End of Days

Misje - Zielona otchłań - Baldwin

Vanilla - 2013-05-22, 21:19
Temat postu: Zielona otchłań - Baldwin
Baldwin był przygotowany do wędrówki. Za rzeką, na wysokości na której myśliwi polowali na zwierzynę przekazał im ostatnie pozdrowienia. Jeszcze raz zorientował mapę i ruszył w kierunku w którym sądził że zaznaczono jakieś siedliska. Czekało go przynajmniej półtora tygodnia podróży..

Tak czy inaczej, w ciągu pierwszego dnia nie zdążył dojść do górskich polan, na których przynajmniej trudniej o zasadzkę. W końcu zapadła noc. W pobliżu ani śladu driad. Poprzednia ścieżka pewnie została już zarośnięta. Niepokoiły jednak Baldwina odgłosy - czy to pohukiwanie puchaczy (no bo ktoś musi hukać) czy wycie wilków.

Głęboki, górski las to niebezpieczne miejsce.

MrocznyKefir - 2013-05-23, 13:22

Baldwin wolno jechał na swej klaczy, którą ochrzcił pięknym, starożytnym imieniem - Gorgoną. Trzeba przyznać, że jednak ojciec konia dobrego sobie zostawił. Może i nie był wspaniałym jeźdźcem, ale po służbie w wojsku wierzchem umiał jeździć każdy.

Szczerze powiedziawszy - czuł się dość nieprzyjemnie. Samotność jednak daje się we znaki - nerwowe zerkanie na boki bądź za siebie stawało się coraz częstsze. Widać było również oddalenie od cywilizacji - droga została zamieniona na pola traw.

Jeść dużo nie musiał - kawał swojego życia spędził na racjach głodowych. Przyzwyczajenie robi swoje.

Gdy zapadła noc po Baldwinie przeszła gęsia skórka. Do spania znalazł w miarę dogodne miejsce - lekkie wzgórze wśród drzew. Zszedł z konia i zdjął siodło, które ułożył tak, by służyło mu za podparcie głowy w trakcie snu. Zbroi nawet nie zdejmował, delikatnie tylko poluzował paski, by było mu wygodniej, lecz w razie walki nie powinno to w ogóle przeszkadzać. Konia przywiązał do pobliskiego drzewka. Tak, by mógł sobie polatać, ale jakby co nie ucieknie.

Ułożył się. Za okrycie służyły mu ciuchy. Przed snem zjadł sobie kawałek uwędzonego mięsa. Miecz miał cały czas przy boku. Zdjął hełm i zamknął oczy. Sen był dość kiepski - Baldwin budził się niemalże regularnie w krótkich odstępach czasu. W dodatku miał konia, więc tak bardzo się nie denerwował - gdyby nadeszły wilki bądź inne istoty to Gorgona narobiłaby hałasu i syn rodu Bordword by się zbudził.

Następnego dnia kontynuował swoją podróż...

Vanilla - 2013-05-24, 10:08

Baldwin właściwie nie spał. W ciągu nocy wilki kilkukrotnie podchodziły do konia i musiał często wstawać, czy z ostrzem w ręku porywać się na kudłate pyski i żarzące się ślepia głodnych przedstawicieli canidae.

Rano, zmęczony i zły, zwlekł się i ruszył w stronę celu.

Stwierdził że ze swoim ekwipunkiem, koniem i zbroją byłby łatwym celem do wypatrzenia, zwłaszcza w starciu z mobilnym i skradającym się przeciwnikiem z którym przyjdzie mu walczyć.

W końcu osiągnął górskie równiny. Tutaj droga była dużo łatwiejsza, a i nie brakowało strumyków w których można było się orzeźwić. Słońce co prawda prażyło, ale niska temperatura powodowała że Baldwin mógł zachować - relatywny - komfort.

W końcu, gdy już pokonał niski pagórek, zauważył że w równince która rozpościerała się za nim szła grupa kilku osób. Nie mógł zaobserwować ich bliżej - po prostu wiedział że coś tam jest. Mógł ryzykować podejście bliżej, ale zamiary ich zupełnie nie były znane. Ryzykował też że sam zostanie wypatrzony..

MrocznyKefir - 2013-05-24, 10:48

Samotny jeździec, grupka osób.... Musiał do nich iść w sumie. Straciłby z pół dnia na ominięcie kolumny tak, by nie zostać zauważonym. A jeśli chodzi o driady to walczyć z nimi nie zamierzał - chciał rozmawiać.

Stępa ruszył w stronę grupy kilku osób, podnosząc prawą rękę do góry w geście pokoju i powitania:
- Witajcie! - rzekł głośno, zatrzymując się kilkanaście metrów od grupy - Skąd i dokąd? Wolne u was może miejsce w kolumnie?

Vanilla - 2013-05-24, 11:07

To istotnie były driady, około dziesięcioosobowa grupa. Baldwin uniósł w górę rękę. Z tego co mógł zaobserwować na łuki zostały nałożone cięciwy.

W końcu widział je teraz wyraźnie - nałożone kamuflaże, wytłuszczone i ułożone byle jak przycięte włosy, sieci, bolasy, kołczany. W tej odległości każda z nich chwyciła po jednej strzale i wycelowała w Baldwina. Rycerz znajdował się teraz w odległości 50 metrów.

MrocznyKefir - 2013-05-24, 12:27

Baldwin stanął w pokoju i ponownie uniósł dłoń w geście pokoju. To, że nie szarżuje i nie wyjmuje swojej broni jasno pokazuje, że nie chce walczyć
- Chcę porozmawiać! - powiedział głośno tak, by go usłyszały ale nie aż tak, by uznały to za ryk. Jeśli nie zaczęły do niego strzelać - zsiadł z konia, chwycił go za uzdę i wolnym krokiem z uniesioną, otwartą dłonią szedł w ich kierunku
- Możemy porozmawiać? - poprosił i uśmiechnął się lekko - nie chcę walczyć i bitki nie szukam.

Vanilla - 2013-05-24, 20:29

Driady nie odrzekły. Rzuciły między sobą tylko kilka słów jedynie im znanym języku, a następnie zaczęły okrążać rycerza. Ustawiły się w półkole, tak aby wzajemnie się nie wystrzelać, mając rycerza w odległości kilkunastu metrów.

Jedna z nich krzyknęła do niego coś w swoim języku, nie spuszczając ręki z łuku..

MrocznyKefir - 2013-05-24, 21:33

Baldwin popatrzył zdezorientowany. No cóż, walczyć nie było sensu, zabiłby z pięć i zginął sam. Stanął i podniósł również drugą rękę do góry nie puszczając wodzy, coby mu koń nie uciekł. Pokręcił również głową w smutnym geście mówiącym, że nic nie rozumie. W czasie kręcenia również poruszył bezradnie barkami.
Vanilla - 2013-05-24, 21:52

Driada która poprzednio próbowała z nim "rozmawiać", powróciła do szyku. Inna, stojąca dwa oczka obok odezwała się teraz do niego:
-Szuć szielazo na trawe!

Sytuacja nie była bezpieczna, a już zwłaszcza nie dla trzymanych cały czas w napięciu łuków. Baldwin chyba wybrał źle - przeciwnicy nie byli w pokojowych, dyplomatycznych nastrojach.

MrocznyKefir - 2013-05-24, 21:58

Nie miał wyboru - odpiął pochwę i wolnym ruchem położył ją na ziemi przed sobą
- Chcę się widzieć z waszą przywódczynią! To ważne! Dotyczące stosunków obydwu ras! - rzekł Baldwin. On chce pokoju. I wspólnego przymierza przeciwko Portowi. - Nie chcę walczyć! Zaprowadźcie mnie, proszę, do waszej przywódczyni!

Vanilla - 2013-05-24, 22:15

Driada nie zrozumiała górnolotnych słów Baldwina. Było to widoczne po jej wyrazie twarzy, po jej oczach. Nie próbowała tłumaczyć tego innym. Inna zrozumiała za to szybko polecenie wydane przez kobietę która próbowała rozkazywać mu jako pierwsza - najwyraźniej dowódczynię, odłożyła łuk i chwyciła w ręce zielonkawy, gruby sznur. Ruszyła, jedynie z kołczanem na plecach i drobnym kamiennym ostrzem przytroczonym do pasa w stronę rycerza.
MrocznyKefir - 2013-05-24, 22:19

Nie było sensu walczyć. Wchodził w ich władztwo. Zbliżył to się dłonie i wyprostował ręce, powoli podchodząc do dowodzącej oddziałem. Pozwalał się spętać. Trzeba zdobyć ich zaufanie i dostać się do Szefowej.
- Prowadźcie - powiedział powoli - Do wodza.

Vanilla - 2013-05-24, 22:50

Ruch w kierunku dowódczyni nie był najlepszym rozwiązaniem. Łuczniki zrobiły parę kroków w tył, pokrzykując groźnie. W końcu Baldwin dał się spętać, z rękami na plecach.

Driady przejęły jego broń oraz wzięły konia, podchodząc do niego w sposób sygnalizujący Baldwinowi znajomość sztuki masztalerskiej.

Po krótkiej wymianie zdań ruszyły wraz z Baldwinem w kierunku... przeciwnym do zamierzonego, w kierunku z którego mężczyzna przyszedł!

MrocznyKefir - 2013-05-24, 22:56

Baldwin był strasznie zdziwiony. Czyżby tamta driada zrobiła go w chuja? Nawet w obliczu śmierci go oszukała? Bardzo zastanawiające. I dające wiele do myślenia na temat ich społeczeństwa.

Rycerz odwrócił głowę do tej, która potrafiła cokolwiek mówić w języku wspólnym:
- Czy, ty, mnie, rozumiesz?

a) Jeśli driada rozumiała to spróbował wyperswadować jej, że jest posłem i nie chce walczyć, tylko pragnie porozmawiać z ich władczynią

b) Jeśli driada nie zrozumiała - podróżował w milczeniu, starając się być jak najbardziej grzecznym.

Vanilla - 2013-05-25, 17:09

-Tak - odrzekła, choć dość szybko przed dalszą rozmową powstrzymało ją piorunujące spojrzenie dowódczyni.

Oddział podróżował dalej.

MrocznyKefir - 2013-05-25, 17:12

Baldwin westchnął. Więc dowódczyni jest jakąś służbistką i konserwatystką. Pięknie kurwa, pięknie. Rycerz podróżował dalej, starając się być milutkim i pomocnym. Nie mógł się doczekać końca tej mordęgi. Już go stopy bolały od tego łażenia!
Vanilla - 2013-05-25, 17:21

W końcu zapadła noc. O dziwo, driady ani myślał spać! Coraz bardziej zmęczony rycerz szedł, aż do następnego dnia.

W końcu kobiety rozbiły bardzo prowizoryczne obozowisko - chyba tylko przegładził trawę - nad ranem następnego dnia. Baldwin rozpoznał teren - było to dosłownie kilkanaście minut od grodu Bordword!

Sam rycerz został dokładnie i skrupulatnie.. przywiązany do pobliskiego drzewa. Jedna z driad trzymała wartę, reszta zaś poszła spać.

Baldwin chyba już wiedział do czego się szykują. W końcu skoro napad raz się udał, to czemu na się nie udać następny raz?

MrocznyKefir - 2013-05-25, 17:30

Kurwa mać
Czyli jednak, znów się szykowały do ataku. Przynajmniej dwie muszą go pilnować. Pozostało osiem. Mieszkańcy grodu są już jako tako obeznani z walką. Cokół prawie cały ogranicza gród, a w lukach ustawiono, jak zawsze w takich sytuacjach, prowizoryczne palisady. Jego rodzeństwo również umie walczyć. Trzech myśliwych może da radę ustawić się na jednej palisadzie i przeżyć... Driady i może wychowują się z łukiem w dłoni, lecz to nie oznacza, że każda jest mistrzynią.

Był cholernie zmęczony. Ile one mogły do jasnej anielki łazić? Czuł już te odciski na nogach. Skoro chcą atakować, to jeśli jego pertraktację się nie udadzą - narobi hałasu. Najwyżej go zabiją... Ileż to razy żegnał się z życiem? To, że Baldwin żyje było, szczerze powiedziawszy, śmieszną grą bogów. Był już znużony. Może nadszedł czas tą partię zakończyć?

- Co ci ludzie wam zrobili ? - spytał się pozostałej na warcie driadzie. Wyglądał dość źle i w sumie strasznie. Głębokie, podkrążone oczy patrzyły z wyrzutem na kobietę. Kilkudniowy zarost zamieniał się w brodę, co potęgowało fakt, że sam pan Bordword wyglądał dość dziko. - Atakuje Bogu ducha winnych ludzi! Jesteście takimi hojrakami, hę?! - powiedział już głośniej - Atakujcie słabych i niewinnych, nie potrafiących się bronić! Uwolnijcie mnie i zaatakujcie, skoroście takie odważne, do kurwy nędzy! Jesteście dzikusami! Jechałem do was rozmawiać, a wy związałyście mnie jak bydło i ciągniecie patrzeć na rzeź, jaką chcecie urządzić moim ludziom! NIE WSTYD WAM? - w jego oczach zalśniły łzy. Pierwszy raz od dawna. Może i był zahartowany. Lecz to nie zabiło w nim prostych, ludzkich uczuć...

Vanilla - 2013-05-25, 21:30

Driada była nieco przerażona, słysząc krzyki, ale towarzyszki nie zbudziły się. Najwyraźniej senność też dawała się im we znaki.
Najzwyczajniej w świecie nie rozumiała krzyczącego przez łzy Baldwina. Ten szarpał się, lecz sznury trzymały mocno.

W końcu przyszedł czas na zmianę warty. Zbudziła się tłumaczka, choć gdy próbowała zająć wartę dowódczyni przebudziła się - jak gdyby tylko na to czekała - i ofukała kobietę, sama zajmując wartę. Patrzyła się na człowieka z nieskrywaną satysfakcją.

Południe powoli przemijało i zbliżał się wieczór...

MrocznyKefir - 2013-05-25, 21:42

Baldwin patrzył się już spokojnie na przywódczynię driad. Po chwili skinął głową na tłumaczkę, po czym zaczął otwierać usta i zamykać udając rozmowę. Dał znak, że chce rozmawiać.
Vanilla - 2013-05-25, 22:22

Tłumaczka dość szybko ułożyła się spać, tak więc kłapanie ustami zdało się tylko na tyle co mogła zauważyć przed odwróceniem głowy.

Wyraźnie zadowolona przywódczyni siadła kilka metrów przed Baldwinem i spoglądała na niego.

W końcu dobiegł wieczór. Kobieta dobudziła pozostałe, wyznaczyła jedną by pilnowała Baldwina i oddział wojowniczek ruszył w stronę grodu Bordword.

Późny wieczór, już nieco ciemno - właśnie o tej porze wieśniacy schodziliby z pól. Gdyby Baldwin miał planować taki atak, wybrałby późniejszą porę. Tak czy inaczej, on pozostał przywiązany do drzewa, a atak ruszył..

MrocznyKefir - 2013-05-25, 22:45

Widać dowódczyni nie zorientowała się, że Baldwin namawiał ja do rozmowy. No cóż trudno. Driady były pewne siebie. Zbyt pewne. Przejadą się na swej arogancji. Nawet kiepsko go związały. Nie zdobędą grodu. tak wczesna pora ataku? Będą bardzo widoczne. W dodatku ludzie są na nie przygotowani - cały czas się ich boją.

Sznur był w sumie poluzowany wcześniejszym wyrywaniem się. Driada jest tylko jedna. Mógł jakoś się uwolnić. Po pierwsze - oddał im tylko swoją mithrillową sztabę. Wiedziały, że jest to dla niego rzecz najcenniejsza.

Miał nuż. Służący oczywiście do żarcia. Ale już raz uratował mu w podobnej sytuacji życie. Miał go przy pasie... Tam każdy rycerz od zarania rycerstwa trzymał swój nożyk. Był przywiązany w barkach tak, że nie mógł swobodnie wypocząć i nie mógł się ruszać. Nadgarstki były splątane przed nim - tak jak im dał się splątać! A one w swej arogancji tego nie poprawiły! To już coś.

Baldwin poczekał na dogodny moment, by driada odwróciła od niego swe spojrzenie. Wtedy bardzo delikatnie i cicho wyjął nóż spoczywający po lewej stronie biodra - tam gdzie każdy rycerz go trzyma. Jeśli ta nie odwróciła się - syn rodu Bordword błyskawicznie wyjął go i rękojeść chwycił tak, by ukryć nóż za swoimi splątanymi ramionami.

Nadszedł ostatni etap ucieczki - zawołanie i zabicie driady.
a)Pierwsza próba - uzyskanie współczucia. Na pewno wyglądał źle. A te nawet nie dały mu pić. Miał spękane usta.
- Wody... - wycharczał Baldwin. Na dźwięk tego ta na pewno się odwróciła.- Wooody - powtórzył i udał przełykanie, po czym wypiął wargi pokazując stan ich spękania - proszę... - mina zbitego psa. To powinno zadziałać...

b)Druga próba - hałas. Pan Rycerz był zbyt znaczącym więźniem, by go od razu zabić. Jego status pokazywało jego odzienie oraz bogaty oręż. W dodatku mógł być świetnym informatorem.
Więc zaczął hałasować. Nie tak, by uznano to za celowe. Specjalnie przez kilkanaście sekund nie zamykał oczu, by napłynęły do nich łzy po czym zaczął... uderzać głową w drzewo. Miał hełm, więc nic mu się nie stanie, a pikowaniec pod nim wszystko zamortyzuje. Zaczął również drzeć się jak debil robiąc dziwne miny

Obydwie próby mają spowodować podejście driady. Ta zapewne będzie chciała mu dać knebel, bądź będzie po prostu chciała mu dać liścia i zagrozi nożem. Nie ważne są intencje. Ważna jest odległość. Gdy już znajdzie się ona dość blisko - Baldwin szybkim, prostym ruchem wbije jej sztylet w klatkę piersiową, celując w serce. Następnie zacznie pchać go do góry, trzymając się kurczowo driady - nie wiedział, jaką mają wytrzymałość, a nuż trzeba ją dłużej maltretować niż zwykłego człowieka?

c) Driada nie podeszła. Obsrała go totalnie. Baldwin zaczął pocierać kurczowo nadgarstki by się uwolnić. Potem następuje tylko szybkie ucięcie więzów na barkach oraz błyskawiczna szarża na driadę i zabicie jej celnym ciosem

Finał = szybkie wejście na koń, chwycenie mithrillowego tasaka w łapy i szarża na driady. Robił przy tym jak największy hałas. Starał się również oszczędzić tłumaczkę...

Vanilla - 2013-05-25, 23:09

Cytat:
W końcu Baldwin dał się spętać, z rękami na plecach.

Źródło: http://endofdays.jun.pl/v...p?p=19318#19318

With all due respect, sir.

Sztylet umieszczony był za pasem, z przodu. Baldwin starał się przynajmniej przez chwilę odwrócić spojrzenie driady, jednak zwyczajnie nie był w stanie. Nawet gdyby dał radę, chwycenie noża wymagałoby nie lada akrobatyki. Sznury trzymały mocno i wiązanie było dość dokładnie - ruchy i szarpanie się zdały się na niewiele.

W końcu powietrze przeszył krzyk, dochodzący z fortu...

Baldwin szarpał się i szarpał gdy driada odwróciła wzrok w tamtym kierunku. Rycerz próbował sięgnął po miecz. Znowu nic.

Minęło kilkanaście minut. Driada wyraźnie zaczęła się nudzić i coraz częściej odwracała wzrok. Baldwin ruszał biodrami, starał się podskakiwać by poluzować ostrze. Znowu nic.

Następne pięć minut. I cztery. W oddali posłyszał miarowe kroki. Driada odwróciła się. Może teraz.

Bingo. Sztylet był już w jego ręku.

MrocznyKefir - 2013-05-25, 23:17

//Kurna! Nie doczytałem. A myślałem, że jestem taki sprytny, a one takie głupie... I cały misterny plan w pizdu.

Świetnie! sztylet w jego rękach. Jego ludzie są mordowani! Wspaniale! A może by tak podciąć sobie żyły.
Ewentualnie miejsce obok, czyli więzy! Ręce miał z tyłu. Gdy driada nie widziała - ciął szybko i miarowo. W czasie jej oględzin - udawał znudzonego wszystkim.
Po ucięciu węzłów czas sprowokować driadę by podeszła
- Przybyłem w pokoju zapładniać waszą rasę! Przybądź do mnie rącza gazelo abyśmy się hędożyli na łonie natury! - rzekł do niej dumnym głosem. I tak go nie rozumiała, ale chociaż mógł się pośmiać. Było to tak groteskowe. W oddali ludzie umierają, a jemu przyszedł na myśl najgłupszy tekst jaki mógł wymyślić.
- Chodź tu! Chcę pić! - rzekł głośniej pokazując zaschnięte usta i to, że jest spragniony. Była tak znudzona, że próba napojenia gorszego rasowo człowieka mogła być dla niej rozrywką.

Jeśli podeszła dostatecznie blisko - szybkie pchnięcie w klatę i rozszarpanie tej części ciała winno zadziałać. Po czym zostaje tylko rozcięcie reszty węzłów, wejście na koń i popędzenie w stronę grodu!

Vanilla - 2013-05-25, 23:32

Krzyki i szaleńcze głosy niewiele Baldwinowi pomogły. Driada zaczynała być poważnie zaniepokojona jego stanem - nie na tyle by podejść, ale by się jeszcze bardziej oddalić.

Baldwin ciął dalej. W końcu doszedł do punktu - wystarczyło jedno cięcie i będzie wolny. Pytanie co zrobi.

Koń stał za obozowiskiem, gdzie leżały jego rzeczy i ekwipunek driad. Stała tam też, wyraźnie przestraszona łuczniczka, trzymając w ręce swoją broń. Do pasa miała przytroczony kamienny nóż.

MrocznyKefir - 2013-05-25, 23:44

Baldwin naciął ostatni kawałek sznura. Wolność.

Działo się to jak w spowolnionym tempie. Sznury zaczęły opadać, Baldwin szybko odbił się od drzewa. Czuł napływ adrenaliny. Pobudzała go. Nie czuł bólu nadgarstka wywołanego więzami ni zakwasów stóp. Był w swoim żywiole. Wojnie.

Biegł pochylony w stronę driady. Przy okazji zasłonił czoło swoją opancerzoną ręką - jeśli strzałą wystrzeli ten po prostu bez większego problemu zasłoni się swą kończyną. Gdy podbiegł do driady zrobił to o czym marzył od kilkunastu minut - przebić jej klatkę piersiową. Rozkoszowanie się agresją. Destrukcją. To była czarna strona jego duszy. Przemoc go podniecała. Baldwin uśmiechnął się. Postronny człowiek mógłby przysiąc, iż rycerz Cesarzowej myśli o seksie bądź innych przyjemnościach cielesnych.

Jeśli driada zaczęła uciekać Baldwin przystanął, wycelował i rzucił sztyletem między jej łopatki po czym kontynuował bieg by ją udusić gołymi rekami. Rzecz następna to podpalenie ich namiotów. Syn Rhaegara miał w torbie hubkę i krzesiwo. Rzeczy driad - w których na sto procent była żywność została przeniesiona na bezpieczną odległość. Żarcie przyda się po ataku. Następnie pozostało mu już tylko wzięcie swojej broni i ruszenie na koniu do zamku.

Vanilla - 2013-05-26, 11:30

Rycerz był zmęczony, ale adrenalina dodała mu sił w tym krańcowym momencie. Zerwał się ku drzewa - czemu towarzyszył pisk driady, która osłupiała. Z morderczym spojrzeniem ruszył w jej kierunku i zadał cios - kobieta uskoczyła na bok i zaczęła uciekać, wydzierając się w swoim języku. Baldwin nie byłby w stanie zmniejszyć odległości, rzucił więc sztyletem - skądinąd bardzo niecelnie - który o włos minął jej udo.

W końcu opancerzony i zmęczony rycerz zaczął uganiać się za kobietą, która zaczęła uciekać w dół zbocza, w miejsce z którego wcześniej dochodziły kroki.

MrocznyKefir - 2013-05-26, 11:49

Nie było sensu jej gonić. Wrócił się, wziął sztylet a następnie znalazł swój mithrillowy tasak. Poprawił torbę i podpalił przy pomocy hubki i krzesiwa namioty driad, po czym skrył się w gęstwinie z przygotowaną bronią i czekał na nadchodzącą grupę, w międzyczasie popijając swoje wino z bukłaczka.

Łysy i pijany. +10 exp, +1 za Chłonny Umysł

Vanilla - 2013-05-26, 18:32

Baldwin wycofał się i zrównał z obozowiskiem. Odnalazł sprzęt. Nie zdążył już podpalić namiotów - po chwili driady przybyły na miejsce, otaczając go w znajomej mu już formacji z łukami... Driad było 7, wliczając uciekinierkę.
MrocznyKefir - 2013-05-27, 10:21

Baldwin uśmiechnął się szpetnie - atak się nie udał. Było ich siedem, już nie dziesięć. Nie miały żadnych jeńców. Żadnego prowiantu zabranego. Nic. Ta informacja od razu dodała mu sił. Jest ich siódemka, rannych, zmęczonych driad i on. Baldwin Bordword z odciskami na stopach. Szybka kalkulacja - ich łuki nie przebiją pancerza. Nie mają jak. Tak samo kamiennie noże nie są absolutnie żadnym problemem. Trzeba tylko chronić twarz, a to nie jest zbyt trudne. Wino lekko szumiało w głowię, dodając mu odwagi i siły - już nie był cholernie spragniony. A że nie było ono zbyt mocne, bo przeznaczone na podróż, więc jest świetnie.

Zręcznym ruchem obrócił się o 90 stopni i zaszarżował na najbliższej stojącą driadę. Pochylony, z lewą ręką zasłaniającą delikatnie górną stronę twarz, tak by coś widzieć i tak, by móc w ułamku sekundy zasłonić swoją opancerzoną ręką resztę pięknej twarzyczki.

Tym razem nie było to cios zza pleców. Gdy podbiegł do driady to staranował ją i ruszył na następną przeciwniczkę, znajdującą się z lewej strony. Jak już do niej dotarł - złapał drugą ręką miecz w połowie, tam gdzie zawsze jest stępione i pchnął driadę, wracając nagle do poprzedniej i dobijając ją. Nic tak nie podnieca jak krew wroga...

Zaczęła się bitwa. Nie była to walka Baldwina z driadami. Była to po prostu walka o przeżycia rycerza z Bordword. Pytanie tylko.... czy mu się uda?

//Dalszy ciąg walki po twoim odpisie.

Vanilla - 2013-05-27, 10:37

Baldwin zasłonił twarz. Seria strzał albo wbiła się, nie czyniąc mu żadnej krzywdy albo odbiła od pancerza. Teraz była jego kolej. Odsunął ramię z twarzy. Trzy driady przygotowywały sieci.

Ruszył na najbliższą, przygotowaną do zarzucenia sieci na Baldwina, który był przekonany o tym że zdąży. Chwilę się rozpędził po czym ruszył sprintem w jej stronę. Udało jej się zarzucić pęta i uskoczyć na tyle, by jeszcze otrzymać potężny cios stalową rękawicą w bok.

Następna driada była cztery metry dalej. Przygotowywała się do uskoku, w dłoni miała ciągle łuk. Nie mniej jednak w każdej chwili Baldwin może się o sieć potknąć.

MrocznyKefir - 2013-05-27, 10:42

Baldwin odwrócił się szybko plecami do driad, co zapewnia mu niewrażliwość na ich ataki i szybkim ruchem wyciągniętego noża rozciął sieć i wyszedł z niej, po czym szybko dobiegł do uderzonej driady i poderżnął jej gardło nożem po czym go schował i zaszarżował wcześniej omówioną metodą na najbliższą driadę.

J.b.c. oszczędza tłumaczkę <jeśli to ona< i tylko z rozpędu ją kopnie/walnie dłonią w rękawicy.

Vanilla - 2013-05-27, 10:54

Baldwin wyciągnął sztylet i zaczął przecinać sieć.

W tym momencie spadła na niego kolejna sieć. I następna, łącznie miał na sobie już trzy sieci.

Dowódczyni zaczęła się wydzierać. Parę następnych, nieszkodliwych strzał uderzyło rycerza. Ten, wciąż odwrócony, spokojnie piłował sobie sieć...

MrocznyKefir - 2013-05-27, 10:57

A będzie ją sobie piłował aż do skutku. Długo to nie zejdzie - zacznie piłować trzy na raz. Kiedyś się skończą, a strzały mogą się wbijać w nieskończoność. Zaczęło go to bawić - taki wielki postrach, a one jeszcze nie zrozumiały, że tego co ma na sobie nie przebiją. Zaczął sobie głośno pogwizdywać by je zdenerwować. Jednocześnie nasłuchiwał czy żadna do niego nie poodchodzi... Jeśli tak to szybki prawy sierpowy powinien taką osobę unieszkodliwić.
Vanilla - 2013-05-27, 15:39

Usłyszał za sobą kroki. Driady biegły. Wiedząc mniej więcej jak mogłyby zaatakować wykonał półobrót, trafiając jedną w szczękę pięścią.

Nie pomogło mu to wiele. Przynajmniej kilka leśnic uderzyło w niego, powalając go na ziemię. Dwoje rąk schwyciło za rękę trzymającą sztylet - nie mógł odgadnąć w plątaninie ciał czyje to. Leżał na prawym boku przywalony co najmniej kilkoma leżącymi na nim w nieładzie driadami, w dodatku pokryty sieciami.

MrocznyKefir - 2013-05-27, 16:01

Pokryty sieciami? W porządku, same się zaplączą.
Leżał na boku więc co mógł zrobić? Lewą ręką machnął na odlew tak, by uderzyła w ziemię, po czym na pięściach zaczął się huśtać, przenosząc ciężar ciała z lewej na prawa, co chwila przy okazji kopiąc na ślepo. Czasami przewalał się z jednej strony całkowicie na drugą starając się przygniatać driady i bić je pięściami po twarzy - kobiet są jednakże odrobinę mniej wytrzymałe od mężczyzn. Szczególnie na ciosy twardej, stalowej rękawicy od umięśnionego rycerza. Starał się również uderzać z "główki". W końcu od czegoś hełm ma.

Gdy po chwili poczuł, że ciężar zelżał starał się klęknąć i zacząć bić driady na siedząco.
- BOOOOORDWOOOOOOOOORDDDD - wrzasnął raz na jakiś czas.

Vanilla - 2013-05-27, 21:38

W teorii brzmiało to dobrze, jednak przyciskany przez driady nie był w stanie zamachnąć się z odpowiednią siłą. Ba, rycerz w ogóle nie był w stanie się zamachnąć! Ciążąca stal i przytrzymujące uściskiem driady uniemożliwiały mu kontrofensywę. Spróbował się obrócić - daremnie. Poczuł jak kobiety próbują mu zdjąć hełm - co, przez fakt że właśnie była na niego narzucona sieć - nie udało im się w żadnym stopniu.
-BOOORDWOOORD - ryknął rycerz, bez większego efektu psychologicznego. Obie strony wiedziały jaka jest stawka.

Wił się jak piskorz, a driady z piskami starały się przytrzymywać go. Runo leśne w tym miejscu już nigdy nie będzie wyglądało tak samo...

MrocznyKefir - 2013-05-27, 21:57

Baldwin ryczał zmęczony jak tur. Jednakże wpadł na pomysł - przecież cały czas ma zwykły tasak przy lewym boku. Prawą ręką starał się w miarę niepostrzeżenie wyjąć go i zacząć atakować nim driady. W czasie wyjmowania oczywiście starał podnosić się i upadać, by wywalić z siebie driady i by lewą ręką którąś uderzyć. Głową też... Jak dobrze mieć dopasowany hełm. A kiedyś narzekał, że jest za ciasny...
- BORDWORD!

Vanilla - 2013-05-27, 23:05

-BORDWORD! - ryknął tur, a raczej prosiak, patrząc z tej perspektywy gdy uniósł głowę tylko po to by któraś z driad odepchnęła ją spowrotem w ziemię. "BORDWORD" gdy rycerz żarł piach. "BORDWORD" gdy ręka która sięgnęła po tasak najpierw została od niego odepchnięta. a potem gdy chwycił za rękojeść nie mógł już ręki wycofać. Zwaliło się na niego mnóstwo driad, niektóre mniej, niektóre bardziej ubrane. Rycerzowi zaczynało robić się od zmagań w parterze gorąco. "BOWRDWORDDRD" ryknął, gdy stwierdził że kobiety dobierają się do rzemieni.

"BOWRORD" - krzyknęły znajome głosy w lecie. Baldwin obrócił się. Na pole walki wbiegło trzech mężczyzn - w pierwszym i ostatnim rozpoznał swoich braci, Trojdena i Dwalina. Byli związani za ręce z tyłu sznurem, połączeni w "gąsienicę". Nie pozwalało im to biec. Za nimi na pole walki wpadły trzy pozostałe. Mężczyźni ruszyli na driady leżące na Baldwinie, tylko po to żeby po chwili rąbnąć w ziemię, gdy jedna z łuczniczek zapakowała strzałę w kręgosłup idącemu pośrodku chłopowi-rzemieślnikowi, który zaliczył bolesny upadek.

Rozsierdziło to rycerza do granic.

MrocznyKefir - 2013-05-27, 23:12

- KURWA - wrzasnął Baldwin. Złość. Nienawiść. Adrenalina. Jego bracia, których nie dawno odzyskał po rozłące mogą umrzeć. Bo chcieli go uratować. Najstarszego brata, który przysiągł ich bronić. To samo wieśniacy. Zaufali mu.... Łzy zabłysły mu w oczach.

Gdy emocje opanowują człowieka jest on zdolny do nieprawdopodobnych czynów. Ponadludzkich. Chuderlawi mężczyźni potrafią dźwignąć wozy pełne towaru by uratować przygniecione żony. Rycerze potrafili przewracać żubry by nie dopuścić do stratowania swego władcy.

Baldwin pełen nowych sił dźwignął się na nogi i dosłownie wyrzucił driady w powietrze.
- BORDWORD! - i ruszył do bohaterskiej szarży na driady. By zdobyć chwalebną śmierć... bądź życie swoje i braci.

Vanilla - 2013-05-27, 23:23

KURWA BORDWORD

Rycerz uniósł głowę i przewrócił się na brzuch, po czym postanowił zaprzec się rękami aby wstać.

W końcu driady puścił ręce, a on podniósł się na nich nieco.

BUCH!

Któraś z kobiet skoczyła mu po plecach. Rycerz stęknął nieco (BORDWORD KURWA) i spróbował podnieść się jeszcze raz.

ŁUP.

Teraz już dwie. Najwyraźniej była to dla nich wspaniała zabawa. Część pilnowała rękoma by nie sięgnął po broń, choć trzymał sztylet przy sobie podnosząc się.

BUCH.

W końcu poddał się i upadł na ziemię.

BORDWORD - ryknął boleśnie. Dwie kobiety właśnie zdejmowały mu sabatony..

MrocznyKefir - 2013-05-27, 23:29

Baldwin szarpał nogami jak w trakcie pływania. Był już wkurwiony. Jeszcze trochę i się chyba podda i da się zabić, bo to już bez sensu się robi. Czuł się na prawdę żałośnie.
Nie żałuję niczego ze swego życia... prócz kłótni z ojcem kilka lat temu...
I dalej próbował się wyrwać.

Vanilla - 2013-05-27, 23:33

Sieć utrudniała zdjęcie obuwia. Kobiety nie miały szans zdjąć mu hełmu - jedna nawet pisnęła żałośnie gdy Baldwin trzepnął głową w ziemię, przytrzaskując jej palce.

-Nie, nie, nie! BOORDWOORD!- krzyczał.
-Nie poddawaj się bracie - krzyknął Trojden, który potem wydał z siebie stęk. Baldwin nie widział, leżąc na brzuchu, co się z nim stało.

Gorący, zmęczony, spragniony, zwyczajnie głodny i zły rycerz dawał ostatnie podrygi swojej siły. Zły na świat, zły na driady i zły na własną głupotę. Mógł zostać w dworze, pomóc go obronić.. A tak sprzedał się dziwkom za darmo.

NOŻ BORDWORD KURWA MAĆ!

MrocznyKefir - 2013-05-27, 23:37

- KURWA - i padł na ziemię. Dosyć. Umrze blisko swojego domu i obok swych braci. Idiota. Gdyby on tam był tak.... Pokierowałby obroną, salwy łuczników pod jego rozkazem znów przeszywałyby serca orków, by resztki zostały zadeptany przez ciężką konnicę, która sformował na prędko. Sześć lat temu. Młody setnik, Baldwin Bordword. Ach ta bitwa pod Samarą....

STOP. Nie może się poddać. Słyszał jęki brata.
- BORDWOOOOOORDDD - znów podjął walkę.

Vanilla - 2013-05-27, 23:41

Scena wyglądała fatalnie. Niektóre driady trzymały ręce Baldwina, niektóre skakały po nim, a niektóre ściągały jego buty, starając się nie zostać uderzone przez dziko wijące się nogi. Baldwin znowu starał się podnieść, czasem tylko próbując dziabnąć którąś z nich sztyletem, co po trzecim razie okazało się zbyt ryzykowne - jedna brązowooka wykazywała się nadzwyczajną zręcznością i niemalże powodzeniem w wyrwaniu rycerzowi ostrza.

W końcu lewy but poszedł. Potem onuca. Rycerz zacisnął zęby gdy driada uderzyła go w palce.

-Skurwycóry - krzyknął Trojden, najwyraźniej jeszcze żywy.

MrocznyKefir - 2013-05-27, 23:51

- Aghr ! - Baldwin zakrztusił się śliną gdy coś ciężkiego nadepnęło mu na stopy. To zabawne. Przypomniała mu się jedna z ksiąg, które czytał za młodu. Pewien heros, którego imienia zapomniał przegrał, bo został trafiony w stopę. Więc okazuje się, że wiele, pozornie śmiesznych legend ma w sobie ziarno prawdy. Szkoda, że dowiedział się tego tak późno.

Baldwin starał się włożyć stopę pod siebie i zaczął pełznąć i wić się, wymachując sztyletem, lecz nie do góry jak wcześniej, tylko bardziej taktycznie - ciął po bokach.

- Trzymaj się braciszku! Uratuję się ! - z całych sił wrzasnął Baldwin starając się przemieścić w stronę znajomego głosu, który dobiegał nieopodal.

Vanilla - 2013-05-28, 16:55

Baldwin ciął po bokach. To jest, ciąłby, gdyby mógł.

W nadgarstku złapała go jedna z driad. Oburącz. Gdyby złapała go, może w łokciu, miałby na tyle siły aby to odepchnąć. Z machania sztyletem będą nici, jednak ciągle nie wypuścił go z dłoni.

Rycerz próbował się obrócić. Z kilkoma kobietami na plecach, nogach, było to nie lada wyzwaniem. Zdołał obrócić się tylko o parę stopni, gdy z nogi zszedł drugi but.

Pełzanie zdawało się na niewiele. Rzemienie były już z grubsza poodwiązywane, gdyby wstał nie mógłby się bronić skutecznie.

MrocznyKefir - 2013-05-28, 17:18

<Prócz rzemieni są też paski w nóżkach, tak w ramach kształcenia ludzi w ramach uzbrojenia xD >

Czas na ostatni trik. Nagle przestał się ruszać. Po prostu. I głośno westchnął, tak by myślały, że się poddał. Trwało to około 12 sekund po czym nagle ruszył wszystkimi mięśniami, zaryczał i zaczął machać rękoma na wszystkie strony. Dłonie, oczywiście były "zapięścione".

- BORDWOOORRRRDDD

Vanilla - 2013-05-28, 20:53

Gdy tylko Baldwin przestał się ruszać, driady próbowały wygiąć mu ręce na plecy i związać go, korzystając z pomocy sieci. Baldwin nie mógł do tego dopuścić i już po chwili zaczął się wyrywać, krzycząc

BORDWORD!

MrocznyKefir - 2013-05-28, 22:25

Ja wiem, że kurwa dawno się nie odzywałem, serio. Wątpiłem w was. Przezywałem was. Wyzywałem wasze matki, choć teoretycznie ich nie macie. I waszych synów. I was samych. No cóż, przez pewien okres przestałem w was wierzyć i twierdziłem, że Beliar to po prostu silny demon. Ale Angroghu i Denagroghu, pomóżcie mi do cholery! Zawsze wiernie broniłem ludzi przed potworami i zachowywałem równowagę ducha i ciała. Nie obżerałem się. Nie gwałciłem kobiet. Nie mordowałem dzieci czy niewinnych. Nie kradłem. Jak na te czasy byłem dobrym człowiekiem. Uratujcie mnie od tych bab! Jesteście facetami, nie? One mnie zamęczą! Zamordowały niewinnych wieśniaków. Co oni im kurwa zrobili? Orali tylko pole i wycinali las! Ja w życiu driady nie zabiłem! KURWA, CHOCIAŻ MÓJ IMIENNIK BALDWIN SMOKOBÓJCA MÓGŁBY MI POMÓC! Byłeś bohaterem mojego dzieciństwa! Gdy latałem po krzakach czułem się jak ty, podróżując przez Eredan! Zostałem błędnym rycerzem przez ciebie! Bohaterze dzieciństwa, uratuj mnie już, dorosłego! Ja chcę mieć w sumie w przyszłości dzieci! I być dobrym dla prostaczków! Angroghu, Baldwinie! Pomóżcie!

Chaotycznie modlił się w głowie pan Bordword, wiercąc się i walcząc z driadami. W sumie może zmęczą się pierwsze? Są kobietami i w ogóle...

Vanilla - 2013-05-28, 22:31

Niebo spochmurniało. Z niebios dobiegło głos, niczym grom.
-Baldwinie, sprawiłeś że gniew mój bije niczym fontanna. Jesteś zwyczajnie bezczelny, rycerzy. Posmakuj gniewu Bożego!

Driady odstąpił od rycerza osłupiałe. Miały szczęście. W tym momencie Baldwin zyskał ciemną poświatę..

MrocznyKefir - 2013-05-28, 22:35

- Ja pierdole! Przepraszam! - Baldwin wstał osłupiały patrząc się w niebo, po czym padł na kolana i złożył ręce jak do modlitwy - Wybacz mi o wszechmocny. Kim ja jestem by rozumieć twoje zamiary bądź znać twe moce o wielki! - padł na na ziemię plackiem - Wybacz mi bo nie wiem co czyniłem! Nie dorównuję twej światłości i nawet ktoś taki jak rycerz potrafi zwątpić! Lecz czy w życiu nie ważna jest zdolność przebaczania i naprawiania swych błędów?! Czy nie zasługuję na następną szansę! Chcę tylko wiernie służyć Cesarzowej, chronić swoich prostaczków! Ja nie chciałem walczyć nawet z driadami! Ja chciałem iść z nimi pogadać i uwolnić moich ludzi! O czcigodny, czy zasługuję na karę?!
Vanilla - 2013-05-28, 22:56

Niebo pochmurniało jeszcze bardziej. W końcu zaczął siąpić deszcz.

To chyba nie był dobry czas na modlitwę...

MrocznyKefir - 2013-05-28, 23:00

Wszystko zamarło bez ruchu. Baldwin wstał. Otrzepał się. Chwycił tasak wolną ręką. Czuł się dziwnie. Ciężko mu się oddychało. Powietrze było takie gęste...
- Kurwa no błagam...

Vanilla - 2013-05-28, 23:08

W tym momencie w Baldwina trzepnęło potężne wyładowanie. Rycerz stracił przytomność.

Obudził się na koniu. Miarowe uderzenia kopyt w ziemię otrzeźwił Baldwina. Drugie co poczuł, to zimny wiatr muskający jego ciało. Pomyślał chwilę.

Rozebrały go do gaci. Nic dziwnego, w swojej zbroi był niesamowitym zagrożeniem. Sprawdził co się z nią stało. Najwyraźniej driady rozdzieliły ją między siebie. Jedna z nich szła w jego lekkich stalowych sabatonach, co przyprawiło go o napaść śmiechu. Inna szła w jego zbroi, jeszcze inna - w hełmie. "Przynajmniej będą miały dziwki odciski" - pomyślał. Jego dwaj bracia szli tuż obok Baldwina. Odwrócił głowę w tym - pięć driad z łukami w garści i naciągniętymi cięciwami. Mógłby spróbować uciec, gdyby nie groziło mu odstrzelenie i śmiertelne zmęczenie.

MrocznyKefir - 2013-05-28, 23:11

Patrzył się tępo przed siebie. Czuł się znużony i zmęczony. Czuł się... naelektryzowany. Ale żył. Już więcej nie zwróci się do NICH. NIGDY. Jeszcze miał szanse je zmęczyć. A tu chuj.

Miał już wszystko w dupie. Nic nie powiedział. Nie uciekał. Posłusznie jadł, pił, jechał, szedł...

Vanilla - 2013-05-28, 23:32

W końcu, po kilku dniach wędrówki dotarł do obozowiska. Szereg namiotów rozrzucony bezładnie na jednej z górskich polan, w otoczeniu skał, chronił przestrzeń od wiatrów. Strumyk płynący kilometr dalej stanowił dobre źródło wody pitnej - pod warunkiem że komuś chciało się tam przejść. Driady w końcu rozładowały się i rozwiązały mężczyzn, po czym ruszyły w kierunku jednego z znaczniejszych namiotów.

-Co teraz? - rzucił do nieco Trojden. Ucieczka była bezsensowna. Bez ubrań, materiałów, narzędzi, broni, map.. Baldwin w którymś momencie wędrówki stracił po prostu drogę.

Driady wyglądały różnie. Od staruszek po dzieci ganiające nago z patykami. Inne zajmowały się drobnymi robótkami - szyciem, wyrobem strzał, oprawianiem zwierzyny. Obozowisko wyglądało mocno prowizorycznie, choć Baldwin zauważył w jednym miejscu ścięte bale drzew.

W końcu zauważył że z pewnej odległości obserwował ich starszy mężczyzna, w kawałkach ubrań nie innych od tego które miały na sobie driady. Dziwny, dopasowany, zielonkawy materiał.

MrocznyKefir - 2013-05-28, 23:37

Baldwin po kilku dniach doszedł do siebie. Odzyskał jasność umysłu i starał się zapamiętać drogę, niestety, na próżno! Wszystkie zakręty, jeziorka i polany zamieniły się w jedną masę obrazów w głowie.

Ucieczka. Bez sensu. Więc trzeba się dogadać. Po chwili ujrzał mężczyznę, na oko starszego od samego rycerza.
- Chodźcie - powiedział do braci - Tam jest jakiś facet, pogadajmy z nim. Ale kurwa Bolgorię kocham, jak okaże się kapłanem jakiegokolwiek boga to przy najbliższej okazji go zatłukę.

Wolnym krokiem podszedł do mężczyzny i wystawił rękę w geście przywitania
- Baldwin, a to Trojden i Dwalin, moi bracia. Jesteśmy członkami rodu Bordword. Na pierwszy rzut oka wydajesz się tutaj jedynym mężczyzną. Czy mógłbyś nam powiedzieć co tu się do cholery dzieje? Czemu driady atakują prostaczków i porywają ludzi? Wyruszyłem na pertraktację a zostałem zaatakowany, pojmany i okradziony.

Vanilla - 2013-05-28, 23:41

Mężczyzna uśmiechnął się głośno, po czym wybuchł śmiechem, zwracając na siebie uwagę kilku pobliskich kobiet.
- Pertraktacje? A czym właściwie chcesz pertaktować? Swoim interesem? - zaśmiał się serdecznie - Jestem tutaj już 5 lat, nazywam się Alan. A po co porywają, to proste, inaczej by wymarły. To co tutaj widzisz to masowa imigracja. Kawałek historii mam za sobą, oj - podrapał się po najwyżej kilkunastodniowej siwiejącej brodzie - Czemu atakują i uprawiają taką ekspansję, skoro terenu jest dość, tego jeszcze nie rozpracowałem. Starają się pozostawiać przy życiu z tego co słyszałem..

MrocznyKefir - 2013-05-28, 23:43

Baldwin uśmiechnął się kpiąco
- Są ostatnimi, z którymi bym się ruchał. Mam swoją godność. Nie będę utrzymywał oprawców. Nie chcę by moje dzieciaki latały jak dzikusy z łukami. Jest tu jakaś normalna, która umie normalnie gadać? I powiedzże Alanie, co jeszcze słyszałeś.

Vanilla - 2013-05-28, 23:47

-Umie gadać kilka, sam parę nauczyłem. Co do tego czy normalna - zależy co rozumiesz poprzez normalność. Taka specyficzna kultura, przywykniesz..

-Co do tego co jeszcze słyszałem, to słyszałem sporo. Co dokładnie cię interesuje?

MrocznyKefir - 2013-05-28, 23:49

- Po co atakują. Czemu bezbronnych ludzi? Kilkatygodniu temu mój gród padł ofiarą ataku pod moją nieobecność. Porwano kilku ludzi, w tym wyróżniającego się starca oraz wziętą prze ze mnie do niewoli driadę. Czy widziałeś ich? Normalne w sensie takie, z którymi idzie się dogadać. I kto tu jest przywódcą, a raczej przywódczynią. Powiedz mi dosłownie wszystko.
Vanilla - 2013-05-28, 23:54

-Takich gości! Kojarzę! Przybyli tu z dwa tygodnie temu! W tamtą stronę znajdziesz pan starca - pokazał palcem wgłąb obozowiska. Niewiele to Baldwinowi pomoże, ale przecież mag powinien się wyróżniać, i to strasznie..

Tutaj zrobił sobie krótką przerwę.
-No, co do obozu to było tutaj głośno. Kilka kobitek wróciło z rajdu, zgłosiło że słabo chroniony.. Tydzień po tym poszedł oddział na następną grabież. Z tego co widzę - rzucił - to sporo zbroi waść miałeś na sobie. Szkoda że z niej nie skorzystają tylko, nie umieją.. Porywają bezbronnych ludzi po to żeby móc przeżyć i odbudować straty. To kawałek historii driadziej. Od Błysku wiesz pewnie że sporo potworów, wszędzie. I w końcu driadom się oberwało. Sporo trupów. Uciekały właśnie tutaj, na wschód. No i wygląda że wpadły w drobny konflikt. A to taka psychika właśnie - albo zdominuje, albo zabije. Z matki na córkę idzie. Bez jakiejś edukacji i normalności nic z tego nie będzie, wybiją co do nogi..
- Dogadać się - mruknął - z facetami nie będą gadać bo to nie jest materiał do gadania. Głupie to trochę.

MrocznyKefir - 2013-05-29, 00:01

- Dzięki ci Alanie za twoją pomoc - uśmiechnął się lekko Baldwin - Pójdę do mojego znajomego. Chodźcie bracia

Ruszyli w stronę wskazanym przez materiał reproduktywny. Po spotkaniu maga przywitał się z nim i rzekł
- Nie pytaj. Znów atak. Wyruszyłem na pertraktacje a one mnie schwytały. Nie wiedziałem, ze są dzikusami. To kolejny przypadek, że nie warto ufać baśniom. Mów o driadach i kto tu rządzi. Trza się dogadać.

Vanilla - 2013-05-29, 00:18

Baldwin chwilę szukał maga. W końcu odnalazł go - siedział w swoich szatach przy jednym z namiotów na pniaku. Na drugim obok siedziała driada o ciemnobrązowych, przyciętych na krótki - ale zupełnie byle jak, jak gdyby walić ostrym narzędziem -najwyżej szesnastoletnia, w dłoni której palił się powolnym ogniem lewitujący płomień. Starzec rzucił do niej kilka rozentuzjazmowanych słów.

-O, panicz! - krzyknął, widząc Baldwina - czyżby panicz przybył nas, 'uratować'? - skończył z przekąsem - To naprawdę ciekawe istoty, prymitywne ale widzę tutaj wiele pola do popisu. Na przykład ten język, wydał mi się podobny do elfickiego ale to dialekt o wiele zbliżony do staroelfickiego, o jakieś pół wieku może.. Dokładnie nie wiem, książki pozostały w zamku.. Może ma je panicz ze sobą?

MrocznyKefir - 2013-05-29, 00:21

- Wiesz, pół wieku to u elfów dość mało. Raptem z jedno pokolenie - usiadł na pniaku obok - Niestety, tak się złożyło, że nie mam żadnych. Dziwne, nieprawdaż? Zawsze nosiłek przynajmniej jeden regał ze sobą, ale teraz zapomniałem. Mam dla ciebie ciekawą wiadomość. Bogowie istnieją. Jeden nawet jebnął mnie piorunem, gdy się do niego zwróciłem w trakcie walki z twoimi obiektami badawczymi. Masz pomysł jak się stad wydostać?
I tak... Chciałem was uratować.

Vanilla - 2013-05-29, 00:25

-No właśnie - rzucił - jakieś stare elfy mogłyby się jeszcze z nimi dogadać. Co prawda zgrubnie, ale jednak.

-Jedyna droga to dyplomacja - jeśli masz coś do zaoferowania, albo zabranie jakichś narzędzi i ucieczka.. ale patrole złapią, bardzo regularne, dobrze to wszystko pomyślane jest. W sumie, można by przywyknąć - rzucił - ta tutaj nazywa się Szileah, jest jedną z niewielu czarodziejek wśród driad. Może jak już nauczy się rozpalać ognisko, to nauczę je pisma.. Moglibyśmy mieć własną armię jakby się dobrze wkręcić - uśmiechnął się do Baldwina.

-Zawsze wiedziałem - mruknął czarodziej - przecież był Błysk, potwory Beliara. Bogowie są, w Eredanie nie ma ateistów.

MrocznyKefir - 2013-05-29, 00:29

- W czasie swojej batalii ja i wielu żołnierzy w nich zwątpiliśmy - powiedział smutno - Ale cóż, i tak mają modlitwy w dupie. No chyba, że wyzwiesz ich od kurwich synów.

Czarodziejką, ale nie umie rozpalać ogniska? Znaczy się jest druidką czy po prostu zna Sztukę i magia w niej siedzi, a ty ją uczysz? Sprytnie.

Wkręcić się? - uśmiechnął się lekko -codzienne chędożenie i bycie ich wodzem? Kuszące, ale mam poddanych do wykarmienia i ochrony. Honor, obowiązek, rodzina. To mi wpajano od urodzenia. I tego się trzymam.

Zaprowadzisz mnie do przywódczyni? Jeśliby nie umiała po naszemu mógłbyś tłumaczyć.

A tak poza tym, witaj Szileah - zwrócił się do driady i ucałował ją, stylem wschodnim, w dłoń - Miło mi Cię poznać. - chciał być kulturalny. W końcu nie wszystkie driady muszą być idiotkami i barbarzyńcami. I za czyny jednostek nie może obwiniać całej rasy, prawda?

Vanilla - 2013-05-29, 00:36

-No właśnie ma dar sztuki, dość rzadki wśród tego ludu ale da się coś wykrzesać, jak widać.

Driada była wystraszona, nie mniej jednak dała się pocałować.
-Rozumiem - odrzekł czarodziej - mogę cię zaprowadzić, jednak nie licz na wiele. Są niesamowicie zawzięte.

Rzucił parę słów do Szileah, po czym ruszył w kierunku jednego z bardziej okazałych namiotów. Akurat wychodził z niego oddział który zatrzymał Baldwina. Dowódczyni, z przypiętym jego tasakiem przy boku chciała podejść do mężczyzny, jednak czarodziej wdał się z nią w krótką rozmowę, która skończyła się jej niebywałym zdziwieniem. W końcu mag, Baldwin oraz kobiety weszły do namiotu.

Opatulona niedźwiedzim futrem na prawdziwym, drewnianym - prostym, nie ozdobnym krześle - siedziała driada. Na szyi miała jakiś złoty amulet. Miała na sobie jednak to samo zielone ubranie co większość, jednak było ono kompletnie i w miarę pokrywało jej ciało.

Czarodziej skłonił się, po czym wyrzekł parę słów. Szamanka odrzekła i choć Baldwin nic z tego nie zrozumiał, mag klepnął rycerza.
-Mów.

MrocznyKefir - 2013-05-29, 00:38

- Czemu zostałem zaatakowany - patrzył się na nią Baldwin - Chciałem przybyć tutaj sam, rozmawiać. Nie chciałem walczyć, a zostałem pojmany, związany i zmuszony do obrony. W dodatku okradziono mnie. Pytam się - czemu atakujecie mój gród. Moi poddani nic wam nie zrobili. Chcą po prostu żyć. A wy zabijacie bezbronnych ludzi. Czego od nas chcecie?
Vanilla - 2013-05-29, 00:42

Mag osłupiał. To samo zrobiły kobiety stojące za Baldwinem. Przez chwilę szamanka też osłupiała.

Widać było że Baldwin rozwalił. Po chwili zreflektował się jednak że ruszenie z pyskówką do szefowej całego przedsięwzięcia było złym pomysłem. Ta zaśmiała się przez chwilę i rzuciła jedno, ostre słowo.

Czarodziej przetłumaczył je na "precz".

MrocznyKefir - 2013-05-29, 00:43

- Więc boisz się rozmowy z własnym jeńcem, którego tylko Bóg mógł pokonać, pani? - rzucił z uśmiechem Baldwin wjeżdżając jej na ambicje.
Vanilla - 2013-05-29, 20:41

Bracia Baldwina tylko westchnęli cicho gdy rycerz był wyciągany za ręce, ostrza przy szyi, z namiotu. Wydało się mu że mag próbował coś przepraszać, ale czy to pewne?

W końcu gruchnął na ziemię. Dowódczyni oddziału który go złapał wydzierała się na niego w niebogłosy..

MrocznyKefir - 2013-05-29, 20:53

- A idźcie że w cholerę, dziwożony!~- rzekł Baldwin i ostentacyjnie odwrócił się i odszedł i szwędał się po obozie bez celu...
Vanilla - 2013-05-29, 21:54

-No i tyle z ratunkiem - stwierdził mag, wychodząc z namiotu - Musiałeś?

Baldwin chodził tak do wieczora, w towarzystwie swoich braci W końcu zrobił się *dość* głodny. Gdy zapadała już noc, a straże się wymieniały, przyszły po nich trzy driady - nieuzbrojone. Do Baldwina podeszła znajoma twarz, na widok której aż chciałby przylutować jej prosto w pysk.

Dowódczyni. Chwyciła go za rękę i zaczęła go gdzieś ciągnąć...

MrocznyKefir - 2013-05-30, 11:48

Zacisnął pięści i starał się jej nie uderzyć. Był bardzo kulturalnym człowiekiem. Nigdy nie uderzył ŻADNEJ kobiety. W samoobronie życia się nie liczy. A tej chciał tak przyfasolić w ryj... Jednakże nic nie powiedział i posłusznie poszedł za driadą. Cholera, w brzuchu mu burczało.
Vanilla - 2013-05-30, 22:47

Driada w końcu doszła do jednego z namiotów i wepchnęła do środka Baldwina. Rzuciła do niego kilka słów, z których nie zrozumiał dokładnie nic, po czym ruszyła wgłąb obozu.
MrocznyKefir - 2013-05-31, 00:05

No cóż. Usiadł "po turecku" i czekał...
Vanilla - 2013-05-31, 00:47

Wyczekał się z godzinę. W końcu, widocznie zmęczona przyszła i rąbnęła się, nakrywając się leżącym kocem z jakiegoś szarego, bliżej nieznanego Baldwinowi włókna. Odwróciła się plecami do mężczyzny i - najwyraźniej - zasnęła.
MrocznyKefir - 2013-05-31, 11:40

Baldwin podrapał się zdziwiony po głowie i stwierdził, że nie ma nic lepszego do roboty, a jest zmęczony, więc klepnął się obok niej i sam zasnął.
Vanilla - 2013-05-31, 20:57

No i spał. W końcu jednak się obudził. Nie było mu zbyt wygodnie, no ale dało radę się wyspać. Zresztą po trudnej wędrówce potrzebował snu.

W końcu wstał. Kobiety już nie było w namiocie. Ziewnął raz, potem drugi. W brzuchu już mu poważnie burczało. Musi pomyśleć jak skołować coś do jedzenia, a potem może zastanowić się, co dalej...

MrocznyKefir - 2013-05-31, 21:03

Po chuj go ona zgarnęła do tego namiotu? Nie miał bladego pojęcia. Postanowił, że poszuka swojego znajomego maga. W kiszkach już mu grała orkiestra i w ustach jakoś tak sucho się zrobiło.

Po odnalezieniu staruszka rzekł tylko:
- Tak, wiem. Schować butę. Rozumiem. Jestem głupi - fantastycznie. A teraz... błagam powiedz, ze masz coś do żarcia... I spróbuj wyprosić mi jeszcze jedną rozmowę z szamanką. Będę grzecznym, malutkim pieskiem-bordwordzikiem, łof łof! - zaszczekał komediancko Baldwin i podrapał się za uchem.

Vanilla - 2013-05-31, 21:20

-To może chwilę zająć, a ty powinieneś okazać choć trochę dobrej woli, to im pasuje - odrzekł mag - W tej chwili możesz zrobić jedno. Znajdź proszę Alana, z tego co wiem już z nim rozmawiałeś. Będziesz się uczyć języka - westchnął - Tam powinien już mieć coś do jedzenia. Tutaj zasady są proste, pracujesz - jesz. W naszym wypadku praca to uczyć się lub nauczać.
MrocznyKefir - 2013-05-31, 21:23

- Mam uczyć kobiety, które uwięziły mnie i moich ludzi... oraz zabiły wielu.... Dobra, pójdę do Alana....

Po znalezieniu go rzekł
- Mój znajomy kazał mi wpaść do ciebie... Naucz mnie proszę ich języka... i wskaż drogę jak zdobyć jedzenie.

Vanilla - 2013-05-31, 21:41

Alanowi towarzyszyli już bracia Baldwina, którzy byli niezmiernie zadowoleni widząc go wciąż żywego, po tym jaki numer wykręcił wczoraj. Po chwili wylewnego powitania Baldwin dostał do ręki kawałek bliżej nieokreślonej niedopieczonej dziczyzny. Normalnie wzdrygnął by się na takie kulinarne powitanie, jednak w latach wojaczki przyszło mu posilać się i gorszymi rzeczami.

Nie przedłużając zbytnio i zaspokoiwszy pierwszy głód przystąpili do nauki, rozsiadając się na pniakach.

Po kilku godzinach musiał zrobić sobie przerwę. Coś tam niby się nauczył, jednak bez materiałów do pisania i możliwości robienia sobie notatek będzie to dość skomplikowane. Na szczęście jego umiejętność uczenia się oraz determinacja sprawiły że szło mu dużo lepiej niż jego braciom.

Po drodze zauważył jak przy północnym wyjściu z obozu - tym, którym przyszedł - organizował się spory oddział driad. Zapasy, jedzenie, standardowa broń... Nie wróżyło to najlepiej.

MrocznyKefir - 2013-05-31, 21:43

Baldwin spojrzał na oddział i pokazał go braciom. Zapewne myśleli o tym samym co on. Szykują się na coś. Pewnie Bordword...
Chociaż nie. Za duży oddział. Wiedzą, że gród jest kiepsko chroniony. Stracił kolejnych obrońców. Pewnie idą na port.
- Alanie... Może poprosimy mojego znajomego starca i jego młodą towarzyszkę driadę do pomocy w nauce? Byłoby łatwiej. W dodatku może są jakieś przybory do pisania? W dodatku... co to za oddział. Podejrzewam, że idą na Port, bo Cesarzowa z nimi nie walczy... Chyba.

Vanilla - 2013-05-31, 21:50

-To zupełnie niezły pomysł, może dzięki temu pójdzie szybciej. Dobrze, chłopcy, zróbmy sobie chwilę przerwy dla jasności umysłu, spróbuję zasięgnąć języka.

Alan wstał i ruszył wgłąb obozu.

MrocznyKefir - 2013-05-31, 21:52

Baldwin skinął głową.
- Jak się czujecie - spytał się troskliwie braci - I... Opowiedzcie mi, co się stało po moim opuszczeniu grodu. Powiedzcie mi o WSZYSTKIM. To bardzo ważne, kochani.

Vanilla - 2013-05-31, 21:56

-Po prostu nic dziwnego, robota szła jak szła - opowiadał Trojden - jedna z kobiet zapadła chwilowo na przeziębienie, ale wyszła z tego po paru dniach. Matka zaczęła pouczać wieśniaków jak należy zabierać się za sianie zboża. Ja właściwie cały czas zajmowałem się produkcją strzał..
Jeśli chodzi o atak driad to wpadły, cichaczem związały strażnika, powyciągały nas z łóżek. Nie było nawet okazji schwycić za broń.

MrocznyKefir - 2013-05-31, 21:58

- Czyli nikt nie umarł prócz tamtego chłopaka rzemieślnika. Dobre chociaż tyle - westchnął Baldwin - Ale nie wzięły nic? Żadnego żarcia, narzędzi... NIC? Kurwa, nie rozumiem. Plus taki, że jak się już stąd wydostaniemy, to ludzie zaczną zbierać jedzenie. Będziemy mogli wreszcie samowystarczalni i zaczniemy wysyłać dostawy do Bolgorii.
A tak w ogóle co u naszego Pana Ojca?

Po uzyskanych odpowiedziach czekał na Alana.

Vanilla - 2013-05-31, 22:02

-Ojciec ma się dobrze, nawet wstał z łóżka i już dyryguje wszystkimi, słowem - po staremu. Wyszedł świetnie z tej rany, na szczęście go nie wzięły. Ja nie wiem czy jak nas tak będą napadać to czy kiedykolwiek staniemy się samowystarczalni. Może by wynajął jakichś siepaczy z Kopalni?
Swoją drogą, czy masz jakiś pomysł jak się stąd wydostać?

MrocznyKefir - 2013-05-31, 22:06

- Nie mamy pieniędzy na siepaczy. Ale mógłbym porozmawiać z Niną i Albrechtem o tym... Moglibyśmy jakaś zgraję z karczmy wyszkolić ale nie ufam takim, dla których jedyną wartością jest pieniądz.

Moim jedynym pomysłem jest chwilowo czekanie. Niestety, dałem się ponieść emocją i wjechałem jej, w sensie szamance, na ambicje. Nauczę się trochę języka i postaram się załatwić porozumienie. Damy im wiedzę i narzędzia, a one Bordword ochronę i spokój. Moim zdaniem to będzie uczciwy układ. W dodatku mógłbym w ich imieniu dogadać się z Cesarzową, prawda? Jestem jej wiernym rycerzem i cieszę się szacunkiem w Bolgorii, więc moje słowo coś znaczy. Mógłbym spróbować je skierować przeciwko Portowi... Dzięki temu zyskalibyśmy w oczach suwerenki i pozycja naszego rodu by się wzmocniła.

Vanilla - 2013-05-31, 22:10

-Zrobimy co trzeba - przerwał mu pod koniec Dwalin.

W końcu Alan powrócił, wraz z Sparlockiem i czarodziejką, oraz kilkoma podpłomykami.
-Zasięgnąłem języka - rzucił Alan - idą obsadzić jakiś Dom-Na-Grani. Nie mam pojęcia o co się rozchodzi.

Czarodziej za to zafrasował się w momencie gdy padły te słowa.

MrocznyKefir - 2013-05-31, 22:12

Mają swoje przyczółki? Rozwijają się coraz bardziej. Nieźle.
Zobaczył za to zachowanie Maga. Zastanowiło go to:
- O co chodzi Magu? Czy....
Nagle uderzyła go ta myśl. Nie, to nie może być prawda.
- Dom na grani to... BORDWORD?

Vanilla - 2013-05-31, 22:22

-Tego się obawiam - rzucił mag.
MrocznyKefir - 2013-05-31, 22:24

Baldwin złożył twarz w dłoniach. Miał już na prawdę dość. Po kilku sekundach wstał i zwrócił się w stronę Alana i Maga:
- Zaprowadźcie mnie do Szamanki. Szybko. Będę ją BŁAGAŁ o przebaczenie!

Vanilla - 2013-05-31, 22:30

Obu mężczyzn wryło.
-Nie wiem czy to najlepszy pomysł..
Wzrok Baldwina szybko skorygował postawę Alana. W końcu ruszyli pod namiot. Aktualnie, z tego co usłyszeli, przebywało w nim kilka driad prowadząc zażartą dyskusję z szamanką, która szybko się skończyła. Kilka prawie-znajomych twarzy popatrzyło się na rycerza jak na samobójcę, jednak w końcu udało się mu, magowi oraz Alanowi wejść do środka. Kobieta popatrzyła się na Baldwina wzrokiem ukazującym głębokie zdziwienie i zerowe zrozumienie sytuacji.

MrocznyKefir - 2013-05-31, 22:35

Baldwin padł na kolana przed szamanką i rzekł w języku driad
- Błagam! Nie robić tego! Mój klan! - takie proste słowa po nauce zapamiętał.

- Nie zabijaj moich ludzi i mojej rodziny! Błagam Cię czcigodna! Proszę o wybaczenie za moje wcześniejsze zachowanie! Byłem butny! - mówił już w języku ludzi - Tylko proszę! Zostaw Bordword w spokoju. Zrobię wszystko. Nauczę twoje driady walczyć. Nauczę mojego języka. Dam wam narzędzia! Będę dyplomatą! Zapoznam cię z Cesarzową Bolgorii! Ale błagam! Zaklinam cię Szamanko! Nie zabijaj bliskich mi ludzi!

Vanilla - 2013-05-31, 22:36

Alan cicho, bez modulacji i akcentowania przetłumaczył słowa Baldwina. Szamanka najpierw zdziwiła się, a potem wybuchnęła salwą złowrogiego śmiechu.
MrocznyKefir - 2013-05-31, 22:38

Baldwin czekał bezruchu. Ona tu rządzi. Ona dominuje. Ona rozdaje karty.
Vanilla - 2013-05-31, 22:39

W końcu przestała się śmiać. Ciągle rozweselona udzieliła odpowiedzi, którą następnie Alan równie pozbawionym koloru językiem przetłumaczył.
-Nie zamierzają nikogo zabijać. Po prostu zamierzają obsadzić gród..

MrocznyKefir - 2013-05-31, 22:40

- Pani. Mam dla ciebie propozycję. Zechcesz jej wysłuchać. Może ona... zmienić sytuację driad. Dać wam stabilność. Zmieni przyszłość waszej rasy... I mojego grodu.
Vanilla - 2013-05-31, 22:44

Po krótkiej rundzie tłumaczeń Alan znowu mógł odpowiedzieć rycerzowi.
-Ona też ma propozycję. Wyjdź stąd i przestań marnować jej czas.

MrocznyKefir - 2013-05-31, 22:52

- Pani... Co chcecie zrobić z moim grodem i moimi ludźmi? W dodatku... postępujecie głupio. Gród zajęty przez was... To zwróci uwagę Cesarzowej... A ona dowie się o co poszło... Długo nie pożyjecie... Pancerne krasnoludy... Twoje driady miały problem pokonać mnie w dziesiątkę... Wasze strzały nie imają się pancerzy - popatrzył jej prosto w oczy - Takich jak ja jest w mieście niezliczona ilość. Pancerne krasnoludy, ludzka konnica, wytrawni myśliwi. Wiedz jedno... Jeśli zginę ja i zajmiecie mój gród obróci się na was gniew Ludzi. Wasze lasy zostaną spalone. Razem z wami.
Vanilla - 2013-05-31, 22:55

Alan chwilę musiał się namyślić jak przetłumaczyć wypowiedź Baldwina. Wydawało się jednak że zdołał, choć ta szamance raczej się nie spodobała. W momencie gdy Baldwin zaczął kobiecie wygrażać ta wyraźnie sposępniała, po czym wypuściła z siebie potok słów. Alan już nie tłumaczył, spojrzał się po prostu na rycerza.
- Lepiej wyjdź. To się jej zupełnie nie spodobało. W dodatku będzie musiała porządnie zdyscyplinować twoją właścicielkę..

MrocznyKefir - 2013-05-31, 22:59

<50 TWARZY BALDWINA. ZAAKCEPTOWANE!>
- Nie jestem niczyją zabawką! - Baldwin powstał i popatrzył się na szamankę - Odwołaj wojska. Może i zginę. Mój gród zostanie zajęty. Lecz nie pójdzie to na marne. Twoja rasa wymrze. Wasze szałasy zostaną spalone. Dzieci wyrżnięte. Na zgliszczach waszych osad Cesarzowa posypie sól. NIC Z WAS NIE ZOSTANIE.

Vanilla - 2013-05-31, 23:01

Tłumaczenie nie było potrzebne. Ton głosu Baldwina nader wskazywał na jego odpowiedź. Kobieta wyciągnęła z odmętów koców i futer zalegających na podłodze namiotu łuk i cięciwę, po czym zaczęła ją zakładać.
-Sugeruję taktyczny odwrót - rzucił mag.

MrocznyKefir - 2013-05-31, 23:06

Baldwin stał spokojnie patrząc się w jej oczy:
- Strzel do bezbronnego jeśli tylko to potrafisz.

Vanilla - 2013-05-31, 23:07

Nie strzelała. Po prostu wyciągnęła jeszcze strzałę i wpatrywała się w Baldwina nienawistnym wzrokiem, jak na śmiecia który właśnie podważył jej pozycję. Rycerz spiął mięśnie i czekał..

Cztery driady które właśnie wpadły do namiotu chwyciły go i zaczęły wyciągać z namiotu...

MrocznyKefir - 2013-05-31, 23:08

Nie dał się. Był silniejszy od kobiet. Stał jak skała i wpatrywał się w nią i rzekł głośno:
- STRZEL DO MNIE!

Vanilla - 2013-05-31, 23:12

Naciągnęła do połowy łuk, nie celując w mężczyznę. Do namiotu wpadły kolejne. Udało im się powoli przesuwać Baldwina.

Ta najwyraźniej po prostu nie chciała strzelić w krnąbrnego.

MrocznyKefir - 2013-05-31, 23:15

- STRZEL WE MNIE JEŚLI TYLKO TO POTRAFISZ! - wrzasnął Baldwin i starał się stać w miejscu.
Vanilla - 2013-05-31, 23:19

Próbował stać w miejscu. Całe 10 driad musiało go z namiotu wyciągać i przymusem, wydzierającego się na cały obóz, powodującego generalną sensację, doprowadzić z powrotem pod namiot Alana, gdzie mogły go pozostawić.
-Wiesz co - rzucił mag - Nie wiem czy konfrontacja to najlepsze wyjście. Skoro Bordword ma być teraz terenem driad, to może w końcu mogłyby cię tam przenieść? Może w tym kierunku powinieneś dążyć?

Niewiele z tego dotarło do rycerza, w którym ciągle krew się gotowała. Najchętniej wróciłby się i udusiłby kobietę swoimi rękoma. Dałby radę. W tym tempie wypadnie mu reszta włosów..

Bracia obserwowali go zatroskanym wzorkiem, zaś Szileah wyglądała po prostu na śmiertelnie przerażoną.

MrocznyKefir - 2013-05-31, 23:24

- Kurwa! - wrzasnął Baldwin i podszedł do pobliskiego drzewa i zaczął z całej siły lać je pięściami - KURWA! KURWA! KURWA! KURWA!!!! - przestał po kilku minutach jak zauważył ogromną ilość krwi na kostkach. Nie miał ochoty z nikim rozmawiać. Poszedł do namiotu w którym wcześniej spał i siedział wyrywając sobie włosy z głowy i brody...
Vanilla - 2013-05-31, 23:29

BORDWORD! 150 + 15 exp za chamski roleplay

Gdziekolwiek nie spojrzałby, poraniony, napotykał na spojrzenia głębokiego zatroskania, czy to ze strony swoich współtowarzyszy czy też driad. Krew w nim buzowała. Był po prostu bezsilny. Nigdy nie mógł ścierpieć siedzenia bezczynnie. Podczas walk zawsze mógł coś zmienić - wystarczyło ruszyć towarzyszom na straconych pozycjach z odsieczą, by potem łutem szczęścia wycofać się z ocalałymi. Tutaj może tylko siedzieć, ewentualnie próbować bezcelowej ucieczki.

Był po prostu bezsilny. Może to zaakceptować i przystąpić do knucia planów, albo po prostu dać się zabić. Na razie jednak na żadne plany nie miał ochoty. Poraniony położył się i wpatrywał w tkaninę stanowiącą nakrycie namiotu. Brudna zieleń irytowała go do granic...

MrocznyKefir - 2013-05-31, 23:36

Zielona trawa. Zielone liście. Zielone drzewa. Zielone driady.
Nienawidził zielonego.
Zaraz, może by je wszystkie spalić. Słodki kolor ognia, który pochłonąłby te przeklęte miejsce. Wyszedł z namiotu. Spędził w nim raptem kilkanaście minut i już miał dosyć. Zaczął łazić w kółko bez celu i sensu.

Uspokoił się i położył się pod jakimś drzewem. Ujrzał rodzącą się przyrodę. Liście pojawiające na drzewach oraz jabłka. Żywność. Driady nie zabiją jego ludzi bo to byłoby bezcelowe. Wspiął się na palce jak dziecko i zjadł jeden owoc. Jeszcze kwaśny, aczkolwiek sok orzeźwił go.

Wrócił do swoich towarzyszy i towarzyszki i usiadł ciężko
- Przerwa minęła, czas znowu wziąć się za naukę... Przemyślę twoją radę - zwrócił się do maga - Aczkolwiek... nie będę się przed nimi płaszczył. Jeśli mam zginąć to z honorem. Nie będę patrzył na niewolę swych ludzi.

Vanilla - 2013-05-31, 23:39

Poniżony, ale uspokojony i czekający na swój wielki powrót Baldwin zasiadł przy namiocie.

Alan słysząc jego słowa prychnął pogardliwie, podając mu podpłomyk.
-A powiedz mi, rycerzu, czym jest wolność według ciebie?
Czarodziej starał się na bieżąco tłumaczyć rozmowę dla Szileah, która nasłuchiwała z zainteresowaniem. Bracia pałaszowali już pożywienie, czekając na odpowiedź brata - tego, który zawsze był dla nich autorytetem.

MrocznyKefir - 2013-05-31, 23:42

- Wolność jest to możliwość wyboru. Służba nie jest niczym złym. Jeśli wynika z naszej własnej chęci. Służyłem ludziom bo tego chciałem. Chroniłem ich przed zagrożeniami. Służyłem w wojsku bo to była moja wola. Służę Cesarzowej Ninie bo jest to mój wolny wybór. Służę memu ojcu, memu rodzeństwu i matce oraz grodowi bo ich kocham. Nie będę sługą driad. Wolę umrzeć. Mam chociaż wybór. Nie byłem. Nie jestem. Nie będę niewolnikiem. Jestem Baldwin syn Rhaegara z rodu Bordword i wiedz jedno - popatrzył się na niego - Nigdy się nie poddam.
Vanilla - 2013-05-31, 23:45

-Gdy byłem młody też byłem takim idealistą. Życie zweryfikowało moje oczekiwania. Ułuda dobrowolna, czy przymus, wszystko kończy się tak samo - mruknął Alan - tak czy inaczej...

Cesarzowa Nina mówisz? W końcu doszła do władzy? Ale bajer.. - zacukał się mężczyzna.

MrocznyKefir - 2013-05-31, 23:48

- A ja niby jestem młody? - skrzywił się Baldwin - Przeżyłem ponad trzydzieści lat. Widziałem tysiące wschodów i zachodów słońca. Moje ideały prowadzą mnie od dzieciństwa. Dzięki nim byłem szczęśliwy.
A no doszła. Ba, uratowałem ją przed potworem Beliara - rzekł z nutą dumy w głosie - Wielkie bydle, kilka kończyć będących broniami. Odporne na zwykłe uderzenia. Lecz mój mithrillowy tasak wchodził w niego jak w masło. Byłem ciężko ranny, ale się udało - po chwili zamilknął wiedząc, że stracił swą broń. Kontynuował - Pomagał mi kapłan Angrogha bodajże oraz pewien elf z chowańcem. Niestety, Morphius zginął.

Vanilla - 2013-05-31, 23:50

-Ninę kojarzę z polowań które Cesarzowa Akili na nią urządzała. Kawał wrednej baby.. A tego typka nie znam. Kto to, ten Morphius?
MrocznyKefir - 2013-05-31, 23:51

- Nina jest twarda, inteligentna i seksowna. Zapewne magiczka - uśmiechnął się lekko - Twarda baba. Lubię ją. Nadaje się do rządzenia. Morphius był regentem Bolgorii. Trzymał w ryzach krasnoludy i elfy. Na szczęście Cesarzowej też się to udaje...
To jak z tą nauką?

Vanilla - 2013-05-31, 23:57

-Może kiedyś ją zobaczę. No to uczymy się dalej! - rzucił już wyraźnie zadowolony wieściami ze świata Alan. Być może przypomniał sobie że takowy w ogóle jeszcze istnieje i nie ogranicza się do polanki i okalającego jej lasu..
Późnym popołudniem oddział był już kompletny i wyruszył do swojego celu. Wraz z nim wybrała się też dowódczyni oddziału, mając przy pasie przypięty mithrilowy tasak Baldwina. Oby przynajmniej on wrócił cały..

Nauka trwała do późnego wieczora. Jak na pierwszy dzień nauki poszło mu zupełnie nieźle. W takim tempie w ciągu dwóch miesięcy będzie się w stanie dogadać. Szkoda że język ten nie miał żadnej pisowni... Co prawda był kijowy, ale Baldwin miał ochotę na więcej. Bracia nanieśli odrobinę chrustu, a Szileah udało się nawet odpalić od magii ognisko, chroniące ich od insektów i chłodnego wiatru. W pewnej odległości od obozowiska Baldwin dostrzegł przechadzające się straże.

MrocznyKefir - 2013-06-01, 00:05

Tasak. Mithrillowy tasak. MÓJ MITHRILLOWY TASAK - myślał gorączkowo Baldwin - Ta suka nie umie się nim nawet posługiwać. A tylko go kurwa zgubi to nie ważne ile ich będzie i czy zginie - zatłucze ją gołymi rękoma. To nie jest tylko broń. To symbol siły i talizman szczęścia.

Nauka szła nieźle. Język okazał się barbarzyńsko prosty. Jednak elfy nie były kiedyś tak wspaniałe jak twierdzą. W końcu mowa driad jest spokrewniona z staroelfickim.

Więc driady poruszają się parami... Baldwin spojrzał na nie. Gdyby Trojden jedną zagadał to ja i Dwalin moglibyśmy je udusić. Zdobylibyśmy broń i moglibyśmy uciec....
Nie. Nie zdobyliby żywności. Schwytałyby ich.
A może mag ma jakieś sztuczki...
Nie. Bez sensu. Nie mógł o tym myśleć:
- Świetnie ci idzie - zwrócił się do Szileah - Jeszcze trochę a zaczniesz być poważnym zagrożeniem w trakcie walki!

Vanilla - 2013-06-01, 00:15

Alan przetłumaczył. Kobieta uśmiechnęła się, nieco zakłopotana do Baldwina, unikając spojrzenia. Nie odpowiedziała. Być może nie wiedziała czego człowiek chce..

-Staram się jak mogę - tubalnie rzucił Sparlock, mag-wojownik - jeszcze trochę i może coś się uda, a pancerne krasnoludy będą miały problem.

Cholerni magowie. Niepoprawnie dumni ze swoich osiągnięć, a jednocześnie nie dostrzegający większego obrazu sytuacji.

MrocznyKefir - 2013-06-01, 00:17

- Taki stary a taki głupi, jeśli wiesz, co mam na myśli. - rzekł Baldwin z lekkim uśmiechem - Może mnie byś czegoś nauczył? Jest coś we mnie ze Sztuki? Mamy czas...
Pokaż mi co umiesz najlepiej - rzekł do driady - I tak nie mamy nic lepszego do roboty

Vanilla - 2013-06-01, 00:21

-Machanie toporem idzie ci znacznie lepiej, paniczu - wyszczerzył niekompletne uzębienie mag.

Mag był w stanie akurat to przetłumaczyć, wcinając się w próbę Alanowi. Czarodziejka spięła się, wystawiła rękę do przodu.. drobny płomyczek przeszył powietrze, przebywając trasę nieco mniejszą niż pół metra.

-Kula ognista pierwszej klasy - uśmiechnął się zaklinacz.

MrocznyKefir - 2013-06-01, 00:24

- No, jeszcze trochę i będziesz mogła zapolować bez łuku na grubego zwierza - rzekł do niej Baldwin szczerząc zęby z KOMPLETNYM UZĘBIENIEM w przeciwieństwie do maga
- Nie macham toporem mości Sparlocku, jeno tasaczkiem, więc odchędoż się. To jak, sprawdź, czy umiem Sztukę. Przy okazji się pośmiejemy jak zacznę srać na zielono.

Vanilla - 2013-06-01, 00:29

Mag niechętnie rzucił na Baldwina zaklęcie. Nie poczuł niczego, może oprócz delikatnego mrowienia. Całemu procesowi przypatrywali się z zainteresowaniem wszyscy.

Po chwili mruknął i rzucił cicho.
-Z tej mąki chleba nie będzie. Znam legendy o tworzeniu "sztucznych" magów, ale to ponoć było niebezpieczne - puścił oko do Baldwina.

MrocznyKefir - 2013-06-01, 00:31

- Nic? Absolutnie nic? Kurwa. A chciałem srać na zielono - skrzywił się z udawanym smutkiem Baldwin - A o co chodzi z tymi sztucznymi magami? Wyjaśnij. I tak nic ciekawszego nie robimy.
Vanilla - 2013-06-01, 00:33

-Energia magiczna, czyli mana, musi być przewodzona. Funkcję takich przewodników spełniają nerwy magiczne. Albo się je ma, albo nie. Ponoć istnieją zaklęcia, czy rytuały umożliwiające sztuczne wytworzenie takich. Jedna z 'branżowych' opowiastek mówi o facecie któremu w taki nerw przerobili cały kręgosłup. Biedaczek..

Całą opowieść Alan przekładał słuchającej z zafascynowaniem Szileah.

MrocznyKefir - 2013-06-01, 00:34

Baldwin zaciekawiony słuchał
- Kontynuuj...

Vanilla - 2013-06-01, 00:38

-Były wypadki bardziej pomyślne, niektórzy potrafili nawet rzucać kule ogniste, jak się rok czy dwa pouczyli. Rzucanie zaklęć od zera nie jest proste. No i tyle słuchania. Księgi wszystkie zostały w Bordword! - rzucił mag.
MrocznyKefir - 2013-06-01, 10:21

- Bordword bordword bordword - rzucił z przekąsem Baldwin - W sumie taka operacja nie jest niczym głupim... Ech, ale dobra, pieprzyć. Szileah, co taka nieśmiała jesteś. - podsunął się do niej i po przyjacielsku położył jej dłoń na ramieniu - Rozchmurz się młoda i uracz nas jakąś opowieścią. Sparlock może nauczyłbyś jej tej sztuczki z rozumieniem mowy. A właśnie, jest jeszcze tamta nasza była więźniarka? Musi mieć niezły ubaw widząc mnie w niewoli.
Vanilla - 2013-06-03, 01:21

-Była z innego klanu - odrzekł Sparlock - Wyniosła się tam. A sztuczki się właśnie uczysz, to się nazywa język.

Następna była chwila konwersacji, zainicjowanej przez czarodzieja, która - jak zrozumiał Baldwin - tyczyła się opowieści o chodzeniu. Wkrótce zaczęła opowiadać, co jednak wymagało sporej pomocy Alana.

Rycerz był już nieco zmęczony. Z tego co zrozumiał driady pojawiły się tutaj na skutek wywołanej Błyskiem inwazji demonów na tereny driad, dotychczas położone na terenach mających z północy las, a z północnego wschodu góry. Wędrówka zajęła sporo, większość driad które postanowiły pozostać na terenach najzwyczajniej zostało przez potwory rozszarpane na strzępy lub wykorzystane w gorszych celach. Najbliższy zamieszkiwalny teren, gwarantujący przeżycie, znalazł się właśnie w łatwo dostępnych lasach i górach gór Bolgorii. Pas od miejsca w którym się znajdowali teraz, aż na południe, był zamieszkiwany przez mniejsze klasy, większe zaś osadził się na zboczach zachodnich. Plusem w nieszczęściu było to że większe klany nie atakowały bezpośrednio ludzi. Rozgadana Szileah stwierdziła że przynajmniej nastąpiły wtedy zmiany w strukturach władzy wyższych, ponadklanowych rad - twardogłowe szowinistki zastąpiły trzeźwiej myślące pragmatystki. Stwierdzenie to zabolało Baldwina, który świeżo doświadczył na sobie driadziej pragmatyki w akcji.

MrocznyKefir - 2013-06-03, 10:42

Baldwin ziewnął potężnie i podrapał się po głowie. Jeszcze chwila rozmowy i trza iść spać. Więc w tym pozornie barbarzyńskim społeczeństwie jest spora hierarchiczność oraz nawet... walki polityczne! Jedyne co mógłby zrobić to zaprzyjaźnić się z pragmatystkami... i poprosić je o pomoc. One zrozumieją wagę potencjalnego sojuszu ludzko-driadzkiego. To szowinistki są problemem. To one są barbarzyńcami

- Ale jakim cudem przejęły władzę? I gdzie są pragmatyczki teraz? Czy mógłbym się z nimi jakoś skontaktować? I kim jest ta, co tu rządzi? I... dziękuję ci Szileah - rzekł Baldwin w języku driad i patrząc się jej głęboko w oczy pocałował ją w dłoń starożytnym, wschodnim zwyczajem - Jesteś bardzo pomocna. Będę to pamiętał.

Vanilla - 2013-06-06, 12:29

-A to proste - przerwał jej Alan - gdzie trzeba przeżyć a nie się cukać wygrywa życiowość. I mam wrażenie że ta nasza przywódczyni jest z tych 'pragmatycznych'. No, tylkoś zostawił na niej bardzo niedobre pierwsze wrażenie, to ci trochę utrudni negocjacje.

Po przetłumaczeniu wte i wewte pytania do Szileah Alan kontynuował:
-Ta tutaj nazywa się Irisanel i ponieważ dowodzi klanem stosunkowo blisko osad ma nieco bardziej otwarty umysł na kombinowanie.

Aż taki dobry z driadziego nie był i nie obyło się bez tłumaczenia, jednak kobieta poddała się uprzejmości rycerza, ciągle nieco zdziwiona. Pewnie będzie musiała się o to zapytać..

MrocznyKefir - 2013-06-06, 12:34

- Czemu jesteś taka zdziwiona, Szileah. Co jest we mnie takiego innego bądź dziwnego - zapytał się Baldwin życzliwie patrząc się jej w oczy - Chyba jakoś zbyt niezwykle się nie zachowuję, prawda?
W ogóle - zwrócił się teraz do reszty - Magiku mój kochany i ty Alanie... wydajecie się tutaj dość szanowani i chyba jak na ludzi - stosunkowo wpływowi. Moglibyście tak.. za dwa dni pogadać z tą całą Irisanel by zgodziła się ze mną normalnie pogadać jak równy z równym? Wiem, że dużo wymagam...

Vanilla - 2013-06-06, 20:52

Driada nic nie odpowiedziała, wysłuchawszy tłumaczenia Alana.

-Prosisz o bardzo dużo. Zwłaszcza prosisz o złamanie tutejszej etykiety - odpowiedział mu człowiek - Zauważ że na królewskim dworze za coś takiego wisiałbyś, albo leżał z strzałą w grzbiecie. Postaram się, ale co z tego wyjdzie..

MrocznyKefir - 2013-06-06, 21:09

- Na królewskim dworze dano by mi rozmawiać - odrzekł trochę zły Baldwin - Królewscy ludzie nie związaliby dyplomaty, gdyż za to spotkałaby ich śmierć. Nie porównuj tej kobiety do starożytnych królów. W dodatku o co chodzi z tym prawem własności mężczyzn? I kto jest moją właścicielką? Ta dowódczyni co mnie przyprowadziła?
Vanilla - 2013-06-06, 21:57

-Posłaniec? Ty tu przyszedłeś gadać? Niezły z ciebie oryginał, muszę przyznać - zaśmiał się Alan - Może trochę zapędziłem się z tym dworem, to fakt, raz tylko byłem w Akili i widziałem twierdzę cesarską. Tak czy inaczej, zasadniczo mężczyźni to własność, jak łuk czy namiot, i nie mają prawa głosu. Jak widzisz w tym klanie reguła ta to nie żelazo i dało się ją do pewnego stopnia nagiąć. Przyprowadzani tutaj to łup, dzieleni według jakichś tam reguł. Ty akurat przypadłeś tej dowódczyni. Jest za ciebie odpowiedzialna, i jak coś przeskrobiesz to ona za to odpowie. Pewnie potem się będzie na ciebie wkurzać, ale przeżyjesz, nie zabiją cię. Ogólnie da się tu żyć..
MrocznyKefir - 2013-06-06, 22:07

- Odpowiada na mnie? - Baldwin niemalże wykrzyczał te słowa - A to barbarzyńska suka będzie miała za swoje. Narobię tu takiego bigosu, że będzie miała przesrane. To ona nie chciała ze mną gadać!
No cóż, tym wesołym akcentem żegnam się i idę spać! Patki! - rzekł wesoło Baldwin i pożegnał się z każdym - Nie zapomnijcie pogadać z tą całą przywódczynią !

I dziarskim krokiem ruszył w stronę namiotu, w którym poprzednio spał by udać się w objęcia Orfeusza.

Vanilla - 2013-06-06, 22:11

-Nie wiem czy to najlepszy pomysł, chyba że chcesz przez resztę życia być przywiązany do słupa zatkniętego przy namiocie... dobranoc - rzucił na odchodne Alan.

----

Baldwin wstał rano. Noc minęła bez większych akcji. Późny poranek - stwierdził, wyspany. Tej nocy miał namiot dla siebie i mógł się dowolnie rozciągać, przeciągać i chrapać w niebogłosy.

W końcu, drapiąc się, wyległ z namiotu. Obrazek taki sam jak wczoraj - nieliczne krzątające się driady, niektóre z wiadrami, inne z łukami czy workami. Standard.

MrocznyKefir - 2013-06-06, 22:16

- Już mi się kurwa nudzi - mruknął niezadowolony i wrócił w stronę wczorajszego miejsca spotkań. Czas na naukę driadziego i przekąszenie czegoś. Nic lepszego do roboty nie miał.
Vanilla - 2013-06-06, 22:45

Jak pomyślał, tak też zrobił. Przy namiocie Alana czekał już na niego mag, Szileah, sam Alan oraz jego bracia. Czekało też coś do jedzenia, i wiadro z którego mógł rękoma zaczerpnąć wody do picia. Niby nic, a cieszy.

-Dobrze się spało? - rzucił zaczepnie, ale wesoło mag.

MrocznyKefir - 2013-06-06, 22:54

Po przywitaniu się wolno zjadł żarcie i napił się wody. Woda... W wojsku rzadko się ją piło, bo można się było rozchorować. Lepiej wina bądź słabego piwa. Woda jest jakaś taka pierwotna
- Chyba chrapałem - odrzekł śmiejąc się Baldwin - I cały namiot był dla mnie. Mogłem się rozwalić i wywalić jajca. A coś ty taki wesoły?

Vanilla - 2013-06-06, 22:56

-Dobry dzień jak każdy - wykonał zamaszysty gest - tyle do zrobienia i wymyślenia! Po prostu wspaniale. Myślę że aż garniesz się do nauki! - rzucił stanowczo, ale jakże rubasznie.

Alan wyglądał już na nieco znudzonego.
-Zaczynamy?

Jeśli nie masz nic do roboty możemy przewinąć akcję o x dni do przodu, gdzie x możesz sobie wybrać

MrocznyKefir - 2013-06-06, 23:04

- Zaczynamy

Przesuwamy akcję o czas, w którym stanie się coś ciekawego / szamanka zgodzi się spotkać.

Vanilla - 2013-06-06, 23:07

....... mija tydzień. To mniej więcej tyle czasu ile zajęłoby dojście do Bordword - stwierdził z przekąsem - pewnie decydująca batalia już się rozegrała.

Wspomnienie do było dla Baldwina po prostu niemiłe. Ciągle był świadom tego co mu odebrano. Tak czy inaczej, Alan stwierdził mu że szamanka zgodziła się, ale stanowczo przykazał mu aby nie wykręcił żadnego numeru.

Tak więc Baldwin ruszył wraz z Alanem w kierunku namiotu szefowej..

MrocznyKefir - 2013-06-06, 23:39

Baldwin obudził się siódmego dnia dość zły. Bordword. Starodawna siedziba teraz zajęta przez barbarzyńców. W dodatku ojciec. Honorowy... nie tak porywczy jak Baldwin, ale jednak to mężczyzna...

- Jakieś rady? - spytał się Baldwin Alana

Vanilla - 2013-06-06, 23:48

-Troszkę pokory. Nie spieprz sprawy, ryzykuję swoją skórą - mruknął Alan - A teraz wchodź.
MrocznyKefir - 2013-06-06, 23:50

Baldwin wszedł hardo do namiotu... po czym usłyszał słowa Alana i spuścił lekko głowę i starał się patrzeć na swą oprawczynię łagodnym wzrokiem
- Witaj czcigodna! - rzekł pojednawczym tonem

Cholera, ciekawe co z tego wyniknie.

Vanilla - 2013-06-08, 19:40

W namiocie, po lewej stronie, stało pięć kobiet, uzbrojonych w kamienne noże, patrzących się na niego beznamiętnie, choć z lekką nutką pogardy. Na wprost czekała na Baldwina szamanka, która nijak nie zareagowała na pozdrowienie. W końcu Baldwin wszedł do namiotu, a z nim Alan.

-Mów - rzuciła krótko.

MrocznyKefir - 2013-06-08, 22:26

- Chcę, byś mnie uwolniła - rzucił równie krótko i równie twardo. Ich nie obchodzą wytłumaczenia, tylko prosta treść
Vanilla - 2013-06-08, 22:35

-Nie - rzuciła bezpośrednio do niego, krótko i na temat, w driadzim. Nie wymagało to tłumaczenia.
MrocznyKefir - 2013-06-08, 22:47

- Bo? - rzucił krótko w tym jakże wspaniałym języku
Vanilla - 2013-06-08, 23:08

-Bo nie.
MrocznyKefir - 2013-06-08, 23:12

- Aha. Mogę zostać twoim kochankiem?
Vanilla - 2013-06-08, 23:14

Driada machnęła na niego ręką. Strażniczki już po chwili wyciągały go za ręce z namiotu. W końcu zostawiły go, sprzedawszy mu potężnego kuksańca prosto w nos.

Nie wyrządzając większych szkód, oprócz urażonej dumy. Baldwin ucieszył się że przynajmniej i tu baby nie umieją się bić.

MrocznyKefir - 2013-06-08, 23:16

- Cholera, pertraktacje spełzły na niczym. Chyba nie chce się ze mną kochać - rzekł wesoło Baldwin przy ognisku - Ale cóż, może jeszcze trzy spotkania i da sobie zrobić dobrze. Nauczyła mnie tego pewna kurtyzana.
Vanilla - 2013-06-08, 23:24

-To nie jest śmieszne - odrzekł Alan - Czemu zawsze musisz wszystko spieprzyć?

Sam nie wyglądał najlepiej, z potężnym siniakiem na ramieniu.

MrocznyKefir - 2013-06-08, 23:25

- Jest cholernie śmieszne... w złym tego słowa znaczeniu - odkrzekł ponuro Baldwin - Byłem elokwentny - chuj z tym. Byłem lakoniczny - chuj z tym. Lepsza cyniczna odzywka niż znowu walka z tymi kobietami. Nie mam pomysłu co robić - rzkełszy do Baldwin walnął się na ziemi - Już nie wiem co robić! Będę tu uwięziony do końca życia! Kurwa!
Vanilla - 2013-06-08, 23:27

-Na to wygląda - odrzekł Alan - nie bój się, polubisz to.
MrocznyKefir - 2013-06-08, 23:30

- Chuj z tym - machnął reką wkurzony Baldwin i wrócił do lekcji driadziego.

A czas płynął...

Vanilla - 2013-06-08, 23:33

Na spokojnych rozważaniach, nauce i jedzeniu upłynął następny tydzień, może nawet dwa czy trzy dni więcej. Etapem przełomowym, który odrobinę wyrwał Baldwina z transu życia, był powrót dowódczyni i dwóch jej towarzyszek, które od razu i bez gadania ruszyły w kierunku namiotu szamanki. Miały ze sobą dokładnie takie uzbrojenie z jakim przyszły - czyli łuki, oraz trochę ekwipunku, jak namioty, torby czy sieci.
MrocznyKefir - 2013-06-08, 23:35

Nie było sensu zaczepiać ich. Driadzi szedł mu coraz lepiej. potrafił już sklejać proste zdania i rozumieć te kobiety, więc poszedł do namiotu swojego i dówdczyni, czekając, aż ta wróci od szamanki. Czas być miłym dla właścicielki... i wyciągnąć od niej co się dzieje.
Vanilla - 2013-06-08, 23:37

Mógł się wyrwać najwcześniej gdy była przerwa i wtranżolił już małe co nieco. Z nutą nadziei w sercu ruszył w kierunku swojego namiotu, zastawszy w nim kobietę śpiącą lewym boku na samiutkim środku.
MrocznyKefir - 2013-06-08, 23:58

Wolnym krokiem podszedł do niej. Spała... To było takie kuszące. Nachylić się i skręcić jej zielony kark. Szybka śmierć. Za te wszystkie problemy...

Nie no, dobra, nie ma w tym żadnego sensu - zabiły ją i sam by zginął. Nic by przez to nie osiągnął. A od dawna nie miał kobiety. Cholera, z kilka miesięcy będzie. A on jest jej ekhm narzędziem. Kobieta też potrzebuje relaksu, szczególnie takiego. A ona żyje w stresie.

Położył się wolno obok niej i pogładził ją delikatnie palcami lewej dłoni po karku. Masował delikatnie, aczkolwiek z wyczuwalnym naciskiem męskiego ciała - każda kobieta to lubi.

Vanilla - 2013-06-09, 00:03

Nie widział czy ją to zbudziło czy nie, leżąc po przeciwnej stronie. Zdradził ją tylko oddech, a konkretniej zmiana jego charakteru - z płytkiego, charakterystycznej dla śpiących, w nieco głębszy. Zmiana była subtelna, ale Baldwin był ją w stanie wychwycić. Zdradziło ją gdy przysunęła się z jego stronę, kilka centymetrów, nie czyniąc nic poza tym. Najwyraźniej czekała na jego następny ruch.
MrocznyKefir - 2013-06-09, 00:06

No cóż, zapaliła się w jego głowie zielona lampka - cokolwiek to oznacza. Uśmiechnął się delikatnie i nachylił się, składając delikatny pocałunek na tylnej części szyi, w miejscu kręgu szyjnego, przy czym ręką objął ją i przyciągnął do siebie, dostrajając rytm swojego oddechu do jej.
Vanilla - 2013-06-09, 00:30

Baldwin, czując przyzwolenie, zabrał się do dzieła. Na pocałunek zareagowała krótkim westchnieniem. Słysząc to mężczyzna przyciągnął do siebie kobietę, chwytając ją na wysokości talii, na wystarczającą odległość by być w stanie dotykać swoją brodą jej karku. Jej reakcją na to było przysunięcie swoich nóg i zaplecenie ich o nogi Baldwina, po czym obróciła się i położyła swoją dłoń na głowie rycerza, gładząc go i rozgarniając włosy, jednocześnie spoglądając głęboko w jego oczy miną nie wyrażającą zagniewania czy podejrzenia, ale ciepłą i spokojną.
MrocznyKefir - 2013-06-09, 00:34

Baldwin spojrzał w głęboko w jej oczy i pocałował ją delikatnie, ssąc i podgryzając lekko jej wargę. Uśmiechnął się delikatnie i ich usta złączył namiętny pocałunek. Gdy trwał już chwilę i czuł, że driada robi się coraz bardziej chętna na kolejne pieszczoty odsunął się od niej bardzo delikatnie i wyszedł z namiotu.
- Bordword! - rzekł z uśmiechem przy wejściu. Swoje kroki skierował na krawędź z obozu. Popatrzył na swoje braiesy i zarumienił się. Dawno nie miał kobiety. Ale cóż, miał rękę. Trudno było wyjść...

Vanilla - 2013-06-09, 00:42

Była bezgranicznie zdziwiona, przynajmniej tyle widział gdy wychodził. Potem odwrócił się, idąc na skraj obozu. Dawno nie był z siebie tak zadowolony.

Po chwili zdał sobie sprawę z tego że przerwa będzie dobiegała końca i powrócić do nauki. Niezależnie od tego co stanie się wieczorem, uśmiech będzie towarzyszył mu do końca dnia, a może nawet i dłużej.

MrocznyKefir - 2013-06-09, 00:44

- Witajcie ! - rzekł radośnie siadając obok towarzyszy - Czas wracać do nauki! Trojdenku, braciszku kochany, a zapodaj coś do jedzonka, żreć mi się chce. Szileah pokaż czego się ostatnio nauczyłaś! No! Wracajmy do nauki! Jest tu coraz lepiej i zabawniej!

A wieczorem wrócił do namiotu. Teraz już da jej przyjemność. Jak będzie chciała. I nie będzie za bardzo narzekać.

Vanilla - 2013-06-09, 00:52

+300 XP za wina, plus umiejętność w KP

Szileah była już w stanie wystrzeliwać niewielkimi kulkami ognia w cel, podpalając w ten sposób efektownie ognisko pod wieczór. Wciąż zadowolony, i już najedzony - zarówno fizycznie jak i intelektualnie, oraz w bardzo dobrym humorze, Baldwin powrócił do namiotu gdzie powitała go - naga od pasa w górę - dość zdenerwowaną miną dowódczyni.

MrocznyKefir - 2013-06-09, 00:56

- Co tam w MOIM domu - rzekł Baldwin w języku driad wesołym głosem. Był uśmiechnięty od ucha do ucha i złapał się pod boki - Duże problemy były po drodze? Bardzo się ludzie buntowali? - starał się na nią nie patrzeć. Cholera. Ładna była. Wysoka, dość hojnie obdarzona przez naturę, wysportowana. Pod skórą widać było grające mięśnie. Lubił zdecydowane kobiety. Nie patrzeć bo jego organizm go sam zdradzi.

By ukryć potencjalną erekcję usiadł sobie po turecku na ziemi
- Nie jest Ci zimno? Chłodna noc ma być podobno. Wiesz, tak sądzi Szileah < ZAZDROŚĆ MODE ON > a ona jest zaznajomiona ze sztuką. Ach. Magia. Piękna i fascynująca rzecz, nieprawdaż? tak w ogóle czym się interesujesz?

Vanilla - 2013-06-09, 01:06

Kobieta wyglądała na zupełnie niepocieszoną. Gdy Baldwin usiadł, ciągle starając się nawet nie spoglądać w jej stronę.
-Jesteś okropny - rzuciła z ciężkim akcentem - Co ty sobie wyobrażasz? Patrz na mnie - dodała, chwytając go za podbródek i kierując jego głowę w stronę swojej twarzy, gdy schylona starała się go zbesztać. Jego uśmiech jeszcze bardziej pogłębił się, gdy dostrzegł jaką fantastyczną perspektywę ma na jej piersi.
-A czym TY się zajmowałeś, gdy mnie tu nie było? - rzuciła głośno, wciąż wpatrując się mu prosto w oczy, z wyrazem złości łamanej bezsilnością.

MrocznyKefir - 2013-06-09, 11:57

Ekhm. Ekhm. Ładna bardzo jest. No cóż, to chyba najlepszy dzień odkąd tutaj trafił. Zażartował sobie z niej, dobrze się najadł, pouczył się driadziego i mógł patrzeć się bezkarnie w cycki. Świetnie.

Tylko, cholera, jak to rozegrać? Nie ma sensu jej teraz odmawiać. Ale niech się pani postara. No i można ją podenerwować. I od siebie uzależnić.
Postarał się nie patrzeć na jej piersi i skierował swoje spojrzenie na jej ładne, zielone oczy.

Zgiął kolana tak, by ukryć rosnące wybrzuszenie w spodniach i rzekł:
- A tak szczerze powiedziawszy to nic - rzekł i wyciągnął dłoń i zaczął liczyć na palcach - Spałem, jadłem, piłem wodę i uczyłem się driadziego z Szileah, Alanem, Czarodziejem i moimi brać. Nic wielkiego - opuszczając rękę "przypadkowo" otarł się dłonią o wewnętrzna stronę jej uda.

- A ty co porabiałaś ? - rzekł z niewinnym uśmiechem.

Vanilla - 2013-06-09, 12:07

Dogadywanie się szło Baldwinowi z pewnymi kłopotami - dwa tygodnie intensywnego kursu to niewiele by posługiwać się płynnie językiem, więc momentami się potykał, zwieszał czy usiłował dogadać na migi.

-Świetnie umiesz - syknęła - Czemu musisz cały czas sprawiać kłopoty. Wiesz o czym mówię! - krzyknęła, wyprowadzając pchnięcie z otwartej ręki na klatkę piersiową Baldwina, który runął na ziemię, by zaraz się podnieść.

-Dom-Na-Grani jest już bezpieczny. Niedługo będzie można tam zamieszkać - przerwała na chwilę, jakby zmotywowana pytaniem o swoje "porabianie", by po chwili odzyskać swój dawny czarny nastrój.

-Wytłumacz się z tego co robiłeś!

MrocznyKefir - 2013-06-09, 12:10

- W jakim sensie Dom-Na-Grani być bezpieczny? - odrzekł prymitywnie driadzim Baldwin - Z tego co zrobiłem.... Ty chodzić moja rozmowa z Szamanka? Szczerze? Ja przybył po to, by rozmawiać. Ja zostać związany. Chcę walczyć i wrócić do Dom-Na-Grani do moich Poddanych. A ja nie być słabeusz i nie błagać. Tyle. A co, miałaś kłopoty za mą odwagę? - zapytał się niewinnie Baldwin delikatnie miziając palcem jej udo od wewnętrznej strony.
Vanilla - 2013-06-09, 12:14

Wzięła głęboki oddech. To było bez sensu. Baldwin grał wariata, a ona nie mogła osiągnąć swojego celu. Mogła próbować, ale jasne było do czego to dąży.

Wydech zrezygnowania. Pokiwała głową. Usiadła naprzeciw Baldwina i patrząc się mu w oczy, wysapała.
-Co ja mam z tobą zrobić?

MrocznyKefir - 2013-06-09, 12:18

- Uwolnij mnie - rzekł twardo patrząc jej się w oczy - I odejdzie z Domu-Na-Grani. Wychowałem się tam. Skąd pochodzisz? Na pewno masz z tego miejsca jakieś wspomnienia, prawda? - zacisnął pięści. Nawet nie był zły. Po jakimś czasie człowiek zaczyna rozumieć, że gniew... do niczego nie prowadzi. Że nienawiść nie ma sensu bo i tak w tym świecie jej jest za dużo. Baldwin był tzw. człowiekiem przemocy. Całe życie przeżył na wojaczce i zrozumiał to dopiero niedawno. - Ja mam z Domu-Na-Grani. Jako mały dzieciak biegałem wzdłuż strumyku, pracowałem w polu z poddanymi i uczyłem swoich braci. I co? Wy zabiliście wielu moich poddanych i omal nie zabiłyście mi mojego ojca i zajęłyście mój gród, wiążąc mnie jak zwierzę i tylko bóstwo was uratowało przed moim gniewem. Pomyśl, jak ja się czuję?
Tak w ogóle, me imię Baldwin syn Rhaegara herbu Bordword, a twoje, dowódczyni?

Vanilla - 2013-06-09, 12:21

-Jestem Enayesz - mruknęła, kładąc się na plecach i wbijając wzrok w sufit. Najwyraźniej straciła zainteresowanie Baldwinem, przynajmniej na teraz. Z rękami zaplecionymi pod głową leżała sobie na środku namiotu, najwyraźniej o czymś myśląc, a z prawej strony siedział po turecku rycerz.
MrocznyKefir - 2013-06-09, 12:26

Już przestał być podniecony. Wrócił myślami do Bordword. Przypomniał sobie sytuacje z dzieciństwa. Jak był dzieckiem to ojciec zamknął go w pokoju kazał mu czytać księgi dotyczące musztrowania i dowodzenia oddziałem. Baldwin nie cierpiał tego. Jako pacholę wierzył, iż wielkie słowa i emocje płynące z serca są ważniejsze od rozkazów. Niepostrzeżenie wymknął się z pokoju, wkradł do biblioteki i zaczął czytać dość dziecinne wiersze i ballady dotyczące dawnych bohaterów Akilii. Trwało to wiele godzin. Gdy rodzice zorientowali się, że nie ma w pokoju zmartwili się i wszczęli alarm. A on po prostu zasnął zmęczony czytaniem, marząc o podróżach, chronieniu ludzi i kampaniach wojennych. Gdy Rhaegar znalazł syna w bibliotece zdenerwował się, spuścił mu lanie i zamknął w dyby na 24 godziny. Ale było warto.

Baldwin uśmiechnął się lekko do swych wspomnień i zorientował się, że pociekła mu po policzku łza. To było tak dawno temu, aż ćwierć wieku. W tym czasie setki tysięcy ludzi pomarło z wycieńczenia, ciężkiej pracy, przez kampanie wojenne czy wreszcie Błysk. A on żył. Z poczuciem straty i bezsilności. To w sumie chyba gorsze od śmierci.
Cholera, starzeję się...

Vanilla - 2013-06-09, 12:34

Kobieta za ten czas przewróciła się na bok i nakrywszy się materiałem przestała się do rycerza odzywać.

Późno już było. Noc wydawała się być odrobinę chłodna, choć pewnie nie tak jak blefował Baldwin. Cóż więcej można rzec - najwyraźniej czas spać.

MrocznyKefir - 2013-06-09, 12:36

No cóż, Baldwin położył się obok niej i delikatnie objął ją ramieniem. Cholera, potrzebował teraz odrobinę bliskości. W sumie ona nie była wrogiem. Po prostu miała inną rację stanu. Może da radę się z nią dogadać? Nie jest głupia.
Vanilla - 2013-06-09, 12:43

Gdy poczuła obejmujące ją ramię Baldwina, obróciła się i spoglądnęła na niego. Pierwszy raz rycerz mógł dostrzec u niej autentyczny.. smutek. Nie mówiła nic, a gdy jej ręka odnalazła policzek mężczyzny, ten dostrzegł łzę spływającą swobodnie w dół.
MrocznyKefir - 2013-06-09, 12:45

- Hej, co się stało? - rozczulił się. 32 letni rycerz się rozczulił się jak cholera - Czemu płaczesz? - pogłaskał ją delikatnie dłonią po policzku - Nie płacz.
Vanilla - 2013-06-09, 12:49

-Robię wszystko jak najlepiej ale i tak nic mi nie wychodzi! - rzuciła cicho, czemu towarzyszyło się jej rozpłakanie do reszty - Nawet ty masz mnie za nic.

Tyle tytułem słów, następne co towarzyszyło rycerzowi to szlochy i łzy.

MrocznyKefir - 2013-06-09, 12:53

Przyciągnął ją do siebie i przytulił ją do siebie
- Nie mam cię za nic. Uważam, iż w waszym społeczeństwie status zdobywa się umiejętnościami. Ty jesteś dowódczynią oddziału. To bardzo dobrze o tobie świadczy. W dodatku przeżyłaś Błysk. Doceniam cię. A co ci nie wychodzi? Powiedz mi. - chwycił jej podbródek i uśmiechnął się do niej ciepło. Serio.

Vanilla - 2013-06-09, 12:59

Szereg trudnych słów i związane z nimi przycinanie się Baldwina bynajmniej nie pomogło uspokoić driady.
-Wcale tak nie myślisz! - rzuciła przez łzy - Robisz wszystko żeby mi dokuczyć! Ciebie już nic nie obchodzi!

MrocznyKefir - 2013-06-09, 13:02

Westchnął
- Myślę tak. Możesz mi zaufać. Tylko tyle nam zostało. Nie robię wszystkiego by ci dokuczyć. O tym, że możesz ponieść jakiekolwiek konsekwencje dowiedziałem się późno. Na prawdę. I mylisz się... Obchodzi mnie bardzo wiele.

Vanilla - 2013-06-09, 13:07

-To są tylko słowa - rzuciła nieskładnie przez łzy - Ty tylko mówisz!
MrocznyKefir - 2013-06-09, 13:08

Po jej krzyku pocałował ją namiętnie i przyciągnął jeszcze bardziej do siebie.
Vanilla - 2013-06-09, 13:13

Okazało się to skutecznym sposobem żeby przestała gadać - stwierdził. Kobieta odwzajemniła pocałunek, ciasno obejmując jego głowę.

Przynajmniej przestała płakać - stwierdził, po minucie spędzonej w takiej pozycji.

MrocznyKefir - 2013-06-09, 13:16

Odsunął delikatnie głowę i pogłaskał ją po obojczyku i szyji. Uśmiechnął się do niej ciepło
- Lepiej ? - zapytał się cicho z lekkim rozbawieniem w głosie.

Vanilla - 2013-06-09, 13:23

Przez chwilę wyraz jej twarzy nie zmieniał się, jednak w końcu - po krótkiej chwili od pytania - mina jej została złamana nutą zagniewania. Baldwinowi przez myśl przemknął możliwy powód takiego zachowania, jednak już po chwili leżał na plecach, przewrócony, a kobieta zasiadła na nim pochylona, przytrzymując jego nadgarstki na ziemi i posapując ciężko.

-Bordword - pomyślał.

MrocznyKefir - 2013-06-09, 17:08

Uśmiechnął się delikatnie i podniósł ją z siebie i ułożył na ziemi, zdjąwszy z niej uprzednio spodnie/sukienkę. Pocałował ją namiętnie schodząc ustami coraz niżej i niżej do wiadomego punktu. No cóż... kurtyzany idące za wojskiem potrafią sporo nauczyć pojętego młodzieńca chcącego się uczyć.

Lecz nie chciał od razu zaczynać. Pragnął ją podniecić do granic możliwości zanim weźmie się do "roboty".
Delikatnie całował ją po udach i podbrzuszu, jednocześnie lewą ręką masując jej ciało od pasa w górę. Wiadomo - prawą posługiwał się do podtrzymania swojego cielska w tej niewygodnej pozycji. Gdy poczuł, że była już zła i podniecona zabrał się ustami, a raczej językiem do wiadomej dla czytelnika pracy.

Po tym jak zorientował się, że Enayesz zbliża się ku szczytowi podniósł głowę, popatrzył się na nią i łobuziarsko uśmiechnął:
- Pouczysz mnie strzelać z łuku? Zawsze o tym marzyłem, a nigdy nie zdążyłem się nauczyć... - rzekł jak gdyby nigdy nic tonem swobodnej pogawędki dłonią masując jej, ekhm, jej wiadome miejsce.

Bordword, pomyślał ponownie.

Vanilla - 2013-06-09, 17:27

Spróbował oderwać swoje nadgarstki od ziemi. Na początku kobieta stawiała mu opór, jednak gdy uśmiechnął się, odpuściła i pozwoliła ułożyć się na kocu.Bez większych trudności zdjął jej chorowicie zielonkawe - jak większość tkanin w tym miejscu - spodnie. Baldwinowi kolorystyka zaczęła się już od przynajmniej tygodnia przejadać. Zielone farby maskujące, bez których driady wyglądały zupełnie jak półelfki, zielone tkaniny, zielone namioty, zielone drzewa i zielona trawa. Oddałby wszystko aby móc przytulić się do kamieni w Bordword...

Po rozebraniu kobiety przystąpił do dzieła. Efekty były takie jakich mógł się spodziewać - pełna afirmacja driady dla czynności Baldwina. Idea zagrywki z przerwaniem pieszczot w kluczowym momencie sprawiła że na jego ustach pojawił się pełny, chamski uśmiech ("ach, gdyby tylko mogła to widzieć").

Pytanie o łuk wydawało się trafić donikąd. Jedyne co sprowokował to chwycenie jego głowy oburącz i przyciągnięcie jej do miejsca w którym jeszcze przed chwilą się znajdowała, nie dając mu nawet szansy przejść do masowania.

No cóż - stwierdził - będzie się musiał ją o to zapytać kiedy indziej.

MrocznyKefir - 2013-06-09, 17:32

Ciekawe czy srają też na zielono...
Pomyślał Baldwin. Po nieudanej akcji dywersyjnej zaśmiał się i dokończył dzieła przy akompaniamencie westchnień i delikatnych, aczkolwiek jakże podniecających jęków driady.

Wstał i "położył się na niej". Oczywiście, niedosłownie, łokciami podparł się tak, by jej nie zmiażdżyć i delikatnie zaczął lizać jej małżowinę uszną i bok szyi i niskim barytonem wyszeptał:
- Toć sam się nie rozbiorę...

Vanilla - 2013-06-10, 00:59

Dokończenie nie zajęło mu długo. Nie napotkał żadnego oporu kobiety, znajdującej się jeszcze pod wrażeniem poprzednich działań Baldwina. Ułożył się - na tyle wygodnie na ile mógł - i wznowił pieszczoty.

Ekwilibrystyka językowa co prawda nie była w tym momencie jego sprzymierzeńcem, jednak słowo 'rozbierać' było mu znane, a akcent nieskomplikowany.

Nie trzeba było jej powtarzać dwa razy. Momentalnie schwyciła koszulę Baldwina, który upadłby gdyby nie utrzymał równowagi na jednej ręce.

Po chwili już obie części garderoby leżały bezpiecznie - na tyle na ile można tak powiedzieć - gdzieś bezładnie w rogu namiotu. Kobieta okazała się zafascynowana narzędziem Baldwina - dłuższą chwilę przyglądała się mu wzrokiem badacza, po czym zerknęła na rycerza, czekając jego dalszych działań.

MrocznyKefir - 2013-06-10, 12:07

Popatrzył na jej zafascynowane spojrzenie, skierowane na jego narzędzie obecnej pracy. Miał szczęście przy narodzinach i w dodatku prostytutki nauczyły go kilku ciekawych ćwiczeń zwiększających rozmiar penisa ale bez przesady. Nie pochodził z żadnych mitycznych plemion Negroidalnych i nie posiadał ogromnego członka.

Cholera. To był jej pierwszy raz z mężczyzną. Więc zapewne praktycznie rzecz ujmując była dziewicą. Nigdy nie widział dziewicy, która by nią pozostała po zakwitnięciu. Takie stworzenie jest istotą mityczną. Szybciej zobaczył smoka niż dojrzałą dziewicę. Aż do teraz.

Więc musiał być bardzo delikatny by nie sprawić jej zbyt dużego bólu na początku. Uśmiechnął się do niej ciepło, pogładził ją po policzku i pocałował namiętnie. W trakcie pocałunku niemalże niezauważalnie wszedł w nią. Był delikatny i powoli. Jej ciało musiało się przystosować do nowego rodzaju przyjemności.

Po chwili zaczął zagłębiać się bardziej i szybciej. Plan był taki - zapewnić jej jak największe przyjemności seksualne, uzależnić ją od osoby Baldwina i wykorzystać to w wydostaniu się z tego miejsca lub zdobycia władzy w tym miejscu.

Baldwin miał o tyle szczęście, że orgazm u niego samego rzadko go interesował. Prawdziwą przyjemność zdobywał wtedy, gdy widział kobietę wijącą się pod nim/na nim/obok niego/pod jego ustami z rozkoszy. Wtedy w jego mózgu zachodziły reakcje, których nie umiał nazwać, uśmiechał się i rozkoszował odprężeniem całego ciała. Dzięki temu był idealnym kochankiem dla kobiety. Jedyny facet, który nie płacił w burdelu, ciągnącym za armią w czasie kampanii orczych. Nawet kiedyś jedna mu zapłaciła.

W dodatku czasem jego kochanka musiała być głośno. Tak głośno, by usłyszały ją driady w namiotach znajdujących się obok. Podbuduje to pozycje jego, jako świetnego kochanka i jej jako tej, której własnością jest potężny wojownik, którego pokonało tylko bóstwo, który w dodatku jest świetnym kochankiem.

Baldwin gdy czuł, że zaczyna dochodzić zręcznie zmywał się z swej kochanki i dokańczał pracę ustami, dając czas swemu wiernemu narzędziu na to, by odpoczęło i było w pełni gotowości. Synowi rodu Bordword chodziło o to, by Enayesz odczuwała rozkosz cały czas, w różnych jej aspektach osiągając co różne orgazmy wynikające z stymulacji innej części jej ciała. Brzmi prosto, a nie każdy mężczyzna taką sztukę opanował.

Oczywistym była również ciągła zmiana pozycji, a to ona winna ujeżdżać jego, a to robili to niczym psy, a to kładli się bokiem i wtulając się w siebie kontynuowali seks bądź robili to na stojąca. Nie była ciężka, a Baldwin był silny.

I tak całą bożą noc...

Vanilla - 2013-06-11, 11:36

Baldwin działał z wyczuciem. Chwilę zajęło nim mógł wejść, chwilę tylko wstrzymany przez odruchowy skurcz kobiety. Następny pocałunek rozładował napięcie i mógł już sycić się zdobyczą. Nie był prędki, a uważny i czuły na jej reakcje, jak wytrawny muzyk na swoją lutnię. Dostosowywał tempo tak, aby partnerka była spokojna. Zależało mu na stopniowaniu doznań, wszak długa noc przed nim...

Ten seks był dla niego bardziej pracą niż przyjemnością. Gdy tylko zbliżał się do szczytowania, przestawał - ku swojej nasilającej się w ramach powtarzania tego procederu frustracji - i skupiał się na Enayesz, dokładnie badając każdy skrawek jej ciała. Skoro miała stać się dla niego narzędziem, biletem spowrotem do świata żywych, do cywilizacji, jak dobry rzemieślnik musiał poznać swoje narzędzie. Wewnętrznie zadowolony z planu jaki uknuł i sposobu w jaki go wykona kontynuował.

Spokojnie i bez pośpiechu wprawiał się. Driada jęczała coraz głośniej. Nie wiedział dokładnie jaki mają słuch, ale gdyby leżał bez snu w namiocie obok, byłby świadom że coś jest na rzeczy. O to mu właśnie chodziło. Ciekawe czy byłby w stanie sprawić żeby była głośniej...

Mimo swojej, sięgającej zenitu frustracji, nie był w stanie wydobyć z niej wyższych i donośniejszych tonów. Nie zmartwiło go to, wiedział że czas zrobi swoje, a jego talent się nie zmarnuje.

Cały czas utrzymywał ją w transie, nie dając samemu sobie wytchnienia. Mógł robić z kobietą co tylko chciał.
Nie liczył czasu. W końcu, gdy uznał że zdenerwowanie i zmęczenie bierze górę, zakończył. Położył się na plecach, zrelaksowany, przytulając Enayesz. Zasnął.

Obudził się późnym rankiem. Kochanki nie było już przy jego boku. Przetarł oczy i wstał zadowolony.

MrocznyKefir - 2013-06-11, 11:49

Potarł oczy i ziewnął potężnie - cholera, kondycję ma coraz gorszą. Ale było dobrze. Jej się spodobało. Będzie chciała więcej. W ciągu kilku następnych nocy trzeba nasilić narkotyk. I coraz więcej z nią rozmawiać - poznać ją, jej marzenia i cele.
Ale w sumie... uśmiechnął się szeroko. Jej jęki, sporadyczne krzyki, spazmy rozkoszy przeszywające jej ciało spowodowały, że Baldwin czuł się świetnie. Jakby miał nie 32 lata, a 22. W sumie... nie była ona tylko narzędziem. Rycerzowi było przy niej... dobrze. Cholera. Przez seks człowiek się przywiązuje do partnerki. W dodatku dawno nie miał partnerki. Już zapomniał jak świetnie śpi się obok kobiety. Czuje się ciepło drugiej osoby. Wspaniałe... W sumie tu nie jest tak źle. I ten zielony stał się jakiś taki bardziej znośny.

A gdyby nie odchodzić od driad a... zmienić je. Nauczyć je, że mężczyźni nie są gorsi, że można współpracować. Tak, to dobry pomysł... Zdobyć szacunek u driad. Wiedzą, że jest silny, że tylko bóg mógł go pokonać. I nie boi się obecnej szamanki. No i jest świetny w łóżku.

Ubrał się i ruszył w kierunku swoich towarzyszy z ogromnym "bananem" na twarzy
- Witam witam i o zdrowie pytam. To co, jedzonko i się uczymy? Muszę lepiej poznać ten świetny język! Wiedzieliście może Enayesz?

Vanilla - 2013-06-11, 12:13

-O, jakaś poważna narada wojenna - rzucił Alan, dostrzegając uśmiech na twarzy Baldwina - A coś ty takie wesołkowaty dzisiaj? Jak nie Baldwin...

Jedzonko już na niego czekało. Z zadowoleniem wpałaszował - smakowało jakby lepiej niż zwykle, rzucając wzrokiem po towarzyszach.

MrocznyKefir - 2013-06-11, 12:17

- No już tak się na mnie robaczki nie patrzcie - rzucił rubasznie Mak'si - Pyszne jedzenie! Kto przygotowywał? Czuję, że dziś będzie świetny dzień! Wyczuwam to w kościach, wiecie. A dobre sny miałem Alanie, dobre sny!
To widzieliśmy Enayesz czy nie?

Vanilla - 2013-06-13, 19:42

-Mówiłem ci - jest na naradzie u szamanki, człowieku - mruknął Alan, nieco zniechęcony i wyraźnie zmęczony - Możemy już zaczynać?

Braciom udzielił się nastrój Baldwina i obaj siedzieli już z bananami na ryju.

MrocznyKefir - 2013-06-13, 22:55

- Myślałem, że to jakaś dygresja wobec mnie - odrzekł wesoło - Trojden! Co się szczerzysz! Bo w japę dam! Byście się z jakimiś driadami zabawili, ekhm ekhm.
No, mistrzu, zaczynajmy! Dziś mam zapał, że łohohohoh!

Vanilla - 2013-06-15, 23:34

Dzień minął dość szybko do południa - wyznaczonego czasu przerwy. Kątem oka Baldwin zauważył jakieś przygotowania do wyprawy, góra kilkunastoosobowej.

-Sporo się tu ostatnimi czasu dzieje - stwierdził Alan. Mag przytaknął mu. Szileah była w trakcie wcinania jakiegoś ciasta zrobionego na bazie bliżej nieznanej Baldwinowi rośliny. Miło że driady starają się umilić sobie życie, ale nic lepszego od kawałka dobrze wypieczonej dziczyzny..

MrocznyKefir - 2013-06-16, 11:52

- Kolejna wyprawa. Kolejne trupy - skwitował kwaśno Baldwin - Jedne wróciły, drugie idą. Zapewne zmiana "załogi" w Bordword. Zapytam się o to Enayesz jak wróci z narady... albo wieczorem... Może przy następnej zmianie, jeśli nie będzie teraz ona z nimi szła, zabiorę się z driadami... Może by pozwoliły. Nurtuje mnie, co się dzieje z naszą rodziną - spochmurniał lekko - Mam nadzieję, że żyją.

Co w ogóle wcinasz, Szileah? Podzieliłabyś się ciasteczkiem, wygląda w miarę apetycznie... - brzuch mu zaczął głośno burczeć - Zjadłbym sobie jelonka. Takiego młodego, z jeszcze w miarę miękkim mięsem. Dawno takiego nie jadłem. Cholera, kilkanaście tygodni już to będzie. Nie dałoby się czegoś załatwić?

I szkolmy się dalej! Nauki nigdy nie za dużo!

Vanilla - 2013-06-16, 21:36

Szileah rzuciła mu kawałek placka. Skrzywił się, ale przełknął. Paskudne, acz sycące.

-Można by jelonka załatwić, czasem takie jelonki się wcina, ale wątpię byś po tym co wykręciłeś dostąpił takiego zaszczytu - stwierdził zadowolony z siebie, jak zawsze, mag.
W końcu nauka na bieżący dzień dobiegała końca, w miarę jak słonce dobiegało horyzontu. Umiał już sporo. Może nie płynnie, bez akcentu i literacko, ale .. coś już umiał.

-Chciałbym zobaczyć mamę - rzucił Dwalin, patrząc się tępo w las. Reszta ekipy zajęta była dywagacją na temat możliwych przyczyn Błysku, w czym prym wiódł Sparlock, stulający niestworzone, acz pewnie ciekawe, historie.

MrocznyKefir - 2013-06-16, 21:47

Baldwin wtrącał się co jakiś czas w czasie rozmowy na temat błysku, opowiadając historię o tym, co widział na własne oczy. Pustynie, potwory, mutanty, nieumarli, niespokojne, wiecznie głodne dusze, kłócąc się co jakiś czas z Sparlockiem.

Wtedy popatrzył na swojego brata i jego tępe spojrzenie. I usłyszał jego wypowiedź. Czysta rezygnacja. Baldwin przeżył takie chwile kilka razy w życiu. Szczególnie w trakcie ucieczki z Pustyni, kiedy to prowadził o wiele większy oddział niż ten, który zawitał z nim do Bolgorii. Ciężkie czasy, gdy widzi się codziennie śmierć ludzi, którzy Ci zaufali. Zacisnął pieści, po czym rozluźnił je i pomasował skronie.

Podszedł do swojego brata i usiadł obok niego, po czym po bratersku objął go ramieniem i zmusił do wtulenia się w potężną pierś.
- Dwalinie synu Rhaegara! Z tego co się orientuję, a raczej orientuję się dobrze, to jesteś już pełnoprawnym członkiem rodu Bordword. Jesteśmy daleko od Akilii, lecz nasze prawa cały czas trwają. A ty ciągle chcesz iść pod sukienkę mamusi! Aż ty! - krzyknął rozbawiony Baldwin i zaczął czochrać brata po głowie, wygłupiając się z nim tak, jakby to było 15 lat temu.
Nie pozwoli by jego młodszy braciszek cierpiał. Nie może. Jest starszym bratem. Obowiązkiem takiego jest ochrona rodzeństwa przed złym światem.

Po zabawie odrzekł już poważniej
- Ja też Dwalinie. I Viserysa i siostrzyczkę i ojca. Wierzę to, że jeszcze ich spotkamy. Uda nam się stąd wydostać i zapewnić pokój między rasami. Uwierz w to również. Nadzieja w powodzenie naszego celu... To jest to co nam pozostało. Kurczowo się tego trzymaj. Pamiętaj, jeśli kiedyś popadniesz w smutek otrząśnij się i nie poddawaj się. Odnajdź siłę w swym sercu, dobra ? - Baldwin wstał i poklepał go po przyjacielsku w ramię i po chwili odszedł w stronę swojego namiotu. Dwalin musiał uporządkować swoje myśli. Jeśli by za długo z nim teraz rozmawiał to ten uzależniłby się od obecności Baldwina i zacząłbym polegać tylko na nim. A Baldwin może wcale tak długo nie żyć, by opiekować się swym bratem.

Vanilla - 2013-06-16, 21:55

-Dobra - mruknął Dwalin, gdy Baldwin kierował się powoli w stronę swojego namiotu. On sam też ruszył w stronę swojego - reszta towarzystwa najwyżej posiedzi nieco dłużej.

Rycerz zastał Enayesz śpiącą głęboko.

MrocznyKefir - 2013-06-16, 22:14

Popatrzył na nią i uśmiechnął się pod nosem. Nie będzie jej budził. Rozebrał się i położył się obok niej. A może tylko udaje, że śpi?
- Śpisz ? - zapytał się cicho.

Vanilla - 2013-06-16, 22:17

Ułożenie się do snu po całym dniu wytężonej pracy - tym razem nie fizycznej, a umysłowej, do czego Baldwin przyzwyczajony nie był, choć po takiej ilości czasu spędzonego tutaj nie było to już problemem, sprawiło mu przyjemność. Rzeczywiście był zmęczony, a porządnie się wyspać to w końcu wspaniała sprawa.

Zapytał się. Nie otrzymał odpowiedzi.

MrocznyKefir - 2013-06-16, 22:19

Pieprzyć to. Wygodnie się ułożył i poszedł spać. Jutro kolejny ciężki dzień. Miał nadzieję rano porozmawiać ze swoją "panią".
Vanilla - 2013-06-16, 22:35

W końcu Baldwina obudziła jego 'pani'.
-Idziemy - rzuciła, ubierając się i czekając aż Baldwin będzie gotów opuścić namiot.

MrocznyKefir - 2013-06-16, 22:37

Baldwin ubrał się powoli i ustał w namiocie ze skrzyżowanymi ramionami na klatce piersiowej. Uśmiechnął się jak niegrzeczny chłopiec, podszedł do niej, przyciągnął do siebie i delikatnie pocałował.
- Żadnego dzień dobry, albo pocałuj mnie w dupę? - rzekł w jej języku z śmiechem - Gdzie chcesz bym szedł? Nawet śniadania nie zjadłem. W dodatku myślałem, że się zabawimy jak ostatnio....

Vanilla - 2013-06-16, 22:51

Poprawiło jej to nieco humor.
-Chętnie, ale nieco później.
Baldwin spróbował wyjrzeć za zasłonę namiotu. Zdał sobie sprawę z tego że właściwie było ciemno. Może jakieś pierwsze promienie słońca przedzierały się zza horyzontu, ale to byle. Po prostu gnida obudziła go rano.
-Zjesz coś później, przed nami długa droga - dodała, rewanżując się całusem.

MrocznyKefir - 2013-06-16, 22:57

- Daj mi się chociaż pożegnać z braćmi, Alanem i Karockiem. W dodatku... cholercia, co z jakaś bronią? Spokojnie, nie będę uciekał. Postawiłem sobie nowy cel w życiu... związany z tym miejscem.

Po czym pocałował ją
- Cholera, wyruszenie w drogę można przedłużyć o 10 minut, prawda? - chwycił ją w talii i przyciągnął do siebie.

Vanilla - 2013-06-16, 23:08

-Inne pamiętają twoją walkę, nie będą chciały dać ci broni - odpowiedziała z zatroskaniem - Będziesz miał czas na pożegnanie się.

W końcu Baldwin schwycił kobietę. "Prawda?"
-Można - odrzekła Enayesz, zarzucając mu ręce na szyję i uśmiechając się czarująco.

MrocznyKefir - 2013-06-16, 23:12

Uśmiechnął się i zaczął ją namiętnie całować. Wziął ją na ręce i zaniósł z powrotem do namiotu. Ten seks miał być inny - mieli się spełnić i on i ona. Oczywiście najpierw ona...
<ODPUSZCZĘ SOBIE KOLEJNE PISANIE PORNO, OK? Już wiesz, że Baldwin zna się na rzeczy w końcu xd.>

****
Po szybkim stosunku zapytał się jej
- Ale mam się pożegnać teraz czy później? Troszkę to chaotycznie wytłumaczyłaś.

Vanilla - 2013-06-16, 23:17

-Pożegnaj się z magiem, twoje rodzeństwo idą z tobą - rzuciła, uśmiechnięta, po czym w podskokach wyszła z namiotu i gdzieś poszła...

Baldwin dopiero teraz zorientował się że ten język był mocno kulturowo ograniczony. Zwyczajnie nie dysponował słowem 'bracia'. Nie było u driad takiej potrzeby, zresztą..

MrocznyKefir - 2013-06-16, 23:24

Uśmiechnął się. Lubił ją. Na prawdę ją lubił. Była pełna życia i dumy. I pozwoliła mu się pożegnać z magiem... Nie musiała tego robić.

Baldwin jak gdyby nigdy nic wszedł do jego namiotu i obudził go
- Muszę iść. Enayesz gdzieś prowadzi mnie i moich braci. Nie mam pojęcia gdzie. Pożegnaj o de mnie Szileah i Alan. I proszę, postaraj się dokształcać te driady... I uświadamiać je, że żeby przetrwać nasze rasy muszą współpracować... Śpieszę się. Bywaj!

I odszedł w stronę, w którą pobiegła jego "pani".

Vanilla - 2013-06-16, 23:30

Ten dość szybko znalazł maga. Pewnym kłopotem było nieobudzenie driady w namiocie której spał, jednak przecież żegnał się będzie raz. Obudził dziadka i pożegnał się.
-Powodzenia - ten tylko odrzekł spode wąsa, uśmiechając się, po czym zasnął. Kobieta spiorunowała tylko wzrokiem Baldwina, po czym ten wyszedł.

Na miejscu byli już zarówno Dwalin jak i Trojden
-Chyba dopiąłeś swego - zauważył Trojden, widząc swojego brata. Z driad oprócz Enayesz i 'właścicielek' obu braci był także dwie inne - wszystkie mocno objuczone ładunkami i bronią.
-Jesteś już - spostrzegła Enayesz - Wyruszamy.

MrocznyKefir - 2013-06-16, 23:34

- Enayesz daj mi te ładunki, ja je poniosę - uśmiechnął się do niej ciepło - Mam troszkę silniejsze plecy, nie sądzisz? I gdzie idziemy w ogóle? Do Domu-Na-Grani?
Nie wiem czy dopiąłem - zwrócił się do Trojdena - To się okaże. W ogóle jak swą się wasze zacne... OPIEKUNKI.

Vanilla - 2013-06-16, 23:53

Driada z zadowoleniem dała mu większość ładunków. W sumie byłby w stanie wziąć drugie tyle.
- Do Domu-Na-Grani - rzuciła driada - Właśnie tam.

Miny braci nie zmieniły się. Najwyraźniej wiedzieli.
-Moja to Linesz - rzucił Trojden - Anilesz - dodał Dwalin - chyba się okazało, co? - dodał.

MrocznyKefir - 2013-06-16, 23:58

- Jak wygląda tam sytuacja? Możesz dać resztę ładunków, lekkie są - wyszczerzył zęby w uśmiechu - Bracia, weźcie od swoich ładunki. Mężczyznom nie przystoi chodzenie z pustymi rękoma, jeśli dama coś niesie. Nawet jeśli może was w każdej chwili zabić. Kultura przede wszystkim!

Enayesz - mruknął do niej cicho - Jak w czasie podróży znajdziemy czas dla siebie? Wymyśl coś...

Vanilla - 2013-06-17, 00:08

O ile Anilesz była wyraźnie zadowolona z przerzucenia ładunków, o tyle driada Trojdena mocno oponowała na samą ideę dania mężczyźnie swoich ładunków. Stwierdziła że skoro jest za niego odpowiedzialna to nie będzie tego robić.

Aluzja Baldwina była mocno skomplikowana. Po chwili myślenia - lub zawahania, Enayesz stwierdziła że może przy noclegu.

MrocznyKefir - 2013-06-17, 00:10

- Hejho, hejho, w podróż by się szło - mruknął po ludzku Baldwin i raźno maszerował, rozmawiając na luźne tematy z driadami i braćmi, starając się kobiety lepiej poznać. Szczególnie Enayesz. Starał się dowiedzieć co też słychać w Bordword i jak wygląda tam sytuacja. Nie chciał być zdziwiony...
Vanilla - 2013-06-17, 00:19

Enayesz nie wiedziała co dzieje się w Bordword, oprócz tego że został zajęty bez oporu i strat własnych, tudzież strat w mieszkańcach. Wyruszyła z powrotem tak szybko jak było to możliwe, więc sama wiedziała niewiele.

Pierwsza noc zdziwiła Baldwina. Po prostu... nie zatrzymywali się. W podobnym reżimie dostał się właśnie tutaj, a zmęczenie dawało mu się we znaki, podobnie jak jego braciom. Kobiety najwyraźniej nie miały takiego problemu, poganiając i tak już zmęczonych braci Bordword.

MrocznyKefir - 2013-06-17, 10:25

- Enayesz - sapnął Baldwin - Zróbmy postój. My, ludzie nie umiemy chodzić tyle co wy, Driady. Popatrz na nas, jesteśmy wyczerpani - zaakcentował to słowo - Jeśli nas tak zajeździcie, to nie będziemy zdatni do dalszego marszu. Zróbmy postój. Proszę.

To nie tak, że był zmęczony. Po prostu jego ciało ma ograniczenia. Nie jest przyzwyczajone do forsownych marszów - w wojsku zazwyczaj poruszał się konno lub na wozie. Jego nogi po prostu są już bardzo bolące. Plecy czy ręce od ładunków nawet go nie uwierają, ale czuł, że jeszcze trochę, a coś stanie mu się z lewym kolanem. Podejrzanie boli.

Vanilla - 2013-06-19, 22:41

-Mamy mało czasu, ale dobrze - odrzekła, po czym zakomenderowała przestój. Na szczęście Baldwina - i jego braci - znajdowali się już na polance. Co prawda ciemna noc znacznie ograniczałaby możliwości na sen, jednak ucieszył się mogąc wysilić się przy ustawieniu namiotu. W końcu zaległ w środku, a Enayesz u jego boku. Jedna z driad sprawowała wartę, pewnie będą rotacje, ale był po prostu zbyt zmęczony na cokolwiek. Nie wiedział także kiedy baby go obudzą i każą leźć dalej...
MrocznyKefir - 2013-06-19, 22:54

Padł zmęczony jak kłoda na ziemię. Nawet nie zadał sobie trudu by okryć się kocem. Nogi bolały go jak cholera. Najdziwniejsze jest to, że nawet za bardzo mu się spać nie chciało.
- Masz jakąś maść na ból nóg ? - zapytał się cicho Enayesz - Padam z nóg... Dobranoc...

Zasnął. A następnego dnia znów podróż. I znów kolejne odciski...

Vanilla - 2013-06-20, 11:34

Właściwie cała wędrówka przebiegała dokładnie w taki sam sposób. Marsz do zmęczenia, namioty, krótki sen i nad ranem pobudka i hajda dalej.

W końcu Baldwin zaczął rozpoznawać. Rozpoznał miejsce gdzie został pojmany.. Mimo to, szli dalej.

W końcu stanęli. Enayesz uniosła rękę. Z krzaków wyszła powoli w jej kierunku driada z strojem maskującym. Rycerz stwierdził że w takich warunkach byłaby nie do wypatrzenia. Skinęła głową, szli dalej. W końcu znaleźli się na wysokości rzeki, po drodze napotykając na jeszcze jedną patrolującą kobietę.

Gdy Baldwin zobaczył pracę na roli, po prostu ucieszył się. Zarówno ludzkie kobiety, jak i driady, zgodnie współpracowały, czy to przy pielęgnacji roślin czy przy wydzieraniu pola naturze. Baldwin zauważył Viserysa z siekierą, pastwiącego się nad jednym z drzew. Nigdy nie szło mu to dobrze...

MrocznyKefir - 2013-06-20, 11:48

To wspaniałe. Jego marzenia o tym, by ludzie i driady współpracowały... Po prostu się ziściły. WIĘC PO JAKĄ CHOLERĘ DAŁ SIĘ UWIĘZIĆ W TYM PRZEKLĘTYM ZAGAJNIKU I CZEMU ZOSTAŁ UDERZONY PIORUNEM PRZEZ BOGA.

No cóż. Życie płata figle. Po ujrzeniu Viserysa całego i zdrowego uśmiechnął się od ucha do ucha i wrzasnął na cały głos.
- VISERYSIE! - po czym pobiegł w jego stronę z uniesionymi rękoma z chęcią przytulenia brata. Po tym jakże braterskim akcie zapytał się:
- Co tu się dzieje? Myślałem, że zastanę Bordword w gorszym stanie! Opowiedz mi o wszystkim!

Vanilla - 2013-06-21, 02:16

Viserys rozpromienił się widząc Baldwina.
-Myślałem że już nigdy nie wrócisz - odrzekł po przywitaniu - Wszyscy myśleliśmy że już was zabrali i nie wrócicie. Do momentu w którym nie przyszły tutaj całą chmarą.

Kątem oka zauważył jak Enayesz zmierza w stronę grani. Granice pola patrolowały uzbrojone driady, a oni w najlepszym razie mieli do dyspozycji grabie.

-Opowiem ci wszystko, ale najpierw odwiedź matkę. Myśli że nie żyjesz..

MrocznyKefir - 2013-06-21, 10:04

- Trojden! Dwalin! Chodźcie pójdziemy do matki i ojca! - krzyknął do braci i szybko ruszył w stronę grodu, kierując się ku prywatnym komnatom matki, a jeśli jej tam nie było, to do pokoju Rhaegara.

- Wróciliśmy! - rzekł do nich rozpromieniony. Ach te ckliwe powitania.

Vanilla - 2013-06-22, 00:08

Baldwin musiał spokojnie ominąć ostrokół. Wydawał się już być naprawiony i nie mieć żadnych luk. Po drodze mijał głównie driady, ale i kobiety - te pierwsze głównie sprawujące 'pieczę' z bronią w ręku, zaś te drugie - pracujące. Należy im oddać sprawiedliwość - część driad też pracowała przy remoncie domów, ucząc się na bieżąco od jednego z mężczyzn, który siedział na jednym z dachów i pracował.

Nie rozpoznał tego mężczyzny. Podobnież drugiego, który w tej chwili targał gruby drewniany pień. Nie było to w tej chwili istotne.

Na samej grani stała jedna driada z łukiem obserwująca otoczenie. To zawsze był dość dobry punkt obserwacyjny - zauważył Baldwin. Jako dziecko lubił tam przesiadywać, aż siarczysty deszcz go nie zmusił do powrotu i dokładnego suszenia.

Przy składziku z bronią wartę pełniły trzy driady, uzbrojone w co popadnie z tegoż. Ciekawe czy umiały tym machać - zastanowił się rycerz.

W końcu dane mu było wejść na Grań. W jednym z pokojów z driadą siedziała jego matka. Dosłyszał driadzi. Pewnie i nauka - pomyślał, jednak tęsknota wzięła górę. Wpakowawszy się do pokoju uściskał matkę, która się po prostu rozpłakała.
-Gdzieście byli, syny moje? - rzuciła przez łzy.

MrocznyKefir - 2013-06-22, 00:18

- Wycieczka krajoznawcza i jak widzisz obecna tu wymiana kulturowa z zielonymi paniami - odrzekł z śmiechem w głosie - Dobrze cię widzieć w zdrowiu, mamo. Słyszę, że uczysz się driadziego... Co u ojca? I opowiedz mi co się wydarzyło... I jakim cudem w miarę koegzystujecie ?
Vanilla - 2013-06-22, 21:37

Dłuższą chwilkę jeszcze trwało rzewne powitanie. Baldwin jednak średnio miał na to czas. Uspokoił matkę, posadził na krześle i ku konsternacji driady-nauczycielki począł ją wypytywać o detale.
-Idzie bo chyba nie chcą nas zabić. Nie rozumiem jeszcze dobrze po co im Bordword. Ojciec ma się dobrze, leży teraz u siebie. Już chodzi, czasem nas odwiedza i dogląda Portu. Driady nic mu nie zrobiły.. Po prostu trzymają nas tutaj, jak sługi. Nikt nie opuszcza Bordword bez eskorty, jeśli już to tylko na pola. Driady polują na zwierzynę. Mieliśmy trzech kupców który tutaj przybyli, jednak skończyło się to tylko odebraniem towaru i przymusowym przesiedleniem ich tutaj. Nie żeby byli zadowoleni - dokończyła matka - Ogólnie idzie nam tutaj sympatycznie. Wiele nas one nie mogą nauczyć, ale od nas uczą się sporo. A opowiedz mi proszę co tam u ciebie? Wiesz może o co im chodzi?

MrocznyKefir - 2013-06-22, 21:47

- Pamiętasz kiedy wyruszyłem w pojedynczą podróż? Wtedy dałem się związać, bo myślałem, że zaprowadzą mnie prosto do obozu. Myliłem się. Zaatakowały wtedy nasz gród i porwały Dwalina i Trojdena. Stoczyłem z jedenastoma walkę, jednakże przekląłem Angrogha i ten... uderzył mnie jakąś mocą.

Później zaprowadziły nas do obozu. Kilkakrotnie pokłóciłem się z tamtejszą przywódczynią, spotkałem naszego starego maga i kilku porwanych. Nauczyłem się jako-tako języka, po czym dzięki wstawiennictwie mojej "właścicielki" - dodał ironicznie - Mogłem przybyć tutaj.

Ich społeczeństwo jest matriarchalne. Nie występują u nich naturalnie mężczyźni, dlatego porywają tych rasy ludzkiej. Z tego co zauważyłem uprowadzani są ci, którzy są jakoś przydatni. Mag, rolnicy, rzemieślnicy - skinął na braci - I ja, wojownik pokonany tylko i wyłącznie przez Boga - uśmiechnął się od ucha do ucha

Ich klany - dodał po chwili potrzebnej na złapanie oddechu - Dużo straciły po Błysku Akilijskim. Są na sobie obcym terenie, nie mają kontaktów z ludźmi, a obecnie rządzą u nich radykałowie. Plemiona chwilowo współpracują... ciekawe na jak długo. Nie wiem po co im nasz dom... Boję się, że to może być albo przyczółek dla nich, służący jako ostoja w celach łupieżczych albo karta przetargowa w rozmowach z obydwoma państwami.

Możliwe też, że chcą współpracować... Ale tego nie jestem pewien. Wskaż mi, która driada tutaj rządzi. Przy okazji odwiedzę ojca i pogadam z Eneyesz.

//Rozumiem, że quest przenosi się do Bordword?

Vanilla - 2013-06-22, 21:50

-Dowodząca tu nazywa się Szinufel - odrzekła łamanym cesarskim driada-nauczycielka, wyprzedzając możliwość udzielenia odpowiedzi przez matkę Baldwina - obecnie dowodzenie przejmie Enayesz.

-Chyba tak jest - dodała matka - Idź do ojca, pewnie jeszcze nie wie że tu jesteś.

Zamykam, pisz w Bordword


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group