End of Days

Rynek - Główny plac

zkajo - 2009-01-20, 20:11
Temat postu: Główny plac
Wszędzie leżały zniszczone stoiska, które niegdyś zapełniały cały rynek. Porozrzucane kosztowności, śmieci, orkowe bronie, zgniłe owoce oraz jedzenie... Na placu było wszystko, a zarazem nic. Wszyscy krzątali się by pomóc przy odbudowie stoisk. Strażnicy pilnowali by chłopi i żebracy nie zwinęli nieczego wartościowego...
Matiddd - 2009-01-24, 17:51

Hobbit, widząc, że już paru kupców otworzyło swoje stoiska, podszedł do ich towarów. Szukał jakiegoś taniego pieczywa lub czegoś, co było jadalne i jednocześnie mogło posłużyć za miskę do jego dania. Oprócz tego szukał warzyw, głównie ziemniaków, marchwi i soczewicy. W ostateczności jednak zadowoliłby się każdym tanim warzywem. Miał zamiar kupić tyle towaru, na ile mu starczy, czuł bowiem, że może zarobić, serwując tanie jedzenie robotnikom.
zkajo - 2009-01-25, 22:10

Hobbit zobaczył kilka marnych stoisk. Na jednym z nich był akurat ktoś kto wyglądał na handlarza jedzeniem. Miał świeżą dostawę warzyw, lecz była to raczej uboga kompozycja. Było trochę ziemniaków, marchwi oraz seleru. Nic pozatym.
-Mogę pomóc?- powiedział młodzik stojący za 'ladą' która była w rzeczywistości stertą desek.

Matiddd - 2009-01-26, 00:15

- Chętnie wezmę trochę warzyw, lecz pierw muszę się dowiedzieć, gdzie kupię jakieś pieczywo - powiedział hobbit. Gdy już dowiedział się, gdzie może takie znaleźć*, ruszył do stoiska, i wypytał o cenę długich bułek. Potem zaczął szybko rachować, ile musi kupić poszczególnych towarów, by móc zrobić ciepłe bagietki z warzywami, wyważając ilość produktów*. Jeśli jednak nie dostanie towaru na bagiety, spróbuje kupić kury i upiec je na rożnie*. Głodni pracownicy przecież musieli pracować na okrągło przy odbudowie miasta, a teraz wielu nie będzie miało ciepłych posiłków w domu czy w karczmie.....

Piszę w ten sposób, by oszczędzić nam postów jednozdaniówek. Jeśli nie ma pieczywa, pytam o składniki potrzebne do jego wypieczenia. A jeśli i tego nie ma, odchodzę, nie kupując nic.

zkajo - 2009-01-26, 00:22

Hobbit dowiedział się gdzie może takowe pieczywo kupić. Znalazł on kobietę oraz dwoje mężczyzn którzy właśnie wyładowywali towary z wozu. Hobbit podszedł do damny, która miała może 24 lata, i spytał się:
-Witaj pani, słyszałem że można u was dostać chleb czy bułki...
-Ano, można - powiedziała z uśmiechem na twarzy - Proszę, zerkinij sobie...- po czym odsłoniła górę chelba która leżała na powozie. Niziołkowi aż oczy zaszkliły. -Mogę sprzedać po bochenku za sztukę złota- powiedziała dziewczyna

Matiddd - 2009-01-26, 00:35

- Świeży, dobry chleb. Myślałem, że w takich metropoliach nie dostanę dobrego chleba. Widzę jednak, że bardzo się myliłem - uśmiechnął się hobbit. Poprosił o 5 dużych bochenków chleba, a następnie spytał:
- Gdzie je wypiekacie? I czy przypadkiem nie potrzebujecie pracownika? Tak się składa, że wychowywałem się w karczmie dziadków, którzy mnie nauczyli kucharzyć i piec chleb. Ale mniejsza z tym, proszę Pani. Miło się gaworzyło, ale teraz muszę iść robić biznes, jak to mówią na zachodzie - po czym zadowolony wrócił z bochenkami i lżejszą sakiewką do straganu z warzywami. Wypytał o cenę poszczególnych towarów, po czym wziął 7 największych marchewek, 3 kilo ziemniaków i półtora kilograma selera. Potem poszukał jeszcze kostki masła. Następnie szybko wyliczył, ile średnio wydał na zrobienie jednej bagietki warzywnej z porządnej pajdy chleba przekrajanej na dwie części, plastrów ziemniaków, trochę startego selera i kilka plastrów marchewek.

zkajo - 2009-01-26, 00:42

-Mój ojciec ma farmę, jeszcze wysoko w górach, daleko za miastem. Mamy tam owce, ale i obok jest wielkie pole, gdzie rośnie przenica... - powiedziała dziewczyna, uśmiechnęła się, i przyjęła zapłatę.

+ 5 chleb, - 5 złoto

Następnie niziołek udał się spowrotem do straganu z warzywami. Za marchewki zapłacił 3,5 sztuk złota, za ziemniaki oraz seler 12 monet...

+ 7 marchewki, 3kg ziemniaków oraz 1.5kg selera, - 14 sztuk złota. +1 kostka masła, - 1 sztuka złota

Razem: -20 sztuk złota

Chleba starczy na 20 bagiet.

Avenker - 2009-02-05, 18:21

Elf szedł sobie przez główny plac rozglądając się dookoła. Jego wzrok przykuł stragan z jedzeniem. Nagle poczuł się głodny. Kiedy ostatnio coś jadłem? Powinienem coś zjeść przed wyprawą do katakumb. Tak więc podszedł do stoiska i zagadał do sprzedawcy.
- Witam. Chciałbym kupić bochenek chleba - powiedział.

Vanilla - 2009-02-05, 18:24

- W porządku, proszę - uśmiechnęła się dziewczyna, kasując elfa i podając mu bochenek.
Carl - 2009-02-05, 18:28

Po wizycie na placu budowy na początku zmierzał ku katakumbom wraz z Munfim, jednak po opowiedzeniu mu całej sprawy rozdzielili się. Niziołek udał się wprost ku wejściu, zaś Carl na plac rynku, aby znaleźć tu kogoś, kto może mu pomóc w zadaniu. Nie przeliczył się. Od razu wypatrzył znajomą twarz członka gildii magów. Uśmiechnął się ujrzawszy Avenkera i ruszył w jego stronę, jednak nie zagadał go od razu. Stanął obok i również zaczął oglądać towary sprzedawcy. Kontynując oglądanie pieczywa rozpoczął wreszcie rozmowę, jednakże nawet bez spojrzenia na twarz maga.
-Witam ponownie. Co byś powiedział na dreszczyk emocji i przysłużenie się miastu za jednym zamachem? - zauważywszy twarz dziewczyny uśmiechnął się do niej i spojrzywszy prosto w oczy złożył zamówienie. - Również poproszę o bochenek, aczkolwiek poza nim chciałbym dostać jeszcze trzy bułeczki.

Transakcja wykonana. + bochen, + 3 bułki, -2,5 złota

Avenker - 2009-02-05, 18:33

Elf ugryzł bochenek chleba. Następnie odwrócił się do Carla.
- Hmm, a gdzie to się wybierasz? - spytał się.

Carl - 2009-02-05, 18:39

-Dostałem małe zleconko, aby wybrać się do katakumb. Podobno znajduje się tam coś cennego dla władz miasta. To "coś" może pomóc nam w walce z orkami czy coś w ten deseń - rzekł. Nie mógł przecież rzec wszystkiego od razu, natychmiast domagałby się w takim przypadku zaliczki. - Ponoć to ważna sprawa dla magów. Dziw, że jeszcze o tym nie słyszałeś. Podobno mają nam przydzielić kilku. Wybierz się z nami, z pewnością zaciekawi cię owy artefakt, którego szukamy. - Po wypowiedzeniu ostatniego zdania uśmiech rozszerzył się.
Vanilla - 2009-02-05, 19:09

Kobieta wydała Carlowi żądane przedmioty, i zainkasowała opłatę. Nie bez zainteresowania przysłuchiwała się rozmowie elfa z człowiekiem.
Tygrysica - 2009-03-06, 01:22

Tygrysica weszła na rynek, głęboko pogrążona w myślach po wszystkim, co usłyszała od kapłana w świątyni. Nie mając absolutnie żadnego doświadczenia w szpiegowaniu - zgoda, bezgłośne śledzenie nie było trudne, ale pełna inwigilacja to co innego - postanowiła całkowicie zdać się na rady duchownego, żeby zaś nie pogubić się we własnych myślach, traktowała każdą z osobna.

Najpierw... miała pomyśleć nad imieniem dla siebie i dla swojego - niedoczekanie - męża. Byłego, jak już postanowiła, powoli zaczynał też formować się w jej głowie plan, który powinien pozyskać jej życzliwość tej... jak ten kapłan ich nazwał? A tak, "sekty". Na to przyjdzie czas. Co dalej...?

Skrzywiła się, przypominając sobie drugą radę. "Normalne ubranie"... Westchnęła. Pomińmy już kwestię komfortu, przecież będzie wyglądać najzwyczajniej śmiesznie w tej... jak oni to tu nazywali? Suhni? Jakoś tak... Otaksowała kilka znajdujących się w zasięgu wzroku kobiet, zyskując dodatkowo pewność, że w takim stroju najzwyczajniej nie da się ruszać... jak tu wykonać porządny zakrok, a co dopiero kopnąć? To będzie twardy orzech do zgryzienia, do tego mnie nie szkoliłeś, Mistrzu. Poza tym, jej obecny strój był najzwyczajniej... prosty. Nawet dziecko dałoby radę instynktownie go ubrać. A tu? Sądząc po wyglądzie, kilka warstw szmat, wstążki, zapaski, pierdółki... Trudno, jakoś sobie z tym poradzimy. Nagle poczuła jeszcze większą sympatię dla swojego planu, widząc w nim możliwość uzyskania dostępu do ubrań przynajmniej przypominających te, do których przywykła. Uśmiechnęła się pod nosem. Kupni odpowiedniego stroju też nie powinno sprawić specjalnych trudności... Ale najpierw...

"Nie zdradzić się z umiejętnościami walki". Instynktownie warknęła z głębi gardła, uzewnętrzniając narastający w niej zwierzęcy gniew... Uspokoiła się, wykonując kilka medytacyjnych oddechów, wiedziała jednak, że to będzie najtrudniejsza kwestia. Wyrobione przez lata odruchy mogą ją łatwo zgubić... Potrzebna będzie wymówka, alibi... Ha! Będzie musiała udawać kobietę ciężko pracującą... A potem udawać nieporadność w uderzeniach, maskując ich skuteczność brutalną siłą. I żadnych kopnięć. Skrzywiła się jak po rozgryzieniu cytryny (której wprawdzie nigdy nie jadła, ale mniejsza z tym). Jak każda kobieta, siłę miała skoncentrowaną raczej w dolnej połowie ciała.

Pozostaje jeszcze kwestia broni... Jeszcze godzinę temu miała zamiar zaopatrzyć się w porządny kij do walki, teraz, wprost przeciwnie, musiała pozbyć się większości swoich rzeczy. Jeśli miała udawać, tfu!, normalną kobietę, z pewnością nie mogła przy sobie mieć choćby shurikenów czy wzmacnianych rękawic. A zwłaszcza swojego ukochanego stroju. Ech. Trzeba będzie odwiedzić Cytadelę, może tam znajdzie się ktoś godny powierzenia mu depozytu... W najgorszym razie można też kupić worek i zakopać wszystko gdzieś za miastem, ale to pomysł ostatniej szansy, za duże ryzyko utraty cennych przedmiotów.

Co się jednak tyczy przedmiotów... Czego będzie jej trzeba do wykonania swojego planu? Czegoś łatwopalnego, czegoś do rozniecenia ognia - to miała, pozostałości z misji u Vecny: hubkę, krzesiwo i pochodnie. Co jeszcze? Mężczyznę. Aż parsknęła ze śmiechu na myśl, jak to zabrzmiało. Chociaż... nie, ten punkt nie jest konieczny. Dobra, co jeszcze? Odrobina gry aktorskiej, z tym będzie nieco gorzej, ale chyba da sobie radę... zawsze też warto poćwiczyć przed misją, podczas, tfu!, zakupów powinno napatoczyć się parę okazji.

Co jeszcze? Ach tak, oczywiście. Potrzebne będą informacje. Do bólu. Jeśli miała grać mieszkankę Telding, musiała wiedzieć o nim... cokolwiek. No i wypadałoby zorientować się w położeniu i rozkładzie tej "dawnej dzielnicy świątynnej", jak to określił dziadyga od Denacośtam. A kręcenie się po okolicy tylko po to, aby za jakiś czas udawać obeznaną z tym obszarem brzmiało zwyczajnie idiotycznie.

Zdecydowawszy, że takie podstawy planu wystarczą, zajęła się realizacją podstawowego założenia: zakupów. Rozejrzała się po rynku, aby ocenić, które z potrzebnych jej produktów może tu znaleźć... chwila... Potrzebna jej była tylko ta, tfu!, sukinia. Reszta nie wymaga udziału sprzedawców. No to jak, sprzedaje tu ktoś wory pokutne dla "normalnych kobiet"?

Chaos jak mało co, ale biorąc pod uwagę, że to zapis myśli... Zwłaszcza myśli wojowniczki, a nie filozofa, powinno przejść ;D

Faust272 - 2009-03-06, 18:03

Tygrysica napisał/a:
Jak każda kobieta, siłę miała skoncentrowaną raczej w dolnej połowie ciała.


To zdanie bardzo mi się spodobało.

Na Rynku towary odzieżowe były obsługiwane przez 3 stoiska.

Pierwsze było najbiedniejsze. Sprzedawano tutaj proste suknie z płótna lnianego. Ciężko było znaleźć inny kolor niż biały, beżowy, czy szary. Niektóre suknie były używane. Kupiec nie sprzedawał żadnych ozdób takich jak wstążki, szarfy, czy kokardy.

Drugie stoisko było już zamożniejsze. Znaleźć tutaj można byłoby suknie w wielu kolorach z wełny, lnu i jedwabiu. Kupiec miał też w ofercie korale, wisiory, wstążki i wiele innych ozdób.

Pierwsze i drugie stoisko miały najwięcej klientów.

Trzecim stoiskiem był ogromny, przykryty plandeką wóz, przed którym postawiono stragan. Napis na wozie głosił:

CUDA DLA CIAŁA
Ubrania szyte na miarę
wełna, bawełna, len, jedwab, batyst, bisior
GWARANCJA JAKOŚCI


Prowadził go kupiec ubrany po szlachecku. Na pierwszy rzut oka było widać, że jest mistrzem w swojej sztuce.
Pomimo całego przepychu, znajdował czas i ochotę na obsługę nawet biedniejszych klientów.

Tygrysica - 2009-03-06, 18:21

To ogólnie udowodniony fakt, więc uznaję, że zdanie było bez sarkazmu ;D

Raz jeszcze przemyślała, jak najlepiej wpasować ubranie w rolę, jaką miała odegrać... Nie miała być specjalnie biedna, wątpliwe wówczas byłoby, aby mieszkała w dzielnicy w głębi miasta. Nie chciała jednak wydawać też fortuny na ubiór, którego i tak przecież będzie chciała się pozbyć na rzecz czegoś.. może nie normalnego, bo to słowo w tym kontekście ma złowieszcze znaczenie... ale z pewnością wygodnego, funkcjonalnego... Poza tym byłoby to ze szkodą dla jej karmy, gdyby zapłaciła temu mistrzowi za jego robotę, którą kto inny zapewne doceniłby natychmiast, a ona traktowała z pogardą... Nie, nie, najlepszym wyborem było zdecydowanie drugie stoisko.

Czekając, aż kupiec będzie miał dla niej chwilę, przypomniała sobie, że miała poćwiczyć udawanie innej osoby... Uznała jednak, że w tym stroju i tak nikogo by nie nabrała.

Gdy kupiec zwrócił się do niej z pytaniem, czym mógłby pomóc, zdała sobie nagle sprawę, że przecież... nigdy nie robiła zakupów. Rzecz tak oczywista i podstawowa, dość dobrze jej znana, a przecież to jej pierwszy raz. No cóż, jeśli może pokonać parę szkieletów i zaciągnąć się na szpiegowską misję przeciw jakiemuś magowi, to może też poradzić sobie z jednym kupcem... No nie?

- Eee... - zająknęła się. - Szukam sukni - o dziwo, udało jej się wymówić tę nazwę poprawnie - na użytek w dni powszednie, jednak coś ładnego... - troszkę niezręcznie, ale jak na pierwszy raz...

Faust272 - 2009-03-06, 18:31

- Oczywiście droga Pani. Jaki kolor, jaki krój, jaki materiał?
Tygrysica - 2009-03-06, 18:55

- Stonowany, skromny, wygodny - odpowiadała na kolejne pytania. Wiedziała, że takie ogólniki raczej nie przysporzą jej sympatii u kupca, ale zwyczajnie nie wiedziała, jak inaczej miałaby odpowiedzieć...
Faust272 - 2009-03-06, 19:35

Kupiec nie spodziewał się takiej odpowiedzi. Przez kilka sekund czekał na dalsze instrukcje, jednak nie doczekawszy się ich odpowiedział:

- Hmmm... Tak... No to zaraz coś wymyślę. Wygodny, więc na pewno jedwab, skromny... - Kupiec wyciągnął krwistoczerwoną suknie długą do kostek z długimi rękawami. Była zawiązywana z przodu na rząd rzemieni. Nie miała wcale dekoltu - Czy odpowiada Pani coś takiego?

Carl - 2009-03-06, 19:49

Mogłeś dać jej propozycję żółtej. Mielibyśmy wówczas ubaw ze względu na to, co by o niej ludzie pomyśleli :-)

Masz jakiś uraz do koloru żółtego?

Nie, po prostu w większości kultur o podobnym rozwoju technologicznym był on uznawany za używany jedynie przez żebraków i prostytutki

Tygrysica - 2009-03-07, 10:51

No cóż... skoro on to proponuje... kolor w porządku, tylko... do kostek?!

- A da się w tym w ogóle krok zrobić? - nieświadomie pomyślała na głos. Jednak, rozglądając się dokoła, widziała kilka kobiet w tak długich sukniach, więc to chyba możliwe... Nie dając kupcowi czasu na odpowiedź, dodała więc: - Niech będzie, wezmę ją.

Zapłaciwszy, wcisnęła ją do torby - nie ubierze tego prędzej niż będzie trzeba... Zapytała jeszcze tylko kupca:

- Szukam kogoś, kto mógłby opowiedzieć mi coś więcej o tym mieście... Jakiegoś historyka, czy gawędziarza... Zna pan może kogoś takiego?

Faust272 - 2009-03-07, 16:30

- Nie przymierzy jej przedtem panienka?

Zapytał się zdziwiony kupiec wskazując na byle jak zbitą szopę mającą pełnić rolę przebieralni.

- Co do bajek i opowieści, to najlepszym miejscem jest karczma, tam zawsze coś ciekawego można usłyszeć.

Tygrysica - 2009-03-07, 18:07

Cholera, niby racja... Wlazła bez wahania do baraku, w którym na oko więcej było dziur niż desek i przymierzyła ewentualny nabytek. Dlaczego nie przejmowała się dziurami? Bo miała to gdzieś, bo nie miała "doświadczenia", bo było jej wszystko jedno? Kto wie?
Faust272 - 2009-03-07, 21:23

Tygrysica weszła do "przebieralni" i zamknęła drzwi na bolec. Właściwie, nic by to nie pomogło, bo sama szopka była podziurawiona jak sito. Jednakże zapewniała chociaż odrobinę intymności. Tygrysica rozpięła kamizelkę i zawiesiła ją na jednym z wielu gwoździ wystających ze ścian. Pech chciał, że akurat ten gwóźdź musiał być słabo wbity w deski. Kamizelka wylądowała na wilgotnym bruku. Tygrysica klnąc siarczyście powiesiła ją na innym gwoździu, tym razem upewniła się, czy mocno siedzi w ścianie. Dziewczyna rozpięła pas i zsunęła spodnie wieszając je na kolejnym gwoździu. Będąc w samej koszuli i bieliźnie zauważyła dziwny ruch w pobliżu jej budki. Przez szpary w deskach zaglądała nalana i zarumieniona twarz jakiegoś brodatego mieszkańca...
Tygrysica - 2009-03-08, 00:08

Obok spodni wisiał pasek z shurikenami... Niegodne byłoby dać spadkowi po Mistrzu marnować się dłużej. Jednym ruchem wyszarpnęła jeden z pocisków i miotnęła nim w stronę kmiota. Zgoda, nie przykładała nigdy do tej nauki wiele wagi, jednak na odległość metra chybienie było niemal niemożliwe, zwłaszcza, jeśli chce się trafić w coś tak szerokiego, jak deska, zasłaniająca większą część twarzy chłopa - celowanie w dziurę spotykało się ze sporym ryzykiem, że niedomiar refleksu u wieśniaka wpędzi ją w kłopoty związane z mordowaniem niewinnych... no, nie do końca, ale coś jej mówiło, że to nie jest zbrodnia, która usprawiedliwiałaby takie środki.

Poza tym, hej, ona tylko zapewniała sobie solidniejszy "haczyk", żeby mieć na czym powiesić torbę - żaden z tych gwoździ by jej nie utrzymał, a podobnego do zamszu materiału, którym była z zewnątrz pokryta, nie chciała narażać na kontakt z błotnistym podłożem.

Wracając jednak do celu wizyty... Przymierzyła więc czerwony kaftan bezpieczeństwa, wypróbowując przede wszystkim, na jak długi krok jej pozwoli. Poza tym niewiele ją interesowało, byle w miarę dobrze leżała...

Faust272 - 2009-03-08, 09:31

Tygrysica wyszarpnęła szuriken i rzuciła nim w deskę. Ostrze przebiło próchno do połowy zatrzymując się centymetr przed czołem podglądacza. Mieszczanin krzyknął ze strachu i wywrócił się plackiem na zabrudzonym bruku. Wstał i klął na "plugawą sukę" w przebieralni. Dopiero kiedy kolejny szuriken, przebijając spróchniałe drewno, świsnął mu koło ucha, opamiętał się i ruszył w swoją stronę.

- 2 szurikeny

Tygrysica założyła suknie, uważając, by nie pobrudzić jej butami. Przebieranie się w takiej małej budce pełnej wystających gwoździ normalną dziewczynę doprowadziłoby do furii i do zniszczenia odzieży. Chyba kupiec po cichu na to liczył, gdyż za zniszczoną suknię, a nawet pobrudzoną, trzeba normalnie zapłacić, jakby się ją kupowało. No ale Tygrysica miała za sobą lata treningu oraz sama byłą bardzo dobrze wygimnastykowana. Po chwili na jej zgrabnym ciele znalazła się krwistoczerwona suknia.

Niestety suknia nie nadawała się do noszenia. Wyglądało na to, żę była zrobiona dla kogoś o wiele bardziej "puszystego" - fałdy odzieży zwisały dziewczynie na brzuchu. Dodatkowo suknia byłą za ciasna w torsie - uciskała boleśnie "kształty" wojowniczki i uciążliwie piła pod pachami. Wąska suknia długa do kostek uniemożliwiała normalne chodzenie. Tygrysica musiałaby stawiać maksymalnie 25 centymetrowe kroki, by nie porwać sukni.

Tygrysica - 2009-03-10, 17:44

Warknęła niemal zwierzęco, wracając do swojego normalnego stroju. Ten pomysł od początku był poroniony... I jeszcze ten fachowiec, tfu! Szarlatan i łotr, spróbuje go tam nie być, to znajdzie go, w dowolnym zakątku miasta, choćby zwiał w te śmierdzące kanały... Nagle jednak pomyślała o swojej broni, którą bezmyślnie zmarnowała. Mistrzowsko wykute shurikeny warte były fortunę (choć nie sprzedała by ich za żadne pieniądze), poza tym były pamiątką po Mistrzu... będzie musiała je znaleźć...

Dalsza reakcja zależna od obecności/nieobecności handlarza i jego reakcji ;)

Faust272 - 2009-03-10, 19:08

Kupiec nigdzie nie zniknął. Wyglądało na to, że to raczej on obwiał się zniknięcia Tygrysicy. No bo przecież wzięła jego suknie i nie zapłaciła za nią. Wojowniczka opowiedziała o nieprawidłowościach stroju.

- Hmmm. W takim razie może taka? - Kupiec podał dziewczynie oliwkową suknie z szerokimi rękawami na ramiączkach, długą do kostek. Byłą również uszyta z jedwabiu, jednak na pierwszy rzut oka było widać, że będzie za wąska w talli i klatce piersiowej.

A może trzasnąć tego handlarza, żeby w końcu sprzedał jej to, co na nią pasuje?

Tygrysica - 2009-03-10, 19:18

Wiedziała, że musi zachować spokój. Nazbyt dobrze pamiętała, co się z nią stało, gdy straciła nad sobą panowanie w pogoni za organem Vecny. Dla uspokojenia ścisnęła palcami nasadę nosa i odetchnęła głęboko. Dopiero potem spojrzała na nieszczęsnego handlarza.

- Nie chcę... na razie... być nieuprzejma, ale od jak dawna pracujesz w tym zawodzie? Przecież chyba musisz widzieć, że nie jestem aż TAK chuda... przecież musiałabym rok nie jeść, żeby się w to wcisnąć... Postaraj się, bo mi nie zależy, żeby załatwić sprawę u ciebie, a masz konkurencję... na pierwszy rzut oka profesjonalną.

Faust272 - 2009-03-10, 20:38

Chociaż Tygrysica zdradzała cechy poirytowania, handlarz nie wyczuwał zagrożenia. No bo przecież co mu może zrobić kobieta? W każdym bądź razie mowa podziałała i kupiec wyszukał w końcu coś odpowiedniego.

- No to proszę, niech pani przymierzy tą. - Powinna być w porządku. Wełna, szerokie rękawy, długa do kostek, niewielki dekolt, suknia na ramiączkach, granatowy kolor. Pewnie kupiec wcześniejsze skunie proponował dlatego, gdyż miał nadzieje sprzedać je chociażby z powodu tego, że były jedwabne. (Coś mi z tym zdaniem nie wyszło, ale mam nadzieje, że się rozczytasz) Tygrysica jednak nie należała do damulek kupujących drogie rzeczy, żeby tylko pokazać, że je na nie stać. Kupiec miał pecha trafiając na klientkę chcącą po prostu kupić coś na swój rozmiar.

***

Sukna pasowała prawię idealnie. Po jakimś czasie noszenia jej powinna się rozciągnąć tak, że będzie już wygodna. Tygrysica nadal będzie musiała uważać, żeby nie stawiać kroków dłuższych niż 25 centymetrów.

***

- I jak? Pasuje? 100 sztuk srebra poproszę. - Ciekawe, czy kupiec wiedział, że przed oblężeniem za tą samą sumę można było kupić całe ubranie składające się ze spodni, kubraka, koszuli, paska i butów.

Tygrysica - 2009-03-10, 23:10

Wzruszyła ramionami, wydobywając z sakiewki złotą monetę - nie wiedząc nawet kiedy, nauczyła się, że jest warta właśnie sto srebrnych... Dla niej to był po prostu kawałek metalu.

Nareszcie zadowolona z zakupu schowała suknię do torby i podeszła do domniemanej przebieralni, chcąc poszukać, gdzie mogły wylądować jej shurikeny... Podglądacz uciekł, a więc raczej nie dostał zbyt poważnie, powinny leżeć gdzieś na ziemi, o ile nie rozwinęło się tu do tego stopnia zbieractwo, żeby ktoś już je zabrał...

Jeśli poszukiwania okażą się całkowicie bezowocne, wojowniczka ruszy do tawerny (która dziś rano wg czasu EoD była w budowie ;D), aby wypełnić kolejny punkt swego planu, zyskując informacje o docelowej dzielnicy Telding...

Wiesz pewnie że synchronizacja tego pociągnęłaby za sobą mnóstwo pracy dla MG i spadek ogólnej grywalności :)

Faust272 - 2009-03-11, 07:48

Tawerna już dawno miała być odbudowana, tylko że Zkajo zapomniał o tym napisać. Co do synchronizacji to masz racje i nie masz jednocześnie. Życie w Endofdays dzieje się niezależnie od waszych poczynań według czasu realnego, a nie prawdziwego. Powodem jest oczywiście synchronizacja. Dlatego tak jak ty kupowałaś suknię w czasie fabularnym równym 3 godziny, to tawerna byłą budowana w czasie realnym równym ok. tydzień.

Tygrysica obeszła przebieralnie. udało się jej odzyskać tylko ten szuriken, który był wbity w deskę od wewnątrz budki. Drugiego nie mogła znaleźć.

+ 1 szuriken

Tygrysica - 2009-04-05, 16:40

Tygrysica powróciła na rynek... bez szczególnego entuzjazmu. Żeby jednak choć w odrobinie pożytecznie spędzić ten czas, pod pozorem rozglądania się po straganach obserwowała raczej inne kobiety, zamierzając dowiedzieć się jak najwięcej o... hm, "normalnym" zachowaniu kobiet...

Jedno jednak było pewne. Jeśli ci Okuliści nie znajdą jej dzisiaj, nie będzie tu czekać całej nocy, tylko wróci do pokoju, przeklinając się za pośpiech... I korzystając wreszcie z kilku zasłużonych godzin snu.

Faust272 - 2009-04-05, 18:11

Do Tygryiscy podszedł jakiś mężczyzna, około 40, z ubioru wyglądał na kupca.

- Potrzebuje Pani czegoś?

Tygrysica - 2009-04-05, 18:32

Tygrysica z trudem powstrzymała się, aby nie zgrzytnąć zębami. Musiał się napatoczyć... o mało nie zaklęła, zdając sobie sprawę, że zmęczenie zaczyna brać górę nad jej kontrolą... Oby nie doprowadziło to do fatalnych skutków.

- Właściwie to tak... - zmusiła się odpowiedzi. - Jednak nie wydaje mi się, panie - przełknęła służalczy ton... trzeba będzie nawyknąć - abyście handlowali tak przyziemnymi towarami...

Faust272 - 2009-04-05, 21:37

- Och na pewno coś znajdziemy. Czego Pani szuka? Biżuteria? Przyprawy? Naczynia? Akcesoria krawieckie? Zapraszam do mojego straganu, znajdzie Pani na nim wszystko.

Kupiec gorąco zapraszał do swojego straganu pełnego różnych przedmiotów (śmieci) kłaniając się jednocześnie nisko w pasie.

Tygrysica - 2009-04-05, 22:00

- Eee... jakby to... ująć... - udawanie zakłopotania nie było trudne. Po prostu męczące - Nie mam w chwili obecnej nadwyżek finansowych, słyszałam raczej, że... że idzie tutaj tanio kupić chleb... - ukłoniła się lekko, zgodnie z podpatrzonym u innych kobiet zwyczajem uginając kolana do przodu, trzymając ręce jakoś tak dziwnie po bokach... Dziwny kraj... Po czym odeszła najszybciej, jak na to pozwalała przyzwoitość gry aktorskiej i rozstaw nóg... Byle dalej od kłopotliwego kupca.
Faust272 - 2009-04-05, 22:07

- No to proszę poczekać. Znam dobry stragan z pieczywem. Proszę pójść za mną.

Kupiec zachęcał do podejścia na jeden ze straganów, na którym znajdowało się kilkudniowe pieczywo,

Tygrysica - 2009-04-05, 22:15

Gdyby nie ograniczenia ruchu, los kupca byłby nie do pozazdroszczenia. Na szczęście jednak skrępowanie ostudziło umysł Tygrysicy na tyle, że spokojnie dowlokła się za kupcem do wskazanego straganu... Zamierzając kupić pierwszą lepszą sztukę pieczywa, siąść z nią pod jakąś ścianą i skubiąc ją, doczekać wieczora... lub jakiegoś ciekawszego wydarzenia.
Faust272 - 2009-04-06, 09:01

Tygrysica dowlokła się do straganu z pieczywem i wybrała pierwszy lepszy chleb, który nie był spalony, ani spleśniały. Wojowniczka dała żądane 2 sztuki miedzi i nasłuchała się przekleństw piekarza, który musiał jej teraz wydać reszte ze sztuki złota.

Natrętny kupiec jednak nie odczepił się i postanowił odprowadzić Tygrysicę z targu. Kierował ją do wyjścia w taki sposb, żeby kobieta musiała przejść obok jego straganu. Podczas spaceru zagadał:

- Rzadko widuję, żeby kobieta miała przy sobie złoto. Zwykle klientki na Rynku mają przy sobie nie więcej, niż kilka srebników. Chyba nieźle się trzymasz, pomimo oblężenia, co?

Tygrysica zrozumiała, że powinna wcześniej rozmienić pieniądze na mniejszą walutę. Kupiec wydaje się podejrzanie ciekawy.

Tygrysica - 2009-04-06, 15:28

A żeby coś trafiło te ich porąbane waluty i miłość do pieniądza... - westchnęła w duchu.

- To wszystko, co zostało mi po moim biednym mężu, który owdowił mnie podczas tego przeklętego oblężenia - odpowiedziała, udając zakłopotanie. Korzystając zaś z okazji, że kupiec na chwilę odwrócił od niej wzrok, lekkim ruchem wrzuciła pozostałe jej złote monety do szerokiej kieszeni jakiejś kobiety. Będzie miała dobry dzień.

Faust272 - 2009-04-06, 17:10

- Pewnie musi Ci być strasznie ciężko będąc wdową. Nie czujesz się pokrzywdzona przez los, bogów? Nie uważasz, że cały ten świat jest niesprawiedliwy?
Tygrysica - 2009-04-06, 20:43

Oho.

- Tak, to straszny ból... Jakiż bóg pozwala na takie cierpienie? Najpierw orkowie spalili naszą wioskę, teraz zabrali mojego męża, a jak tak dalej pójdzie, to i ja niedługo do niego dołączę... - westchnęła, siląc się na to, aby w jej głosie pobrzmiewał jak najgłębszy smutek, ewentualnie nutka złości... o tą ostatnią przynajmniej nie było trudno...

Faust272 - 2009-04-06, 21:37

Kupiec zmienił wyraz twarzy. Z twarzy zniknął mu uprzejmy uśmiech. jego rysy wyostrzyły się i stały się groźne. Jego sylwetka wyprostowała się prezentując umięśnione ramiona, zamiast wystającego brzucha. Handlarz przyglądał się długo Tygrysicy, no co ona zareagowała przybierając trochę wystraszony wyraz twarzy.

Chyba podziałało.

- Nie jesteś jedyna w swoim cierpieniu. Mnie też wojna odebrała szczęście. Bogowie nic mi nie pomogli, ale znalazłem w końcu szczęście. Jeśli chcesz, przyjdź do nas, będziesz mogła wyrazić swój smutek i zażenowanie publicznie. Znajdziesz nas w...

Tutaj kupiec podał adres jednego z większych domów obecnych w Dzielnicy Świątyń.

Na forum jako miejsce kultu.

- Spotykamy się codziennie godzinę po zachodzie słońca.

Tygrysica - 2009-04-06, 21:51

- Dzi... dziękuję, panie - odparła, niby to z przemożnym szacunkiem i uniżonością wycofała się na pewną odległość, po czym wyszła z targu, cały czas zachowując pozory żebraczki... Kto wie, czy kupiec-niekupiec nie zechce jej śledzić? Spojrzała w niebo i skrzywiła się. Do zachodu słońca zostały może dwie godziny, za mało na porządny odpoczynek. Trzeba będzie załatwić to inaczej...

Zszedłszy z rynku, zagłębiła się nieco w miasto, zmierzając mniej więcej w kierunku Dzielnicy Świątyń... Wypatrzywszy zaś moment, w którym na ulicy nie było nikogo, weszła w jakiś boczny zaułek, znajdując - ciasne, nieco śmierdzące, ale przynajmniej osłonięte przed wzrokiem przechodniów - miejsce, nadające się w miarę do medytacji. Usiadła na kolanach, zamknęła oczy, złożyła ręce w charakterystyczny sposób, po czym zaczęła oddychać głęboko, wciągając powietrze przez nos, a wypuszczając je ustami. Starała się przede wszystkim oczyścić umysł, wzmocnić tamy powstrzymujące jej wrodzony gniew, choć troszkę odpocząć...

Dziwnym trafem zawsze udawało jej się wyjść ze stanu medytacji po czasie mniej więcej takim, jak zaplanowała... Gdy więc podniosła się z ziemi, zobaczyła ostatnie promienie słońca, oświetlające szczyty okolicznych budynków. Świetnie, akurat starczy czasu, aby przyjść na wyznaczone miejsce i być nieco przed czasem...

Z taką myślą podjęła dalszą przechadzkę w obranym wcześniej kierunku...

Carl - 2009-04-28, 15:55

Zmęczony uczeń dotarł wreszcie na główny plac rynku. Siły do czarowania go opuściły, tak więc postanowił spożytkować czas w jakiś inny sposób. Sakiewka była w miarę pusta, ale sądził, że wystarczy mu pieniędzy na -jak zaplanował z góry- ciemnoniebieską szatę i kaptur tego samego koloru. Ciuchy prawie na pewno nie są aż tak drogie, ale wolał być przygotowany na odejście z kwitkiem. Żeby chociaż wiedział, kto go obrabował. Nie ma co teraz o tym myśleć. Teraz priorytetem było znalezienie odpowiedniego stoiska.
zkajo - 2009-04-28, 19:45

Carl po około 15 minutach szukania znalazł stoisko z różnego rodzaju szatami i materiałami. Znalazł to czego szukał, jego oczom ukazał się dość dobrze wyglądający niebieski płasz z tego samego koloru kapturem. Carl wyraźnie zainteresowany podszedł do stoiska i oglądał płasz z bliska. Po chwili, krasnolud który zarządzał stoiskiem rzekł:
-Tylko 6 sztuk złota panie! Piękna robota, elficka! Wytrzymały jak nie wiem co! - ciągnął kszat. Rzeczywiście, kiedy Carl rozciągnął materiał, zauważył że był naprawdę mocny...

Carl - 2009-04-28, 19:55

-No, no, panie. Świetna robótka - skomentował Carl widząc tanio opychany towar. Nie pytał się, skąd krasnal ma elfickie dobra. - Proszę, oto 6 monet. Miło było z panem robić interesy.

Na prawdę dobra transakcja. Carl rozłożył płaszcz, po czym go założył i ruszył w stronę miasta. Ktoś jest mu winien dług, jeszcze sprzed oblężenia. Z pomocą ludzi na pewno go znajdzie.

Sorrki za krótki post, ale nie ma sensu toczyć dalej rozmowy z krasnalem i fatygować przy okazji Ziggiego. Ruszam

zryty - 2009-04-29, 19:13

Imruf wszedł na rynek. Kroczył wdzięcznym, szlacheckim krokiem. Lubiał udawaćkogośważnego, nawet jeśli mijało się to z prawdą. Podziwiał cuda spredawczyków, oraz głupotę ludzi kupuących badziewie. Jednocześnie rozglądał się za długim czarnym płaszczem z kapturem...
Altaris - 2009-04-29, 20:46

Galahad wszedł na rynek... szukał czegoś w podobie warzywniaka. Lub powiedzmy mięsnego. Miał zamiar coś dokupić... Powinien przynajmniej. Szukał także ludzi podobnych do najemników... Lub jakichś dostojników. Jego bystry wzrok wpatrywał się w tłum. Nasłuchiwał każdej interesującej rozmowy.
zkajo - 2009-04-29, 20:57

Zryty:

Mały niziołek znalazł w końcu tego czego szukał. Znalazł on stoisko prowadzone przez czarno-brodego krasnoluda. Niziołek podszedł do niego i znalazał to czego szukał. Płasz był troszkę przydługi, lecz to nie miało większego znaczenia. Płasz był czarny, i miał kaptur. Niziołek zadowolony zapytał o cenę:
-5 sztuk złota panie - powiedział krasnolud układając pozostałe towary. Materiał nie był może idealny, lecz zdecydowanie się nadawał i trochę ostanie...

Zandalor:

Elf przechodził przez wiele stoisk. Znalazł stoisko z warzywami oraz 'świeżymi' owocami lecz wszechobecną wiedzą było to, że towary takie jak melony, ananasy, czy banany były teraz w Telding prawdziwym rarytasem, a to wszystko dlatego że szlaki handlowe z Kaldiniji i północnych wysp były zablokowane przez orków.

Galahad znalazł jednak jabłka, kilka mandarynek za które jednak płacić trzeba było złotem a nie srebrem, oraz inne bardziej popularne owoce. Warzywa były różne, marchew, ziemniaki i tym podobne. Mięso nie było może zbyt 'świeże', ale co spodziewać się po takim rynku. Wszystko przecież wystawione jest na słońce, a jedynym środkiem zapobiegnięcia gniciu jest posypanie tego mięsa solą...

zryty - 2009-04-30, 09:45

-5 sztukzłota? Panie toż to rozbój! Dam za niego najwyżej 4 złocisze, po oblężeniu jestem zrujnowany.
Altaris - 2009-04-30, 12:13

Galahad zamyślił się... uważał że za jedną mandarynkę sztuka złota to za mało. Podszedł do stoiska z warzywami i mięsem (lub po kolei...) i spytał się: Ile zapłaciłbym za kawał mięcha, parę jabłek tak z 6 i 3 mandarynki?? -elf chciał wydać jak najmniej... w końcu to nie były jego pieniądze. Ale powinien kupić coś smacznego... Dobrze się czuł że jego nawet nie tak mała kwota spoczywa spokojnie w jego sakwie...



GM... zabraliście MNIE pieniądze za kupno tych przedmiotów dla Imrufa. A nie daliście mi jego 20sz... ??
Prosiłbym abym dostał tą sumę, w końcu muszę mieć coś przed zbliżającą się grozą.

zkajo - 2009-04-30, 21:49

Zryty:

-Panie! Nie ma mowy, 5 sztuk złota i jest twój. Teraz wiele nie znajdziesz w takiej cenie i tak. Pan chcesz to se szukaj...

Zandalor:

Zaciekawiony elf postanowił zapytać się o cenę 6 jabłek i 3 mandarynek. Młoda i atrakcyjna kobieta która właśnie sprzedawała te rarytasy odpowiedziała ciepłym głosem:
-Dla ciebie mój słodki, 9 sztuk złota - powiedziała po czym uśmiech pojawił się jej na ustach.

Jabłko - 50 srebra
madarynka: 2 sztuki złota

zryty - 2009-04-30, 22:19

-Niech ci będzie!-Imruf wziął do ręki płaszcz, przyjrzał się uważnie po czym ubrał na siebie nie zarzucając kaptura na głowę - Heh, faktycznie porządna robota. Gdybym dał za niego 4 złocize, to teraz pewnie dołożyłbym jezcze jeden, gdyż nieczułbym się uczciwie kupując tak dobry towar tak tanio. Ale teraz żegnam, obowiązki wzywają.-powiedział miły głosem niziołek, po czym odszedł w swoją stronę.

BTW- jeśli codzi o targowanie to zawsze zgóry jest przasądzone, że cena nie będzie spuszczona?

Oczywiście że ceny można negocjować ;-) A cechy, atrybuty itp to co? ;-)

Altaris - 2009-05-01, 07:14

Elf zamyślił się chwilę. Uśmiechnął się do sprzedawczyni - 9 sztuk złota... dobra cena. I wyglądają dość smakowicie-tu spojrzał na dziewczynę, odebrał zakupy i zapłacił - Dobrze... a poza tym dziękuję. Jak masz na imię perełko? -Galahad zrobił minę spokojnego i wrażliwego. Wojownik chwile namyślił się... -Ja w każdym razie nazywam się Galahad-dodał "cieplej" z ukłonem- Galahad z Klanu Białego Kruka- elf lubił rozmawiać z ludźmi... lecz musiał wracać do swojego najemnego. Po chwili ze smutkiem powiedział- Wybacz mi, lecz muszę na chwilę opuścić to ładne miejsce, i ciekawych ludzi -uśmiechając się- Możliwe że się jeszcze spotkamy...
Żegnaj! -Posłał dziewczynie ciepłe spojrzenie i lekko tanecznym krokiem ruszył do domu Imrufa.

Vanilla - 2009-05-01, 16:49

-Alicja - odrzekła zalotnie dziewczyna.

Transakcja, zrealizowana!

Argon - 2009-05-09, 00:11

Argon znów zawitał na rynku. Tym razem pośród stoisk i przekrzykujących sie kupców szukał zielska...yyy to znaczy jakiejś kwiaciarni. Gdy taką wypatrzył podszedł do sprzedawczyni [jak mniemam :mrgreen: ]
- Witam...chciałbym kupić jakąś piękną wiązkę kwiatów. Najlepsze co tutaj macie!

zkajo - 2009-05-09, 00:53

Jedyną osobą sprzedającą kwiaty na całym rynku był jeden z wędrownych handlarzy. Jego córka podeszła do Argona i wybrała kilka pięknych róż. Sama dziewczyna przypominała te cudowne kwiaty, młoda, zgrabna oraz piękna.
- To będą 3 sztuki złota panie...

Argon - 2009-05-09, 00:59

Argonowi nic nie zepsuje dzisiaj humoru. Nawet te strasznie drogie (jak dla niego) róże.
- Dziękuję...
Argon wziął od dziewczyny kwiaty i ucałował ją w rękę.
- Niestety, kwiaty nie tak ładne jak sprzedawczyni - Mężczyzna powąchał kwiaty i popatrzył dziewczynie głęboko w oczy. Po chwili podał jej pieniądze i szybko się oddalił.

kastyl - 2009-05-11, 18:13

Thor wszedł na rynek. Szukał jakiegoś stoiska z jedzeniem dla podróżnych (wysuszone mięso, suche racje, itp) W międzyczasie szukał wzrokiem jakichś karawan.
zkajo - 2009-05-11, 18:42

Swoim bystrym okiem elf wypatrzył stoisko z jedzeniem. Nie było tam raczej mięsa, lecz znajdowały się suchary, pieczywo które wyglądało na świeże, oraz jakieś wina. Zainteresowany Thor bardzo szybko wydedukował cenę pieczywa.

    Bułka: 1 sztuka srebra
    Bochenek Chleba: 4 sztuki srebra
    Kostka masła (1 kromka): 2 sztuki srebra
    Ser (mały kawałek, starczy na 5 kromek): 5 sztuk srebra
    Jabłko: 1 sztuka srebra
    Banan: 6 sztuk srebra
    Wino: 1 sztuka złota za butelkę


Przypominam, jedna sztuka złota = 100 sztuk srebra

kastyl - 2009-05-11, 19:27

Elf podszedł do sprzedawcy i zapytał się.
- Dobry panie, mam do ciebie pytanie. nie wiesz, czy przypadkiem jakaś karawana zmierza do Crumbles? A jeśli nie to ile może mi zająć droga do tejże fortecy? -

Faust272 - 2009-05-11, 20:01

Ja tylko chciałem przypomnieć, że:

10 miedziaków = 1 srebniak
10 srebników = 1 złocisz
10 złociszy = 1 sztuka platyny

Napisane jest tak u Herolda na rynku i w Zasadach.

zkajo - 2009-05-11, 20:24

Aj, faust masz racje :D Sorka

-Karawana? - powiedział gruby jak beka handlarz któremu na dodatek brakowało jednego oka. - No tu ci ni ma karawany... Na rynku ostatnio pan nie znajdziesz... ale ten, no, może w cytadeli sie popytać? Pewno szukają ludzi do ochrony bo tyle tych tłępych gronków... eee... grogów sie czai na drodze... - mówił - A może bułe pan chce? - zapytał wskazując na pięknie wypieczone bułeczki.

kastyl - 2009-05-11, 20:39

- W cytadeli powiadasz... - Thor na chwilę zamilkł. W sumie to i dobry sposób, aby się tam dostać.
- Dziękuję Tobie za informacje. Z pewnością tam popytam. - Elf miał już odejść, ale jednak zatrzymał się i powiedział.
- Jednak się skuszę, poproszę jedną. - Thor podał sprzedawcy monetę i wziął bułkę, po czym udał się w stronę cytadeli.

Matiddd - 2009-05-18, 20:14

Bocznymi uliczkami nieopodal rynku przekradał się zakapturzony Nord wraz ze swoją młodą towarzyszką. Gdy już doszli do wyjścia z dzielnic mieszkalnych prosto na rynek, Nord przycupnął za beczką. Wyciągnął sakiewkę z pieniędzmi i powiedział do dziewczynki:
- Ty lepiej wpasujesz się w tłum ludzi. Weź te pieniądze, i kup papier, kałamarz i pióro, ogółem wszystko, czego potrzebujemy do napisania listu. Mam nadzieję, że potrafisz w miarę kaligrafować, bo teraz liczy się czas. Teraz ruszaj, będę tutaj na Ciebie czekał - powiedział Nord i podał pieniądze dziewczynce.

Vanilla - 2009-05-18, 21:46

Po chwili dziewczynka wróciła z materiałami.
    Kałamarz
    Pióro
    Trzy arkusze papieru

Koszt: 8 sztuk złota
-Dobra, co teraz? - spytała się, czyniąc ciekawską minę.

Matiddd - 2009-05-18, 22:00

- Świetnie. Posłużymy się fortelem. Tacy zasrani zakonnicy jako skrybowie siedzą w tych swoich skryptoriach i może są mądrzy, ale nie są obeznani w świecie. Wyciągniemy to ścierwo zza murów zakonu i załatwimy. - stwierdził Nord.
- Znajdźmy jakieś podparcie pod kartki, i zaczniemy pisać "w imieniu Horacego". - powiedział wojownik. Gdy już znaleźli odpowiednio płaską rzecz, a dziewczynka była gotowa do pisania, Nord zaczął dyktować list. Jego treść brzmiała tak:


Drogi Przyjacielu!

Sprawy komplikują się. List ten pisze jeden z moich zaufanych znajomych, gdyż ja nie jestem w stanie. Zostałem napadnięty i okaleczony. Napastnicy chcieli informacji o listach i Tobie. Cudem jednak zostałem uratowany. Jak sam widzisz, sprawa jest poważna. Nie mam czasu na wyjaśnienia. Przyjdź jak najszybciej do dzielnicy biedny. Spotkamy się w uliczce za domem publicznym. Niech nas Denagogh ma w swojej opiecie, Przyjacielu.

Horacy.


Gdy list był napisany, Nord ocenił, czy pismo dziewczynki wystarczało, czy będą potrzebowali jakiegoś skryby.

Vanilla - 2009-05-18, 22:06

Pismo dziewczynki, mimo że widać było że stara się, zdecydowanie nie wystarczało, ani nie przypominało też pisma uczonego. Choć Torstein nie był w stanie ocenić jakości tego pisma sam z siebie, porównał go z listem.
-Katastrofa - pomyślał. Zdecydowanie będa potrzebowali skryby.

Altaris - 2009-05-19, 20:34

Galahad wszedł na plac, zrzucając kaptur z głowy i rozpuszczając włosy... Rozglądał się za znajomym stoiskiem, za Alicją. Chciał w końcu doznać jakichś ciepłych emocji... W sensie chodziło mu o miłą rozmowę. Chociaż to by nie zaszkodziło -pomyślał.

Gdy spotkał dziewczynę podszedł do niej i zagadał:
-Cześć, może mnie nie pamiętasz... Kupowałem od Ciebie niedawno parę owoców... Chciałbym nabyć jeszcze parę. Owoce te wyglądają smakowicie, pysznie i co najlepsze są piękne w swojej prostocie... Ale nic nie jest tak piękne jak ty -tu wpatrując się w oczy dziewczynie.
- Kiedy tak patrzę w Twoje oczy, wydaje mi się że skradłaś je najwyższym z Bogiń... -uśmiechając się.

Vanilla - 2009-05-19, 20:59

-Witaj - wypowiedziała do Galahada, jak do następnego klienta. Wysłuchała prośby elfa. Galahad widział że przesadził. Nieco ją to przytłoczyło.
-Rozumiem. Co mogę ci w takim razie podać?

Altaris - 2009-05-19, 21:07

Galahad także się lekko zmieszał, chciał miło zacząć rozmowę. Ale wiedział że przesadził:

-Wybacz za tą natarczywość -z przeprosinami w głosie powiedział elf.
-Ale... Po prostu, dawno nie rozmawiałem z kobietą o takiej urodzie... -robiąc pauzę.
-Ekhem, poproszę trzy jabłka...

Nagle Galahad poczuł wielki ból... Beliar złapał go za szyję i krzyknął -Za pomoc tak mi dziękujesz!? Idziesz do jakiejś nędznej śmiertelnicy... Mówiłem że masz najpierw zająć się misją!! -Elf w myślach powiedział tylko -Wybacz, ale mam też swoje prywatne sprawy... -po czym wyrwał się z uścisku.
- Idę, jak sobie życzysz... Jeśli to on, mam nadzieję. By mnie za to nie powiesili.

Elf nie płacąc ani nie odbierając zakupu. Obrócił się i pognał co tchu. Jak najszybciej mógł. Chciał sprawdzić słowa Beliara. W jego oku blask i ikra matowiała...

Matiddd - 2009-05-24, 14:01

Na główny plac targu, gdzie zawsze było najwięcej stoisk i ludzi, przyszedł Nord wraz z Anette. Wojownik chwycił dziewczynkę za rękę, aby nie zgubiła się w ogromnym skupisku przekupek i handlarzy, którzy próbowali wciskać ludziom nawet największe tandety. Torstein szukał pośród stoisk kogoś, kto będzie handlował plecakami, czy raczej worami, gdyż na porządny wyrób wojownika raczej stać nie było. W końcu Nord znalazł odpowiedni kramik. Zadowolony podszedł bliżej, i czekając na swoją kolej (beznadziejnie siląc się na uprzejmość) oglądał towar. Gdy już przyszła na niego kolej, poprosił o cennik najtańszych "plecaków". Gdy kupiec zniknął mu z oczu, przeszukując swój towar, Torstein zaczął przyglądać się innym stoiskom. Wokół było pełno drobnych handlarzy sprzedających mydło, skórę czy materiały krawieckie, rolników, próbujących pozbyć się części swoich plonów, by móc wyżywić rodzinę i plotkujących bab, które komentowały wszystko, co się na rynku działo. Obserwując tak życie na targu w pewnym momencie Nord natrafił wzrokiem na kramik z zabawkami. W oko wpadła mu lalka - nie była jednak jakaś niezwykła, normalna, lalka z materiału, wypchana od środka i obszyta kawałkiem tkaniny, która grała tu rolę sukienki. Torstein, wlepiając swoje ślepia w zabawkę, zaczął sobie coś przypominać.

Taką lalkę miała jego młodsza siostra. Miała trzy lata, kiedy odchodził ich ojciec. Młoda, nie rozumiejąc, co się dzieje, i czemu tata leży na łóżku, ściskała mocno swoją zabawkę. Łzy płynęły jej po poliku. Na przeciwko stał Torstein, trzymający ojca za rękę. Ten mówił mu, że teraz to on jest głową rodziny, i że to teraz on ma opiekować się matką i siostrą. Zaraz po tym stary wyzionął ducha.

Nagle wojownika ze wspomnień wyrwał kupiec od plecaków. Rozkojarzony nord zapłacił więc za jeden z najtańszych plecaków, który według niego szybko nie puści, oraz stanąl w kolejce po lalkę.

Vanilla - 2009-05-24, 14:59

Tandetny, tani plecak znalazł się wkrótce w rękach Norda. Wykonany był z tkaniny która w dziwny sposób imitowała skórę, ale dobrze łapała brud z rąk Torsteina. Świetna wręcz szmatka. Szybko ocenił jego jakość, po zakupie nieco dokładniej. Prędko nie puści. Ubrudzi się wielce, ale raczej nie puści.

Kolejka szybko przerzedziła się. Brodaty kupiec stanął naprzeciw Złego i popatrzył się mu w twarz.
-Co podać?

Matiddd - 2009-05-24, 17:49

Nord, zakupiwszy już plecak, przepakował tam część rzeczy, które nie było mu wygodnie nieść, między innymi stare ubrania, owiniętą w nie kolczugę i dwie pochodnie. Mniejsze rzeczy, takie jak listy czy substancje trzymał w małej sakiewce. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że trzyma w ręce lalkę, która obudziła w nim tak wyraźne wspomnienia, oraz to, że wpatruje się w niego sprzedawca. Wojownik więc wstał, otrzepał spodnie, i wyciągając pieniądze z sakiewki przytwierdzonej do pasa powiedział:
- Wezmę tą lalkę - wskazując na zabawkę trzymaną w ręku. Zapłacił sumę zażądaną przez kupca, i podszedł do dziewczynki, bawiącej się z boku. Gdy odwróciła się do niego, wojownik, niepewny, jak dziecko zareaguje na prezent, dał jej zabawkę, mówiąc cicho: "To dla Ciebie". Nie wiedział dokładnie, jak Anette się zachowa, czy nie odrzuci lalki, pogardzając nią. W razie czego Nord powie, że to dla kamuflażu, choć na kilometr było widać, że nie chodzi mu o to. Najzwyczajniej w świecie przez te parę dni przywiązał się do dziecka. Po zakupach oboje udali się do karczmy.

Matiddd - 2009-06-07, 12:59

Na targ przyszedł Nord, w ubraniu, które kiedyś ukradł. Chciał się dowiedzieć trochę o swojej ofierze, i pokręcić się przy jej stoisku, lecz zostałby zaraz przegoniony przez straż, gdyby pojawił się w łachmanach. Wobec tego postanowił poszukać jakiegoś ustronnego stoiska, sklepiku, czegokolwiek, skąd mógłby zdobyć drogie ubrania, aby wyglądać na bogacza.
Vanilla - 2009-06-07, 21:04

Odnalazł po chwili pewnego kupca. Miał pulchną figurę i był dobrze ubrany. Na stoisku wisiały różne ubrania - od szykownych, przez nieco mniej bogato zdobione, dokładnie takie w jakich na co dzień mógłby przechadzać się szanujący się mieszczanin.
-Co dla szanownego pana? - spytał się zawadiacko.

Matiddd - 2009-06-07, 21:12

Nord zaczął wybierać w mieszczańskich strojach, których teraz potrzebował. Gdy wybrał jeden z typu nie rzucających się w oczy, ale jednocześnie wyglądających na porządne ubranie, spytał:
- Ile będzie kosztował ten strój? -

Vanilla - 2009-06-07, 21:16

-Jak dla pana - odrzekł kupiec - jedyne 15 złota.
Matiddd - 2009-06-07, 21:24

- 15 sztuk. W takim razie biorę - stwierdził Nord, po czym zaraz z zakupem zadowolony skręcił w pobliską uliczkę. Przebrał ubrania, a rzeczy nie pasujące do ubioru schował w jednej z pustych beczek stojących w zaułku. Zdjął więc kolczugę, kaftan, spodnie, koszule, wszystko, a następnie schował to jak najgłębiej, by nikt mu tego nie ukradł. Z poprzedniego stroju zachował jedynie bieliznę. Zaraz ubrał spodnie, koszulę, buty, i pas, do którego przypiął sakiewkę z pieniędzmi i swą podręczną sakwę. Maczuga i topór również powędrowały do schowka. Nord jeszcze upewnił się, że nikt nie znajdzie jego "skarbów". Potem wrócił znowu na targ, tym razem kierując się ku stoisku jubilera. Będąc już przed nim, zaczął oglądać jego towar, udając, że jest zainteresowany kupnem. Wziął w rękę jeden z bardziej zdobionych naszyjników, mruknął "hmh", gładząc się po brodzie, po czym odłożył towar, przybierając minę, która miała świadczyć, że nie jest to to, czego szukał. Tak samo postępował z innymi towarami, czekając, aż jubiler pierwszy do niego zagada.
Vanilla - 2009-06-07, 21:44

Torstein sprawnie przebrał się i ostawił ubranie i broń, po czym ruszył do stoiska i zaczął przebierać w biżuterii. Zaciekawiony kupiec zwrócił mu uwagę.
-Witam. Czy poszukuje pan czegoś szczególnego?
Człowiek miał elegancką brodę, lekką łysinę i inteligentny wyraz twarzy. W pobliżu kręcili się jego ochroniarze.
-Mamy tu szczególne klejnoty, sprowadzane z całego kontynentu, sławne... chyba na cały świat. Mogę w czyms pomóc?

Matiddd - 2009-06-07, 21:52

- Witam. Nazywam się Sogau. Niedawno przybyłem do Telding z nadmorskich krain. Szukam prezentu dla żony. Będzie mi potrzebny naszyjnik, jednak pojawia się problem. Moja żona jest niezwykle wytworna i zawsze ciężko mi było znaleźć dla niej prezent. Teraz w dodatku niedługo obchodzimy dziesiątą rocznicę ślubu i małżonka spodziewa się czegoś specjalnego. Żadna z tych błyskotek jej nie przypadnie do gustu. Może realizuje Pan zamówienia specjalne? - powiedział Nord, starając się mówić tonem odpowiednim dla szlachcica. Przechadzał się koło stoiska w tą i z powrotem, oglądając najbardziej okazałe błyskotki, co jakiś czas gładząc się po brodzie.
Vanilla - 2009-06-07, 22:00

-Zadania specjalnie.. - pomyślał chwilę Palow - tak, to moja specjalność. Co konkretnie ma pan na myśli?
Matiddd - 2009-06-07, 22:10

- Interesuje mnie naszyjnik. Niech będzie bardzo bogato wysadzany kamieniami szlachetnymi, ozdobami, ogólnie musi być wytworny. Osobiście nie lubię za wiele ozdóbek, ale cóż, nie mam wyboru - stwierdził Nord, robiąc minę desperaty. Im bardziej jubiler uwierzy w tą historyjkę, tym lepiej. Po chwili przerwy znowu zaczął:
- Chciałbym jednak pierw zobaczyć Pańskie projekty. Niech mi pan powie, kiedy mam przyjść do Pańskiego warsztatu. - rzekł Torstein, po czym ziewnął, zasłaniając usta. Nie spał trochę, toteż był niewyspany.
- Przepraszam bardzo, jestem zmęczony po podróży. -

Vanilla - 2009-06-07, 22:19

-Niech przyjdzie pan za dwa dni, mam sporo roboty - odrzekł Palow, po czym zaczął sortować biżuterię, nieco pomieszaną przez Torsteina.
Matiddd - 2009-06-07, 22:26

- W porządku. Skoro ma Pan tak sporo pracy....- stwierdził Nord, chcąc wybadać, czy jubiler traktuje go poważnie. Na odpowiedź poczeka chwilę, lecz cokolwiek by Palow nie odpowiedział, Nord dopowie:
- Ale mogę poczekać. - stwierdził, po czym ukłonił się, i pożegnał:
- W każdym bądź razie dziękuje Panu, ratuje mi Pan skórę. Do zobaczenia za dwa dni - po czym odszedł, uśmiechając się, i ruszył po swoje rzeczy. Potem wróci do karczmy przespać się, bo skoro się nie przespał, to jest niewyspany.

Caranthir - 2009-07-20, 20:36

Altair wszedł na główny plac przyglądając się ludziom i oraz stoiskom.
Ta broń raczej nie należy do tych z najwyższej półki, pomyślał. Skoro mam znaleźć gidię to muszę poszukać dobrych źródeł informacji.
Szuka przekupek i plotkarek na targu i podsłuchuje je, a nuż dowiee się czegoś ciekawego o mieście. Stara się przy tym nie zwracać na siebie uwagi.

zkajo - 2009-07-20, 20:47

Targ raczej był o wiele bardziej pusty. Wszyscy mieszkańcy poruszeni byli wydarzeniami z ostatnich dni, lecz życie toczyło się dalej. Plotki i szepty były wszędzie naookoło Altaira.
-Słyszałaś? Trupy ido... - Słowo "Trupy" czy "Ożywieni" pojawiało się na ustach każdego mieszkańca. Zbliżająca armia nie wróżyła nic dobrego, a mieszkańcy, ledwo co kilkanaście miesięcy po ataku orków, już mieli kolejne problemy. Nagle Altair poczuł dziwnie ciągnięcie nieopodal pasa...

Caranthir - 2009-07-20, 20:55

Z dużą prędkością odwrócił się by chwycić za rękę tą osobę, jeśli "złoczyńca" wygląda na dość silnego odpycha go i sprawdza czy ma ciągle mieszek przy pasie, jeśli to młoda osoba przytrzymuje ja.
Myśli:Do czego to doszło żeby Asasyna okradać

zkajo - 2009-07-20, 21:18

Ucz się pisać ładniej xD A tak na serio, im więcej napiszesz, tym większa szansa że MG będzie przychylny ;)

Altair szybkim ruchem chwycił złoczyńcę. Mała, chuda, i zwinna ręka wyślizgnęła się z uścisku południowca po czym mała dziewczynka która była przestępcą zaczęła uciekać. Altair szybko sprawdził czy ma przy sobie mieszek... Owszem, mieszek był na miejscu...

Jest dość sporo ludzi na rynku ale możesz ją gonić

Caranthir - 2009-07-20, 21:40

Altair rzucił się w pościg za dziewczynką, szybko zdał sobie sprawę z tego że bez wykorzystania jego zdolności nie wygra pościgu.
Szybko zboczył nieco z trasy i wybijając się z wozu wskoczył na daszek jakiejś budki, bez przerwania biegu wskoczył na dach niższego budynku i w ten sposób znalazł się w swoim królestwie. Nie ma tu ludzi więc jedyną rzeczą do pokonania są przepaście między domami, a te są rzadkie. Nie spuszczając dziewczynki z oczu pędził ile sił w nogach za nią zbliżając się coraz bardziej i bardziej.

zkajo - 2009-07-20, 22:00

Ktoś tu gra za dużo w Assasin's creed :P

Altair rzucił się na chatkę. Po chwili był już tam gdzie czuje się jak ptak, na dachach. Biegł ile sił w nogach, i widział małą dziewczynkę która podążała uliczką przedzierając się przez tłumy przechodniów i kupujących. Nagle obok Altaira przeleciał bełt, o mało co nie przebijając jego ramienia. "Co do cholery..." Rzucił Kaldyńczyk, a kiedy spojrzał w dół zauważył dwóch strażników którzy właśnie celowali w niego z kusz. Najwidoczniej wzięli go za zabójcę, lub za zamachowca który właśnie wykonywał misję...

A co ty myślisz? W średniowieczu wszyscy biegali po dachach? xD

Caranthir - 2009-07-21, 09:14

Skoro strażnicy pomyśleli że jestem zamachowcem to pewnie tak xD

I o to chodzi pomyślał
Zabójca biegł jeszcze przez 3 dachy po czym zeskoczył w dół i jeśli na ulicy nie było straży to pobiegł ulicą przecinającą drogę strażnikom tak by go zauważyli.
Potem podbiegł do jakiejś ławeczki gdzie siedzą żule i usiadł razem z nimi.
W razie gdyby straż przebiegła obok mnie odchodzę spokojnie ale gdyby się czepiali wyjmuje miecz i zaczynam walkę

Vanilla - 2009-07-21, 16:55

Zabójca zsunął się z dachu i z gracją wylądował na ziemi. W tym momencie na końcu uliczki pokazali się strażnicy, którzy zaczęli gnać w jego kierunku.
Caranthir - 2009-07-21, 17:26

Nie mogę tu walczyć za dużo niewinnych ludzi Pomyślał zabójca
I z niewiarygodną prędkością zaczął biedź jakąś ciemną uliczką, po chwili do jego nozdrzy dotarł okropny smród. Najwyraźniej w tym pościgu dotarł do slumsów.

mamy sie przeniesc?

Clear. Jeśli się przeniesiesz, uwzględnie dystans jaki jest z rynku do slumsów i przy okazji ilu strażników ściągnąłeś na siebie

Jestem w gospodzie pod kulawym psem


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group