom winę oraz nakazał także zabranie Argonowi jego pucharu. Dowódcy nie podobał się raport i zamierzał wysłuchać prawdy z ust nieotumanionego alkoholem kapitana.

Argon - 2009-06-01, 00:07

Argon popatrzył z żalem na zabierany ze stołu kielich.
- No cóż...Każdy z nich miał przy sobie te oto trzy rzeczy...
Kapitan wyjął z torby i położył na stół zdobytą laskę, wisior i kryształ.
- Wojsko Gildii zapewniało, że są to heretycy, jednak ciężko mi uwierzyć w tak doskonale ich zaplanowaną akcję. Po podliczeniu strat, sądzę, ze zabiliśmy ich jedynie kilku, mniej więcej hmm...czterech. Co do zniszczonych wozów...oczywiście nie wszystkie wozy zostały przez nich zniszczone, jednak większość spaliła się w rozprzestrzeniającym się ogniu. Pozostałe wozy zniszczyli strzelcy z Gildii. Właśnie po tym mogę przypuszczać, że właśnie oni stoją za tym wszystkim. Zauważyłem, ze bardzo zależało im na tym, aby te wozy nie zostały ocalone...Poza tym, powiedzieli, ze śledzili tych heretyków już kilka dni...
Tutaj kapitan wyprostował się i spojrzał na równego stopniem żołnierza.
- Dziwne, jakim cudem latający jeźdźcy nie dogonili pieszych magów?

Faust272 - 2009-06-01, 00:25

Dowódca wybuchnął:

- KURWA! TY TO UWAŻASZ ZA DZIWNE! IDIOTO! TO BYLI MAGOWIE GILDII! MYŚLISZ PO CO WYSŁALIŚMY PRAWIE SETKĘ CHŁOPA Z KARAWANĄ? I NIC NIE ZROBIŁEŚ? MAGOWIE PALILI WOZY A TY STAŁEŚ I LAMPIŁEŚ SIĘ JAK PŁONIE ŻYWNOŚĆ I LEKI? TRZEBA BYŁO STRZELAĆ, ZABIĆ ICH KIEDY BYLI ROZBROJENI. KURWA! POZWOLIŁEŚ IM PRZYLECIEĆ I PALIĆ WSZYSTKO? PO CO KURWA MIAŁEŚ KOKSOWNIKI, STRZAŁY OGNIOWE I ŚWIDRUJĄCE? ŻAL CI BYŁO LUDZI? A CO Z PRAWIE TRZEMA CZWARTYMI SKŁADU, KTÓRE ZOSTAŁY ZARŻNIĘTE POD TWOJĄ KOMENDĄ?

Dowódca wziął rzeczy przyniesione przez Argona.

- WIDZISZ TO? JA CI POKAŻĘ CO TO JEST!

Dowódca kopnął skrzynkę spod biurka. Ty wyrżnęła ze sporą siłą w nogi Argona. Uderzenie otworzyło wieko, a wewnątrz znajdowało się kilka zestawów identycznych przedmiotów: różdżka, wisior, kryształ. Dodatkowo były tam granaty dymne i jakieś mikstury.

- TO WSZYSTKO, TO JEST PODSTAWOWE WYPOSAŻENIE MAGÓW GILDII. TEN CZARNY, NIEPRZENIKNIONY DYM, KTÓRY CI KANION ZALAŁ, TO ZWYKŁY EFEKT GRANTÓW DYMNYCH!

Dowódca mówił ostatnie zdania już z mniejszą siłą. Gardło mu zachrypło. Wziął więc puchar z winem i opróżnił go jednym haustem. Usiadł prze biurkiem i zwrócił się do Argona.

- Mam nadzieje, że wyjaśniłem ci ogrom Twojego błędu. Magowie sami Ci się podłożyli mówiąc, że tropili tych "heretyków". Chociaż podejrzewałeś ich, nic nie zrobiłeś. Miałeś okazję zabić ich, kiedy przeszukiwali zwłoki poległych "heretyków" - słowo to powiedział z pogardą dając wyraźny znak, że ostatni głupek by się na to nabrał - wiem że to zrobili, bo zawsze zbierają swoje rzeczy, by nikt się nie skapnął, ze to ich sprawa. Mogłeś ich zestrzelić, kiedy lądowali lub odlatywali. Ale ty nie, wolałeś oszczędzić ludzi. Wyobrażasz sobie, ilu już cywilów zginęło przez nich? Na 12 karawan jakie jechały tą drogą tylko 2 były nasze, reszta była zwykłych chłopów i kupców. Ty martwiłeś się o dwudziestu ludzi, ja martwię się za kilkaset zastanawiając się, czy pierwsze wykończy ich głód, czy choroby.

Dowódca odetchnął.

- Masz mi coś jeszcze do powiedzenia?

Argon - 2009-06-01, 00:41

Argon ciężko przełknął ślinę.
- Tak, widzę...jednak nawet gdybyśmy zabili tych magów i wiwerny...nic by to nie dało, a rozpoczęła by się wojna, która mogłaby przynieść setki strat. Tak, wiem to. Miałem okazje ich zabić, jak i oni mogli zabić nas. Pan kapitan by ich zabił? Z pewnością tak, tylko przysporzyło by to tylko kolejnych problemów i doprowadziło by do kolejnej wrogości ze strony Magów. Rozwiązaniem nie jest wzajemne wybijanie się, tylko rozmowa i negocjacje z gildią, które nie wiedzieć czemu są topornie prowadzone z naszej strony. Po drugie, gdzie był nasz zwiad? Dlaczego nikt nie przeprowadził rekonesansu tych pierdolonych wzgórz? Toż to tylko je obsadzić i byle jaka banda zbirów nas zaskoczy. Szliśmy jak owce na ubój. Po chuj ściskaliśmy sie w tych wozach, jak można było przewidzieć, że będą w nie nawalać? Równie dobrze, mogliśmy iść wszyscy gęsiego. To już druga taka akcja w mojej "karierze", gdzie byliśmy na straconej pozycji. Żałuję, że tak się stało. Tyle ode mnie.
Mężczyzna nie wiedział, czy lepiej będzie już odejść czy poczekać. Miał nadzieję, ze jakoś przeżyje ewentualną kolejną falę pretensji.

kastyl - 2009-06-01, 09:54

Thor pozwolił Argonowi zdać raport jako pierwszemu. Elf nie miał zbyt wiele do dodania. Przeczekał też falę wściekłości dowódcy.
- Argonie, po części masz rację, aczkolwiek lepiej wiedzieć z kim mamy do czynienia i na jakich zasadach walczymy. Wtedy będziemy, a raczej będziecie, mogli przejąć inicjatywę w walce. Będzie łatwej, moim zdaniem. A straty tak czy siak będą. Albo od magi i miecza po obu stronach, albo od głodu i zarazy po jednej stronie. Co wybierasz, Argonie? -W międzyczasie Thor starał się przyjrzeć rozrzuconym kryształom, które wcześniej znajdowały się w skrzyni dowódcy. Chciał dowiedzieć się, czy wszystkie kryształy były pęknięte.

Faust272 - 2009-06-01, 09:57

- JA PIERDOLE! TY TO JEDNAK BARAN, JAK MOGŁEŚ ZOSTAĆ KAPITANEM?!

Kolejny łyk wina na uspokojenie. Dowódca już nie krzyczał, ale mówił podniesionym głosem.

- Rozpoczęła się wojna? PRZECIEŻ JUŻ JEST WOJNA IMBECYLU! Kto nam niszczy karawany, kto zabija nas głodem i chorobami? Kto skrycie zabija naszych żołnierzy? Kolejna wrogość? A to Ci nie wystarczy!? Nie wystarczy ci śmierci setek cywilów? Ile jeszcze musi zginąć byś wziął się do roboty? Negocjacje? KURWA JAKIE NEGOCJACJE?! Magowie chcą naszej bezwarunkowej kapitulacji. Chcą naszych rud, naszego źródła mocy. A ponieważ mamy takich niekompetentnych dowódców, śmieją nam się w twarz. Ty myślisz, że zwiad coś da przeciwko zaklęciom poznawczym czarodziejów? Wystarczy że jakiś strażnik wyściubi nos poza Crumbles, już jest wykryty przez Gildię i jego dni są policzone. Jak chcesz obsadzić wzgórza? Kim? Ludzie zdychają z głodu i chorób. Mamy tez od chuja roboty z potworami. To, że Crumbles jeszcze nie zostało zaatakowane zawdzięczamy tylko perfekcyjnie wyćwiczonemu, stale stacjonującemu w mieście garnizonowi. Masz pretensje do misji? Wolałbyś, żeby zabili was od razu? Gdyby od początku wiedzieli, że jest tam tak liczna drużyna, wezwaliby wiwerny i nawet byś nie zdarzył pierdnąć, a już byś gryzł ziemie.

- Jeszcze jedno. JESZCZE RAZ KURWA ZAKLNIESZ W MOJEJ OBECNOŚCI, A BĘDZIESZ ZĘBAMI PRZEWIERCAŁ SIĘ PRZEZ GRANIT W KOPALNIACH!

- Wyraziłem się jasno? Masz jeszcze coś do powiedzenia?

kastyl - 2009-06-01, 20:48

- Ekhm - Thor starał się kulturalnie, nie wchodząc za bardzo w słowo dowódcy, zwrócić na siebie uwagę owego osobnika.
-Choć moim celem było raczej w miarę bezpieczne dotarcie do mojego miasta, została mi obiecana nagroda za eskortę karawany. Choć dotarła tylko dziesiąta część wozów, pragnę zauważyć, że robiłem ile się dało, aby doprowadzić karawanę do końca. - Thor przez chwilę myślał nad tym, co powiedział.
Ciekawe, czt teraz też wpadnie w furie, jak przy meldunku tego tchórzliwego kapitana.

Faust272 - 2009-06-01, 22:03

Dowódca odwrócił się w stronę najemnika obrzucając go niechętnym spojrzeniem.

- Najemnik... Nie myślałem, że za mojego życia straż będzie potrzebować najemników. Na jakiej podstawie domagasz się nagrody? Te kilka skrzyń narzędzi, które zabezpieczyłeś, nie wystarczy do zaopatrzenia wszystkich ważniejszych zakładów. Pytam się, co zrobiłeś, by domagać się nagrody. Ostrzegam, wyczuję kłamstwo na kilometr. Szczególnie, jeśli kłamie najemnik.

kastyl - 2009-06-01, 22:17

Thor wysłuchał dowódcę ze spokojem. Nie miał co ukrywać, choć też nie miał czym się zbytnio chwalić. Wszakże jedyne co zrobił, to tylko ubił jednego maga. Choć może aż tyle?
- Jeden z magów padł pod moim ostrzem, gdy ostrzeliwał konwój. Niewiele, więc też nie żądam wiele. - Thor uważnie obserwował dowódcę. Wyciszył wszystkie wewnętrzne głosy, odsunął emocje tak, jak się tego nauczył podczas treningów. Przed człowiekiem stał elf bez uczuć, pewny siebie zabójca. Nie miał zamiaru kłamać, ale też nie mógł sobie pozwolić na okazywanie pychy czy też samozachwytu. Jest to równie zabójcze, jak brak świadomości swoich zdolności. Mieli płacić za śmierć, a teraz stoi przed swoim "mocodawcą".
- Ile to było warte, sam oceń. -

Faust272 - 2009-06-01, 23:35

Dowódca mruknął coś pod nosem i wyciągnął z szuflady znajdującej się w biurku pokaźnych rozmiarów sakiewkę. Thor przeliczył pieniądze, było tego ze 35 sztuk złota.
kastyl - 2009-06-02, 00:17

- Dziękuję. Może nasze drogi jeszcze się spotkają w przyszłości. - Głos elfa nie zdradzał śladu uczuć.
Kolejne wykonane zadanie. przynajmniej w jakimś stopniu.
Thor już miał zamiar wyjść, ale przypomniał sobie o czymś.
- A propos tego całego magicznego szajsu, który znaleźliście przy magach, mogę rzucić okiem z bliska? Znam podstawy magii więc mógłbym coś rozpoznać z tych przedmiotów. łatwiej będzie wam z nimi walczyć, a ja zobaczę, czym oni dysponują. -

Argon - 2009-06-02, 09:10

Argon popatrzył ze skrzywionym wyrazem twarzy na najemnika. Ciekawe, jak by mu wiwerna odgryzła zad czy byłby taki odważny... - pomyślał.
- Nie, już nie mam - powiedział cicho do kapitana, dodając po chwili:
- Jeżeli uważa pan, ze zhańbiłem mundur kapitana, mogę się go zrzeknąć, ale nie wmówi mi pan, że nie obchodzi mnie los żołnierzy. Śmierci wszystkich nie mogłem zapobiec, dlatego starałem się nie narażać chociaż pozostałych przy życiu...

Argon postanowił więcej nie denerwować dowódcy. I tak go nie przekona do swoich racji, a widzi, ze ten czerwienieje ze złości.
- Więc...co mam teraz zrobić, aby było zgodne z pańska wolą?...Oprócz wyniesienia się z tąd jak najszybciej. - szybko dodał, uprzedzając dosadniejsze słowa rozmówcy.

Faust272 - 2009-06-02, 10:06

- Nie będzie takiej potrzeby najemniku. Te przedmioty zostały już dawno zidentyfikowane. Wisior pozwala na widzenie w ciemności, różdżka pozwala na zwiększenie sił zaklęcia kosztem większej ilości many, a pęknięty kryształ to pozostałości po krysztale komunikacyjnym magów. Mikstury to mikstury natychmiastowego przywrócenia pewnej ilości many. To co zdobyliście w bitwie, możecie zatrzymać.

- Nie zamierzam też pozbawiać nikogo rangi kapitana. Chociaż dzięki tobie zginęło wielu ludzi, a jeszcze z braku leków i jedzenia umrze kolejna setka. Wyślę cię za to do kopalni. W tutejszych szybach dokopaliśmy się do gniazda jakiś insektoidów. Pełno teraz rozlazło się ich po kopalni.

- Chciałbym, abyście wyruszyli do kopalni i oczyścili ją z wszelkiego robactwa oraz zabili królową insektoidów, a także zniszczyli ich gniazdo. Wynagrodzeniem będzie dostęp do łóżek, leków i jedzenia Crumbles. Jakieś pytania?

kastyl - 2009-06-02, 10:57

Więc to jest taka różdżka. Raczej mi się za bardzo teraz nie przyda.
- A więc chce pan, abym w tym wziął udział, tak? - Thor raczej nie był zadowolony tą informacja, ale przynajmniej lepsze to, niż czekać nie wiadomo ile i nie wiadomo na co. A poza tym nagroda jest dość ciekawa. Dostęp do jedzenia i łóżek fortecy. Także i leków.
Ciekawe, czy mają dobry zapas trucizn lub toksyn. Przydałoby się trochę, bo mojej na wiele nie starczy.
- Dobrze, podejmę się tego. Ale wpierw chciałbym uzupełnić swoje zapasy i zakupić parę rzeczy. Jeśli jest taka możliwość. -

Argon - 2009-06-02, 13:16

- Rozumiem. Kiedy mam...mamy wyruszyć i gdzie dokładnie znajduje się ta kopalnia? Czy coś wiadomo o tych insektach? Podejrzewam, że są wrażliwe na ogień.
Faust272 - 2009-06-02, 16:56

- Nic nie wiemy o tych insektach. W naszym garnizonie nie mamy żadnych łowców potworów mogących je zidentyfikować, a nie będę posyłał niedoświadczonych żołnierzy, gdyż potrzebni są w osadzie.

- Oczywiście zrobię co w mojej mocy, by was wyposażyć, ale nie pozwalam wam poruszać się po mieście. Jeżeli czegoś chcecie, powiedzcie to mi, a ja postaram się to załatwić.

- Wasz oddział kapitanie przez czas waszego pobytu tutaj zostanie wcielony do garnizonu Crumbles i od dzisiaj są pod moją komendą.

- Jeżeli nie macie dalszych pytań, udajcie się do kopalni rudy runicznej, tam ma miejsce cały ten kłopot.

kastyl - 2009-06-02, 17:49

- Więc tak, raczej na pewno potrzeba będzie nam jakiegoś źródła światła. Pochodnie lub jakieś lampy będą przydatne. Chyba że te wisiorki od magów naprawdę działają, choć nawet jeśli wolałbym mieć pod ręką pochodnię. Przydałby się też jakiś prowiant. Nie wiemy ile czasu nam zajmie cała zabawa w tych kopalniach. No i jakaś lina z hakiem. Dla mnie wszystko. -
Cholera, wpadłem po uszy. I na dodatek będę musiał uważać na tego całego Argona.

Faust272 - 2009-06-02, 18:40

- Wisiory na pewno działają, lecz poślę pachołków po linę, pochodnie, haki i racje podróżne. Wszystko będzie na was czekać przed wejściem do szybu kopalnianego.

- Jeszcze jakieś życzenia?

kastyl - 2009-06-02, 18:53

- Jak dla mnie to wszystko.- Elf odwrócił się, aby odejść do kopalni. - A tak dokładnie to gdzie ta kopalnia jest? Jestem tu pierwszy raz. -
Faust272 - 2009-06-02, 21:12

- Zaprowadzi was do niej przewodnik.

Podszedł do mapy Crumbles.

- Poza tym znajduje się ona... TU - wskazał palcem na mapie.

kastyl - 2009-06-02, 21:28

- Dziękuję. Zrobię co mogę, aby problem w kopalni był tylko wspomnieniem. -Elf wyszedł z pokoju i poszukał wzrokiem przewodnika. Kiedy ten do niego podszedł, Thor udał się za nim do kopalni.
Argon - 2009-06-03, 11:23

- Ja też już podziękuję... - powiedział Argon, patrząc na odchodzącego elfa.
- Postaram się tym razem nie zawieść pańskich oczekiwań.
Człowiek popatrzył jeszcze na kapitana, zasalutował i udał się do wyjścia.
Mam nadzieję, ze współpraca z najemnikiem pójdzie lepiej niż wcześniej.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group